Podróż po Polsce stopem.
trotyl pisze:a dookoła pierdolnik.
Jeszcze właśnie w czasach z tej opowieści, mieszkając u dziadków, teraz mama tam mieszka, wracając do domu, trzeba było na ulicy omijać wypływającą gnojówkę, z kilku domów, które mijałem.
Gęsi, ale to parę lat jeszcze do tyłu, które sycząc goniły, czy też psy wyskakujące z otwartych bram...
A to jest dzielnica dąbrowy...
trotyl pisze:Barany i brudne dzieciaki.
Do rozpoznania kto był kto ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
laynn pisze:Podobno ostatnie 2 czy 3 stoją.
No wlasnie one stały. Ale wczoraj na fejsie na jakiejs grupie koles pisal ze teraz w dlugi weekend tam byl i juz nie stoją...
dopóki zimą, nie ciągnie przez te okna, a ściany ciągną zimnem, ogrzewanie nie daje rady
A to napewno. Jak zimno i pizga to jakiekolwiek sprawy takiej czy innej estetyki odchodzą na boczny plan. Acz w wielu przypadkach w odrapanym bloku a swiezo pomalowanym temperatury sa takie same, tylko kwestia co sie komu bardziej podoba wizualnie.
Albo autobusy. W tamtych latach musiałem do pracy dojeżdżać ok 3 kwadransów, co zimą, przy nieszczelnych drzwiach, oknach, których się nie dało domknąć, podróż w takich warunkach była na prawdę, niczym przyjemnym.
Ale przynajmniej latem nie trzeba było pamietac o czapce, kurtce i szaliku!
W tamtych czasach tez dojezdzalam autobusami na uczelnie - 2 godziny w jedną strone. Pewnie miales kiedys przyjemnosc napotkac autobus linii nr 91 kursujacy na trasie Sosnowiec - Bytom, ktory przez 4 lata byl moim drugim domem. Na ta trase zawsze najwiekszy złom podstawiali. Czasem nawet pod gorke musielismy go wpychac. Acz akurat ten autobus z tamtych lat wspominam bardzo dobrze, bo przygody jakie w nim mielismy przebijały ewentualne niewygody.
Ale koleżanka jest architektem ogrodów i ona np bardzo dużo roślin planuje. Zresztą mają małe jeziorko, altanę, w której nawet zimą można mieszkać, ale i mają kury i kaczki.
Na tych zdjeciach wyglada to calkiem miło!
A dokładnie co się potem działo u kolegi, na Boże Ciało pojechaliśmy, nikt chleba nie wziął, w sklepach nic nie było, więc jedliśmy pieczoną kiełbasę, przegryzając pomidorami (i pomidorów i kiełbasy mieliśmy tyle, że nie dało się tego zjeść), popijając mocnym Faxe, oraz skacząc ze skarpy, w lasach za Radomskiem. A wieczorem puszczanie w barze, w szafie grającej swojej, rockowej muzyki, gdzie większość tamtejszych słuchała dicho. A my przez pomyłkę, bo tej szafy nie umieliśmy za bardzo obsługiwać, 3 x Child in time (utwór ten mam 9 minut i 40 sekund)
itd, itd...
Brzmi jak material na kolejna relacje!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
laynn pisze:czy też psy wyskakujące z otwartych bram...
To akurat sie nie zmieniło.... Wrecz bym powiedziala ze zmienilo sie na gorzej bo dawniej ludzie na wioskach czesciej trzymali psy na łancuchach, wiec otwarta brama byla mniej problematyczna.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
juz nie stoją...
Dobrze, że w przeciwieństwie do Kozubnika, odwiedziłem je w czasach "świetności".
Pewnie miales kiedys przyjemnosc napotkac autobus linii nr 91 kursujacy na trasie Sosnowiec - Bytom, ktory przez 4 lata byl moim drugim domem
Możliwe, choć tego mi akurat nie trzeba było spotkać. Jako syn kierowcy autobusu, znałem po numerach bocznych wozów (a nawet rozpoznawałem autobusy po sposobie malowania, całego, lub samych numerów bocznych), z jakiej jest zajezdni. Będzińska miała najgorsze trupy a, że ja z Będzina jeździłem głównie na wschód do DG, czasem do Siemianowic i Katowice, ale to albo 27 albo 814, to tymi trupami jeździłem czasem po DG, np do Błędowa dawny 806 jeździł czasem z będzińskiej zajezdni. Na pewno 28. A najgorsze to 809 i 633.
vidraru pisze:Adrian pisze:dzisiaj ludzie już nie tak chętnie się zatrzymują jak kiedyś,
Wystarczy wyjechać w Beskid Niski, by poczuć magię stopa
Barbaro - pamiętasz moją opowieść o autostopowiczu z Poronina ?
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
laynn pisze:Teraz rzadko mam miejsce w aucie, ale czasem zdarza się, że kogoś zabierzemy.
Choć jak mnie uczono, co do pewnych zasad, jak się ubrać, gdzie warto łapać, gdzie nie, tak i dziś też np brudnych, pijaków ludzi nie zabiorę
Heh ale właśnie po górskich wycieczkach byliśmy często ubłoceni i nie zawsze miło pachnący ale ze stopem problemów nie było , raczej klient ze SPA ze stopa nie korzysta .
Nieoczywistym miejscem gdzie na stopa nigdy się nie czekało to Alpy czy Włochy, Szwajcaria , Francja i Austria gdzie auta od razu się zatrzymywały , raz nawet podwiózł nas straszy Pan zabytkowym jednoosobowym Traktorem Lamborghini nadrabiając koło 20 km
Gór Ski pisze:Heh ale właśnie po górskich wycieczkach byliśmy często ubłoceni i nie zawsze miło pachnący
W górach jest trochę inaczej, na drogach lokalnych. Na taką trasę na drugi koniec kraju, już inaczej, mnie to wprost często kierowcy mówili.
Nie pamiętam, gdzie ten kierowca mnie zabrał, na jakiej trasie to było, ale na pewno kierowca "tira". Że na granicy stało dwóch chłopaków, długie włosy, brody (o jak ja obecnie), do tego spodnie poszarpane itp. Ominął ich, a dalej stali studenci, ale ubrani schludnie i tym się zatrzymał.
Czy też pani, która mnie z Mucznego podwoziła do Ustrzyk Dolnych, która wprost powiedziała, że swojego bratanka by w środku lasu nie zabrała (łysy, spodnie w kroku).
Były też mniej miłe sytuacje, że np pan podwożący nas za Radomsko, gdy wysiedliśmy, do koleżanki powiedział 10złotych, ona się tylko roześmiała i drzwi zamknęła, jak odjechał dopiero powiedziała o tym, a nie łapaliśmy taksówki, tylko staliśmy z wyciągniętym kciukiem
Czy raz, chyba jadąc w te Bieszczady, mi jacyś ludzie z auta fucka pokazali.
Za granicą nie jeździłem nigdy stopem. Kolega, który mnie "uczył" jazdy stopem, owszem, ale już za wiele jego opowieści nie pamiętam. Jego żona, też sama jeździła stopem po Polsce, nic jej się nie stało, choć kilka razy miała pytania, o zmianę stanu cywilnego.
Ale ten kolega mi opowiadał, jak wysiadł, w Dąbrowie Górniczej, bo facet go za kolano złapał z jakimiś słowami z podtekstem a kolega do małych nie należy
Te same praktyki miałem - Szczyrk, Zakopane, Borne Sulinowo (jeszcze jakaś Jastrzebia Góra Była i Kartuzy).
Borne Sulinowo to pamiętam jak twór dziwny - poczta, bar, chyba urząd miasta i nielicznie zamieszkałe bloki. Reszta pusta. Ale całość ładnie ulokowana, wręcz w lesie.
Pobliska miejscowość (chyba Miastko? albo może ta Kołomyja co piszesz) zupełnie pusta.
Prof. Jania opowiadał wtedy, że jak ruskie wyjachali to on tam był od razu, bo robili kartografię tej "ziemi nieznanej" i że ruscy zostawili wszystko w dobrym stanie, a dopiero lokalisi rozszabrowali i zniszczyli wszystko.
O prof. Jania. Z nami go nie było, ale na zajęciach opowiadał jak był na Spitsbergenie. I jak niedźwiedź polarny zjadł psa
Borne jako miasteczko wojskowe, było w lesie. Zapewne drzewa były specjalnie nasadzone. I tak, osoby mające fundusze na rozruch, szabrowały i jeszcze kasę zajumały.
A u niego na kartografii oblałem egzamin. Nie chodziłem na wykłady, więc z zajęć nie dałem rady zrozumieć i jak poszedłem na egzamin, to mi się wszystko pomieszało i takie głupoty gadałem. A on wyszedł potem z sali (on sam) i wręczając mi indeks, z powagą mówi mi, niestety nie zdał pan.
Ja dziś na samą myśl o tych głupotach, co gadałem, to sam sobie kopniaka w tyłek bym dał , a on tak się z klasą zachował. Niesamowity facet
Borne jako miasteczko wojskowe, było w lesie. Zapewne drzewa były specjalnie nasadzone. I tak, osoby mające fundusze na rozruch, szabrowały i jeszcze kasę zajumały.
A u niego na kartografii oblałem egzamin. Nie chodziłem na wykłady, więc z zajęć nie dałem rady zrozumieć i jak poszedłem na egzamin, to mi się wszystko pomieszało i takie głupoty gadałem. A on wyszedł potem z sali (on sam) i wręczając mi indeks, z powagą mówi mi, niestety nie zdał pan.
Ja dziś na samą myśl o tych głupotach, co gadałem, to sam sobie kopniaka w tyłek bym dał , a on tak się z klasą zachował. Niesamowity facet
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości