Bieszczady są upalne. I zielone. I autostopowe.
Łupków nie ma bezpośredniego połączenia ze Słowacją (nie licząc pociągu, jadącego przez granicę bardzo rzadko), trzeba jeździć przez sąsiednie miejscowości... Może to ma jakiś wpływ albo trafiłem na grupę wyjątkowo niezainteresowaną takimi kontaktami?
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Możliwe, że w związku z komunikacją. Albo może mam nieco zaburzony obraz ze swoich stron - bo zawsze Słowacy budowali przy granicy sklepy dla Polaków, a obecnie Słowacy do nas na zakupy przyjeżdżają. A nawet zamawiają meble, budowlankę itp. Stąd może wrażenie, że to normalna rzecz taka przygraniczna koegzystencja.
Pudelku, relacja świetna - dziękuję! Czekam niecierpliwie na następne Twoje dni w Bieszczadach i okołobieszczadach, jednocześnie proszę o nierezygnowanie z socjologiczno-kulturowych komentarzy. Pewnie różni Czytelnicy różnie je odbierają, ale są świetne!
Może dodam kilka zdań do kwestii kontaktów mieszkańców Łupkowa ze światem zewnętrznym, tym na południe od ich domów. Najpierw jednak dygresja do czasów moich studiów - w ramach studiów archeologicznych miałem zajęcia z etnografii, na których prowadzący wykład prof. Zygmunt Kłodnicki opowiadał, jak bardzo technologicznie i stylistycznie różniła się niegdyś ceramika karpacka wykonywana w dwóch sąsiadujących ze sobą dolinach górskich. Rozdzielający te doliny grzbiet był barierą dla wymiany kulturowej, inspiracji; ludzie (ale nie wszyscy) z tych blisko siebie położonych dolin i leżących w nich wiosek spotykali się poniżej tych dolin, na targu w miasteczku, do którego schodziły drogi dolinne. Ale tam już zwykle do tych procesów unifikujących kulturę materialną nie dochodziło. Podobnie jest z elementami stroju ludowego, jakiejś drobnej plastyki itp. "Poważniejsze" elementy kultury materialnej, np. architektura, są już takie same lub bardzo podobne, gdyż np. domy lub cerkwie wznoszone były przez cieśli i budowniczych przybyłych z zewnątrz.
A teraz wracamy do Łupkowa. Tak jak piszesz, Łupków poza niefunkcjonującą praktycznie linią kolejową, nie ma połączenia drogowego ze Słowacją (nawiasem mówiąc, niegdyś jedną i drugą stronę granicy zamieszkiwała ludność łemkowska, na Słowacji określana jako rusińska). Najbliższa wioska po słowackiej stronie, Palota, jest oddalona od tunelu pod Przełęczą Łupkowską o ok. 6 km. Jest tam radziecki czołg T-34 (a jakże! - zresztą fałszywka, bo to powojenna wersja produkowana w CSRS), cmentarz z I w. św., dwie cerkwie i jeden sklep. Jeśli nawet jakiś Polak tam trafi, to na pewno nie wyniesie stamtąd skrzynki złotego bażanta, by zawieźć to do Łupkowa.
Więcej naszych rodaków spotkać można w Medzilaborcach, niezbyt ładnym miasteczku u podnóża Bieszczadów i Beskidu Niskiego. Miasteczko o niezbyt nachalnej urodzie, ale znane w całym świecie jako miejsce urodzenia Andy'ego Warhola, ikony pop-artu, twórcy najsłynniejszego w świecie przedstawienia banana i rozporka dżinsów Mick'a Jaggera.
Na koniec może moja propozycja dla tych, którzy wędrują grzbietem z Bieszczadów w stronę Beskidu Niskiego (i na odwrót oczywiście). Na siodle Przełęczy Łupkowskiej, czyli bezpośrednio nad tunelem, znajduje się słowacki schron samoobsługowy Wilcza chatka.
Gdyby była zajęta, albo warunki Wam nie odpowiadały, to można zejść szlakiem na słowacką stronę i po kilku minutach znależć się przy południowym wylocie tunelu pod przełęczą. Dosłownie 2-3 minuty dalej, przy szlaku i torach, jest źródełko z wodą.
A po kolejnych 3-4 minutach dawny ostatni po słowackiej stronie przystanek kolejowy, przystosowany dziś do biwakowania.
Może ktoś skorzysta? Z kibelka też!
PS. To jeszcze Cię spytam o kwestię związaną z fotką "golasa w potoku". Domyślam się, że w stroju Adama musiałeś się przebiec od aparatu (ustawienie samowyzwalacza) do strumienia. Biegiem na bosaka po kamieniach, czy jednak w sandałach?
Może dodam kilka zdań do kwestii kontaktów mieszkańców Łupkowa ze światem zewnętrznym, tym na południe od ich domów. Najpierw jednak dygresja do czasów moich studiów - w ramach studiów archeologicznych miałem zajęcia z etnografii, na których prowadzący wykład prof. Zygmunt Kłodnicki opowiadał, jak bardzo technologicznie i stylistycznie różniła się niegdyś ceramika karpacka wykonywana w dwóch sąsiadujących ze sobą dolinach górskich. Rozdzielający te doliny grzbiet był barierą dla wymiany kulturowej, inspiracji; ludzie (ale nie wszyscy) z tych blisko siebie położonych dolin i leżących w nich wiosek spotykali się poniżej tych dolin, na targu w miasteczku, do którego schodziły drogi dolinne. Ale tam już zwykle do tych procesów unifikujących kulturę materialną nie dochodziło. Podobnie jest z elementami stroju ludowego, jakiejś drobnej plastyki itp. "Poważniejsze" elementy kultury materialnej, np. architektura, są już takie same lub bardzo podobne, gdyż np. domy lub cerkwie wznoszone były przez cieśli i budowniczych przybyłych z zewnątrz.
A teraz wracamy do Łupkowa. Tak jak piszesz, Łupków poza niefunkcjonującą praktycznie linią kolejową, nie ma połączenia drogowego ze Słowacją (nawiasem mówiąc, niegdyś jedną i drugą stronę granicy zamieszkiwała ludność łemkowska, na Słowacji określana jako rusińska). Najbliższa wioska po słowackiej stronie, Palota, jest oddalona od tunelu pod Przełęczą Łupkowską o ok. 6 km. Jest tam radziecki czołg T-34 (a jakże! - zresztą fałszywka, bo to powojenna wersja produkowana w CSRS), cmentarz z I w. św., dwie cerkwie i jeden sklep. Jeśli nawet jakiś Polak tam trafi, to na pewno nie wyniesie stamtąd skrzynki złotego bażanta, by zawieźć to do Łupkowa.
Więcej naszych rodaków spotkać można w Medzilaborcach, niezbyt ładnym miasteczku u podnóża Bieszczadów i Beskidu Niskiego. Miasteczko o niezbyt nachalnej urodzie, ale znane w całym świecie jako miejsce urodzenia Andy'ego Warhola, ikony pop-artu, twórcy najsłynniejszego w świecie przedstawienia banana i rozporka dżinsów Mick'a Jaggera.
Na koniec może moja propozycja dla tych, którzy wędrują grzbietem z Bieszczadów w stronę Beskidu Niskiego (i na odwrót oczywiście). Na siodle Przełęczy Łupkowskiej, czyli bezpośrednio nad tunelem, znajduje się słowacki schron samoobsługowy Wilcza chatka.
Gdyby była zajęta, albo warunki Wam nie odpowiadały, to można zejść szlakiem na słowacką stronę i po kilku minutach znależć się przy południowym wylocie tunelu pod przełęczą. Dosłownie 2-3 minuty dalej, przy szlaku i torach, jest źródełko z wodą.
A po kolejnych 3-4 minutach dawny ostatni po słowackiej stronie przystanek kolejowy, przystosowany dziś do biwakowania.
Może ktoś skorzysta? Z kibelka też!
PS. To jeszcze Cię spytam o kwestię związaną z fotką "golasa w potoku". Domyślam się, że w stroju Adama musiałeś się przebiec od aparatu (ustawienie samowyzwalacza) do strumienia. Biegiem na bosaka po kamieniach, czy jednak w sandałach?
Ostatnio zmieniony 2019-07-31, 15:34 przez Cisy2, łącznie zmieniany 2 razy.
Piotrek pisze:Stąd może wrażenie, że to normalna rzecz taka przygraniczna koegzystencja.
no tak, ale jakiego procenta obywateli to mogło dotyczyć? Owszem, po piwo za granicę to jeździło sporo osób, lecz w procentach czy było to 10 czy raczej 30? Bo raczej nie większość. Zapewne rzeczywista większość była za tą granicą, ale dość blisko. Sam czasem doznaję lekkiego szoku, jak jakiś znajomy z wypiekami na twarzy opowiada, że wybiera się lub był np. w Brnie, Ołomuńcu czy nawet Ostrawie, a jakby to była wycieczka na koniec kontynentu. A to tak naprawdę tylko wsiąść w auto i za krótszą lub dłuższą chwilę jesteś... Ewentualnie sporo osób z mojej okolicy doskonale potrafi opisać jakąś część polskiego Bałtyku oddalonego o kilkaset kilometrów, ale niewiele wie o jakiejś miejscowości odległej o pół godziny jazdy, tylko, że za granicą. Pewnie jestem trochę spaczony, bo bywam tam jednak dość często...
Cisy2 pisze:Pudelku, relacja świetna - dziękuję!
jak zwykle miło to przeczytać
Cisy2 pisze:jednocześnie proszę o nierezygnowanie z socjologiczno-kulturowych komentarzy.
podobno niektórzy szykują już stosy z pochodniami i krzyże, ale będę się starał trzymać tych nawyków
Może dodam kilka zdań do kwestii kontaktów mieszkańców Łupkowa ze światem zewnętrznym, tym na południe od ich domów. Najpierw jednak dygresja do czasów moich studiów - w ramach studiów archeologicznych miałem zajęcia z etnografii, na których prowadzący wykład prof. Zygmunt Kłodnicki opowiadał, jak bardzo technologicznie i stylistycznie różniła się niegdyś ceramika karpacka wykonywana w dwóch sąsiadujących ze sobą dolinach górskich. Rozdzielający te doliny grzbiet był barierą dla wymiany kulturowej, inspiracji; ludzie (ale nie wszyscy) z tych blisko siebie położonych dolin i leżących w nich wiosek spotykali się poniżej tych dolin, na targu w miasteczku, do którego schodziły drogi dolinne. Ale tam już zwykle do tych procesów unifikujących kulturę materialną nie dochodziło. Podobnie jest z elementami stroju ludowego, jakiejś drobnej plastyki itp. "Poważniejsze" elementy kultury materialnej, np. architektura, są już takie same lub bardzo podobne, gdyż np. domy lub cerkwie wznoszone były przez cieśli i budowniczych przybyłych z zewnątrz.
kiedyś pewnie więcej tych ludzi łączyło, zresztą; w Łupkowie mieszkali Łemkowie i po drugiej stronie także (myślę, że w przypadku Słowacji także można użyć tego określenia, choć faktycznie Rusin byłoby bardziej odpowiednie). Częste były powiązania rodzinne. Ten sam język i ta sama wiara. Po akcji Wisła wyrósł jednak mur: na Słowacji nadal zostali Łemkowie, silnie się słowakizujący, a po polskiej całkowita niemalże wymiana narodowości. Więc trudno się dziwić, że tych sąsiadów nic już nie łączy. Zaciekawiła mnie więc ta różnica w ceramice między obiema stronami Karpat o której napisałeś. Bo jednak wspomniane cerkwie są podobne, dominuje w końcu styl łemkowski.
Odnośnie Medzilaborców: jest tam jakaś knajpka w której można by przycupnąć przyjemnie na godzinkę albo dwie? Możliwe, że w sierpniu zajrzę do tego miasta. I czy jest możliwość na przełeczy przejścia na słowacką stronę aby nie iść samym tunelem tylko górą?
Cisy2 pisze:PS. To jeszcze Cię spytam o kwestię związaną z fotką "golasa w potoku". Domyślam się, że w stroju Adama musiałeś się przebiec od aparatu (ustawienie samowyzwalacza) do strumienia. Biegiem na bosaka po kamieniach, czy jednak w sandałach?
w sandałach, kamienie wielkie, między nimi jakieś tam korzenie, więc mógłbym nie zdążyć Zresztą w strumieniu też siedziałem w sandałach
Ostatnio zmieniony 2019-07-31, 15:53 przez Pudelek, łącznie zmieniany 3 razy.
Z Przełęczy Łupkowskiej schodzi na północną, polską stronę szlak szwejkowy (na mojej pierwszej fotce jest zresztą widoczny szlakowskaz do schroniska "Szwejkowo" - 20 min.). Czy szlak jest nadal utrzymywany i niezarośnięty? Nie wiem. Na słowacką stronę schodzi szlak niebieski - do płd. wylotu tunelu i dalej do Paloty. Czyli można przejść na Słowację nie korzystając z tunelu.
Knajpek w Medzilaborcach nie znam. Trzy lata temu przyjechaliśmy tam z żoną (autobusem z Paloty), odbiliśmy się od zamkniętych drzwi muzeum Warhola, i szybko odjechaliśmy pociągiem w stronę Wyhorlatu. Miasteczko jest silnie "zromanizowane", Bożena w ciągu niespełna godziny z cztery razy była nagabywana o jednoeuro+. Ale do wnętrza knajp żebrzący nie byli wpuszczani. Tam jest spokojnie, pod parasolami na zewnątrz knajp może być różnie. Ale to obraz z sierpnia 2016 r.
Styl łemkowski budowy drewnianych cerkwi ujednolicony (bo murowanych już niekoniecznie), bo realizowany właśnie przez warsztaty wykształcone (przez kilka wieków) nie w jakiejś sennej dolinie, tylko w jakimś tamtejszym ośrodku (ośrodkach) - lokalnym centrum (Sanok?, Gorlice?). Nie znam bliżej problematyki, ale literatura dotycząca tego zagadnienia jest bogata - lata temu słuchałem na ten temat wykładu prof. R. Reinfussa. Chyba wtedy usłyszałem słowa, że niektóre warsztaty w rejonie Gorlic budowały drewniane kościoły rzymskokatolickie dla ludności polskiej oraz cerkwie dla wiernych unickich.
Knajpek w Medzilaborcach nie znam. Trzy lata temu przyjechaliśmy tam z żoną (autobusem z Paloty), odbiliśmy się od zamkniętych drzwi muzeum Warhola, i szybko odjechaliśmy pociągiem w stronę Wyhorlatu. Miasteczko jest silnie "zromanizowane", Bożena w ciągu niespełna godziny z cztery razy była nagabywana o jednoeuro+. Ale do wnętrza knajp żebrzący nie byli wpuszczani. Tam jest spokojnie, pod parasolami na zewnątrz knajp może być różnie. Ale to obraz z sierpnia 2016 r.
Styl łemkowski budowy drewnianych cerkwi ujednolicony (bo murowanych już niekoniecznie), bo realizowany właśnie przez warsztaty wykształcone (przez kilka wieków) nie w jakiejś sennej dolinie, tylko w jakimś tamtejszym ośrodku (ośrodkach) - lokalnym centrum (Sanok?, Gorlice?). Nie znam bliżej problematyki, ale literatura dotycząca tego zagadnienia jest bogata - lata temu słuchałem na ten temat wykładu prof. R. Reinfussa. Chyba wtedy usłyszałem słowa, że niektóre warsztaty w rejonie Gorlic budowały drewniane kościoły rzymskokatolickie dla ludności polskiej oraz cerkwie dla wiernych unickich.
Ostatnio zmieniony 2019-07-31, 16:36 przez Cisy2, łącznie zmieniany 1 raz.
Pudelek pisze:Może to ma jakiś wpływ albo trafiłem na grupę wyjątkowo niezainteresowaną takimi kontaktami?
W Glince u wujów żony, drwali pracujących w lesie, dowiedzieć się coś o Zakamennym, to tyle, że jest tam taka wieś. O Novot'ciu (sorry nie umiem odmieniać słowackich nazw), już więcej. To żona za młodu chodziła na granicę do sklepu, starsi też, więc może chodzi o zakorzeniony przez czasy PRLu obszar granicy jako końca świata?
Pudelek pisze:Pewnie jestem trochę spaczony, bo bywam tam jednak dość często...
Jesteś.
Np, dla mnie obecny wyjazd za granicę był stresujący, może nie sama jazda, co próba dogadania się. Ale ja nie gadający poza polskim, ale moja żona, też się stresowała, bo wszystko rozumie, ale po kilku latach bez rozmów, już miała problemy z dłuższą rozmową.
Ale za to ja np czytam z ciekawością relację, nawet z tak odległych miejsc jak Ostrawa
laynn pisze: To żona za młodu chodziła na granicę do sklepu, starsi też, więc może chodzi o zakorzeniony przez czasy PRLu obszar granicy jako końca świata?
od czasu upadku PRL-u to jednak już trochę lat minęło
laynn pisze:Np, dla mnie obecny wyjazd za granicę był stresujący, może nie sama jazda, co próba dogadania się.
w tym roku podczas wakacyjnej objazdówki spotykaliśmy wyjątkowo dużo Czechów. I jeśli autochtoni dookoła gadali np. tylko po węgiersku i nagle usłyszało się Pepików, a nawet zobaczyło się ulotki skierowane do nich, to człowiek momentalnie czuł się jak w domu, jak gdyby nagle wrócił z dalekiej podróży
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:od czasu upadku PRL-u to jednak już trochę lat minęło
Pudel nie porównuj nas, mieszkańców miast, do tego młodych do takich osób. Inna mentalność.
Pudelek pisze:I jeśli autochtoni dookoła gadali np. tylko po węgiersku i nagle usłyszało się Pepików
W Chorwacji nie było źle, gorzej mieliśmy w Słowenii. Ale fakt węgierski
Raz obok na plaży chyba byli Węgrzy. Uszy szło złamać
laynn pisze:Pudel nie porównuj nas, mieszkańców miast, do tego młodych do takich osób. Inna mentalność.
jeśli po ćwierć wieku mentalność jest mało zmieniona, to trudno się potem dziwić, że w wyborach wygrywa partia neokomunistyczna...
laynn pisze:Raz obok na plaży chyba byli Węgrzy. Uszy szło złamać
grunt to nauczyć się zamawiać piwo
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ha, pisałem tutaj, że trzeba się spieszyć aby korzystać z tego pociągu na Komańczę i teraz czytam rozkład jazdy na sierpień: od poniedziałku do czwartku na odcinku Zagórze-Komańcza pociągi PR już nie kursują, a tylko... autobus zastępczy!
"Nie kończą sie problemy z pociągami kursującymi na liniach kolejowych nr 107 i 108. Z powodu braku sprawnych pojazdów spalinowych znów wprowadzono tam autobusową komunikację zastępczą. Taka sytuacja występuje na trasach Jasło-Sanok i Sanok-Zagórz-Komańcza i potrwa przynajmniej do 3 sierpnia
Ostatnio zmieniony 2019-08-01, 14:18 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Najlepiej znać język pogański, bo bez pogan to sobie możecie być poliglotami.laynn pisze:Na szczęście tyle dawałem radePudelek pisze:grunt to nauczyć się zamawiać piwo
W piątym dniu wchodzę do Baru na plaży, a barman z uśmiechem - Piwo? i ja z takim samym bananem, yes, big
laynn, dostałeś dużego banana? O yes.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Pudelek pisze:Gospodarz z dumą pokazuje wiszące na ścianie zdjęcie Marcina Dorocińskiego, z którego udziałem kręcono w obejściu film (nie pamiętam tytułu).
Czyżby chodziło o "Na granicy" ? Nota bene Dorociński zagrał tam niezłego skurwysyna
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 96 gości