Wyspowo

Relacje z Beskidów od bieszczadzkich połonin po Beskid Śląsko-Morawski.
Awatar użytkownika
Lidka
Posty: 397
Rejestracja: 2022-01-26, 14:36
Kontakt:

Wyspowo

Postautor: Lidka » 2024-11-15, 21:05

Beskid Wyspowy- jakoś nigdy nie było nam po drodze. Ale na liście szczytów do odznaki „Diadem Polskich Gór” jest m.in. Mogielica, Ćwilin… Zatem 3 lata temu zmobilizowaliśmy się i pojechaliśmy do Chyszówek. Zagrało wtedy wszystko- pogoda, lokum, trasy… A Beskid Wyspowy rzucił na mnie swój urok, no i nabraliśmy już chyba zwyczaju wykorzystywania listopadowego urlopu właśnie w tamtych okolicach.
W zimny niedzielny poranek pognaliśmy pustą jeszcze A1 na południe. Kierunek- Łostówka.
Poniedziałek
Mój urlopowy syndrom niespokojnych nóg uruchomił się jeszcze przed świtem. Jedna kawa, druga kawa, dalej ciemno :( przed sklepowymi drzwiami zameldowałam się o 6,45 i ku mojemu radosnemu zdziwieniu- był otwarty , choć na tabliczce na drzwiach czarno na białym napisano, że czynny od 7. Od sprzedawczyni usłyszałam, że „swoi” wiedzą. Czyli chyba przypadkiem jestem „swoja” :lol Zakup pieczywa nie trwał długo- dosłownie kilka bułek w skrzynce ( na razie dotarł tylko jeden dostawca), więc nie miałam w czym wybierać. Godzinę później było niewiele jaśniej, bo sobie ciekł z nieba deszczyk. Po sutym śniadanku i kolejnej kawie, zwarci i gotowi stanęliśmy na przystanku czekając na busa. Ubiegłoroczne doświadczenia przystankowe były następujące:
• W poniedziałki ok. godz. 8 na przystankach jest sporo ludzi
• Z reguły jest to młodzież szkolna
• Busy są małe i z reguły się spóźniają
• Nasza psica nie lubi takich środków transportu
A tym razem na przystanku tylko nasze 2+1. Busik pojawił się punktualnie i był prawie pusty, a kierowca powiedział nam, gdzie mamy wysiąść jeszcze zanim Rawka całkiem się zestresowała. Stachury, potem Niedośpiały-piękne nazwy (choć do Piergiesowych Polanek im daleko ;)). Zapiąć kurtkę, włożyć łepetynę w kaptur i w drogę. Początkowo pomiędzy koparkami i jakimś sprzętem drogowo-budowlanym, koniec asfaltu i w końcu piękna droga. Idziemy zielonym szlakiem Jasień-Lubogoszcz i jednocześnie GSBW. Z daleka oznaczenia tego drugiego wyglądają jak pomarańczowy szlak, dopiero z bliska widać, że to literki. Początkowo widoki były nieco zamglone, potem już całkiem zginęły w coraz cięższych chmurach. Dobrze, że choć krowy pasące się na pastwiskach było widać, a nawet słychać -każda jedna miała chyba dzwonek. Rawka-jako klasyczny pies obronny- obszczekuje te krowy. Od razu widać, że to miastowe zwierzę- kajtki wiejskie nie zwracają na te stwory uwagi :rol Rawka sprawdza się również jako pies pasterki- dzielnie pilnuje swojego stada (czyli mnie i Jacka)- jak jedno zostaje w tyle, to nie pozwala drugiemu iść dalej. Wymownie się odwraca i czeka

Obrazek

W ramach rozglądania się za grzybami schodzimy ze szlaku. Nie jest to wielki problem, bo dróg leśnych jest tu dostatek i chyba wszystkie prowadzą do naszego głównego celu- szczytu Ogorzała. Całe 806 m n.p.m. Kiedyś zobaczyłam sobie tę nazwę i skojarzyła nam się jednoznacznie. Nawet została przechrzczona na : O!Gorzała :D Jest tu na pewno świetny punkt widokowy, ale dziś widzimy tylko chmury. No i ławkę- dedykowana Zuzannie.
Nazwa szczytu zobowiązuje – łyczek metaxy z piersiówki smakuje jeszcze lepiej w taki szary dzień ;)

Obrazek

Wracamy na szlak- a tu prawie knajpa! Teraz pusto, ale przypuszczam, że w sezonie wakacyjnym można tu coś przekąsić. Jest dzbanek, pojemnik na wodę, grilowisko…

Obrazek

I już za chwilę kolejne szczytowanie – Ostra ma 780 m n.p.m. Planowaliśmy tu jakiś piknik (bo moja autorska prognoza pogody przewidywała rozpogodzenie ;) ) , ale jest jak jest, więc po krótkiej kontemplacji nowej pięknej tablicy z mapą Beskidu Wyspowego, , sturlaliśmy się prosto do Łostówki, by po zdjęciu ubłoconych elementów garderoby i ustaniu opadu z nieba udać się już własnym autem na wspominkowy spacer po Rabce.

Wtorek
Ze znajomym już kierowcą busa przemieściliśmy się tym razem do Mszany D. Okazuje się, że czerwone światła na skrzyżowaniu mogą być sprzyjającą okolicznością- lokalsi traktują to jako dodatkowy przystanek, to i my też skorzystaliśmy. Zawsze te 300 m marszu przez miasto mniej ;) Naszym pierwszym celem jest Grunwald. Spacerową ścieżką wytyczoną przez LOT (Lokalna Organizacja Turystyczna) w ciągu niespełna pół godziny dotarliśmy do głównej atrakcji dzisiejszego dnia

Obrazek

A tu dokładniej widać, o co chodzi :usm

Obrazek

Cała reszta wycieczki to już było niejako przy okazji ;)
Po kilku ochach i achach przemieściliśmy się dalej- już na główny szczyt Grunwaldu. Całe 513 m n.p.m. Nazwa wzgórza nie jest przypadkowa. Kiedyś miejscowi nazywali je Burdelówką, a w 1910 roku – czyli w rocznicę bitwy pod Grunwaldem postanowili uczcić godnie zwycięstwo sprzed 500 lat i zorganizowali wielką imprezę. Ubrani na galowo + konie w paradnych strojach i w ogóle cała feta- wnieśli dębowy krzyż na Burdelówkę i przechrzcili ją na Grunwald.
Podążyliśmy sobie dalej w kierunku żółtego szlaku, który pięknie się wije po polach. Po prawej wznosi się Wsołowa, więc polazłam i tam, coby ją przydepnąć.

Obrazek
Wędrówka teoretycznie w słońcu, ale pod nogami chrzęści-szron na trawach w zacienionych miejscach nadal trzyma się świetnie. Gliniaste ścieżki natomiast- to jedna wielka ślizgawka. Całe szczęście , że mam kijki- kilka razy uratowały przed szpagatem ;)
Światełko w tunelu

Obrazek

Na Czarnym Dziale jest ławka Andrzeja, ale w cieniu, więc zasiadamy przy ledwo żywym stole piknikowym, który jest w nasłonecznionej części polany. Kanapeczki, wafeleczki, herbatka z pigwą- to dla nas. Rawka dostała śmierdzące psie smaczki i wszyscy zadowoleni . Słoneczko świeci, ale tak na siedząco w bezruchu chłodek zaczyna być odczuwalny. Wszak to listopad a nie sierpień. No to w drogę- ku Ćwilinowi. Tu już nie ma totamto. Tu zaczynają się schody, a w zasadzie nie schody, tylko ogromne bajora, które jakimś cudem udaje się wyminąć bezkąpielowo. Potem coraz ostrzej pod górę po luźnych kamieniach przykrytych grubą warstwą liści… Powolutku cierpliwie pniemy się posapując, a tu z naprzeciwka wyłania się człowiek! To dopiero niespodzianka! W słoneczny dzień na szlaku spotkać kogoś ;) Mało tego, za chwilę idzie kolejny! Szok i niedowierzanie :D Na szczycie pewnie będzie tłumek- tak sobie pomyślałam. A tymczasem kolejne zdziwienie- Polana Michurowa pusta! Czas tam spędzony na kolejnym piknikowaniu, rzucaniu piłeczki i tarzaniu się suchych trawach

https://photos.google.com/share/AF1QipMEd0iiPfhcG_QzxpFkBIyeX16E_lOnwGVGbDd4msiQMRsLG5Sc4MkNcYTyeAGmJg/photo/AF1QipOHZuVnGiYTpx_do7qhsr373yZl86PdKGoQrOIg?key=V1ZVemZkY3RCeXRTU0g4WDVMNEZ5UGdqMzVXcEFB

wyniósł coś około godziny i nikt się nie pokazał  Pora wracać. Przez jeżyny i sztywne jakieś zalążki krzaczków przedarliśmy się do kamienistej ścieżki. Plan był taki, by zejść w Wilczycach, ale jak najbliżej Łostówki, by maksymalnie skrócić spacer wzdłuż ruchliwej drogi. Mapa pokazuje mnóstwo ścieżek, nawet gdzieś tam w tej plątaninie zaznaczony jest szlakowskaz. Idąc jedną z nich zobaczyłam na drzewach wielce wiekowe i mało wyraźne znaki szlaku rowerowego (swoją drogą ja po takim podłożu to bym nie umiała jechać), a przy kapliczce na skrzyżowaniu kilku leśnych dróg taki oto pomocnik :dev

Obrazek Obrazek

Od tego miejsca szliśmy już bardziej na wyczucie- byle w dół i raczej w prawo. Skończył się las i pojawiły się pola. W końcu wszystko widoczne jak na dłoni, nawet głębokie jary z potoczkami. Tak sobie wcześniej myślałam, że po polach to sobie przemkniemy i już, a tu znów trzeba kluczyć, bo ogrodzenia, bo bagno, bo skarpa… Summa summarum dotarliśmy do drogi w Wilczycach tuz przy kościele i już grzecznie chodnikiem podążyliśmy na zasłużony obiadek na kwaterę.
https://pl.mapy.cz/s/babasuboju
cdn
Ostatnio zmieniony 2024-11-17, 08:17 przez Lidka, łącznie zmieniany 1 raz.
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 281
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Wyspowo

Postautor: _laynn » 2024-11-16, 09:54

Na takiej łące się tak potarzać :D zazdro :)
Awatar użytkownika
Coldman
Posty: 1344
Rejestracja: 2020-05-19, 22:34
Lokalizacja: Wysoczyzna Kaliska

Re: Wyspowo

Postautor: Coldman » 2024-11-16, 12:08

Te góry wciąż mnie zaskakują na Ogorzałe muszę się wybrać :D
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6231
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wyspowo

Postautor: Sebastian » 2024-11-16, 13:36

Lidka pisze:A Beskid Wyspowy rzucił na mnie swój urok, no i nabraliśmy już chyba zwyczaju wykorzystywania listopadowego urlopu właśnie w tamtych okolicach.

Co do uroku pełna zgoda. A zmiany klimatu, które są niezaprzeczalne, w mojej ocenie spowodowały, że postrzeganie listopada zmieniło się mocno. Z okresu burego, deszczowego, "martwego" tutrystycznie listopad stał się miesiącem wykończenia polskiej złotej jesieni z często piękną pogodą i dużą ilością słonecznych dni. Ostatnimi laty robię sporo wycieczek w listopadzie i przeważnie one są fajne. Gdyby tylko dzień był trochę dłuższy...
Lidka pisze:Jest tu na pewno świetny punkt widokowy, ale dziś widzimy tylko chmury.

Akurat Ostra i Ogorzała stanowią kiepskie punkty widokowe, ale szlaki dojściowe po tamtejszych łączkach są za to bardzo widokowe. Coś jak w Beskidzie Niskim, gdzie to co najciekawsze, kryje się pod szczytami.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Wyspowo

Postautor: buba » 2024-11-16, 14:01

łyczek metaxy z piersiówki


Ostatnio też jakoś bardzo polubiłam metaxe. No i jest bardzo ekonomiczna do noszenia, w sensie waga do zdolności grzewczych :)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Adrian
Posty: 9902
Rejestracja: 2017-11-13, 12:17

Re: Wyspowo

Postautor: Adrian » 2024-11-16, 23:09

Masz własną ławkę w górach, fajnie :D
Awatar użytkownika
Lidka
Posty: 397
Rejestracja: 2022-01-26, 14:36
Kontakt:

Re: Wyspowo

Postautor: Lidka » 2024-11-17, 06:36

_laynn spróbuj kiedyś zamiast wodospadów. Albo najpierw turlanie w trawie, a potem kąpiel. :)
Sebastian, masz rację: teraz już się chyba nie mówi o listopadowym dniu jako tym szaro-burym, tylko że jest krótki. I rzeczywiście-porównanie B.Wyspowego do B.Niskiego -coś w tym jest.
Buba, ja metaxę polbiłam dawno temu, gdy kolega "uratował" mi życie częstując zmarzniętą gdzies w Pieninach. Rozgrzała i nabrałam chęci do życia :)
A ławki Adriana , tak jak i Jacka, czym mój osobisty Jacek jest bardzo zdegustowany, chyba jeszcze nie ma, choć to temat rozwojowy. Rok temu przypadkiem spotkałam pomysłodawców tej akcji, i to oni właśnie mnie skierowali na Grunwald :D i opowiadali, że ławeczek przybywa.
Coldman, z Twoim tempem to Główny Szlak Beskidu Wyspowego przelecisz w weekend. Po trasie jest Ogorzała ;)
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
Awatar użytkownika
Lidka
Posty: 397
Rejestracja: 2022-01-26, 14:36
Kontakt:

Re: Wyspowo

Postautor: Lidka » 2024-11-17, 09:59

Środa
Rankiem trzeba było uruchomić skrobaczkę- auto przymarzło.
Na dziś wymyśliłam delikatną w swym mniemaniu trasę- z parkingu pod wyciągiem w Kasinie W. na Śnieżnicę. A co dalej to się obaczy ;) Plan ideał. Ruszyliśmy zatem przez zatłoczoną Mszanę na ów parking. Wielki i pusty, można szaleć. Mapy.cz pokazują, że zaparkowaliśmy dokładnie na szlaku- no lepiej być nie może. Raźno (bo to mrozek lekki jeszcze) podążamy w kierunku lasu, tam na pewno zobaczymy szlakowe znaczki, bo tu nic a nic, a mamy iść pomarańczowym/GSBW do górnej stacji wyciągu, a tam pojawi się niebieski i zielony i w try miga znajdziemy się na Śnieżnicy. Przechodzimy koło dolnej stacji i czytamy informację, że zapraszają do korzystania od soboty do niedzieli (szkoda, że nie odwrotnie :D ) Idziemy i idziemy i nic. Tzn. jest dość szeroka droga, obok widać trasy rowerowe, wedle GPS jesteśmy na szlaku, a w terenie nic. Ani starych ani nowych oznaczeń. Nasza droga nie koliduje ani z trasą rowerową (mamy ją po lewej stronie), ani z trasą narciarską (po prawej). Tuż przed górną stacją wchodzimy jednak na część zjazdową, bo tak jest na skróty i chyba raczej dziś nie grozi nam rozjechanie przez rozpędzonego narciarza :D Najwyraźniej nie grozi nam spotkanie z jakimkolwiek człowiekiem. Obejrzeliśmy sobie dokładnie całe obejście począwszy od jedynej w Polsce złotej armatki śnieżnej

Obrazek

o czym opowiada szyldzik na kamieniu z mniej więcej takim tekstem:
każdego roku tysięczna wyprodukowana wytwornica wentylatorowa przez TechnoAlpin otrzymuje złoty kolor. „Chcemy w ten sposób podkreślić, jak wielka pasja i innowacyjność kryją się w projektowaniu naszych produktów i jak wiele znaczy dla nas każdy klient”
poprzez drewniany motocykl

Obrazek

I tabliczkę informującą nas, że przyszliśmy nielegalnie na nogach z dołu do góry. Powinniśmy wjechać wyciągiem

Obrazek

Mowę mi odjęło. Chcieliśmy sobie wejść na taras widokowy, ale oczywiście zamknięte, więc poszliśmy do Muzeum Motorowerów, które też zamknięte, ale za to jest tam miły nasłoneczniony taras z kolejnym drewnianym motocyklem i stolikami. Skorzystaliśmy skwapliwie z tych dobrodziejstw i zasiedliśmy do drugiego śniadania. I tak sobie wydumałam, że skoro iść nie wolno, to może jest gdzieś jakiś dzwonek lub gong- gdy pojawi się turysta to zadzwoni i oni ten wyciąg nawet w środę czy inny piątek uruchomią ;)
Posileni ruszyliśmy już legalnie niebieskim i zielonym szlakiemi w kierunku Śnieżnicy. W kilkanaście minut dotarliśmy na szczyt. Stoi tam oczywiście krzyż, ale i ławeczka (ta jest Mieczysława) i tablica ze szlakami Beskidu Wyspowego i kropka czarnego szlaku, prawie długodystansowego, bo ma 8 km. Zwie się intrygująco: Szlak Skrzydlańskich Zbójników. Koniecznie muszę go przejść :D

Obrazek

No to plan się pięknie wyklarował: ja idę czarnym szlakiem do Skrzydlnej, a Jacek schodzi trochę ze mną, a potem opłotkami wróci po auto i po mnie podjedzie. Jeszcze rzut oka z podszczytowej polany, która jest zaznaczona jako miejsce startu dla paralotni, i w drogę. Niebawem odłączył się szlak zielony, a my dalej czarnym. Mina mi zrzedła, gdy na drzewie pojawił się znaczek skrętu szlaku. Pionowa ściana. Myślałam, że mój wzrok do reszty zdechł, ale Jacek spojrzał w dół i stwierdził to samo. Drzewa już bezlistne, więc doskonale widać, że… końca nie widać :D Całość pięknie przykryta tymi opadłymi liśćmi, więc nie wiadomo co jest pod spodem. Doświadczenie podpowiada, że będą to luźne kamienie, dziwne korzenie i glina. Debata pod hasłem- co robić-chwilę trwała, i wiele to ona nie wniosła ;) Pełna wiary we własne siły (skoro przeżyłam Lackową i Płaziny, to i tu dam radę) powoli ruszam by po ok. 10 m stanąć i kurczowo złapać się drzewa, a w głowie zaczęła kiełkować myśl, by może jednak wrócić tą samą drogą. Kroczek w bok i…. jadę. Na tyłku :o-o Na szczęście miękko- liście zamortyzowały upadek i stały się prawie latającą poduchą :-) No to jak już te kilkanaście metrów pokonałam to wracać się nie będę. Oznajmiłam tylko małżowi, by nogę postawił w innym miejscu. Skracając opis najbliższych pięciuset metrów- ciąg dalszy właśnie tak wyglądał: co jakiś czas poślizg, jazda na tyłku, otrzepanie rąk, podparcie się na drzewie, złapanie oddechu, otarcie potu z czoła i kolejne ostrożne kroki… i tak przez godzinę :ops Gdy dotarliśmy do wypłaszczenia, to rozglądałam się za jakimś pomnikiem lub krzyżem ku pamięci poległych i połamanych turystów. Nie ma.
Teraz sobie odszukałam w odmętach internetu opis tego szlaku i wyczytałam:
„malowniczy, a jednocześnie rzadko odwiedzany szlak, wiodący przez niewysokie wzniesienia Pieninek Skrzydlańskich. Prawdziwym wyzwaniem jest jednak ostatni fragment tego szlaku – podejście na Śnieżnicę od strony Porąbki jest zaskakująco strome. Śnieżnicka „ściana płaczu” wiedzie przez gęsty bukowy las i może stanowić nie lada trudność dla wędrowców.”

Jacek odnalazł swoją ścieżkę w bok, uzgodniliśmy miejsce spotkania i wraz z Rawką podążyłam już pięknie równym traktem za czarnymi znaczkami. Jeszcze strumyk po drodze (ledwo ciurkający), głębokie jary i szelest liści pod stopami. Dotarłyśmy do torów, na których ruch kolejowy zamarł chyba już jakiś czas temu

Obrazek

Jesteśmy zatem w Porąbce. Nazwy ulic, czy przysiółków, są wielce sympatyczne

Obrazek

Są i zwierzaczki do obszczekania

Obrazek

Teraz szlak prowadzi wąską krętą drogą pomiędzy domami, za chwilę koniec asfaltu, słonko grzeje a tabliczka na drzewie zachęca do skorzystania z ławeczki

Obrazek

No to łyczek herbatki i człapiemy dalej. W pewnym momencie przecieram oczy ze zdumienia

Obrazek

Tzn, że dziś uskutecznię kolejne nielegalne przejście :dev
Kawałek dalej na rozstaju dróg, zamiast przydrożnego Chrystusa, stoi tabliczka z nazwą szczytu: Dalna Góra. Początkowo odezwał się we mnie duch dzisiejszych czasów i przeczytałam „Zdolna Góra” i zaczęłam wyobrażać sobie, na czym te zdolności polegają. Rzut oka na mapę wyprostował mój system- tabliczka tu, a sam szczyt zdecydowanie dalej i wyżej. Wydaje mi się, że prowadzi tam szeroka droga, więc oczywiście tam polazłam. Wkrótce się okazało, ze to droga dla ciężarówek wożących kamienie. Szlak oczywiście tędy nie idzie, no to wdrapałam się na skróty i na prawdziwy szczyt Dalnej Góry i potem przez krzaczory z powrotem do czarnego szlaku, który tę górę boczkiem ominął. Piękne polne drogi to ja bardzo lubię. Tutaj te drogi są co kawałek poprzetykane pastuchami/drutami kolczastymi/zwykłym sznurem, no to je pokonujemy czasem pod, czasem nad, a czasem da się zdjąć z haczyka na słupku pętelkę i nie robić gimnastyki. Delektuję się widokami, obserwuję ludzi pracujących przy budowie małego domku, aż tu nagle – krowy! I byki! Całe stado. Co prawda za ogrodzeniem, ale przez to ich pole idzie droga i znaczki szlaku :rol No nie wierzę.

Obrazek

Sprawdzam na mapie, patrzę na drzewo z namalowanym znaczkiem- wszystko jest jak trzeba, tylko te zwierza. Mój obronny psiak ujada donośnie, no zaraz te bestie na pewno staranują te cienkie druty i nas zeżrą! Jedna po drugiej zbliżają się w naszą stronę, trzeba zmienić taktykę. O odwrocie nie ma mowy, może jakoś boczkiem. Przez prywatną działkę pod oknami gospodarzy przeczołgałam się prawie pod -tym razem naelektryzowanym- pastuchem (jak patrzyli przez okno to musieli mieć niezły ubaw) i w las. Jakoś ten zwierzyniec ominęłyśmy. Na szlak wróciłyśmy tuż przed polaną zaopatrzoną w kolejną ławeczkę- tym razem Henryka. Tu są nawet stoliki z pieńków :brawo

Obrazek

pieńka i figura Chrystusa ogrodzona jakimiś paskudnymi sznurkami z jeszcze paskudniejszymi foliowymi dodatkami. No ozdoba to to nie jest

Obrazek

Według tabliczki, która tam jest umieszczona-to szczyt Worecznik. I oczywiście znów prawdziwy szczyt jest trochę wyżej. Ale fakt- tu jest przyjemnie posiedzieć i porozglądać się.
Dla przyzwoitości polazłyśmy i do tego szczytu i już bez kolejnych dziwnych przygód dotarłyśmy do Skrzydlnej, gdzie czekał już stęskniony małżonek. Na obiadek zatrzymaliśmy się w Mszanie w barze Coolturka- fajne burgery tam serwują.
https://pl.mapy.cz/s/batobehoju

Czwartek
Poranne rytuały dziś mocno się wydłużyły, a Jacek oznajmił, ze nigdzie nie idzie, bo mu kolana odmówiły posłuszeństwa po wczorajszych atrakcjach. Jak nie idzie, to niech chociaż pojedzie. Zawiózł zatem mnie i Rawkę do Lubomierza, byśmy mogły zdobyć szczyt o przepięknej nazwie: Polana Łąki. Marszrutę swą rozpoczęłyśmy na najtańszej chyba stacji paliw, potem obok ładnego drewnianego kościoła i jakimiś dziwnymi schodkami na skróty koło sklepu pomiędzy kaczkami (zostały obszczekane), kurami (totalnie zlekceważone) i kilkoma znudzonymi kotami, które na nasz widok synchronicznie pokazały pazury, prychnęły i ułożyły się zamiast na schodku to na daszku  i wyszłyśmy ponad wieś. Co chwilę oglądałam się za siebie, bo widoki były zajefajne. Droga wzdłuż bezlistnych już drzewek, kilka ogromnych mrowisk z dziurami czy też otworami wentylacyjnymi

Obrazek

Sielska okolica- po jednej stronie coś na kształt stodoły ledwo się trzymającej

Obrazek

po drugiej chatka- nówka nierdzewka, z grillem, piecem lub wędzarnią i drewnem przygotowanym pod daszkiem

Obrazek

Droga wiedzie łagodnie i nienerwowo pod górę. W zasadzie nawet się nie zmęczyłam, co nie jest u mnie standardem. Na Kobylicy zrobili chyba jakiś magazyn chrustu

Obrazek

I już zaraz wyszłam na zielony szlak, by po kilku metrach znów go opuścić na rzecz Polany Łąki. No przepięknie, powiadam Wam. Oczywiście tabliczka z nazwą, oczywiście ławeczka (ta jest Joanny). I oczywiście szaleństwa Rawki. Ja sobie biesiadowałam, ona tarzała się i galopowała

Obrazek

Taki relaksik to coś co lubię. Jeszcze sesja foto pod tytułem: mamy długie nogi :haha

Obrazek

I powolutku ruszyłyśmy dalej tym razem już szlakiem zielonym i GSBW. Na Przełęczy pod Kobylicą są jakieś zdruzgotane ławeczki i cudowny znak

Obrazek

Ciekawa jestem, czy PTTK jest świadomy, czy też może żyje w niewiedzy.
Żeby wejść na Kiczorę trzeba zejść ze szlaku i niezachaszczowanym lasem przedrzeć się w górę. Nie ma tam ławeczki bo nie ma widoków, ale jest tabliczka z nazwą szczytu. Powrót na szlak już szeroką ścieżką. Skończyły się widokowe polanki, idziemy w dół głębokim wąwozem, którym pewnie w deszczowej porze płynie jakiś solidniejszy strumyk, bo obecnie w kilku miejscach tylko coś mokrego widać. Po wyjściu z lasu znów widoczki- tym razem na naszą trasę z wtorku.

Obrazek

Szlak przecina drogę i wchodzimy na kolejną piękną polną drogę. Słońce już wali prosto w oczy. Fajne uczucie: opalić pysk w listopadzie ;) Idąc sobie dalej beztrosko wchodzę w zakazany teren-bo prywatny. Nawet kłody wyciągnięte w poprzek drogi

Obrazek

Potem piękne błotko. Pierwsze w dniu dzisiejszym

Obrazek

A jeszcze bardziej potem -> fajny płot. O niebo ładniejszy od elektrycznych pastuchów

Obrazek

Z daleka słyszę dzwonki, a chwilkę później już widzę ich użytkowników- stada owiec. Rawka też je zobaczyła i zdębiała. Nawet przez chwilę się łudziłam, że nie będzie szczekać, ale to były płonne nadzieje ;) Na ogrodzeniu wisiały tabliczki, że ruch pieszy dozwolony- takie podejście to ja rozumiem.

Obrazek

No i poszłyśmy sobie pomiędzy pastwiskami, potem owce nas obeszły, i tak sobie zgodnie i bezkolizyjnie wędrowałyśmy. Jeszcze tylko ostatnie podejście w dniu dzisiejszym- na Ostrą. Tę samą, na której w poniedziałek zmokłam i z której nic nie było widać. Dziś zgoła odmienne odczucia: są widoczki, można zasiąść na ławce Edyty lub przy stoliku i chlapnąć ostatni łyczek herbatki. Potem już zejście na kwaterę na zasłużony ciepły posiłek.

Obrazek

https://pl.mapy.cz/s/kokamedafu

Piątek- to dzień przeprowadzki do Wysowej Zdr, gdzie umówieni byliśmy z grupą znajomych. Pogoda się zbiesiła i całą drogę jechaliśmy w totalnej mgle, zatem plany spacerowe uskuteczniliśmy tylko w Starym Sączu. Leśne molo, symboliczny cmentarz choleryczny

Obrazek

no i samo miasto, do którego chętnie wracam. I oczywiście bar kawowy z pysznymi ciachami :D

Obrazek

Obrazek

Relacja z Beskidu Niskiego niebawem :-o
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
marekw
Posty: 3943
Rejestracja: 2014-06-18, 18:04
Lokalizacja: Sucha Beskidzka

Re: Wyspowo

Postautor: marekw » 2024-11-17, 12:09

Połączenie Wyspowego z Metaxą brzmi ciekawie.Muszę spróbować :D .
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 281
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: Wyspowo

Postautor: _laynn » 2024-11-17, 13:09

A wiesz Lidko, że to byłoby połączenie idealne? Potarzać się, potem pod wodospad, albo do potoku, rozbić namiot i rozpalić ognicho?

Ja ten czarny szlak robiłem odwrotnie, więc początek to łagodne podejścia a potem ta ścianą płaczu właziłem ( https://mniejszeiwiekszegory.blogspot.c ... -2019.html ). Też na nielegalu zszedłem stokami - totalna bzdura, że szlak zostaje zlikwidowany, wyciąg nie jeździ - teleportacja nie działa ;)
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Wyspowo

Postautor: buba » 2024-11-17, 13:11

Wracamy na szlak- a tu prawie knajpa! Teraz pusto, ale przypuszczam, że w sezonie wakacyjnym można tu coś przekąsić. Jest dzbanek, pojemnik na wodę, grilowisko…


Ta "knajpa" jest gdzies przy szczycie Ogorzała, czy gdzies dalej?


A zmiany klimatu, które są niezaprzeczalne, w mojej ocenie spowodowały, że postrzeganie listopada zmieniło się mocno. Z okresu burego, deszczowego, "martwego" tutrystycznie listopad stał się miesiącem wykończenia polskiej złotej jesieni z często piękną pogodą i dużą ilością słonecznych dni


To ciekawe! :o-o U nas w tym roku od poczatku listopada jest tak szaro buro i beznadziejnie, ze z domu sie nie chce wychodzić. Nie wiem czy były 2 dni ze słoncem. Temperatura tez cały czas grubo ponizej 10 stopni. Zimowe kurtki powyciągalismy. Własnie tak ostatnio rozmawialismy, ze w poprzednich latach zdarzały sie takie listopady, że mozna było w południe na krótki rekaw chodzić (2014, 2018, 2022) a w tym roku dupa totalna. Niesamowite, że Kraków miałby tak totalnie inną pogodę????
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6231
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wyspowo

Postautor: Sebastian » 2024-11-17, 13:27

W Krakowie faktycznie buro, ale to też kwestia lokalizacji w dolinie Wisły. Pisząc o pięknej pogodzie miałem na myśli tę w górach.
Awatar użytkownika
Lidka
Posty: 397
Rejestracja: 2022-01-26, 14:36
Kontakt:

Re: Wyspowo

Postautor: Lidka » 2024-11-17, 14:53

"Knajpa" jest mniej więcej tutaj https://pl.mapy.cz/turisticka?source=coor&id=20.1490551611748%2C49.664183951318755&x=20.1460082&y=49.6650312&z=16
Nawet szukałam w sieci informacji o tym miejscu, ale nic nie znalazłam. Gdyby nie paskudna pogoda tego dnia, na pewno byśmy skorzystali choćby z miejsca na ognisko (kiełbaskowe kije stały obok).
A piersiówkę w górach mamy zawsze, z różną zawartością. Latem bardzo rzadko korzystamy, zimą idealna jest metaxa własnie, bo ja wódki nie lubię, whisky też nie bardzo ;)
Podróżnik widzi to, co widzi. Turysta widzi to, co przyszedł zobaczyć. (Gilbert Keith Chesterton).
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6261
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: Wyspowo

Postautor: buba » 2024-11-17, 16:58

W Krakowie faktycznie buro, ale to też kwestia lokalizacji w dolinie Wisły.


Widac w dolinie Odry jest tak samo. Wrecz sie zastanawialismy czy jakis wulkan nie wybuchł albo piasek z Sahary nie przyleciał bo buro i buro.

Pisząc o pięknej pogodzie miałem na myśli tę w górach.


A to byc moze. Pewnie sa dodatkowo widoczne ładne chmury w dolinach ;)

"Knajpa" jest mniej więcej tutaj


Dzieki wielkie! Moze kiedys latem sie przyda - jak nie bedzie knajpy to mozna bedzie spac w wiacie, a jak bedzie knajpa to tez dobrze, bo zaopatrzenie w napoje w gorach zawsze cieszy.

Nawet szukałam w sieci informacji o tym miejscu, ale nic nie znalazłam.


No wlasnie po przeczytaniu twojej relacji tez zaczelam szukac - z podobnym jak ty skutkiem

A piersiówkę w górach mamy zawsze, z różną zawartością. Latem bardzo rzadko korzystamy, zimą idealna jest metaxa własnie, bo ja wódki nie lubię, whisky też nie bardzo ;)


My i latem korzystamy bo latem w gorach tez czesto bywa zimno. I tez nie lubie whisky i wódki, a wszelakie smakowe nalewki zaczeli robić o małej mocy, która nie rozgrzewa. Wiec metaxa okazała sie mega odkryciem! ( choc słyszalam tez wersję ze na rozgrzewkę nalezy nosić alkohol, ktorego sie bardzo nie lubi. Bo wtedy wypije sie tylko wtedy jak bedzie faktyczna potrzeba rozgrzania sie a nie skusi zrobic to dla smaku ;)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Wiolcia
Posty: 3549
Rejestracja: 2013-07-13, 19:14
Kontakt:

Re: Wyspowo

Postautor: Wiolcia » 2024-11-17, 19:20

Oj, przypomniał mi się ten czarny szlak na Śnieżnicę. W upalne, bardzo upalne lato. Podchodziłam kawałek i padałam na kolana, by odpocząć, bo tak było łatwiej i bliżej ziemi :)
Sporo pochodzone w Beskidzie Wyspowym. Te ławeczki to chyba jakaś w miarę nowa inicjatywa, bo nawet takowej na Ostrej i Ogorzałej nie kojarzę (a to w sumie moje najbardziej aktualne wyjazdy w Wyspowy, choć i tak jakiś czas temu już).
Czekam na relację z B. Niskiego. Ostatnio okolice Wysowej zrobiły się bardzo popularne :)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 52 gości