Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 12/28 - 24.07.2019 - Kierunek zachód, kierunek Grecja !!!
W nocy tylko postraszyło deszczem. Niby zanosiło się na niezłą nawałnicę, ale błyskawice oraz grzmoty pozostały nad cieśniną Bosfor. U mnie jedynie lekko pokropiło. W następstwie przejścia tego niewielkiego frontu atmosferycznego wiatr zmienił kierunek z którego wieje. I ponownie mam w twarz.... 😕
Z rana jest jeszcze na niebie trochę chmur, ale z czasem się wypogodzi. Po przejściu frontu nocą trochę powietrze się ostudziło i dziś mam odrobinę "lżejsze" powietrze 😀
Pierwszym sporym miastem przez które dziś przejeżdżam jest Çorlu. Fajna sprawa z tymi tablicami z nazwami miast gdzie podają ilu aktualnie jest mieszkańców. Akurat to miasto było jedynym zakorkowanym, które odwiedziłem w Turcji. Jednak spowodowane to było remontem największego ronda w mieście. Ludności bardzo szybko tu przybywa patrząc po statystykach, które znalazłem. Miasto również dość szybko się rozrasta i jest raczej dość nowoczesne. Nie mam w planach zwiedzać miasta. Jedynie kilka fotek na głównym placu, przez który i tak wiedzie moja trasa 😉
Çorlu
Natomiast na obrzeżach można natrafić na pozostałości po twierdzy Çorlu. Obiekt pochodzi z VI wieku i do dziś niewiele z niego pozostało. Obok slamsy.
A na wylocie oczywiście baza wojskowa. Przed główną bramą czołg M47 Patton.
W Turcji spotkać można wiele kamiennych mostów, które są już wyłączone z ruchu ze względu na swoją małą przepustowość. Obok wybudowane są już nowoczesne przeprawy.
Przed Lüleburgaz przy drodze widać okazały kurhan czyli grobowiec tracki.
Tracki grobowiec.
Lüleburgaz to dość duże miasto. Miejscowi zwą je "Paryżem Tracji" ponieważ jest znacznie lepiej rozwinięte od innych okolicznych miast.
Lüleburgaz
Miasto znane jest z XVI-wiecznego meczetu i mostu, oba obiekty nazwane na cześć wielkiego wezyra Sokollu Mehmeda Paszy.
W mieście spędzam dość sporo czasu. Zaraz gdy tylko wjechałem to trafiam na lokalny sklep "monopolowy" ! No kurde, muszą tam mieć inne piwo niż tylko Efez i Tuborg. I mieli ! Marmara było najlepszym jakie piłem podczas całej tej wyprawy, albo byłem tak bardzo spragniony, że weszło dosłownie na raz.....
Sklep prowadzi cała rodzina, ale z tego co zauważyłem syn jest głową całego interesu. Sklep konkretnie zaopatrzony, a na głównej półce wyeksponowana nasza Wyborowa ! Jest zdecydowanie droższa od miejscowych trunków, których kupuję mały zapas jako prezenty dla znajomych. Musiałem przecież jakoś wydać turecką walutę bo tej mam sporo i sporo jeszcze jej do domu przywiozę 😉
Chłopaczek cały czas chodził ze mną i wypytywał dosłownie o wszystko. A za nami chodziła jego młodsza siostra, która nie rozumiała jednak ani słowa po angielsku, więc rozmowa trwała dwa razy dłużej bo brat musiał jej wszystko tłumaczyć 😉 I tak upływa ponad godzina, ale udostępniono mi internety z komórki, dostałem jeszcze dwie duże butelki wody na drogę, a i tak chcieli bym został u nich na noc. Szkoda bo pewnie bym się skusił tylko nie o tak wczesnej godzinie 😉 Wymieniamy się więc kontaktami, a ja obiecuję, że jeżeli kiedykolwiek zawitam w te okolice to ich odwiedzę ponownie...😋
I tak z zaledwie jedną "chmielowa" przerwą docieram do Babaeski. Miasto znacznie mniejsze, a jednak ja takie bardziej lubię od tych dużych aglomeracji. Ładne miasteczko.
Babaeski
Opuszczam miasto po zrobieniu kolejnych zakupów. Bardzo szybko uszczuplam jednak zapasy. Piwo mają o mniejszej pojemności.... W międzyczasie zaczepia mnie grupka miejscowych chłopaków próbując się pochwalić jak to dobrze znają kilka słów po angielsku 😉
W ogóle droga krajowa D100 standardem przypomina bardziej nasze autostrady i jedzie się po niej wręcz rewelacyjnie ! Bardzo szybko przemieszczam się dziś na zachód mimo że co rusz mam do pokonania kolejne wzniesienia.
A pisałem już jak to w nocy czasami słychać strzały ? No właśnie jadąc tą drogą co chwila pod kołami błyszczy jakaś łuska....
Prawie jak autostrada....
Właściwie z Babaeski do dzisiejszego celu, Edirne mam 60 kilometrów i chcąc dotrzeć tam przed zachodem słońca muszę mocniej przycisnąć na korby. I udaje się to ! Pierwsze co zwróciło moją uwagę to ciekawe rozwiązanie świateł sygnalizacyjnych na skrzyżowaniach. Świeci dosłownie cały słup !
Pierwotnie miasto było zamieszkiwane przez plemiona trackie. W II wieku naszej ery zostało rozbudowane przez cesarza rzymskiego Hadriana, a nazwę zmieniono na Hadrianopolis. W 378 roku w jego pobliżu rozegrała się bitwa gdzie Goci rozgromili armię rzymską i pozbawili życia cesarza Walensa. W czasach bizantyńskich Adrianopol był stolicą prowincji Macedonia.
Edirne
W drugiej połowie XIV wieku miasto zostało zdobyte przez Turków osmańskich i wówczas to nazwali miasto Edirne. W 1413 roku Edirne zostało stolicą całej Turcji, a rolę tą pełniło do zdobycia przez Turków Konstantynopola czterdzieści lat później.
Dzięki swojej burzliwej historii na przełomie wielu wieków znajdziemy tu niesamowicie wiele zabytków. Oczywiście większość z okresu panowania Turków.
Miasto jest całkiem przyjemne w odbiorze i to mimo tego iż jest dość duże bo liczy około 150 tys. mieszkańców. Znajdziemy tu kilka zabytków klasy światowej, a największy i najsłynniejszy zabytek Edirne - Meczet Selimiye został kilka lat temu wpisany na światową listę dziedzictwa UNESCO. Obiekt robi niesamowite wrażenie.
Selimiye
Selimiye
Na pewno dużą zaletą(z turystycznego punktu widzenia) jest mocno skoncentrowana lokalizacja najciekawszych zabytków w samym centrum miasta. Okolicę objechałem chyba ze trzy razy !
Oprócz Selimiye jest jeszcze kilka innych nie tak ogromnych, ale równie ciekawych, jak chociażby Üç Şerefeli czy Eski.
Stary meczet.
Stary meczet.
Üç Şerefeli
Üç Şerefeli
Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne również już nieczynne, ale całkiem dobrze wyeksponowane zabytki z okresu rzymskiego oraz Bizancjum. Koty można spotkać tu na każdym kroku 😉
Sarkofagi
Dolmen czyli rodzaj prehistorycznego megalitycznego grobowca.
Oprócz tych wszystkich meczetów i pałaców w mieście, dosłownie po sąsiedzku z meczetem Üç Şerefeli znajduje się "Wieża Macedońska". To pozostałość z czasów rzymskich. Obiekt wchodził w skład fortyfikacji miejskich z II wieku naszej ery. Obok stanowisko archeologiczne, z którego znaleziska można obejrzeć w miejskim muzeum.
Wieża Macedońska
Stanowisko archeologiczne.
Dziś nie mam już zbyt wiele jazdy w planach, więc wstępuję do jednej knajpy, a później do drugiej. Oglądam jakieś uliczne występy. Niestety nie udało się już wymienić pozostałych lirów na euro. Wszystkie kantory nieczynne o tej porze. Teraz zalega mi równowartość 50 euro w walucie tureckiej 😋
Potem kolejny raz jadę na miasto nacieszyć oczy ładnie oświetlonym Selimiye.
I opuszczam powoli miasto starym mostem nad rzeką Nehri.
Stary most na rzece nad rzeką Nehri.
Jeszcze tylko jedna niewielka miejscowość na ziemi tureckiej i docieram do niewielkiego przejścia granicznego z Grecją. Przejście obsługuje tylko pieszych i samochody osobowe. Odprawa bezproblemowa. Strażnik w malutkim okienku tylko poprosił mnie o wydrukowaną wizę, wbija pieczątkę i to tyle, żadnej kontroli osobistej. Natomiast Grek po zajrzeniu do paszportu powiedział "Polska ?", witamy ponownie w Unii Europejskiej 😋
Na greckiej ziemi baza wojskowa, a przy drodze stoją uzbrojeni po zęby żołnierze.
W Kastanies jest jakaś duża impreza i odgłosy jej słyszę jeszcze kilka kilometrów dalej. Na nocleg zatrzymuję się kawałek za miejscowością Rizia.
W końcu mogę rozwiesić hamak !
Dystans dnia: 212,04 km
Suma podjazdów:1739 metrów
Galeria dzień 12:
https://photos.app.goo.gl/LxuzxcbFLvgno5Aw5
cdn...