Przez Spisz z namiotem. Zachody i wschody, podejścia i zejśc

Relacje z Pienin, Gór Świętokrzyskich i innych polskich gór...
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2018-08-30, 11:58

Poranek na Grandeusie jest upalny. Słońce szybko wygania nas z namiotu, z którego zresztą mamy takie widoki:
Obrazek
Obrazek

Znów najlepiej (choć przymglone) są Tatry Bielskie. Znajdujące się za nimi Jaworowy i Łomnicki częściowo zakrywają chmury. No i oczywiście można przyjrzeć się Rysom.
Obrazek
Obrazek

Możliwość zobaczenia panoramy przyciąga pojedynczych turystów: jako pierwszy zjawia się rowerzysta, siada w cieniu, zjada coś małego i jedzie dalej, goniony przez psy. Potem przychodzi starszy Słowak z wysłużonym plecakiem i po krótkiej kontemplacji schodzi do Łapsz.
Obrazek

Z oddali dochodzi beczenie owiec. Stado kręci się po okolicy i powoli zbliża do nas. A w tle ledwo widoczna Babia Góra.
Obrazek

Psiska, które zaatakowały rowerzystę, składają nam wizytę, ale są wyjątkowo grzeczne. Rozłożyły się blisko i pilnują namiotu ;).
Obrazek

Wkrótce potem nasz przenośny domek trzeba szybko składać, bowiem stoi on na trasie owczego, napierającego stada! W pewnym momencie Inez miała obawy, czy nie zostanie stratowana :P.
Obrazek

Pod wiatę zagląda pasterz. Prowadzi ze sobą ponad 400 sztuk, ale tylko kilka należy do niego, reszta ma właścicieli chyba z całego polskiego Spisza. Opowiada o swojej rodzinie oraz pracy; pozornie to tylko chodzenie tam i z powrotem ze zwierzętami, ale w rzeczywistości ciężka harówka. Zaczyna się już około 3 w nocy, trwa do 9 lub 10 wieczorem z krótką przerwą na obiad w południe. I tak codziennie aż do św. Michała pod koniec września.

Sporo owiec kuleje, wszystkie zostały ostrzyżone przez specjalistyczną firmę dwa dni wcześniej.
Obrazek

Pora się zbierać. Z Grandeusa schodzimy w dół, na północ.
Obrazek
Obrazek

Odcinek wśród pofałdowanych pól i łąk jest bardzo przyjemny. Tatry i nasze miejsce noclegowe zostają z tyłu.
Obrazek
Obrazek

Wkrótce trafiamy na asfalt, na którym mijamy radziecki traktor. Wśród zieleni krowy starają się zaspokoić niekończący się apatyt, a byki z udawanym spokojem lustrują każdego obcego.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przed nami Dursztyn (słow. Durštín, węg. Dercsény, niem. Dürrstein), jedna z 14 wsi polskiej części Spiszu.
Obrazek
Obrazek

Przy ulicy zachowało się trochę drewnianych domów i budynków gospodarczych. Kościół jest młodziutki - z lat 80. XX wieku, lecz nawiązuje stylistycznie do starszych świątyń spiskich.
Obrazek
Obrazek

Zbliża się południe, o czym informuje dźwięk kościelnych dzwonów (nad ranem wygrywał melodię "Kiedy ranne wstają zorze", tak aby nikt nie mógł przegapić tej chwili!). Robimy sobie postój pod sklepem, który stanowi centrum towarzyskie miejscowości.
Obrazek

Przez resztę dnia mamy do przejścia nieco ponad 10 kilometrów Pieninami Spiskimi, czyli tą najmniej uczęszczaną przez turystów część Pienin. Niby niedużo, ale momentami dostaniemy w zadki.

Przy odbiciu na szlak robię sobie zdjęcie w lustrze, co ostatnio staje się moją prywatną tradycją :D.
Obrazek

Początek czerwonego szlaku to długa Jurgowska Polana - zgodnie z nazwą kiedyś wypasali na niej swoje stada mieszkańcy Jurgowa (ciekawe dlaczego nie u siebie??). Temperatura osiąga stan krytyczny...
Obrazek
Obrazek

Szutrowa droga kręci do Jurgowskich Stajni na których stoi gospodarstwo z rozrzuconą zabudową.
Obrazek

Zaglądamy do mapy i włos nam się jeży na karkach - poziomice najbliższego podejścia w lesie wyglądają, jakby je ktoś stawiał co milimetr! Może jednak nie będzie aż tak źle?? A jednak było...
Obrazek

Na zdjęciu tego nie widać, lecz ścieżka miała taką stromiznę, że czasem osuwałem się w dół! Metr, dwa do góry, postój. Masakra! Sprawdzałem potem dokładnie zapis trasy na komputerze: różnica wzniesień to niby jedynie 200 metrów, ale na odcinku... 300 metrów! To niemal jak wchodzenie po drabinie!! Nie pamiętam kiedy ostatni raz wspinałem się po czymś takim!

Na grani w nagrodę czeka pierwszy widok na zbiornik Czorsztyński, a z tyłu znowu pojawia się panorama Tatr.
Obrazek
Obrazek

Neska dociera niedługą chwilę po mnie i podejmuje wiekopomną decyzję, że więcej już nie chodzi po szlakach z namiotem i ciężkim plecakiem! Na szczęście dalsza część trasy jest już znacznie bardziej "normalna".

W czasie odpoczynku przewijają się obok nas dwie dziewczyny, które idą w odwrotnym kierunku, ale zamiast zejść szlakiem w dół to poszły ścieżką prosto, w krzaki. Nie dziwię się, że przegapiły odbicie, bowiem odcinek w dolinę wygląda jak przecinka do zwózki drzew, a nie trasa dla ludzi...

Przechodzimy przez Żar, najwyższy szczyt Pienin Spiskich (883 metry). Po drodze w kilku miejscach są widoki na obie strony...
Obrazek
Obrazek

...ale wierzchołek góry jest zarośnięty, więc postawiono na nim niewielką drewnianą wieżę. Ta oferuje panoramę jedynie w kierunku północnym, na "jezioro" oraz Gorce, w których jeden z charakterystycznych punktów stanowi nowa wieża na górze Gorc.
Obrazek

Dziewczyny ze zgubionego szlaku mówiły, że gdzieś zostawiły mapę i odnajdujemy ją właśnie na Żarze. Wylądowała w moim plecaku, ale na niewiele mi się przyda, bo to bardzo stare wydanie, gdzie połowy szlaków jeszcze nie wymyślono...

Schodzimy do przełęczy Przesła; tu można odbić na Falsztyn albo Łapsze Niżne. Następnie znowu mamy podejście, lecz tym razem nie tak wyczerpujące i częściowo szeroką leśną drogą.
Obrazek

Końcowe kilometry Pienin Spiskich są najprzyjemniejsze: coraz więcej odkrytej przestrzeni, ukwiecone łąki, drewniane chatki i widoki na Pieniny po drugiej stronie Dunajca.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na polanie Cisówka robimy sobie dłuższą przerwę, czekając aż słońce przebije się przez chmury. Trwa to kilkanaście minut, ale opłaciło się!
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Niebieska tafla zbiornika Czorsztyńskiego ładnie kontrastuje z zielenią drzew, a ruiny zamku Czorsztyn po małopolskiej stronie przyciągają wzrok.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Jezioro Sromowskie - zbiornik wyrównawczy dla Czorsztyńskiego.
Obrazek

Na polanie Tabor znajduje się nadajnik oraz wiata identyczna z tą z Grandeusa. Siedzi przy niej jakaś rodzinka, więc nawet się nie zatrzymujemy. Ludzi zresztą spotykamy coraz więcej, co świadczy o niechybnym zbliżaniu się do cywilizacji.
Obrazek

W dole rozciąga się Niedzica (słow. Nedeca, węg. Nedec, niem. Netzdorf), historycznie najważniejsza miejscowość Zamagurza i polskiego Spiszu. To też jedyne miejsce regionu, które już kiedyś odwiedziłem, ale było to daaawno temu... Jako bajtel zaglądałem tu z rodziną jeszcze zanim napełniono zbiornik i pamiętam opuszczone drewniane domostwa, sprawiały one wtedy przygnębiające wrażenie.
Obrazek

Dzisiejszą noc chcemy spędzić w bardziej komfortowych warunkach niż wczorajsze, więc szukamy jakiegoś kempingu. Ze ścieżki odbijające od szlaku widać pole z dużą ilością namiotów, kamperów i samochodów, lecz nie wygląda one zachęcająco. Liczymy, że zgodnie z mapą znajdzie się jakaś alternatywa, ale okazało się, iż w tej części wsi nie ma innego wyboru dla osób chcących rozbić namiot...

Na kempingach sypiam niemal wyłącznie poza Polską (pomijając ubiegłoroczny wyjątek w Suwałkach), więc chyba jestem przyzwyczajony do trochę innego standardu. A tu zastaliśmy dwie krzywe łąki przedzielone drogą. Brak jakiejkolwiek recepcji, obsługę trzeba namierzyć samemu albo ona namierzy nas. Pojedyncze kible i płatne prysznice, gdzie monety wrzuca się do automatu umieszczonego... przed drzwiami, a więc nie wiemy ile cennego czasu nam jeszcze zostało. Jedno jedyne gniazdko uniemożliwiało naładowanie sprzętu. Ścisk i tłok, dokładnie słychać jak pierdnie sąsiad albo czego słuchają w aucie po sąsiedzku.
Obrazek

Na szczęście cena noclegu była niska i udało nam się porządnie wykąpać, zatem humory dopisują. Pobliski brzeg zbiornika oferuje widoki na zamek Dunajec oraz Czorsztyn w Małopolsce.
Obrazek
Obrazek

Wieczorem ruszyliśmy do "centrum". Ta część Niedzicy jest tak wręcz zadeptywana przez turystów, więc spodziewałem się bezproblemowego dostępu do sklepów, a trafiliśmy jedynie na mały warzywniak z długą kolejką. Ponieważ jednak jutro przypada niedziela niehandlowa, więc i tak musieliśmy w niej stanąć, aby kupić chleb i kilka innych drobiazgów.

Przy zapadającym zmierzchu podeszliśmy pod zamek Dunajec. To prawdopodobnie jedyna rezydencja na terenie obecnej Polski, której ostatnimi prywatnymi właścicielami była węgierska szlachta, w tym przypadku rodzina Salamon. Komuniści jednak nie przejmowali się narodowością gospodarzy i po wojnie konfiskowali wszystkie zamki, niezależnie od tego, czy były w rękach polskich, węgierskich, niemieckich czy afroamerykańskich.
Obrazek

Udaje mi się jeszcze zajrzeć na dziedziniec. Kręcono tu m.in. Janosika :D.
Obrazek

Ostatnie kolory czerwonego łapiemy na zaporze pomiędzy zbiornikiem Czorsztyńskim a Sromowskim.
Obrazek
Obrazek

Mimo tej pory kręci się tam sporo osób. Niektórzy muszą być bardzo zaawansowani technicznie, bo nie wystarcza im już jeden smartfon ani dwa, podstawą są trzy, które trzeba potem jakoś upchać do tylnych kieszeni :D.
Obrazek

Podczas kolacji spożywanej w jednym z lokali przysłuchujemy się interesującej rozmowie, w czasie której chłopak usiłuje przekonać swoją rodzinę iż morze jest słone, a ocean słodki. Potem zmienia zdanie i twierdzi na odwrót, a wszystko przez to, że Majorka leży na morzu albo oceanie, a rekiny żyją przecież w słodkiej wodzie. I tak przez 10 minut! :D W końcu Inez nie wytrzymała i wybiła go z błędu ;). Zaiste, widząc takich osobników człowiek czuje, że reforma systemu edukacji jest niezbędna, choć niekoniecznie w kierunku narodowo-religijnym, który oferuje obecny rząd...

Poranek znowu jest upalny, ale w końcu prawie całe lato takie było. Nad wodą unoszą się ładne mgiełki, jednak gdy podeszłem do brzegu to w większości poznikały.
Obrazek
Obrazek

Zakładamy plecaki i odprowadzani zdziwionym wzrokiem przez innych nocujących ruszamy w dalszą drogę.

Na najbliższym chodniku sprawdza się stara zasada: po czym poznać prawdziwego Polaka i katolika? Po tym, że zawsze chodzi ścieżką dla rowerzystów. Zwłaszcza, gdy idzie na mszę.
Obrazek

Przy zamku są już tłumy, parking w większości zapełniony, kasa pracuje pełną parą. Rzecz jasna my do środka nie wejdziemy, bo z naszym bagażem zapewne wzięto by nas za terrorystów ;).
Obrazek
Obrazek

Najbliższe otoczenie naddunajcowej warowni to raj dla dzieciaków i piekło rodziców oraz opiekunów wycieczek: dziesiątki kramów z kiczowatym gównem zaprasza w swe progi. Kawałek dalej prawie opluwam się ze śmiechu: Park Miniatur "Śladami Objawień Matki Boskiej"! W drzwiach wita portret Jana Pawła II. Kwintesencja polskiego katolickiego kiczu! Mam tylko nadzieję, że Matka Boska dostaje jakiś procent z tych 9 złotych wstępu, skoro poruszamy się Jej śladami...
Obrazek
Obrazek

Po drugiej stronie ulicy też ciekawie - "Poznaj atrakcje naszego regionu"! Przy czym do tego regionu włączono od razu trzy osobne krainy: Podhale, Spisz i Orawę. Mogli dodać i Kraków, w końcu też niedaleko...
Obrazek

Asfaltówką dreptamy do Niedzicy "właściwej". Do 2014 roku zamek leżał właśnie w niej, ale potem dotychczasowy przysiółek wydzielono jako osobną wieś pod nazwą Niedzica-Zamek. Po co? Być może właściwą odpowiedź rzuciła Neska: do zamku walą tłumy turystów, do centrum miejscowości mało kto zagląda, więc wymyślono, że łatwiej będzie zarobić kasę po podziale...

W Niedzicy "nie-zamku" spotykamy jedynie kilka grup dziecięcych udających się z ręcznikami na jakieś kąpielisko oraz ludzi spieszących do kościoła. Tutejsza świątynia pochodzi z XIII-XIV wieku i reprezentuje styl gotycki; widać w niej spiski styl architektoniczny.
Obrazek

W planach mamy dostanie się do Kacwina. Odnajdujemy przystanek, lecz z rozkładu nie wynika, czy jadą stamtąd interesujące nas autobusy. Zapytuję miejscowego, który potwierdza, że tak, on właśnie tutaj wsiada do busików na Kacwin. Musi to robić po niezłym spożyciu, gdyż okazało się, że przystanek obsługujący nasz kierunek znajduje się dobre pół kilometra dalej i to... po przeciwnej stronie drogi :D.

Nie chce nam się czekać półtorej godziny, szans na złapanie stopa także tutaj nie ma, bowiem kierowcy turystycznych samochodów patrzą na nas z wyraźną niechęcią. Zatem idziemy dalej...

Pod kościołem Pomnik Poległych z napisami w języku słowackim, wystawiony przez słowackich Niedziczan mieszkających w Ameryce. Podejrzewam, że to jedyny taki egzemplarz w Polsce. Jedna z mszy w kościele także odprawiana jest po słowacku.
Obrazek

Na chodniku mijamy się z dziewczyną w stroju ludowym - ale nie w spiskim, lecz w podhalańskim. Ona chyba też uwierzyła, że jest góralską spod Zakopanego...

Niedzica kończy się na rondzie. W lewo boczna droga do Kacwina. Mam przeczucie, że na niej uda nam się załapać na podwózkę...
Obrazek

Miałem rację! :D

Zatrzymał nam się pierwszy samochód, lecz jechał gdzieś blisko. Zaraz potem stanął drugi i pomknęliśmy kilka kilometrów przed siebie ku dalszej części wędrówki...
laynn

Postautor: laynn » 2018-08-30, 12:40

Wieży rok temu nie było, dostrzegłem ją w kwietniu jak wracałem ze Szczawnicy.
Podejście jest masakryczne, ale dość krótkie na Żara, pewnie przez upał+plecaki tak wam się dało we znaki. Aż sobie wróciłem do swojej relacji, tam wspomniałem, że się ze mnie lało na tym podejściu.

Ciekawe czy te dziewczyny zeszły, czy wróciły się?
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2018-08-30, 13:38

Dziewczyny zeszły, chciały zrobić jakąś pętelkę do Łapsz.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
nes_ska
Posty: 2931
Rejestracja: 2013-10-09, 15:58
Lokalizacja: Brzesko

Postautor: nes_ska » 2018-08-30, 13:46

Dziewczyny już zawracały z drogi, na którą poszły, więc pokazaliśmy im miejsce odbicia szlaku.

Daj spokój, strasznie mi dało po tyłku to podejście... Po 3 minutach już byłam nówka-sztuka i wszystko mi przeszło, ale podczas podejścia myślałam, że zejdę :D
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2018-08-30, 14:11

Plecak na pewno nas dobił, słońce mniej, bo szlak w lesie. Ale to suche dane mówią wszystko: średnio na 1 metr przypada prawie pół metra podejścia! To trasy zjazdowe narciarskie są zazwyczaj mniej nachylone :D
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
laynn

Postautor: laynn » 2018-08-30, 15:05

Na pewno jedno z gorszych podejść, to fakt, choć ja jakoś gorzej wspominam Gancarza, Oszusa czy na MF jedno. Ale dobrze, że nie dłuższe, bo byłoby o wiele gorzej.
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6264
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Postautor: buba » 2018-08-30, 22:10

Pudelek pisze:Sporo owiec kuleje, wszystkie zostały ostrzyżone przez specjalistyczną firmę dwa dni wcześniej. ..


To one kuleją z powodu strzyzenia?

Wkrótce potem nasz przenośny domek trzeba szybko składać, bowiem stoi on na trasie owczego, napierającego stada! W pewnym momencie Inez miała obawy, czy nie zostanie stratowana :P .


Owce zwykle potrafia ominac namiot. Nigdy nam jeszcze nie wlazły do przedsionka nawet ;) Krowom sie zdarzalo a owce sa madre (albo strachliwe?) Ja to bym sie raczej sie tych psow bała!



radziecki traktor.


a jaki dokladnie?

a byki z udawanym spokojem lustrują każdego obcego.


i byki tak luzem puszczone? myslalam ze tylko w zachodniej Gruzji tak robia...



Na najbliższym chodniku sprawdza się stara zasada: po czym poznać prawdziwego Polaka i katolika? Po tym, że zawsze chodzi ścieżką dla rowerzystów. Zwłaszcza, gdy idzie na mszę.


Rowerzysci nie sa lepsi. Wiele razy maja sciezke a jadą droga. I najlepiej srodkiem pasa.

Park Miniatur "Śladami Objawień Matki Boskiej"!


Ty.... ja bym poszła! pekam z ciekawosci ile razy Matka Boska objawialam sie w Polsce! Mysle ze Olawe tam napewno ujeli! A jak nie - to trzeba by zrobic solidna awanture! :D
Ostatnio zmieniony 2018-08-30, 22:11 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2018-08-30, 23:01

buba pisze:To one kuleją z powodu strzyzenia?

raczej z powodu ciasnej zagrody ;)

buba pisze:Ja to bym sie raczej sie tych psow bała!

do nas były bardzo mile nastawione :) Muszą wyczuwać dobrych ludzi :P

buba pisze:a jaki dokladnie?

nie wiem, bo za szybko przejechał. Widziałem cyrylicę, a wiek sugerował jeszcze czasy Sojusza.

buba pisze:i byki tak luzem puszczone? myslalam ze tylko w zachodniej Gruzji tak robia...

były za linkami "pod prądem", lecz nie wiem, czy by je to powstrzymało :P

buba pisze:Rowerzysci nie sa lepsi. Wiele razy maja sciezke a jadą droga. I najlepiej srodkiem pasa.

środkiem pasa to jednak rzadko takich widuję ;) Ale faktem jest, że często nie jadą ścieżką, a drogą, podejrzewam, że wielu nie wie, iż to łamanie przepisów.
A tu w Niedzicy byliśmy JEDYNYMI osobami, które nie szły po ścieżce ;) W sumie jak czasem widzę te tłumy na ścieżkach to też zjeżdzam na drogę...

buba pisze:Ty.... ja bym poszła! pekam z ciekawosci ile razy Matka Boska objawialam sie w Polsce! Mysle ze Olawe tam napewno ujeli! A jak nie - to trzeba by zrobic solidna awanture!

o Oławie jeszcze nei słyszałem :P Po za tym zdaje się, że tam były makiety raczej zagraniczne, bo co pokazać jak się komuś objawiło np. na szybie w bloku? Całe osiedle?? :D
Ostatnio zmieniony 2018-08-30, 23:58 przez Pudelek, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2018-09-04, 12:30

Kacwin (słow. Kacvín, węg. Szentmindszent, niem. Katzwinkel) wywarł na mnie lepsze wrażenie niż Niedzica. W centrum sporo zabytkowej zabudowy i jakby więcej zieleni.

Kierowca z autostopu podrzucił nas pod kościół, gdzie akurat trwała msza.
Obrazek

Idziemy zatem zrobić zakupy, bo tutaj mimo niedzieli działa sklep. Następnie siadamy pod werandą drewnianego domku, który okazuje się lodziarnią. Po mszy wali do niej tłum ludzi wraz z grupą młodzieży pod opieką zakonnicy i zakonnika.

Jestem świadkiem wiekopomnej sceny:
Zakonnica, w grubych rajstopach na stopach, rzuca do swoich podopiecznych:
- Każdy może sobie coś wybrać za 4,5 złotego - lustruje dokładnie listę produktów. - O, jest kawa mrożona z lodem kręconym!
Zakonnik, bez rajstop na stopach:
- To mnie kręci!
Zakonnica:
- W takim razie niech każdy sobie coś wybierze za 5 złotych!
I co w tym wiekopomnego? Otóż to bardzo rzadki przypadek: polski Kościół coś funduje, a nie fundują Kościołowi :D.

Ponieważ wszyscy wierni opuścili świątynię liczę, że uda mi się zajrzeć do środka. Niestety - drzwi są zamknięte. Portal wejściowy zdradza wiekową historię sięgającą XV wieku.
Obrazek

Przy płocie stoją nagrobki. Ten po lewej należy do kanonika i został opisany po łacinie z węgierską nazwą (Kaczvin) jeszcze sprzed madziaryzacji - na Szentmindszent zmieniono ją w 1899. Po prawej użyto węgierskiego i ktoś opasał krzyż wstążeczką w narodowych barwach Madziarów.
Obrazek
Obrazek

Wieża jest typowa dla kościołów spiskich.
Obrazek

Z tyłu sklepu znajduje się pizzeria, lecz jeszcze jest zamknięta. Nie przeszkadza to licznemu towarzystwu siedzącemu przy stolikach pełnych naczyń z wesela odbywającego się w poprzednim dniu. Być może niektórzy biesiadują od wczoraj ;).

Obok pizzowego ogródka wisi mostek z tablicą zakazującą przechodzenia. Wiele osób to ignoruje, ale ja wolę nie ryzykować, gdyż większość desek jest wyraźnie spróchniałych.
Obrazek

Wypijam jedno piwo zakupione w sklepie i pakujemy się w drogę. Nasze plecaki (zwłaszcza Inez) wzbudzają żywe zainteresowanie wielu miejscowych. W głowach im się nie mieści, że komuś chce się męczyć w taki upał.

Maszerując w kierunku słowackiej granicy podziwiamy architekturę Kacwina. Jedna cieszy oko, druga przeraża.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Charakterystyczne są kamienne spichlerze, często poukrywane w podwórkach.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ładna kapliczka po wyjściu na otwartą przestrzeń.
Obrazek

W tym miejscu kończy się normalna droga. Dalej ciągnie się żwirówka dozwolona m.in. dla właścicieli gruntów. Mimo to ruch tam spory, prawie same rejestracje z odległych stron. Nie sądzę, aby to byli "właściciele gruntów". Gdyby postawić tam policjanta to miałby szybko ogromny zarobek na mandatach!
Obrazek

Szlak pieszy odbija w lewo. Postawiono tu ławeczkę dokładnie taką samą jak na Grandeusie i Taborze nad Niedzicą.
Obrazek

Główna atrakcja to ponownie widok na Tatry. Znowu najwyraźniej strzela Hawrań i Płaczliwa Skała, ale tym razem Lodowy Szczyt też nie jest zasłonięty.
Obrazek
Obrazek

Początkowo w ogóle mieliśmy tędy nie iść: według pierwotnego planu z Kacwina powinniśmy kierować się na Łapsze Niżne. Wczoraj wieczorem przemyśleliśmy jednak sprawę i uznaliśmy, że ten wariant będzie bardziej sensowny i mniej wyczerpujący. A i chyba bardziej widokowy.

Czeka nas też przejście przez potok. Co prawda z boku stał mostek, lecz go nie zauważyliśmy. Przekroczyliśmy przyjemnie chłodną wodę w odpowiednim momencie, bo chwilę potem rozjechały ją trzy terenówki...
Obrazek

Widać dawne przejście graniczne.
Obrazek

Drewniana budka spokojnie nadawałaby się do spania dla dwóch lub trzech osób. Po słowackiej stronie witają nas żółte szlakowskazy - znak rozpoznawczy ichniejszych Tatr i Pienin.
Obrazek
Obrazek

Podejście akurat w najbardziej gorącej porze dnia...
Obrazek
Obrazek

Widząc tę scenę przypomniał mi się komunikat z Radia Erewań: Grupa komunistów chińskich zaatakowała pracujący w polu radziecki traktor. Traktor odpowiedział celnym ogniem, po czym odleciał w kierunku Moskwy. :D
Obrazek

Zbliżamy się do wioski Wielka Frankowa (słow. Veľká Franková, węg. Nagyfrankvágása, niem. Gross-Frankova). Według mapy blisko szlaku znajduje się pole biwakowe, które w rzeczywistości jest... boiskiem. Słyszymy odgłosy meczu, a zwłaszcza długie jęki jednego ze sfaulowanych zawodników.

Pierwszy słowacki budynek to tartak. Drugi - kapliczka.
Obrazek
Obrazek

Wioska zamieszkała jest głównie przez ludność pochodzenia łemkowskiego - na Słowacji osadnictwo rusińskie sięgało prawie Tatr, a ponieważ nie było tu wypędzeń jak po polskiej stronie granicy, to istnieje do dzisiaj. W przeciwieństwie do sąsiedniej Osturni dominującym wyznaniem jest rzymski katolicyzm.
Obrazek
Obrazek

Żar leje się z nieba, czuję się wyschnięty na wiór! Wierzę jednak w mądrość miejscowych, bo u nich to naturalne, że człowiek nie siedzi w domu, tylko wychodzi między ludzi napić się piwa lub czegoś mocniejszego.

I wiara tym razem okazała się skuteczna - tuż za głównym skrzyżowaniem działa bar! Boże, błogosław Słowaków! Zrzucamy plecaki pod parasolami i zaglądamy do chłodnego wnętrza... A tam Šariš za 80, a kofola za 50 centów! Żyć nie umierać! Dodatkowo dostaję darmową mapę wschodniej części Podtatrza.
Obrazek

Na jednym piwie nie mogło się skończyć. Zagaduję babkę zza baru o jakieś jedzenie, lecz takowego nie ma w promieniu kilkunastu kilometrów. Wioska posiada także drugą knajpę! Odległą o ledwie kilkaset metrów. Wygląda tak zachęcająco, że nie mogłem się nie skusić na wizytę, co niezbyt spodobało się Nesce :P.
Obrazek

Na dworze zebrały się chmury, więc słońce już tak nie smaży. Zabudowania przy drodze podobne do kacwińskich, jest także mała wystawka w ogródku.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na asfalcie wzdłuż Frankowskiego Potoku spotykamy stado owiec tarasujących drogę.
Obrazek

A nasz dzisiejszy cel już widać! W linii prostej niedaleko, tylko to podejście...
Obrazek

Kapliczka świętego Kubła.
Obrazek

Skręcamy w żółty szlak. Najpierw za wcześnie, więc lądujemy na pastwisku. Potem już prawidłowo i mozolnie gramolimy się do góry zostawiając dolinę za sobą.
Obrazek
Obrazek

Znowu spotykamy owce - jakieś kilkusztukowe stadko kręci się... w lesie. Widząc nas zaczynają w panice uciekać w boczną ścieżkę...
Obrazek

A na polanie znany widok...
Obrazek


Krzyż na szczycie Furmanec (1038 metrów n.p.m.) to znak, że jesteśmy już bliżej niż dalej.
Obrazek

Zostało ostatnie podejście - szlak kajś się stracił, więc wzdłuż wyciągu.
Obrazek
Obrazek

Jesteśmy u wrót Mordoru... Malá poľana (1151 metrów n.p.m.) to ośrodek narciarski, a do tego od jakiegoś czasu stoi na niej Ścieżka Koronami Drzew (Chodník korunami stromov) czyli przedziwna konstrukcja wznosząca się ponad linią lasu. Nie trzeba chyba dodawać, że jest to główna atrakcja turystyczna okolicy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ludzie cisną do niej jak żule do monopolowego! Mimo późnej pory nadal przewalają się pod nią setki osób w klapkach, sandałach, japonkach, adidasach, szpilkach, a czasem jakiś wariat w obuwiu trekingowym. Jednocześnie w tym roku nie można tu podjechać kanapą, bo ją wymieniają na gondolę, więc wszyscy muszą dymać ponad 2 kilometry z najbliższego parkingu. Nie mam pojęcia jak im się to udało przy ścieżce pełnych kamieni i korzeni!
Obrazek
Obrazek

Pod Ścieżką stoi drogi bufet, gdzie Inez udaje się zdobyć ostatnie piwo i smażony ser. Potem rzutem na taśmę korzystamy z toalety, acz nie wszystkim się udało i musieli głośno dopominać się o otworzenie zamkniętych drzwi :D.
Obrazek

Po co zatem tu przyszliśmy? Niżej na przełęczy stoi niepozorna wieża widokowa a obok niej wiata z miejscem na ognisko. I tam będziemy spali!
Obrazek
Obrazek

Wkrótce okolica się wyludnia. Zrzucamy plecaki i wchodzimy na najwyższe, czwarte piętro. Nie napiszę nic odkrywczego, że najlepiej widać Tatry, które są wręcz na wyciągnięcie ręki! Szalony Wierch odległy o 9 kilometrów, Hawrań o 14, a Łomnica o 19 (można dostrzec obserwatorium na szczycie).
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W drugą stronę mniej spektakularnie, lecz bardziej sielsko. Są Pieniny z Trzema Koronami (16 kilometrów) oraz Beskid Sądecki z Przehybą, Radziejową i Wielkim Rogaczem (27 kilometrów).
Obrazek
Obrazek

Słowacy zamontowali tu lunetę rodem z USA, ale bezpłatną ;).
Obrazek

Zachód słońca mniej porywa niż na Grandeusie, bowiem te chowa się za drzewami przy wyciągach i Ścieżce Nad Koronami. Okolica nabiera przyjemnego czerwonego koloru.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Zanim zrobi się zupełnie ciemno trzeba jeszcze rozłożyć namiot. Zupełnie poważnie braliśmy opcję postawienia go na pierwszym piętrze wieży, ale ostatecznie ląduje pod nią, przy schodach.
Obrazek
Obrazek

Błogi spokój przerywa samochód, który podjeżdża na szczyt, a potem kieruje się w naszym kierunku! Kogo tu niesie?! Na szczęście tylko obsługę ośrodka; przyjechali po kupę śmieci walających się pod wieżą. Chwilę z nimi gawędzimy, bo mówili prawie po polsku, więc to chyba jacyś górale z pogranicza. Trochę się zdziwili, że tutaj śpimy, jednak stwierdzili, że to nie stanowi żadnego problemu.

Po ich odjeździe zbieram drewno na ognisko - jako, że obok rośnie las to jest go pod dostatkiem. A potem można usmażyć większość pozostałych zapasów ;).
Obrazek
Obrazek

Z każdą kolejną nocą w namiocie coraz mniej bolą mnie plecy, więc mamy postęp ;). Śpiąc tutaj grzechem byłoby nie wstać na wschód, zatem punktualnie o 5.15 wywlekamy się na górę. Pod Pieninami i Gorcami morza mgieł!
Obrazek
Obrazek

Tatry jeszcze śpią.
Obrazek

3... 2... 1... - poniedziałek się budzi!
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Trzy Korony.
Obrazek

Walczę z aparatem, bo coś mi nie chce łapać ostrości... Tu na zdjęciu Lubań (22 kilometry od nas).
Obrazek

Fotografowanie fotografowaniem, ale trzeba to zobaczyć na żywo!
Obrazek

A teraz odwróćmy się w drugą stronę, gdzie skaliste ściany zaczynają się różowić.
Obrazek
Obrazek

Na skraju po prawej zdaje się, że Giewont (28 kilometrów).
Obrazek

I ponownie Łomnica. Dawno temu podczas mojej jedynej wizyty w Tatrach słowackich marzył mi się wjazd na nią (bo taternikiem nie jestem, aby legalnie wejść), ale akurat wiał mocny wiatr i kolejka z Łomnickiego Stawu była zamknięta :|...

Z boku załapały się jeszcze Baranie Rogi i Lodowy Szczyt, swego czasu najwyższa góra RP.
Obrazek

Po tym koncercie dla oczu warto wrócić do namiotów i przekimać jeszcze trochę zanim okolica znowu zaroi się od ludzi.
Obrazek
Awatar użytkownika
Dobromił
Posty: 14659
Rejestracja: 2013-07-09, 08:33

Postautor: Dobromił » 2018-09-04, 18:44

Kacwin ... Piękna nazwa ...

Jakbym nie był na tej wieży to bym pomyślał, że Tow. Pudel tak dobrze zna panoramę Tatr :) A tam jest zdjęcie z opisem :)
Decyzją administracji Dobromił otrzymał nagany :
- za obraźliwą formę wypowiedzi oraz ironizowanie na temat innych użytkowników forum
- za niecytowanie w postach wypowiedzi, do których się odnosi
- za relację przypisaną do niewłaściwego działu
laynn

Postautor: laynn » 2018-09-04, 19:09

No ja właśnie w szoku dalej jestem, że taka odmiana...nawet żal, że wiatr wiał i wjechać na Łomnicę się nie dało :co7
Awatar użytkownika
nes_ska
Posty: 2931
Rejestracja: 2013-10-09, 15:58
Lokalizacja: Brzesko

Postautor: nes_ska » 2018-09-04, 19:44

laynn pisze:nawet żal, że wiatr wiał i wjechać na Łomnicę się nie dało :co7


Hahahha :D

Cóż, jak uda mi się następnym razem gdzieś z Pudlem pojechać, to zaplanuję mu piękną wędrówkę tatrzańską, żeby się spełnił ;d

Ostatni wieczór i tak mieliśmy najlepszy! :D
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
laynn

Postautor: laynn » 2018-09-04, 21:54

nes_ska pisze:Ostatni wieczór i tak mieliśmy najlepszy!

Z niecierpliwością czekam.
Awatar użytkownika
sokół
Posty: 12375
Rejestracja: 2013-07-06, 09:41
Lokalizacja: Bytom

Postautor: sokół » 2018-09-04, 22:48

Tą wieżę, a także ścieżkę w koronach miałem w planie. No ale nie wyszło, bo pogoda nie była aż tak łaskawa, więc z chęcią popatrzyłem. Lepiej się okolica prezentuje bez ludzi, tzn wieczorem i o świcie. :lol
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8475
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Postautor: Pudelek » 2018-09-05, 07:33

Dobromił pisze:A tam jest zdjęcie z opisem

po trzech dniach to ten Hawrań człowiek wszędzie rozpozna :D

nes_ska pisze: to zaplanuję mu piękną wędrówkę tatrzańską, żeby się spełnił ;d

koniecznie przez Morskie Oko :-o
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości