Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Relacje z Sudetów polskich i czeskich.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6703
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: buba » 2025-08-26, 11:51

Długi weekend - znak, że trzeba spierniczać z Polski, bo inaczej ulegniemy zadeptaniu. Najważniejsze rzeczy spakowane - można ruszać w drogę! :)

Obrazek

Ciepło dziś jest :) W tym roku mało było takich dni, gdy temperatura przekracza 30 stopni. Po drodze, gdzieś w połowie trasy, bardzo więc chętnie schładzamy się w ciemnych nurtach kamieniołomu w Nadziejowie.

Obrazek

Ostatecznie zajeżdżamy na wielki plac leśnego parkingu Videlské sedlo i jako że godzina jest jeszcze w miarę młoda (chyba coś koło 16), postanawiamy się gdzieś przejść po okolicy. Dość długo wędrujemy przez lekko przesiane słońcem cieniste, świerkowe lasy. Głównie zapadają mi w pamięć ogromne kontrasty, oszałamiający zapach żywicy i szum wiatru gdzieś wysoko w koronach drzew.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chyba właśnie świerkowe lasy lubię najbardziej! Wielka szkoda, że one najczęściej padają ofiarami masowych wycinek.

Po drodze mijamy malownicze koryta potoków. Po wyrwanych wąwozach można sobie choć trochę wyobrazić wodną moc, która szalała tu podczas zeszłorocznych powodzi. Teraz to ledwo tu coś ciurka. Woda jest lodowata jak ze źródła, więc chętnie przemywamy sobie gęby.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nieraz krajobraz zmienia się na trochę bagienny, a pod nogami zaczynają chlupotać młaki.

Obrazek

Niby pod górę, ale jakoś tak plaskato. Powoli tracimy nadzieję, że zobaczymy dziś jakiś widoczek. Wszystko zarośnięte. W sumie po lesie też fajnie połazić, ale wzrok by się chętnie zahaczył o jakąś szerszą przestrzeń!

I jak widać - los uznał, że się nudzimy. Że potrzeba nam urozmaicenia na trasie i dodatkowych atrakcji! Wyraźna ścieżka powoli zaczyna zanikać, a teren wokół faktycznie zyskuje na malowniczości.

Obrazek

Zwłaszcza kabak chyba w złym momencie snuł swoje wizje, że tak jak w górach znakują szlaki - to też powinni robić np. jakieś tory przeszkód dla turystów, aby się ciekawiej wędrowało. No i bum! Po prostu koncert życzeń!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przecinka? Wiatrołom? Nijak to ominąć... Balansując więc półtora metra nad ziemią, na chybotliwych, cienkich gałęziach, patrząc w dół na kłębowisko najeżonych szpikulców albo wpadając w niespodziewane rozpadliny po szyję - jak żywe stają mi przed oczami dawne czasy i wędrówki po Gorganach, gdy ukraińskie Karpaty nie znały jeszcze pojęć takich jak znakowane szlaki czy przecinki w kosówce. Gdy 50 metrów szło się czasem pół godziny. Jak to aromatyczna, żywiczna gałąź wbijająca się w d.. potrafi przywołać wspomnienia! ;)

A! I myślałam, że najbardziej mięso wyrywają jeżyny albo kolczaste suchorośla stepowych krain - a tu się okazuje, że świerk też swoje potrafi! Z plątaniny gałęzi wychodzimy w stanie jakby nas dorwało stado wściekłych kotów!

Ale jest też nagroda! Bo w końcu wychylamy z gąszczu, a oczom ukazuje się szeroka przestrzeń.

Obrazek

Obrazek

Ba! Ona wyrasta nam wręcz nagle pod nogami! Skraj skalnej półki. A dalej - ziuuuuuu! Można by lecieć jakby się miało skrzydła! Ciepły wiatr smaga nam podrapane mordy, a my cieszymy się tą chwilą jak opętani! :)

Obrazek

Z mapy wynika, że są to zbocza góry zwanej Kamzičí vrch.

Co ciekawe dolina u naszych stóp wydaje się być zupełnie dzika, podobnie jak góry wokół. Nie widać praktycznie żadnych domów czy innych zabudowań. No oprócz masztu na Pradziadzie. Solidna sztuka jak się przyjrzeć mu na zoomie! Bo z bliższej odległosci to nie mam zupełnie ochoty mu się przyglądać...

Obrazek

Wokół lasy i lasy.

Obrazek

Obrazek

Te na pobliskiej górce są ciekawe "podrapane" - nie wiem czy to przecinki, drogi czy inne licho daje taki efekt.

Obrazek

Wiewiórowi też chyba się tutaj podoba!

Obrazek

I teraz pytanie - czy to miejsce było rzeczywiście takie malownicze? Czy było takie jedynie w tym wycinku czasoprzestrzeni - po pokonaniu owej rosochatej zapory? Czy przychodząc tam zwykłą ścieżką - ono również byłoby nijaką skałką jakich tysiące na świecie?

Na skalnej półce robimy sobie piknik. Wygrzewamy się w słońcu na ciepłym kamieniu, zjadamy kanapki. Mamy też wino, które w takich miejscach zawsze lepiej smakuje :) Co istotne - nikt się nie przewinął, a siedzieliśmy tam chyba godzinę.

Obrazek

Postanawiam się też wybrać na pobliską skałkę - o tą na drugim planie.

Obrazek

Znajduję nawet jakąś wytuptaną ścieżką wiodącą w tamtym kierunku. Fajnie to wszystko się prezentuje w mocno już popołudniowym słoneczku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fajno jest, no ale ile można siedzieć w jednym miejscu. Idziemy więc dalej. O dziwo w przeciwnym kierunku ścieżyna jest, więc już nie trzeba się przedzierać. No i w ogóle wychodzi, że można było tu dotrzeć zupełnie normalnie.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przechodzimy też obok Silonovej chaty. Jest zamknięta na głucho. Fajnie by móc kiedyś w takowej zanocować! Nie ma jednak żadnego numeru telefonu czy innego kontaktu, więc chyba nie wynajmują jej dla turystów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Rozważaliśmy też wybranie się do Královskiego wodospadu i kąpiel tamże - w linii prostej jest od nas bardzo blisko. No ale jest fest w dół. I jednak ostatecznie nam się nie chce.

Postanawiamy się jeszcze przejść w stronę góry Malý Děd. Jakoś bardzo dobrze i szybko się nam dzisiaj idzie - jak to mawiała moja babcia: "jakby anieli nieśli". Może to dlatego, że mamy małe plecaczki, a nie takie po 20 kg, jak tydzień temu w Beskidach? Albo te góry są jakieś takie płaskie? Albo to całe Videlské sedlo jest położone wyżej niż by się wydawało? Bo nawet nie wiem kiedy okazujemy się na tym 1300 m. I nawet nie mam zadyszki - jak nie ja! Co się stało? Co za magiczny dzień? Podejście jest dodatkowo mocno korzeniaste, więc miło się idzie w takich malowniczych okolicznościach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przezierają pierwsze widoczki.

Obrazek

Obrazek

I pojawia się kosodrzewina! Jak ja dawno skubanej nie widziałam! W takich Gorcach czy w Beskidzie Żywieckim chyba na podobnych wysokościach nie występuje?

Obrazek

Obrazek

A najbardziej nas cieszą ciepłe, wieczorne kolory, kładące się po czubkach drzew i łąkach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A to drzewko mi się jakoś szczególnie spodobało! Ni to sosna, ni to krzak. Trochę jakby egzotyczne ogródkowe albo fikuśna choinka na Boże Narodzenie. Jakieś takie fajne, takie puszyste!

Obrazek

Sielanka nie trwa długo, słychać coraz wyraźniejsze wycie silników i pił. Odsłania się dosyć smutny widok - jakieś buldożery robią wokół spory rozpiździel. Niby tu wokół jakieś sraty - rezerwaty i pewnie jakby turysta rozbił namiot czy rozpalił sobie z kosówki ognisko, to by była mega afera, a tu wyrywają wszystko, łamią, ryją za sobą - zostawiając roztrajdane place... Nie wiem czy planują tu hotel postawić czy jakie inne zamysły przyświecają owym zniszczeniom? Bo raczej desek to z tego nie będzie...

Obrazek

Obrazek

Tak sobie idąc docieramy do schroniska Švýcárna.

Obrazek

Obiekt od razu bardzo przypada nam do gustu. Ładnie położony, drewniany budynek o cechach wyraźnie takich jak schroniska mieć powinny. A poza tym o dziwo jest przyjemnie pusto! Trochę się obawialiśmy, że w piątek wieczorem, przy ładnej pogodzie, w takim miejscu - będzie dziki tłum (jaki np. był równy tydzień temu na Turbaczu). A tu jest może kilka osób i tyle!

Obrazek

Obrazek

Zaraz obok jest źródełko rozlewające się w niewielki basenik.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wnętrza zachęcają jeszcze bardziej. Zapach drewna, aromaty jakby dawnej stołówki, a nawet mają mapę przestrzenną - kiedyś się takowe często spotykało w górskich obiektach.

Obrazek

Obrazek

Najbardziej zachwycony jest kabak, który nigdy nie zasypuje gruszek w popiele i zaczyna optować, coby tu zanocować. Nie, nie kiedyś! DZIŚ! TERAZ! Jest wieczór, jest fajne schronisko, jesteśmy my - jest więc wszystko co jest potrzebne do noclegu. Jakie "kiedys by można"??? Nie ukrywam, że mi się ów pomysł nie do końca podoba. Nie jesteśmy w ogóle spakowani do noclegu, nic nie jest zabrane. Może nie jestem odpowiednio spontaniczna? Może zbytnio przywiązuje się do rzeczy czy planów? Kabak namawia jak może: "wiem, że nie mamy śpiworów, ale jest ciepło. Może mają w piwnicy jakies stare kocyki i nam pożyczą?", "jak raz nie umyjemy zębów to się nic nie stanie", "tu chyba nie ma Cyganów, nie ukradną nam busia z parkingu na dole", "mama, no co ty? Dawaj! Przygoda!". Sprawa jednak się szybko rozwiązuje - nie ma już wolnych miejsc na dziś. Ale jak to? Żywej duszy a schronisko pełne? To również szybko się wyjaśnia. Gdy sobie siedzimy przy stoliku zaczynają się powoli schodzić owi nocujący. Jest to jakiś "górski rajd przedszkolny". Impreza wyraźnie zorganizowana. Raz po raz zza zakrętu wyłaniają się małe dzieciaczki w tematycznych koszulkach. Z przodu jest obrazek - jakieś góry, chatki, plecaki i napis "Jeseniki 2025". Z tyłu imię delikwenta. Są też ich opiekunowie, nawet gitarę niosą! Fajnie to wygląda jak takie maleństwa dzielnie maszerują z plecaczkami, kijaszkami i bardzo dumnymi z siebie minami.

Skoro spać nie będziemy to sobie przynajmniej coś zjemy. Ten pomysł bezapelacyjnie mi się podoba - nie będę musiała gotować kaszy w busiu po powrocie. Zeżeramy frytki z serem jak na Czechy przystało.

Obrazek

Mało jednak brakowało, że nie wszyscy by mieli kolację ;) Niosę z bufetu 3 talerze naraz i wyraźnie czuję, że z jednym z nich coraz bardziej tracę kontakt. W ostatniej chwili lecący już swobodnie talerz łapie z cyrkową wręcz zręcznością przechodząca obok Ukrainka. Pomaga mi go donieść do stolika. Wypada podziękować, więc od słowa do słowa rozwija się też pogawędka, najpierw o pogodzie czy pięknie otaczajacych nas szczytów, a potem na tematy coraz bardziej osobiste. Babeczka pracuje w hotelu, najprawdopodobniej na pobliskim Pradziadzie. Dziś zrobiła sobie wolny wieczór i przyszła tu na piwo. Bo dzisiaj jest u niej święto - jej syn szczęśliwie nawiał z Ukrainy i już niedługo się zobaczą. Mówię: "no tak, tak wiem - teraz Ukraina jest więzieniem dla młodych chłopaków". Babeczka szybko mi przerywa. "Co ty opowiadasz? Jakim więzieniem?? Po pierwsze do więzienia zazwyczaj trafia się za swoje winy albo przynajmniej za głupotę. Po drugie dostaje się jakiś wyrok i wiesz ile lat odsiadki cię czeka. Możesz odliczać dni do wyjścia, czekać, planować przyszłe życie na wolności. Ukraina to raczej obóz koncentracyjny. Nie wiesz na ile cię zamkneli i w każdej chwili mogą cię wyłuskać z tłumu, złapać i zaprowadzić na śmierć. Bo tak. Bez sądu, bez odwołania. I siedzisz niewinnie - twoją jedyną winą jest to, że miałeś pecha urodzić się w złym miejscu". Babkę widać aż zaczyna telepać z wściekłości. Trudno jej nie przyznać racji. No ale im konkretnie się udało. Syn dziś dzwonił, że szczęśliwie przedarł się do Rumunii, tydzień szedł przez góry. Już jest bezpieczny. Teraz to tylko kwestia czasu kiedy przyjedzie. Mama już mu zaczyna szukać pracy, bo chłopak również kocha góry i chciałby się gdzieś tu zachaczyć. "Z Zakarpacia jesteśmy, więc wzrok przywykł do falistego horyzontu". Gadamy też o zeszłorocznej powodzi, bo babeczka mieszkała wtedy w Jeseniku. Pokazuje mi na telefonie zdjęcia jak z koleżanką pokonują jakieś rozlewisko na prowizorycznej tratwie, jak ratują kocięta chroniące się na drzewach. Miasto było ponoć przez 2 tygodnie totalnie odcięte od świata, a fotki naprawdę robią mega wrażenie.

Ruszamy w drogę powrotną. Dziwny dziś był dzień. Jakiś taki niesamowicie długi - czas normalnie jak z gumy! Tuptając mamy piękne widoki na zachód słońca.

Obrazek

Obrazek

Dziwne to dzisiejsze słoneczko. Tak jakoś przełazi przez chmury, że wygląda jakby je ktoś domalował. Albo doczepił na nitce!

Obrazek

Idąc cały czas mam w głowie tą rozmowę z babką z Zakarpacia. Jaką cenną wartością jest wolność i jak łatwo człowiek się do niej przyzwyczaja, przestaje zauważać, cenić, uważając ją za normę, daną raz na zawsze. Jak dla nas w tej chwili wyjazd w Jeseniki wydaje się ot taka zwykła, najzwyklejsza wycieczka. Wsiadasz, jedziesz. Takie nic. A dla tamtego chłopaka przyjazd tu wymagał mega trudu, ryzyka i jawi się jak niewyobrażalne szczęście, bo to po prostu szansa na normalne życie. Wędrując coraz ciemniejszymi ścieżkami nie mogę się jakoś uwolnić od tych myśli.

Latarek oczywiście nie zabraliśmy. Miał niby być krótki spacerek. Gdy wchodzimy w las kończy się jakiekolwiek światło i musimy jak debile iść przyświecając sobie telefonami.

A na naszym leśnym parkingu jest dość gęsto! Byłam pewna, że wieczorem będziemy tu sami. A tu się okazuje, że jednak więcej osób wpadło na ten sam genialny pomysł co buba ;) Stoi kilka kamperów, inni nocują w osobówkach albo rozwieszają obok auta hamaki. Są też dwa namioty dachowe. Kilkanaście ekip, jak na jakimś całkiem popularnym kempingu. Towarzystwo jest międzynarodowe. Dominują oczywiście Czesi, ale jest też kilku Polaków, a nawet Białorusini i Francuzi. Miejsca jest jednak dużo, a ekipy nie są uciążliwe. Nie drą japy, nie puszczają muzyki, psy są uwiązane i nie ujadają. Każdy ma swoją przestrzeń. Śpi się wybornie, a szum świerkowego lasu musi być potężny, bo słyszę go nawet przez stopery.

cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6703
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: buba » 2025-08-28, 17:51

Zatrzymujemy się na przydrożnym placyku niedaleko miejscowości Klepáčov. No to miejsce na nocleg juz mamy.

Obrazek

A tymczasem jest rano, więc idziemy na wycieczkę. Na samym początku trafiamy na knajpę zwaną Skřítek. Miejsce dosyć przypomina stare, górskie schronisko.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odpowiednio napojeni możemy ruszać dalej! Początkowo tuptamy przez lasy - znów takie fajne, świerkowe jak wczoraj!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dosyć szybko wyłazimy w rejony, gdzie dominują jagodziska, płowe łąki i usypiska kamulców. Pierwsze napotkane gołoborze i skałki zwą się Ztracené kameny.

Obrazek

Bloki skalne są tu całkiem solidnych rozmiarów.

Obrazek

Obrazek

Na zboczach widać kolejne kamulcowiska. Widoczki są całkiem rozległe, ale nieco przymglone. No ale grunt, że póki co w ogóle jakieś są! Właśnie zaczynamy słyszeć pierwsze pomruki burzy. Głuche dudnienie odległych póki co jeszcze grzmotów niesie się dokładnie z tej strony, gdzie zmierzamy. Horyzonty też tam nieco ciemnieją. No cóż... będziemy zatem iść burzy naprzeciw - no bo co innego?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na samym szczycie rozsiadła się jakaś parka i ma się wyraźnie ku sobie, więc nie chcemy się narzucać ze swoim towarzystwem. Idziemy nieco w bok poszukać własnego przytulnego miejsca na drugie śniadanie. Samo skakanie po chybotliwych skałach jest nie lada atrakcją. Kabak znowu ma swój tor przeszkód :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miny mamy aż tak głupie, bo słońce przebłyskujące spod burzowej chmury mocno wali po oczach ;)

Obrazek

Desenie porostów. Fajnie by mieć portki w takie moro!

Obrazek

Tuptamy dalej. Nadchodzące burzowe chmury.

Obrazek

Kosówka. Znów jej tu całkiem sporo.

Obrazek

Obrazek

Poza tym - fioletowo! Zatrzęsienie wrzosów tu mają!

Obrazek

Czy wspominałam, że fioletowo? ;)

Obrazek

Kabak cieszy się wielkim uznaniem mijających nas jagodziarzy z wiadrami. Ona tego wiadra nie niesie w ręce - wszystko jest w środku! ;)

Ja jednak wolę brusznice.

Obrazek

Kolejna skałka. Taka dosyć mizerna, w porównaniu z poprzednimi. Ten szczyt chyba zwie się Pecný.

Obrazek

Obrazek

Dalej wchodzimy na rozległy płaskowyż. Pod górę już raczej nie będzie - albo całkiem minimalnie. Widoczne w oddali kolejne górki też są dosyć obłe.

Obrazek

Są więc płowe łąki, pełne szumiących traw (taki przedburzowy wietrzyk się nieco zerwał...)

Obrazek

Obrazek

Aromatyczne iglaki rozmiarów karłowatych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i wrzosy! Coraz więcej wrzosów! Całe połacie! Niech się schowają te wszystkie "Wrzosowiska Kłomińskie" czy Bory Dolnośląskie, gdzie ponoc powinno ich byc sporo i kilkukrotnie ich szukaliśmy. Tu to mają rozmach! Najcudniejsze zgromadzenie wrzosów jakie dotychczas widziałam!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na styku wrzosowisk i gołoborzy. I "brudny" horyzont, gdzie lezie kolejna chmura. I też groźnie mruczy. Wściekły się? Tak ze wszystkich stron nas otaczać??

Obrazek

A to już nasz główny cel wycieczki - Břidličná.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Siadamy na jednej ze skalnych półek, mając pod sobą głęboką, dziką dolinę. Fajno tu!

Obrazek

Ciekawe co ten kamień spotkało i jaka jest jego historia?

Obrazek

W oddali czasem polewa albo się błyska.

Obrazek

Obrazek

Trza też odegrać hejnał! :)

Obrazek

W oddali znów widać Pradziada. Oj jak to dobrze, że nas tam nie ma! Skóra cierpnie na samą myśl co tam się może dziać w sobotnie popołudnie... brrrr...

Obrazek

Obrazek

Suniemy dalej. A burze ostatecznie się gdzieś rozeszły. Nie ma. Widoczność się poprawiła, wiatr ucichł, nawet grzmieć przestało. Może więc nam dziś jednak nie doleje?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tak docieramy do miejsca zwanego Jelení studánka. Takie to miłe źródełko sobie ciurka.

Obrazek

Obok źródełka stoi kamienna chatka, która jest uznanym miejscem noclegowym.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Można kimnąć na ławach, na kamiennej podłodze i jest też ponoć mała antresola pdo sufitem (acz drabiny nie widziałam, więc nie wiem jak tam się należy teleportować).

Obrazek

Kilka dni temu rozważałam czy nie przyjść tu z całym majdanem i nie próbować zostać na noc. Acz przeszło mi przez głowę, że w weekendy lepiej omijac takie miejsca, bo ktoś się może kręcić. W najśmielszych snach nie wpadłabym jednak, że aż tylu! Przy chatce krząta się osób kilkanaście albo więcej. W środku są rozłożone 3 karimato-śpiwory. Obok stoi niewielki namiot. Nie bardzo widać miejsce na więcej namiotów. Gdzie ma się zamiar upchać cała reszta? Tego nie wiem. Ale jest wyczuwalna dość napięta atmosfera. Nie wygląda to na zgraną, radosną ekipę szykującą się do wspólnej imprezy. Raczej jest to zbieranina różnych grup, z których każda miała nadzieję, że będzie kontemplować góry w samotności. Nas witają spojrzenia na pograniczu wściekłości i rozpaczy - takie wypisane na twarzach: "o k... następni!". W sumie godzina jest już mocno popołudniowa, a nasze jednodniowe plecaki mogą być odebrane jak takie na biwak. Gdy zaglądam do chatki (tylko chce zobaczyć jak wygląda) dowiaduję się natychmiast chyba w 4 językach, że nie ma już ŻADNYCH wolnych miejsc. Wracając w dół mijamy chyba z 15 osób z wielkimi plecakami, w różnych grupkach, ciągnących w góry. Może część z nich planuje spać w kosówce lub w namiocie skitranym we wrzosach? Może chatek jest więcej? Acz jestem pewna, że choć część z nich idzie do Jelení studánki... Więc nie wiem co się tam będzie działo! Gdzieś za szczytem Pecny minęliśmy na trasie dwie kobity z ogromnym psem, targające plecaki chyba stulitrowe. A potem, późnym wieczorem, już po zmroku, spotkaliśmy je na parkingu z dosyć markotnymi minami. Wsadziły do auta plecaki, psa i gdzieś odjechały. Mamy poważne podejrzenia dokąd szły. Raczej się nie idzie z plecakiem gigantem na szczyt góry klepnąć ściankę i natychmiast wracać do auta...

Na powrocie znów odwiedzamy Ztracené kameny. Nie ma już obłapiającej się parki, więc możemy się nacieszyć szczytem w warunkach w pełni kameralnych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dziś udaje się zejść jeszcze za światła. Pewnie dlatego, że zabralismy latarki ;) Do snu znów nam szumią świerki. Wręcz brzmi to jak szum morza!

Obrazek

Obrazek

Dzisiaj na leśnym placyku nocujemy sami. Dopiero gdzieś koło 8 zaczęli masowo przyjeżdżać grzybiarze i poławiacze jagód z drapakami.


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3842
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: Wiolcia » 2025-08-28, 20:29

Też się teleportowaliśmy na długi weekend za granicę, tyle że na północ. Ale swoje w korku przed Augustowem musieliśmy odstać! Litwini też mieli wolne 15 sierpnia, ale poza kilkoma wyjątkami, tłumów tam nie było. Upałów też :)
Skałka pierwszego dnia to jednak nagroda. Gdyby szlak był "normalny", to myślę, że nie zostałaby tak doceniona. Ale interesuje mnie wino - nie było za ciepłe? Bo trochę go jednak nieśliście.
Co do nieplanowanego spontanicznego noclegu, to w tamtym roku na Wyspach Zielonego Przylądka trafił mi się taki. W plecaku polar, parę pierdół i totalnie nic na wieczór! No ale jak był mus, to człowiek się obszedł bez szczoteczki do zębów i innych rzeczy.
Jeśli chodzi o drugi dzień, to wrzosy wymiatają! To już są takie ilości, które na Północy można spotkać. Choć i tak nijak się mają do tych angielskich, które robią mega wrażenie!
A dojrzałą brusznicę też bym wybrała, bo "zwykłe" borówki je się jednak częściej. Dlatego w Finlandii, gdzie brusznic było pełno i były pięknie dojrzałe, nie mogłam się im oprzeć! U nas to jednak dość rzadko je spotykam, więc korzystałam, gdy mogłam się najeść do woli!
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 1017
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: _laynn » 2025-08-28, 21:26

Kurde to najfajniejsza reklama Jeseników, zaraz po Buscraftowego.
Aż mam w końcu ochotę tam zajrzeć. Hmm wino pić w takim miejscu. To jest fajny pomysł, tylko muszę dorwać jakieś domowe.

A ostatnio to ja mam tak z różnymi chatkami. Myślę, o może by się wybrać, ale potem przychodzi mi do głowy, że w weekendy to nie ma sensu, bo pewnie dzieją się takie rzeczy jak w tej co tam ludzie wilkiem na innych patrzyli.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6703
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: buba » 2025-08-28, 22:45

Ale swoje w korku przed Augustowem musieliśmy odstać!


A my w Nysie...

Ale interesuje mnie wino - nie było za ciepłe? Bo trochę go jednak nieśliście.


O dziwo napoje trzymane w busiu w skrzyniach nie nagrzewają się nawet w upały i jak auto stoi na słońcu. Nie wiem co to jest za dziwny mikroklimat. Moze to drewno chroni? Albo dywan?? ;) Wyjelismy wiec w w miarę chłodne. Pierwszego dnia szlismy poznym popołudniem, głównie lasem i w cieniu. Drugiego nie było dużego nasłonecznienia bo łaziły cały czas te burzowe chmury. Wino moze nie było zimne, takie było w temperaturze pokojowej - ale w sumie dla mnie to lepiej bo ja nie lubię zimnych napojów takich z lodówki (zawsze np. prosze o piwo z półki a nie z lodówki)

Co do nieplanowanego spontanicznego noclegu, to w tamtym roku na Wyspach Zielonego Przylądka trafił mi się taki. W plecaku polar, parę pierdół i totalnie nic na wieczór! No ale jak był mus, to człowiek się obszedł bez szczoteczki do zębów i innych rzeczy.


Ja sie chyba zawsze najbardziej boję że zmarznę (i nie jest to strach nieuzasadniony ;) ) Wiec bez śpiwora, z jedną bluzą - to od razu panika. A drugi straszak - to brak apteczki. Że np. rozboli kogoś brzuch a nie ma węgla albo dostanie gorączki a tu nic nie ma. Albo upali kogos kleszcz a nie ma pęsety żeby go wyjać. To wszystko gdzieś siedzi w psychice i potem człowiek jak durny targa wszedzie toboły, bo go to uspokaja, że wszystko ma i jest bezpieczny. Ta sytuacja z tej wycieczki uświadomiła mi dobitnie, że mam ogromny problem z ograniczaniem swoich potrzeb i bardzo się cieszę, że kabak jest bardziej od tego wolny - będzie miała łatwiejsze życie.

Jeśli chodzi o drugi dzień, to wrzosy wymiatają! To już są takie ilości, które na Północy można spotkać. Choć i tak nijak się mają do tych angielskich, które robią mega wrażenie!


Chciałabym kiedyś zobaczyć te słynne angielskie wrzosowiska - to chyba Szkocja z nich jest najbardziej znana?

Kurde to najfajniejsza reklama Jeseników, zaraz po Buscraftowego.


a on kiedys reklamował Jeseniki? :)

A ostatnio to ja mam tak z różnymi chatkami. Myślę, o może by się wybrać, ale potem przychodzi mi do głowy, że w weekendy to nie ma sensu, bo pewnie dzieją się takie rzeczy jak w tej co tam ludzie wilkiem na innych patrzyli.


No własnie po tegorocznych przygodach z chatkami - raz w górach Bystrzyckich, gdzie uciekalismy przed dyskoteką i tym co zobaczylismy teraz - to w weekendy to chyba tylko namiot, busio albo obiekt zarezerwowany na wyłączność. Bo niestety chyba tak jest, że jak się za dużo chomików wsadzi do jednego akwarium to one się zaczynają gryźć - a z ludzmi dzieje się podobnie. Wiec z chatkami to można się wybierac w tygodniu (acz tez najlepiej z rezerwowym namiotem w plecaku)

To jest fajny pomysł, tylko muszę dorwać jakieś domowe.


Te niestety były takie ze sklepu, ale okoliczności wokół (i zapewne zmęczenie wędrówką) poprawiały ich smak! :D

Mmmmmm... domowe najlepsze! Szkoda ze u nas nie sprzedają ich wszedzie przy drodze tak jak w Czarnogórze!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3842
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: Wiolcia » 2025-08-28, 22:52

Jak to czerwone wino, to w temperaturze pokojowej może być. Ale w stosunku do białego mam więcej wymagań i musi być chłodne. Kompromisem są nalewki - tu już nie jestem wybredna, jeśli chodzi o ich temperaturę. Choć zdecydowanie lepiej wchodzą, gdy na zewnątrz jest chłodno.
Co do nieplanowanego noclegu, to jakiś koc czy kołderkę dostałyśmy, więc nie było źle. A co do leków, to ja mam zawsze przy sobie minimum (nawet rzekę, że prawie nic). Jakoś, pewnie niesłusznie, nie mam nawyków do noszenia apteczki...
Co do Szkocji, to tam akurat nie byłam w czasie boomu wrzosowiskowego, ale w północnej Anglii jest wiele miejsc, gdzie też są imponujące.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6703
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: buba » 2025-08-28, 23:33

Jak to czerwone wino, to w temperaturze pokojowej może być. Ale w stosunku do białego mam więcej wymagań i musi być chłodne


To ja białego w ogole nie pijam - strasznie wali mi szampanem, a to jest ten rodzaj napoju od ktorego na sam zapach mi niedobrze.

nalewki - tu już nie jestem wybredna, jeśli chodzi o ich temperaturę. Choć zdecydowanie lepiej wchodzą, gdy na zewnątrz jest chłodno.


Oj zdecydowanie! To wersja wiosenno-jesienno-zimowa! :D

A co do leków, to ja mam zawsze przy sobie minimum (nawet rzekę, że prawie nic). Jakoś, pewnie niesłusznie, nie mam nawyków do noszenia apteczki...


Jeśli nie potrzebujesz - to napewno wygodne nie musiec targać - zazdroszcze. Może ja zbyt czesto się przeziębiam, wiec prawie na kazdym wyjezdzie cos z apteczki mi jest potrzebne? A może lekomania to choroba zawodowa? ;) Sama nie wiem...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Lidka
Posty: 616
Rejestracja: 2022-01-26, 14:36

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: Lidka » 2025-08-29, 08:56

Z apteczką to u mnie standardowo- dopóki nosiłam, to niegdy nic nie było potrzebne. Raz nie wzięłam (bo wypad zsostał zaplanowany rano a wyjazd nastąpił tuż po pracy ) i zaraz wlazł we mnie kleszcz a Jacek rozwalił rękę na kamulcu :/ Teraz wsadziłam mini zestaw na stałe.
A to miejsce na drugi nocleg to gdzie wykoncypowaliście?
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 1017
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: _laynn » 2025-08-29, 09:50

on kiedys reklamował Jeseniki?

Jego filmy są świetnym sposobem na ocenę danego pasma. To pasmo fajnie pokazał.
Awatar użytkownika
sprocket73
Posty: 6577
Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
Kontakt:

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: sprocket73 » 2025-08-29, 10:02

Kurcze, Kabak przedziera się przez powalone drzewa, śmiga po kamieniach, żywi się owocami lasu... mnie to imponuje bardzo. Kiedy wydajecie go za mąż? Jakie trzeba spełniać warunki, by się starać?

Wino czerwone należy pijać nieschłodzone. To wie każdy kulturalny człowiek. Znawca, smakosz i koneser :)

Pamiętam jeszcze żołnierza na Czantorii w latach 80-tych. A w 90-tych "problemy" z przekraczaniem granicy na wyjazdach w słowackie Tatry. Mamy to szczęście, że żyjemy w czasach wolności, ale to nie jest to dane na zawsze. Będą próbowali ją odbierać.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6703
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: buba » 2025-08-29, 11:35

A to miejsce na drugi nocleg to gdzie wykoncypowaliście?


Niedaleko tej knajpy Skritek, taki placyk przy drodze. O tu: 50.001002, 17.155684. Troche się obawialismy czy auta nam nie beda hałasowały, ale szczesliwie w nocy nic nie jezdzilo i tez placyk jest troche cofniety i od drogi osłaniają go drzewa, wiec tak było całkiem zacisznie.

Jego filmy są świetnym sposobem na ocenę danego pasma. To pasmo fajnie pokazał.



Z apteczką to u mnie standardowo- dopóki nosiłam, to niegdy nic nie było potrzebne. Raz nie wzięłam (bo wypad zsostał zaplanowany rano a wyjazd nastąpił tuż po pracy ) i zaraz wlazł we mnie kleszcz a Jacek rozwalił rękę na kamulcu :/


Nie wiem jak to działa, ale często jak czegoś się nie weźmie to tego akurat brakuje. Jak nie wezmiesz kurtki - to na bank będzie lało. Wpadłam na to ostatnio, żeby celowo nie zabierać kremu do opalania czy słonecznych okularów (licząc po cichu, że mnie spiecze słońce), ale w tą stronę nie zawsze chce działać ;)


Podeślesz linka? Chetnie sobie obejrze. A wpisując "bushcraftowy Jeseniki" nic mi nie znajduje.

Jakie trzeba spełniać warunki, by się starać?


Problem ze to się cały czas zmienia. Rok temu mówiła, że chce, żeby jej mąż był Chińczykiem ;) Bo wtedy bedą mieli ładne dzieci a poza tym w Chinach są latające samochody i jakieś takie ogromne drabiny do nieba.. Więc trochę strach się bać co jeszcze wymyśli...

Wino czerwone należy pijać nieschłodzone. To wie każdy kulturalny człowiek. Znawca, smakosz i koneser :)


Albo wręcz podgrzane! Z miodem i przyprawami! :) No ale to nie latem.

Pamiętam jeszcze żołnierza na Czantorii w latach 80-tych. A w 90-tych "problemy" z przekraczaniem granicy na wyjazdach w słowackie Tatry. Mamy to szczęście, że żyjemy w czasach wolności, ale to nie jest to dane na zawsze. Będą próbowali ją odbierać.


I takie spotkania bardzo o tym przypominają...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 1017
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: _laynn » 2025-08-29, 14:19

A bo to chyba było z drugiego jego kanału mikroprzygody. Znajdę w domu - to podeślę.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6703
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: buba » 2025-08-31, 21:42



O dziek za filmiki! Widzę, że nie tylko my mamy dar przyciągania deszczu i mgły ;)

Ciekawe gdzie jest ta wiatka z końcówki filmu - wyglada sympatycznie!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6703
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Szum świerkowego lasu - trzy dni w Jesenikach (2025)

Postautor: buba » 2025-09-01, 17:57

Kolejnym porankiem postanawiamy się przejść w przeciwną stronę niż wczoraj - od baru Skřítek na południe. Las początkowo prezentuje się zupełnie jak gdzieś na równinach.

Obrazek

Szukamy kilku wystających nad drzewa skałek. Pierwsza zwie się Bílý kámen. Zanim jednak znajdziemy skałkę sterczącą do góry - wpadamy na rozpadlinę prowadzącą gdzieś wgłąb. Ki diabeł?? Może jakiś dawny kamieniołom?

Obrazek

Obrazek

Dosyć głęboka niecka otoczona jest poszarpanymi ścianami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na jej końcu jest spora jaskinia. Nie wiem czy głęboka - dość mocno opada w pionowo w dół. Początkowo rozważałam próbę zejścia choć kawałek, ale skały są wilgotne, dość śliskie - mam więc obawy czy bez liny wyjdę potem z powrotem. Chyba jednak nie czuję się na siłach. Pozostaje więc tylko zapuścić żurawia z oddali.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Znajdujące się w szczelinach mchy (czy tam inne porosty) mają iście odblaskowy kolor. Nawet się zastanawialiśmy czy to ktoś sprejem ścian nie pomazał? Poniższe zdjęcie niezbyt udane, ale nie mam innego - a wspomniany kolor jakoś tam oddaje.

Obrazek

Wyłazimy w końcu i na skałkę. Bardzo przyjemne miejsce z widoczkiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Odrobinę poniżej znów wchodzimy w cień, pomiędzy stare drzewa.

Obrazek

Stoi tu też fragment jakiegoś muru, ułożony z kamulców.

Obrazek

Coraz bardziej kamienisty las doprowadza nas na Černé kameny.

Obrazek

Obrazek

Czemu jedną skałkę nazwano białą a drugą czarną? Obie mają kolor dość podobny, któremu chyba najbliżej jest do szarego.

Tutaj szczyt jest bardziej rozległy i zawiera sporo rumowisk, również na zboczach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

O! Już wyleźli na górę! :)

Obrazek

Tu po raz pierwszy mamy wrażenie, że otaczające nas przestrzenie mają w sobie już coś całkiem jesiennego...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kawałek dalej jest jeszcze jedna skałka.

Obrazek

Na nią najtrudniej się wyspinać i na górze nie ma zbyt dużo miejsca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Można za to napotkać pamiątkową tabliczkę.

Obrazek

Wracamy inną drogą, ale równie przyjemną.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Fajnie omszały asfalt :)

Obrazek

Nie wiem co spotkało te drzewa. Kilkanaście sztuk jest u dołu jakby pomalowanych na ciemno. Trochę to przypomina popularne dawniej "bielenie drzewek", żeby robaki nie lazły. Ale dlaczego tylko niektóre?

Obrazek

Przy szlaku jest jeszcze skałka Krtinec, ale zdecydowanie najmniej ciekawa z dzisiaj odwiedzonych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

No i to by było na tyle. Pewnie jeszcze kiedyś wrócimy w Jeseniki, bo mam już na oku kilka górek do odwiedzenia :)

KONIEC
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości