Autostop. Autostop. W Beskid Niski ruszaj, hop!
Świetna wycieczka i świetna relacja, jak wszystkie Twoje zresztą. Powspominałem sobie swoje wędrówki i pobyty w Beskidzie Niskim z czasów, gdy stale narzekałem na deficyt klatek na kliszy w moim aparacie. Coś tam jednak wtedy porobiłem.
Piszesz o nieistniejącej już studenckiej chatce w Banicy. Spałem w niej dwie noce w maju 1989 r. i wyglądała wtedy tak. Z wnętrza chatki nie mam żadnej fotografii - to nie był jeszcze czas analogowych kompaktów z wbudowaną lampą błyskową.
Natomiast pozostałości czasowni w tejże Banicy jeszcze w sierpniu 2005 r. były nie tylko "kupą desek", ale również zachowała się z niej jeszcze miedziana bania. Nie wiem, czy ktoś ją później uratował, czy dostała się w łapy złomiarzy.
Cmentarz wojskowy w Banicy przedstawiał w sierpniu 2005 r. taki oto opłakany stan
Cmentarz na Przełęczy Małastowskiej był w maju 1989 r. chyba jedyną dobrze zachowaną nekropolą
Inne w tym czasie dogorywały, chociaż np. na Rotundzie ruszyły prace rekonstrukcyjne (fotografia z maja 2003 r.)
Widzę, że też niewielkie zmiany nastąpiły w wyglądzie drewnianych cerkwi. Na Twojej fotografii cerkiew w Bielance ma na niebiesko pomalowaną izbicę wieży. W 1989 r. tak nie było
... ale żeby to były tylko takie zmiany
Piszesz o nieistniejącej już studenckiej chatce w Banicy. Spałem w niej dwie noce w maju 1989 r. i wyglądała wtedy tak. Z wnętrza chatki nie mam żadnej fotografii - to nie był jeszcze czas analogowych kompaktów z wbudowaną lampą błyskową.
Natomiast pozostałości czasowni w tejże Banicy jeszcze w sierpniu 2005 r. były nie tylko "kupą desek", ale również zachowała się z niej jeszcze miedziana bania. Nie wiem, czy ktoś ją później uratował, czy dostała się w łapy złomiarzy.
Cmentarz wojskowy w Banicy przedstawiał w sierpniu 2005 r. taki oto opłakany stan
Cmentarz na Przełęczy Małastowskiej był w maju 1989 r. chyba jedyną dobrze zachowaną nekropolą
Inne w tym czasie dogorywały, chociaż np. na Rotundzie ruszyły prace rekonstrukcyjne (fotografia z maja 2003 r.)
Widzę, że też niewielkie zmiany nastąpiły w wyglądzie drewnianych cerkwi. Na Twojej fotografii cerkiew w Bielance ma na niebiesko pomalowaną izbicę wieży. W 1989 r. tak nie było
... ale żeby to były tylko takie zmiany
Ostatnio zmieniony 2018-07-30, 13:13 przez Cisy2, łącznie zmieniany 4 razy.
Piękne uzupełnienie mojej (jeszcze nieskończonej ) relacji
Ale ten cmentarz w Banicy wygląda fatalnie... I to nie dzieło przyrody i człowiek - podobno któryś z miejscowych (możliwe, że ci, co prowadzą ów "gościniec") zaorał go traktorem! Na Rotundzie te prace im się trochę przeciągnęły, skończyli chyba w 2016, ja przechodząc przez nekropolię miałem przed oczyma jedynie część zrekonstruowanych wież
Ale ten cmentarz w Banicy wygląda fatalnie... I to nie dzieło przyrody i człowiek - podobno któryś z miejscowych (możliwe, że ci, co prowadzą ów "gościniec") zaorał go traktorem! Na Rotundzie te prace im się trochę przeciągnęły, skończyli chyba w 2016, ja przechodząc przez nekropolię miałem przed oczyma jedynie część zrekonstruowanych wież
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Ostatni dzień w Beskidzie Niskim wita upalnym porankiem. Zaczęło się na ciepło, skończy się na ciepło.
Śniadanie z własnych zapasów szykujemy w ogródku przed budynkiem schroniska w Myscowej.
Pani opiekująca się PTSM-em zjawia się nawet przed umówionym czasem. Miło sobie dyskutujemy m.in. o problemach z wodą, które wynikają z powodu źle wykopanej studni. Podobno mają ją "poprawiać". Na pożegnanie zostawiamy jej pół słoika ogórków otrzymanych wczoraj w autostopie, a których nie zdołaliśmy rady zjeść .
Dzisiejsza trasa jest teoretycznie stosunkowo krótka, lecz nie możemy na nią przeznaczyć całego dnia. Na początek idziemy zobaczyć cmentarz. W dolnej części zachowało się kilkanaście rusińskich nagrobków.
Sporo pójdziemy asfaltem. Mogliśmy co prawda częściowo go minąć wdrapując się na jedną z górek, ale uznaliśmy, że wersja z drogą będzie mniej męcząca.
Po cichu liczyłem znowu na złapanie jakiegoś stopa, ale w poniedziałkowe przedpołudnie ruchu prawie brak, a ci co jadą nie mają ochoty nas zabrać. Trudno.
Mijamy stare domy otoczone kwiatami, bagienka i odpoczywające krowy.
Przy jednym z gospodarstw okradają pszczoły .
W okolicy najostrzejszego podjazdu dogania nas rowerzysta. Schodzi z koła i kawałek idziemy razem. Usłyszawszy o naszych planach sugeruje zmianę trasy i przejście granią, a w ogóle wylicza, że mamy przed sobą o wiele więcej kilometrów, niż pokazywała mapa. Na szczęście w matematyce nie był zbyt biegły .
Bardzo fajny odcinek z ciągłymi widokami na górę Kamień i jej zbocza, a także polanki, po których poprowadzono GSB. Właśnie tam mogliśmy wcześniej odbić od drogi z Myscowej, lecz teraz także nie żałujemy, iż wybraliśmy asfaltówkę.
Niby wokół cywilizacja, ale jednak taka innego wymiaru: znów leniwie przyglądają nam się krowy, sporo wiekowych domostw.
Myscowa kończy się na Wisłoce, którą można przebyć brodem wyłożonym płytami albo po wiszącym, ruszającym się mostku.
W wąskim cieniu przeprawy dla pieszych urządzamy odpoczynek chłodząc stopy w wodzie. Kilkanaście metrów obok nas czasem coś przejedzie przez rzekę, niekiedy niestandardowe konstrukcje.
Kolejna miejscowość to Kąty (Кути). Nie zabawimy w niej długo.
Po ponownym przekroczeniu Wisłoki (tym razem nowym, wypasionym mostem) wchodzimy na Główny Szlak Beskidzki i zaczynamy mozolne podchodzenie pod Grzywacką Górę.
Za plecami widoki na wioskę w dole, masyw Kamienia i drogę w kierunku Krempnej.
Po prawej centrum Kątów z nowym kościołem...
...po lewej pasące się stado owiec.
Mniej więcej w połowie trasy ktoś wybudował małą wiatę. Aż się chce na chwilę usiąść obok kartonów z napisem "Wędrówki pisane marzeniami".
W górnej części łąki odsłoniły się widoki na południowy-zachód z Działem i Barani(e)m.
Całe podejście pod Grzywacką Górę liczy niecałe 2 kilometry i ponad 200 metrów przewyższenia, ale zajęło nam sporo czasu. Upał nie zachęcał do pędzenia przed siebie, robiliśmy dużo zdjęć, a potem jeszcze w lesie drugą pauzę.
Na szczycie Grzywackiej Góry (567 metrów n.p.m.) zainstalowano wątpliwej urody krzyż służący równocześnie jako wieża widokowa. Tylko jak tu na nią wejść, skoro nie ma z nami osoby upoważnionej, która mogłaby wyrazić zgodę?? Brakowało jeszcze informacji, że owa osoba mieszka w najbliższej wiosce, w drugim domu na prawo.
Postanowiliśmy zignorować ten groźny napis i spojrzeć na panoramę, która z żadnej strony nie jest niczym ograniczona. Pod nami Nowy Żmigród z okolicznymi wioskami, daleko w tle Pogórze Ciężkowickie, a z lewej strony zdjęcia Liwocz, najwyższy szczyt tego pasma oddalony o około 30 kilometrów.
Fałdy Beskidu Niskiego zakończone Cieklińską.
Dolina Wisłoki i... wielka latarka!
Długo na górze nie wytrzymuję, nieustanne drgania i wychylenia bardzo pobudzają mój lęk wysokości.
Z tej perspektywy kaplica jeszcze bardziej przypomina ręczną latarkę dla olbrzymów.
Sielską atmosferę psuje gówniarz zabawiający się jazdą na swoim motorze. Na szczęście po kilku kursach zjeżdża w dół. Również i my zaczynamy schodzić korzystając z zielonego szlaku. Zanim wejdziemy w las możemy jeszcze podziwiać ostatnie ujęcia Kątów i Kamienia.
Wysoka trawa świadczy o tym, że mało kto tędy chodzi. Z kolei po dojściu do przysiółka miejscami brak oznaczeń gdzie skręcić.
Naszą wycieczkę kończymy w Nowym Żmigrodzie. Dotychczas tylko zdarzyło mi się przez niego przejeżdżać samochodem, chyba nigdy się nie zatrzymywałem (możliwe, że jedynie na cmentarzu wojennym). Licząca ponad tysiąc mieszkańców wioska (w przeszłości miasteczko) leżała na granicy polskiego osadnictwa, na południe od niej zaczynały się tereny Łemkowskie, z których właśnie zeszliśmy. Do II wojny światowej sporą część ludności stanowili także Żydzi.
Na mapie zaznaczono "rynek z zabytkowymi kamieniczkami". I są, naliczyłem ze dwie. Pozostałe domy nowe albo bezpłciowe. Sam plac wybrukowany, ciężko znaleźć cień pod niedużymi drzewami. To i tak cud, że w czasach masowych wycinek w centrach miast tutaj trochę się ich ostało.
Mamy sporo czasu do odjazdu busika (który ostatecznie ruszy z opóźnieniem, gdyż będziemy krążyć po ulicach w oczekiwaniu na pasażera stojącego w kolejce do... mięsnego!), więc z braku laku zaglądam tu i tam. Przy skrzyżowaniu stoi jakieś muzeum.
W rogu rynku wznosi się biała wieża kościoła Piotra i Pawła. Może w nim będzie coś ciekawego?
Nie było, zresztą od wnętrza oddziela krata. Z kolei nie wiem czy taka była intencja rzeźbiarza, ale na zewnętrznej kompozycji Jezus wygląda jak naćpany żebrak.
Pozostało tylko wejść do rozgrzanego busa i rozpocząć wielogodzinną podróż do domów...
I kolejny wypad w Beskid Niski stał się historią.
Śniadanie z własnych zapasów szykujemy w ogródku przed budynkiem schroniska w Myscowej.
Pani opiekująca się PTSM-em zjawia się nawet przed umówionym czasem. Miło sobie dyskutujemy m.in. o problemach z wodą, które wynikają z powodu źle wykopanej studni. Podobno mają ją "poprawiać". Na pożegnanie zostawiamy jej pół słoika ogórków otrzymanych wczoraj w autostopie, a których nie zdołaliśmy rady zjeść .
Dzisiejsza trasa jest teoretycznie stosunkowo krótka, lecz nie możemy na nią przeznaczyć całego dnia. Na początek idziemy zobaczyć cmentarz. W dolnej części zachowało się kilkanaście rusińskich nagrobków.
Sporo pójdziemy asfaltem. Mogliśmy co prawda częściowo go minąć wdrapując się na jedną z górek, ale uznaliśmy, że wersja z drogą będzie mniej męcząca.
Po cichu liczyłem znowu na złapanie jakiegoś stopa, ale w poniedziałkowe przedpołudnie ruchu prawie brak, a ci co jadą nie mają ochoty nas zabrać. Trudno.
Mijamy stare domy otoczone kwiatami, bagienka i odpoczywające krowy.
Przy jednym z gospodarstw okradają pszczoły .
W okolicy najostrzejszego podjazdu dogania nas rowerzysta. Schodzi z koła i kawałek idziemy razem. Usłyszawszy o naszych planach sugeruje zmianę trasy i przejście granią, a w ogóle wylicza, że mamy przed sobą o wiele więcej kilometrów, niż pokazywała mapa. Na szczęście w matematyce nie był zbyt biegły .
Bardzo fajny odcinek z ciągłymi widokami na górę Kamień i jej zbocza, a także polanki, po których poprowadzono GSB. Właśnie tam mogliśmy wcześniej odbić od drogi z Myscowej, lecz teraz także nie żałujemy, iż wybraliśmy asfaltówkę.
Niby wokół cywilizacja, ale jednak taka innego wymiaru: znów leniwie przyglądają nam się krowy, sporo wiekowych domostw.
Myscowa kończy się na Wisłoce, którą można przebyć brodem wyłożonym płytami albo po wiszącym, ruszającym się mostku.
W wąskim cieniu przeprawy dla pieszych urządzamy odpoczynek chłodząc stopy w wodzie. Kilkanaście metrów obok nas czasem coś przejedzie przez rzekę, niekiedy niestandardowe konstrukcje.
Kolejna miejscowość to Kąty (Кути). Nie zabawimy w niej długo.
Po ponownym przekroczeniu Wisłoki (tym razem nowym, wypasionym mostem) wchodzimy na Główny Szlak Beskidzki i zaczynamy mozolne podchodzenie pod Grzywacką Górę.
Za plecami widoki na wioskę w dole, masyw Kamienia i drogę w kierunku Krempnej.
Po prawej centrum Kątów z nowym kościołem...
...po lewej pasące się stado owiec.
Mniej więcej w połowie trasy ktoś wybudował małą wiatę. Aż się chce na chwilę usiąść obok kartonów z napisem "Wędrówki pisane marzeniami".
W górnej części łąki odsłoniły się widoki na południowy-zachód z Działem i Barani(e)m.
Całe podejście pod Grzywacką Górę liczy niecałe 2 kilometry i ponad 200 metrów przewyższenia, ale zajęło nam sporo czasu. Upał nie zachęcał do pędzenia przed siebie, robiliśmy dużo zdjęć, a potem jeszcze w lesie drugą pauzę.
Na szczycie Grzywackiej Góry (567 metrów n.p.m.) zainstalowano wątpliwej urody krzyż służący równocześnie jako wieża widokowa. Tylko jak tu na nią wejść, skoro nie ma z nami osoby upoważnionej, która mogłaby wyrazić zgodę?? Brakowało jeszcze informacji, że owa osoba mieszka w najbliższej wiosce, w drugim domu na prawo.
Postanowiliśmy zignorować ten groźny napis i spojrzeć na panoramę, która z żadnej strony nie jest niczym ograniczona. Pod nami Nowy Żmigród z okolicznymi wioskami, daleko w tle Pogórze Ciężkowickie, a z lewej strony zdjęcia Liwocz, najwyższy szczyt tego pasma oddalony o około 30 kilometrów.
Fałdy Beskidu Niskiego zakończone Cieklińską.
Dolina Wisłoki i... wielka latarka!
Długo na górze nie wytrzymuję, nieustanne drgania i wychylenia bardzo pobudzają mój lęk wysokości.
Z tej perspektywy kaplica jeszcze bardziej przypomina ręczną latarkę dla olbrzymów.
Sielską atmosferę psuje gówniarz zabawiający się jazdą na swoim motorze. Na szczęście po kilku kursach zjeżdża w dół. Również i my zaczynamy schodzić korzystając z zielonego szlaku. Zanim wejdziemy w las możemy jeszcze podziwiać ostatnie ujęcia Kątów i Kamienia.
Wysoka trawa świadczy o tym, że mało kto tędy chodzi. Z kolei po dojściu do przysiółka miejscami brak oznaczeń gdzie skręcić.
Naszą wycieczkę kończymy w Nowym Żmigrodzie. Dotychczas tylko zdarzyło mi się przez niego przejeżdżać samochodem, chyba nigdy się nie zatrzymywałem (możliwe, że jedynie na cmentarzu wojennym). Licząca ponad tysiąc mieszkańców wioska (w przeszłości miasteczko) leżała na granicy polskiego osadnictwa, na południe od niej zaczynały się tereny Łemkowskie, z których właśnie zeszliśmy. Do II wojny światowej sporą część ludności stanowili także Żydzi.
Na mapie zaznaczono "rynek z zabytkowymi kamieniczkami". I są, naliczyłem ze dwie. Pozostałe domy nowe albo bezpłciowe. Sam plac wybrukowany, ciężko znaleźć cień pod niedużymi drzewami. To i tak cud, że w czasach masowych wycinek w centrach miast tutaj trochę się ich ostało.
Mamy sporo czasu do odjazdu busika (który ostatecznie ruszy z opóźnieniem, gdyż będziemy krążyć po ulicach w oczekiwaniu na pasażera stojącego w kolejce do... mięsnego!), więc z braku laku zaglądam tu i tam. Przy skrzyżowaniu stoi jakieś muzeum.
W rogu rynku wznosi się biała wieża kościoła Piotra i Pawła. Może w nim będzie coś ciekawego?
Nie było, zresztą od wnętrza oddziela krata. Z kolei nie wiem czy taka była intencja rzeźbiarza, ale na zewnętrznej kompozycji Jezus wygląda jak naćpany żebrak.
Pozostało tylko wejść do rozgrzanego busa i rozpocząć wielogodzinną podróż do domów...
I kolejny wypad w Beskid Niski stał się historią.
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Pudelek pisze:Na szczycie Grzywackiej Góry (567 metrów n.p.m.) zainstalowano wątpliwej urody krzyż służący równocześnie jako wieża widokowa.
Może i brzydkia, ale na pewno unikalna i zostaje w pamięci. Jest trochę straszno na górze, bo wychyla się nieźle, a jak jeszcze ktoś próbuje lekko rozbujać, to już w ogóle hardkor
W każdym razie Tobi dał radę wyjść na samą górę i Ukochana również.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
- sprocket73
- Posty: 5935
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
A tam na dole nie było takiej tabliczki z opisem, gdzie był wymieniony z nazwiska projektant wieży i zgodny z normą poziom wychylania się od pionu? Bo ja coś takiego kojarzę.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Ta wieza jest fajna! Mialam okazje wylezc na nią podczas silnego wiatru! Zastanawialam sie kiedy mnie wystrzeli jak z katapulty. A po zejsciu jeszcze pol godziny krecilo mi sie w głowie, tak ze nawet raz wyrznelam o ziemie! Jedno z tych miejsc ktorych sie nie zapomina!
Fajnie by bylo jakby na wszystkie krzyze w gorach mozna bylo wylazic!
Fajnie by bylo jakby na wszystkie krzyze w gorach mozna bylo wylazic!
Ostatnio zmieniony 2018-07-31, 21:45 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pudelek pisze:przecież możesz wyłazić - wystarczy brać ze sobą drabinę
Ha ha! To bylby klimat! Kilka osob, skladana drabinka i heja! Mozna by jeszcze hustawke linową zrobic! Ciekawe jak szybko by nas zwineli
Ostatnio zmieniony 2018-08-02, 16:45 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Pudelek pisze:Nie znalazłem nigdzie wyjaśnienia nazwy. Może góra była wcześniej nazwana, ale to też nie tłumaczy nazwy góry. Na pewno Żydzi nie zakładali żadnej z okolicznych wiosek.
W jednym z przewodników jest informacja o nazwie wsi. Być może nazywa się tak dlatego, że jej teren był dzierżawiony przez Żyda (bo Żydom nie wolno było posiadać ziemi na własność).
To schronisko w Banicy to stało w miejscu dzisiejszego Gościńca?
Tak jak Cisy, pamiętam jeszcze resztki czasowni w Banicy. Nawet tę banię pamiętam, a było to na pewno później niż w 2005.
W tym roku taką porzuconą banię udało mi się zobaczyć w Nowym Bruśnie. Swoją drogą też świetne tereny. Bardzo przypominały mi Beskid Niski.
Czasownię w Banicy kojarzę gdzieś z 2003-2004, i to już z lekka ruina była.
A schronisko to dość ciekawa wtedy sytuacja była- na mapie było zaznaczone wraz z polem namiotowym, natomiast jedyny pasażer PKSu poradził mi wtedy, by iść gdzieś dalej, do Wołowca, bo pola na pewno nie ma. Ale nie mogę sobie przypomnieć, czy to schronisko/obiekt było wtedy czynne. Natomiast Gościniec to właśnie wyremontowane to stare schronisko, a przynajmniej tak to kojarzę.
Nawet znalazłem zdjęcie z Gościńca z 2007 r
A schronisko to dość ciekawa wtedy sytuacja była- na mapie było zaznaczone wraz z polem namiotowym, natomiast jedyny pasażer PKSu poradził mi wtedy, by iść gdzieś dalej, do Wołowca, bo pola na pewno nie ma. Ale nie mogę sobie przypomnieć, czy to schronisko/obiekt było wtedy czynne. Natomiast Gościniec to właśnie wyremontowane to stare schronisko, a przynajmniej tak to kojarzę.
Nawet znalazłem zdjęcie z Gościńca z 2007 r
Wiolcia pisze:W jednym z przewodników jest informacja o nazwie wsi. Być może nazywa się tak dlatego, że jej teren był dzierżawiony przez Żyda (bo Żydom nie wolno było posiadać ziemi na własność).
to jest możliwe, choć nie wiem czy Żydzi dzierżawiliby górę, a prawdopodobnie nazwa góry była wcześniejsza. Żydzi generalnie nie zajmowali się wypasem ani uprawą roli, więc... po co im byłaby ziemia?
To schronisko w Banicy to stało w miejscu dzisiejszego Gościńca?
Piotrek pisze:Natomiast Gościniec to właśnie wyremontowane to stare schronisko, a przynajmniej tak to kojarzę.
podobno Gościniec stoi na miejscu dawnej chatki. Tamta spłonęła chyba całkowicie.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 59 gości