Rumuńskie wakacje
cz. 7 - kościoły warowne w Prejmer i Harman
Dwa kościoły położone blisko siebie w odległości kilkunastu kilometrów od Braszowa.
[center]PREJMER[/center]
Kościół warowny w Prejmer wznieśli Krzyżacy w 1218 roku na planie krzyża równoramiennego, a obecny kształt świątynia uzyskała podczas przebudowy w fatach 1461-1512, kiedy została wydłużona nawa główna.
Skąd się wzięli Krzyżacy w Rumunii? Ano stąd, że Wielki Mistrz Krzyżacki Herman von Salza w latach 1210-1239 miał ambicje stworzenia niezależnego państwa zakonnego, a jednocześnie zdawał sobie sprawę, że zdobycze krzyżowców w Palestynie funkcjonujące tam jako Królestwo Jerozolimskie są nietrwałe. Dał się im uprosić w 1212 roku król Andrzej II Węgierski i pozwolił im zamieszkać na terenach południowo-wschodniego Siedmiogrodu w celu obrony przed koczowniczymi plemionami atakującym Siedmiogród ze wschodu.
W 1224 roku, czyli raptem dwanaście lat później, Krzyżacy podjęli próbę uwolnienia się od lenna węgierskiego i przejścia pod lenno papieskie, za co w odwecie rok później wygnał ich król węgierski.
Niepomny doświadczeń węgierskiego króla książę Konrad Mazowiecki zaprosił krzyżaków na swoje ziemie, nadając im w lenno ziemię chełmińską oraz michałowską. Krzyżacy mieli pomóc w chrystianizacji Prus, a wszyscy wiemy jak to się skończyło. A wystarczyło spytać króla Andrzeja II, a historia Polski potoczyła by się zgoła inaczej.
Pierwsze mury obronne wzniesione wokół kościoła miały trzy metry grubości, ale na przełomie czternastego i piętnastego wieku zostały pogrubione do czterech i pół metra oraz podniesione - w najwyższym punkcie mierzą czternaście metrów wysokości. Wewnątrz pierścienia murów obronnych znajduje się 270 cel przygotowanych na kilku kondygnacjach jako tymczasowe schronienia.
Grubość i wysokość murów, solidne umocnienia w postaci fosy i mostu zwodzonego, liczne otwory strzelnicze rozlokowane na całym obwodzie murów spowodowały, że tylko raz udało się zdobyć zamek - było to w 1611 roku, a zdobyły go wojska księcia Siedmiogrodu Gabriela Batorego, brata Stefana - króla Polski.
W dziewiętnastym wieku fosa zamkowa została zasypana - funkcje obronne kościoła straciły na znaczeniu, a w latach 1962-1970 miały miejsce szeroko zakrojone prace renowacyjne obiektu.
Kościół warowny w Prejmer został wpisany w 1999 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO wraz z sześcioma kościołami warownymi w Siedmiogrodzie, w tym w odwiedzanym przez nas dwa dni wcześniej kościołem w Viscri.
siedem kościołów warownych na liście UNESCO
Gdy przyjeżdżamy do Prejmer, nie parkujemy w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła (jest tam duży darmowy parking), lecz na placu położonym przy głównej drodze, będącym czymś w rodzaju rynku. Będziemy mogli się rozejrzeć po okolicy w drodze do kościoła. Moje wrażenie jest takie, ze czuć tu unijne pieniądze - droga prowadząca do kościoła jest pięknie wyremontowana, przy chodnikach są klomby, rzędy drzew wzdłuż ulicy są zadbane, wszystko wygląda bardzo porządnie i schludnie.
W obręb murów wchodzi się przez dobudowany w szesnastym wieku budynek, w którym znajdowały się pomieszczenia gospodarcze oraz szkoła.
Średniowieczna deweloperka :
Idziemy zwiedzić kościół.
W kościołach warownych jest taki trend, żeby urządzać jakieś mini-muzea w dawnych pomieszczeniach mieszkalnych i gospodarczych. Poniżej zrekonstruowana stara sala szkolna i ekspozycja o charakterze etnograficznym.
W kościołach warownych jest taki trend, żeby urządzać jakieś mini-muzea w dawnych pomieszczeniach mieszkalnych i gospodarczych. Poniżej zrekonstruowana stara sala szkolna i ekspozycja o charakterze etnograficznym.
Idziemy dalej wokół kościoła.
Zainteresowany widokami wychodzę na najwyższe piętro, ale tam dach większość zasłania. Z niższych poziomów lepiej widać.
Po zwiedzeniu kościoła idziemy jeszcze obejrzeć nową cerkiew i wracamy na plac przy głównej drodze.
nowe i stare
Idziemy na kawę do znajdującej się tu kawiarni. Kawa jest smaczna, ekspres do kawy działa jak należy, a nasze ulubione cappuccino kosztuje jedynie 6 lei. Nie pamiętam, kiedy ostatnio piliśmy tak tanią kawę w kawiarni.
[center]HARMAN[/center]
W odróżnieniu od Prejmer, gdzie widać duży ruch turystyczny, przyjeżdżają autokary z wycieczkami itp. w Harman panuje błogi spokój. Spotykamy kilka osób zwiedzających kościół warowny, ale jest ich zdecydowanie mniej niż w kościele w Prejmer.
Budowa kościoła warownego w Harman miała miejsce w piętnastym wieku, a przyświecał jej ten sam cel, co budowie innych tego typu obiektów w Siedmogrodzie - ochrona miejscowej ludności przed najazdami Turków i Mongołów, a ostateczny swój kształt kościół uzyskał w siedemnastym wieku.
Przez wieki skutecznie chronił miejscowych, dodatkowo w odróżnieniu od kościoła w Prejmer, który padł ofiarą wojsk księcia Gabriela Batorego, kościołowi w Harman udało się uniknąć zdobycia.
Miejscowa legenda głosi, że podczas oblężenia kościoła wojska księcia zostały obrzucone przez obrońców kawałkami pieczywa, a książę doszedł do logicznego w jego mniemaniu wniosku, że skoro rzucają w niego chlebem, to kościół posiada nieprzebrane zapasy żywności i jego oblężenie nie ma sensu. Ile jest prawdy w tej legendzie, nie wiadomo, natomiast faktem jest, że na pamiątkę tego sukcesu został przyznany wsi Harman przywilej wolnej od podatków sprzedaży wypieków na piątkowym jarmarku, który to przywilej był w mocy przez dwieście lat.
Dwunastometrowej wysokości mur otaczający kościół ma grubość czterech metrów. W szczycie muru znajduje się korytarz dla obrońców z licznymi otworami strzelniczym, a niżej są liczne pomieszczenia, w których mogła schronić się miejscowa ludność. Nie ma tu tylu kondygnacji co w Prejmer, ale architektonicznie jest tu większe urozmaicenie. Całość dopełnia siedem wież dwudziestometrowej wysokości.
We wschodniej wieży na jej drugiej kondygnacji znajduje się kaplica ze średniowiecznymi, pochodzącymi z czternastego wieku polichromiami.
Idziemy do kościoła i na kościelną wieżę.
Wejście na kościelną wieżę jest jednokierunkowe, zejście znajduje się po jej drugiej stronie. Wyraźne oznaczenia są przy schodach, ale najwyraźniej dla niektórych turystów są za małe, bo ich nie zauważają. A na kręconych schodach jest ciasno.
Na wieży jest zamontowany potężny dzwon, mamy okazję być tam w momencie jego dzwonienia, jest głośno.
W oknach wieży zamontowane są dla bezpieczeństwa gęste siatki, na szczęście z dwóch najciekawszych krajobrazowych stron w siatce są wycięte małe drzwiczki - można fotografować bez zbędnych przeszkód.
w korytarzu strzelniczym
i tu jest mini-muzeum
Dziś jest bardzo gorąco, po zwiedzeniu obu kościołów jedziemy nad wodę. Na obrzeżu Harman znajdują się zbiorniki wodne oznaczone na Mapie Google jako „Wakeboard Brasov Koa". Ich kształt wskazuje na sztuczne pochodzenie, pewnie dawne stawy hodowlane. Na miejscu okazuje się, że woda nie sprawia wrażenia specjalnie czystej, nikt się nie kąpie, ale za to jest bar oraz trawiasta plaża, gdzie można położyć się pod parawanami dającym cień.
Idę z aparatem na spacer wokół pierwszego zbiornika - tego, przy którym znajduje się bar. Zaraz na początku asfaltowej drogi pojawia się tabliczka, że teren prywatny, wstęp wzbroniony. Okazuje się, że są to tereny centrum eventowego. Właśnie trwa jakaś impreza, podjeżdżają samochody, a z daleka dobiega cicha muzyka. Zakaz, nie zakaz, iść trzeba - tym bardziej, że jest szansa na ładne widoczki, bo chmurki się bardzo interesująco układają na niebie, a jakieś góry widać na horyzoncie. Pętlę wokół zbiornika zrobiłem, parę osób mnie zauważyło, nikt nie pogonił. Może być i tak, że lustrzanka zawieszona na szyi sprawiała wrażenie, że jestem tu służbowo, bo przecież takim aparatem to już mało kto robi zdjęcia dla własnej przyjemności.
Kto wie, może to jest jakiś pomysł na wejście w miejsca, gdzie normalnie wchodzić nie wolno. W filmie „Rejs" padała kwestia: „służbowo, na statek", może ja spróbuję wejść gdzieś „służbowo" jako fotograf?
W ciągu trzech dni zwiedziliśmy trzy kościoły warowne, dwa wyżej opisane i ten w Viscri. Czy chcemy więcej? Nie, bo w Rumunii jest mnóstwo do zwiedzania, a dwutygodniowy urlop nie jest z gumy i wolimy poświęcić go na miejsca innego rodzaju. Pozostałe kościoły warowne może na następnym urlopie w Siedmiogrodzie?
Jutro zwiedzanie Braszowa.
c.d.n.
Dwa kościoły położone blisko siebie w odległości kilkunastu kilometrów od Braszowa.
[center]PREJMER[/center]
Kościół warowny w Prejmer wznieśli Krzyżacy w 1218 roku na planie krzyża równoramiennego, a obecny kształt świątynia uzyskała podczas przebudowy w fatach 1461-1512, kiedy została wydłużona nawa główna.
Skąd się wzięli Krzyżacy w Rumunii? Ano stąd, że Wielki Mistrz Krzyżacki Herman von Salza w latach 1210-1239 miał ambicje stworzenia niezależnego państwa zakonnego, a jednocześnie zdawał sobie sprawę, że zdobycze krzyżowców w Palestynie funkcjonujące tam jako Królestwo Jerozolimskie są nietrwałe. Dał się im uprosić w 1212 roku król Andrzej II Węgierski i pozwolił im zamieszkać na terenach południowo-wschodniego Siedmiogrodu w celu obrony przed koczowniczymi plemionami atakującym Siedmiogród ze wschodu.
W 1224 roku, czyli raptem dwanaście lat później, Krzyżacy podjęli próbę uwolnienia się od lenna węgierskiego i przejścia pod lenno papieskie, za co w odwecie rok później wygnał ich król węgierski.
Niepomny doświadczeń węgierskiego króla książę Konrad Mazowiecki zaprosił krzyżaków na swoje ziemie, nadając im w lenno ziemię chełmińską oraz michałowską. Krzyżacy mieli pomóc w chrystianizacji Prus, a wszyscy wiemy jak to się skończyło. A wystarczyło spytać króla Andrzeja II, a historia Polski potoczyła by się zgoła inaczej.
Pierwsze mury obronne wzniesione wokół kościoła miały trzy metry grubości, ale na przełomie czternastego i piętnastego wieku zostały pogrubione do czterech i pół metra oraz podniesione - w najwyższym punkcie mierzą czternaście metrów wysokości. Wewnątrz pierścienia murów obronnych znajduje się 270 cel przygotowanych na kilku kondygnacjach jako tymczasowe schronienia.
Grubość i wysokość murów, solidne umocnienia w postaci fosy i mostu zwodzonego, liczne otwory strzelnicze rozlokowane na całym obwodzie murów spowodowały, że tylko raz udało się zdobyć zamek - było to w 1611 roku, a zdobyły go wojska księcia Siedmiogrodu Gabriela Batorego, brata Stefana - króla Polski.
W dziewiętnastym wieku fosa zamkowa została zasypana - funkcje obronne kościoła straciły na znaczeniu, a w latach 1962-1970 miały miejsce szeroko zakrojone prace renowacyjne obiektu.
Kościół warowny w Prejmer został wpisany w 1999 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO wraz z sześcioma kościołami warownymi w Siedmiogrodzie, w tym w odwiedzanym przez nas dwa dni wcześniej kościołem w Viscri.
siedem kościołów warownych na liście UNESCO
Gdy przyjeżdżamy do Prejmer, nie parkujemy w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła (jest tam duży darmowy parking), lecz na placu położonym przy głównej drodze, będącym czymś w rodzaju rynku. Będziemy mogli się rozejrzeć po okolicy w drodze do kościoła. Moje wrażenie jest takie, ze czuć tu unijne pieniądze - droga prowadząca do kościoła jest pięknie wyremontowana, przy chodnikach są klomby, rzędy drzew wzdłuż ulicy są zadbane, wszystko wygląda bardzo porządnie i schludnie.
W obręb murów wchodzi się przez dobudowany w szesnastym wieku budynek, w którym znajdowały się pomieszczenia gospodarcze oraz szkoła.
Średniowieczna deweloperka :
Idziemy zwiedzić kościół.
W kościołach warownych jest taki trend, żeby urządzać jakieś mini-muzea w dawnych pomieszczeniach mieszkalnych i gospodarczych. Poniżej zrekonstruowana stara sala szkolna i ekspozycja o charakterze etnograficznym.
W kościołach warownych jest taki trend, żeby urządzać jakieś mini-muzea w dawnych pomieszczeniach mieszkalnych i gospodarczych. Poniżej zrekonstruowana stara sala szkolna i ekspozycja o charakterze etnograficznym.
Idziemy dalej wokół kościoła.
Zainteresowany widokami wychodzę na najwyższe piętro, ale tam dach większość zasłania. Z niższych poziomów lepiej widać.
Po zwiedzeniu kościoła idziemy jeszcze obejrzeć nową cerkiew i wracamy na plac przy głównej drodze.
nowe i stare
Idziemy na kawę do znajdującej się tu kawiarni. Kawa jest smaczna, ekspres do kawy działa jak należy, a nasze ulubione cappuccino kosztuje jedynie 6 lei. Nie pamiętam, kiedy ostatnio piliśmy tak tanią kawę w kawiarni.
[center]HARMAN[/center]
W odróżnieniu od Prejmer, gdzie widać duży ruch turystyczny, przyjeżdżają autokary z wycieczkami itp. w Harman panuje błogi spokój. Spotykamy kilka osób zwiedzających kościół warowny, ale jest ich zdecydowanie mniej niż w kościele w Prejmer.
Budowa kościoła warownego w Harman miała miejsce w piętnastym wieku, a przyświecał jej ten sam cel, co budowie innych tego typu obiektów w Siedmogrodzie - ochrona miejscowej ludności przed najazdami Turków i Mongołów, a ostateczny swój kształt kościół uzyskał w siedemnastym wieku.
Przez wieki skutecznie chronił miejscowych, dodatkowo w odróżnieniu od kościoła w Prejmer, który padł ofiarą wojsk księcia Gabriela Batorego, kościołowi w Harman udało się uniknąć zdobycia.
Miejscowa legenda głosi, że podczas oblężenia kościoła wojska księcia zostały obrzucone przez obrońców kawałkami pieczywa, a książę doszedł do logicznego w jego mniemaniu wniosku, że skoro rzucają w niego chlebem, to kościół posiada nieprzebrane zapasy żywności i jego oblężenie nie ma sensu. Ile jest prawdy w tej legendzie, nie wiadomo, natomiast faktem jest, że na pamiątkę tego sukcesu został przyznany wsi Harman przywilej wolnej od podatków sprzedaży wypieków na piątkowym jarmarku, który to przywilej był w mocy przez dwieście lat.
Dwunastometrowej wysokości mur otaczający kościół ma grubość czterech metrów. W szczycie muru znajduje się korytarz dla obrońców z licznymi otworami strzelniczym, a niżej są liczne pomieszczenia, w których mogła schronić się miejscowa ludność. Nie ma tu tylu kondygnacji co w Prejmer, ale architektonicznie jest tu większe urozmaicenie. Całość dopełnia siedem wież dwudziestometrowej wysokości.
We wschodniej wieży na jej drugiej kondygnacji znajduje się kaplica ze średniowiecznymi, pochodzącymi z czternastego wieku polichromiami.
Idziemy do kościoła i na kościelną wieżę.
Wejście na kościelną wieżę jest jednokierunkowe, zejście znajduje się po jej drugiej stronie. Wyraźne oznaczenia są przy schodach, ale najwyraźniej dla niektórych turystów są za małe, bo ich nie zauważają. A na kręconych schodach jest ciasno.
Na wieży jest zamontowany potężny dzwon, mamy okazję być tam w momencie jego dzwonienia, jest głośno.
W oknach wieży zamontowane są dla bezpieczeństwa gęste siatki, na szczęście z dwóch najciekawszych krajobrazowych stron w siatce są wycięte małe drzwiczki - można fotografować bez zbędnych przeszkód.
w korytarzu strzelniczym
i tu jest mini-muzeum
Dziś jest bardzo gorąco, po zwiedzeniu obu kościołów jedziemy nad wodę. Na obrzeżu Harman znajdują się zbiorniki wodne oznaczone na Mapie Google jako „Wakeboard Brasov Koa". Ich kształt wskazuje na sztuczne pochodzenie, pewnie dawne stawy hodowlane. Na miejscu okazuje się, że woda nie sprawia wrażenia specjalnie czystej, nikt się nie kąpie, ale za to jest bar oraz trawiasta plaża, gdzie można położyć się pod parawanami dającym cień.
Idę z aparatem na spacer wokół pierwszego zbiornika - tego, przy którym znajduje się bar. Zaraz na początku asfaltowej drogi pojawia się tabliczka, że teren prywatny, wstęp wzbroniony. Okazuje się, że są to tereny centrum eventowego. Właśnie trwa jakaś impreza, podjeżdżają samochody, a z daleka dobiega cicha muzyka. Zakaz, nie zakaz, iść trzeba - tym bardziej, że jest szansa na ładne widoczki, bo chmurki się bardzo interesująco układają na niebie, a jakieś góry widać na horyzoncie. Pętlę wokół zbiornika zrobiłem, parę osób mnie zauważyło, nikt nie pogonił. Może być i tak, że lustrzanka zawieszona na szyi sprawiała wrażenie, że jestem tu służbowo, bo przecież takim aparatem to już mało kto robi zdjęcia dla własnej przyjemności.
Kto wie, może to jest jakiś pomysł na wejście w miejsca, gdzie normalnie wchodzić nie wolno. W filmie „Rejs" padała kwestia: „służbowo, na statek", może ja spróbuję wejść gdzieś „służbowo" jako fotograf?
W ciągu trzech dni zwiedziliśmy trzy kościoły warowne, dwa wyżej opisane i ten w Viscri. Czy chcemy więcej? Nie, bo w Rumunii jest mnóstwo do zwiedzania, a dwutygodniowy urlop nie jest z gumy i wolimy poświęcić go na miejsca innego rodzaju. Pozostałe kościoły warowne może na następnym urlopie w Siedmiogrodzie?
Jutro zwiedzanie Braszowa.
c.d.n.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
To by mogło zadziałać, ale tylko w przypadku FF. Musiał być jakiś inny powódSebastian pisze:Może być i tak, że lustrzanka zawieszona na szyi sprawiała wrażenie, że jestem tu służbowo
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Przez aparat na szyi przy ostatniej wizycie w Warszawie na Starych Powązkach, mało mnie jakiś świr nie pobił, który miał pierdo.ca że ktoś go szpieguje i pewnie jesteśmy od ruskich, było nieprzyjemnie, cmentarz pełny chorych ludzi, schizofreników po odwykach ...
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
laynn pisze:to żeś Pan zmasakrował
"..." ?
Adrian pisze:schizofreników po odwykach ...
jak można rozpoznać schizofrenika po odwyku?
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
cz. 8 - Braszów - u podnóża rumuńskich Karpat
W Braszowie planujemy najdłuższy pobyt podczas dwutygodniowych wakacji (aż 10 noclegów), ale to nie zabytki tego miasta są powodem tak długiego tu pobytu, lecz znajdujące się na południe od niego liczne ciekawe pasma górskie. Oczywiście miasto też zwiedzimy.
Braszów został założony w dwunastym wieku w ramach kolonizacji tych ziem przez pochodzących z terenów dzisiejszych Niemiec osadników saskich zaproszonych tu przez ówczesnego władcę tych ziem - węgierskiego króla Gejzy II (1141-1162).
Miasto było jednym z ważniejszych ośrodków nauki, kultury i sztuki w Siedmiogrodzie - w 1539 roku powstała tu pierwsza drukarnia, a w 1642 roku pierwsze gimnazjum. W 1688 roku Braszów dostał się pod panowanie Habsburgów, a rok później, 21 kwietnia 1689 roku wielki pożar zniszczył praktycznie cało miasto. Aż do połowy dziewiętnastego wieku w mieście głównymi mieszkańcami byli Niemcy, od tego czasu zwiększał stale się udział Rumunów, do II wojny światowej w Braszowie mieszkała też liczna kolonia Węgrów.
Mój pierwszy ogląd na miasto jest taki, że jest ono na wskroś nowoczesne i europejskie. Szerokie ulice, nowoczesne rozwiązania komunikacyjne, zadbane ulice, estetyczne i ciche autobusy miejskie - w odróżnieniu od nieco prowincjonalnych Sybina i Sighisoary czuć to pewną „metropolitalność", zaś samo miasto widziane z góry zaskakuje logiczną urbanistyką i sensownym, dużo sensowniejszym niż w Polsce projektowaniem osiedli mieszkaniowych. Sami podczas pobytu mieszkamy na nowych blokach na osiedlu mieszkaniowym Bartomeu Nord (następne mieszkania właśnie się budują) i muszę powiedzieć, że odległości pomiędzy budynkami są większe niż w Polsce, nie ma też problemu z parkowaniem samochodu na bezpłatnych miejscach parkingowych pod blokiem, co w polskiej patodeweloperce często graniczy z cudem.
Gdy opracowywałem jeszcze w Krakowie plan zwiedzania Transylwanii, brałem pod uwagę obejrzenie trzech miast: Sybina, Sighisoary i Braszowa. Już wtedy to ostatnie miasto wydawało mi się nieco odstające od dwóch pierwszych i wizyta na braszowskiej starówce to potwierdziła. W zasadzie wszystko jest tu bardzo ciekawe: ładne kamienice, świątynie, interesujące zabytki, wieże widokowe, główny plac miasta, ale chyba Sybin i Sighisoara postawiły zbyt wysoko poprzeczkę i stąd taki, a nie inny mój odbiór Braszowa. Mimo wszystko nie zrozumcie mnie źle, ogólne wrażenie ze zwiedzania jest bardzo dobre, a ocenę miasta znacznie podnosi Wzgórze Tampa, któremu poświęcę osobny wpis. Z drugiej strony, z uwagi na swe położenie Braszów jest znakomitą bazą wypadową na wycieczki po okolicy, szczególnie górskie.
Co zobaczyliśmy w Braszowie?
1. Miejski deptak - Strada Republicii
Zamknięta dla ruchu drogowego ulica pełna restauracji, barów i sklepów. Ulicą tą dojdziemy na główny plac starówki.
Hotel Aro Palace - w drodze na Strada Republicii
skrzyżowanie - początek Strada Republicii
jedna z bocznych uliczek
2. Piata Sfatului
Główny miejski plac - serce miasta, z licznymi restauracyjnymi ogródkami rozlokowanymi wokół niego. Na jego środku stoi ratusz (Casa Sfatului) z wysoką na 58 metrów wieżą. Pierwsza wzmianka o ratuszu pochodzi z 1420 roku, a pod koniec szesnastego wieku budynek został zaadaptowany na potrzeby władz miejskich. W ratuszu mieści się muzeum historyczne.
po lewej w głębi Czarny Kościół
ratusz
oddział Narodowego Banku Rumunii
Przy placu znajduje się również Cerkiew Zaśnięcia NMP (Biserica Ortodoxa Adomirea Maicii Domnului) wkomponowana w jego wschodnią pierzeję. Cerkiew została zbudowana w latach 1895-1896 na wzór wiedeńskiego kościoła greckiego, ale z dobudowaną typowi bizantyjską wieżą.
Po południowej stronie placu, na rogu Strada (ulica) Apollonia Hirschner, stoi Dom Hirschnera (Casa Hirschner), podłużny budynek z arkadami, który od 1545 roku służył cechom i kupcom. Można znaleźć informację, że w budynku aktualnie mieści się ekskluzywna galeria handlowa, ale my zamiast powiewu luksusu zobaczyliśmy okna zaklejone gazetami, zza których widać było drabiny, wiadra i tego typu sprzęty. Remont, podczas naszych tutejszych wakacji dość częsta przypadłość.
Nad placem widać wznoszące się na 350 metrów wzgórze Tampa oraz umieszczony pod jego szczytem napis "Brasov" niczym w Hollywood.
Robimy jeszcze małą rundkę po okolicznych uliczkach, zaczynając ją od wypatrzonej na Mapach Google przełączki koło cerkwi i KFC.
Piata George Enescu
Piata George Enescu
kościół św. Piotra i Pawła
Widoczna na wzgórzu Cytadela jest niestety niedostępna do zwiedzania, można ją obejrzeć jedynie z zewnątrz.
3. Czarny Kościół
Obok Piata Sfatului znajduje się najbardziej charakterystyczny dla Braszowa budynek - Czarny Kościół (Biserica Neagra). To późnogotycki kościół trójnawowy, największa gotycka świątynia Siedmiogrodu. Świątynia został zbudowana na początku czternastego wieku i nie ucierpiała wiele podczas pożaru w 1689 - spłonęły wtedy tylko elementy drewniane kościoła, natomiast jego nazwa pochodzi od osmaleń murów zewnętrznych kościoła będących wynikiem tego pożaru. Popożarowe osmalenia zostały częściowo usunięte podczas dwudziestowiecznych renowacji - przed nimi kościół był jeszcze ciemniejszy. Jedną z charakterystycznych cech kościoła jest znajdująca się w jego środku kolekcja około 100 orientalnych dywanów pochodzących z tureckiej Anatolii. To dziękczynne wota podarowane przez miejscowych kupców za szczęśliwe zakończenia kupieckich wypraw. Podczas planowania podróży znalazłem w internecie informację, że nie można wewnątrz kościoła robić zdjęć, co mnie trochę zmartwiło (choć nie zawsze zakaz jest dla mnie przeszkodą). Na szczęście zakaz jest węższy, bo obejmuje jedynie używanie lampy błyskowej i rozstawianie statywu.
4. Biała i Czarna Wieża
Po zachodniej stronie Piata Sfatului znajduje się niewielki obszar zielony, a wewnątrz niego stoją dwie wieże będące niegdyś częścią murów obronnych. W dzisiejszą upalną niedzielę miło jest odpocząć od skwaru miasta i zanurzyć się w chłodniejszy las.
Czarna Wieża (Turnul Negru) stoi nieopodal centrum, jest niższa od Białej Wieży i o kwadratowym przekroju. Podobnie jak w przypadku Czarnego Kościoła nazwa wieży jest efektem pożaru, który strawił jej mury w 1599 roku. Wejście jest ograniczone do niewielkiego podestu znajdującego się przed bramą wejściową do wieży, zamkniętą na kłódkę. Dobre i to, bo z podestu bardzo ładnie widać braszowską starówkę i znajdujące się po jej drugiej stronie Wzgórze Tampa.
panorama Starego Miasta
Czarny Kościół
Biała Wieża (Turnul Alb) to wzniesiona w latach 1460-1494 baszta wysokości 14 metrów. Podobnie jak na Czarnej Wieży, można wejść jedynie na niewielki podest u jej stóp.
w stronę Piata Sfatului
wieże cerkwii
wieża Czarnego Kościoła, w głębi pod lasem Bastion Tkaczy
Spod Białej Wieży wąskimi, stromymi schodkami oraz niewielkim obszarem zielonym wracamy na Piata Sfatului i kierujemy się w stronę dzielnicy Schei i murów obronnych pod Wzgórzem Tampa.
5. Brama Katarzyny (Poarta Ecaterina)
Jedno z niewielu zachowanych oryginalnych wejść w średniowiecznych obwarowaniach. Niebanalna architektura, w zasadzie tak symbolicznie „rumuńska" że chyba bardziej się nie da. Trochę też przypomina wieże z bajki.
Nieopodal znajduje się Brama Schei i synagoga.
[img]https://lh3.googleusercontent.com/pw/AIL4fc8859pNIPnLr727SgBJfQXByn_eIfcwwNIJfBitRCiuASAiqEP_pBiau9vuG-1NHxPQSKJxJMXh7KEkNQDz7-t8S65pkmcwtJ62Ac-qj_HsAO5Pb3nbF2-
lULqqlT2CkoK19oFT5baY2MDoeuezdsUw=w433-h650-s-no?authuser=0[/img]
6. Ulica Sforii (Strada Sforii)
Wąziutka ulica, ponoć najwęższa w Europie. Jej szerokość to tylko 1,3 metra. Znajduje się nieopodal Bramy Katarzyny pomiędzy Strada Poarta Schei i Strada Cerbului. Mury ulicy są upstrzone licznymi graffiti, a na jej całym przebiegu mnóstwo ludzi robi sobie zdjęcia.
bez HDR
z HDR
7. Bastion Tkaczy (Bastionul Tesatorilor)
Znajdujący się na południowo-zachodnim skraju obwarowań bastion skrywa w sobie muzeum historii Braszowa oraz otoczony drewnianymi schodami dziedziniec, na którym odbywają się koncerty, a część galeryjek zaadaptowana jest jako widownia.
8. Mury obronne i tereny zielone wzdłuż nich.
Wzdłuż wzgórza Tampa prowadzą dobrze zachowane mury obronne, których częścią jest wyżej wzmiankowany bastion, a przy nich znajduje coś w rodzaju podłużnego parku. Są alejki spacerowe, boiska sportowe, skatepark. Dziś jest upalna niedziela, widzimy mnóstwo spacerowiczów, rodzin z dziećmi, szukających tu odrobiny chłodu. Mniej więcej w środku tego odcinka murów znajduje się dolna stacja kolejki, która wywozi turystów 350 metrów wyżej na Wzgórze Tampa. My sobie zostawiamy wzgórze na inny dzień - w niedzielę kolejka do wyciągu jest bardzo długa, na górze jest pewnie spory tłum, a my dodatkowo chcemy zejść z wzgórza pieszo.
mury i skwer widziane z Bastionu Tkaczy
Biała Wieża, Czarny Kościół i wieża Ratusza
Wracamy na Stare Miasto przez Strada Suișul Castelului, a po drodze idziemy na obiad do restauracji Transilvania Braşov znajdującej się pod adresem Strada Castelului 106.
Restauracja ta oferuje klasyczne rumuńskie dania, ale podane w nieco bardziej wykwintny sposób. Jest to nieco wyższa półka cenowa niż dotychczas odwiedzane przez nas restauracje, ale nadal ceny nie zabijają, za dwa dania mięsne plus dwa piwa płacimy 116 lei.
Panorama Piata Sfatului:
Następnego dnia było burzowo, więc była pora na zasłużony odpoczynek po ośmiu dniach nieprzerwanego zwiedzania. A potem było wzgórze Tampa, kolejką i biegiem.
c.d.n.
W Braszowie planujemy najdłuższy pobyt podczas dwutygodniowych wakacji (aż 10 noclegów), ale to nie zabytki tego miasta są powodem tak długiego tu pobytu, lecz znajdujące się na południe od niego liczne ciekawe pasma górskie. Oczywiście miasto też zwiedzimy.
Braszów został założony w dwunastym wieku w ramach kolonizacji tych ziem przez pochodzących z terenów dzisiejszych Niemiec osadników saskich zaproszonych tu przez ówczesnego władcę tych ziem - węgierskiego króla Gejzy II (1141-1162).
Miasto było jednym z ważniejszych ośrodków nauki, kultury i sztuki w Siedmiogrodzie - w 1539 roku powstała tu pierwsza drukarnia, a w 1642 roku pierwsze gimnazjum. W 1688 roku Braszów dostał się pod panowanie Habsburgów, a rok później, 21 kwietnia 1689 roku wielki pożar zniszczył praktycznie cało miasto. Aż do połowy dziewiętnastego wieku w mieście głównymi mieszkańcami byli Niemcy, od tego czasu zwiększał stale się udział Rumunów, do II wojny światowej w Braszowie mieszkała też liczna kolonia Węgrów.
Mój pierwszy ogląd na miasto jest taki, że jest ono na wskroś nowoczesne i europejskie. Szerokie ulice, nowoczesne rozwiązania komunikacyjne, zadbane ulice, estetyczne i ciche autobusy miejskie - w odróżnieniu od nieco prowincjonalnych Sybina i Sighisoary czuć to pewną „metropolitalność", zaś samo miasto widziane z góry zaskakuje logiczną urbanistyką i sensownym, dużo sensowniejszym niż w Polsce projektowaniem osiedli mieszkaniowych. Sami podczas pobytu mieszkamy na nowych blokach na osiedlu mieszkaniowym Bartomeu Nord (następne mieszkania właśnie się budują) i muszę powiedzieć, że odległości pomiędzy budynkami są większe niż w Polsce, nie ma też problemu z parkowaniem samochodu na bezpłatnych miejscach parkingowych pod blokiem, co w polskiej patodeweloperce często graniczy z cudem.
Gdy opracowywałem jeszcze w Krakowie plan zwiedzania Transylwanii, brałem pod uwagę obejrzenie trzech miast: Sybina, Sighisoary i Braszowa. Już wtedy to ostatnie miasto wydawało mi się nieco odstające od dwóch pierwszych i wizyta na braszowskiej starówce to potwierdziła. W zasadzie wszystko jest tu bardzo ciekawe: ładne kamienice, świątynie, interesujące zabytki, wieże widokowe, główny plac miasta, ale chyba Sybin i Sighisoara postawiły zbyt wysoko poprzeczkę i stąd taki, a nie inny mój odbiór Braszowa. Mimo wszystko nie zrozumcie mnie źle, ogólne wrażenie ze zwiedzania jest bardzo dobre, a ocenę miasta znacznie podnosi Wzgórze Tampa, któremu poświęcę osobny wpis. Z drugiej strony, z uwagi na swe położenie Braszów jest znakomitą bazą wypadową na wycieczki po okolicy, szczególnie górskie.
Co zobaczyliśmy w Braszowie?
1. Miejski deptak - Strada Republicii
Zamknięta dla ruchu drogowego ulica pełna restauracji, barów i sklepów. Ulicą tą dojdziemy na główny plac starówki.
Hotel Aro Palace - w drodze na Strada Republicii
skrzyżowanie - początek Strada Republicii
jedna z bocznych uliczek
2. Piata Sfatului
Główny miejski plac - serce miasta, z licznymi restauracyjnymi ogródkami rozlokowanymi wokół niego. Na jego środku stoi ratusz (Casa Sfatului) z wysoką na 58 metrów wieżą. Pierwsza wzmianka o ratuszu pochodzi z 1420 roku, a pod koniec szesnastego wieku budynek został zaadaptowany na potrzeby władz miejskich. W ratuszu mieści się muzeum historyczne.
po lewej w głębi Czarny Kościół
ratusz
oddział Narodowego Banku Rumunii
Przy placu znajduje się również Cerkiew Zaśnięcia NMP (Biserica Ortodoxa Adomirea Maicii Domnului) wkomponowana w jego wschodnią pierzeję. Cerkiew została zbudowana w latach 1895-1896 na wzór wiedeńskiego kościoła greckiego, ale z dobudowaną typowi bizantyjską wieżą.
Po południowej stronie placu, na rogu Strada (ulica) Apollonia Hirschner, stoi Dom Hirschnera (Casa Hirschner), podłużny budynek z arkadami, który od 1545 roku służył cechom i kupcom. Można znaleźć informację, że w budynku aktualnie mieści się ekskluzywna galeria handlowa, ale my zamiast powiewu luksusu zobaczyliśmy okna zaklejone gazetami, zza których widać było drabiny, wiadra i tego typu sprzęty. Remont, podczas naszych tutejszych wakacji dość częsta przypadłość.
Nad placem widać wznoszące się na 350 metrów wzgórze Tampa oraz umieszczony pod jego szczytem napis "Brasov" niczym w Hollywood.
Robimy jeszcze małą rundkę po okolicznych uliczkach, zaczynając ją od wypatrzonej na Mapach Google przełączki koło cerkwi i KFC.
Piata George Enescu
Piata George Enescu
kościół św. Piotra i Pawła
Widoczna na wzgórzu Cytadela jest niestety niedostępna do zwiedzania, można ją obejrzeć jedynie z zewnątrz.
3. Czarny Kościół
Obok Piata Sfatului znajduje się najbardziej charakterystyczny dla Braszowa budynek - Czarny Kościół (Biserica Neagra). To późnogotycki kościół trójnawowy, największa gotycka świątynia Siedmiogrodu. Świątynia został zbudowana na początku czternastego wieku i nie ucierpiała wiele podczas pożaru w 1689 - spłonęły wtedy tylko elementy drewniane kościoła, natomiast jego nazwa pochodzi od osmaleń murów zewnętrznych kościoła będących wynikiem tego pożaru. Popożarowe osmalenia zostały częściowo usunięte podczas dwudziestowiecznych renowacji - przed nimi kościół był jeszcze ciemniejszy. Jedną z charakterystycznych cech kościoła jest znajdująca się w jego środku kolekcja około 100 orientalnych dywanów pochodzących z tureckiej Anatolii. To dziękczynne wota podarowane przez miejscowych kupców za szczęśliwe zakończenia kupieckich wypraw. Podczas planowania podróży znalazłem w internecie informację, że nie można wewnątrz kościoła robić zdjęć, co mnie trochę zmartwiło (choć nie zawsze zakaz jest dla mnie przeszkodą). Na szczęście zakaz jest węższy, bo obejmuje jedynie używanie lampy błyskowej i rozstawianie statywu.
4. Biała i Czarna Wieża
Po zachodniej stronie Piata Sfatului znajduje się niewielki obszar zielony, a wewnątrz niego stoją dwie wieże będące niegdyś częścią murów obronnych. W dzisiejszą upalną niedzielę miło jest odpocząć od skwaru miasta i zanurzyć się w chłodniejszy las.
Czarna Wieża (Turnul Negru) stoi nieopodal centrum, jest niższa od Białej Wieży i o kwadratowym przekroju. Podobnie jak w przypadku Czarnego Kościoła nazwa wieży jest efektem pożaru, który strawił jej mury w 1599 roku. Wejście jest ograniczone do niewielkiego podestu znajdującego się przed bramą wejściową do wieży, zamkniętą na kłódkę. Dobre i to, bo z podestu bardzo ładnie widać braszowską starówkę i znajdujące się po jej drugiej stronie Wzgórze Tampa.
panorama Starego Miasta
Czarny Kościół
Biała Wieża (Turnul Alb) to wzniesiona w latach 1460-1494 baszta wysokości 14 metrów. Podobnie jak na Czarnej Wieży, można wejść jedynie na niewielki podest u jej stóp.
w stronę Piata Sfatului
wieże cerkwii
wieża Czarnego Kościoła, w głębi pod lasem Bastion Tkaczy
Spod Białej Wieży wąskimi, stromymi schodkami oraz niewielkim obszarem zielonym wracamy na Piata Sfatului i kierujemy się w stronę dzielnicy Schei i murów obronnych pod Wzgórzem Tampa.
5. Brama Katarzyny (Poarta Ecaterina)
Jedno z niewielu zachowanych oryginalnych wejść w średniowiecznych obwarowaniach. Niebanalna architektura, w zasadzie tak symbolicznie „rumuńska" że chyba bardziej się nie da. Trochę też przypomina wieże z bajki.
Nieopodal znajduje się Brama Schei i synagoga.
[img]https://lh3.googleusercontent.com/pw/AIL4fc8859pNIPnLr727SgBJfQXByn_eIfcwwNIJfBitRCiuASAiqEP_pBiau9vuG-1NHxPQSKJxJMXh7KEkNQDz7-t8S65pkmcwtJ62Ac-qj_HsAO5Pb3nbF2-
lULqqlT2CkoK19oFT5baY2MDoeuezdsUw=w433-h650-s-no?authuser=0[/img]
6. Ulica Sforii (Strada Sforii)
Wąziutka ulica, ponoć najwęższa w Europie. Jej szerokość to tylko 1,3 metra. Znajduje się nieopodal Bramy Katarzyny pomiędzy Strada Poarta Schei i Strada Cerbului. Mury ulicy są upstrzone licznymi graffiti, a na jej całym przebiegu mnóstwo ludzi robi sobie zdjęcia.
bez HDR
z HDR
7. Bastion Tkaczy (Bastionul Tesatorilor)
Znajdujący się na południowo-zachodnim skraju obwarowań bastion skrywa w sobie muzeum historii Braszowa oraz otoczony drewnianymi schodami dziedziniec, na którym odbywają się koncerty, a część galeryjek zaadaptowana jest jako widownia.
8. Mury obronne i tereny zielone wzdłuż nich.
Wzdłuż wzgórza Tampa prowadzą dobrze zachowane mury obronne, których częścią jest wyżej wzmiankowany bastion, a przy nich znajduje coś w rodzaju podłużnego parku. Są alejki spacerowe, boiska sportowe, skatepark. Dziś jest upalna niedziela, widzimy mnóstwo spacerowiczów, rodzin z dziećmi, szukających tu odrobiny chłodu. Mniej więcej w środku tego odcinka murów znajduje się dolna stacja kolejki, która wywozi turystów 350 metrów wyżej na Wzgórze Tampa. My sobie zostawiamy wzgórze na inny dzień - w niedzielę kolejka do wyciągu jest bardzo długa, na górze jest pewnie spory tłum, a my dodatkowo chcemy zejść z wzgórza pieszo.
mury i skwer widziane z Bastionu Tkaczy
Biała Wieża, Czarny Kościół i wieża Ratusza
Wracamy na Stare Miasto przez Strada Suișul Castelului, a po drodze idziemy na obiad do restauracji Transilvania Braşov znajdującej się pod adresem Strada Castelului 106.
Restauracja ta oferuje klasyczne rumuńskie dania, ale podane w nieco bardziej wykwintny sposób. Jest to nieco wyższa półka cenowa niż dotychczas odwiedzane przez nas restauracje, ale nadal ceny nie zabijają, za dwa dania mięsne plus dwa piwa płacimy 116 lei.
Panorama Piata Sfatului:
Następnego dnia było burzowo, więc była pora na zasłużony odpoczynek po ośmiu dniach nieprzerwanego zwiedzania. A potem było wzgórze Tampa, kolejką i biegiem.
c.d.n.
Ostatnio zmieniony 2023-09-19, 21:32 przez Sebastian, łącznie zmieniany 1 raz.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
cz. 9 - Wzgórze Tampa, czyli Braszów prawie z lotu ptaka
Wzgórze o wysokości 960 m n.p.m. górujące nad miastem. Różnica poziomów między szczytem a podstawą to około 350 metrów i jest to patrząc od strony Starego Miasta prawie pionowa ściana. Można na nią wyjść pieszo, ale można skorzystać z kolejki linowej.
Można też połączyć oba warianty, co wydaje się być najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Renata nie wybiera optymalnie, ponieważ na górę udaje się biegiem, ja wyjeżdżam wagonikiem.
Z geograficznego punktu widzenia Wzgórze Tampa należy do masywu Gór Postavaru i jest jego północnym krańcem. Kolejka na wzgórze startuje przy zachowanej po południowej części Starego Miasta linii murów obronnych. Do wagonika przypominającego stary wagonik kolejki na Kasprowy Wierch wchodzi 20 osób, które w ciągu dwóch i pół minuty wyjeżdżają na górną stację wyciągu pokonując 320 metrów przewyższenia na odcinku 573 metrów, więc naprawdę jest stromo.
Na górze znajduje się wieża telewizyjna, a przy niej restauracja Complexul Panoramie. W hallu stoją meble w stylu „luksus późnego Gierka", ale sama restauracja jest zamknięta. Jeśli ktoś chce skorzystać z gastronomii, to pozostaje mu jedynie niewielki bufet otwarty przy ścieżce. Biorąc pod uwagę fakt, że kolejką wyjeżdża sporo ludzi (w niedzielę była spora kolejka do kasy), to z biznesowego punktu widzenia ten fakt mocno dziwi.
Przy górnej stacji wyciągu jedyne miejsce gdzie widać miasto to peron, ale nie ma się co przejmować, tylko trzeba przejść kilka minut ścieżką prowadzącą w prawo po wyjściu ze stacji i tam, po zejściu ze znakowanego szlaku dochodzi się pod widniejący z daleko duży hollywoodzki napis Brasov i znajdującą się za nim platformę widokową.
Magura Codlei
braszowskie Stare Miasto
po prawej Czarny Kościół
Czarna Wieża i Biała Wieża
synagoga
Cytadela
nowa część miasta
Drugie miejsce z widokiem na Braszów to właściwy szczyt wzgórza, na który docieramy po kolejnych kilku minutach. Jak zwykle - im dalej od kolejki, tym luźniej, a miejsca na okolicznych skałkach też więcej, więc można swobodniej robić zdjęcia. Można obejrzeć stąd dalszą część Braszowa wcinającą się między okoliczne wzgórza, jest też widoczna droga prowadząca do Poiana Brasov - miejscowości turystycznej i stacji narciarskiej znajdującej się w Górach Postavaru.
chmury nad górami i słońce nad miastem
"platforma widokowo-fotograficzna"
cerkiew św. Mikołaja
Piata Sfatului
Gdy wrzuciłem powyższe zdjęcie na FB na rumuńską grupę, dostałem pytanie, jak mam model drona A to tylko zoom 300mm.
Czarny Kościół
dzielnica Schei
Wracamy pod górną stację kolejki i stamtąd żółtym szlakiem schodzimy pod mury obronne Braszowa. Szlak najpierw łagodnie prowadzi zalesioną granią, potem wychodzi na dużą polanę z widokiem na południową część miasta i Góry Postavaru.
Za polaną rozpoczyna się strome zejście na dół, ale najbardziej strome fragmenty pokonujemy idąc kamiennymi schodami. Ten odcinek zwie się Treptele lui Gabony (schody Gabony) na cześć Friedricha Gabony, ogrodnika miasta i został zbudowany w latach 1930-1931. W cieniu nawet w upalny dzień panuje tu lekka wilgoć, a kamienie są mocno wyślizgane - trzeba uważać.
widok na miasto z końcowej części zejścia
Wycieczka stanowi ciekawe uzupełnienie zwiedzania Braszowa, tylko na podstawie własnych doświadczeń nie polecam wyjazdu na górę w weekend - zastana przez nas wtedy kolejka do kasy świadczy o tym, że na górze jest sporo ludzi, a miejsca nie ma zbyt dużo i o ile weekendowy zwiększony ruch turystyczny w samym Braszowie jakoś się rozkłada na mnogość miejsc i ulic, to na Tampa miejsca widokowe niestety mogą się zakorkować.
Panorama spod napisu "Brasov":
c.d.n.
Wzgórze o wysokości 960 m n.p.m. górujące nad miastem. Różnica poziomów między szczytem a podstawą to około 350 metrów i jest to patrząc od strony Starego Miasta prawie pionowa ściana. Można na nią wyjść pieszo, ale można skorzystać z kolejki linowej.
Można też połączyć oba warianty, co wydaje się być najbardziej optymalnym rozwiązaniem. Renata nie wybiera optymalnie, ponieważ na górę udaje się biegiem, ja wyjeżdżam wagonikiem.
Z geograficznego punktu widzenia Wzgórze Tampa należy do masywu Gór Postavaru i jest jego północnym krańcem. Kolejka na wzgórze startuje przy zachowanej po południowej części Starego Miasta linii murów obronnych. Do wagonika przypominającego stary wagonik kolejki na Kasprowy Wierch wchodzi 20 osób, które w ciągu dwóch i pół minuty wyjeżdżają na górną stację wyciągu pokonując 320 metrów przewyższenia na odcinku 573 metrów, więc naprawdę jest stromo.
Na górze znajduje się wieża telewizyjna, a przy niej restauracja Complexul Panoramie. W hallu stoją meble w stylu „luksus późnego Gierka", ale sama restauracja jest zamknięta. Jeśli ktoś chce skorzystać z gastronomii, to pozostaje mu jedynie niewielki bufet otwarty przy ścieżce. Biorąc pod uwagę fakt, że kolejką wyjeżdża sporo ludzi (w niedzielę była spora kolejka do kasy), to z biznesowego punktu widzenia ten fakt mocno dziwi.
Przy górnej stacji wyciągu jedyne miejsce gdzie widać miasto to peron, ale nie ma się co przejmować, tylko trzeba przejść kilka minut ścieżką prowadzącą w prawo po wyjściu ze stacji i tam, po zejściu ze znakowanego szlaku dochodzi się pod widniejący z daleko duży hollywoodzki napis Brasov i znajdującą się za nim platformę widokową.
Magura Codlei
braszowskie Stare Miasto
po prawej Czarny Kościół
Czarna Wieża i Biała Wieża
synagoga
Cytadela
nowa część miasta
Drugie miejsce z widokiem na Braszów to właściwy szczyt wzgórza, na który docieramy po kolejnych kilku minutach. Jak zwykle - im dalej od kolejki, tym luźniej, a miejsca na okolicznych skałkach też więcej, więc można swobodniej robić zdjęcia. Można obejrzeć stąd dalszą część Braszowa wcinającą się między okoliczne wzgórza, jest też widoczna droga prowadząca do Poiana Brasov - miejscowości turystycznej i stacji narciarskiej znajdującej się w Górach Postavaru.
chmury nad górami i słońce nad miastem
"platforma widokowo-fotograficzna"
cerkiew św. Mikołaja
Piata Sfatului
Gdy wrzuciłem powyższe zdjęcie na FB na rumuńską grupę, dostałem pytanie, jak mam model drona A to tylko zoom 300mm.
Czarny Kościół
dzielnica Schei
Wracamy pod górną stację kolejki i stamtąd żółtym szlakiem schodzimy pod mury obronne Braszowa. Szlak najpierw łagodnie prowadzi zalesioną granią, potem wychodzi na dużą polanę z widokiem na południową część miasta i Góry Postavaru.
Za polaną rozpoczyna się strome zejście na dół, ale najbardziej strome fragmenty pokonujemy idąc kamiennymi schodami. Ten odcinek zwie się Treptele lui Gabony (schody Gabony) na cześć Friedricha Gabony, ogrodnika miasta i został zbudowany w latach 1930-1931. W cieniu nawet w upalny dzień panuje tu lekka wilgoć, a kamienie są mocno wyślizgane - trzeba uważać.
widok na miasto z końcowej części zejścia
Wycieczka stanowi ciekawe uzupełnienie zwiedzania Braszowa, tylko na podstawie własnych doświadczeń nie polecam wyjazdu na górę w weekend - zastana przez nas wtedy kolejka do kasy świadczy o tym, że na górze jest sporo ludzi, a miejsca nie ma zbyt dużo i o ile weekendowy zwiększony ruch turystyczny w samym Braszowie jakoś się rozkłada na mnogość miejsc i ulic, to na Tampa miejsca widokowe niestety mogą się zakorkować.
Panorama spod napisu "Brasov":
c.d.n.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
cz.10 - Góry Bucegi
Internet ostrzega - nie jedź w Bucegi w weekend, bo cię turyści zadepczą! Dlatego pojechaliśmy w piątek skoro świt i było bardzo przyjemnie.
Skąd takie zainteresowanie tymi górami? Powodów jest kilka:
1. położenie nad bardzo dobrze zagospodarowanymi miejscowościami w położonej po wschodniej stronie tych gór dolinie rzeki Prahovy - w miejscowościach takich jak Azuga, Busteni i Sinaia znajduje się mnogość pensjonatów, apartamentów, restauracji co czyni je podobnymi do naszej Szczawnicy, Szczyrku czy Zakopanego,
2. jest dobrze rozwinięta komunikacja publiczna: kursują busy, autobusy i pociągi,
3. jest względnie blisko z Bukaresztu, stolicy Rumunii liczącej 1,7 min mieszkańców - można dojechać samochodem w dwie godziny (oczywiście o ile nie ma korków), czyli zrobić sobie bez problemu jednodniową wycieczkę w góry,
4. z Sinaia i Busteni można wyjechać w góry dwiema kolejkami linowymi, które pokonują różnicę wysokości ok. 1200 metrów,
5. w samo serce Bucegów można wyjechać samochodem trasą Transbucegi na wysokość 1900 metrów.
Spotkać się jeszcze można z rozmaitymi, raczej paranaukowymi teoriami, że w górach tych znajdują się tajemnicze tunele, w których znaleziono szczątki istot paranormalnych istot, oraz tablice z inskrypcjami podważającymi różne teorie naukowe i dogmaty wiary, czym żywo były zainteresowane Stany Zjednoczone i Watykan, wpływając na rząd Rumunii, by sprawę zachował w tajemnicy. Są teorie, że skalne formacje w tych górach, w tym najbardziej znany Sfinks, są autorstwa jakieś starożytnej cywilizacji. Są plotki, że w tych górach można odnotować wstrząsy nie mające pochodzenia sejsmicznego. Ile w tym jest prawdy tego nie wie nikt. Ciekawe, ilu turystów odwiedzających te góry zdaje się sobie sprawę z tych fantastycznych teorii, ja skupię się w relacji na walorach turystycznych tego pasma.
Środek gór Bucegi ma postać rozległego płaskowyżu położonego na wysokości ok. 2000 m n.p.m., a skupisko najwyższych szczytów znajduje się na północ od niego, z najwyższym szczytem - Omu liczącącym 2507 m n.p.m., ale z uwagi na bliskość kolejki linowej wyjeżdżającej z Busteni łatwo dostępnym. Po wschodniej stronie stoki gór opadają bardzo stromymi skalnymi urwiskami w stronę doliny rzeki Prahovy, a różnica poziomów między szczytami górskimi a doliną sięga 1700 metrów, duże różnice wysokości i stromizny są również na północnym skraju gór, w okolicy Rasnova. Góry te, zbudowane z wapienia i zlepieńców, są jednymi z wyższych gór Rumunii, ale w odróżnieniu od innych wysokich pasm: Fogaraszy, Retezat czy Gór Rodniańskich ich rzeźba nie ma charakteru polodowcowego. Na terenie Gór Bucegi w 1990 roku został utworzony park narodowy obejmujący 32,5 tys. ha obszaru.
mapa: https://en.mapy.cz/s/nozesabazu
Aby uniknąć korków na drodze i problemów z parkowaniem na końcu naszej trasy wcześnie rano wyjeżdżamy z Braszowa. Kierujemy się na Transbucegi - to trasa prowadząca na wysokość 1900 m n.p.m. w sam środek masywu górskiego, kiedyś szutrowa, obecnie poza ostatnim, jednokilometrowym odcinkiem prowadzącym pod kompleks hotelowo-sportowy Complexul Sportiv National Piatra Arsa, asfaltowa.
Transbucegi
Znajdujemy się w samym centrum buceńskiego płaskowyżu. Jak jechaliśmy w górę, to góry jeszcze były skryte w cieniu, teraz słońce już się nad nie wzniosło, ale jeszcze mamy to śliczne, miękkie i ciepłe światło poranka.
po lewej Furnica i wyciąg kolejki linowej
Parkujemy na końcu asfaltowej drogi. W tym miejscu rozpoczyna się teren parku narodowego, do którego wstęp jest płatny 10 lei, ale pani w kasie jeszcze smacznie śpi.
Piatra Arsa
w drodze do Complexul Sportiv National Piatra Arsa
Na halach pasą się owce i krowy. Rumunia to kraj pasterski, częstym widokiem są pasące się stada, nawet na wysokościach sięgających 2000 m n.p.m.
Complexul Sportiv National Piatra Arsa
Idziemy przez płaskowyż niebieskim, potem żółtym szlakiem. Spotykamy jedynie pojedyncze osoby w okolicy Piatra Arsa, poza tym wędrujemy jak po absolutnym odludziu.
po prawej Caraiman
wijąca się Transbucegi
górna stacja kolejki Babele
na żółtym szlaku
Krajobraz przypomina Karkonosze, przed zejściem pod wyjeżdżającą na górę kolejką linową pojawiają się góry po północnej stronie, w tym strome zbocza Caraimana. Widzimy jak na dłoni strome ściany o naprawdę sporej wysokości opadające w stronę Busteni. Pierwsi turyści wyjeżdżają kolejką, wagoniki są pełne.
Caraiman
Opuszczamy „karkonoskie" pejzaże, teren staje się zdecydowanie bardziej wysokogórski i strzelisty. Mijamy Cabanę Caraiman - schronisko górskie oferujące 21 miejsc noclegowych.
Zanim wyjdziemy na Caraimana, który jest naszym najwyższym punktem na dzisiejszej trasie, idziemy pod Krzyż Bohaterów Narodu. Ten krzyż, obok Sfinksa, jest jednym z bardziej charakterystycznych miejsc w Bucegach. Ścieżka nad niego prowadząca to jedyna w Bucegach, która oznaczona jest na mapie kropeczkami. Na czym polega jej wyjątkowość? Wystarczy spojrzeć - ścieżka wygląda na mocno eksponowaną, prowadzącą przez strome trawiaste zbocza.
niebieski szlak na Caraiman
Na szczęście nie taki wilk straszny, jak go malują, ścieżka okazuje się w przejściu być bardzo przyjemna, a tym załomie znajduje się niewielki skalny fragment ubezpieczony łańcuchami, ale nie jest to nic wielkiego i trudnego.
na pierwszym planie Jepii Mici, za nim Furnica
Krzyż jest imponującą budowlą, wchodzi się pod niego po szerokich schodach. Pod krzyżem jest małe pomieszczenie, znajduje się tu mała ekspozycja zdjęć z I wojny światowej i okresu jego budowy. Został on wzniesiony w latach 1926-1928 dla uczczenia pamięci żołnierzy rumuńskich poległych w dolinie Prahovy podczas walk I Wojny Światowej. Jego wysokość to 40 metrów, w tym 8 metrów kamienno-betonowego postumentu. Do budowy krzyża zostały wykorzystana stal pochodząca z demontażu mostów zniszczonych w okolicy podczas tej wojny.
Przy krzyżu dwóch żołnierzy armii rumuńskiej w polowych mundurach. Pełnią wartę, pilnują krzyża, sprawują funkcję przewodników w muzeum? Pewnie wszystko po trochu, jeden z nich nas zagaduje i zachęca do zwiedzenia ekspozycji.
Mocno wieje, siadamy sobie na posiłek po zawietrznej, potem idę obfotografować widoki. Niestety, o porannej porze piękne połoninowe góry Baiului położone po drugiej stronie Busteni są pod słońce, po południu muszą ładnie wyglądać, ale my wtedy będziemy gdzie indziej.
Caraiman
Góry Baiului, w dole Busteni
Costila
na horyzoncie Postavaru i Piatra Mare
Pojawiają się pierwsi turyści. Nadchodzą z kierunku, który pozwala się domyślać, że wyjechali z Busteni kolejką. My idziemy na Caraiman krótką, wspaniałą, szutrową i osypującą się ścieżką. Po prawej stronie mamy sporej wielkości urwiska skalne pod górą Costila, na szczycie której znajduje się wieża przekaźnikowa. Szybko osiągamy Caraiman - najwyższy punkt dzisiaj (2384 m n.p.m.). Wierzchołek jest dość płaski, dobrze że zrobiłem zdjęcia z krzyżem wcześniej. Ze szczytu idziemy pod Sfinksa, ale nie schodzimy najkrótszym szlakiem, lecz nieco okrężną drogą - w kierunku Omu.
skalne urwiska Costili
Krzyż Bohaterów Narodu
Caraiman zdobyty
nasz poranny szlak przez płaskowyż
w drodze na Omu
Obarsia, Coltii Obarsiei
Omu (2507 m n.p.m) to najwyższy szczyt Bucegów. Sam wierzchołek góry to kilkumetrowa skałka, stąd podawane są różne wysokości szczytów, ale różnice sięgają kilku metrów. Na płaskim (poza skałką) szczycie znajduje się stacja meteorologiczna oraz postawione tu w 1888 roku schronisko turystyczne. Jest ono czynne od marca do listopada, a oferuje 30 miejsc noclegowych i bufet. W schronisku nie ma elektryczności i bieżącej wody.
zbliżenie na Omu
My na samo Omu nie idziemy, zawracamy szutrową drogą, która łączy się po chwili z żółtym szlakiem. Krajobraz jest księżycowy, a im bliżej Sfinksa, tym jest więcej turystów, a szlak staje się coraz bardziej rozdeptany.
Mijamy szczyt Baba Mare, który stanowi spora skałka - mimo bliskości szlaku nie da się na nią łatwo wejść. Obok szczytu znajduje się placówka Salvamontu - rumuńskiego górskiego pogotowia ratunkowego.
Baba Mare
Z tego miejsca widać już jak na dłoni rozdeptane niemiłosiernie okolice górnej stacji kolejki linowej i Sfinksa. Ruch turystyczny jest spory, wszyscy chcą wyjechać na górę i obejrzeć słynną skałkę. W stronę Omu podąża mniej ludzi, tłum koncentruje się wokół ośmiometrowej wysokości Sfinksa. Na szczęście jest on ogrodzony, bo by go zadeptali.
Baba Mare
Sfinks
Na szczęście wokół jest kilka skałek, na których można siebie uwiecznić fotograficznie.
kolejka do selfika
Cabana Babele
Drugie wymieniane w przewodnikach jako miejscowa atrakcja skałki Babele okazują się być wielkim rozczarowaniem.
Ciekawie stąd wyglądają zachodnie Bucegi. Tam też można wyjechać wysoko samochodem - wschodnią odnogą Transbucegi prowadzącą do Pestery na wysokość około 1600 m n.pm. (kursuje stamtąd również kolejka linowa pod Babele mająca wspólną górną stację z kolejką z Busteni). Mimo tej stosunkowo łatwej dostępności można spotkać informacje, że ta część pasma jest rzadko odwiedzania przez turystów. Niestety brakło nam czasu, żeby to sprawdzić.
Jeśli ktoś narzeka na architekturę naszej górskiej zabudowy, to nawet pobieżny ogląd na Cabanę Babele, stację kolejki linowej oraz jakiś tajemniczy kilkupiętrowy budynek pokazuje, że w Polsce nie jest jeszcze tak źle. Rozumiem, że wagoniki kolejki muszą być regularnie remontowane, bo tu chodzi o bezpieczeństwo pasażerów, ale jej górna stacja, podobnie jak Cabana i ten trzeci budynek raczej „straszą".
Wracamy do miejsca, gdzie mamy zaparkowany samochód. Równolegle do żółtego szlaku prowadzi szutrowa szeroka droga, która jednakże szlakiem nie jest. W swej nieświadomości miejscowych realiów zastanawiałem się, czy będzie można nią wrócić, żeby nie iść tą samą trasą, tymczasem jak się okazuje, miejscowy lud się nie przejmuje i podąża tą drogą zarówno w górę, jak i w dół. Zachmurzenie zmienia się bardzo dynamicznie, robię sporo zdjęć w nadziei na wyłuskanie z nich jakiegoś interesującego materiału.
Przy asfaltowej drodze widzimy dość długi sznurek samochodów parkujących na poboczu. To sobota, ale nie jest źle, widziałem już dłuższe takie „sznureczki" na zdjęciach stąd. Wracamy do Braszowa, po drodze na Transbucegi jeszcze kilka postojów fotograficznych, bo jest tu bardzo ładnie.
Podsumowując - udało się nam zrobić ciekawą wycieczkę i raczej uniknąć zapowiadanych tłumów turystów, receptą były jak zwykle: wczesny start i starannie dobrana trasa. Widać wyraźnie, że i tutaj ruch turystyczny koncentruje się na popularnych miejscach, jak w każdych innych górach.
Pierwszą połowę wycieczki oceniam rewelacyjnie, pod Sfinksem i Babelami to był taki trochę Disneyland/Gubałówka, ale do przeżycia, za to końcówka też była niezła. Dodatkowo cała wycieczka była niezwykle urozmaicona krajobrazowo.
Panoramy z wycieczki:
w drodze na Caraiman
pod Krzyżem Bohaterów Narodu
Omu i Costila
c.d.n.
Internet ostrzega - nie jedź w Bucegi w weekend, bo cię turyści zadepczą! Dlatego pojechaliśmy w piątek skoro świt i było bardzo przyjemnie.
Skąd takie zainteresowanie tymi górami? Powodów jest kilka:
1. położenie nad bardzo dobrze zagospodarowanymi miejscowościami w położonej po wschodniej stronie tych gór dolinie rzeki Prahovy - w miejscowościach takich jak Azuga, Busteni i Sinaia znajduje się mnogość pensjonatów, apartamentów, restauracji co czyni je podobnymi do naszej Szczawnicy, Szczyrku czy Zakopanego,
2. jest dobrze rozwinięta komunikacja publiczna: kursują busy, autobusy i pociągi,
3. jest względnie blisko z Bukaresztu, stolicy Rumunii liczącej 1,7 min mieszkańców - można dojechać samochodem w dwie godziny (oczywiście o ile nie ma korków), czyli zrobić sobie bez problemu jednodniową wycieczkę w góry,
4. z Sinaia i Busteni można wyjechać w góry dwiema kolejkami linowymi, które pokonują różnicę wysokości ok. 1200 metrów,
5. w samo serce Bucegów można wyjechać samochodem trasą Transbucegi na wysokość 1900 metrów.
Spotkać się jeszcze można z rozmaitymi, raczej paranaukowymi teoriami, że w górach tych znajdują się tajemnicze tunele, w których znaleziono szczątki istot paranormalnych istot, oraz tablice z inskrypcjami podważającymi różne teorie naukowe i dogmaty wiary, czym żywo były zainteresowane Stany Zjednoczone i Watykan, wpływając na rząd Rumunii, by sprawę zachował w tajemnicy. Są teorie, że skalne formacje w tych górach, w tym najbardziej znany Sfinks, są autorstwa jakieś starożytnej cywilizacji. Są plotki, że w tych górach można odnotować wstrząsy nie mające pochodzenia sejsmicznego. Ile w tym jest prawdy tego nie wie nikt. Ciekawe, ilu turystów odwiedzających te góry zdaje się sobie sprawę z tych fantastycznych teorii, ja skupię się w relacji na walorach turystycznych tego pasma.
Środek gór Bucegi ma postać rozległego płaskowyżu położonego na wysokości ok. 2000 m n.p.m., a skupisko najwyższych szczytów znajduje się na północ od niego, z najwyższym szczytem - Omu liczącącym 2507 m n.p.m., ale z uwagi na bliskość kolejki linowej wyjeżdżającej z Busteni łatwo dostępnym. Po wschodniej stronie stoki gór opadają bardzo stromymi skalnymi urwiskami w stronę doliny rzeki Prahovy, a różnica poziomów między szczytami górskimi a doliną sięga 1700 metrów, duże różnice wysokości i stromizny są również na północnym skraju gór, w okolicy Rasnova. Góry te, zbudowane z wapienia i zlepieńców, są jednymi z wyższych gór Rumunii, ale w odróżnieniu od innych wysokich pasm: Fogaraszy, Retezat czy Gór Rodniańskich ich rzeźba nie ma charakteru polodowcowego. Na terenie Gór Bucegi w 1990 roku został utworzony park narodowy obejmujący 32,5 tys. ha obszaru.
mapa: https://en.mapy.cz/s/nozesabazu
Aby uniknąć korków na drodze i problemów z parkowaniem na końcu naszej trasy wcześnie rano wyjeżdżamy z Braszowa. Kierujemy się na Transbucegi - to trasa prowadząca na wysokość 1900 m n.p.m. w sam środek masywu górskiego, kiedyś szutrowa, obecnie poza ostatnim, jednokilometrowym odcinkiem prowadzącym pod kompleks hotelowo-sportowy Complexul Sportiv National Piatra Arsa, asfaltowa.
Transbucegi
Znajdujemy się w samym centrum buceńskiego płaskowyżu. Jak jechaliśmy w górę, to góry jeszcze były skryte w cieniu, teraz słońce już się nad nie wzniosło, ale jeszcze mamy to śliczne, miękkie i ciepłe światło poranka.
po lewej Furnica i wyciąg kolejki linowej
Parkujemy na końcu asfaltowej drogi. W tym miejscu rozpoczyna się teren parku narodowego, do którego wstęp jest płatny 10 lei, ale pani w kasie jeszcze smacznie śpi.
Piatra Arsa
w drodze do Complexul Sportiv National Piatra Arsa
Na halach pasą się owce i krowy. Rumunia to kraj pasterski, częstym widokiem są pasące się stada, nawet na wysokościach sięgających 2000 m n.p.m.
Complexul Sportiv National Piatra Arsa
Idziemy przez płaskowyż niebieskim, potem żółtym szlakiem. Spotykamy jedynie pojedyncze osoby w okolicy Piatra Arsa, poza tym wędrujemy jak po absolutnym odludziu.
po prawej Caraiman
wijąca się Transbucegi
górna stacja kolejki Babele
na żółtym szlaku
Krajobraz przypomina Karkonosze, przed zejściem pod wyjeżdżającą na górę kolejką linową pojawiają się góry po północnej stronie, w tym strome zbocza Caraimana. Widzimy jak na dłoni strome ściany o naprawdę sporej wysokości opadające w stronę Busteni. Pierwsi turyści wyjeżdżają kolejką, wagoniki są pełne.
Caraiman
Opuszczamy „karkonoskie" pejzaże, teren staje się zdecydowanie bardziej wysokogórski i strzelisty. Mijamy Cabanę Caraiman - schronisko górskie oferujące 21 miejsc noclegowych.
Zanim wyjdziemy na Caraimana, który jest naszym najwyższym punktem na dzisiejszej trasie, idziemy pod Krzyż Bohaterów Narodu. Ten krzyż, obok Sfinksa, jest jednym z bardziej charakterystycznych miejsc w Bucegach. Ścieżka nad niego prowadząca to jedyna w Bucegach, która oznaczona jest na mapie kropeczkami. Na czym polega jej wyjątkowość? Wystarczy spojrzeć - ścieżka wygląda na mocno eksponowaną, prowadzącą przez strome trawiaste zbocza.
niebieski szlak na Caraiman
Na szczęście nie taki wilk straszny, jak go malują, ścieżka okazuje się w przejściu być bardzo przyjemna, a tym załomie znajduje się niewielki skalny fragment ubezpieczony łańcuchami, ale nie jest to nic wielkiego i trudnego.
na pierwszym planie Jepii Mici, za nim Furnica
Krzyż jest imponującą budowlą, wchodzi się pod niego po szerokich schodach. Pod krzyżem jest małe pomieszczenie, znajduje się tu mała ekspozycja zdjęć z I wojny światowej i okresu jego budowy. Został on wzniesiony w latach 1926-1928 dla uczczenia pamięci żołnierzy rumuńskich poległych w dolinie Prahovy podczas walk I Wojny Światowej. Jego wysokość to 40 metrów, w tym 8 metrów kamienno-betonowego postumentu. Do budowy krzyża zostały wykorzystana stal pochodząca z demontażu mostów zniszczonych w okolicy podczas tej wojny.
Przy krzyżu dwóch żołnierzy armii rumuńskiej w polowych mundurach. Pełnią wartę, pilnują krzyża, sprawują funkcję przewodników w muzeum? Pewnie wszystko po trochu, jeden z nich nas zagaduje i zachęca do zwiedzenia ekspozycji.
Mocno wieje, siadamy sobie na posiłek po zawietrznej, potem idę obfotografować widoki. Niestety, o porannej porze piękne połoninowe góry Baiului położone po drugiej stronie Busteni są pod słońce, po południu muszą ładnie wyglądać, ale my wtedy będziemy gdzie indziej.
Caraiman
Góry Baiului, w dole Busteni
Costila
na horyzoncie Postavaru i Piatra Mare
Pojawiają się pierwsi turyści. Nadchodzą z kierunku, który pozwala się domyślać, że wyjechali z Busteni kolejką. My idziemy na Caraiman krótką, wspaniałą, szutrową i osypującą się ścieżką. Po prawej stronie mamy sporej wielkości urwiska skalne pod górą Costila, na szczycie której znajduje się wieża przekaźnikowa. Szybko osiągamy Caraiman - najwyższy punkt dzisiaj (2384 m n.p.m.). Wierzchołek jest dość płaski, dobrze że zrobiłem zdjęcia z krzyżem wcześniej. Ze szczytu idziemy pod Sfinksa, ale nie schodzimy najkrótszym szlakiem, lecz nieco okrężną drogą - w kierunku Omu.
skalne urwiska Costili
Krzyż Bohaterów Narodu
Caraiman zdobyty
nasz poranny szlak przez płaskowyż
w drodze na Omu
Obarsia, Coltii Obarsiei
Omu (2507 m n.p.m) to najwyższy szczyt Bucegów. Sam wierzchołek góry to kilkumetrowa skałka, stąd podawane są różne wysokości szczytów, ale różnice sięgają kilku metrów. Na płaskim (poza skałką) szczycie znajduje się stacja meteorologiczna oraz postawione tu w 1888 roku schronisko turystyczne. Jest ono czynne od marca do listopada, a oferuje 30 miejsc noclegowych i bufet. W schronisku nie ma elektryczności i bieżącej wody.
zbliżenie na Omu
My na samo Omu nie idziemy, zawracamy szutrową drogą, która łączy się po chwili z żółtym szlakiem. Krajobraz jest księżycowy, a im bliżej Sfinksa, tym jest więcej turystów, a szlak staje się coraz bardziej rozdeptany.
Mijamy szczyt Baba Mare, który stanowi spora skałka - mimo bliskości szlaku nie da się na nią łatwo wejść. Obok szczytu znajduje się placówka Salvamontu - rumuńskiego górskiego pogotowia ratunkowego.
Baba Mare
Z tego miejsca widać już jak na dłoni rozdeptane niemiłosiernie okolice górnej stacji kolejki linowej i Sfinksa. Ruch turystyczny jest spory, wszyscy chcą wyjechać na górę i obejrzeć słynną skałkę. W stronę Omu podąża mniej ludzi, tłum koncentruje się wokół ośmiometrowej wysokości Sfinksa. Na szczęście jest on ogrodzony, bo by go zadeptali.
Baba Mare
Sfinks
Na szczęście wokół jest kilka skałek, na których można siebie uwiecznić fotograficznie.
kolejka do selfika
Cabana Babele
Drugie wymieniane w przewodnikach jako miejscowa atrakcja skałki Babele okazują się być wielkim rozczarowaniem.
Ciekawie stąd wyglądają zachodnie Bucegi. Tam też można wyjechać wysoko samochodem - wschodnią odnogą Transbucegi prowadzącą do Pestery na wysokość około 1600 m n.pm. (kursuje stamtąd również kolejka linowa pod Babele mająca wspólną górną stację z kolejką z Busteni). Mimo tej stosunkowo łatwej dostępności można spotkać informacje, że ta część pasma jest rzadko odwiedzania przez turystów. Niestety brakło nam czasu, żeby to sprawdzić.
Jeśli ktoś narzeka na architekturę naszej górskiej zabudowy, to nawet pobieżny ogląd na Cabanę Babele, stację kolejki linowej oraz jakiś tajemniczy kilkupiętrowy budynek pokazuje, że w Polsce nie jest jeszcze tak źle. Rozumiem, że wagoniki kolejki muszą być regularnie remontowane, bo tu chodzi o bezpieczeństwo pasażerów, ale jej górna stacja, podobnie jak Cabana i ten trzeci budynek raczej „straszą".
Wracamy do miejsca, gdzie mamy zaparkowany samochód. Równolegle do żółtego szlaku prowadzi szutrowa szeroka droga, która jednakże szlakiem nie jest. W swej nieświadomości miejscowych realiów zastanawiałem się, czy będzie można nią wrócić, żeby nie iść tą samą trasą, tymczasem jak się okazuje, miejscowy lud się nie przejmuje i podąża tą drogą zarówno w górę, jak i w dół. Zachmurzenie zmienia się bardzo dynamicznie, robię sporo zdjęć w nadziei na wyłuskanie z nich jakiegoś interesującego materiału.
Przy asfaltowej drodze widzimy dość długi sznurek samochodów parkujących na poboczu. To sobota, ale nie jest źle, widziałem już dłuższe takie „sznureczki" na zdjęciach stąd. Wracamy do Braszowa, po drodze na Transbucegi jeszcze kilka postojów fotograficznych, bo jest tu bardzo ładnie.
Podsumowując - udało się nam zrobić ciekawą wycieczkę i raczej uniknąć zapowiadanych tłumów turystów, receptą były jak zwykle: wczesny start i starannie dobrana trasa. Widać wyraźnie, że i tutaj ruch turystyczny koncentruje się na popularnych miejscach, jak w każdych innych górach.
Pierwszą połowę wycieczki oceniam rewelacyjnie, pod Sfinksem i Babelami to był taki trochę Disneyland/Gubałówka, ale do przeżycia, za to końcówka też była niezła. Dodatkowo cała wycieczka była niezwykle urozmaicona krajobrazowo.
Panoramy z wycieczki:
w drodze na Caraiman
pod Krzyżem Bohaterów Narodu
Omu i Costila
c.d.n.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości