Orawa i Spisz - zamki, kościoły i cmentarze
Orawa i Spisz - zamki, kościoły i cmentarze
Na majówce, tym razem nie jako osoba prowadząca, a jako "osoba towarzysząca" włóczyłam się z kursowym towarzystwem po Spiszu polskim i słowackim. Trochę zahaczyliśmy też o Orawę.
Na początek kościółek w Orawce, w którym byłam już nie wiem który raz, ale ciągle mnie zachwyca.
Razem z kościołami w Szalowej i w Lachowicach tez był wpisany na listę kościołów kandydujących na listę UNESCO, ale niestety te trzy nie zostały na nią wpisane.
Na początku pogoda jest nawet niezła tylko bardzo wietrznie.
Kamienny "słup morowy", wykonany w Białym Potok (miejscowość na słowackiej Orawie, obok Zuberca, gdzie był słynny warsztat kamieniarski), na dole święty Donat (wbrew pozorom to nie św. Mikołaj) i święty Florian
Kościół w Orawce ma doskonale opracowaną stronę internetową
http://orawka-kosciol.pl/
A oprowadza po nim Pani, która tą stronę opracowała - istna kopalnia wiadomości o kościele
Dwie fotki z wnętrza kościoła zrobiłam "z ręki" i są słabo naświetlone, więc nie oddają całego bogactwa barw.
Najpierw dziesięcioro przykazań na balaskach chóru muzycznego (od lewej - szóste, siódme, ósme, dziewiąte i dziesiąte):
I ogólny widok kościoła z tegoż chóru.
Z Orawki jedziemy na torfowisko Baligówka. Samo torfowisko przypomina mi tundrę (chociaż w tundrze nie byłam, to musi tak wyglądać)
Pogoda się tymczasem popsuła, nawet zaczęło lekko kropić.
O ile samo torfowisko jest względnie suche, to tzw. "okrajek" zupełnie podmokły. Niektórzy, którzy się wybrali w tenisówkach maja problem.
Ja sobie jakoś radzę i buty mi nawet nie przemokły. Za to nie wiem dlaczego założyłam na ten dzień jasne spodnie.
(zdjęcie autorstwa Ani Juzi)
Na początek kościółek w Orawce, w którym byłam już nie wiem który raz, ale ciągle mnie zachwyca.
Razem z kościołami w Szalowej i w Lachowicach tez był wpisany na listę kościołów kandydujących na listę UNESCO, ale niestety te trzy nie zostały na nią wpisane.
Na początku pogoda jest nawet niezła tylko bardzo wietrznie.
Kamienny "słup morowy", wykonany w Białym Potok (miejscowość na słowackiej Orawie, obok Zuberca, gdzie był słynny warsztat kamieniarski), na dole święty Donat (wbrew pozorom to nie św. Mikołaj) i święty Florian
Kościół w Orawce ma doskonale opracowaną stronę internetową
http://orawka-kosciol.pl/
A oprowadza po nim Pani, która tą stronę opracowała - istna kopalnia wiadomości o kościele
Dwie fotki z wnętrza kościoła zrobiłam "z ręki" i są słabo naświetlone, więc nie oddają całego bogactwa barw.
Najpierw dziesięcioro przykazań na balaskach chóru muzycznego (od lewej - szóste, siódme, ósme, dziewiąte i dziesiąte):
I ogólny widok kościoła z tegoż chóru.
Z Orawki jedziemy na torfowisko Baligówka. Samo torfowisko przypomina mi tundrę (chociaż w tundrze nie byłam, to musi tak wyglądać)
Pogoda się tymczasem popsuła, nawet zaczęło lekko kropić.
O ile samo torfowisko jest względnie suche, to tzw. "okrajek" zupełnie podmokły. Niektórzy, którzy się wybrali w tenisówkach maja problem.
Ja sobie jakoś radzę i buty mi nawet nie przemokły. Za to nie wiem dlaczego założyłam na ten dzień jasne spodnie.
(zdjęcie autorstwa Ani Juzi)
Ostatnio zmieniony 2015-05-06, 10:42 przez Basia Z., łącznie zmieniany 3 razy.
Nie koniec, podzieliłam na odcinki, aby mi się czasem opis nie stracił jak mnie forum wyloguje.
Jedziemy dalej w kierunku Spisza, ale najpierw jeszcze zahaczamy o podhalańskie sanktuarium - Ludźmierz:
Jest to częściowo za moją namową, gdyż jeszcze w maju miałam prowadzić w tamte rejony pielgrzymkę i trochę chciałam sobie powtórzyć (no niestety już w poniedziałek dostałam wiadomość, ze grupa się nie zebrała).
Dalej przez Nowy Targ jedziemy do Krempachów, gdzie po kościele oprowadza nas miejscowy proboszcz. Opowiada bardzo długo i ciekawie o polsko-słowackich problemach narodowościowych w tej mieszanej narodowo wsi.
Sam kościół ma bryłę gotycką, wieżę - renesansową, zaś wyposażenie barokowe.
W związku z wyznaniem ówczesnych właścicieli Zamagórza Spiskiego był przez kilkadziesiąt lat używany jako świątynia protestancka, w tym czasie katolicy korzystali z drugiego kościoła usytuowanego na cmentarzu, a w roku 1715 powrócił do katolików i poddano go ponownej rekonsekracji. Właśnie 5 maja 2015 (czyli wczoraj) przypadała 300-setna rocznica tych wydarzeń i odbywała się tam wielka uroczystość z udziałem kardynała Dziwisza.
Dalej jedziemy do Frydmanu, gdzie jest kolejny piękny kościół, o podobnych dziejach. Tam uroczystość z udziałem księdza kardynała będzie jutro.
Ale tymczasem tutaj mamy w planie zwiedzanie czegoś innego - rewelacyjnych po prostu ogromnych, dwupiętrowych piwnic na wino.
Kiedyś, ale ponad 30 lat temu, na swoim kursie przewodnickim miałam już okazję zwiedzać te piwnice, potem przez długie lata były one niedostępne, od kilku lat udostępniono je znowu. Leżą na gruncie prywatnym i udostępnia je właściciel działki.
Piwnic ogółem jest 6, trzy na pierwszym poziomie (jakieś 2-3 metry pod ziemią) 3 - na drugim poziomie (pod nimi, a więc znacznie głębiej).
Jak znalazłam w Internecie - łączna długość korytarzy, szerokich na 7 m i wysokich na 4 m, połączonych ze sobą licznymi przejściami, wynosi 600 metrów.
Wychodziłoby po 100 metrów długości na jedną piwnicę i tak to wygląda.
Nie mam swoich zdjęć, bo było za ciemno jak na mój aparat, zobaczyć zdjęcia i przeczytać więcej o piwnicach można na przykład tutaj:
http://tropster.pl/frydman-piwnice
Dziwi mnie że taki niezwykły i ciekawy zabytek nie jest w żaden sposób zadbany i konserwowany. Można tylko mieć nadzieję, że nie zawali się prędko.
Dalej jedziemy do zamku w Niedzicy - obowiązkowego punktu wszystkich wycieczek w Pieniny, więc trzeba go pokazać kursantom.
No i w końcu, również w Niedzicy odwiedzamy tamtejszy kirkut, o którym mało kto wie, bo położony jest dość daleko za wsią, na stokach zalesionego wzgórza. Przetrwało tylko kilka macew.
Zdjęcie Ani bardzo trafnie oddaje nastrój.
Kwaterę mieliśmy w Kacwinie, pięknie położonej wsi pod sama granicą słowacką. W Kacwinie byłam poprzednio też ponad 30 lat temu na swoim kursie (na tym samym wyjeździe co w piwnicach frydmańskich) i zupełnie tej miejscowości nie poznałam. wtedy były tam przeważnie drewniane domy, teraz same murowane.
Za to wtedy istniał jeszcze stary drewniany młyn, który zabrała powódź w roku 1997 i było więcej zabytkowych "sypańców" czyli spichlerzyków nie występujących nigdzie więcej w Polsce (za to jest ich sporo na słowackim Spiszu i na słowackiej Orawie).
Naszą kwaterą był 15-osobowy domek z kilkoma pokoikami (wszystkie z łazienkami), z dużym salonem i z kuchnią. Standard iście "ceprowy" a zapłaciliśmy poniżej 20 zł za nocleg od osoby, bo płaci się 350 zł za wynajem całego domku, a nas było 20.
Gdyby ktoś był zainteresowany podam adres mailowy i telefon.
Jedziemy dalej w kierunku Spisza, ale najpierw jeszcze zahaczamy o podhalańskie sanktuarium - Ludźmierz:
Jest to częściowo za moją namową, gdyż jeszcze w maju miałam prowadzić w tamte rejony pielgrzymkę i trochę chciałam sobie powtórzyć (no niestety już w poniedziałek dostałam wiadomość, ze grupa się nie zebrała).
Dalej przez Nowy Targ jedziemy do Krempachów, gdzie po kościele oprowadza nas miejscowy proboszcz. Opowiada bardzo długo i ciekawie o polsko-słowackich problemach narodowościowych w tej mieszanej narodowo wsi.
Sam kościół ma bryłę gotycką, wieżę - renesansową, zaś wyposażenie barokowe.
W związku z wyznaniem ówczesnych właścicieli Zamagórza Spiskiego był przez kilkadziesiąt lat używany jako świątynia protestancka, w tym czasie katolicy korzystali z drugiego kościoła usytuowanego na cmentarzu, a w roku 1715 powrócił do katolików i poddano go ponownej rekonsekracji. Właśnie 5 maja 2015 (czyli wczoraj) przypadała 300-setna rocznica tych wydarzeń i odbywała się tam wielka uroczystość z udziałem kardynała Dziwisza.
Dalej jedziemy do Frydmanu, gdzie jest kolejny piękny kościół, o podobnych dziejach. Tam uroczystość z udziałem księdza kardynała będzie jutro.
Ale tymczasem tutaj mamy w planie zwiedzanie czegoś innego - rewelacyjnych po prostu ogromnych, dwupiętrowych piwnic na wino.
Kiedyś, ale ponad 30 lat temu, na swoim kursie przewodnickim miałam już okazję zwiedzać te piwnice, potem przez długie lata były one niedostępne, od kilku lat udostępniono je znowu. Leżą na gruncie prywatnym i udostępnia je właściciel działki.
Piwnic ogółem jest 6, trzy na pierwszym poziomie (jakieś 2-3 metry pod ziemią) 3 - na drugim poziomie (pod nimi, a więc znacznie głębiej).
Jak znalazłam w Internecie - łączna długość korytarzy, szerokich na 7 m i wysokich na 4 m, połączonych ze sobą licznymi przejściami, wynosi 600 metrów.
Wychodziłoby po 100 metrów długości na jedną piwnicę i tak to wygląda.
Nie mam swoich zdjęć, bo było za ciemno jak na mój aparat, zobaczyć zdjęcia i przeczytać więcej o piwnicach można na przykład tutaj:
http://tropster.pl/frydman-piwnice
Dziwi mnie że taki niezwykły i ciekawy zabytek nie jest w żaden sposób zadbany i konserwowany. Można tylko mieć nadzieję, że nie zawali się prędko.
Dalej jedziemy do zamku w Niedzicy - obowiązkowego punktu wszystkich wycieczek w Pieniny, więc trzeba go pokazać kursantom.
No i w końcu, również w Niedzicy odwiedzamy tamtejszy kirkut, o którym mało kto wie, bo położony jest dość daleko za wsią, na stokach zalesionego wzgórza. Przetrwało tylko kilka macew.
Zdjęcie Ani bardzo trafnie oddaje nastrój.
Kwaterę mieliśmy w Kacwinie, pięknie położonej wsi pod sama granicą słowacką. W Kacwinie byłam poprzednio też ponad 30 lat temu na swoim kursie (na tym samym wyjeździe co w piwnicach frydmańskich) i zupełnie tej miejscowości nie poznałam. wtedy były tam przeważnie drewniane domy, teraz same murowane.
Za to wtedy istniał jeszcze stary drewniany młyn, który zabrała powódź w roku 1997 i było więcej zabytkowych "sypańców" czyli spichlerzyków nie występujących nigdzie więcej w Polsce (za to jest ich sporo na słowackim Spiszu i na słowackiej Orawie).
Naszą kwaterą był 15-osobowy domek z kilkoma pokoikami (wszystkie z łazienkami), z dużym salonem i z kuchnią. Standard iście "ceprowy" a zapłaciliśmy poniżej 20 zł za nocleg od osoby, bo płaci się 350 zł za wynajem całego domku, a nas było 20.
Gdyby ktoś był zainteresowany podam adres mailowy i telefon.
Ostatnio zmieniony 2015-05-06, 11:32 przez Basia Z., łącznie zmieniany 3 razy.
cezaryol pisze:Czy kursantom opowiada się o "związkach" zamku z Inkami, czy nie?
Tak przy okazji - http://warbook.pl/ksiazka/60/bractwo-niesmiertelnych
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kolejny dzień wstaje pochmurny i deszczowy, a ja nie mam parasola !
Na szczęście sklep w Niedzicy jest rano otwarty i udaje mi się zakupić chiński parasol w cenie 15 zł.
Zgodnie z planem mieliśmy tego dnia pojechać aż pod Zamek Spiski i iść na wzgórze Drevenik podziwiać sasanki słowackie, które akurat o tej porze są w pełni kwitnienia. Niestety leje tak, że zamiast tego wybieramy się na zwiedzanie Zamku Spiskiego [słow. Spišský Hrad, niem. Zipser Burg, węg. Szepesi vár], położonego na sąsiednim wzgórzu.
Jak widać leje:
Widok na Spiskie Pogrodzie [Spišské Podhradie], naśladujac Pudelka podam jeszcze nazwy niemiecką i węgierską [niem. Kirchdorf, węg. Szepesváralja], gdzieś, nawet nie specjalnie daleko za tymi chmurami są Tatry.
A tu zbliżenie na Spiską Kapitułę [słow. Spišská Kapitula, węg. Szepeshely, niem Zipser Kapitel, łac. Capitulum Scepusiense] średniowieczną siedzibę biskupów spiskich.
Na zdjęciu widoczne są wieże kościoła św. Marcina.
Cały zespół zabytków poczynając od spiskiej Kapituły aż po położony kilka kilometrów na południe kościół w miejscowości Żehra [słow. Žehra, niem. Schigra, węg. Zsigra, do 1899 Zsegra] ze szczególnie cenną gotycką polichromią został w roku 1993 wpisany na listę UNESCO.
Wszystkie obiekty łączy ścieżka przyrodnicza, która mieliśmy zamiar powędrować, ale cóz - pogoda jaka jest taka jest.
Aż mi zachlapało obiektyw
Widok w kierunku Niżnich Tatr i na dolny dziedziniec.
Na zamku akurat rozpoczynały się uroczystości związane z rozpoczęciem sezonu.
I nawet załapaliśmy się na poczęstunek złożony z kromek ze smalcem i z cebulą.
Tak wygląda zamek w całej okazałości, od parkingu.
Dość długo czekaliśmy na dwóch naszych kolegów, którzy się nam zgubili i nie mieli włączonych telefonów, ale w końcu się znaleźli i pojechaliśmy do Lewoczy, aby chociaż pobieżnie przespacerować się po mieście.
"Klatka hańby" czyli pręgierz w Lewoczy. Tam zamykano drobnych rzezimieszków.
I znów jedziemy dalej - do Kieżmarku, gdzie udaje się nam wejść do ewangelickiego kościoła artykularnego, też wpisanego na listę UNESCO
Kościół ponoć zbudowany jest bez jednego gwoździa.
Już kiedy wracamy zaczyna się trochę przejaśniać, z samochodu udaje mi się złapać trochę Tatr.
A wieczorem widoczek z okna naszego domku jest całkiem miły.
Kolejnego dnia niestety nie wzięłam udziału w wycieczce na szczyt Frankovej Hory (871 m n.p.m.) w Magurze Spiskiej bo rozłożyło mnie kompletnie ale podobno widoki ze szczytu były piękne, tylko bardzo piździło.
Na zakończenie wstąpiliśmy jeszcze do Trybsza
Oglądając tamtejszy kościółek, niestety tylko z zewnątrz, a potem poszliśmy na pizzę w Nowym Targu.
Do dziś nie umiem mówić normalnie.
Na szczęście sklep w Niedzicy jest rano otwarty i udaje mi się zakupić chiński parasol w cenie 15 zł.
Zgodnie z planem mieliśmy tego dnia pojechać aż pod Zamek Spiski i iść na wzgórze Drevenik podziwiać sasanki słowackie, które akurat o tej porze są w pełni kwitnienia. Niestety leje tak, że zamiast tego wybieramy się na zwiedzanie Zamku Spiskiego [słow. Spišský Hrad, niem. Zipser Burg, węg. Szepesi vár], położonego na sąsiednim wzgórzu.
Jak widać leje:
Widok na Spiskie Pogrodzie [Spišské Podhradie], naśladujac Pudelka podam jeszcze nazwy niemiecką i węgierską [niem. Kirchdorf, węg. Szepesváralja], gdzieś, nawet nie specjalnie daleko za tymi chmurami są Tatry.
A tu zbliżenie na Spiską Kapitułę [słow. Spišská Kapitula, węg. Szepeshely, niem Zipser Kapitel, łac. Capitulum Scepusiense] średniowieczną siedzibę biskupów spiskich.
Na zdjęciu widoczne są wieże kościoła św. Marcina.
Cały zespół zabytków poczynając od spiskiej Kapituły aż po położony kilka kilometrów na południe kościół w miejscowości Żehra [słow. Žehra, niem. Schigra, węg. Zsigra, do 1899 Zsegra] ze szczególnie cenną gotycką polichromią został w roku 1993 wpisany na listę UNESCO.
Wszystkie obiekty łączy ścieżka przyrodnicza, która mieliśmy zamiar powędrować, ale cóz - pogoda jaka jest taka jest.
Aż mi zachlapało obiektyw
Widok w kierunku Niżnich Tatr i na dolny dziedziniec.
Na zamku akurat rozpoczynały się uroczystości związane z rozpoczęciem sezonu.
I nawet załapaliśmy się na poczęstunek złożony z kromek ze smalcem i z cebulą.
Tak wygląda zamek w całej okazałości, od parkingu.
Dość długo czekaliśmy na dwóch naszych kolegów, którzy się nam zgubili i nie mieli włączonych telefonów, ale w końcu się znaleźli i pojechaliśmy do Lewoczy, aby chociaż pobieżnie przespacerować się po mieście.
"Klatka hańby" czyli pręgierz w Lewoczy. Tam zamykano drobnych rzezimieszków.
I znów jedziemy dalej - do Kieżmarku, gdzie udaje się nam wejść do ewangelickiego kościoła artykularnego, też wpisanego na listę UNESCO
Kościół ponoć zbudowany jest bez jednego gwoździa.
Już kiedy wracamy zaczyna się trochę przejaśniać, z samochodu udaje mi się złapać trochę Tatr.
A wieczorem widoczek z okna naszego domku jest całkiem miły.
Kolejnego dnia niestety nie wzięłam udziału w wycieczce na szczyt Frankovej Hory (871 m n.p.m.) w Magurze Spiskiej bo rozłożyło mnie kompletnie ale podobno widoki ze szczytu były piękne, tylko bardzo piździło.
Na zakończenie wstąpiliśmy jeszcze do Trybsza
Oglądając tamtejszy kościółek, niestety tylko z zewnątrz, a potem poszliśmy na pizzę w Nowym Targu.
Do dziś nie umiem mówić normalnie.
Spiskie Podgrodzie wydaje się całkiem blisko!
tak mi się nasunęła myśl - w okresie międzywojennym i zaraz po wojnie Polska oferowała zwrot Niedzicy Słowakom w zamian za jakieś tereny od nich (np. Jaworzynę Tatrzańską). Gdyby do tego doszło, to na zamek patrzono by ze strony zagranicy
tak mi się nasunęła myśl - w okresie międzywojennym i zaraz po wojnie Polska oferowała zwrot Niedzicy Słowakom w zamian za jakieś tereny od nich (np. Jaworzynę Tatrzańską). Gdyby do tego doszło, to na zamek patrzono by ze strony zagranicy
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:Spiskie Podgrodzie wydaje się całkiem blisko!
tak mi się nasunęła myśl - w okresie międzywojennym i zaraz po wojnie Polska oferowała zwrot Niedzicy Słowakom w zamian za jakieś tereny od nich (np. Jaworzynę Tatrzańską). Gdyby do tego doszło, to na zamek patrzono by ze strony zagranicy
Drugiego dnia, na trasie Kacwin - Spiska Stara Wieś - Kieżmark - Zamek Spiski - Lewocza - Kieżmark - Zdziar - Jurgów - Łapszanka - Łapsze Niżnie - Kacwin przejechaliśmy około 200 km.
Co do tych zmian - jeżeli Niedzica trafiłaby do Słowacji to Kacwin zapewne również.
Trzy słowackie ( a właściwie to rusińskie ) wsie - Mała i Wielka Frankowa oraz Osturnia są komunikacyjnie związane z Kacwinem i z Niedzicą. Od strony słowackiej od Hanuszowców droga prowadzi przez wysoką przełęcz. Nie wiem kiedy została zbudowana, ale kiedy pierwszy raz byłam w Osturni, gdzieś tak około roku 1979 to był już asfalt, ale Osturnia była kompletnie zapadłą dziurą. A teraz nawet google street view tam dotarło
W latach 70 i 80 kwitł tam przemyt koni z Polski na Słowację, bo przebicie było kilkukrotne.
propozycja z 1946 roku była taka: Chyżne, Kacwin, Niedzica, Łapsze Wyżne, Łapsze Niżne i Łapszanka za Jaworzynę. Nie pamiętam jakie konkretnie propozycje miała Polska w miedzywojniu, wiem tylko, że na Niedzicy jej nie zależało, bo mieszkańcy za bardzo nie identyfikowali się z Polską (choć, jak to na pograniczu, genetycznie byli dość wymieszani, ale to nie świadczy o poczuciu narodowym), a w zamku rządziła rodzina węgierska (aż do 1945 zresztą).
Inna sprawa, że Polska oferowała wtedy w 1946 Czechosłowacji wiele róznych terenów na wymianę - m.in. worek żytawski, Międzylesie, pasmo Śnieżnika, Leluchów i Dubne, Głuchołazy, całe południowe powiaty raciborskie i głubczyckie. Oczywiście chciano Zaolzie i tą nieszczęsną Jaworzynę, choć były też smaki na przejęcie Javornika i Osoblahy. A Czesi jak to prgamtyczni Czesi - ofertę odrzucili, za to przedstawili swoją - to i to dla nas, a dla was nic
Inna sprawa, że Polska oferowała wtedy w 1946 Czechosłowacji wiele róznych terenów na wymianę - m.in. worek żytawski, Międzylesie, pasmo Śnieżnika, Leluchów i Dubne, Głuchołazy, całe południowe powiaty raciborskie i głubczyckie. Oczywiście chciano Zaolzie i tą nieszczęsną Jaworzynę, choć były też smaki na przejęcie Javornika i Osoblahy. A Czesi jak to prgamtyczni Czesi - ofertę odrzucili, za to przedstawili swoją - to i to dla nas, a dla was nic
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:propozycja z 1946 roku była taka: Chyżne, Kacwin, Niedzica, Łapsze Wyżne, Łapsze Niżne i Łapszanka za Jaworzynę. Nie pamiętam jakie konkretnie propozycje miała Polska w miedzywojniu, wiem tylko, że na Niedzicy jej nie zależało, bo mieszkańcy za bardzo nie identyfikowali się z Polską (choć, jak to na pograniczu, genetycznie byli dość wymieszani, ale to nie świadczy o poczuciu narodowym), a w zamku rządziła rodzina węgierska (aż do 1945 zresztą).
Inna sprawa, że Polska oferowała wtedy w 1946 Czechosłowacji wiele róznych terenów na wymianę - m.in. worek żytawski, Międzylesie, pasmo Śnieżnika, Leluchów i Dubne, Głuchołazy, całe południowe powiaty raciborskie i głubczyckie. Oczywiście chciano Zaolzie i tą nieszczęsną Jaworzynę, choć były też smaki na przejęcie Javornika i Osoblahy. A Czesi jak to prgamtyczni Czesi - ofertę odrzucili, za to przedstawili swoją - to i to dla nas, a dla was nic
Ale jak Jaworzyna to pewnie i całe doliny Białej Wody i Jaworowa, aż po Bielskie Tatry.
Pewnie nie chcieli pozbywać się Tatr.
Przez ten krótki okres od kiedy Polska zajęła Jaworzynę w roku 1938 granica schodziła przez Ptasiowskie Turnie i przez Średnicę, tam gdzie teraz są wyciągi. Trochę na wschód od Przełęczy Zdziarskiej i wcale nie ściśle wododziałem.
Ostatnio zmieniony 2015-05-06, 15:38 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
z Jaworzyną były dwie opcje - albo cała (cokolwiek to znaczy, nie znam tego regionu) albo dolinę Białki po grzbiet Szerokiej Jaworzyńskiej. Nie wiem skąd to parcie do tego fragmentu Tatr, przy jednoczesnej chęci pozbycia się znacznie większych regionów w Sudetach. Turystycznie Sudety były o niebo lepiej zagospodarowane niż ten słowacki rejon Tatr.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Tu jest mapa, z Wikipedii, ale o ile się orientuję opracowana na potrzeby artykułu w "Tatrach" sprzed kilku lat, gdzie ta kwestia była bardzo dokładnie omówiona.
Dotyczy rejonu zajętego w roku 1938.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/c ... z_1938.jpg
Cały artykuł w Wikipedii tez jest niezły, ale dotyczy raczej konfliktów a nie targów.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Polsko-cze ... _graniczne
Dotyczy rejonu zajętego w roku 1938.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/c ... z_1938.jpg
Cały artykuł w Wikipedii tez jest niezły, ale dotyczy raczej konfliktów a nie targów.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Polsko-cze ... _graniczne
Ostatnio zmieniony 2015-05-06, 15:37 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
właśnie z tego artykułu podałem Ci przykłady propozycji; propozycje polskie są przedstawione na końcu a ponieważ to ja jestem autorem tej sekcji na podstawie podanej tam literatury, to jakbym cytował siebie
Owa mapa zawsze mnie utwierdzała w przekonaniu, że nadal czym ten kawał skał z jedną osadą był lepszy od terenów w zamian zaoferowanych.
Owa mapa zawsze mnie utwierdzała w przekonaniu, że nadal czym ten kawał skał z jedną osadą był lepszy od terenów w zamian zaoferowanych.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:Owa mapa zawsze mnie utwierdzała w przekonaniu, że nadal czym ten kawał skał z jedną osadą był lepszy od terenów w zamian zaoferowanych.
No cóż, uważam że wiele osób się z Tobą nie zgodzi.
Sama chyba też wolałabym Tatry od wsi, których mieszkańcy mieli tak czy tak słowacką tożsamość narodową.
Bardzo ciekawa była rozmowa z księdzem w Krempachach (o której pisałam wyżej), przez chyba godzinę lub więcej opowiadał nam jak obecnie w 2015 roku wygląda codzienne współżycie sąsiedzkie ludzi, którzy wprawdzie posługują się wszyscy jednym językiem (gwarą), ale jedni uważają się za Polaków a inni za Słowaków.
Nie ma otwartych konfliktów, wszyscy wolą posyłać dzieci do szkół wyższych w Polsce, ale mszy świętych w języku polskim musi być dokładnie tyle samo jak w słowackim, bo inaczej byłoby to niesprawiedliwe i mogło stać się początkiem konfliktu.
Był taki bardzo mocno zaogniony konflikt w sąsiedniej Nowej Białej, jeszcze w czasach, kiedy arcybiskupem w Krakowie był Karol Wojtyła. Konflikt został ostatecznie zażegnany przez przysłanie odpowiedniego proboszcza, który umiał znaleźć wspólny język ze wszystkimi. Ale wcześniej tego proboszcza pobito.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości