Relacja wersja skrócona, bo jakoś nie mam pomysłu
Sobota 14:00 - wychodzę z kołchozu i pakuję się do busa, którym do Andrychowa podąża
Mirek. Szybkie zakupy, szybki browar, szybkie pakowanie i kilka minut po 15 czekamy na busa na Praciaki.
Leje...
Pod wyciągiem leje jak przed wojną. Postanawiamy przeczekać. Trochę przestaje. Wychodzimy. I zaczyna się bal. Leje jak podczas powodzi w '97. I tak aż do Stacha. Dochodzimy przemoczeni w trzy dupy, na szczęście Stachu hajcuje aż miło

Na miejscu oczekują już na nas
Aganiok i
Memezio. Z ogniska nici, więc na stole lądują kabanosy, wędzony ser i popychacze

Następnie wiadomo - bajkowe stany świadomości
Rano w niedzielę bieg po mokrej trawie do sławojki, widok na Królową i śniadanie mistrzów. Pakowanie idzie okrutnie topornie i chcąc nie chcąc uderzamy w teren dopiero po 10. Z zaplanowanej trasy robi się zwykły przegląd chatek w BM. Aby coś uratować z ciorania schodzimy przez Jawornicę do Targanic.
I to by było na tyle. Tym razem nic nie kłamałem, a resztę można obejrzeć w galerii. Enjoy
