Na pożegnanie z Jerozolimą chciałbym zaprosić do spaceru po jej
murach obronnych. To doskonała okazja, aby popatrzeć na miasto z innej perspektywy.
Jerozolimę opasano już w czasach starożytnych. Burzliwe dzieje Palestyny sprawiły, że były one wielokrotnie burzone i wznoszone na nowo przez Żydów, Babilończyków, Rzymian, Bizantyjczyków, Arabów, krzyżowców i Osmanów. Obecne obwarowania powstały po trzech wiekach przerwy, kiedy to Święte Miasto było ich pozbawione - w połowie XVI wieku kazał je odbudować sułtan Sulejman Wspaniały. Przyczynić się do tego miał koszmar, dręczący władcę - śnił mu się straszliwy lew chcący go pożreć. Zwierzę to jest symbolem Jerozolimy, więc, aby je uspokoić, Sulejman na nowo otoczył miasto solidną ochroną. Podobno pomogło i od tego czasu władca spał spokojnie
.
Tureckie mury są długie na ponad 4 kilometry, ich średnia wysokość to 12 metrów, a średnia grubość 2,5 metra. Uzupełniają je 34 wieże strażnicze, 9 bram (niektórzy wyróżniają tylko 8) oraz cytadela. Jako podstawy użyto resztek wcześniejszej konstrukcji, co pokazuje ta grafika na jednej z tablic informacyjnych:
Na zielono zaznaczono fragmenty z czasów Saladyna (XII wiek), na niebiesko pochodzące z okresu rzymskiego i bizantyjskiego, ciemniejszy kolor szary to mury Heroda, a pozostałe oznaczają jeszcze późniejsze wieki.
W latach 1948-1967 zachodni odcinek murów stanowił granicę między Jordanią a Izraelem (mury był w rękach arabskich). Po zajęciu Starego Miasta przez Żydów zostały one wyremontowane i udostępnione turystom. Bilet kosztuje 20 szekli i nie są to źle wydane pieniądze.
Kasa i miejsce rozpoczęcia zwiedzania znajduje się przy
Bramie Jafy. W tym momencie musimy zdecydować się, czy ruszamy na część północną czy może południową? Wejściówka obowiązuje na obydwie trasy, lecz ponieważ przy bramie przebito w XIX wieku drogę, to nie ma możliwości przejścia górą.
Zaczynamy od północy. Od tego momentu będziemy nieustannie odwracać głowy, aby zobaczyć to, co się dzieje wewnątrz i na zewnątrz murów.
Tłumów na murach nie ma, choć nie jesteśmy sami. Co chwilę musimy schodzić i wchodzić po schodach, co jakiś czas pojawią się tablice z ostrzeżeniami - gdyby ktoś był ślepy, to po ich przeczytaniu na pewno nie uderzy się w głowę
.
Zaglądamy na podwórka oraz... na boisko.
IDF Square (plac Sił Obronnych Izraela) czyli miejsce, gdzie styka się Jerozolima Wschodnia i Zachodnia. Na środku budynek starego ratusza.
Znowu zerkam na starówkę: duży gmach Łacińskiego Patriarchatu Jerozolimy. A zaraz obok mały meczet.
Za dachami horyzont zamyka Skopus, jedno ze wzgórz otaczających miasto, bardzo ważne pod względem strategicznym.
Idziemy dalej. Z dołu słychać wrzaski - to dziedziniec arabskiej szkoły.
Jesteśmy nad Bramą Nową - to przez nią pierwszy raz weszliśmy na jerozolimską starówkę.
Francuski klasztor Notre Dame wraz z hotelem to kompleks dla pielgrzymów, wybudowany w 19. stuleciu.
Pasy zieleni oddzielają mury od ruchliwej drogi. Za rondem zlokalizowany jest arabski dworzec autobusowy, z którego można dostać się do Betlejem i innych miast Autonomii Palestyńskiej.
Uwieczniam się z faną...
Z dachów starówki sterczą setki anten satelitarnych, inne służą jako wysypiska śmieci. Zakonnice od Matki Teresy z Kalkuty suszą ubrania, a z poziomu gruntu dochodzi nieustanny gwar, hałasy, nawoływania i wszelkie możliwe dźwięki.
Dotarliśmy do B
ramy Damasceńskiej, najważniejszego wejścia na Stare Miasto, przez stulecia używanego przez ważnych gości odwiedzających Jerozolimę. Z zewnątrz wygląda ona imponująco.
Widok z korony także całkiem niezły.
Ciąg handlowy prowadzący od bramy - jeden z bardziej zatłoczonych fragmentów Starego Miasta.
W tym miejscu kończy się dzielnica chrześcijańska, a zaczyna muzułmańska. Jednak idąc dalej przechodzimy nad bocznymi ulicami, gdzie jest znacznie spokojniej: mijamy szkoły i boiska, panowie grają sobie w grę...
Zupełnie inaczej jest na zewnątrz - to też okolice zamieszkałe przez Arabów, do tego mamy dwupasmowe szosy, pasaże handlowe, restauracje i masy ludzi pędzących przed siebie.
Pogranicznicy wysiadający z radiowozu, pewnie idą na jeden z punktów kontrolnych wewnątrz murów.
Widoczna tu jaskinia leży w pobliżu tzw.
grobu w ogrodzie, w którym część ewangelików upatruje miejsca pochówku Jezusa. Naukowcy mają w tej kwestii inne zdanie.
Przy Bramie Heroda pojawia się przeszkoda w postaci... kraty! Dalej iść nie można, choć zarówno mapy jak i przewodniki (również te otrzymane w kasie) informują, że spacer zakończymy dopiero na Bramie Lwów! Bez sensu, okłamują turystów? Kilka dni temu czytałem, że ten zamknięty odcinek otworzono w styczniu 2020 roku, a więc rzeczywiście jesienią był niedostępny. Szkoda tylko, że dowiedzieliśmy się o tym dopiero w trasie...
Musimy się teraz cofnąć aż do Bramy Jafy i rozpocząć wędrówkę południową częścią murów. Są one krótsze niż północny fragment i mniej tu turystów. Wejście znajduje się obok potężnej
Cytadeli Dawida.
Twierdzę wzniósł w tym miejscu już król Herod - chroniła ona jego pałac. Nie zburzyli jej nawet Rzymianie w czasie zdobywania Jerozolimy; chcieli pokazać jak silnie ufortyfikowane miasto udało im się zdobyć. Nie powtórzyli tego krzyżowcy, ówczesna cytadela oparła się ich atakowi w 1099 roku i skapitulowała dopiero po zapewnieniu bezpiecznego opuszczenia Jerozolimy dla muzułmańskich obrońców.
Dzisiaj patrzymy na dzieło - podobnie jak mury - wybudowane na rozkaz Sulejmana. Od tego czasu służyła głównie jako siedziba garnizonu różnych armii, jako ostatni wykorzystywali ją w ten sposób Jordańczycy aż do 1967 roku. Strzelająca w niebo wieża to minaret meczetu otwartego w XVII wieku.
Teren dawnego tureckiego posterunku policji, teraz służący jako parking izraelskich gliniarzy.
Tutaj mury są wyższe zakończenia, człowiek ma wrażenie chodzenia w korytarzu. Po podziale miasta w 1948 roku Jordańczycy dobudowali kilka rzędów cegieł i używali muru jako pozycji wojskowych na granicy. Dołożyli nawet metalowy dach, ale potem Żydzi go usunęli.
Na zdjęcie załapał się motylek
.
A co za murami? Zachodnia Jerozolima, czyli bardziej nowoczesna twarz stolicy.
Nietypowy strzał fotograficzny na
Syjon przez dzielnicę ormiańską, a właściwie przez wielką kupę piachu, ziemi i kamieni. To dość spory teren "niczego", co jest dość dziwne, biorąc pod uwagę, że każdy wolny kawałek starówki został zagospodarowany. Nic tu nie budują? A może przeprowadzali jakieś wykopaliska? Według mapy powinien być tu ogród...
Mur skręca w kierunku wschodnim i teraz widać chrześcijański cmentarz dochodzący do bazyliki Zaśnięcia Maryi Panny.
Według innej legendy związanej z umocnieniami, Syjon także miał być wewnątrz murów. Niestety, budowniczy spieprzyli sprawę i skrócili ich przebieg. Wściekły Sulejman nakazał stracić winne osoby i pochować w pobliżu Bramy Jafy. Faktycznie, można tam obejrzeć kilka tureckich nagrobków, ale nie wiadomo kto w nich spoczywa.
Kolejna ciekawostka - niedokończony kościół. Wygląda jak zabawka z klocków.
Prawosławni Grecy suszą pościel.
Mury biegną tu sporo metrów nad ziemią, momentami uruchamia się mój lęk wysokości.
Dzielnica żydowska i synagoga Hurwa.
Zaczynają się widoki na
Górę Oliwną oraz południowe i południowo-wschodnie, głównie arabskie dzielnice: Abu-Tor, Silwan oraz Ras Al-Amud (w tym pierwszym przypadku populacja jest mieszana ze sporym odsetkiem Żydów).
Gdybyśmy stanęli w tym miejscu w XIX wieku to ujrzelibyśmy tylko surowy, palestyński krajobraz. W tym czasie Jerozolima była zamieszkała jedynie wewnątrz murów miejskich. Dziś ten pofałdowany teren zapełniony jest maksymalnie setkami białych budynków. Fajnie to wygląda, choć nie chciałbym tam żyć.
Mur bezpieczeństwa i blokowisko po drugiej stronie. Wydaje się, że w oknach nie ma szyb, choć z takiej odległości ciężko to stuprocentowo stwierdzić.
Przygodę z murami kończymy przy Batei Mahai street, gdzie trasa turystyczna styka się z ogólnie dostępną drogą. Kawałek dalej znajduje się już Brama Gnojna, a za nią Ściana Płaczu. Mury otaczające Wzgórze Świątynne są niedostępne, muzułmanie nie pozwolą, aby ktoś tam sobie chodził jak mu się podoba.