. Żeby ratować resztki łazikowego honoru, udałam się w Beskid Mały. Plan był prosty, zobaczyć Chatkę pod Potrójną, Zbójnickie Okno, wyjść na Potrójną i zamknąć pętelkę przez Gibasy. Wiedziałam, że to będzie kszokologia bez polotu Czorne chmury oczywiście wiszą...
Po ponad godzinnej, lajtowej wędrówce. Docieram do Polany Gałasie. Widoczki ujdą, jak na taką niby pogodę...najfajniejsze że są borówki...dużooo borówek. Zamiast łapać słońce na fotach, zbieram borówki
Trudno i tak szału nie ma...a borówki są pyszne! Niestety nie mam czasu na zbytnie obżarstwo
.
Nawet po deszczu, szału ni ma....
Trza iść dalej, zanim zaś będzie padać. Po drodze jeszcze przerwa przy wyciągu. Gdzie wygrzewają się - niczym kury na słońcu, inni turyści
I to prawie ostatnie widoczki po tej stronie. Chwila dreptania lasem i jestem przy Chacie
Jak na weekend, ludzi aż dwie sztuki. Po obowiązkowym obfoceniu różnistych tabliczek. Gospodarz zaprasza na kawę, herbatę...ja jednak mam ochotę na
które tam miał - chciał dać darmo...ale wynegocjowałam datek do puszki
Całkiem fajna skałka, i jeszcze fajniej że rosły tam kolejne jagody
Przede mną jeszcze słonecznie a za mną...wolałam nie focić, tylko uciekać na Gibasy. Niestety się mi nie udało - no cholera jasna, zaś! i to z przytupem! - taka ulewa. Kolejna odsiadka w kszokach - prawie godzinna...borze, po co mi to było
. Jedyną pociechą, było późniejsze piękne świtało na Gibasach
Oczywiście, żeby mi nie było za dobrze, niebawem się schowało. Przed )( Pod Mladą Horą jeszcze "dogorywało" w postaci zjawiskowych promieni
Jakimś cudem
Reszta brzydkich zdjęć, tutaj:
https://picasaweb.google.com/1129537785 ... semDeszcz#

. Taka ilość ucieszyła Mamę, bo sobie dała do galaretki
- lada dzień ruszam na zbiory i biada jak kogoś tam spotkam

chyba żartujesz. Ja nie lubię mojego pisania

pycha!