Aparat wymieniam co 5 lat, bo po takim czasie padła moja pierwsza lustrzanka.
Sprzęt użytkuję bardzo intensywnie, całorocznie, zdjęć robię bardzo dużo. Po 5 latach widać już sporo oznak "zmęczenia". Przykładowo 80D, który mam teraz ma już uszkodzone podstawowe kółko nastaw, drugie kółko przeskakuje nieprecyzyjnie, niektóre przyciski dziwnie kontaktują, z połowy wyświetlacza zdarła się jakaś powłoka. Matówka - jeden syf (nigdy nie była czyszczona). AF działa zauważalnie gorzej niż kiedyś. Na ostatnich wycieczkach występowały sporadycznie problemy z pomiarem światła (a może to żywot migawki się kończy). Tak więc w tym roku miałem zmienić body na nowsze - naturalnym następcą był 90D.
Dodatkowo mój podstawowy obiektyw (15-85) ma już 12 lat. Rozklekotał się. Od jesieni przestała działać mu stabilizacja. Myślałem też o tym, żeby kupić nowy, taki sam bo mi pasował.
I tu nastąpiło lekkie zdziwienie. 90D kosztuje ok. 6 tys - sporo. W tym momencie jest to topowy crop Canona, inne są już wycofane. A obiektywu 15-85 nie ma już w ogóle w sprzedaży. Używki stoją wysoko, bo to ogólnie ceniony obiektyw. Pojawiła się więc pokusa, żeby przejść na pełną klatkę i bezlusterkowca. Najtańszy Canon RP z obiektywem 24-240 wychodził cenowo bardzo podobnie do 90D z "idealną" używką 15-85. A co można zyskać? Trochę lżej, obiektyw o lepszym zakresie (na szerokim to samo, ale +100 mm tele), no i FF.
Argumenty, że FF do wycieczek nie ma za bardzo sensu znałem już wcześniej. Krajobrazy i tak się domyka, więc więc przewaga głębi ostrości nie ma znaczenia, a wręcz przeszkadza. Świstaka na kamieniu zezumować też trudniej, bo obiektywy nie mają mnożnika cropa. Sprzęt jest ogólnie droższy, obiektywy większe i cięższe. Większe zdjęcia zajmują więcej miejsca i dłużej się je obrabia. Czyli ogólnie, nie widać korzyści. FF tylko dla szpanu dla bogatych. Na dodatek jeden obiektyw do wszystkiego - amatorszczyzna i badziewna jakość.
I jeszcze argument, jak przekonać żonę, żeby pozwoliła kupić coś takiego?

Naprawdę jestem daleki od bycia onanistą sprzętowym, ale zdjęcia robić lubię. Żonę mam fajną, nie robiła problemów. Stwierdziłem, że zmieniam

Celowałem w najtańszego bezlusterkowca FF - Canon RP. Jego wykastrowanie dotyczy głównie filmów i zdjęć seryjnych. Czyli coś co dla mnie zupełnie nie ma znaczenia. Matryca 26 Mpix to i tak aż nadto. Jako wadę często podają mały rozmiar, ale na wycieczki to idealnie. Obiektyw 24-240 ma imponujący zakres. Jednak optycznie to podobno najgorszy obiektyw Canona w historii. Wielka winieta, dystorsja, aberracja. Tak się jednak składa, że te wady dość łatwo korygować cyfrowo. Natomiast jeżeli chodzi o ostrość, to obiektyw jest doskonały w całym zakresie. A to chyba najważniejsza sprawa. Stare obiektywy EF i EF-s można podpinać przez przejściówkę.
Tak się złożyło, że w posiadanie aparatu wszedłem wcześniej niż planowałem. W moje urodziny po prostu leżał przy komputerze. Przypadek? Nie sądzę

Już w przydomowych testach podpinając stare obiektywy zauważyłem, że zdjęcia są ostrzejsze, wyraźniejsze. Tak się składa, że crop z matrycy prawie idealnie odpowiada rozdzielczości na jakiej robiłem zdjęcia starym sprzętem (bok 3888 do 3984 ), więc idealnie można porównywać 1:1 Miałem wrażenie, że jest ciut lepiej. Kiedy przyszedł nowy obiektyw i wyszedłem na spacer, od razu miałem pozytywne wrażenia. Tych jego wad o których tyle było bicia piany nie dojrzałem w ogóle. Natomiast zdjęcia z FF miały coś w sobie. Chyba zobaczyłem tą słynną "plastykę"

Obawy o obiektyw, że jeden do wszystkiego = kiepski. Może to było prawdą kiedyś, w przypadku Tamronów 18-250 lub Canonów i Nikkorów 18-200. Ten Canon 24-240 doskonale daje radę. Został zaprojektowany do takich celów i nadaje się do nich wyśmienicie. Dodatkowo mogę go uzupełnić posiadanym cropem UWA i obiektywem macro, więc zakresowo nic nie straciłem. Odnośnie zastosowań tele, nie robiłem testów, ale na oko nowy zestaw nie jest gorszy od starego, czyli całkowicie odpada dedykowane tele do noszenia ze sobą.
Pamiętam jak 15 lat temu przechodziłem z kompakta na lustro. Wielu ludzi pisało, że na wycieczki lustro się nie nadaje. Duże, ciężkie, drogie - bez sensu. Oczywiście lustro nie jest dla każdego. Nie każdy lubi bawić się w takie zdjęcia. Jednak są osoby, które przeszły na lustrzanki i są zadowolone. Raczej nie myślą o powrocie do kompaktów, czy używania tylko wypasionych telefonów. Podobnie jest chyba z FF. Przez lata czytania forów fotograficznych wiele razy spotykałem się z opinią, że tylko FF się liczy i po przejściu na FF nie ma już drogi powrotu. Można powiedzieć głupie gadanie tych co wtopili z FF i teraz udają, ze to takie fajne

A po dwóch wycieczkach z FF, czuję, że dla mnie nie ma już drogi powrotu. Naprawdę. Teraz nie żartuję i nie zgrywam się jak często mam w naturze. Jestem strasznie zadowolony i zaskoczony jakie to jest fajne. Nawet trochę mi głupio, że tak późno i w sumie przez przypadek to zrobiłem.
Podsumowanie z przejścia na bezlustro FF
Zalety :
- lepsze zdjęcia (niedefiniowalna plastyka)
- całkowicie celny AF - naprawdę w praktyce działa w 100%
- jest ostrzej
- większy zakres tonalny - mniej przepaleń, lepiej w cieniach
- mniejsza waga zestawu (aparat + podstawowy obiektyw)
- jeden największy i najcięższy teleobiektyw odpada zupełnie
- lepsza kontrola wyglądu zdjęcia w wizjerze z uwzględnieniem ustawień aparatu (wymaga przyzwyczajenia)
Wady:
- Ogólnie jest jednak drożej
- Większe zapotrzebowanie na energię (matryca działa zawsze), zużywam 3 akumulatorki na wycieczce, wcześniej starczał 1
- Elektroniczny wizjer początkowo wydaje się strasznie sztuczny
- Jak zawsze przy zmianie aparatu, trzeba się nauczyć obsługo nowego, pewne automatyczne nawyki klikania i kręcenia muszą się zmienić