Zlatohorská vrchovina - Příčný vrch i okolica
Zlatohorská vrchovina - Příčný vrch i okolica
W końcu udało mi się wybrać w góry na piechotę - tym razem postanowiłem odwiedzić pasmo Příčnego vrchu (Querberg, Góra Poprzeczna), w czeskiej części Gór Opawskich (Zlatohorská vrchovina). Jakoś do tej pory akurat ta okolica była przeze mnie omijana, a to przecież najwyższy szczyt tych gór.
Wędrówka jednoosobowa - uznałem, że potrzeba mi samotnego włóczenia się po szlakach Gdyby jednak ktoś chciał przewodnika, to zapewne RobertJ mógłby opowiadać o okolicy godzinami, to w końcu jego ulubione strony - zapewne więc nie napiszę nic nowego o czym by on nie wiedział
We wtorkowy poranek parkuję samochód przy ośrodku narciarskim w Zlatych Horach. Już z radia dowiedziałem się, że wyciągi z niewiadomych przyczyn dziś nie działają - co w oczywisty sposób nie spodobało się ludziom, którzy przyjechali tam na narty. W sumie dla mnie to dobrze - nie będę musiał manewrować między narciarzami, choć z drugiej strony liczyłem też na jakiś otwarty bar. Pozostała wizyta w sklepie
Przebieram galoty i ruszam na niebieski szlak.
Prowadzi wzdłuż trasy narciarskiej i już wkrótce ukazuje mi się kopa Zámeckeho vrchu (Schlossberg).
Podejście pod nią sprawia, że z miejsca stają się spocony jak świnia, ale na szczęście nie trwa długo. Przy górnej stacji wyciągu straszę trzech panów delektujących się trawką (może z tego powodu zamknęli ośrodek? ) i podziwiam panoramę miasta.
Zlate Hory jakoś w ogóle nie kojarzą mi się z blokami.
Wdrapuję się na szczyt, gdzie kiedyś stał zamek Edelstein/Edelštejn. Wygląda jak wiele czeskich zamków w górach - jakieś dwie ściany, trochę kamieni, a najbardziej widoczne są pozostałości po fosie.
Zamek, który w czasie wojen husyckich był w rękach Jerzego z Podiebradów, został zniszczony w XV wieku przez żołnierzy biskupa wrocławskiego. Sto lat temu planowano jego odbudowę jak np. Rychleby, ale brakło pieniędzy.
Obok zamku ławeczki z widokiem na Góry Rychlebskie.
Po krótkim czasie dochodzę do rozdroża z niewielką wiatą. Uznaję, że to dobre miejsce na otwarcie piwa - a jak Jesioniki to wiadomo, że Holba
Niestety, po spożyciu pogoda zaczyna się psuć - z południa nadciągają chmury i wzmaga się wiatr. Już w nie tak ładnych okoliczność mijam kolejne przecinki z panoramą Zlatych Hor i Kopy Biskupiej.
Źródełko "Nad Mirem" - woda leci.
Příčný vrch jak i w ogóle całe Zlate Hory to historia górnictwa, sięgająca średniowiecza. Góra jest zryta sztolniami i chodnikami jak ser szwajcarski, o czym przypominają tu i ówdzie zasypane wejścia - np. sztolni Nový Hackelberg.
Za sztolnią kończą się wszelkie ślady (od jakiegoś czasu i tak należące do jakiegoś zdesperowanego narciarza) i zostaje tylko biały puch. Śniegu nie jest jakoś masakrycznie dużo - rzadko podchodzi pod kolana - ale idzie się ciężko. Jestem też coraz bardziej spocony i robi się zwyczajnie zimno.
Po torowaniu dochodzę znowu do ludzkich śladów (i szlaku pieszego, gdyż ostatni odcinek poruszałem się po ścieżce dydaktycznej) oraz punktu widokowego Táborské skály (Taborfelsen).
Schodki nie wyglądają na zbyt solidne
Z góry widać m.in. Pradziad, ale dziś zalegają tam chmury.
Po kilkuset metrach zaczynają się wielkie dziury w ziemi - to znak, że tutaj górnictwo było bardziej intensywne.
Mijam coś, co wyglądało na małą wiatę, a to tylko myśliwska ambona runęła w dół - nie mam nic przeciwko, aby stało się to z delikwentem w środku.
Z tego miejsca mógłbym łatwo skrócić swoją trasę, ale schodzę jeszcze ostro w dół, do oddalonej o ponad kilometr dawnej osady, będącej kiedyś przysiółkiem Horní Údolí (Obergrund). Do 1945 było to małe centrum religijne - stały cztery górnicze kaplice, w tym największa - św. Anny, a także pustelnia i karczma. Dziś można zobaczyć tylko ściany największej kaplicy, wyglądającej jak mały kościół.
Z pozostałych obiektów nie zostało nic więcej niż ślady piwnic...
Skoro zszedłem to teraz trzeba ponownie wgramolić się w górę - zielonym szlakiem, wzdłuż kolejnych sztolni.
Hackelberg II
Spotykam też jedynych innych turystów tego dnia (dwukrotnie zresztą) - jakąś parkę z wilczurem, który jest wyraźnie zszokowany gdy mnie widzi
Po powrocie do głównego szlaku trafiam też na samotną kapliczkę św. Rocha.
Zza chmur na chwilę pojawia się słońce, więc Kopa znowu jaśnieje miedzy drzewami.
W końcu dochodzę na Příčný vrch - poza możliwością zdobycia największego punktu Gór Opawskich nie ma innego powodu, aby tam zajrzeć - całość jest mocno zarośnięta.
Schodząc w niższe partie widać dokładnie regularność wycinek w paśmie Větrnej hory.
Ostatni punkt programu tego dnia to sanktuarium Maria Hilf - Matki Bożej Pomocnej.
Kiedyś było bardzo popularnym miejscem pielgrzymek dla ludzi z dwóch stron granicy - jednak po przejęciu władzy przez komunistów obok postawy antyreligijnej mocno zaszkodził mu fakt, że modlono się głównie po niemiecku. Choć osiedlani tutaj po wypędzeniu Niemców Czesi i Słowacy przejęli tą tradycję, w latach 50. XX wieku świątynię zamknięto pod pretekstem prowadzonych w okolicy prac górniczych. Następnie pojawili się "nieznani wandale", niszczący skutecznie wyposażenie.
W okresie Praskiej Wiosny świątynię ponownie otwarto i nawet zaczęto remont, ale "normalizacja" nie pozwoliła na takie antysocjalistyczne bezhołowie - w 1973 po prostu obiekt całkowicie zniszczono (według jednej z wersji wysadzono w powietrze rękami ludzi z Brna, bo miejscowi nie chcieli tego zrobić). W miejscu świątyni został pusty plac.
(zdjęcie ze strony sanktuarium)
Po 1989 rozpoczęto odbudowę - niestety, zamiast zrekonstruować według starego wyglądu (co jest przecież możliwe; stawiano "historyczne" budynki po kilkudziesięciu i więcej latach, a tutaj minęło ledwie dwadzieścia), wzniesiono coś zupełnie nowego - strasznie sztucznego i kiczowatego, moim zdaniem. W środku też bardzo nijako.
Od Maria Hilf do Zlatych Hor schodzę dawną ścieżką pątniczą, przy której znajduje się Droga Krzyżowa - zapewne zrekonstruowana w starych kapliczkach - z napisami po czesku, polsku i niemiecku.
Po 15-tej wracam do auta, grzecznie czekającego obok wyciągu, który teraz już działa. Dziwne to...
Ale wycieczka z cyklu tych udanych
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... ricnyVrch#
Wędrówka jednoosobowa - uznałem, że potrzeba mi samotnego włóczenia się po szlakach Gdyby jednak ktoś chciał przewodnika, to zapewne RobertJ mógłby opowiadać o okolicy godzinami, to w końcu jego ulubione strony - zapewne więc nie napiszę nic nowego o czym by on nie wiedział
We wtorkowy poranek parkuję samochód przy ośrodku narciarskim w Zlatych Horach. Już z radia dowiedziałem się, że wyciągi z niewiadomych przyczyn dziś nie działają - co w oczywisty sposób nie spodobało się ludziom, którzy przyjechali tam na narty. W sumie dla mnie to dobrze - nie będę musiał manewrować między narciarzami, choć z drugiej strony liczyłem też na jakiś otwarty bar. Pozostała wizyta w sklepie
Przebieram galoty i ruszam na niebieski szlak.
Prowadzi wzdłuż trasy narciarskiej i już wkrótce ukazuje mi się kopa Zámeckeho vrchu (Schlossberg).
Podejście pod nią sprawia, że z miejsca stają się spocony jak świnia, ale na szczęście nie trwa długo. Przy górnej stacji wyciągu straszę trzech panów delektujących się trawką (może z tego powodu zamknęli ośrodek? ) i podziwiam panoramę miasta.
Zlate Hory jakoś w ogóle nie kojarzą mi się z blokami.
Wdrapuję się na szczyt, gdzie kiedyś stał zamek Edelstein/Edelštejn. Wygląda jak wiele czeskich zamków w górach - jakieś dwie ściany, trochę kamieni, a najbardziej widoczne są pozostałości po fosie.
Zamek, który w czasie wojen husyckich był w rękach Jerzego z Podiebradów, został zniszczony w XV wieku przez żołnierzy biskupa wrocławskiego. Sto lat temu planowano jego odbudowę jak np. Rychleby, ale brakło pieniędzy.
Obok zamku ławeczki z widokiem na Góry Rychlebskie.
Po krótkim czasie dochodzę do rozdroża z niewielką wiatą. Uznaję, że to dobre miejsce na otwarcie piwa - a jak Jesioniki to wiadomo, że Holba
Niestety, po spożyciu pogoda zaczyna się psuć - z południa nadciągają chmury i wzmaga się wiatr. Już w nie tak ładnych okoliczność mijam kolejne przecinki z panoramą Zlatych Hor i Kopy Biskupiej.
Źródełko "Nad Mirem" - woda leci.
Příčný vrch jak i w ogóle całe Zlate Hory to historia górnictwa, sięgająca średniowiecza. Góra jest zryta sztolniami i chodnikami jak ser szwajcarski, o czym przypominają tu i ówdzie zasypane wejścia - np. sztolni Nový Hackelberg.
Za sztolnią kończą się wszelkie ślady (od jakiegoś czasu i tak należące do jakiegoś zdesperowanego narciarza) i zostaje tylko biały puch. Śniegu nie jest jakoś masakrycznie dużo - rzadko podchodzi pod kolana - ale idzie się ciężko. Jestem też coraz bardziej spocony i robi się zwyczajnie zimno.
Po torowaniu dochodzę znowu do ludzkich śladów (i szlaku pieszego, gdyż ostatni odcinek poruszałem się po ścieżce dydaktycznej) oraz punktu widokowego Táborské skály (Taborfelsen).
Schodki nie wyglądają na zbyt solidne
Z góry widać m.in. Pradziad, ale dziś zalegają tam chmury.
Po kilkuset metrach zaczynają się wielkie dziury w ziemi - to znak, że tutaj górnictwo było bardziej intensywne.
Mijam coś, co wyglądało na małą wiatę, a to tylko myśliwska ambona runęła w dół - nie mam nic przeciwko, aby stało się to z delikwentem w środku.
Z tego miejsca mógłbym łatwo skrócić swoją trasę, ale schodzę jeszcze ostro w dół, do oddalonej o ponad kilometr dawnej osady, będącej kiedyś przysiółkiem Horní Údolí (Obergrund). Do 1945 było to małe centrum religijne - stały cztery górnicze kaplice, w tym największa - św. Anny, a także pustelnia i karczma. Dziś można zobaczyć tylko ściany największej kaplicy, wyglądającej jak mały kościół.
Z pozostałych obiektów nie zostało nic więcej niż ślady piwnic...
Skoro zszedłem to teraz trzeba ponownie wgramolić się w górę - zielonym szlakiem, wzdłuż kolejnych sztolni.
Hackelberg II
Spotykam też jedynych innych turystów tego dnia (dwukrotnie zresztą) - jakąś parkę z wilczurem, który jest wyraźnie zszokowany gdy mnie widzi
Po powrocie do głównego szlaku trafiam też na samotną kapliczkę św. Rocha.
Zza chmur na chwilę pojawia się słońce, więc Kopa znowu jaśnieje miedzy drzewami.
W końcu dochodzę na Příčný vrch - poza możliwością zdobycia największego punktu Gór Opawskich nie ma innego powodu, aby tam zajrzeć - całość jest mocno zarośnięta.
Schodząc w niższe partie widać dokładnie regularność wycinek w paśmie Větrnej hory.
Ostatni punkt programu tego dnia to sanktuarium Maria Hilf - Matki Bożej Pomocnej.
Kiedyś było bardzo popularnym miejscem pielgrzymek dla ludzi z dwóch stron granicy - jednak po przejęciu władzy przez komunistów obok postawy antyreligijnej mocno zaszkodził mu fakt, że modlono się głównie po niemiecku. Choć osiedlani tutaj po wypędzeniu Niemców Czesi i Słowacy przejęli tą tradycję, w latach 50. XX wieku świątynię zamknięto pod pretekstem prowadzonych w okolicy prac górniczych. Następnie pojawili się "nieznani wandale", niszczący skutecznie wyposażenie.
W okresie Praskiej Wiosny świątynię ponownie otwarto i nawet zaczęto remont, ale "normalizacja" nie pozwoliła na takie antysocjalistyczne bezhołowie - w 1973 po prostu obiekt całkowicie zniszczono (według jednej z wersji wysadzono w powietrze rękami ludzi z Brna, bo miejscowi nie chcieli tego zrobić). W miejscu świątyni został pusty plac.
(zdjęcie ze strony sanktuarium)
Po 1989 rozpoczęto odbudowę - niestety, zamiast zrekonstruować według starego wyglądu (co jest przecież możliwe; stawiano "historyczne" budynki po kilkudziesięciu i więcej latach, a tutaj minęło ledwie dwadzieścia), wzniesiono coś zupełnie nowego - strasznie sztucznego i kiczowatego, moim zdaniem. W środku też bardzo nijako.
Od Maria Hilf do Zlatych Hor schodzę dawną ścieżką pątniczą, przy której znajduje się Droga Krzyżowa - zapewne zrekonstruowana w starych kapliczkach - z napisami po czesku, polsku i niemiecku.
Po 15-tej wracam do auta, grzecznie czekającego obok wyciągu, który teraz już działa. Dziwne to...
Ale wycieczka z cyklu tych udanych
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... ricnyVrch#
Ostatnio zmieniony 2015-02-04, 11:48 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Z przykrością muszę stwierdzić, że zabrakło tu kilku istotnych informacji:
Poprzeczna jest zaliczana do Korony Sudetów (także Korony Sudetów Czeskich), zaś Zamecky vrch do sudeckiego włóczykija. Było założyć raki i ruszyć na pobliską, graniczną Kalwarię (Korona Sudetów Polskich), a tak musisz tu po nią wrócić
Poprzeczna jest zaliczana do Korony Sudetów (także Korony Sudetów Czeskich), zaś Zamecky vrch do sudeckiego włóczykija. Było założyć raki i ruszyć na pobliską, graniczną Kalwarię (Korona Sudetów Polskich), a tak musisz tu po nią wrócić
istotnych jak dla kogo skoro Poprzeczna jest najwyższym szczytem Opawskich, więc siłą rzeczy musi należeć do Korony Sudetów (i czeskich) - więc powtarzanie informacji wydaje się zbędne
Natomiast jaką Kalwarię masz na myśli do KSP? Najbliższy szczyt zaliczany do tej kategorii to Kopa.
tak, ale nie ten Zamecky vrch, tylko ów z ruinami zamku Koberštejn w Wysokim Jesioniku.
Kiedyś zbierałem GOT-ki - to miało jakiś sens, ale ten sudecki włóczykij gdzie trzeba zaliczać akurat te, a nie inne punkty, jest dla mnie wyjątkowo pokręcony...
Natomiast jaką Kalwarię masz na myśli do KSP? Najbliższy szczyt zaliczany do tej kategorii to Kopa.
ceper pisze:zaś Zamecky vrch do sudeckiego włóczykija.
tak, ale nie ten Zamecky vrch, tylko ów z ruinami zamku Koberštejn w Wysokim Jesioniku.
Kiedyś zbierałem GOT-ki - to miało jakiś sens, ale ten sudecki włóczykij gdzie trzeba zaliczać akurat te, a nie inne punkty, jest dla mnie wyjątkowo pokręcony...
Na Mikulovice i na granicy PL-CZ /w stronę Gierałcic/, warto wybrać się jesienią, mnóstwo tam jeżynPudelek pisze:Natomiast jaką Kalwarię masz na myśli do KSP? Najbliższy szczyt zaliczany do tej kategorii to Kopa.
Myślałem, że z rozpędu poszedłeś z "udoli" na ten właściwy Zamecky vrch. Robert J raz wyszedł z domu, fajnie mu się spacerowało w głębokim śniegu i ani się obejrzał, a złe licho go poniosło na Orlik /i z powrotem/. Co to za wyjście? Było pacnąć chociaż 20km ...
Ostatnio zmieniony 2015-02-04, 16:28 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
ceper pisze:Myślałem, że z rozpędu poszedłeś z "udoli" na ten właściwy Zamecky vrch
byłem tam ze trzy lata temu, nie jest aż tak wyjątkowy aby tam wracać kosztem nowych miejsc
Robert J pisze:
hoho dobrze, że nie zaliczam jakiejś Korony, bo bym musiał takie pierdoły odhaczać ale i tak Kopa jest bliżej, nawet z Koberstajna
- Tępy dyszel
- Posty: 2924
- Rejestracja: 2013-07-07, 16:49
- Lokalizacja: Tychy
Całkiem zacna trasa, pogodowy ,,misz-masz" do tego ławeczki, wiaty, idealne warunki do odpoczynku dla strudzonego turysty.....
Wycieczka jakby nie w Twoim stylu bo samotna.
Z pytań laika:
1. Jakie przewyższenia tam występują i jak czasowo to wyszło (15 km w warunkach zimowych, to wiem) ?
2. Czy to pasmo również jest ,,wyasfaltowane" jak np. Beskid Śląsko - Morawski ? (śnieg mógł sporo zakryć).
Wycieczka jakby nie w Twoim stylu bo samotna.
Z pytań laika:
1. Jakie przewyższenia tam występują i jak czasowo to wyszło (15 km w warunkach zimowych, to wiem) ?
2. Czy to pasmo również jest ,,wyasfaltowane" jak np. Beskid Śląsko - Morawski ? (śnieg mógł sporo zakryć).
Ostatnio zmieniony 2015-02-05, 17:13 przez Tępy dyszel, łącznie zmieniany 1 raz.
Kapitan Bomba pisze:Wycieczka jakby nie w Twoim stylu bo samotna.
raczej w starym stylu - jak już pisałem, kiedyś większość moich wędrówek była samotna
Kapitan Bomba pisze:1. Jakie przewyższenia tam występują i jak czasowo to wyszło (15 km w warunkach zimowych, to wiem) ?
cała trasa to 755 metrów w górę i w dół. Opawskie to niskie pasmo Zajęło mi to około pięciu godzin (nie miałem zbyt dużo postojów).
Kapitan Bomba pisze:2. Czy to pasmo również jest ,,wyasfaltowane" jak np. Beskid Śląsko - Morawski ? (śnieg mógł sporo zakryć).
moim zdaniem mniej - wydaje mi się, że większość trasy, po której szedłem, nie miało asfaltu
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Przy tej ostatniej odbudowanej kaplicy byłam parę lat temu wczesną jesienią (przy okazji imprezy na Kopie Biskupiej poszliśmy sobie tam na spacer) i o ile dobrze pamiętam to dojście do niej niestety jest wyasfaltowane.
Sama kaplica też zrobiła na mnie wrażenie sztucznej i nie pasującej do tego miejsca.
Ale poza tym całkiem przyjemne górki.
Sama kaplica też zrobiła na mnie wrażenie sztucznej i nie pasującej do tego miejsca.
Ale poza tym całkiem przyjemne górki.
Basia Z. pisze:Przy tej ostatniej odbudowanej kaplicy byłam parę lat temu wczesną jesienią (przy okazji imprezy na Kopie Biskupiej poszliśmy sobie tam na spacer) i o ile dobrze pamiętam to dojście do niej niestety jest wyasfaltowane.
Wybraliście najgorszy wariant dojścia do Maria Hilf. Tam przebiega jedyna asfaltowa droga w całym masywie(biegnie od kościółka do wyciągu narciarskiego). Lepszą alternatywą jest szlak np. żółty, którym schodził Pudelek
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości