Różne takie (górskie) historie
Tak dawno nie pisałam relacji, że już chyba wyszłam z wprawy. Ale udało się zwolnić u schyłku jesieni, więc opisałam swój ostatni wypad. Tereny znane, ale chyba mało lubiane (relacji wiele z Szyndzielni nie kojarzę). Sama omijam je zresztą w sezonie, ale na ponurą jesień są jak znalazł.
No to start.
Jesień – czas inwersji. Trafia mi się wolny piątek, a tego nie można przegapić. Zapowiada się słoneczna pogoda, więc planuję samotny wypad gdzieś w pobliżu.
Ale ranek wstaje pochmurny, a mgła wisi nieruchomo w powietrzu. To może oznaczać tylko jedno! Zerkam na kamerkę na Magurce – za nisko, wszystko w chmurach. Wyżej jest lepiej – Szyndzielnia wystaje ponad morzem mgieł. Jadę!
Zaczyna się jakoś pechowo. Tym razem na moim pewniaku parkingowym w Bielsku-Białej pełno. Krążę po okolicy, czas do odjazdu autobusu się kurczy, a tu, jak na złość, wszędzie zajęte. W końcu znajduję puste miejsce w jakiejś bocznej uliczce, zostawiam kangura i pędzę po bilety.
No i masz babo placek! Mój kiosk – pewniak zamknął się na dobre! Lecę do kolejnego – też zamknięte. Na szczęście obok jest automat. Wybieram płatność na monety i gorączkowo przeliczam w głowie, czy wzięłam ich odpowiednią ilość. Starcza na styk.
Teraz już biegnę na przystanek, by z oddali zobaczyć, że autobus podjeżdża! Macham nerwowo do kierowcy, wpadam do środka i co? Łaskawie stoi on jeszcze kilka minut, czekając na godzinę odjazdu. I po co było narażać nogi na złamanie w tym szaleńczym biegu?
Internety powiedziały mi już wczoraj, że bielska „ósemka” ma zmienioną trasę i do przystanku pod kolejką nią nie dojadę. Wysiadam przy parkingu pod Dębowcem i próbuję dobić się do remontowanej drogi, skręcając od razu z czerwonego szlaku w jej stronę, ale się nie da. A było kulturalnie ruszyć za niebieskimi znaczkami, bo asfalt częściowo pozostał i nikt pieszych jeszcze nie goni. Odkrywam to dopiero później, po zejściu boczną uliczką z czerwonego szlaku.
Na szczyt wiozę się jak panisko – kolejką. Za trzy dni zostanie zamknięta na czas przeglądu, więc przynajmniej tu miałam szczęście. Niby odjazdy są co pół godziny, więc znów wypada mi się pośpieszyć, gdy jestem w pobliżu parę minut przed wpół do pierwszej (tak, tak, o takiej niemożebnej porze wyjeżdżam w góry), ale z powodu przedłużonego weekendu kolejka odjeżdża bez przerwy.
Jest mglisto. Im wyżej, tym coraz bardziej nikną nawet najbliższe plany. Do czasu, gdy zbliżamy się do szczytu.
Nagle w mglistej zawiesinie pojawia się świetlisty tunel (tylko bez skojarzeń!) i wyjeżdżamy ponad chmury. Jest słońce!
Znów daję się skusić na wieżę, skanując bilet na elektronicznej bramce. Po kiego licha trzeba go jednak skanować ponownie, po zejściu? Pytanie jak najbardziej zasadne, bo mnie znów prześladuje pech. Po obejrzeniu inwersyjnych widoków wracam, przykładam bilet do czytnika – i nic. Próbuję kolejny raz, to samo. Wreszcie automat pikaniem daje mi do zrozumienia, że się nade mną zlitował. Po to tylko, by wyświetlić komunikat „Bilet nieaktualny”.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko uprawiać barierkową akrobatykę. Przeciskam się pod metalową belką, ale na szczęście to ostatni atak licha na tym wyjeździe.
Statecznym krokiem matrony w średnim wieku ruszam do schroniska. A, zapomniałam, licho znów się odzywa w postaci obiektu spadającego z nieba tuż przede mną. Krok dalej i dostałabym w łeb. Żołądź czy co? Nie, to tylko kawałek drewna odłupany przez dzięcioła, który przy drzewie na szlaku urządził sobie stołówkę.
Spod schroniska (na dobrą sprawę wieżę można sobie darować, bo widoki stąd na Babią są niemal takie same) dreptam na Klimczok.
Tu dłuższy popas, oglądanie górskich wysp wyłaniających się z mglistego morza chmur i już pędzę na Magurę. Z małym przystankiem w odbudowanej chatce na Klimczoku (jest pieczątka!). Samo miejsce budzi moje mieszane uczucia - taki misz-masz trącący nieco tandetą. Ale de gustibus...
Powyżej schroniska nie ma prawie nikogo, wędruję samotnie, a żółte trawy ratują jeszcze tę bezlistną jesień.
Schodzę do Bystrej koło ruin kąpieliska, pewnej zimy przegapiłam.
Potem dłuższy spacer ciemnymi uliczkami, by wydłużyć tę wycieczkę. Niby miasto, a szlak tak poprowadzono, że za bardzo nie denerwuje. Żółtym i zielonym szlakiem docieram do przystanku, by złapać autobus do centrum. W dolinach znów mglisto, więc jest radość, że można się było dziś powystawiać do słońca!
No to start.
Jesień – czas inwersji. Trafia mi się wolny piątek, a tego nie można przegapić. Zapowiada się słoneczna pogoda, więc planuję samotny wypad gdzieś w pobliżu.
Ale ranek wstaje pochmurny, a mgła wisi nieruchomo w powietrzu. To może oznaczać tylko jedno! Zerkam na kamerkę na Magurce – za nisko, wszystko w chmurach. Wyżej jest lepiej – Szyndzielnia wystaje ponad morzem mgieł. Jadę!
Zaczyna się jakoś pechowo. Tym razem na moim pewniaku parkingowym w Bielsku-Białej pełno. Krążę po okolicy, czas do odjazdu autobusu się kurczy, a tu, jak na złość, wszędzie zajęte. W końcu znajduję puste miejsce w jakiejś bocznej uliczce, zostawiam kangura i pędzę po bilety.
No i masz babo placek! Mój kiosk – pewniak zamknął się na dobre! Lecę do kolejnego – też zamknięte. Na szczęście obok jest automat. Wybieram płatność na monety i gorączkowo przeliczam w głowie, czy wzięłam ich odpowiednią ilość. Starcza na styk.
Teraz już biegnę na przystanek, by z oddali zobaczyć, że autobus podjeżdża! Macham nerwowo do kierowcy, wpadam do środka i co? Łaskawie stoi on jeszcze kilka minut, czekając na godzinę odjazdu. I po co było narażać nogi na złamanie w tym szaleńczym biegu?
Internety powiedziały mi już wczoraj, że bielska „ósemka” ma zmienioną trasę i do przystanku pod kolejką nią nie dojadę. Wysiadam przy parkingu pod Dębowcem i próbuję dobić się do remontowanej drogi, skręcając od razu z czerwonego szlaku w jej stronę, ale się nie da. A było kulturalnie ruszyć za niebieskimi znaczkami, bo asfalt częściowo pozostał i nikt pieszych jeszcze nie goni. Odkrywam to dopiero później, po zejściu boczną uliczką z czerwonego szlaku.
Na szczyt wiozę się jak panisko – kolejką. Za trzy dni zostanie zamknięta na czas przeglądu, więc przynajmniej tu miałam szczęście. Niby odjazdy są co pół godziny, więc znów wypada mi się pośpieszyć, gdy jestem w pobliżu parę minut przed wpół do pierwszej (tak, tak, o takiej niemożebnej porze wyjeżdżam w góry), ale z powodu przedłużonego weekendu kolejka odjeżdża bez przerwy.
Jest mglisto. Im wyżej, tym coraz bardziej nikną nawet najbliższe plany. Do czasu, gdy zbliżamy się do szczytu.
Nagle w mglistej zawiesinie pojawia się świetlisty tunel (tylko bez skojarzeń!) i wyjeżdżamy ponad chmury. Jest słońce!
Znów daję się skusić na wieżę, skanując bilet na elektronicznej bramce. Po kiego licha trzeba go jednak skanować ponownie, po zejściu? Pytanie jak najbardziej zasadne, bo mnie znów prześladuje pech. Po obejrzeniu inwersyjnych widoków wracam, przykładam bilet do czytnika – i nic. Próbuję kolejny raz, to samo. Wreszcie automat pikaniem daje mi do zrozumienia, że się nade mną zlitował. Po to tylko, by wyświetlić komunikat „Bilet nieaktualny”.
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko uprawiać barierkową akrobatykę. Przeciskam się pod metalową belką, ale na szczęście to ostatni atak licha na tym wyjeździe.
Statecznym krokiem matrony w średnim wieku ruszam do schroniska. A, zapomniałam, licho znów się odzywa w postaci obiektu spadającego z nieba tuż przede mną. Krok dalej i dostałabym w łeb. Żołądź czy co? Nie, to tylko kawałek drewna odłupany przez dzięcioła, który przy drzewie na szlaku urządził sobie stołówkę.
Spod schroniska (na dobrą sprawę wieżę można sobie darować, bo widoki stąd na Babią są niemal takie same) dreptam na Klimczok.
Tu dłuższy popas, oglądanie górskich wysp wyłaniających się z mglistego morza chmur i już pędzę na Magurę. Z małym przystankiem w odbudowanej chatce na Klimczoku (jest pieczątka!). Samo miejsce budzi moje mieszane uczucia - taki misz-masz trącący nieco tandetą. Ale de gustibus...
Powyżej schroniska nie ma prawie nikogo, wędruję samotnie, a żółte trawy ratują jeszcze tę bezlistną jesień.
Schodzę do Bystrej koło ruin kąpieliska, pewnej zimy przegapiłam.
Potem dłuższy spacer ciemnymi uliczkami, by wydłużyć tę wycieczkę. Niby miasto, a szlak tak poprowadzono, że za bardzo nie denerwuje. Żółtym i zielonym szlakiem docieram do przystanku, by złapać autobus do centrum. W dolinach znów mglisto, więc jest radość, że można się było dziś powystawiać do słońca!
Wiolcia pisze:Po kiego licha trzeba go jednak skanować ponownie, po zejściu?
Nie wiem jak to wygląda na Szyndzielni, ale w Niemczech byłem na takim moście liniowym gdzie było podobnie i działało to tak, że na moście mogła być określona liczba osób, żeby go nie przeciążyć i było to zabezpieczenie przed tym, żeby w jednym momencie za dużo ludzi nie było na moście. Po prostu jakby zrobił się za duży tłok, to dopóki ktoś nie wyjdzie z jednej strony, to następny musi czekać i mu się bramka wejściowa nie otwiera. No ale tutaj nie wiem jak to działa.
A tak poza tym, to piękne warunki tam miałaś. Chmurki super.
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Vision, łącznie zmieniany 1 raz.
laynn pisze:To chyba, druga (?) Twoja relacja z Szyndzielni, do tego chyba znów z mgłami? Jakby co, to zamierzam skorzystać z tej trasy, oczywiście pod rodzinne wędrowanie. Bo potem idzie się przyjemnie
Tak, relacja druga, poprzednio była świetna widoczność (tu o tym pisałam: zwykla-szyndzielnia-vt5009.htm?highlight=szyndzielnia). Potem byłam jeszcze na Szyndzielni i Klimczoku w grudniu (rok temu) - i znów były mgły i inwersja.
Trzy wypady, trzy razy inwersja. Ale tak sobie uświadomiłam, że nie pamiętam tych szczytów w zieleni. Teraz zapuszczam się tam po sezonie (listopad, grudzień, styczeń).
Z dzieciakami idź, sporo szlaków w okolicy stwarza różne możliwości pętelek. I schronisk też sporo. W sezonie będzie tłoczno, ale zawsze można znaleźć mniej popularne ścieżki.
Vision pisze:Wiolcia pisze:Po kiego licha trzeba go jednak skanować ponownie, po zejściu?
Nie wiem jak to wygląda na Szyndzielni, ale w Niemczech byłem na takim moście liniowym gdzie było podobnie i działało to tak, że na moście mogła być określona liczba osób, żeby go nie przeciążyć i było to zabezpieczenie przed tym, żeby w jednym momencie za dużo ludzi nie było na moście. Po prostu jakby zrobił się za duży tłok, to dopóki ktoś nie wyjdzie z jednej strony, to następny musi czekać i mu się bramka wejściowa nie otwiera. No ale tutaj nie wiem jak to działa.
A wiesz, o tym nie pomyślałam, bo zazwyczaj łażę na wieże bezpłatne i "bezobsługowe". Ale ma to sens. Teraz było spoko, ale w sezonie jest tam pewnie sporo luda, który chce wejść na wieżę.
Adrian pisze:Szczerze mówiąc to omijam Szyndzielnię, raczej gdzieś po bokach chodzę, czemu nie wiem
Mam tak samo. Za to gdy jeżdżę sama (czyli w okresie bezlistnym), to tam zaglądam. Zostawiam samochód pod dworcem w Bielsku, kupuję dwa bilety na miejskie autobusy i kręcę się po okolicy.
Piotrek pisze:Ciekawe jak inwersje będą wyglądały gdy doczekamy czasów bez smogu ... Przypuszczam, że gęstość i efektowność znacząco spadną.
Myślę, że nie, bo one nie mają nic wspólnego ze smogiem.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
No nie do końca.
Oczywiście że inwersja to zjawisko odrębne, naturalne ale jeżeli poniżej jest jeszcze dodatkowa warstwa zanieczyszczeń, to gęstość się zwiększa. A pewnie też i mieszają się zanieczyszczenia w chmurami inwersyjnymi.
To tak jakby patrzeć prze 2 a nie 1 matową szybę. Z tym, że ta druga jest totalnie brudna.
Oczywiście że inwersja to zjawisko odrębne, naturalne ale jeżeli poniżej jest jeszcze dodatkowa warstwa zanieczyszczeń, to gęstość się zwiększa. A pewnie też i mieszają się zanieczyszczenia w chmurami inwersyjnymi.
To tak jakby patrzeć prze 2 a nie 1 matową szybę. Z tym, że ta druga jest totalnie brudna.
Piotrek pisze:No nie do końca.
Oczywiście że inwersja to zjawisko odrębne, naturalne ale jeżeli poniżej jest jeszcze dodatkowa warstwa zanieczyszczeń, to gęstość się zwiększa. A pewnie też i mieszają się zanieczyszczenia w chmurami inwersyjnymi.
To tak jakby patrzeć prze 2 a nie 1 matową szybę. Z tym, że ta druga jest totalnie brudna.
Nie znam się na tym, ale rzeczywiście, gdy już schodziłam, to te mgły robiły się coraz bardziej szare, takie smogowe. I nie miało to raczej nic wspólnego z nadciągającym zmierzchem.
No tak, ale na zjawisko nocno-porannych inwersyjnych mgieł smog chyba nie ma wpływu.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Na zjawisko nie, to odrębne tematy.
Mnie chodzi o efekt wizualny, że smog "podbija" gęstość, bo to jednak dodatkowa warstwa tuż nad terenem, warstwa gęsta i brudna.
Dobrze to widać w okresie grzewczym jak nie ma inwersji, a poniżej nic nie widać, bo pod smogiem wszystko. Czyli że jak jest smog i jeszcze wystąpi inwersja to się całość robi jeszcze bardziej gęsta i "nieprzenikniona".
A przynajmniej taką teorię mam
Mnie chodzi o efekt wizualny, że smog "podbija" gęstość, bo to jednak dodatkowa warstwa tuż nad terenem, warstwa gęsta i brudna.
Dobrze to widać w okresie grzewczym jak nie ma inwersji, a poniżej nic nie widać, bo pod smogiem wszystko. Czyli że jak jest smog i jeszcze wystąpi inwersja to się całość robi jeszcze bardziej gęsta i "nieprzenikniona".
A przynajmniej taką teorię mam
Ostatnio zmieniony 2021-11-22, 07:23 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Vision pisze:Nie wiem jak to wygląda na Szyndzielni, ale w Niemczech byłem na takim moście liniowym gdzie było podobnie i działało to tak, że na moście mogła być określona liczba osób, żeby go nie przeciążyć i było to zabezpieczenie przed tym, żeby w jednym momencie za dużo ludzi nie było na moście. Po prostu jakby zrobił się za duży tłok, to dopóki ktoś nie wyjdzie z jednej strony, to następny musi czekać i mu się bramka wejściowa nie otwiera.
Potwierdzam.
Wiola - ekstra chmury pod Tobą. Szyndzielnia rządzi !
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 43 gości