O dwóch takich co poszli na Baraniec
O dwóch takich co poszli na Baraniec
Dobry wieczór.
Wakacje, urlop i remont …
W tym roku urlop nas nie rozpieścił pogodą, więc niedosyt ciągle trwa. O tym że we wrześniu chcę iść w Tatry mówiłem już od dawna, raz się udało, później spadł śnieg i nadzieje zaczęły umierać, tym bardziej że oprócz ujowej pogody w domu cały czas toczy się remont.
Mimo przeciwności losu, jakoś się udaje zgrać wszystko tak żeby poczuć Tatry pod nogami
Piszę do Dawida … Odpisuje że idzie do pracy, no trudno, życie ale jak napisał Dawid - "cuda się zdarzają i piątek mam wolny" !
No to zaczynam planować, kombinuję w porozumieniu z forumowymi znawcami tematu (dzięki) i koniec końców Wybieram Dolinę Żarską i Baraniec
Okno pogodowe zamówione, wszystko dogadane, odwrotu już nie ma !
Dzwoni budzik 1:20 ! Ogarniam poranne sprawy i o 3:00 czekam na Dawida jak zawsze na samym dole ul. Głębokiej, ruszamy kilka minut po trzeciej.
Dawida po ciężkim tygodniu w pracy podejmuje wyzwanie, mimo że skończył drugą zmianę zaledwie kilka godzin wcześniej i nie bardzo miał czas żeby się wyspać i odpocząć.
Lecimy przez Korbielów, trasa zlatuje szybko i bez problemów meldujemy się o 5:55 na parkingu w Żarskiej Dolinie, pół godziny później jesteśmy już na szlaku.
Poranek chłodny, ale nie ma problema rozgrzewają nas widoki, A na widokach jest słoneczko więc od razu jest cieplej
Słońce, po co nam słońce skoro podejście na Baraniec rozgrzewa całkiem dobrze
Po drodze przez las jakieś krótkie przerwy na złapanie oddechu, a dłuższą przerwę robimy pod Holy Vrchem podziwiając pierwsze widoki.
Słońce, niebieskie niebo i chmurki, w takich okolicznościach przyrody zmierzamy w stronę Barańca.
W pewnym momencie Dawida dopada to, co mnie dopadło kiedyś pod Bystrą i na Fatrzańskiej wyrypie, tak okrutne skurcze nad kolanami, że człowiek nie wie co się dzieje …
Najwidoczniej ciężki tydzień w pracy i druga zmiana + duuuuże ilości kawy przy tym spożyte załatwiają nogi nawet młodych i silnych chłopów. Dawid zacisnął zęby i powoli brnęliśmy w Tą górę, jak w grząski śnieg
Śmiejemy się że to przez nowy aparat który Dawid zakupił, ciągnie go ku ziemi dodatkowe kilo z hakiem na karku, takie życie Nikoniarza
Wkoło jest pięknie, mgła przetacza się raz z jednej, raz z drugiej strony, zahaczając o szczyt na jakiś czas, akurat jak na nim siedzimy, ona siedzi z nami
Kiedy robimy zdjęcie na szczycie jest trochę osób, ale kilka minut później siedzimy sobie sami, delektując się ciepłą herbatą i obserwując taniec mgły pod nami.
Pradawny las
Piękny wybuch!
Widać jak Dawid walczy ...
Pora wstać i ruszyć dalej, przed nami piękno samo w sobie, bez kitu cieszyłem się jak małe dziecko z lizaka, może to widok na Rohacze, a może niedotlenienie spowodowane wysokością tak czy inaczej było mi miło tam być w tym momencie
Po drodze decydujemy że na Płaczliwy nie idziemy, Dawid cierpi z powodu skurczy nóg, szkoda żeby wydarzyło się coś złego, lepiej dmuchać na zimne.
Z Żarskiej przełęczy odbijamy od razu w stronę schroniska i toczymy się w dół z myślą o hranulkach i Kofoli, nie zapominając jednak o tym co jest dokoła nas ! A było nadal pięknie, nie mogłem oderwać oczu od strumyków wypływających ze zboczy pobliskich szczytów, z małych stróżek po grzmiące złowrogo potoki.
Zostawiamy za sobą szczyty i kierujemy się na symboliczny cmentarz niedaleko schroniska, to już drugi w krótkim czasie, to chyba zboczenie zawodowe
Ładny, mały, symboliczny … w porównaniu do poprzedniego bardziej kameralny.
Frytki i Kofola tak szybko jak się pojawiły, tak szybko zniknęły w otchłani naszych paszczy
Resztę trasy schodzimy już asfaltem, aż do parkingu.
Mam nadzieję że Dawid żyje i jeszcze nieraz będziemy ruszać razem na szlak.
Przyleciały, zwiastun zimy !
I taka to była wycieczka
Wakacje, urlop i remont …
W tym roku urlop nas nie rozpieścił pogodą, więc niedosyt ciągle trwa. O tym że we wrześniu chcę iść w Tatry mówiłem już od dawna, raz się udało, później spadł śnieg i nadzieje zaczęły umierać, tym bardziej że oprócz ujowej pogody w domu cały czas toczy się remont.
Mimo przeciwności losu, jakoś się udaje zgrać wszystko tak żeby poczuć Tatry pod nogami
Piszę do Dawida … Odpisuje że idzie do pracy, no trudno, życie ale jak napisał Dawid - "cuda się zdarzają i piątek mam wolny" !
No to zaczynam planować, kombinuję w porozumieniu z forumowymi znawcami tematu (dzięki) i koniec końców Wybieram Dolinę Żarską i Baraniec
Okno pogodowe zamówione, wszystko dogadane, odwrotu już nie ma !
Dzwoni budzik 1:20 ! Ogarniam poranne sprawy i o 3:00 czekam na Dawida jak zawsze na samym dole ul. Głębokiej, ruszamy kilka minut po trzeciej.
Dawida po ciężkim tygodniu w pracy podejmuje wyzwanie, mimo że skończył drugą zmianę zaledwie kilka godzin wcześniej i nie bardzo miał czas żeby się wyspać i odpocząć.
Lecimy przez Korbielów, trasa zlatuje szybko i bez problemów meldujemy się o 5:55 na parkingu w Żarskiej Dolinie, pół godziny później jesteśmy już na szlaku.
Poranek chłodny, ale nie ma problema rozgrzewają nas widoki, A na widokach jest słoneczko więc od razu jest cieplej
Słońce, po co nam słońce skoro podejście na Baraniec rozgrzewa całkiem dobrze
Po drodze przez las jakieś krótkie przerwy na złapanie oddechu, a dłuższą przerwę robimy pod Holy Vrchem podziwiając pierwsze widoki.
Słońce, niebieskie niebo i chmurki, w takich okolicznościach przyrody zmierzamy w stronę Barańca.
W pewnym momencie Dawida dopada to, co mnie dopadło kiedyś pod Bystrą i na Fatrzańskiej wyrypie, tak okrutne skurcze nad kolanami, że człowiek nie wie co się dzieje …
Najwidoczniej ciężki tydzień w pracy i druga zmiana + duuuuże ilości kawy przy tym spożyte załatwiają nogi nawet młodych i silnych chłopów. Dawid zacisnął zęby i powoli brnęliśmy w Tą górę, jak w grząski śnieg
Śmiejemy się że to przez nowy aparat który Dawid zakupił, ciągnie go ku ziemi dodatkowe kilo z hakiem na karku, takie życie Nikoniarza
Wkoło jest pięknie, mgła przetacza się raz z jednej, raz z drugiej strony, zahaczając o szczyt na jakiś czas, akurat jak na nim siedzimy, ona siedzi z nami
Kiedy robimy zdjęcie na szczycie jest trochę osób, ale kilka minut później siedzimy sobie sami, delektując się ciepłą herbatą i obserwując taniec mgły pod nami.
Pradawny las
Piękny wybuch!
Widać jak Dawid walczy ...
Pora wstać i ruszyć dalej, przed nami piękno samo w sobie, bez kitu cieszyłem się jak małe dziecko z lizaka, może to widok na Rohacze, a może niedotlenienie spowodowane wysokością tak czy inaczej było mi miło tam być w tym momencie
Po drodze decydujemy że na Płaczliwy nie idziemy, Dawid cierpi z powodu skurczy nóg, szkoda żeby wydarzyło się coś złego, lepiej dmuchać na zimne.
Z Żarskiej przełęczy odbijamy od razu w stronę schroniska i toczymy się w dół z myślą o hranulkach i Kofoli, nie zapominając jednak o tym co jest dokoła nas ! A było nadal pięknie, nie mogłem oderwać oczu od strumyków wypływających ze zboczy pobliskich szczytów, z małych stróżek po grzmiące złowrogo potoki.
Zostawiamy za sobą szczyty i kierujemy się na symboliczny cmentarz niedaleko schroniska, to już drugi w krótkim czasie, to chyba zboczenie zawodowe
Ładny, mały, symboliczny … w porównaniu do poprzedniego bardziej kameralny.
Frytki i Kofola tak szybko jak się pojawiły, tak szybko zniknęły w otchłani naszych paszczy
Resztę trasy schodzimy już asfaltem, aż do parkingu.
Mam nadzieję że Dawid żyje i jeszcze nieraz będziemy ruszać razem na szlak.
Przyleciały, zwiastun zimy !
I taka to była wycieczka
Ostatnio zmieniony 2021-09-05, 11:16 przez Adrian, łącznie zmieniany 2 razy.
Ave.
Skrytykuję w poniedziałek
A co do kawy to ją pijam tylko na tatrzańskich szczytach
Dobranoc. Tatry wzywają.
Skrytykuję w poniedziałek
A co do kawy to ją pijam tylko na tatrzańskich szczytach
Dobranoc. Tatry wzywają.
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
laynn pisze:Pierwsza część bardzo fajna (w sensie pogody).
A skurcze...znam to ze swojego przykładu. I z Wami rok temu, przecież aż na Pachole mnie męczyły, ale i na MF też...a i kiedyś z Orlej się wycofałem, z Zawratu schodząc do 5tki...
Trochę mi szkoda tego Płaczliwego, ale lepiej tak, niż na nim płakać
Pierwsza część dnia była super, zgodnie z prognozami które z resztą sprawdziły się do końca.
Ave.
Skrytykuję w poniedziałek
A co do kawy to ją pijam tylko na tatrzańskich szczytach
Dobranoc. Tatry wzywają
To życzę smacznej kawy i ładnej pogody
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
Oj Panie Adrianie - piękna kolorystyka.
Jakbyś wyssał w pełni wszystko co taka pogoda daje.
Jakbyś wyssał w pełni wszystko co taka pogoda daje.
Ostatnio zmieniony 2021-09-04, 22:23 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Piotrek pisze:Oj Panie Adrianie - piękna kolorystyka.
Cieszyłem się jak dziecko, kiedy to widziałem
Czekam jeszcze na Dawida i jego punkt widzenia ...
Ostatnio zmieniony 2021-09-04, 22:26 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
sokół pisze:Obrazek 10/10
Kilka ujęć genialnych wręcz, zajebista wycieczka, szczerze zazdroszczę.
Dawidowi graty za zakup no i czekamy na efekty!
Dzięki
Dawid dzisiaj odpoczywa po masakrycznym tygodniu zakończonym wycieczką, może jutro coś wrzuci, jak dojdzie do siebie
Czytam sobie tę relację i widzę, że było ciekawie. Jedno zdjęcie zwraca moją szczególną uwagę, ale czytam dalej i widzę, że Sokołowi też wpadło w oko. Generalnie jest super. Witamy Dawida w klubie lustrzankowców, sekcja Nikon i czekamy na jego produkcje.
mój blog: http://sebastianslota.blogspot.com/
Piotrek pisze:Dłubie w pamięci, czy na Barańcu byłem ale wychodzi mi że nie.
Za to pamiętam że miałem iść więc... może to tylko skleroza
Bo kroniki nie prowadzisz, a to jest lek na skleroze
Przypomniał mi się kawał po twojej wypowiedzi.
- chciałbym znowu pojechać do Ameryki
- znowu? To już kiedyś byłeś?
- nie, ale już raz chciałem jechać.
Czytam sobie tę relację i widzę, że było ciekawie. Jedno zdjęcie zwraca moją szczególną uwagę, ale czytam dalej i widzę, że Sokołowi też wpadło w oko. Generalnie jest super. Witamy Dawida w klubie lustrzankowców, sekcja Nikon i czekamy na jego produkcje.
Było ciekawie I zmiennie, na bank tez byś się cieszył
Sam jestem ciekaw, jak Dawid sobie poradził na pierwszej wycieczce ze słodkim ciężarem na szyji
Hmmm
Tak sobie myślę co by tutaj napisać ale Adrian opisał chyba wszystko
Mogę dodać od siebie tyle, że była to najcięższa wycieczka na jakiej dotąd byłem, powodem mogą być 3 godziny snu ale są jeszcze przypuszczenia, że spowodował to dodatkowy kilogram na szyi No ale cóż był pot, był ból, łez na szczęście nie było...
Chociaż w tym miejscu bym się musiał zastanowić
Ale nie ma co narzekać pogoda była dobra, towarzystwo było dobre, widoki były dobre nic tylko chodzić i focić wszystko dookoła
Po podziwianiu przelewającego się mleka w dolinach przyszedł czas na "pradawny las"
Adrian trochę przez śmiech chciał zatrzeć ślady strachu przed wejściem w ciemny las ale jak już wszedł to żwawo ruszył ku smugą słońca z przerwą na fote pradawnego mchu oczywiście
Były też całkiem przyzwoite chmurki
Kozic nie było ale były jakieś wrony na spotkaniu
był też jakiś drapieżny ptaszor
Chyba tyle na dziś
Żyć żyję na następne wycieczki już nie mogę się doczekać a aparat na pewno jeszcze zabiore nie raz, trzeba ćwiczyć w końcu
Tak sobie myślę co by tutaj napisać ale Adrian opisał chyba wszystko
Mogę dodać od siebie tyle, że była to najcięższa wycieczka na jakiej dotąd byłem, powodem mogą być 3 godziny snu ale są jeszcze przypuszczenia, że spowodował to dodatkowy kilogram na szyi No ale cóż był pot, był ból, łez na szczęście nie było...
Chociaż w tym miejscu bym się musiał zastanowić
Ale nie ma co narzekać pogoda była dobra, towarzystwo było dobre, widoki były dobre nic tylko chodzić i focić wszystko dookoła
Po podziwianiu przelewającego się mleka w dolinach przyszedł czas na "pradawny las"
Adrian trochę przez śmiech chciał zatrzeć ślady strachu przed wejściem w ciemny las ale jak już wszedł to żwawo ruszył ku smugą słońca z przerwą na fote pradawnego mchu oczywiście
Były też całkiem przyzwoite chmurki
Kozic nie było ale były jakieś wrony na spotkaniu
był też jakiś drapieżny ptaszor
Chyba tyle na dziś
Żyć żyję na następne wycieczki już nie mogę się doczekać a aparat na pewno jeszcze zabiore nie raz, trzeba ćwiczyć w końcu
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości