Wracając do dawnych lat....
: 2018-11-18, 18:32
Klub chimalajowy ma już ile? Pięć lat?
A przecież chodzimy dużo dłużej... I mamy takie wybrane zdjęcia, których normalnie byśmy nie pokazali, bo zrobione są albo budką telefoniczną.... albo my wyglądamy na tych zdjęciach jak po praniu mózgu... Ale czasem z takimi zdjęciami wiąże się fajne wspomnienie, fajna anegdota... a czasem nic się nie wiąże, tylko inni się pośmieją...
ten temat to próba takiego cofnięcia się w czasie, od nas samych zależy, o ile i jak głęboko we wspomnienia...
Postaram się zacząć, w miarę krótko, żeby nie przynudzać. Będę wspominać jakieś takie wyprawy, osoby, z którymi chodziłem...
Może się przyłączycie, może nie, nie wiem...
Zaczynam więc...
Zacznę od Żyrafa. W sumie niewiele pamiętam. Byliśmy razem dwa razy w Beskidach, tak na spontana. Za każdym razem było świetnie. Raz złoiliśmy Błatnią i Klimczok, a Żyraf kupował worki na śmieci, żeby ochonić plecak przed deszczem. Plecak miał suchy, reszta była mokra.
Drugi raz poszliśmy na Skrzyczne i zaraz zeszliśmy, bo byłem wtedy dość świeżo po zerwaniu więzadeł i kolano mi uciekło. Ogólnie zabawa była przednia i teraz strasznie żałuję, bo nawet nie pamiętam, jak Żyraf miał na imię. Wiem, że był z Katowic i że zamierzał być Jurajskim Ratownikiem. Kontakty się zawieruszyły, szkoda cholernie. Był z niego świetny kompan.
Pamiętam, że na Skrzycznem pojawił się pierwszy śnieg i w dół zjeżdżaliśmy na dupach, przy czym Żyraf robił to pierwszy raz w życiu i cieszył się jak małe dziecko.
Oglądałem archiwum zdjęć z płytek i znalazłem takie cudo...
To zachód słońca na Chlebie. Na pewno jest tam Beskid, na pewno Tomtur. I taki Stasiu z Hawierzowa. Fajna ekipa. Szczególie mi tu brakuje Beskida. Zawsze lubiłem go czytać i oglądać. Dzień wczesniej spaliśmy zresztą w Chacie pod Suchym... to były trudne czasy dla Sokoła, co zresztą można zobaczyć na załączoym obrazku... Na Potrójnej mi dokuczaliście, że miałem łososiowe skarpety... Kiedyś było gorzej.
Oprócz mnie na zdjęciu jest Gosia3ek, czyli obecnie żona Beskida, no i Mieciur. Mieciur był na zlocie na Starych Wierchach. Zniknęli oboje, szkoda....
To wtedy właśnie, po tym ognisku, wraz z Beskidem wspinaliśmy się na czworaka po poziomej trawie... A na drugi dzień z rana ratowaliśmy się kapustową poliewką.
Dobra... zauważyłem też, że mam kilka bardzo podobnych zdjęć z tamtych lat... To znaczy z przełomu 2005-2009, tak się składa...
Ideałem turysty też nigdy nie byłem, więc nieraz zdarzało mi się niechcąco zapozować do zdjęcia, które normalnie uchodziłoby za nieprzyzwoite, no ale w Klubie Chimalajowym to się nie patrzy na przyzwoitość.
Ludzie robią też głupie rzeczy, jak mają nałóg.
Jak wszystko jest cacy, to jest...
Gorzej, jak na szlaku braknie i trzeba improwizować.
Z Beskidów to tyle, bo mam też wcielenie taternickie, i to nie byle jakie, wszak trzynożny taternik nie jest spotykany codziennie... To fatalne zdjęcie mi zrobiła jakaś wredna jędza wiele lat temu i żeby ją cos trafiło - to tak przy okazji, jak już wrzucam, to z życzeniami.
Zejście z gerlacha, jedna z gorszych rzeczy w górach, jaka mnie spotkała... nie podobało mi się jak ch.
Są też zdjecia z historiami smutnymi... Tu na MSW z śp. Jankiem Tyborem. Guz mózgu.
W Tatrach zdarzało mi się także być gwałcicielem. Miałem nawet szanse u takiej fajnej laski swego czasu, ale niestety, albo i stety w sumie, coś się pokręciło, moze to, że to ona w sumie to zdjęcie zrobiła i bała się mojej drugiej natury? No ale kij z laskami, laski "wszystko komplikują" i nie ma co się szczypać. No a ja byłem na Rysach. Nie dlatego, że chciałem. Dlatego, że ona chciała. A ja niby byłem ten doświadczony, co grupę wprowadzi... Wnioski? laski wszystko komplikują i są naiwne.
W końcu jedna się zdecydowała, ale dość szybko zaczęła sie zastanawiać, dlaczego.
Na razie z mojej strony tyle, chociaż nie wykluczam, że jeszcze czegoś nie dorzucę... wszak płytek jeszcze moc. I tyle historii nigdy nie opowiedzianych...
A przecież chodzimy dużo dłużej... I mamy takie wybrane zdjęcia, których normalnie byśmy nie pokazali, bo zrobione są albo budką telefoniczną.... albo my wyglądamy na tych zdjęciach jak po praniu mózgu... Ale czasem z takimi zdjęciami wiąże się fajne wspomnienie, fajna anegdota... a czasem nic się nie wiąże, tylko inni się pośmieją...
ten temat to próba takiego cofnięcia się w czasie, od nas samych zależy, o ile i jak głęboko we wspomnienia...
Postaram się zacząć, w miarę krótko, żeby nie przynudzać. Będę wspominać jakieś takie wyprawy, osoby, z którymi chodziłem...
Może się przyłączycie, może nie, nie wiem...
Zaczynam więc...
Zacznę od Żyrafa. W sumie niewiele pamiętam. Byliśmy razem dwa razy w Beskidach, tak na spontana. Za każdym razem było świetnie. Raz złoiliśmy Błatnią i Klimczok, a Żyraf kupował worki na śmieci, żeby ochonić plecak przed deszczem. Plecak miał suchy, reszta była mokra.
Drugi raz poszliśmy na Skrzyczne i zaraz zeszliśmy, bo byłem wtedy dość świeżo po zerwaniu więzadeł i kolano mi uciekło. Ogólnie zabawa była przednia i teraz strasznie żałuję, bo nawet nie pamiętam, jak Żyraf miał na imię. Wiem, że był z Katowic i że zamierzał być Jurajskim Ratownikiem. Kontakty się zawieruszyły, szkoda cholernie. Był z niego świetny kompan.
Pamiętam, że na Skrzycznem pojawił się pierwszy śnieg i w dół zjeżdżaliśmy na dupach, przy czym Żyraf robił to pierwszy raz w życiu i cieszył się jak małe dziecko.
Oglądałem archiwum zdjęć z płytek i znalazłem takie cudo...
To zachód słońca na Chlebie. Na pewno jest tam Beskid, na pewno Tomtur. I taki Stasiu z Hawierzowa. Fajna ekipa. Szczególie mi tu brakuje Beskida. Zawsze lubiłem go czytać i oglądać. Dzień wczesniej spaliśmy zresztą w Chacie pod Suchym... to były trudne czasy dla Sokoła, co zresztą można zobaczyć na załączoym obrazku... Na Potrójnej mi dokuczaliście, że miałem łososiowe skarpety... Kiedyś było gorzej.
Oprócz mnie na zdjęciu jest Gosia3ek, czyli obecnie żona Beskida, no i Mieciur. Mieciur był na zlocie na Starych Wierchach. Zniknęli oboje, szkoda....
To wtedy właśnie, po tym ognisku, wraz z Beskidem wspinaliśmy się na czworaka po poziomej trawie... A na drugi dzień z rana ratowaliśmy się kapustową poliewką.
Dobra... zauważyłem też, że mam kilka bardzo podobnych zdjęć z tamtych lat... To znaczy z przełomu 2005-2009, tak się składa...
Ideałem turysty też nigdy nie byłem, więc nieraz zdarzało mi się niechcąco zapozować do zdjęcia, które normalnie uchodziłoby za nieprzyzwoite, no ale w Klubie Chimalajowym to się nie patrzy na przyzwoitość.
Ludzie robią też głupie rzeczy, jak mają nałóg.
Jak wszystko jest cacy, to jest...
Gorzej, jak na szlaku braknie i trzeba improwizować.
Z Beskidów to tyle, bo mam też wcielenie taternickie, i to nie byle jakie, wszak trzynożny taternik nie jest spotykany codziennie... To fatalne zdjęcie mi zrobiła jakaś wredna jędza wiele lat temu i żeby ją cos trafiło - to tak przy okazji, jak już wrzucam, to z życzeniami.
Zejście z gerlacha, jedna z gorszych rzeczy w górach, jaka mnie spotkała... nie podobało mi się jak ch.
Są też zdjecia z historiami smutnymi... Tu na MSW z śp. Jankiem Tyborem. Guz mózgu.
W Tatrach zdarzało mi się także być gwałcicielem. Miałem nawet szanse u takiej fajnej laski swego czasu, ale niestety, albo i stety w sumie, coś się pokręciło, moze to, że to ona w sumie to zdjęcie zrobiła i bała się mojej drugiej natury? No ale kij z laskami, laski "wszystko komplikują" i nie ma co się szczypać. No a ja byłem na Rysach. Nie dlatego, że chciałem. Dlatego, że ona chciała. A ja niby byłem ten doświadczony, co grupę wprowadzi... Wnioski? laski wszystko komplikują i są naiwne.
W końcu jedna się zdecydowała, ale dość szybko zaczęła sie zastanawiać, dlaczego.
Na razie z mojej strony tyle, chociaż nie wykluczam, że jeszcze czegoś nie dorzucę... wszak płytek jeszcze moc. I tyle historii nigdy nie opowiedzianych...