Mój 2013
: 2013-12-27, 09:24
Rok oceniłabym jako górsko "średnio-słabszy" w porównaniu z latami ubiegłymi.
Niestety z powodu odnowienia się w marcu zadawnionej kontuzji kolana, nie taki jak bym chciała, ale mimo wszystko byłam na trzech całkiem nowych dla mnie górach, w tym jednej bardzo ale to bardzo "zaległej", a to się przede wszystkim liczy.
Niestety nie byłam w żadnym całkiem nowym pasmie górskim. Nie byłam tez nigdzie "dalej" niż Słowacja.
Jednocześnie był to rok bardzo dla mnie pomyślny pod względem komercyjnym, prowadziłam w sumie 24 wycieczki (przeważnie 3-dniowe, ale bywały i krótsze i dłuższe), w tym 6 społecznie, bez wynagrodzenia, zaś 18 za wynagrodzeniem. Zważywszy na to, że robię to tylko w swoim czasie wolnym to jest to niezły wynik. Ale przez to miałam mniej czasu dla siebie i na swoje wyjazdy (za to więcej mamony na te wyjazdy).
Rok zaczął się od sylwestrowego wyjazdu w Beskid Niski, wprawdzie więcej było zwiedzania niż chodzenia po górach, ale za to obejrzałam kilka pięknych cerkwi z listy UNESCO, a sam dzień sylwestrowy (tak do 16) spędziłam na Słowacji.
Potem niestety miałam dłuższą przerwę, spowodowaną różnymi czynnikami rodzinnymi, dopiero w Święta Wielkanocne (bardzo w tym roku śnieżne) byłam w górach, ale tylko na góralskim weselu w Wiśle.
Zaś zaraz potem razem z SKPG Kraków zorganizowaliśmy "Koronę Pogórzy" czyli wycieczkę z cyklu jak w nazwie, podczas której wchodzi się na najwyższy szczyt jednego z Pogórzy. W tym roku była to Skalka na Pogórzu Morawsko- Śląskim.
Pogoda była iście "wiosenna":
Zaraz potem, w tym roku wyjątkowo wcześnie, bo już w kwietniu zaczęły się wyjazdy szkoleniowe i praca przewodnicka. Prowadziłam m.in. wycieczkę do Chochołowskiej "Na krokusy" ale prawdę mówiąc to był horror, ze względu na ilość ludzi w dolinie.
Maj i czerwiec miałam zajęty przez prowadzenie wycieczek - prowadziłam 6 wyjazdów w Tatry i trzy inne (m.in. Sandomierz). Nie tylko w weekendy, wykorzystuję także swój urlop oraz nadgodziny.
W połowie czerwca poprowadziłam jeden z moich najfajniejszych wyjazdów w tym roku - grupę z akcji "Razem na Szczyty" na Lackową.
Potem znowu komercja - dłuższa wycieczka z nauczycielami ze Świdnika w Słowacki Kras i na Podtatrze. Byłam też z grupą (inną) na Krzyżnem, 22 godziny non-stop od wyjazdu do powrotu do domu.
Na początku sierpnia, w te największe upały wypad komercyjny na Wielką Lukę.
Była też nieudana próba wejścia z koleżanką na Stożek, przy temperaturze 36 stopni w cieniu, zrezygnowałyśmy i poszły na piwo.
Potem miałam coś prowadzić dłuższego - na Krym, nie wyszło z powodu braku wystarczającej ilości chętnych, ale za to pojechałam z koleżankami w Słowacki Kras.
Oraz w czeskie Karkonosze
.
Wreszcie - za piątym podejściem udało mi się wejść na Śnieżkę chociaż prawdę mówiąc nie było to jakieś specjalne przeżycie, z powodu dzikich tłumów ludzi.
Za to po stronie czeskiej, od razu spokój i cisza.
Jeszcze w sierpniu - kolejna fajna wyprawa, tym razem na Babią z grupą "Razem na szczyty"
Potem od początku września - znów kilka wyjazdów komercyjnych, o tyle fajnych że typowo "górskich", a w międzyczasie - pierwszy raz w życiu byłam w Jesenikach i weszłam na Keprnik i na Pradziada.
Byłam też w Wiedniu i w Bratysławie i w trakcie tej samej wycieczki w jaskiniach Morawskiego Krasu.
O jesieni już pisałam - najbardziej bogaty w wyjazdy był październik, byłam na dwóch dłuższych wyjazdach komercyjnych w Tatrach, jednym w Bieszczadach, na dwóch terminach egzaminów dla przyszłych "Harnasi" (Beskid Sądecki, Beskid Wyspowy, Beskid Śląski - pasmo Zabaw i Beskid Makowski), a w międzyczasie krótki komercyjny wypad w Tatry, no i "Zlot".
W listopadzie prowadziłam autokarówkę szkoleniową dla kursu SKPG, potem byłam na Luboniu Wielkim w paskudnej pogodzie aby się spotkać z dawno nie widzianymi przyjaciółmi, a w międzyczasie z koleżankami zaliczyłam krótki wypad do Doliny Zimnika.
Zaś w grudniu - tylko jeden wypad na "bacowanie" na Hali Cudzichowej.
W planie mam jeszcze jutro rano wyjazd aż do 1 stycznia w Beskid Niski.
A na przyszły 2014 rok, nie mam żadnych planów konkretnych, zobaczymy co się wydarzy.
Niestety z powodu odnowienia się w marcu zadawnionej kontuzji kolana, nie taki jak bym chciała, ale mimo wszystko byłam na trzech całkiem nowych dla mnie górach, w tym jednej bardzo ale to bardzo "zaległej", a to się przede wszystkim liczy.
Niestety nie byłam w żadnym całkiem nowym pasmie górskim. Nie byłam tez nigdzie "dalej" niż Słowacja.
Jednocześnie był to rok bardzo dla mnie pomyślny pod względem komercyjnym, prowadziłam w sumie 24 wycieczki (przeważnie 3-dniowe, ale bywały i krótsze i dłuższe), w tym 6 społecznie, bez wynagrodzenia, zaś 18 za wynagrodzeniem. Zważywszy na to, że robię to tylko w swoim czasie wolnym to jest to niezły wynik. Ale przez to miałam mniej czasu dla siebie i na swoje wyjazdy (za to więcej mamony na te wyjazdy).
Rok zaczął się od sylwestrowego wyjazdu w Beskid Niski, wprawdzie więcej było zwiedzania niż chodzenia po górach, ale za to obejrzałam kilka pięknych cerkwi z listy UNESCO, a sam dzień sylwestrowy (tak do 16) spędziłam na Słowacji.
Potem niestety miałam dłuższą przerwę, spowodowaną różnymi czynnikami rodzinnymi, dopiero w Święta Wielkanocne (bardzo w tym roku śnieżne) byłam w górach, ale tylko na góralskim weselu w Wiśle.
Zaś zaraz potem razem z SKPG Kraków zorganizowaliśmy "Koronę Pogórzy" czyli wycieczkę z cyklu jak w nazwie, podczas której wchodzi się na najwyższy szczyt jednego z Pogórzy. W tym roku była to Skalka na Pogórzu Morawsko- Śląskim.
Pogoda była iście "wiosenna":
Zaraz potem, w tym roku wyjątkowo wcześnie, bo już w kwietniu zaczęły się wyjazdy szkoleniowe i praca przewodnicka. Prowadziłam m.in. wycieczkę do Chochołowskiej "Na krokusy" ale prawdę mówiąc to był horror, ze względu na ilość ludzi w dolinie.
Maj i czerwiec miałam zajęty przez prowadzenie wycieczek - prowadziłam 6 wyjazdów w Tatry i trzy inne (m.in. Sandomierz). Nie tylko w weekendy, wykorzystuję także swój urlop oraz nadgodziny.
W połowie czerwca poprowadziłam jeden z moich najfajniejszych wyjazdów w tym roku - grupę z akcji "Razem na Szczyty" na Lackową.
Potem znowu komercja - dłuższa wycieczka z nauczycielami ze Świdnika w Słowacki Kras i na Podtatrze. Byłam też z grupą (inną) na Krzyżnem, 22 godziny non-stop od wyjazdu do powrotu do domu.
Na początku sierpnia, w te największe upały wypad komercyjny na Wielką Lukę.
Była też nieudana próba wejścia z koleżanką na Stożek, przy temperaturze 36 stopni w cieniu, zrezygnowałyśmy i poszły na piwo.
Potem miałam coś prowadzić dłuższego - na Krym, nie wyszło z powodu braku wystarczającej ilości chętnych, ale za to pojechałam z koleżankami w Słowacki Kras.
Oraz w czeskie Karkonosze
.
Wreszcie - za piątym podejściem udało mi się wejść na Śnieżkę chociaż prawdę mówiąc nie było to jakieś specjalne przeżycie, z powodu dzikich tłumów ludzi.
Za to po stronie czeskiej, od razu spokój i cisza.
Jeszcze w sierpniu - kolejna fajna wyprawa, tym razem na Babią z grupą "Razem na szczyty"
Potem od początku września - znów kilka wyjazdów komercyjnych, o tyle fajnych że typowo "górskich", a w międzyczasie - pierwszy raz w życiu byłam w Jesenikach i weszłam na Keprnik i na Pradziada.
Byłam też w Wiedniu i w Bratysławie i w trakcie tej samej wycieczki w jaskiniach Morawskiego Krasu.
O jesieni już pisałam - najbardziej bogaty w wyjazdy był październik, byłam na dwóch dłuższych wyjazdach komercyjnych w Tatrach, jednym w Bieszczadach, na dwóch terminach egzaminów dla przyszłych "Harnasi" (Beskid Sądecki, Beskid Wyspowy, Beskid Śląski - pasmo Zabaw i Beskid Makowski), a w międzyczasie krótki komercyjny wypad w Tatry, no i "Zlot".
W listopadzie prowadziłam autokarówkę szkoleniową dla kursu SKPG, potem byłam na Luboniu Wielkim w paskudnej pogodzie aby się spotkać z dawno nie widzianymi przyjaciółmi, a w międzyczasie z koleżankami zaliczyłam krótki wypad do Doliny Zimnika.
Zaś w grudniu - tylko jeden wypad na "bacowanie" na Hali Cudzichowej.
W planie mam jeszcze jutro rano wyjazd aż do 1 stycznia w Beskid Niski.
A na przyszły 2014 rok, nie mam żadnych planów konkretnych, zobaczymy co się wydarzy.