Wydaje mi się, że Fasola, pisał bardziej o tym czym kto się chwali, niż to co umie i jakie są jego możliwości...
Ja tam mam podobne podejście, nawet sam czasami zaniżam swoje możliwości i wolę się zaskoczyć, niż sobie założyć nie wiadomo co, a potem się rozczarować...
Tak też było przy ostatniej wycieczce z sokołem, też nie zakładaliśmy z góry, że damy radę i mieliśmy plany awaryjne... chociaż poszło całkiem gładko, przynajmniej u mnie i to było bardzo miłe zaskoczenie...
Szczerze mówiąc to ja w ogóle sokołowi plan tamtej pętli w Beskidzie Wyspowym podałem jako żart, gdzie od razu założyłem, że nie damy rady (gdzie to ja, grubas ze sporą nadwagą, będę robił jakieś pętle przeszło 40 km, nigdy takich nie robiłem i praktycznie 5 lat w górach nie byłem, poza małymi epizodami)
, ale sokół wziął to na poważnie i stało się...
Chociaż przyznam, że nie przyszło to tak sobie, samo z siebie. Akurat od 2 miesięcy, teraz już od trzech...
zacząłem biegać, całkiem nie wiele szczerze mówiąc, bo póki co tylko po 5 km, 3 razy w tygodniu i nie sądziłem, że tak to się na góry przełoży, a przełożyło się w ogromnym stopniu, co bardzo cieszy. Ale też zmotywowało mnie jeszcze bardziej do regularnego biegania po 3 x w tygodniu.
A ostatnio znów miałem próbkę tego treningu biegowego w Gorcach i forma wciąż rośnie i strome podejścia w górach przestają być straszne, a wręcz stają się przyjemnością...
Muszę też dodać, że od 3 miesięcy, nie tylko biegam, ale też mam dosyć poważny jak dla mnie plan treningowy, tzn. poza tym bieganiem, siłownia (domowa) 2 razy w tygodniu i minimum 2 razy trening aerobowy interwałowy po godzince... plus jeszcze czasem na weekend rower około 100 km, z czasem będzie więcej.
Ale i tak uważam, że na góry najbardziej przekłada się samo bieganie. Tylko z efektu tego treningu jestem zadowolony bardzo też na co dzień, bo zawsze wszyscy mówią, że dieta to podstawa. W sumie zgadzam się z tym, bo to jest podstawa, jak to masz pod kontrolą, ile kalorii zjadasz, to też łatwiej sobie dostosować tening i przewidzieć jego efekty. Ale ja do tego podszedłem trochę inaczej, póki co dieta u mnie nie za bardzo wchodzi w grę, więc skupiłem się tylko na treningu. Wprawdzie założeń w 100 % nie zrealizowałem, bo główne założenie było schudnąć do końca kwietnia 10 kg i to mi się nie udało, ale udało mi schudnąć 8 kg, co bez diety jak dla mnie jest świetnym wynikiem. 8 kg w 3 miesiące (bez żadnej diety, jedyne złożenie takie, że ostatni posiłek najpóźniej o 19:00 co nie zawsze się udawało ale w większość dni jak najbardziej) to chyba nie tak źle, a kondycja taka jak nigdy, więc nie ma co narzekać.