Tobi w TV
- kristoff73
- Posty: 606
- Rejestracja: 2019-05-15, 20:47
- Lokalizacja: ST SD KGR TK SB
Nikt tego jeszcze nie wrzucił?! No to ciach:
https://dziendobry.tvn.pl/a/o-psie-ktor ... kiem-ekipy
Sprocket73, teraz to nawet poza polskimi Tatrami będzie Wam ciężko przejść - zdjęcia, autografy itp... Bardzo fajna rozmowa
https://dziendobry.tvn.pl/a/o-psie-ktor ... kiem-ekipy
Sprocket73, teraz to nawet poza polskimi Tatrami będzie Wam ciężko przejść - zdjęcia, autografy itp... Bardzo fajna rozmowa
Бродяга. Снусмумрик. Бомж.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Pora napisać jak było. W skrócie jednym słowem - KATASTROFA!
A teraz szczegóły
Nie zaspałem, dojechałem bez problemów z zapasem czasowym, przed Warszawą zrobiliśmy sobie 15 minutowy spacer po lesie, Tobiemu udało się zrzucić balast, więc byłem spokojniejszy, że się nie załatwi na wizji. Studio jest na Marszałkowskiej 76, czyli samo centrum śródmieścia. Zajechałem na parking, zostałem poprawnie zidentyfikowany i wpuszczony. Do budynku weszliśmy na luzaka, czyli Tobi bez smyczy. Ochroniarz nieco się ożywił na takie wtargniecie czworonoga, ale wytłumaczyłem, że to gwiazda programu. Zaraz drugi ochroniarz potwierdził, że mają takich gości na liście, zmierzyli mi temperaturę, kazali przysięgać, że nie mam covida. Następnie zostałem zaprowadzony do windy i wysłany na górę. Na górze kolejny posterunek ochrony, ale już mniej agresywni, wskazali studio. Tobi poszedł przodem, natychmiast został powitany z uśmiechem i po imieniu przez Panią co się opiekowała gośćmi. Zaproponowano mi coś do picia, wskazano gdzie mam sobie usiąść. I tu skończyło się to co dobre.
Studio było duże, jedna wielka otwarta przestrzeń. W jednym miejscu stanowisko dla zespołów do grania muzyki, dwa stanowiska do wywiadów, zajmowane na zmianę, stanowisko z gościem który cały czas coś gotował, jakieś danie z boczku, stanowisko do mejkapu oraz miejsce gdzie goście oczekiwali na wejście na antenę. Jednym słowem dużo ludzi, dużo świateł, wielkie jeżdżące kamery, mikrofony na wysięgnikach, telewizory do podglądu. Harmider jak w mrowisku. Tobi to jakoś ogarnął wzrokiem i powiedział "Nie podoba mi się - wychodzimy!". Nie spodziewałem się takiej reakcji. Coś jakby skrzyżowanie wizyty u weterynarza z hukiem sylwestrowych fajerwerków. Zaczął się cały trząść i dyszeć. Nie byłem w stanie go uspokoić. Pomyślałem nawet, że nici z występu. Ktoś przyniósł mu wody, nawet nie spojrzał. Ktoś inny podkradł kucharzowi plasterek boczku i mu dał. Wziął do pyska i wypluł. Pomyślałem - to koniec. Jakoś go namówiłem, żeby jednak zjadł ten boczek drobnymi kęsami, aby nie było obciachu. W międzyczasie napadła mnie jedna pani z papierami, umowami na wywiad, udostępnienie wizerunku itp. Potem druga z papierami na zwrot kosztów dojazdu. Potem trzecia od mediów społecznościowych na oświadczenie na instagrama i krótką zapowiedź filmową. Za każdym razem jak odwracałem uwagę od Tobiego, to on zaczynał szczekać i namawiać mnie na wyjście stąd natychmiast. Na szczęście wszyscy byli bardzo wyrozumiali. Potem zaczepił mnie koleś jak będę ubrany, czy polar, czy koszulka, bo trzeba pozaklejać loga firm, żeby nie lokować produktów. Po chwili kolejny koleś dźwiękowiec, żeby mnie podpiąć do mikroportu. Jak mnie podpinał to wstałem, jak wstałem to Tobi zaczął szczekać szczególnie mocno i intensywnie. Katastrofa się zbliżała nieuchronnie.
Przyszedł jakiś koleś i ładnie z uśmiechem przywitał się ze mną. Usiadł obok. Jego twarz wydała mi się znajoma, ale nie skojarzyłem od razu. Po chwili rozpoznałem - to Sławomir. Na żywo wygląda tak bardzo drobniutko, taki mały, wesoły facecik. Niestety nie miałem dla niego czasu. Przyszli prowadzący program, aby się ze mną przywitać. Pani bardzo ładna. Zapytałem czy jest sens pokazywać na wizji tą trzęsącą się kupkę rudych kłaków, ale pocieszyła, że na pewno wszystko będzie dobrze. Powiedziała do zobaczenia i poszła. Miałem chwilę spokoju. Tobi dostał ogromnej potrzeby bliskości, usiadłem na podłodze, wczołgał mi się pod podkurczone nogi, jedną ręką głaskałem łepek, drugą zadek... trochę się uspokoił.
Reżyser planu mnie wezwał na stanowisko. Wstałem. Tobi od razu sprint do wyjścia. Mówię mu, że jeszcze nie teraz. Z niechęcią, ale jednak mi towarzyszył. Przeszliśmy na kanapę. Pani prowadząca zwróciła uwagę, że mam całe spodnie w sierści, trochę otrzepałem. Tobi niestety znowu się pobudził. Wziąłem go na kolana, cały się trząsł. Doradzili mi delikatnie, że może lepiej nie eksponować trzęsącego się psa. Reżyser planu odliczał 2 minuty do wejścia na wizję. Rzutem na taśmę wymyśliłem Tobiemu jakieś ćwiczenia, żeby go trochę czymś zająć. Kazałem mu przeskoczyć kanapę od tyłu. Przesadził ją jednym susem. Prowadzący w lekkim szoku "ojej ale wysoko skacze". 30 sekund. Tobiego nie ma. Patrzę, poszedł na żebry do kucharza o boczek, nagle głodny się zrobił. 10 sekund. Przybiega, wskakuje na kanapę obok mnie.
Wchodzimy na wizję. Tobi o dziwo siedzi spokojnie. Kompletnie nie pamiętam początku. Jak obejrzałem materiał w domu, był dla mnie jak nowy. Padają pytania, odpowiadam. Cały czas modlę się o spokój Tobiego. Widać jak go tak delikatnie głaszczę, żeby tylko wytrwał jak najdłużej. Coś tam sobie układałem w głowie podczas jazdy, ale nic z tego się nie przydaje. Improwizuję. Nagle koniec. Wydawało mi się, że nagranie trwało góra 2 minuty. Zupełnie straciłem poczucie czasu, bo faktycznie było ponad 6. Uff... ulga. Miałem wrażenie, że bełkotałem bez sensu. Pani prowadząca pociesza, że było świetnie, ale nie wierzę ani trochę. Jeszcze jakieś wspólne fotki i mogę odejść.
Wracam na kanapę dla gości oczekujących. Siadam obok Kamila Sipowicza. Zagadał coś o Tobim. Mówię mu, że my pierwszy raz i psu się nie podobało, a potem dodaję, "Pan pewnie ma większe doświadczenie?". "Trochę" odpowiedział skromnie ze szczerym spokojnym uśmiechem. Coś mnie podkusiło i mówię mu - wiem kim Pan jest, uwielbiam Korę. Przytaknął z dokładnie tym samym wyrazem twarzy. Czuć było, że ma klasę. A ja naprawdę lubię Korę.
Podchodzi do mnie opiekunka gości, mówi, że wszystkie papiery podpisane, jestem wolny. Pomachałem prowadzącym z daleka, odmachali mi. Przeprosiłem za zachowanie psa. Oczywiście: "nic nie szkodzi" (bardzo mili ludzie). Skierowałem się do windy. Zanim doszedłem dogonił mnie realizator dźwięku i odpiął mikroport. Nie wyglądał na zaskoczonego Wyszedłem, wsiadłem w auto i wróciłem do domu.
Ukochana uważa, że wypadłem jednak naprawdę dobrze. Jak obejrzałem materiał w domu, uznałem, że nie jest źle. To jak wypadł Tobi, to jakiś cud - wygląda prawie normalnie, trochę tylko dyszy i skuczy. W każdym razie, do studia już nie wracamy. To nie jest miejsce dla Tobiego.
A tak to wyglądało: https://dziendobry.tvn.pl/a/o-psie-ktor ... kiem-ekipy
A teraz szczegóły
Nie zaspałem, dojechałem bez problemów z zapasem czasowym, przed Warszawą zrobiliśmy sobie 15 minutowy spacer po lesie, Tobiemu udało się zrzucić balast, więc byłem spokojniejszy, że się nie załatwi na wizji. Studio jest na Marszałkowskiej 76, czyli samo centrum śródmieścia. Zajechałem na parking, zostałem poprawnie zidentyfikowany i wpuszczony. Do budynku weszliśmy na luzaka, czyli Tobi bez smyczy. Ochroniarz nieco się ożywił na takie wtargniecie czworonoga, ale wytłumaczyłem, że to gwiazda programu. Zaraz drugi ochroniarz potwierdził, że mają takich gości na liście, zmierzyli mi temperaturę, kazali przysięgać, że nie mam covida. Następnie zostałem zaprowadzony do windy i wysłany na górę. Na górze kolejny posterunek ochrony, ale już mniej agresywni, wskazali studio. Tobi poszedł przodem, natychmiast został powitany z uśmiechem i po imieniu przez Panią co się opiekowała gośćmi. Zaproponowano mi coś do picia, wskazano gdzie mam sobie usiąść. I tu skończyło się to co dobre.
Studio było duże, jedna wielka otwarta przestrzeń. W jednym miejscu stanowisko dla zespołów do grania muzyki, dwa stanowiska do wywiadów, zajmowane na zmianę, stanowisko z gościem który cały czas coś gotował, jakieś danie z boczku, stanowisko do mejkapu oraz miejsce gdzie goście oczekiwali na wejście na antenę. Jednym słowem dużo ludzi, dużo świateł, wielkie jeżdżące kamery, mikrofony na wysięgnikach, telewizory do podglądu. Harmider jak w mrowisku. Tobi to jakoś ogarnął wzrokiem i powiedział "Nie podoba mi się - wychodzimy!". Nie spodziewałem się takiej reakcji. Coś jakby skrzyżowanie wizyty u weterynarza z hukiem sylwestrowych fajerwerków. Zaczął się cały trząść i dyszeć. Nie byłem w stanie go uspokoić. Pomyślałem nawet, że nici z występu. Ktoś przyniósł mu wody, nawet nie spojrzał. Ktoś inny podkradł kucharzowi plasterek boczku i mu dał. Wziął do pyska i wypluł. Pomyślałem - to koniec. Jakoś go namówiłem, żeby jednak zjadł ten boczek drobnymi kęsami, aby nie było obciachu. W międzyczasie napadła mnie jedna pani z papierami, umowami na wywiad, udostępnienie wizerunku itp. Potem druga z papierami na zwrot kosztów dojazdu. Potem trzecia od mediów społecznościowych na oświadczenie na instagrama i krótką zapowiedź filmową. Za każdym razem jak odwracałem uwagę od Tobiego, to on zaczynał szczekać i namawiać mnie na wyjście stąd natychmiast. Na szczęście wszyscy byli bardzo wyrozumiali. Potem zaczepił mnie koleś jak będę ubrany, czy polar, czy koszulka, bo trzeba pozaklejać loga firm, żeby nie lokować produktów. Po chwili kolejny koleś dźwiękowiec, żeby mnie podpiąć do mikroportu. Jak mnie podpinał to wstałem, jak wstałem to Tobi zaczął szczekać szczególnie mocno i intensywnie. Katastrofa się zbliżała nieuchronnie.
Przyszedł jakiś koleś i ładnie z uśmiechem przywitał się ze mną. Usiadł obok. Jego twarz wydała mi się znajoma, ale nie skojarzyłem od razu. Po chwili rozpoznałem - to Sławomir. Na żywo wygląda tak bardzo drobniutko, taki mały, wesoły facecik. Niestety nie miałem dla niego czasu. Przyszli prowadzący program, aby się ze mną przywitać. Pani bardzo ładna. Zapytałem czy jest sens pokazywać na wizji tą trzęsącą się kupkę rudych kłaków, ale pocieszyła, że na pewno wszystko będzie dobrze. Powiedziała do zobaczenia i poszła. Miałem chwilę spokoju. Tobi dostał ogromnej potrzeby bliskości, usiadłem na podłodze, wczołgał mi się pod podkurczone nogi, jedną ręką głaskałem łepek, drugą zadek... trochę się uspokoił.
Reżyser planu mnie wezwał na stanowisko. Wstałem. Tobi od razu sprint do wyjścia. Mówię mu, że jeszcze nie teraz. Z niechęcią, ale jednak mi towarzyszył. Przeszliśmy na kanapę. Pani prowadząca zwróciła uwagę, że mam całe spodnie w sierści, trochę otrzepałem. Tobi niestety znowu się pobudził. Wziąłem go na kolana, cały się trząsł. Doradzili mi delikatnie, że może lepiej nie eksponować trzęsącego się psa. Reżyser planu odliczał 2 minuty do wejścia na wizję. Rzutem na taśmę wymyśliłem Tobiemu jakieś ćwiczenia, żeby go trochę czymś zająć. Kazałem mu przeskoczyć kanapę od tyłu. Przesadził ją jednym susem. Prowadzący w lekkim szoku "ojej ale wysoko skacze". 30 sekund. Tobiego nie ma. Patrzę, poszedł na żebry do kucharza o boczek, nagle głodny się zrobił. 10 sekund. Przybiega, wskakuje na kanapę obok mnie.
Wchodzimy na wizję. Tobi o dziwo siedzi spokojnie. Kompletnie nie pamiętam początku. Jak obejrzałem materiał w domu, był dla mnie jak nowy. Padają pytania, odpowiadam. Cały czas modlę się o spokój Tobiego. Widać jak go tak delikatnie głaszczę, żeby tylko wytrwał jak najdłużej. Coś tam sobie układałem w głowie podczas jazdy, ale nic z tego się nie przydaje. Improwizuję. Nagle koniec. Wydawało mi się, że nagranie trwało góra 2 minuty. Zupełnie straciłem poczucie czasu, bo faktycznie było ponad 6. Uff... ulga. Miałem wrażenie, że bełkotałem bez sensu. Pani prowadząca pociesza, że było świetnie, ale nie wierzę ani trochę. Jeszcze jakieś wspólne fotki i mogę odejść.
Wracam na kanapę dla gości oczekujących. Siadam obok Kamila Sipowicza. Zagadał coś o Tobim. Mówię mu, że my pierwszy raz i psu się nie podobało, a potem dodaję, "Pan pewnie ma większe doświadczenie?". "Trochę" odpowiedział skromnie ze szczerym spokojnym uśmiechem. Coś mnie podkusiło i mówię mu - wiem kim Pan jest, uwielbiam Korę. Przytaknął z dokładnie tym samym wyrazem twarzy. Czuć było, że ma klasę. A ja naprawdę lubię Korę.
Podchodzi do mnie opiekunka gości, mówi, że wszystkie papiery podpisane, jestem wolny. Pomachałem prowadzącym z daleka, odmachali mi. Przeprosiłem za zachowanie psa. Oczywiście: "nic nie szkodzi" (bardzo mili ludzie). Skierowałem się do windy. Zanim doszedłem dogonił mnie realizator dźwięku i odpiął mikroport. Nie wyglądał na zaskoczonego Wyszedłem, wsiadłem w auto i wróciłem do domu.
Ukochana uważa, że wypadłem jednak naprawdę dobrze. Jak obejrzałem materiał w domu, uznałem, że nie jest źle. To jak wypadł Tobi, to jakiś cud - wygląda prawie normalnie, trochę tylko dyszy i skuczy. W każdym razie, do studia już nie wracamy. To nie jest miejsce dla Tobiego.
A tak to wyglądało: https://dziendobry.tvn.pl/a/o-psie-ktor ... kiem-ekipy
Ostatnio zmieniony 2020-11-15, 20:33 przez sprocket73, łącznie zmieniany 2 razy.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Jak mówiłeś na wizji, że przed chwilą było ciężko, to pierwsze co pomysłem że postawił klocka
Było dobrze
P. S
Następnym razem polej Tobiemu setę i będzie luźniej
Było dobrze
P. S
Następnym razem polej Tobiemu setę i będzie luźniej
Ostatnio zmieniony 2020-11-07, 19:51 przez Adrian, łącznie zmieniany 1 raz.
Ja to w ogóle bym poszedł dalej, skoro jest taki temat... Kup kamerkę Go pro i zamontuj Tobiemu. Sprytny jesteś, to może ogarniesz, jak... I Chłopie, Youtube jest Twój.
Piszę to zupełnie poważnie.
edit - na allegro są szelki do Go pro dla piesków.
Piszę to zupełnie poważnie.
edit - na allegro są szelki do Go pro dla piesków.
Ostatnio zmieniony 2020-11-07, 19:56 przez sokół, łącznie zmieniany 1 raz.
sokół pisze:Ja to w ogóle bym poszedł dalej, skoro jest taki temat... Kup kamerkę Go pro i zamontuj Tobiemu. Sprytny jesteś, to może ogarniesz, jak... I Chłopie, Youtube jest Twój.
Piszę to zupełnie poważnie.
edit - na allegro są szelki do Go pro dla piesków.
To już by poszło w stronę medialnego cyrku.
P.s. Kompletnie nie było po Tobie widać nerwów. Swobodna wymiana zdań. A Tobi przeszedł się i wrócił do normy
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
Świetnie wyszło, całkowicie na luzie to wygląda i bez żadnej spiny. Tak naturalnie . W sumie to nawet po Tobim jakiegoś stresu też nie widać.
No pamiątkę macie rewelacyjną
...a on sobie wtedy pomyślał: ciekawe czy gość wie, że ona nie żyje...
Sorry, taka myśl mnie naszła od razu jak to przeczytałem
No pamiątkę macie rewelacyjną
Coś mnie podkusiło i mówię mu - wiem kim Pan jest, uwielbiam Korę
...a on sobie wtedy pomyślał: ciekawe czy gość wie, że ona nie żyje...
Sorry, taka myśl mnie naszła od razu jak to przeczytałem
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 30 gości