Urlop w trzech krainach. 2019.
Cd. Post był zbyt długi...
Po śniadaniu w sobotę ruszamy ku nowej atrakcji.
Droga przez Łęczyce ma dużą lepszą nawierzchnie niż Droga Stu Zakrętów, więc bezproblemowo docieramy do Karłowa. Płacimy za parking i ruszamy.
Po drodze pozostałości starych czasów:
To wygląda fajnie, w przeciwieństwie do...drogi i placu przed wejściem w las. Prawie jak na Gubałówce, co chwila serki przypominające oscypki, piwo Opat po 10 złotych, magnesy...dziewczyny kupują fajne koszulki o dziwo w przyzwoitej cenie i ruszamy w tłumie do góry.
Dochodzimy do dwóch ogrodzonych ścieżek, stoją ostatnie bezpłatne toitoie (jak pisze na kartce), skorzystanie z których podobno jest czynem odwagi...
Idziemy lewą ścieżką...
Ścieżka fajnie pnie się wśród głazów do góry, szkoda tylko, że na szlaku trzeba palić papierosy i zasmrodzić innym...
Dochodzimy do krzyżówki szlaków i zaczynamy podejście pod schronisko.
Szybko do niego docieramy i...padam. Gubałówka, Krupówki, bądź Mielno. Czyli kicz, tandeta, budy i tłumy.
Tłumom się nie dziwię. Miejsce wszak przepiękne, widokowe, jest środek wakacji, sobota z piękną pogodą. Nie, na nie, nie będę narzekał, bo to było oczywiste, ale żeby taką komerchę odwalić...
Dobra, skupiamy się na widokach:
Szczeliniec Wielki to najwyższy szczyt Gór Stołowych - ma 919m npm. Niemiecka nazwa to Große Heuscheuer. Na szczyt szlak ułożył Franz Pabel, który został pierwszym przewodnikiem sudeckim.
Stoi na szczycie wspomniane schronisko, wybudowane w 1846r, w stylu tyrolskim, nazwane Schweizerai. Dziś do zaopatrzenia służy kolejka liniowa, ale kiedyś wszystko wnoszono na nogach:
Po płaskim, a przynajmniej takie sprawiające z daleka szczycie wiedzie trasa turystyczna. Ma ona 5km, więc ruszamy na nią.
Szybko okazuję, że z bliska wcale tak płasko nie jest
Pod tarasem;
i na nim:
Również i dziś mamy wszyscy radochę:
Szukamy skał ponazywanych, jedne trudniej nam się odnajduje, a inne łatwiej. O na przykład Małpoluda od raz poznajemy:
Spore przepaście są tej strony:
Ciekawe czy dostrzeżecie, którędy wiedzie trasa? Dla podpowiedzi, widać turystów :
Zaczynamy zejście do Piekiełka:
Te schody robią na mnie niesamowite wrażenie:
Na dole panuje przyjemny chłód.
Jest też sudecka sosna w kontrze do pienińskiej :
W końcu dochodzimy do południowych tarasów, w końcu bo córa zaczyna marudzić, ale nie dziwię się, już ponad godzinę idziemy tymi labiryntami:
Robią wrażenie:
Robimy pamiątkowe zdjęcia, tu ja :
I zaczynamy schodzić. Obiecuje córce, że po odcinku, na którym jest największe wytracenie wysokości wezmę ją na barana, więc końcówka trasy, to mała siłownia
Widać schody w dół...
I na koniec panorama Szczelinca z Karłowa.
W Karłowie idziemy do restauracji z fajnym placem zabaw. Fajne siedziska z palet na tarasie, fajnie opisana restauracja, prowadzona przez osoby dzierżawiące schroniska na Szczelincu (i Pasterkę), ale manu...no takie jakieś fanaberie. I ceny odpowiednie jak za fanaberie . Idziemy do restauracji obok, pod którą mamy auto, też jest mniejszy plac zabaw, więc córa czekając na obiad może się pohuśtać, powspinać czyli jest zadowolona. Po obiedzie, wracamy do Duszników Zdrój. Trafiamy na XIX Święto Papieru, więc idziemy pozwiedzać muzeum (wejście płatne 2zł).
Dziewczyny zostają na warsztatach, córa maluje sobie ma papierze czerpanym, a ja w tym czasie idę zwiedzić muzeum. Po jakimś czasie do mnie dołączają, już z pracami i wspólnie je zwiedzamy.
Przyznam szczerze, że całość mnie jakoś nie porwała. Najciekawsze pewnie są pokazy jak działała produkcja papieru czerpanego, ale te są o pełnej godzinie, a nam do niej sporo brakuje. Obejrzałem też z zaciekawieniem przyrządy do pomiaru wagi, rozciągłości itp, które pan pokazywał dzieciom, a te mogły np pokręcić sprzętem do sprawdzania rozciągłości (pewnie przekręciłem nazwy, terminy, ale wspomniałem, nie do końca mnie to interesowało).
Co innego ta sala:
Przepiękna!
Idziemy jeszcze na jakieś ciacho do miasta:
Miasto otrzymało prawa miejskie w 1346r, pierwsze wzmianki pochodzą z 1324roku, choć na przełomie X i XI wieku powstała w tym miejscu drewniana warownia.
Mijamy kościół par. pw. śś. Piotra i Pawła, z XVII w. :
by w uliczce obok rynku zjeść ciacho, popić kawą i uciekać przed burzą, choć w końcu nie pada, to w tym czasie Sosnowiec i Katowice burza dosłownie zatapia (np tunel pod rondem w Katowicach).
Rynek.
Wracamy na kwaterę. No właśnie, w sumie to mieszkamy w Dusznikach Z., bo Zieleniec to jedna z części miasta. Duszniki nie mają dzielnic, są za to integralne części miasta. Nie wiem czym to się różni, ale Zieleniec należy do takiej jednej części.
Osada leży na wysokości 800-960 m npm. Ja jestem zaskoczony, bo wydawało mi się, że będzie położona w dolinie, tymczasem leży w połowie zboczy Gór Orlickich. Po wjeździe do miasta naszym oczom ukazują się żurawie, widać powstające hotele.
Trafiamy na obchody 300stu lecia Zieleńca. W piątek do późnych godzin na szczycie Esplanda trwa festyn. W sobotę mijamy pochód:
My kwaterę mamy na południowym końcu osady, obok jest stok z kolejką kanapową i z niego robię zdjęcia:
Widok na północ, najprawdopodobniej to Góry Sowie.
Schronisko Orlica i kościół św Anny z 1902r.
Nie jeżdżę na nartach ale wrażenie zrobił na mnie lepsze niż beskidzkie kurorty.
W Zieleńcu są dwa sklepy. Niestety ceny...zabójcze. Jeden mamy pod nosem, ale po dokonaniu zakupów, dłuższą chwilę dochodzimy do siebie. Za magnes, pocztówkę z papieru czerpanego, kilka serków, trzy piwa płacimy więcej niż za obiad... Przy okazji piwa. Kupuję cztery lokalne. Piwo z nazwą miejscowości jest dziwne w smaku, słabe, totalnie nie mój gust, tym razem krzykliwa etykieta nie okazała się przypadkiem Na drugi dzień kupuję zwykłe piwo jasne pełne, to już jest pyszne. A butelka wygląda jak z czasów minionej epoki
W niedzielę po śniadaniu i spakowaniu się postanawiamy wjechać kolejką na granicę.
Choć z rana udaje mi się z okna złapać wschód słońca:
Wielka niecierpliwość zostaje nagrodzona :
W dojście do Šerlicha przeszkadzają nam jagody:
ale po krótkim spacerze osiągamy szczyt, oraz górną stację kolejki:
Widoki marne, więc ruszamy ku schronisku:
Tam kupujemy lody i wracamy by zjechać na dół. Szkoda słabej przejżystości...
Zostało nam jeszcze jedno miejsce do zwiedzenia, a potem to w zależności od chęci. Mnie ono całkowicie zaskoczyło, może też przez nie myślałem, że Zieleniec leży w dolinie, do tego jakoś w mej głowie wyobrażałem sobie dolinę jako rozległą. Torfowisko pod Zieleńcem.
Tymczasem mijamy znów czarną beemkę i panów policjantów, po drodze również jest więcej policji, ale to pewnie związane z jakimś rajdem rowerowym. Przy przystanku zostawiamy (na parkingu) auto i zaczynamy...podejście!
Po krótkim podejściu wychodzimy na drogę i tu robi się płasko. Właśnie to mnie zaskoczyło, że trzeba podejść pod górę...a przecież rezerwat leży na wysokości 750-770 m npm.
Dochodzimy do oznaczenia rezerwatu:
Mijamy wiatę, następnie duże mrowisko i dochodzimy do odbicia ku wieży widokowej:
Jest i wieża. Oczywiście musimy ją zdobyć:
Widoki z niej są głównie na wierzchołki drzew, widać też Zieleniec, ale pogoda kicha, światło kicha, to zdjęcia też kicha:
Wracamy następnie ku drodze, mijamy kolejne przystanki i dochodzimy do kolejnej kładki:
Oczywiście od chwili służę jako baran. Jednak las nie jest tak ciekawy jak skały, zresztą to już trzeci dzień wycieczek, dziecko już chyba ma powoli dość, a tu takie słabe atrakcje.
Choć my z żoną żałujemy, że nie jesteśmy w okresie kwitnienia wełnianki...
Ja szukam też rosiczki, ale jej nie dostrzegam, więc wracamy na drogę i ruszamy...
https://1.bp.blogspot.com/9YwjerfVKJPft ... 16-h625-no[/img]
Ale nie w tę stronę. Droga wiedzie w kierunku Rozdroża pod Bieściem, a więc ku Górom Bystrzyckim...to w drugą stronę, innym razem wrócę w te góry.
A my wracamy. Mijamy kolorowe wody:
W tym miejscu też jest europejski podział zlewni Morza Północnego i Bałtyku. My wracamy się ku dolinie Bystrzycy Dusznickiej, której wody płyną do naszego morza, a za plecami zostawiamy wody które spłyną ku Północnemu morzu.
Dzięki tej krótkiej wycieczce odwiedzam trzy nowe pasma i co ważne dla mnie z moją rodziną. Góry Stołowe, Góry Orlickie i Góry Bystrzyckie, co prawda wycieczki nie były strasznie długie, ale na tyle się spodobały, że trzeba będzie w te góry wrócić, już może z plecakiem?
Z racji pory obiadowej, jemy go w Dusznikach Z., by po obiedzie wracać już do domu.
I tak kończymy nasz urlop. Urlop, który do końca nie wyszedł jak planowałem, choć dzięki temu poznałem nowe tereny.
Krótkie podsumowanie.
Przejechaliśmy ok 2200 km.
Zwiedziliśmy po części dwa kraje - Chorwację i Austrię. Mijając Słowację, oraz Słowenię.
Byliśmy w czterech nowych pasmach górskich:
- Alpach Gurktalskich wchodzących w skład Alp Noryckich
- Górach Stołowych
- Górach Orlickich
- Górach Bystrzyckich
Odbyliśmy kilka wersji zdobywania tychże gór:
- pieszo
- pieszo na barana
- wjeżdżając autem
- wjeżdżając kolejką kanapową.
Urlop się udał
dziękuje
Ps. Co najciekawsze, to z ostatniej części mamy najwięcej zdjęć, na których mamy banany...ciekawe czemu ?
Po śniadaniu w sobotę ruszamy ku nowej atrakcji.
Droga przez Łęczyce ma dużą lepszą nawierzchnie niż Droga Stu Zakrętów, więc bezproblemowo docieramy do Karłowa. Płacimy za parking i ruszamy.
Po drodze pozostałości starych czasów:
To wygląda fajnie, w przeciwieństwie do...drogi i placu przed wejściem w las. Prawie jak na Gubałówce, co chwila serki przypominające oscypki, piwo Opat po 10 złotych, magnesy...dziewczyny kupują fajne koszulki o dziwo w przyzwoitej cenie i ruszamy w tłumie do góry.
Dochodzimy do dwóch ogrodzonych ścieżek, stoją ostatnie bezpłatne toitoie (jak pisze na kartce), skorzystanie z których podobno jest czynem odwagi...
Idziemy lewą ścieżką...
Ścieżka fajnie pnie się wśród głazów do góry, szkoda tylko, że na szlaku trzeba palić papierosy i zasmrodzić innym...
Dochodzimy do krzyżówki szlaków i zaczynamy podejście pod schronisko.
Szybko do niego docieramy i...padam. Gubałówka, Krupówki, bądź Mielno. Czyli kicz, tandeta, budy i tłumy.
Tłumom się nie dziwię. Miejsce wszak przepiękne, widokowe, jest środek wakacji, sobota z piękną pogodą. Nie, na nie, nie będę narzekał, bo to było oczywiste, ale żeby taką komerchę odwalić...
Dobra, skupiamy się na widokach:
Szczeliniec Wielki to najwyższy szczyt Gór Stołowych - ma 919m npm. Niemiecka nazwa to Große Heuscheuer. Na szczyt szlak ułożył Franz Pabel, który został pierwszym przewodnikiem sudeckim.
Stoi na szczycie wspomniane schronisko, wybudowane w 1846r, w stylu tyrolskim, nazwane Schweizerai. Dziś do zaopatrzenia służy kolejka liniowa, ale kiedyś wszystko wnoszono na nogach:
Po płaskim, a przynajmniej takie sprawiające z daleka szczycie wiedzie trasa turystyczna. Ma ona 5km, więc ruszamy na nią.
Szybko okazuję, że z bliska wcale tak płasko nie jest
Pod tarasem;
i na nim:
Również i dziś mamy wszyscy radochę:
Szukamy skał ponazywanych, jedne trudniej nam się odnajduje, a inne łatwiej. O na przykład Małpoluda od raz poznajemy:
Spore przepaście są tej strony:
Ciekawe czy dostrzeżecie, którędy wiedzie trasa? Dla podpowiedzi, widać turystów :
Zaczynamy zejście do Piekiełka:
Te schody robią na mnie niesamowite wrażenie:
Na dole panuje przyjemny chłód.
Jest też sudecka sosna w kontrze do pienińskiej :
W końcu dochodzimy do południowych tarasów, w końcu bo córa zaczyna marudzić, ale nie dziwię się, już ponad godzinę idziemy tymi labiryntami:
Robią wrażenie:
Robimy pamiątkowe zdjęcia, tu ja :
I zaczynamy schodzić. Obiecuje córce, że po odcinku, na którym jest największe wytracenie wysokości wezmę ją na barana, więc końcówka trasy, to mała siłownia
Widać schody w dół...
I na koniec panorama Szczelinca z Karłowa.
W Karłowie idziemy do restauracji z fajnym placem zabaw. Fajne siedziska z palet na tarasie, fajnie opisana restauracja, prowadzona przez osoby dzierżawiące schroniska na Szczelincu (i Pasterkę), ale manu...no takie jakieś fanaberie. I ceny odpowiednie jak za fanaberie . Idziemy do restauracji obok, pod którą mamy auto, też jest mniejszy plac zabaw, więc córa czekając na obiad może się pohuśtać, powspinać czyli jest zadowolona. Po obiedzie, wracamy do Duszników Zdrój. Trafiamy na XIX Święto Papieru, więc idziemy pozwiedzać muzeum (wejście płatne 2zł).
Dziewczyny zostają na warsztatach, córa maluje sobie ma papierze czerpanym, a ja w tym czasie idę zwiedzić muzeum. Po jakimś czasie do mnie dołączają, już z pracami i wspólnie je zwiedzamy.
Przyznam szczerze, że całość mnie jakoś nie porwała. Najciekawsze pewnie są pokazy jak działała produkcja papieru czerpanego, ale te są o pełnej godzinie, a nam do niej sporo brakuje. Obejrzałem też z zaciekawieniem przyrządy do pomiaru wagi, rozciągłości itp, które pan pokazywał dzieciom, a te mogły np pokręcić sprzętem do sprawdzania rozciągłości (pewnie przekręciłem nazwy, terminy, ale wspomniałem, nie do końca mnie to interesowało).
Co innego ta sala:
Przepiękna!
Idziemy jeszcze na jakieś ciacho do miasta:
Miasto otrzymało prawa miejskie w 1346r, pierwsze wzmianki pochodzą z 1324roku, choć na przełomie X i XI wieku powstała w tym miejscu drewniana warownia.
Mijamy kościół par. pw. śś. Piotra i Pawła, z XVII w. :
by w uliczce obok rynku zjeść ciacho, popić kawą i uciekać przed burzą, choć w końcu nie pada, to w tym czasie Sosnowiec i Katowice burza dosłownie zatapia (np tunel pod rondem w Katowicach).
Rynek.
Wracamy na kwaterę. No właśnie, w sumie to mieszkamy w Dusznikach Z., bo Zieleniec to jedna z części miasta. Duszniki nie mają dzielnic, są za to integralne części miasta. Nie wiem czym to się różni, ale Zieleniec należy do takiej jednej części.
Osada leży na wysokości 800-960 m npm. Ja jestem zaskoczony, bo wydawało mi się, że będzie położona w dolinie, tymczasem leży w połowie zboczy Gór Orlickich. Po wjeździe do miasta naszym oczom ukazują się żurawie, widać powstające hotele.
Trafiamy na obchody 300stu lecia Zieleńca. W piątek do późnych godzin na szczycie Esplanda trwa festyn. W sobotę mijamy pochód:
My kwaterę mamy na południowym końcu osady, obok jest stok z kolejką kanapową i z niego robię zdjęcia:
Widok na północ, najprawdopodobniej to Góry Sowie.
Schronisko Orlica i kościół św Anny z 1902r.
Nie jeżdżę na nartach ale wrażenie zrobił na mnie lepsze niż beskidzkie kurorty.
W Zieleńcu są dwa sklepy. Niestety ceny...zabójcze. Jeden mamy pod nosem, ale po dokonaniu zakupów, dłuższą chwilę dochodzimy do siebie. Za magnes, pocztówkę z papieru czerpanego, kilka serków, trzy piwa płacimy więcej niż za obiad... Przy okazji piwa. Kupuję cztery lokalne. Piwo z nazwą miejscowości jest dziwne w smaku, słabe, totalnie nie mój gust, tym razem krzykliwa etykieta nie okazała się przypadkiem Na drugi dzień kupuję zwykłe piwo jasne pełne, to już jest pyszne. A butelka wygląda jak z czasów minionej epoki
W niedzielę po śniadaniu i spakowaniu się postanawiamy wjechać kolejką na granicę.
Choć z rana udaje mi się z okna złapać wschód słońca:
Wielka niecierpliwość zostaje nagrodzona :
W dojście do Šerlicha przeszkadzają nam jagody:
ale po krótkim spacerze osiągamy szczyt, oraz górną stację kolejki:
Widoki marne, więc ruszamy ku schronisku:
Tam kupujemy lody i wracamy by zjechać na dół. Szkoda słabej przejżystości...
Zostało nam jeszcze jedno miejsce do zwiedzenia, a potem to w zależności od chęci. Mnie ono całkowicie zaskoczyło, może też przez nie myślałem, że Zieleniec leży w dolinie, do tego jakoś w mej głowie wyobrażałem sobie dolinę jako rozległą. Torfowisko pod Zieleńcem.
Tymczasem mijamy znów czarną beemkę i panów policjantów, po drodze również jest więcej policji, ale to pewnie związane z jakimś rajdem rowerowym. Przy przystanku zostawiamy (na parkingu) auto i zaczynamy...podejście!
Po krótkim podejściu wychodzimy na drogę i tu robi się płasko. Właśnie to mnie zaskoczyło, że trzeba podejść pod górę...a przecież rezerwat leży na wysokości 750-770 m npm.
Dochodzimy do oznaczenia rezerwatu:
Mijamy wiatę, następnie duże mrowisko i dochodzimy do odbicia ku wieży widokowej:
Jest i wieża. Oczywiście musimy ją zdobyć:
Widoki z niej są głównie na wierzchołki drzew, widać też Zieleniec, ale pogoda kicha, światło kicha, to zdjęcia też kicha:
Wracamy następnie ku drodze, mijamy kolejne przystanki i dochodzimy do kolejnej kładki:
Oczywiście od chwili służę jako baran. Jednak las nie jest tak ciekawy jak skały, zresztą to już trzeci dzień wycieczek, dziecko już chyba ma powoli dość, a tu takie słabe atrakcje.
Choć my z żoną żałujemy, że nie jesteśmy w okresie kwitnienia wełnianki...
Ja szukam też rosiczki, ale jej nie dostrzegam, więc wracamy na drogę i ruszamy...
https://1.bp.blogspot.com/9YwjerfVKJPft ... 16-h625-no[/img]
Ale nie w tę stronę. Droga wiedzie w kierunku Rozdroża pod Bieściem, a więc ku Górom Bystrzyckim...to w drugą stronę, innym razem wrócę w te góry.
A my wracamy. Mijamy kolorowe wody:
W tym miejscu też jest europejski podział zlewni Morza Północnego i Bałtyku. My wracamy się ku dolinie Bystrzycy Dusznickiej, której wody płyną do naszego morza, a za plecami zostawiamy wody które spłyną ku Północnemu morzu.
Dzięki tej krótkiej wycieczce odwiedzam trzy nowe pasma i co ważne dla mnie z moją rodziną. Góry Stołowe, Góry Orlickie i Góry Bystrzyckie, co prawda wycieczki nie były strasznie długie, ale na tyle się spodobały, że trzeba będzie w te góry wrócić, już może z plecakiem?
Z racji pory obiadowej, jemy go w Dusznikach Z., by po obiedzie wracać już do domu.
I tak kończymy nasz urlop. Urlop, który do końca nie wyszedł jak planowałem, choć dzięki temu poznałem nowe tereny.
Krótkie podsumowanie.
Przejechaliśmy ok 2200 km.
Zwiedziliśmy po części dwa kraje - Chorwację i Austrię. Mijając Słowację, oraz Słowenię.
Byliśmy w czterech nowych pasmach górskich:
- Alpach Gurktalskich wchodzących w skład Alp Noryckich
- Górach Stołowych
- Górach Orlickich
- Górach Bystrzyckich
Odbyliśmy kilka wersji zdobywania tychże gór:
- pieszo
- pieszo na barana
- wjeżdżając autem
- wjeżdżając kolejką kanapową.
Urlop się udał
dziękuje
Ps. Co najciekawsze, to z ostatniej części mamy najwięcej zdjęć, na których mamy banany...ciekawe czemu ?
-
- Posty: 338
- Rejestracja: 2019-05-12, 19:59
Wyżej wjechał niż ja wlazłem na swych nogach ... i to o 500 m wyżej :haha
Fajna relacja w całej jej rozciągłości
Przy dziecku ... trzeba być baranem z mocnymi plecami :)
Błędne Skały to dobra miejscówka by się trochę porozciągać . Będąc tam swego czasu widziałem tam takich , którym rozmiar w pasie nie pozwalał przejść . Musieli zawracać do miejsca startu ...
Kudowa Zdrój miejsce fajne , tylko ludzi jak na targowisku . Na szczęście tylko w okolicach centrum i Parku Zdrojowego . Wystarczyło trochę oddalić się od tych miejsc i już była cisza i spokój :)
Byliśmy tam swego czasu na urlopie ... w czasach gdy jeszcze auta nie mieliśmy . To też zabrakło nam do pełni szczęścia by Szczeliniec Wielki zaliczyć . Akurat wtedy co byliśmy nic tamtym kierunku nie kursowało z komunikacji autobusowej . Będzie trzeba kiedyś znów tam podjechać .
Fajna relacja w całej jej rozciągłości
Przy dziecku ... trzeba być baranem z mocnymi plecami :)
Błędne Skały to dobra miejscówka by się trochę porozciągać . Będąc tam swego czasu widziałem tam takich , którym rozmiar w pasie nie pozwalał przejść . Musieli zawracać do miejsca startu ...
Kudowa Zdrój miejsce fajne , tylko ludzi jak na targowisku . Na szczęście tylko w okolicach centrum i Parku Zdrojowego . Wystarczyło trochę oddalić się od tych miejsc i już była cisza i spokój :)
Byliśmy tam swego czasu na urlopie ... w czasach gdy jeszcze auta nie mieliśmy . To też zabrakło nam do pełni szczęścia by Szczeliniec Wielki zaliczyć . Akurat wtedy co byliśmy nic tamtym kierunku nie kursowało z komunikacji autobusowej . Będzie trzeba kiedyś znów tam podjechać .
FasolaNaSzlaku pisze:Fajna relacja w całej jej rozciągłości
Dzięki.
FasolaNaSzlaku pisze:Przy dziecku ... trzeba być baranem z mocnymi plecami
Owszem. Ale i nogi ze stali warto mieć.
FasolaNaSzlaku pisze:Będąc tam swego czasu widziałem tam takich , którym rozmiar w pasie nie pozwalał przejść . Musieli zawracać do miejsca startu
Moja żona stwierdziła, że powinna być informacja przed wejściem
Jeśli porównać Błędne do Strzelinca, to wygrywa Strzeliniec. Mnie zachwyciło Piekiełko. Przepiękny tunel skalny!
FasolaNaSzlaku pisze:Kudowa Zdrój miejsce fajne
Z miłą chęcią poznam je lepiej, ale to może kiedyś jesienią. Wtedy też pewnie mniej ludzi będzie.
włodarz pisze:Jak to czemu? W najfajniejszych górach byliście
To też. I język swój. I...teściowej brak
laynn, na kórym odpuście oferują oranżadę z palemką?
Strzeliniec - nie byłem. Według mnie Błędne Skały oferują ciekawsze formacje skalne, zaś Szczeliniec Wielki widoki.
Strzeliniec - nie byłem. Według mnie Błędne Skały oferują ciekawsze formacje skalne, zaś Szczeliniec Wielki widoki.
Ostatnio zmieniony 2019-08-11, 00:25 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Relacja, a właściwie to wakacyjny wyjazd, jak widze kapitalny . Teraz tu dopiero doszedłem odrabiając zaległości po urlopie, więc sobie na spokojnie całość przeczytam.
Fasola, jak Ty żeś się uchował w naszych góreckach, że wódki nigdy nie wypiłeś
Fasola, jak Ty żeś się uchował w naszych góreckach, że wódki nigdy nie wypiłeś
Ostatnio zmieniony 2019-08-11, 01:38 przez Piotrek, łącznie zmieniany 1 raz.
Sudetów nie komentuje, bo mi to zupełnie nie pasuje do całokształtu
Bo to było nie planowane, ale skoro podczas urlopu...to już nie rozdzielałem go na osobną relacje. W sumie ostatnie dwie części, do tego działu nie pasują...lecz jednak większą część urlopu była poza górska.
Piotrek, urlop udany. Nawet bardzo, choć wypocząć to średnio wypoczęliśmy...
Piotrek pisze:Bardzo mi się podoba całość, choć najbardziej Istria,
Bardzo fajna jest, ale. Jak pisałem miasto z parkowaniem średnie. Dwa woda jest chłodniejsza niż na południu.
Choć plusy, a dokładnie wygląd miasta Rovinj zrekompensował te lekkie minusy.
Piotrek pisze:Wyjazd mieliście wyjątkowo urozmaicony, wręcz skrajny krajobrazowo
Pierwszy taki. Mi się też podobało, choć nie do końca fizycznie odpoczęliśmy, tak jak np rok temu w Jarosławcu. Ale psychicznie to jak najbardziej
-
- Posty: 338
- Rejestracja: 2019-05-12, 19:59
Piotrek pisze:Fasola, jak Ty żeś się uchował w naszych góreckach, że wódki nigdy nie wypiłeś :o-o
;)
Sam się dziwię jak do tego doszło iż nadal tkwię w tym stanie :)
Jak syn się urodził to poszedłem w większy radykalizm ... i od tej chwili już w 100% bez % sobie żyję :) I jakoś mi z tym dobrze ... choć inni patrzą na to jak ...
Laynn - ty jestes pewien ze tam w tym chorwackim morzu wdepnales w kamien a nie w jeżowca? Bo te skurczybyki tam sa wszedzie.. Ja kiedys mialam ta watpliwa przyjemnosc i tydzien chodzic nie moglam!
Bo najlepiej smakuja te, ktorymi cie ktos poczestowal! Srednio od ponad 20 lat wypalam gdzies pewnie 20 fajek rocznie ale nigdy takowych nie kupilam
Bo sa ladne widoki to pewnie podziwia! Czterdziestka tez sie fajnie jezdzi! Po co sie spieszyc? Bezpieczniej , sympatyczniej a i latwiej mozna zauwazyc cos ciekawego po drodze!
We Wroclawiu sa gdzies cyganskie slumsy? Gdzie?????
laynn pisze:włodarz pisze:Tylko nie mówcie, że nie palicie, bo w każdej chwili zacząć możecie.
Nie palimy i nie zamierzamy. Nic nie jest mi w stanie tego wytłumaczyć (tak kilka papierosów zapaliłem, fajkę, fajkę wodną itp). No i to dla mnie najgłupszy sposób na wydawanie pieniędzy.
Bo najlepiej smakuja te, ktorymi cie ktos poczestowal! Srednio od ponad 20 lat wypalam gdzies pewnie 20 fajek rocznie ale nigdy takowych nie kupilam
laynn napisał/a:
I ostatnie kultura na drogach.
generalnie na Bałkanach jeździ się raczej ostro i przepisy ma w dupie, ale mniej jest buractwa. Choć mnie najbardziej przeszkadzają tam nie ci szybko jeżdżący, bo się do nich dołączam, ale zawalidrogi. Można jechać 80, a tu ktoś radośnie 40 i ma wszystkich gdzieś. To akurat dość częsta norma.
Bo sa ladne widoki to pewnie podziwia! Czterdziestka tez sie fajnie jezdzi! Po co sie spieszyc? Bezpieczniej , sympatyczniej a i latwiej mozna zauwazyc cos ciekawego po drodze!
Pudelek pisze:To trochę tak jakby ocenić np. Wrocław oglądając zaniedbane blokowiska na przedmieściach albo cygańskie slumsy
We Wroclawiu sa gdzies cyganskie slumsy? Gdzie?????
Ostatnio zmieniony 2019-08-15, 21:46 przez buba, łącznie zmieniany 3 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 65 gości