Ostateczne rozerwanie się na Granatach.
Ostateczne rozerwanie się na Granatach.
Witajcie Panie i Panowie.
Urlop rzecz święta. Należy go godnie wykorzystać. Np. od niedzieli do piątku chodząc po Tatrach Słowackich. Następnie w sobotę wrócić do Ojczyzny, zwiedzić miasto rodzinne, zrobić przegląd skarpetek i w niedzielę ( 11 sierpnia 2013 roku ) wsiąść do autobusu byle jakiego ( dokładnie pisząc kurs Ciechanów – Zakopane, z Żywca rusza o 5.05 ), wytrzymać w spokoju towarzystwo dwóch tępych, głośnych i samolubnych chamów turystycznych ( jeden był chyba z Milówki, drugi był już w autobusie ) i wysiąść w Pacanowie na dworcu PKS. W cudnie zapowiadającej się pogodzie. Nasze trzy mordy otuliło górskie słoneczko. Amen.
W planach mieliśmy niejakie Granaty. Trzy – czyli te w okolicach Wierchu pod fajki i Czarnych Ścian. Moi koledzy dosyć rzadko przetaczają się po Tatrach więc mordy im się bardzo cieszą. Bo to eleganccy ludzie i potrafią docenić piękno przyrody. Np. piękno parujących dachów szałasów w Dolinie Jaworzynki. Prawie napisaliśmy poemat i przywitaliśmy się z Pająkiem Chwatem. Tzw Bratem. Uduchowieni ruszyliśmy z kopyta w stronę Przełęczy między Kopami – przez Jaworzynkę oczywiście. Idziemy, gadamy, opisuję kolegom co widać i to co nie widać. W takim radosnym nastroju docieramy do Przełęczy, bez zatrzymywania się ( nie to , że jesteśmy takie Urwisy Szybkobiegi tylko nie było gdzie się położyć ) ruszamy przez Rówień Królowa ku Hali. Albo Gali Rozdania Oscarów. Do Murowańca nie wchodzimy, rozkładamy się obok budynku meteorologów. Przed nami widać wszystko co może być z tego miejsca widoczne. Po prostu sielanka dla oczu naszych.
Urlop rzecz święta. Należy go godnie wykorzystać. Np. od niedzieli do piątku chodząc po Tatrach Słowackich. Następnie w sobotę wrócić do Ojczyzny, zwiedzić miasto rodzinne, zrobić przegląd skarpetek i w niedzielę ( 11 sierpnia 2013 roku ) wsiąść do autobusu byle jakiego ( dokładnie pisząc kurs Ciechanów – Zakopane, z Żywca rusza o 5.05 ), wytrzymać w spokoju towarzystwo dwóch tępych, głośnych i samolubnych chamów turystycznych ( jeden był chyba z Milówki, drugi był już w autobusie ) i wysiąść w Pacanowie na dworcu PKS. W cudnie zapowiadającej się pogodzie. Nasze trzy mordy otuliło górskie słoneczko. Amen.
W planach mieliśmy niejakie Granaty. Trzy – czyli te w okolicach Wierchu pod fajki i Czarnych Ścian. Moi koledzy dosyć rzadko przetaczają się po Tatrach więc mordy im się bardzo cieszą. Bo to eleganccy ludzie i potrafią docenić piękno przyrody. Np. piękno parujących dachów szałasów w Dolinie Jaworzynki. Prawie napisaliśmy poemat i przywitaliśmy się z Pająkiem Chwatem. Tzw Bratem. Uduchowieni ruszyliśmy z kopyta w stronę Przełęczy między Kopami – przez Jaworzynkę oczywiście. Idziemy, gadamy, opisuję kolegom co widać i to co nie widać. W takim radosnym nastroju docieramy do Przełęczy, bez zatrzymywania się ( nie to , że jesteśmy takie Urwisy Szybkobiegi tylko nie było gdzie się położyć ) ruszamy przez Rówień Królowa ku Hali. Albo Gali Rozdania Oscarów. Do Murowańca nie wchodzimy, rozkładamy się obok budynku meteorologów. Przed nami widać wszystko co może być z tego miejsca widoczne. Po prostu sielanka dla oczu naszych.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Dobromił, łącznie zmieniany 1 raz.
- Malgo Klapković
- Posty: 2468
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Poczuliśmy wenę – trza ruszać. W stronę Czarnego Stawu Motylkowego. Czarny jak to czarny – przyciąga masy. Ale dało się bez problemu znaleźć nad brzegiem. Tam obywatel Gonduś Pisanka wpada w szał fotografii artystycznej. Bo On artystą jest. Piękne zdjęcia Żywca z np. wież kościelnych robi – co też jest potwierdzeniem faktu, że kościoły czasem mają sens. Pisanka utrwala na karcie okolice, a Maniek Reklamowy i ja robimy za tło. Trzeba znać swe miejsce w szeregu. Toń uchwycona, kaczki uchwycone, skały uchwycone, lud uchwycony i zachwycony – ruszamy. Jak na Granaty to na lewo. Podnosimy się ponad brzeg stawu, co raz cudniej wyglądają Granaty, Żółta, Kościelce, Kozi Wierch i koledzy. I czas na kolejny zakręt w lewo – Ku Przyszłości. Albo mniej poetycko – ku Skrajnemu Granatowi. Schodami w górę, w dół, prosto, w górę. W wiadomym miejscu jak zwykle gubimy szlak i wnikamy ponownie na szlak bardzo blisko łańcucha. Wiadomo którego bo tylko ten jeden leżakuje przed Skrajnym. A nad nami Leżakuje Wierch pod Fajki, a za nami Żółta Turnia. Przed nami ostatnie zakosy, widoki co raz piękniejsze – Świnica i inne, Kasprowy, Giewont, Kopa Magury, część Orlej. I taterniki wiszące na Granacie. I brzękające jak pokutniki. My nie brzękaliśmy – mieliśmy piwo w puszkach. Jeszcze parę kroków, już widać Pańszczycę, już Buczynowe podnoszą łby, już 5 Stawów wita nas jak Wars. Jako organizator tej wycieczki masowej czekam tuż przed szczytem na kolegów – co by pierwsi weszli na sam szczyt. Są to Szuje w sumie ale porządne. Na wierzchołku trochę luda jest. Przychodzi i odchodzi. Nikt na szczęście nie odlatuje. My wybieramy wersje wypoczynkową – z 20 minut siedzenia, robienia zdjęć i gadania o niczym. Tak przy okazji – bardzo nie lubię gadania o górach w górach i w schroniskach. Gdy wena nas ponownie dopadła ruszamy z kopyta. Dokładnie z sześciu kopyt. Ki diabeł ? ! Przed nami pogromca Turystek i Turystów – Wiszący Łańcuch nad Bezdenną Przepaścią. Jako gentelmeny przodem przepuszczamy dwie niewiasty z Polski Centralnej, a potem sami pokonujemy potwora. Do krwi ostatniej. Po czymś takim świat wygląda inaczej. Pisanka jest tam pierwszy raz, Maniek chyba drugi, ja 4 ale wszyscy wiemy, że dokonaliśmy czegoś niezwykłego … Poproszę o chwilę ciszy … Dziękuję. Przechodzimy przez Pośredni, wchodzimy na Zadni. Na nim kolejna, zasłużona przerwa. Rzut oka na doliny, szczyty i wody stojące. I rozmowy o niczym. Niewiasty schodzą zielonym z Zadniego, a my idziemy czerwonym do czarnego. Kominka pod Czarnym Mniszkiem. Chyba trochę podrósł. Żleb Kulczyńskiego tak się ucieszył, że go odwiedziliśmy, że powitalnie zrzucił nam na łby dwa kamyki. Spore. I zaczerwienione – krwią turysty schodzącego Kulczyńskim. Ale nic poważnego. Przeczekaliśmy loty i zeszliśmy wrednym odcinkiem do odcinka żelaznego. W nim stanęliśmy do kolejki, i powoli, człek za człekiem zeszliśmy do Koziej Dolinki. Potem Zmarzły, Czarny, znowu pod domkiem, wypoczynek. Do Kuźnic schodzimy przez Boczań, bus, Rówień Krupowa. I kolacja na trawie.
Dziękuję za uwagę i serdecznie pozdrawiam Wszyskie osoby spotkane tego dnia.
Ave.
Dziękuję za uwagę i serdecznie pozdrawiam Wszyskie osoby spotkane tego dnia.
Ave.
laynn pisze:Jak nie to wiesz...
Wyczuwam groźbę. Spotkamy się w sądzie.
Na początek me fotki. Potem Pisanki.

Ostatnio zmieniony 2013-08-20, 11:59 przez Dobromił, łącznie zmieniany 1 raz.
-
laynn
- Malgo Klapković
- Posty: 2468
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Elegancko parują te chaty, kiedyś (podczas mojego pierwszego obcowania w Tatrach) przemoczeni wsiedliśmy do busa w Palenicy, w busie było ciepło, więc zaczęliśmy parować, jednemu koledze parowała głowa, nabijaliśmy się z niego, że rozum mu wyparuje, po chwili z niepokojem zapytał "i co, jeszcze paruje?". Mieliśmy wszyscy +/- 11 lat
Liczę na foty szlaku na Granaty, interesuje mnie ta trasa
Liczę na foty szlaku na Granaty, interesuje mnie ta trasa
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości






































