majowe eksploracje Beskidu Żywieckiego
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
majowe eksploracje Beskidu Żywieckiego
Przełęcz Glinne (Korbielów granica RP) – Pilsko – Trzy Kopce – Rysianka
Po kilkutygodniowej przerwie od gór, postanowiłam zrealizować do końca swój pierwotny plan majówkowy. Tym razem jednak zaczęłam wędrówkę od strony Korbielowa. Na Przełęcz Glinne (zwaną też Korbielowską, 809m) dotarłam ok. 9:30, więc na szlak wyszłam dosyć późno. Trochę się zdziwiłam, że szlakowskaz pokazuje tylko czerwony szlak na Halę Miziową, ale uznałam, że to musi być ten szlak graniczny, który biegnie też bezpośrednio na Pilsko. Wiedziałam, że moja mapa potrafi wprowadzić w błąd, dlatego starałam się być ostrożna (w praniu jednak „wyszło tak jak zwykle”). Szlak biegnie dosyć ostro do góry, z początku nie wynagradza widokami i dopiero po dobrych 2 godzinach wędrówki otwierają się szersze widoki. Początkowo towarzyszył mi głównie widok na Babią Górę, ale z czasem krajobraz stawał się coraz szerszy. Na około 20 minut przed szczytem znalazłam się już w piętrze niskiej kosodrzewiny, mogłam popatrzeć na Tatry. Bardzo zaskoczyła mnie obecność małego strumyka, który płynął po zboczach Pilska. Na polskim szczycie (zwanym Górą Pięciu Kopców, 1 543m) odpoczęłam chwilę, przy okazji namówiłam parę turystów (pierwszych napotkanych ludzi na szlaku), żeby przeszli też na główny wierzchołek, z którego widoki są dużo rozleglejsze. Na głównym szczycie posiedziałam dobrą godzinę, podziwiając widoki na Tatry, Małą Fatrę… i wszystko co wokół, było widać naprawdę wiele pasm. Kiedy już schodziłam poznałam chłopaka z Warszawy, więc bardzo miło było zamienić parę słów z „ziomalem”, chociaż takim przyjezdnym W drodze na Trzy Kopce znowu byłam sama na szlaku, po drodze musiałam ominąć parę wiatrołomów. Lekki głód sprawił, że już marzyłam by jak najszybciej dotrzeć do schroniska Rysianka. Krótką przerwę zrobiłam sobie na Hali Cudzichowej oraz na Munczoliku (1 356m), gdzie znajduje się tzw. punkt wypoczynku z ławą i miejscem do siedzenia. Po drodze minęłam Palenicę (1 345m) oraz Trzy Kopce (1 216m) i wreszcie dotarłam na skraj Hali Rysianka. Wreszcie mogłam się nacieszyć widokami z Rysianki, ostatnio nie miałam takiego szczęścia. Tatry prezentowały się wspaniale, zdziwiłam się też, że Tatry Niżne leżą tak „oddzielnie”. Po posileniu się pysznym Żurkiem i piwkiem Brackim wraz z gazą, który odwiedził mnie na Rysiance, udaliśmy się na Halę Pawlusią, by obejrzeć zachód słońca. Było to piękne zakończenie pierwszego dnia wędrówki
Rysianka – Trzy Kopce – Krawców Wierch – Przełęcz Bory Orawskie – Hala Rysianka – Romanka – Rysianka
Ambicje były takie, że miałam wstać na wschód słońca, niestety spóźniłam się, ale skoro już się obudziłam, to zaczęłam szykować do drogi. Dzięki temu, że w schronisku kwaterowała grupa zorganizowana, to mogłam liczyć na wczesne śniadanie i już o 7-mej pałaszowałam pyszną jajecznicę To miał być taki lajtowy dzień, żeby mogły odpocząć moje plecy od dźwigania plecaka. Gaza polecił mi odwiedzenie bacówki na Krawców Wierchu, po drodze powinnam mijać punkt widokowy na Tatry i owszem mijałam go, ale Tatr tego poranka nie było Za chwilę zaczęło się przemierzanie wielu wiatrołomów, które już nie były tak łatwe do ominięcia niż dzień wcześniej. Miałam nawet wątpliwości czy iść dalej, bo do Krawcowa daleko, a bałam się sytuacji, że w końcu trafię na taką ścianę powalonych drzew, że nie dam rady tego wyminąć. Na Przełęczy Bory Orawskie czekało mnie zaskoczenie, bo zobaczyłam, że prowadzi stamtąd żółty szlak bezpośrednio na Halę Lipowską, więc trochę kilometrów niepotrzebnie nadreptałam (ale pewnie gdyby było widać Tatry z tamtej polanki, to miałabym inne zdanie). Stwierdziłam od razu, że tym szlakiem wrócę w drodze powrotnej. Miałam nadzieję, że wiatrołomów nie będzie już tak dużo, niestety nie było łatwo. Robił się już upał, a ja musiałam nadal zostać w dłuższych spodniach, bo co i rusz musiałam chodzić po krzakach i omijać powalone drzewa. Na ścieżce było widać ślady zwierząt, tak sobie pomyślałam, że to może być niedźwiedź, bo ślad miał wielkość mniej więcej mojego buta i u góry odciski pazurów. Później w schronisku dowiedziałam się, że szlak graniczny oraz Romanka to jedne z ulubionych rejonów widzianej niedawno niedźwiedzicy z małymi. Dobrze, że tego nie wiedziałam wybierając się rano na ten szlak W każdym razie do samego schroniska walczyłam z wiatrołomami, było ich całe mnóstwo i naprawdę dzień wcześniej miałam więcej szczęścia niż rozumu, bo przecież cały szlak na Pilsko mógł tak wyglądać i dopiero bym miała „zabawę”. W bacówce byłam tylko ja, trochę tak dziwnie, bo nie było do kogo zagadać. Zamieniłam parę słów z panią z obsługi. Opowiadała, że akurat w tę wichurę była w drodze ze Złatnej do bacówki, na jej oczach wiatr wyrywał drzewa z korzeniami. Po tym, co widziałam na szlaku, wyobraziłam sobie jakie to musiało być przerażające. Droga powrotna zleciała mi dużo szybciej, bo już wiedziałam mniej więcej jak przechodzić wśród wiatrołomów. Na przełęczy Bory Orawskie zastanawiałam się czy ryzykować i iść nieznanym szlakiem, z prawdopodobieństwem kolejnych wiatrołomów, czy ładować się z powrotem w powalone drzewa, o których istnieniu już wiedziałam. Skusiła mnie jednak ta 1h na szlakowskazie. Szlak początkowo biegnie ostro w dół, cieszyłam się, że jest sucho, bo z pewnością bym pojechała na dół. Szlak wiedzie do dołu do momentu osiągnięcia potoku, który spływa małymi kaskadami. Nad potokiem jest zbudowany mostek, ale akurat wtedy, kiedy szłam, to potok chyba zmienił bieg, bo większy nurt płynął obok mostku niż pod mostkiem. Wyglądało to trochę osobliwie Po przekroczeniu mostu znów musiałam się mozolnie wspinać do góry, szlak połączył się z tym, który biegnie ze Złatnej do Rysianki. Podejście do schroniska zajęło mi nieco więcej czasu niż ta 1h, ale upał był tak niemiłosierny, że nie dało się wytrzymać nawet 15 minut bez choćby łyka wody.
Przy schronisku odpoczęłam z godzinkę i stwierdziłam, że trochę szkoda tak siedzieć i nic nie robić i wybrałam się na pobliską Romankę. Słońce było już niżej (było ok. 17-tej), więc góry nabierały ciekawych, ciepłych barw. Jak to zwykle podczas mojej wycieczki nie spotkałam żywego ducha. Dałam sobie czas na zdobycie szczytu do g. 18:00 i udało mi się „na za 5”, nawet się nie spodziewałam, że tak łatwo to pójdzie. Okolica szczytu jest bardzo malownicza, podobało mi się tam
Po powrocie do schroniska przeżyłam małe zaskoczenie, bo okazało się, że kuchnia będzie czynna tylko do g. 19-tej, czyli jeszcze przez 5 minut. Trochę się przeraziłam, bo już burczało mi w brzuchu i marzyły mi się od dawna pierogi. Na szczęście pani z obsługi nie robiła problemów, powiem więcej, nawet już dobrze po tej 19-tej przyjmowała zamówienie od turystów, którzy dopiero zaczęli schodzić. Tego wieczora miałam miłe towarzystwo dwóch kolegów – jeden z nich miał w planie przejść Główny Szlak Beskidzki (zaczął w Ustroniu), drugi przyszedł z Wielkiej Raczy, torując mi drogę na następny dzień.
Rysianka – Hala Redykalna – Zapolanka – Rajcza Nickulina – Ujsoły (Dol. Danielki) – Muńcół – Przełęcz Kotarz – Rycerzowa – Hala Rycerzowa
Na ten dzień miałam zaplanowaną najcięższą dla mnie wyrypę, gdyż z całym ekwipunkiem miałam zejść na sam dół do Ujsół i potem z powrotem się wdrapać przez Muńcół na Halę Rycerzową. Dodatkowo miało być jeszcze cieplej niż dzień wcześniej, więc musiałam wziąć ze sobą dużo picia. Nie czekałam na otwarcie bufetu, tylko o 7, po niezbyt pożywnym śniadaniu (kanapki z pasztetem) udałam w drogę. Przejście przez Halę Redykalną i Zapolankę było bardzo malownicze. Dom z takim widokiem, to chyba ciche marzenie każdego z górołazów Na Zapolance posiedziałam trochę, do czasu aż nie pogonił mnie puszczony luzem pies, warczał i szczekał tak, że bałam się, że w końcu mnie pogryzie Niestety popełniłam błąd przy wędrowaniu, bo nie widząc znaków skręciłam obok Chaty na Zagroniu i zamiast do Ujsół zeszłam do Nickuliny Kiedy sobie to uświadomiłam, chciało mi się płakać ;( Upał był już straszny, a przede mną dodatkowe kilometry po asfalcie do Ujsół Na domiar złego żaden samochód nie chciał się zatrzymać, jeden pan powiedział „ale pani jest leniwa”, dobiło mnie to strasznie. Dopiero na drodze do Rajczy zatrzymał się bus, podrzucił mnie do centrum i tam miałam już więcej szczęścia, bo za chwilę jechał bus do Ujsół. Droga na Muńcół ciągnęła mi się w nieskończoność, jakoś tak psychicznie byłam wykończona, ale wiedziałam, że trzeba iść, bo przecież w lesie nie mogę zostać Trochę chyba też z głodu miałam taką niemoc, a z tego upału jakoś nic mi nie podchodziło, dobrze, że w Rajczy kupiłam sobie 2 banany, w sumie to na tych bananach doszłam do Hali Rycerzowej Po drodze mijałam hale z pięknymi widokami na Beskid Żywiecki, widziałam skąd przyszłam i im bliżej byłam Muńcoła, tym czułam się szczęśliwsza, bo wiedziałam, że udało się Sam szczyt Muńcoła (1 165m) nie jest oznaczony, ale z mapy wyczytałam, że dopiero za nim zaczyna się rezerwat, więc po tablicach wiedziałam, że już teraz będzie raczej tylko w dół Po drodze weszłam jeszcze na Kotarz (1 107m). Na Przełęczy Kotarz (975m) spotkałam pierwszego człowieka od momentu wyruszenia z Ujsół, był to drwal, który polecił mi obejście szlaku inną, wyraźną dróżką, dzięki czemu ominęłam jedno wzniesienie (ale chyba było ono widokowe i chyba chodzi o Wiertalówkę). Do bacówki na Hali Rycerzowej chyba doszłam ostatkiem sił, marzyłam o czymś do jedzenia i o zdjęciu butów, bo moje stopy miały naprawdę dość.
Był to piątek, więc do bacówki docierało coraz więcej osób, wiedziałam, że na nudę nie będę mogła narzekać. Okazało się, że jestem zakwaterowana w pokoju z 3 chłopakami z Warszawy oraz z ich dziećmi, także było wesoło i znów poprzebywałam wśród „swojaków”. Niestety na zewnątrz latały i gryzły wredne muszki, ale za to w środku klimatycznie posiedzieliśmy przy świecach
Hala Rycerzowa – Mlada Hora – Rycerka Dolna – Rajcza Centrum
Pierwszy raz w życiu w nocy budził mnie ból kręgosłupa. Zdecydowanie ta wyrypa kosztowała mnie mnóstwo sił. Teraz musiałam wykrzesać z siebie ich resztki i wrócić do Rajczy. Rano po zjedzeniu marnej jajecznicy udałam się w stronę Małej Rycerzowej oraz Mladej Hory. Podobno mieści się tam bacówka, ale nie udało mi się jej zauważyć. Upał bardzo szybko zaczął doskwierać. Podejście pod górę to była dla mnie walka o każdy krok. Początkowo głównie pokazywał się Muńcół, ale po okrążeniu Mladej Hory ukazał się też widok na Bendoszkę, Praszywkę, Beskid Śląski, Mały, Żywiecki... Trasa do Rycerki Dolnej była bardzo malownicza. Ja najbardziej cieszyłam się z tego, że mój szlak wiedzie głównie w dół. Po minięciu wyciągu narciarskiego poczułam, że to już bliski koniec mojej wędrówki i rzeczywiście - chwila, moment i dotarłam do masztu przekaźnikowego a zaraz potem w Rycerce Dolnej skąd tylko parę kroków do Rajczy. Do pociągu została mi nieco ponad godzina. Skorzystałam z tego czasu i poszłam na obiad do pizzerii, ależ było miło zjeść coś na ciepło i popić zimną pepsi Już jadąc pociągiem, w Bielsku-Białej dało się usłyszeć pierwsze pomruki burzy. To była dobra decyzja, by tak szybko uciekać z gór.
Korzystając ze strony szlaki.net obliczyłam, że przeszłam ok. 66km, ale z pewnością było ich więcej, bo paru szlaków w ogóle tam nie było, jak np. mojej wędrówki po nickulińskim asfalcie. Sama wyrypa stanowiła dla mnie swego rodzaju sprawdzian czy dam sobie radę, wędrując samotnie i dźwigając swój ekwipunek na plecach. Udało się i jestem z siebie dumna ...aczkolwiek moje gnaty trochę się zbuntowały po tym wszystkim.
Dla chętnych - link do mojej galerii zdjęć https://picasaweb.google.com/101802553781781546915
Dziękuję za uwagę
Po kilkutygodniowej przerwie od gór, postanowiłam zrealizować do końca swój pierwotny plan majówkowy. Tym razem jednak zaczęłam wędrówkę od strony Korbielowa. Na Przełęcz Glinne (zwaną też Korbielowską, 809m) dotarłam ok. 9:30, więc na szlak wyszłam dosyć późno. Trochę się zdziwiłam, że szlakowskaz pokazuje tylko czerwony szlak na Halę Miziową, ale uznałam, że to musi być ten szlak graniczny, który biegnie też bezpośrednio na Pilsko. Wiedziałam, że moja mapa potrafi wprowadzić w błąd, dlatego starałam się być ostrożna (w praniu jednak „wyszło tak jak zwykle”). Szlak biegnie dosyć ostro do góry, z początku nie wynagradza widokami i dopiero po dobrych 2 godzinach wędrówki otwierają się szersze widoki. Początkowo towarzyszył mi głównie widok na Babią Górę, ale z czasem krajobraz stawał się coraz szerszy. Na około 20 minut przed szczytem znalazłam się już w piętrze niskiej kosodrzewiny, mogłam popatrzeć na Tatry. Bardzo zaskoczyła mnie obecność małego strumyka, który płynął po zboczach Pilska. Na polskim szczycie (zwanym Górą Pięciu Kopców, 1 543m) odpoczęłam chwilę, przy okazji namówiłam parę turystów (pierwszych napotkanych ludzi na szlaku), żeby przeszli też na główny wierzchołek, z którego widoki są dużo rozleglejsze. Na głównym szczycie posiedziałam dobrą godzinę, podziwiając widoki na Tatry, Małą Fatrę… i wszystko co wokół, było widać naprawdę wiele pasm. Kiedy już schodziłam poznałam chłopaka z Warszawy, więc bardzo miło było zamienić parę słów z „ziomalem”, chociaż takim przyjezdnym W drodze na Trzy Kopce znowu byłam sama na szlaku, po drodze musiałam ominąć parę wiatrołomów. Lekki głód sprawił, że już marzyłam by jak najszybciej dotrzeć do schroniska Rysianka. Krótką przerwę zrobiłam sobie na Hali Cudzichowej oraz na Munczoliku (1 356m), gdzie znajduje się tzw. punkt wypoczynku z ławą i miejscem do siedzenia. Po drodze minęłam Palenicę (1 345m) oraz Trzy Kopce (1 216m) i wreszcie dotarłam na skraj Hali Rysianka. Wreszcie mogłam się nacieszyć widokami z Rysianki, ostatnio nie miałam takiego szczęścia. Tatry prezentowały się wspaniale, zdziwiłam się też, że Tatry Niżne leżą tak „oddzielnie”. Po posileniu się pysznym Żurkiem i piwkiem Brackim wraz z gazą, który odwiedził mnie na Rysiance, udaliśmy się na Halę Pawlusią, by obejrzeć zachód słońca. Było to piękne zakończenie pierwszego dnia wędrówki
Rysianka – Trzy Kopce – Krawców Wierch – Przełęcz Bory Orawskie – Hala Rysianka – Romanka – Rysianka
Ambicje były takie, że miałam wstać na wschód słońca, niestety spóźniłam się, ale skoro już się obudziłam, to zaczęłam szykować do drogi. Dzięki temu, że w schronisku kwaterowała grupa zorganizowana, to mogłam liczyć na wczesne śniadanie i już o 7-mej pałaszowałam pyszną jajecznicę To miał być taki lajtowy dzień, żeby mogły odpocząć moje plecy od dźwigania plecaka. Gaza polecił mi odwiedzenie bacówki na Krawców Wierchu, po drodze powinnam mijać punkt widokowy na Tatry i owszem mijałam go, ale Tatr tego poranka nie było Za chwilę zaczęło się przemierzanie wielu wiatrołomów, które już nie były tak łatwe do ominięcia niż dzień wcześniej. Miałam nawet wątpliwości czy iść dalej, bo do Krawcowa daleko, a bałam się sytuacji, że w końcu trafię na taką ścianę powalonych drzew, że nie dam rady tego wyminąć. Na Przełęczy Bory Orawskie czekało mnie zaskoczenie, bo zobaczyłam, że prowadzi stamtąd żółty szlak bezpośrednio na Halę Lipowską, więc trochę kilometrów niepotrzebnie nadreptałam (ale pewnie gdyby było widać Tatry z tamtej polanki, to miałabym inne zdanie). Stwierdziłam od razu, że tym szlakiem wrócę w drodze powrotnej. Miałam nadzieję, że wiatrołomów nie będzie już tak dużo, niestety nie było łatwo. Robił się już upał, a ja musiałam nadal zostać w dłuższych spodniach, bo co i rusz musiałam chodzić po krzakach i omijać powalone drzewa. Na ścieżce było widać ślady zwierząt, tak sobie pomyślałam, że to może być niedźwiedź, bo ślad miał wielkość mniej więcej mojego buta i u góry odciski pazurów. Później w schronisku dowiedziałam się, że szlak graniczny oraz Romanka to jedne z ulubionych rejonów widzianej niedawno niedźwiedzicy z małymi. Dobrze, że tego nie wiedziałam wybierając się rano na ten szlak W każdym razie do samego schroniska walczyłam z wiatrołomami, było ich całe mnóstwo i naprawdę dzień wcześniej miałam więcej szczęścia niż rozumu, bo przecież cały szlak na Pilsko mógł tak wyglądać i dopiero bym miała „zabawę”. W bacówce byłam tylko ja, trochę tak dziwnie, bo nie było do kogo zagadać. Zamieniłam parę słów z panią z obsługi. Opowiadała, że akurat w tę wichurę była w drodze ze Złatnej do bacówki, na jej oczach wiatr wyrywał drzewa z korzeniami. Po tym, co widziałam na szlaku, wyobraziłam sobie jakie to musiało być przerażające. Droga powrotna zleciała mi dużo szybciej, bo już wiedziałam mniej więcej jak przechodzić wśród wiatrołomów. Na przełęczy Bory Orawskie zastanawiałam się czy ryzykować i iść nieznanym szlakiem, z prawdopodobieństwem kolejnych wiatrołomów, czy ładować się z powrotem w powalone drzewa, o których istnieniu już wiedziałam. Skusiła mnie jednak ta 1h na szlakowskazie. Szlak początkowo biegnie ostro w dół, cieszyłam się, że jest sucho, bo z pewnością bym pojechała na dół. Szlak wiedzie do dołu do momentu osiągnięcia potoku, który spływa małymi kaskadami. Nad potokiem jest zbudowany mostek, ale akurat wtedy, kiedy szłam, to potok chyba zmienił bieg, bo większy nurt płynął obok mostku niż pod mostkiem. Wyglądało to trochę osobliwie Po przekroczeniu mostu znów musiałam się mozolnie wspinać do góry, szlak połączył się z tym, który biegnie ze Złatnej do Rysianki. Podejście do schroniska zajęło mi nieco więcej czasu niż ta 1h, ale upał był tak niemiłosierny, że nie dało się wytrzymać nawet 15 minut bez choćby łyka wody.
Przy schronisku odpoczęłam z godzinkę i stwierdziłam, że trochę szkoda tak siedzieć i nic nie robić i wybrałam się na pobliską Romankę. Słońce było już niżej (było ok. 17-tej), więc góry nabierały ciekawych, ciepłych barw. Jak to zwykle podczas mojej wycieczki nie spotkałam żywego ducha. Dałam sobie czas na zdobycie szczytu do g. 18:00 i udało mi się „na za 5”, nawet się nie spodziewałam, że tak łatwo to pójdzie. Okolica szczytu jest bardzo malownicza, podobało mi się tam
Po powrocie do schroniska przeżyłam małe zaskoczenie, bo okazało się, że kuchnia będzie czynna tylko do g. 19-tej, czyli jeszcze przez 5 minut. Trochę się przeraziłam, bo już burczało mi w brzuchu i marzyły mi się od dawna pierogi. Na szczęście pani z obsługi nie robiła problemów, powiem więcej, nawet już dobrze po tej 19-tej przyjmowała zamówienie od turystów, którzy dopiero zaczęli schodzić. Tego wieczora miałam miłe towarzystwo dwóch kolegów – jeden z nich miał w planie przejść Główny Szlak Beskidzki (zaczął w Ustroniu), drugi przyszedł z Wielkiej Raczy, torując mi drogę na następny dzień.
Rysianka – Hala Redykalna – Zapolanka – Rajcza Nickulina – Ujsoły (Dol. Danielki) – Muńcół – Przełęcz Kotarz – Rycerzowa – Hala Rycerzowa
Na ten dzień miałam zaplanowaną najcięższą dla mnie wyrypę, gdyż z całym ekwipunkiem miałam zejść na sam dół do Ujsół i potem z powrotem się wdrapać przez Muńcół na Halę Rycerzową. Dodatkowo miało być jeszcze cieplej niż dzień wcześniej, więc musiałam wziąć ze sobą dużo picia. Nie czekałam na otwarcie bufetu, tylko o 7, po niezbyt pożywnym śniadaniu (kanapki z pasztetem) udałam w drogę. Przejście przez Halę Redykalną i Zapolankę było bardzo malownicze. Dom z takim widokiem, to chyba ciche marzenie każdego z górołazów Na Zapolance posiedziałam trochę, do czasu aż nie pogonił mnie puszczony luzem pies, warczał i szczekał tak, że bałam się, że w końcu mnie pogryzie Niestety popełniłam błąd przy wędrowaniu, bo nie widząc znaków skręciłam obok Chaty na Zagroniu i zamiast do Ujsół zeszłam do Nickuliny Kiedy sobie to uświadomiłam, chciało mi się płakać ;( Upał był już straszny, a przede mną dodatkowe kilometry po asfalcie do Ujsół Na domiar złego żaden samochód nie chciał się zatrzymać, jeden pan powiedział „ale pani jest leniwa”, dobiło mnie to strasznie. Dopiero na drodze do Rajczy zatrzymał się bus, podrzucił mnie do centrum i tam miałam już więcej szczęścia, bo za chwilę jechał bus do Ujsół. Droga na Muńcół ciągnęła mi się w nieskończoność, jakoś tak psychicznie byłam wykończona, ale wiedziałam, że trzeba iść, bo przecież w lesie nie mogę zostać Trochę chyba też z głodu miałam taką niemoc, a z tego upału jakoś nic mi nie podchodziło, dobrze, że w Rajczy kupiłam sobie 2 banany, w sumie to na tych bananach doszłam do Hali Rycerzowej Po drodze mijałam hale z pięknymi widokami na Beskid Żywiecki, widziałam skąd przyszłam i im bliżej byłam Muńcoła, tym czułam się szczęśliwsza, bo wiedziałam, że udało się Sam szczyt Muńcoła (1 165m) nie jest oznaczony, ale z mapy wyczytałam, że dopiero za nim zaczyna się rezerwat, więc po tablicach wiedziałam, że już teraz będzie raczej tylko w dół Po drodze weszłam jeszcze na Kotarz (1 107m). Na Przełęczy Kotarz (975m) spotkałam pierwszego człowieka od momentu wyruszenia z Ujsół, był to drwal, który polecił mi obejście szlaku inną, wyraźną dróżką, dzięki czemu ominęłam jedno wzniesienie (ale chyba było ono widokowe i chyba chodzi o Wiertalówkę). Do bacówki na Hali Rycerzowej chyba doszłam ostatkiem sił, marzyłam o czymś do jedzenia i o zdjęciu butów, bo moje stopy miały naprawdę dość.
Był to piątek, więc do bacówki docierało coraz więcej osób, wiedziałam, że na nudę nie będę mogła narzekać. Okazało się, że jestem zakwaterowana w pokoju z 3 chłopakami z Warszawy oraz z ich dziećmi, także było wesoło i znów poprzebywałam wśród „swojaków”. Niestety na zewnątrz latały i gryzły wredne muszki, ale za to w środku klimatycznie posiedzieliśmy przy świecach
Hala Rycerzowa – Mlada Hora – Rycerka Dolna – Rajcza Centrum
Pierwszy raz w życiu w nocy budził mnie ból kręgosłupa. Zdecydowanie ta wyrypa kosztowała mnie mnóstwo sił. Teraz musiałam wykrzesać z siebie ich resztki i wrócić do Rajczy. Rano po zjedzeniu marnej jajecznicy udałam się w stronę Małej Rycerzowej oraz Mladej Hory. Podobno mieści się tam bacówka, ale nie udało mi się jej zauważyć. Upał bardzo szybko zaczął doskwierać. Podejście pod górę to była dla mnie walka o każdy krok. Początkowo głównie pokazywał się Muńcół, ale po okrążeniu Mladej Hory ukazał się też widok na Bendoszkę, Praszywkę, Beskid Śląski, Mały, Żywiecki... Trasa do Rycerki Dolnej była bardzo malownicza. Ja najbardziej cieszyłam się z tego, że mój szlak wiedzie głównie w dół. Po minięciu wyciągu narciarskiego poczułam, że to już bliski koniec mojej wędrówki i rzeczywiście - chwila, moment i dotarłam do masztu przekaźnikowego a zaraz potem w Rycerce Dolnej skąd tylko parę kroków do Rajczy. Do pociągu została mi nieco ponad godzina. Skorzystałam z tego czasu i poszłam na obiad do pizzerii, ależ było miło zjeść coś na ciepło i popić zimną pepsi Już jadąc pociągiem, w Bielsku-Białej dało się usłyszeć pierwsze pomruki burzy. To była dobra decyzja, by tak szybko uciekać z gór.
Korzystając ze strony szlaki.net obliczyłam, że przeszłam ok. 66km, ale z pewnością było ich więcej, bo paru szlaków w ogóle tam nie było, jak np. mojej wędrówki po nickulińskim asfalcie. Sama wyrypa stanowiła dla mnie swego rodzaju sprawdzian czy dam sobie radę, wędrując samotnie i dźwigając swój ekwipunek na plecach. Udało się i jestem z siebie dumna ...aczkolwiek moje gnaty trochę się zbuntowały po tym wszystkim.
Dla chętnych - link do mojej galerii zdjęć https://picasaweb.google.com/101802553781781546915
Dziękuję za uwagę
Ostatnio zmieniony 2014-05-28, 08:56 przez Malgo Klapković, łącznie zmieniany 1 raz.
Malgo Klapković pisze:schroniska Romanka
Jest takie coś ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
sokół pisze:odważna jesteś, samej łazić w siedlisku misia...
Miałam więcej szczęścia niż rozumu Starałam się zachowywać jak najgłośniej, tzn. waliłam kijkami i sobie nuciłam. To drugie z pewnością odstraszyło misia
sokół pisze:Muńcuł w upale.... ufff, pamiętam, z wyrypy, że tam się dość tak szło do góry...
Ja byłam pewna, że tam zdechnę ale pozytywne było to, że nie było już śladów misia.
sokół pisze:A jak Romanka? Podobała się?
Bardzo! i rozmyślam teraz by zrobić pętelkę przez obie Sopotnie Zakupiłam już nawet przewodnik i z pewnością wrócę w te okolice Racza czeka.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Tu masz tabliczkę: http://www.pks.zywiec.pl/index.php?t=akt&id=48
Malgo, a noclegi miałaś planowane czy tak po prostu przyszłaś i było, bez wcześniejszej rezerwacji?
Malgo, a noclegi miałaś planowane czy tak po prostu przyszłaś i było, bez wcześniejszej rezerwacji?
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości