Pomysł wejścia na Mont Blanc kiełkował w mojej głowie od kilku lat. Realnych kształtów zaczął nabierać w 2012 roku podczas sezonu zimowego w Tatrach Wysokich. Wtedy to bowiem wraz z koleżanką Kingą postanowiliśmy, że latem jedziemy na Mont Blanc. Chyba mało kto wierzył w powodzenie naszego przedsięwzięcia bo gdy szukaliśmy wśród znajomych chętnych na ten wyjazd jedni pukali się w czoło a drudzy w ogóle ignorowali nasze wiadomości. W końcu udało się znaleźć kolejną dwójkę chętną na taki wyjazd: Martę i Sylwka. Spotkanie integracyjne odbyło się w czerwcu, kiedy to razem wybraliśmy się na Wysoką. Wtedy też zapadła ostateczna decyzja, że jedziemy w takim składzie.
20 lipca wyruszyliśmy zatem z Polski, by samochodem przez Niemcy i Szwajcarię dotrzeć do położonego we Francji Chamonix. Stąd udaliśmy się do pobliskiego Les Houches. Pole namiotowe w tej niewielkiej miejscowości stało się naszą bazą wypadową.
Następnego dnia po przyjeździe udaliśmy się ponownie do Chamonix, by w celu aklimatyzacji wjechać kolejką linową na Aiguille du Midi (3842 m n.p.m). Góra ta słynie z pięknych widoków na alpejskie szczyty w tym także na nasz główny cel, o czym dzięki słonecznej pogodzie mogliśmy się naocznie przekonać.
Wraz z Martą zdecydowaliśmy się zejść granią trochę poniżej Aiguille du Midi.
Po odbyciu tej małej wycieczki ośnieżoną granią zjechaliśmy kolejką do Chamonix. Stąd udaliśmy się z powrotem do naszej bazy namiotowej by zacząć przygotowania do najważniejszej części naszej wyprawy.
Kolejny dzień przywitał nas piękna pogodą i nadziejami na osiągniecie upragnionego celu. Otrzymany z Polski sms z prognozą pogody napawał bowiem optymizmem. Rozpoczęliśmy pierwszy etap podchodzenia na Mont Blanc. Naszym celem na ten dzień był położony na wysokości 3228 m n.p.m. mały lodowiec Tete Rousse. W związku z remontem stacji Nid d`Aigle nasza trasa nie wiodła tak jak to jest najczęściej wzdłuż torów Tramway du Mont Blanc lecz od przełęczy Lachat bezpośrednio w górę w kierunku grani. Początkowo szliśmy zwykłą ścieżką, zakosami by na wysokości ok 2700 m n.p.m. rozpocząć wspinaczkę przez ubezpieczone łańcuchami, poręczówkami i drabinką skały.
Podczas tego podejścia Kinga zrezygnowała z wejścia i wróciła na pole namiotowe. Podczas tej wędrówki spotkaliśmy wałęsającego się po szlaku i nie zwracającego na nikogo uwagi koziorożca.
Po dojściu do grani zeszliśmy do niewielkiej kotlinki. W pobliżu tego miejsca znajduje się pierwszy schron na klasycznej drodze na Mont Blanc: Baraque Forestiere.
My jednak ruszyliśmy dalej. Skalnym żebrem wspięliśmy się na Tete Rousse. W pobliżu lodowca znajduje się niewielkie schronisko Refuge de Tete Rousse. My jednak udaliśmy się do położonego niedaleko pola namiotowego. Można tu było spotkać międzynarodowe towarzystwo. Osobnik na zdjęciu poniżej był chyba Rosjaninem. Stał przynajmniej w pobliżu rosyjskiego namiotu. Niestety trudno było wydobyć z niego jakiekolwiek słowo
Celem drugiego etapu było położone na wysokości 3817 m n.p.m. schronisko Refuge du Gouter. Był to niezbyt długi ale najtrudniejszy technicznie odcinek naszej wyprawy.
Wczesnym rankiem wyruszyliśmy pozostawiając w namiocie część naszego ekwipunku. Tym razem zdecydowaliśmy bowiem, że kolejną noc spędzimy w schronisku. Podeszliśmy do słynnego Wielkiego Kuluaru ( le Grand Couloir) zwanego też potocznie Kuluarem Rolling Stones. Ta potoczna nazwa wiąże się z tym, że kuluarem dość często spadają kamienie. Miejsce to uchodzi za najniebezpieczniejsze na wybranej przez nas drodze klasycznej. Po przejściu kuluaru rozpoczęliśmy wspinaczkę skalnym żebrem zamykającym kuluar od południowej strony. Trudności techniczne tego fragmentu można porównać do tych jaki mamy na tatrzańskiej Orlej Perci. Przez około 2,5 godziny wspinaliśmy się przy dość dużej ekspozycji cały czas w górę skałami, które miejscami były ubezpieczone stalowymi poręczówkami.
Po dojściu do schroniska postanowiliśmy odpocząć. Następnie udaliśmy się na znajdujący się w pobliżu szczyt Aigulle du Gouter (3863 m n.p.m.). Stamtąd mogliśmy podziwiać nie tylko wspaniałą panoramę ale także część naszej dalszej drogi.
Tym razem noc była dla nas bardzo krótka. Około godziny 3 przy świetle czołówek wyruszyliśmy na szczyt. Pod nogami zamiast skały mieliśmy twardy, zmrożony śnieg. Niestety prognozy co do pogody tym razem okazały się nietrafione. Szliśmy we mgle mając ograniczoną widoczność. Wraz z wysokością warunki stawały się coraz trudniejsze z powodu silnego, mroźnego wiatru. Mimo trudnych warunków dotarliśmy do położonego na wysokości 4363 m n.p.m. Schronu Vallot. Jest to blaszany barak służący jako schronienie w razie niebezpieczeństwa lub załamania pogody. Postanowiliśmy, że tutaj poczekamy na dalszy rozwój wydarzeń i podejmiemy decyzję o kontynuowaniu dalszej drogi lub o wycofaniu się do schroniska. Podjęcie ostatecznej decyzji zajęło nam ponad godzinę. W związku z tym, że warunki nie uległy zmianie Sylwek podjął decyzję o wycofaniu się. Marta i ja postanowiliśmy kontynuować i spróbować dojść do szczytu. Ze schronu Vallot wyruszyliśmy około godziny 8 pozostawiając w schronie wszystko co zbędne. Zabralismy tylko aparaty, termosy oraz coś do jedzenia. Wszystko schowane za pazuchą. Zaczęliśmy wspinać się po twardym śniegu i wkrótce potem znaleźliśmy się na grani. W końcu na około 1 godzinę przed szczytem odżyła w nas nadzieja na poprawę pogody. Coraz częściej widzieliśmy bowiem szczyt oraz przetaczające się nad nim i rozwiewające się tuż za nim chmury. W końcu ujrzeliśmy błękitne niebo i wszystko dookoła się odsłoniło. Pozostał tylko mroźny i silny wiatr.
W końcu dokładnie o godzinie 10:08, 25.07.2012 wraz z Martą stanęliśmy na szczycie. Mieliśmy całe Alpy u swych stóp. W oddali można było dostrzec miedzy innymi Matterhorn czy Masyw Monte Rosa.
Po odpoczynku i posileniu się zaczęliśmy zejście. Pogoda podczas całego zejścia dopisywała więc mogliśmy cieszyć się wspaniałymi widokami, których nie mieliśmy okazji zobaczyć wcześniej. Miałem też w końcu okazję do sesji zdjęciowej na tle kopuły szczytowej Mont Blanc
Mogliśmy podziwiać seraki, których rano nie widzieliśmy
W końcu dotarliśmy do Goutera. Tu zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę i przygotowaliśmy sobie ciepły posiłek. Z nowymi siłami zaczęliśmy zejście do Tete Rousse. Do namiotu dotarliśmy około godz. 17. Byłem tak zmęczony, że gdy tylko wszedłem do namiotu zaraz wbiłem się w śpiwór i zasnąłem. Obudziłem się około godz. 7 rano. Po krótkim posiłku zwinęliśmy nasz namiot i zaczęliśmy schodzić na dół. Gdy już dotarliśmy do naszej bazy Kinga i Sylwek czekali na nas z toastem
Następnego dnia wyruszyliśmy z powrotem do Polski. Gdy przekraczaliśmy granicę polsko - niemiecką w radio zabrzmiała piosenka zespołu De Mono "Znów jesteś ze mną". Co za symboliczne powitanie z ojczyzną
Mont Blanc 2012
- Leszek Tatry
- Posty: 226
- Rejestracja: 2014-11-17, 19:46
Mont Blanc 2012
"... Wspinanie kojarzy mi się nie tyle ze stawaniem na szczycie, co ze spoglądaniem na drugą stronę. Bo zawsze masz przed sobą nowe horyzonty, ku którym zmierzasz..." (Chris Bonington)
https://www.facebook.com/leszek.tatry
https://www.facebook.com/leszek.tatry
- Leszek Tatry
- Posty: 226
- Rejestracja: 2014-11-17, 19:46
Vision pisze:Świetna sprawa. Gratulacje. Pogoda Wam nieźle dopisała.
PS: I fajny ten koziorożec.
Dzięki Pogoda faktycznie dopisała choć był moment zwątpienia. Jeżeli chodzi o koziorożca to zaskoczyło mnie to, że ten sympatyczny koleś (a może koleżanka bo nie sprawdzałem ) w ogóle się nas nie bał. Można było do niego podejść nawet go dotknąć a on nie reagował. Tatrzańskie kozice przyzwyczaiły mnie do tego, że zwierzęta na widok człowieka umykają.
"... Wspinanie kojarzy mi się nie tyle ze stawaniem na szczycie, co ze spoglądaniem na drugą stronę. Bo zawsze masz przed sobą nowe horyzonty, ku którym zmierzasz..." (Chris Bonington)
https://www.facebook.com/leszek.tatry
https://www.facebook.com/leszek.tatry
Vision pisze:I fajny ten koziorożec.
A reszta ujowa, brzydka, wyolbrzymiona i paskudna.
P.s.
W tych terenach To zlazłem z Di Midi do Cosmica, tam spałem a na drugi dzień doszliśmy do około 3900 m. I wycof. Mądry
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- Leszek Tatry
- Posty: 226
- Rejestracja: 2014-11-17, 19:46
maurycy pisze: Zawsze oblewacie szampanem?
To była dla nas niespodzianka. Nie planowaliśmy tego i nawet nie myśleliśmy o tym, żeby to uczcić w ten sposób. Gdy byliśmy już blisko pola namiotowego zobaczyliśmy biegnącego w naszą stronę Sylwka z szampanem a za nim biegnącą Kingę. Taki spontaniczny gest z ich strony
"... Wspinanie kojarzy mi się nie tyle ze stawaniem na szczycie, co ze spoglądaniem na drugą stronę. Bo zawsze masz przed sobą nowe horyzonty, ku którym zmierzasz..." (Chris Bonington)
https://www.facebook.com/leszek.tatry
https://www.facebook.com/leszek.tatry
I dlatego relacja może załapać się w górne strefy podsumowań.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 37 gości