Kilka kilometrów wokół Zawoii.
: 2017-08-31, 09:20
Dzień dobry.
Kończy się sierpień. Trochę wycieczek było. Czy to krótszych, dłuższych, niższych, wyższych. W różnym gronie. Tak na podsumowanie miesiąca wyszła wycieczka w gronie trzech ludzi, dwóch piesów i kilku innych osobników ( np. motyla ).
Sokół pewien czas temu rzucił w eter pomysł spotkania wieloosobowego, dwudniowego. Jak to czasami bywa było trochę inaczej. Osobników mniej, ilość dni ok
Celem była Babia Góra z okolicami. Te okolice ( podejścia na nie ... ) będą mi się długo śniły Dni wycieczki to 26 i 27 sierpnia tego roku.
Tomek przyjeżdża po mnie na BP w Żywcu. Plecak do tyłu, ja do przodu i jazda w stronę celu. Po drodze trochę pogadaliśmy o otaczającym nas świecie, wymieniliśmy uwagi oraz plotki. Oczywiście z kulturą. Kultura lekko się zmieniła jak wjechaliśmy na remontowany odcinek drogi ( w soboty i w niedzielę przejazd jest dozwolony, na własną odpowiedzialność ). Kierowiec Sokół poinformuje Państwa jaki to odcinek. Jeszcze z 10 minut i parkujemy w Zawoii. Na parkingu na przeciwko cmentarza. A obok był przystanek z którego kilkanaście minut później skorzystaliśmy. Bus pełny turystów i okolicznych mieszkańców. Wysiadamy na przystanku obok kolejki na Mosorny Groń. Człek nowoczesny korzysta z takich ułatwień
Odczekaliśmy na otwarcie ruchu ( godzina 10 ) i ruszyliśmy w górę. Jechałem nią pierwszy raz.
Zasiadamy na szczycie jak dumni zdobywcy. Po kilku minutach docierają kolejką kolejni turyści. A my sobie siedzimy i podziwiamy okolicę. Ładną. Na koniec rzut oka na szlakowskaz, Tatry i w drogę.
Naszym celem jest Cyl Hali Śmietanowej. Nigdy wcześniej tam nie byłem, Tomek był. Jako młodzieniec. Jako, że tam nie byłem to nie wiedziałem, że podejście na to ustrojstwo jest lekko strome Było. Wredne te Beskidy.
W stanie lekko wstrząśniętym docieramy na Cyl. Razem z nami dociera Legion Much. Władcy nie było. Za to na kamieniach nad urwiskiem siedziały trzy dziewczyny. Serdecznie pozdrawiamy.
Spędzamy tam trochę czasu, regenerujemy odnóża dolne i konwersujemy. W międzyczasie dociera tam czwórka turystów. Znajomych z twarzy - jechaliśmy jednym busem. Pogadaliśmy o świecie, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy na dalszą trasę - ku Krowiarkom.
Na Krowiarkach tłum oraz piękny budynek. Skromny z wyglądu. Rzuciliśmy na niego oczyma i do boju - Sokół ruszył w stronę Sokolicy. Cóż było mi robić ? Zrobiłem to samo. Pisząc w skrócie - duszno w tym lesie było
Przeszliśmy Sokolicę, Kępę, Wołowe Skałki, Diablak i zeszliśmy do wiaty. Co by tam zalec.
I zalegliśmy. Nawiązaliśmy kontakt z forumowiczami, podziwialiśmy chmury, Beskidy, Fatry, Choczańskie, miejscowości polskie i słowackie. Wieczorem Tatry były lekko skryte.
Następnie przyszedł czas na podziwianie burzy. Kłębiło się nad Tatrami i Tatrami Niżnymi. Wyglądało to elegancko.
Na zasłużony odpoczynek udaliśmy się około godziny 23. Wiata była bardzo wygodna.
Pobudka miała być o 4.50, była wcześniej. Nad Babią zaczęła powarkiwać burza. Zero deszczu, mało grzmotów, sporo błyskawic. Jak oddaliła się w stronę Policy to ruszyliśmy na szczyt Babiej. Na Diablaku, o 6 rano, spory tłum czekający na wschód słońca. Jak to rzekł Sokół : "bywały lepsze".
Pokrążyliśmy trochę po okolicy, rzuciliśmy okiem na wczorajszą trasę i zeszliśmy na Bronę.
W pierwszej wersji mieliśmy wyjść na Małą Babią Górę ale zmieniliśmy to - poszliśmy do schroniska na Markowych. A bo tak. Trafiliśmy akurat na otwarcie jadalni ( ósma rano ). Skorzystaliśmy.
W międzyczasie odezwał się Sprocket i zapowiedział przybycie na Halę Mędralową. Miał przybyć z orszakiem. W okolicach godziny 9 ruszyliśmy im na przeciw. Część tej trasy to dla mnie kolejna beskidzka nowość. Miło będę wspominał np. odcinek "Mędralowa 10 minut" Ze szczytu poszliśmy na Halę, Kolegów jeszcze nie było. Za to był motyl.
Oczekując na gości rozłożyliśmy się na trawie - czas na sielankę. A potem był czas na serdeczne powitanie Sprocketa, Juniora i Tobiego. Bardzo sympatyczna trójka. Ja osobiście się bardzo cieszę, że na tym wyjeździe poznałem trzech słynnych użytkowników tego Forum.
Powitanie było eleganckie - jedna flaszeczka.
Wzmocnionym oddziałem ruszyliśmy do dalszej walki turystycznej. Kolejny cel - Jałowiec - czyli Turystyczna Liczba Bestii - 1111 metrów. W trakcie drogi zauważyliśmy czerwone szarfy na drzewach - sportowcy już czaili się w blokach startowych. Swobodnym i radosnym krokiem 14 nóg docieramy na szczyt. Okupowany przez strażaków i turystów.
Kończy się sierpień. Trochę wycieczek było. Czy to krótszych, dłuższych, niższych, wyższych. W różnym gronie. Tak na podsumowanie miesiąca wyszła wycieczka w gronie trzech ludzi, dwóch piesów i kilku innych osobników ( np. motyla ).
Sokół pewien czas temu rzucił w eter pomysł spotkania wieloosobowego, dwudniowego. Jak to czasami bywa było trochę inaczej. Osobników mniej, ilość dni ok
Celem była Babia Góra z okolicami. Te okolice ( podejścia na nie ... ) będą mi się długo śniły Dni wycieczki to 26 i 27 sierpnia tego roku.
Tomek przyjeżdża po mnie na BP w Żywcu. Plecak do tyłu, ja do przodu i jazda w stronę celu. Po drodze trochę pogadaliśmy o otaczającym nas świecie, wymieniliśmy uwagi oraz plotki. Oczywiście z kulturą. Kultura lekko się zmieniła jak wjechaliśmy na remontowany odcinek drogi ( w soboty i w niedzielę przejazd jest dozwolony, na własną odpowiedzialność ). Kierowiec Sokół poinformuje Państwa jaki to odcinek. Jeszcze z 10 minut i parkujemy w Zawoii. Na parkingu na przeciwko cmentarza. A obok był przystanek z którego kilkanaście minut później skorzystaliśmy. Bus pełny turystów i okolicznych mieszkańców. Wysiadamy na przystanku obok kolejki na Mosorny Groń. Człek nowoczesny korzysta z takich ułatwień
Odczekaliśmy na otwarcie ruchu ( godzina 10 ) i ruszyliśmy w górę. Jechałem nią pierwszy raz.
Zasiadamy na szczycie jak dumni zdobywcy. Po kilku minutach docierają kolejką kolejni turyści. A my sobie siedzimy i podziwiamy okolicę. Ładną. Na koniec rzut oka na szlakowskaz, Tatry i w drogę.
Naszym celem jest Cyl Hali Śmietanowej. Nigdy wcześniej tam nie byłem, Tomek był. Jako młodzieniec. Jako, że tam nie byłem to nie wiedziałem, że podejście na to ustrojstwo jest lekko strome Było. Wredne te Beskidy.
W stanie lekko wstrząśniętym docieramy na Cyl. Razem z nami dociera Legion Much. Władcy nie było. Za to na kamieniach nad urwiskiem siedziały trzy dziewczyny. Serdecznie pozdrawiamy.
Spędzamy tam trochę czasu, regenerujemy odnóża dolne i konwersujemy. W międzyczasie dociera tam czwórka turystów. Znajomych z twarzy - jechaliśmy jednym busem. Pogadaliśmy o świecie, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy na dalszą trasę - ku Krowiarkom.
Na Krowiarkach tłum oraz piękny budynek. Skromny z wyglądu. Rzuciliśmy na niego oczyma i do boju - Sokół ruszył w stronę Sokolicy. Cóż było mi robić ? Zrobiłem to samo. Pisząc w skrócie - duszno w tym lesie było
Przeszliśmy Sokolicę, Kępę, Wołowe Skałki, Diablak i zeszliśmy do wiaty. Co by tam zalec.
I zalegliśmy. Nawiązaliśmy kontakt z forumowiczami, podziwialiśmy chmury, Beskidy, Fatry, Choczańskie, miejscowości polskie i słowackie. Wieczorem Tatry były lekko skryte.
Następnie przyszedł czas na podziwianie burzy. Kłębiło się nad Tatrami i Tatrami Niżnymi. Wyglądało to elegancko.
Na zasłużony odpoczynek udaliśmy się około godziny 23. Wiata była bardzo wygodna.
Pobudka miała być o 4.50, była wcześniej. Nad Babią zaczęła powarkiwać burza. Zero deszczu, mało grzmotów, sporo błyskawic. Jak oddaliła się w stronę Policy to ruszyliśmy na szczyt Babiej. Na Diablaku, o 6 rano, spory tłum czekający na wschód słońca. Jak to rzekł Sokół : "bywały lepsze".
Pokrążyliśmy trochę po okolicy, rzuciliśmy okiem na wczorajszą trasę i zeszliśmy na Bronę.
W pierwszej wersji mieliśmy wyjść na Małą Babią Górę ale zmieniliśmy to - poszliśmy do schroniska na Markowych. A bo tak. Trafiliśmy akurat na otwarcie jadalni ( ósma rano ). Skorzystaliśmy.
W międzyczasie odezwał się Sprocket i zapowiedział przybycie na Halę Mędralową. Miał przybyć z orszakiem. W okolicach godziny 9 ruszyliśmy im na przeciw. Część tej trasy to dla mnie kolejna beskidzka nowość. Miło będę wspominał np. odcinek "Mędralowa 10 minut" Ze szczytu poszliśmy na Halę, Kolegów jeszcze nie było. Za to był motyl.
Oczekując na gości rozłożyliśmy się na trawie - czas na sielankę. A potem był czas na serdeczne powitanie Sprocketa, Juniora i Tobiego. Bardzo sympatyczna trójka. Ja osobiście się bardzo cieszę, że na tym wyjeździe poznałem trzech słynnych użytkowników tego Forum.
Powitanie było eleganckie - jedna flaszeczka.
Wzmocnionym oddziałem ruszyliśmy do dalszej walki turystycznej. Kolejny cel - Jałowiec - czyli Turystyczna Liczba Bestii - 1111 metrów. W trakcie drogi zauważyliśmy czerwone szarfy na drzewach - sportowcy już czaili się w blokach startowych. Swobodnym i radosnym krokiem 14 nóg docieramy na szczyt. Okupowany przez strażaków i turystów.