Anno Pudelko 2016
: 2017-01-11, 12:11
Pozazdrościłem Nesce i także postanowiłem przygotować podsumowanie ubiegłego roku w formie kolaży Choć ich ilość naturalnie będzie mniejsza
Styczeń.
* Zaczynam bardzo górsko, bo już pierwszego dnia nowego roku uderzamy z ekipą w Beskid Żywiecki. Jest bardzo mroźno, ale prawie bezśnieżnie. Zimny nocleg w Chacie na Zagroniu (mój debiut) i na glebie na Rysiance.
* mini-zlot pod Potrójną. Górsko to tylko przejście do chatki przez Leskowiec.
Luty.
Dość zawstydzająca cisza wędrowna, choć dwa dni zjeżdżałem na nartach w Jesionikach.
Marzec.
* Beskid Sądecki w dość kiepskiej pogodzie, choć prognozy były znacznie lepsze. Nocleg w Chacie Cyrla oraz nad Wierchomlą - wszystko to powrót po wielu latach.
* Beskid Wyspowy z Lubomirem i Kudłaczami. Teoretycznie biorąc niektóre podziały to z Lubomirem był najwyższy punkt Makowskiego - odwiedzone wręcz dwa pasma naraz . Pogodowo w pierwszy dzień bardzo dobrze. Debiut w schronisku Kudłacze i, dopóki są tam obecni dzierżawczy, zapewne pożegnanie z tym obiektem.
Kwiecień.
* Powrót w Bieszczady na kilka dni, tym razem wiosennie. Pierwszego dnia odwiedzamy z Eco pozostałości po dawnych wsiach, nie spotykając absolutnie żadnego turysty.
Drugiego dnia już w większym gronie szlak na Hon i do bazy Rabe. Turystów ilość znikoma.
Trzeciego dnia klasyka - przełęcz Bukowska, Halicz, Rozsypaniec, Tarnica. W upiornym wietrze, słońcu i niewielu turystach.
Maj.
* Właściwie to zaczęliśmy w ostatnie dni kwietnia, ale długi weekend majowy. Tradycyjnie więc na Słowację, powrót po dwóch latach w Veporske vrchy.
Noclegi w namiotach, przyczepie autobusowej i szałasach.
Wioski w których nie szło kupić nic do jedzenia, za to do picia owszem. Kolejka wąskotorowa. I tradycyjna końcówka w Rużomberku.
Czerwiec.
*Pierwsza wizyta w Czeskiej Szwajcarii, czyli formalnie w Górach Połabskich. Od razu największa atrakcja czyli Pravcicka brana oraz inne formacje skalne.
Lipiec.
Najbardziej płodny miesiąc górski.
*Na początku powrót po roku przerwy na Anaberg, gdzie w amfiteatrze odbywały się Rockowe Igrzyska. Nocleg koło kapliczki, buszowanie w zarośniętych szlakach.
*Po raz pierwszy od 2003 roku nie pojechałem na Przystanek Woodstock. Po początkowym żalu przyszła radość, gdyż odwiedziłem ostatnie dla mnie dziewicze pasmo beskidzkie w Polsce, czyli Beskid Niski . Pierwszego dnia miałem piękną pogodę.
Drugiego wszystko siadło, ale przynajmniej po południu lać przestało i nocowałem w klimatycznej chatce w Nieznajowej.
Kolejnego, w największy deszcz, dołączyła Inez i mieliśmy wędrowanie dwu, a nie jednoosobowe. Przedzieranie się przez łąki i niewygrzanie w abstynenckiej Ropiance (tam też już raczej nie wrócę).
W następne dni pogoda się poprawia, ale nie na tyle, żeby się opalać. Trafiamy do cudnej chatki w Zawadce Rymanowskiej, gdzie zostajemy od razu na dwa dni. Jeden dzień lenistwa wykorzystujemy na wizytę w Dukli.
Wreszcie wraca lampa, więc decyduję się przedłużyć pobyt i udajemy się do kolejnej fajnej chatki - w Zyndranowej na przysłowiowym końcu świata. Ogólnie to w Niskim byłem tydzień, co nie zdarzyło mi się chyba od dekady.
*Po kilku ledwie dniach przerwy teleportacja do Wrocławia, a stamtąd w Rudawy Janowickie. To kolejne pasmo, w którym przedtem nie byłem. Dodatkową atrakcją był festiwal muzyki wędrownej Polana w klimacie wczesnych woodstocków.
Na początek odwiedzamy wyludnioną wioskę Miedziankę i nowy, drogi browar rzemieślniczy.
Na drugi rzut ruiny zamku Bolczów, schronisko Szwajcarka i widoki na Karkonosze z Krzyżnej Góry.
Trzeciego dnia góry były głównie tłem, gdyż oglądaliśmy pałacyki i zabytki doliny Bobru.
Wrzesień
* O ile sierpień górski (przynajmniej na nogach) nie był, to 1 września ruszyłem samotnie w Bieszczady na szybką wizytę. Trafił mi się bajkowy zachód słońca na Połoninie Caryńskiej.
Kolejnego dnia przez Małą Rawkę i Dział doszedłem do Wetliny.
Październik
* W końcu udało mi się pojechać w góry z tatą. Tradycyjnie w Beskid Śląsko-Morawski, tym razem do osady turystycznej Bílý Kříž na granicy czesko-słowackiej.
*Pod koniec epicki, kilkudniowy wypad w Góry Stołowe z wykorzystaniem długiego weekendu. Powrót w to pasmo po ponad trzech latach oraz debiutancki nocleg (lecz nie wizyta) pod Muflonem. Prognozy pogody nie były najlepsze, ale ostatecznie pogoda okazała się bardzo łaskawa.
Kolejny debiutancki nocleg - na Szczelińcu - oraz pierwsza wizyta w Błędnych Skałach.
Wreszcie czeska strona - Broumovské stěny z niesamowitą huśtawką na Koronie. I pogoda zmieniająca się jak w kalejdoskopie.
Listopad
*Drugi wyjazd z tatą i pierwszy w tym roku w Beskid Śląski - od czeskiej strony. Filipka oraz Stożek Wielki, który dosłownie zaliczyliśmy, gdyż byliśmy na nim kilka minut.
*Nieudany, z mojego punktu widzenia, kilkudniowy wyjazd na Słowację, w Wielką Fatrę. Plany były ambitne - dokończyć trasę sprzed pięciu lat, wejść na Ostredok. A mieliśmy zero widoczności, zamiecie, błądzenie po ciemku i lodowate schronisko w Borisovie. Jedyny plus to odkrycie fajnej chatki Limba. A Fatra czeka na lepszą pogodę...
*Beskid Makowski i Andrzejki na Lasku. Górsko bardzo symbolicznie, choć w czasie podejścia do chatki i tak zdążyliśmy się zgubić.
Grudzień
*Weekend w Beskidzie Śląskim na Przysłopie pod Baranią, gdzie pracuje Kamila. Było wszystko - nocne przejście, szarówa, akcje GOPR-u, podstarzali katoliccy harcerze oraz na koniec fantastyczna pogoda z widocznością jakiej nie miałem od lat. A Baranią Górę odwiedziłem chyba po jakiejś dekadzie.
*W wigilię wigilii wyskoczyłem trzeci raz z ojcem - Beskid Śląsko-Morawski, Lysa hora. Tym razem natura była niemiła i widoków nie mieliśmy żadnych. Za to obejrzałem dwa nowe molochy schroniskowe na szczycie.
*Na sam koniec roku dość niespodziewana druga wizyta w Beskidzie Sądeckim. Po dziewięciu latach nocleg na Przehybie i piękne widoki z pasma Radziejowej.
W Sylwestra podziwianie okolicznego smogu oraz ostatni w 2016 zachód słońca. A potem zabawa w Chatce Magóry.
-------
Niewątpliwie był to mój najlepszy rok górski od wielu lat. Odwiedziłem trzy pasma, w których przedtem nie byłem. Sporo nowych miejsc noclegowych - niektóre będę wspominał z nostalgią, kilka nikomu nie polecę. Wiele powrotów po latach.
Beskid Sądecki - 2 razy.
Beskid Śląsko-Morawski - 2 razy.
Beskid Śląski - 2 razy.
Bieszczady - 2 razy.
Beskid Wyspowy, Veporske vrchy, Góry Połabskie, Anaberg, Beskid Niski, Rudawy Janowickie, Beskid Żywiecki, Beskid Mały, Beskid Makowski, Góry Stołowe, Wielka Fatra - raz.
13 pasm beskidzkich i 2 sudeckie. Po raz pierwszy od dawna nie byłem ani razu z plecakiem w Jesionikach.
19 wycieczek górskich, 48 dni, 38 noclegów! A w porównaniu z poprzednimi latami:
Jak więc widać to chyba mój rekord (w liczbie dni i noclegów) nie do pobicia już Dziękuję bardzo wszystkim z którymi kroczyłem po górskich ścieżkach i wszystkim którzy mnie inspirowali Pozostałym nie dziękuję
A plany? Z ubiegłorocznych udał się nawrót w Biesy (podwójny) i "ciekawe pomysły" w Sudetach. Nie zrealizowałem wyprawy z tatą z noclegiem gdzieś w schronisku. Na 2017 planów jakiś sprecyzowanych nie mam, wszystko przyjmę z dobrodziejstwem inwentarza
Styczeń.
* Zaczynam bardzo górsko, bo już pierwszego dnia nowego roku uderzamy z ekipą w Beskid Żywiecki. Jest bardzo mroźno, ale prawie bezśnieżnie. Zimny nocleg w Chacie na Zagroniu (mój debiut) i na glebie na Rysiance.
* mini-zlot pod Potrójną. Górsko to tylko przejście do chatki przez Leskowiec.
Luty.
Dość zawstydzająca cisza wędrowna, choć dwa dni zjeżdżałem na nartach w Jesionikach.
Marzec.
* Beskid Sądecki w dość kiepskiej pogodzie, choć prognozy były znacznie lepsze. Nocleg w Chacie Cyrla oraz nad Wierchomlą - wszystko to powrót po wielu latach.
* Beskid Wyspowy z Lubomirem i Kudłaczami. Teoretycznie biorąc niektóre podziały to z Lubomirem był najwyższy punkt Makowskiego - odwiedzone wręcz dwa pasma naraz . Pogodowo w pierwszy dzień bardzo dobrze. Debiut w schronisku Kudłacze i, dopóki są tam obecni dzierżawczy, zapewne pożegnanie z tym obiektem.
Kwiecień.
* Powrót w Bieszczady na kilka dni, tym razem wiosennie. Pierwszego dnia odwiedzamy z Eco pozostałości po dawnych wsiach, nie spotykając absolutnie żadnego turysty.
Drugiego dnia już w większym gronie szlak na Hon i do bazy Rabe. Turystów ilość znikoma.
Trzeciego dnia klasyka - przełęcz Bukowska, Halicz, Rozsypaniec, Tarnica. W upiornym wietrze, słońcu i niewielu turystach.
Maj.
* Właściwie to zaczęliśmy w ostatnie dni kwietnia, ale długi weekend majowy. Tradycyjnie więc na Słowację, powrót po dwóch latach w Veporske vrchy.
Noclegi w namiotach, przyczepie autobusowej i szałasach.
Wioski w których nie szło kupić nic do jedzenia, za to do picia owszem. Kolejka wąskotorowa. I tradycyjna końcówka w Rużomberku.
Czerwiec.
*Pierwsza wizyta w Czeskiej Szwajcarii, czyli formalnie w Górach Połabskich. Od razu największa atrakcja czyli Pravcicka brana oraz inne formacje skalne.
Lipiec.
Najbardziej płodny miesiąc górski.
*Na początku powrót po roku przerwy na Anaberg, gdzie w amfiteatrze odbywały się Rockowe Igrzyska. Nocleg koło kapliczki, buszowanie w zarośniętych szlakach.
*Po raz pierwszy od 2003 roku nie pojechałem na Przystanek Woodstock. Po początkowym żalu przyszła radość, gdyż odwiedziłem ostatnie dla mnie dziewicze pasmo beskidzkie w Polsce, czyli Beskid Niski . Pierwszego dnia miałem piękną pogodę.
Drugiego wszystko siadło, ale przynajmniej po południu lać przestało i nocowałem w klimatycznej chatce w Nieznajowej.
Kolejnego, w największy deszcz, dołączyła Inez i mieliśmy wędrowanie dwu, a nie jednoosobowe. Przedzieranie się przez łąki i niewygrzanie w abstynenckiej Ropiance (tam też już raczej nie wrócę).
W następne dni pogoda się poprawia, ale nie na tyle, żeby się opalać. Trafiamy do cudnej chatki w Zawadce Rymanowskiej, gdzie zostajemy od razu na dwa dni. Jeden dzień lenistwa wykorzystujemy na wizytę w Dukli.
Wreszcie wraca lampa, więc decyduję się przedłużyć pobyt i udajemy się do kolejnej fajnej chatki - w Zyndranowej na przysłowiowym końcu świata. Ogólnie to w Niskim byłem tydzień, co nie zdarzyło mi się chyba od dekady.
*Po kilku ledwie dniach przerwy teleportacja do Wrocławia, a stamtąd w Rudawy Janowickie. To kolejne pasmo, w którym przedtem nie byłem. Dodatkową atrakcją był festiwal muzyki wędrownej Polana w klimacie wczesnych woodstocków.
Na początek odwiedzamy wyludnioną wioskę Miedziankę i nowy, drogi browar rzemieślniczy.
Na drugi rzut ruiny zamku Bolczów, schronisko Szwajcarka i widoki na Karkonosze z Krzyżnej Góry.
Trzeciego dnia góry były głównie tłem, gdyż oglądaliśmy pałacyki i zabytki doliny Bobru.
Wrzesień
* O ile sierpień górski (przynajmniej na nogach) nie był, to 1 września ruszyłem samotnie w Bieszczady na szybką wizytę. Trafił mi się bajkowy zachód słońca na Połoninie Caryńskiej.
Kolejnego dnia przez Małą Rawkę i Dział doszedłem do Wetliny.
Październik
* W końcu udało mi się pojechać w góry z tatą. Tradycyjnie w Beskid Śląsko-Morawski, tym razem do osady turystycznej Bílý Kříž na granicy czesko-słowackiej.
*Pod koniec epicki, kilkudniowy wypad w Góry Stołowe z wykorzystaniem długiego weekendu. Powrót w to pasmo po ponad trzech latach oraz debiutancki nocleg (lecz nie wizyta) pod Muflonem. Prognozy pogody nie były najlepsze, ale ostatecznie pogoda okazała się bardzo łaskawa.
Kolejny debiutancki nocleg - na Szczelińcu - oraz pierwsza wizyta w Błędnych Skałach.
Wreszcie czeska strona - Broumovské stěny z niesamowitą huśtawką na Koronie. I pogoda zmieniająca się jak w kalejdoskopie.
Listopad
*Drugi wyjazd z tatą i pierwszy w tym roku w Beskid Śląski - od czeskiej strony. Filipka oraz Stożek Wielki, który dosłownie zaliczyliśmy, gdyż byliśmy na nim kilka minut.
*Nieudany, z mojego punktu widzenia, kilkudniowy wyjazd na Słowację, w Wielką Fatrę. Plany były ambitne - dokończyć trasę sprzed pięciu lat, wejść na Ostredok. A mieliśmy zero widoczności, zamiecie, błądzenie po ciemku i lodowate schronisko w Borisovie. Jedyny plus to odkrycie fajnej chatki Limba. A Fatra czeka na lepszą pogodę...
*Beskid Makowski i Andrzejki na Lasku. Górsko bardzo symbolicznie, choć w czasie podejścia do chatki i tak zdążyliśmy się zgubić.
Grudzień
*Weekend w Beskidzie Śląskim na Przysłopie pod Baranią, gdzie pracuje Kamila. Było wszystko - nocne przejście, szarówa, akcje GOPR-u, podstarzali katoliccy harcerze oraz na koniec fantastyczna pogoda z widocznością jakiej nie miałem od lat. A Baranią Górę odwiedziłem chyba po jakiejś dekadzie.
*W wigilię wigilii wyskoczyłem trzeci raz z ojcem - Beskid Śląsko-Morawski, Lysa hora. Tym razem natura była niemiła i widoków nie mieliśmy żadnych. Za to obejrzałem dwa nowe molochy schroniskowe na szczycie.
*Na sam koniec roku dość niespodziewana druga wizyta w Beskidzie Sądeckim. Po dziewięciu latach nocleg na Przehybie i piękne widoki z pasma Radziejowej.
W Sylwestra podziwianie okolicznego smogu oraz ostatni w 2016 zachód słońca. A potem zabawa w Chatce Magóry.
-------
Niewątpliwie był to mój najlepszy rok górski od wielu lat. Odwiedziłem trzy pasma, w których przedtem nie byłem. Sporo nowych miejsc noclegowych - niektóre będę wspominał z nostalgią, kilka nikomu nie polecę. Wiele powrotów po latach.
Beskid Sądecki - 2 razy.
Beskid Śląsko-Morawski - 2 razy.
Beskid Śląski - 2 razy.
Bieszczady - 2 razy.
Beskid Wyspowy, Veporske vrchy, Góry Połabskie, Anaberg, Beskid Niski, Rudawy Janowickie, Beskid Żywiecki, Beskid Mały, Beskid Makowski, Góry Stołowe, Wielka Fatra - raz.
13 pasm beskidzkich i 2 sudeckie. Po raz pierwszy od dawna nie byłem ani razu z plecakiem w Jesionikach.
19 wycieczek górskich, 48 dni, 38 noclegów! A w porównaniu z poprzednimi latami:
Rok 2008: 13 wyjazdów, 25 noclegów.
Rok 2009: 21 wyjazdów.
Rok 2010: 19 wyjazdów, 44 dni w górach, 28 noclegów
Rok 2011: 12 wyjazdów, 34 dni w górach i pogórzach, 22 noclegi.
Rok 2013: 9 wyjazdów, 20 dni w górach, 14 noclegów.
Rok 2014: 13 wyjazdów, 27 dni w górach, 14 noclegów.
Rok 2015: 14 wyjazdów, 27 dni w górach, 15 noclegów.
Jak więc widać to chyba mój rekord (w liczbie dni i noclegów) nie do pobicia już Dziękuję bardzo wszystkim z którymi kroczyłem po górskich ścieżkach i wszystkim którzy mnie inspirowali Pozostałym nie dziękuję
A plany? Z ubiegłorocznych udał się nawrót w Biesy (podwójny) i "ciekawe pomysły" w Sudetach. Nie zrealizowałem wyprawy z tatą z noclegiem gdzieś w schronisku. Na 2017 planów jakiś sprecyzowanych nie mam, wszystko przyjmę z dobrodziejstwem inwentarza