Od zimy do zimy, czyli 2016 nes_ski
: 2016-12-26, 19:29
Jak najlepiej zacząć nowy rok?! W miejscu, które lubisz! I choć Sylwestra spędziliśmy w okolicach Tarnowskich Gór, to ostatecznie w Nowy Rok wylądowaliśmy w górach Beskidu Żywieckiego. Dzięki uprzejmości kolegi dotarliśmy do Złatnej, skąd udaliśmy się na nocleg do sympatycznej chatki na Zagroniu. Z niej następnego dnia wyruszyliśmy do Ujsoł odwiedzić znajomych i...
...kolejnego dnia znów spotkaliśmy się z naszym wspaniałym przewodnikiem, który w ciemnosciach doprowadził nas na Rysiankę. Dzięki brakowi miejsca spaliśmy w jadalni, a tam...obudziły nas panie sprzątające i wschód słońca Po obejrzeniu tego cuda, Radek poprowadził nas przez piękne hale Beskidu Żywieckiego z powrotem do Złatnej. Zimę było głównie czuć. -20 stopni, ale śniegu zaledwie namiastka!
Kolejna wycieczka to Leskowiec, czyli jedyne w tym roku odwiedziny Beskidu Małego. Między mną a nim ciągle zgrzyta. Nie możemy się do siebie przekonać. On serwuje mi średnią pogodę, ja po prostu za nim nie przepadam. z Leskowca ruszyliśmy na mini-spotkanie forumowe pod Potrójną u naszego ulubionego chatkowego - Mariusza
Następna podróż to wyjazd samotny. Pierwsze zderzenie z Górami Izerskimi i wielkie plany. Na nich niestety się skończyło. O ile pierwszy wieczór był super, a rejon Stogu Izerskiego rozpieszczał oczy i duszę, o tyle noc zmieniła wszystko o 180 stopni...
Następnego dnia było mgliście, śnieżnie i niezbyt widokowo. Miało to pewien urok, jednak prognozy połączone ze stanem zdrowia spowodowały, iż wróciłam do domu wcześniej. Dotarłam Jedynie do Stacji Orle, skąd następnego dnia trafiłam na peron w Jakuszycach. Z mocnym postanowieniem powrotu w Izerskie, co niestety nie udało się w tym roku.
Po przygodach zdrowotnych, pierwszej w życiu jeździe karetką i dawce tlenu, na chwilę musiałam się zatrzymać. Dostałam zalecenie przerwy od gór aż do końca marca. Wytrzymałam do drugiej połowy lutego. Wtedy postanowiłam sprawdzić swoje możliwości w Beskidzie Niskim. Poszłam sama, aby nikomu nie ciążyć swoim ciężkim oddechem Z Ptaszkowej wyruszyłam na Jaworze, a stąd zeszłam do Grybowa.
W marcu zapowiadano piękną pogodę. Prognozy do ostatniej chwili były zadowalające, po czym przyszedł halny, a nasza podróż po Beskidzie Sądeckim była mglista, niezbyt widokowa i ponura. Z Rytra dotarliśmy do Cyrli, gdzie pyszne jedzenie wynagrodziło nam trud wycieczki. Następnie wyruszyliśmy w kierunku Bacówki nad Wierchomlą.
Tutaj było już nieco lepiej. Wprawdzie widoku na Tatry nie było. Śniegu również. Było jednak w miarę pogodnie i słońce próbowało walczyć z chmurami.
Kolejna wycieczka to miejsce, do którego przyznają się dwa pasma. Jedni zaliczają Lubomir do Beskidu Wyspowego, inni do Makowskiego. Według KGP jest on w Beskidzie Makowskim, więc przyjmijmy, że byliśmy właśnie w nim. Pogoda w pierwszy dzień była bardzo przyzwoita. Było czuć zapach wczesnej wiosny!
Zachód słońca również był miły w przeciwieństwie do obsługi Schroniska PTTK Kudłacze Następnego dnia pogoda jednak się zepsuła i wracaliśmy do Myślenic w chmurach.
Wielkanocą było trudno dostać się gdziekolwiek! Postawiłam na pociąg, którym dotarłam do Pyzówki. Z tego miejsca wyruszyłam na Turbacz, po drodze odwiedzając zaprzyjaźnioną obsługę na Starych Wierchach. Zachód słońca był lichy, ale mimo wszystko postanowiłam go obejrzeć.
Na górze zima, na dole bez...śnieżnie Na Turbaczu uśmiechał się do mnie wielkanocny króliczek ze śniegu, a w okolicach Nowego Targu piękne, fioletowe krokusy! Gorce to jedno z moich ulubionych pasm beskidzkich!
W czołówce jest też Beskid Sądecki, więc wiosną postanowiłam tutaj wrócić. Wyruszając z Łącka nie miałam świadomości, że czeka mnie przeprawa promem. Grunt to dokładne sprawdzenie mapy! ;-) Dalsza część wycieczki obfitowała w piękne widoki, a jej zwieńczeniem był nocleg pod Bereśnikiem.
Następnego dnia zrobiłam zakręt w kierunku Małych Pienin. Odwiedzając Wysoki Wierch i Wysoką, mogłam popatrzeć nie tylko na Trzy Korony i Beskid Sądecki, ale także na zasypane śniegiem Tatry!
Początkiem kwietnia udałam się ze znajomymi nad Wierchomlę. Zamiast widoków była mgła, ale my spędziliśmy dzień, a raczej wieczór bardzo śpiewnie i radośnie
Niedługo później udało się pierwszy raz w tym roku wrócić w Bieszczady. Mimo że przyjechałam ze znajomymi, rozdzieliliśmy się. Oni zamierzali chodzić po lasach, ja - po pisanych wiatrem połoninach. Najpierw odwiedziłam dwie z nich - Wetlińską i Caryńską.
Później przez Szeroki Wierch cudem dotarłam na Tarnicę, miotana wiatrem, a chwilami nawet przewracana
Kolejny wyjazd to wspaniała majówka, która zaczęła się oczywiście już w kwietniu. Dni upływające od ogniska do ogniska, a wszystko to w Rudawach Weporskich.
Naszym najciekawszym noclegiem była przyczepa autobusowa, którą odnaleźliśmy w lesie...
...w innych dniach stawialiśmy na szałasy lub namioty. Jak zwykle niezapomniane przygody we wspaniałym gronie!
Pod koniec maja wyruszyłam ponownie w Beskid Niski - tym razem w moją ulubioną część zachodnią. Wprawdzie w pierwszy dzień zgubiłam się w lesie podczas burzy, ale na ukochanej Magurze Małastowskiej doszłam do siebie, by następnego dnia ruszyć dalej...
Przez Krzywą, Jasionkę i Czarne dotarłam do Radocyny, czyli jednego z moich miejsc na Ziemi, by wieczorem wyruszyć na jeszcze jeden spacer w stronę Wyszowatki.
Następnego dnia odwiedziłam Nieznajową, Wołowiec i Bartne. Mogłabym tam wracać bez końca!
Kolejna samotna podróż to szybki początek wakacji w Pieninach Czorsztyńskich. Chyba pierwszy raz byłam w ruinach zamku w Czorsztynie. Stamtąd jednak dotarłam na Przełęcz Snozka...
...by wrócić w Gorce! W końcu udało mi się dotrzeć na "nowy" Lubań, czyli Lubań z wieżą widokową. W dodatku poznałam świetnych harcerzy z Koszalina, z którymi miło spędziłam wieczór. Niestety następny dzień obfitował głównie w deszcz...
Kolejny szalony pomysł to trzyosobowa wycieczka na Wyżynę Śląską. Wszystko po to, by pieszo dotrzeć na Igrzyska Rockowe. W trzyosobowym składzie ruszyliśmy pod namiot. Pierwszy dzień był głównie historyczny. Oglądaliśmy różne zabytki Sławięcic, w tym filię obozu koncentracyjnego, ukrytą w lesie. Dotarliśmy do Ujazdu, gdzie spędziliśmy wieczór przy ognisku, a noc w środku pola..
Następny dzień upłynął pod znakiem pól kukurydzy, żyta i pszenicy. Udało mi się nawet w zbożu zgubić aparat - na szczęście nieskutecznie. W końcu jednak dotarliśmy na koncert, na którym mogliśmy posłuchać klasyków rocka. Po nim ruszyliśmy na nocleg pośrodku niczego, by następnego dnia ruszyć stronę domu...
Wakacyjny Beskid Niski nie chciał rozpieszczać nas od początku. Przez pierwsze trzy dni droczył się ze mną, zsyłając deszcz! Później było już tylko lepiej, a zapoznanie z chatką w Zawadce Rymanowskiej ukoiło duszę i serce Do tego stopnia że w chatce zostaliśmy aż na dwie noce!
Po kilku dniach brzydkiej pogody wreszcie zaświeciło słońce! Spędziliśmy ten dzień na drogach i bezdrożach Beskidu Niskiego, docierając do kolejnej urzekajacej chatki - w Zyndranowej! Wspaniały chatkowy, niesamowite miejsce i kominek w kształcie kufla piwa! Zakochałam się
Następne dwa dni to samotna wędrówka z Zyndranowej szlakiem granicznym do Lipowca, a następnie przez Jaśliska do Polan Surowicznych. Tutaj zaatakowały mnie krowy. W nocy byłam mniej odważna, przez co tuż po kąpieli w strumieniu wpadłam po pas w błoto Następnego dnia dzielnie zmierzyłam się z bydłem, by dotrzeć...stopem do Dukli
Po chwili odpoczynku przemieściłam się z Beskidu Niskiego do Wrocławia, gdzie spędziłam wspaniałe niegórskie 2,5 dnia, a następnie wyruszyliśmy w kierunku Rudaw Janowickich na Wędrowny Przegląd Piosenki "Polana". Nie pominęliśmy jednak Miedzianki, w której oprócz pięknych zabytków, stoi nowy browar rzemieślniczy
Następnego dnia odwiedziliśmy ruiny zamku Bolczów, schronisko Szwajcarka oraz Krzyżną Górę. Wieczorem jednak wróciliśmy w okolice naszego namiotu i rozgościliśmy się na polanie festiwalowej ;D
Kolejny dzień to zwiedzanie okolicznych miejscowości i oglądanie stojących tam pałacyków! Wieczorem, jak każdego dnia, wróciliśmy na Polanę
Z Rudaw Janowickich wróciłam znów na wschód. Wyruszyłam na kilkudniową tułaczkę po bieszczadzkim parterze Odwiedziłam okolice Łopienki, gdzie straszono mnie niedźwiedziami!
Później przeszłam piękną ścieżką z Terki przez Tworylne i Krywe dotarłam do Zatwarnicy. Tutaj padłam. Upały dały mi się we znaki, więc nie bez przygód znalazłam nocleg... )
Następnego dnia dojechałam stopem do Nasicznego, skąd przez Caryńskie i schronisko Koliba zeszłam do Ustrzyk. Tutaj dopadło mnie załamanie pogody, więc następnego dnia ruszyłam do domu...
...a następnie w Karkonosze! Całą noc tułałam się w autobusie do Kowar, skąd dotarłam na Przełęcz Okraj. Jako że pogoda miała nie rozpieszczać, ruszyłam jedynie na spacer po Małej Upie, który okazał się również kilkunastokilometrowy...
Następnego dnia plany były wielkie, ale pogoda psuła się z minuty na minutę. Na Śnieżce widziałam jedynie tłumy i mgłę, dlatego postanowiłam zostać w tym rejonie na dłużej. Zatrzymałam się w Śląskim Domu. Tutaj również wyruszyłam sama, a już drugiego dnia zawarłam znajomość, która umilała mi dalszą część wycieczki
W trzyosobowym składzie damskim ruszyłyśmy na wschód na Śnieżkę. Było pięknie! Nie tylko my skorzystałyśmy z tego pięknego poranka, ale było nas na tyle mało, że nikt nie wchodził sobie w drogę. Później przez Strzechę, Samotnię i Pielgrzymy oraz Słoneczniki dotarłyśmy do Odrodzenia, cały czas w pięknej aurze!
Pogoda wciąż wytrzymywała. Towarzystwo również! Wyruszyłyśmy tym razem w dwuosobowym składzie na stronę czeską w poszukiwaniu...czosnkowej Ten dzień również obfitował w piękne krajobrazy i upłynął w rewelacyjnej atmosferze.
Kolejnego dnia pogoda miała się powoli psuć, a następnego być fatalna, więc ruszyłyśmy powoli na dół, by w pięknych okolicznościach przyrody dotrzec do Szklarskiej Poręby.
Ostatnie tchnienie wakacji to pierwsze odwiedziny na Skrzycznem. Pogoda dopisywała, jednak Beskid Śląski nie jest na szczycie listy moich ulubionych pasm Beskidzkich;)
Po noclegu na Skrzycznem i mocnym zderzeniu aparatu z kamienną rzeczywistością wyruszyłam w kierunku Przysłopu pod Baranią Górą, odwiedzając po drodze Magurkę Radziechowską i oczywiście szczyt Baraniej Na miejscu była oczywiście wyczekiwana Kama! Wspaniałe miejsce i rewelacyjna obsługa, polecam!
Po sugestiach Kamki wybrałam najfajniejszy możliwy szlak, którym będzie mi najłatwiej dostać się do domu... W końcu zbliżał się początek roku szkolnego i trzeba było wrócić do pracy...
Zbliżała się też jesień! W kilkuosobowej grupie postanowiliśmy z tego skorzystać i odwiedziliśmy Małe Pieniny. To jednak nie było jeszcze apogeum jesieni. Na nie trzeba było chwilę poczekać. Było jednak bardzo przyjemnie!
To już trzeci raz w Bieszczadach w tym roku. Tym razem ruszyliśmy z Szymonem na wycieczkę rodzinną, a w zasadzie dwurodzinną, gdyż dołączyli do nas znajomi Odwiedziliśmy jesienno-"zimową' Tarnicę, która przyjęła nas piękną pogodą i rewelacyjnymi widokami.
Następnego dnia również było wyśmienicie, mimo iż było większe zachmurzenie. Odwiedziliśmy Połoninę Wetlińską. Kolejny raz, a za każdym razem inaczej! ;-)
Wreszcie! Widziałam w prognozach, że ma być bosko, więc kolejny raz wyruszyłam do Bacówki nad Wierchomlą! I choć nie zmobilizowałam się, aby samotnie wyruszyć już na noc oraz wschód słońca, to było wspaniale! Jesiennie, widokowo, niesamowicie!
W końcu! Doczekałam się pięknej, złotej jesieni. Wszystko to stało się w Górach Stołowych. Pierwszego dnia nocowaliśmy w Schronisku pod Muflonem. Dotarcie do niego nie obyło się bez problemów. Szliśmy po zmroku, lekko się gubiąc, ale w końcu się udało. Następnego dnia zlecieliśmy szybko do Duszników Zdroju, skąd pięknym, skalnym szlakiem dotarliśmy do Karłowa. Tutaj zjedliśmy obiad i poszliśmy na Szczeliniec.
Na Szczelińcu przywitała nas niezbyt piękna pogoda, ale później było lepiej. Wyruszyliśmy w Błędne Skały, a następnie do Czech, gdzie znaleźliśmy przyjemną restauracyjkę. Po zmroku dotarliśmy do Pasterki...
Następny dzień to dreptanie po stronie czeskiej i huśtawka, która wprowadziła mnie w tak radosny nastrój, że nie mogłam się od niej odczepić. Pomimo, że później pogoda się zepsuła, ja po tym dniu i wyjściu na Korunę, byłam już spełniona!
Jako że polską komunikacją autobusową nie udałoby nam się 1 listopada wrócić do domu, ruszyliśmy przez Czechy - siedem przesiadek, 12 godzin podróży i piękne czeskie miejscowości! Zawsze wracam w nie z niesamowitą chęcią
Udało mi się także być w (na pewno już!) Beskidzie Wyspowym. Zapowiadała się przyzwoita pogoda, jednak Mogielica była w mglistej czapie, więc tylko chwilami odsłaniała swoje walory ... Na Łopieniu było ciut lepiej. Byłam jednak i tak zadowolona ze swojej wycieczki.
Przeniósł się Mariusz, przeniosły się Andrzejki! Do tej pory spędzaliśmy je pod Potrójną w Beskidzie Małym, jednak w tym roku postanowiliśmy jechać do chatki studenckiej SST Lasek, gdzie oczywiście było wspaniale. Nie mogło być inaczej, skoro gospodarzem jest właśnie on! Przy okazji andrzejek zrobiliśmy także ostatnie w tym roku mini-spotkanie forumowe
Ostatnia wycieczka to kolejne odwiedziny u Kamki pod Baranią! Pierwsze dwa dni nas nie rozpieszczały. Było mgliście i ciężko. Później zbieg różnych okoliczności spowodował, iż wszystko stało się łatwiejsze...
Postanowiliśmy zatem skorzystać i wyruszyliśmy na szczyt Baraniej! Mogliśmy obserwować Fatrę, Tatry Niżne, a nawet Sudety! Było pięknie i biało! Tak jak powinno być!
W tym roku czeka mnie jeszcze jedna podróż w góry... Już w czwartek rozpoczynam ostatni wyjazd sylwestrowo-noworoczny, a więc ostatni dzień tego roku i pierwszy nowego spędzę... w górach
Niestety z różnych względów, głównie zdrowotnych i harcerskich, nie byłam w górach tak często, jakbym chciała, ale byłam we wszystkich pasmach beskidzkich, a także w kilku zupełnie nowych dla mnie pasmach sudeckich oraz jednym słowackim. Znów nie udało mi się dotrzeć w Tatry
W górach byłam mniej razy niż w zeszłym roku, bo tylko 26, ale dłużej, czyli łącznie 73 dni
Ostatecznie do woreczka dorzucę jeszcze jeden wyjazd trzydniowy w Beskid Sądecki Miejmy nadzieję, że będzie równie udany, jak te wcześniejsze.
Patrząc na te zdjęcia, stwierdzam, że było cudownie i pogoda znów na ogół dopieszczała )
Oby następny rok był jeszcze lepszy!
...kolejnego dnia znów spotkaliśmy się z naszym wspaniałym przewodnikiem, który w ciemnosciach doprowadził nas na Rysiankę. Dzięki brakowi miejsca spaliśmy w jadalni, a tam...obudziły nas panie sprzątające i wschód słońca Po obejrzeniu tego cuda, Radek poprowadził nas przez piękne hale Beskidu Żywieckiego z powrotem do Złatnej. Zimę było głównie czuć. -20 stopni, ale śniegu zaledwie namiastka!
Kolejna wycieczka to Leskowiec, czyli jedyne w tym roku odwiedziny Beskidu Małego. Między mną a nim ciągle zgrzyta. Nie możemy się do siebie przekonać. On serwuje mi średnią pogodę, ja po prostu za nim nie przepadam. z Leskowca ruszyliśmy na mini-spotkanie forumowe pod Potrójną u naszego ulubionego chatkowego - Mariusza
Następna podróż to wyjazd samotny. Pierwsze zderzenie z Górami Izerskimi i wielkie plany. Na nich niestety się skończyło. O ile pierwszy wieczór był super, a rejon Stogu Izerskiego rozpieszczał oczy i duszę, o tyle noc zmieniła wszystko o 180 stopni...
Następnego dnia było mgliście, śnieżnie i niezbyt widokowo. Miało to pewien urok, jednak prognozy połączone ze stanem zdrowia spowodowały, iż wróciłam do domu wcześniej. Dotarłam Jedynie do Stacji Orle, skąd następnego dnia trafiłam na peron w Jakuszycach. Z mocnym postanowieniem powrotu w Izerskie, co niestety nie udało się w tym roku.
Po przygodach zdrowotnych, pierwszej w życiu jeździe karetką i dawce tlenu, na chwilę musiałam się zatrzymać. Dostałam zalecenie przerwy od gór aż do końca marca. Wytrzymałam do drugiej połowy lutego. Wtedy postanowiłam sprawdzić swoje możliwości w Beskidzie Niskim. Poszłam sama, aby nikomu nie ciążyć swoim ciężkim oddechem Z Ptaszkowej wyruszyłam na Jaworze, a stąd zeszłam do Grybowa.
W marcu zapowiadano piękną pogodę. Prognozy do ostatniej chwili były zadowalające, po czym przyszedł halny, a nasza podróż po Beskidzie Sądeckim była mglista, niezbyt widokowa i ponura. Z Rytra dotarliśmy do Cyrli, gdzie pyszne jedzenie wynagrodziło nam trud wycieczki. Następnie wyruszyliśmy w kierunku Bacówki nad Wierchomlą.
Tutaj było już nieco lepiej. Wprawdzie widoku na Tatry nie było. Śniegu również. Było jednak w miarę pogodnie i słońce próbowało walczyć z chmurami.
Kolejna wycieczka to miejsce, do którego przyznają się dwa pasma. Jedni zaliczają Lubomir do Beskidu Wyspowego, inni do Makowskiego. Według KGP jest on w Beskidzie Makowskim, więc przyjmijmy, że byliśmy właśnie w nim. Pogoda w pierwszy dzień była bardzo przyzwoita. Było czuć zapach wczesnej wiosny!
Zachód słońca również był miły w przeciwieństwie do obsługi Schroniska PTTK Kudłacze Następnego dnia pogoda jednak się zepsuła i wracaliśmy do Myślenic w chmurach.
Wielkanocą było trudno dostać się gdziekolwiek! Postawiłam na pociąg, którym dotarłam do Pyzówki. Z tego miejsca wyruszyłam na Turbacz, po drodze odwiedzając zaprzyjaźnioną obsługę na Starych Wierchach. Zachód słońca był lichy, ale mimo wszystko postanowiłam go obejrzeć.
Na górze zima, na dole bez...śnieżnie Na Turbaczu uśmiechał się do mnie wielkanocny króliczek ze śniegu, a w okolicach Nowego Targu piękne, fioletowe krokusy! Gorce to jedno z moich ulubionych pasm beskidzkich!
W czołówce jest też Beskid Sądecki, więc wiosną postanowiłam tutaj wrócić. Wyruszając z Łącka nie miałam świadomości, że czeka mnie przeprawa promem. Grunt to dokładne sprawdzenie mapy! ;-) Dalsza część wycieczki obfitowała w piękne widoki, a jej zwieńczeniem był nocleg pod Bereśnikiem.
Następnego dnia zrobiłam zakręt w kierunku Małych Pienin. Odwiedzając Wysoki Wierch i Wysoką, mogłam popatrzeć nie tylko na Trzy Korony i Beskid Sądecki, ale także na zasypane śniegiem Tatry!
Początkiem kwietnia udałam się ze znajomymi nad Wierchomlę. Zamiast widoków była mgła, ale my spędziliśmy dzień, a raczej wieczór bardzo śpiewnie i radośnie
Niedługo później udało się pierwszy raz w tym roku wrócić w Bieszczady. Mimo że przyjechałam ze znajomymi, rozdzieliliśmy się. Oni zamierzali chodzić po lasach, ja - po pisanych wiatrem połoninach. Najpierw odwiedziłam dwie z nich - Wetlińską i Caryńską.
Później przez Szeroki Wierch cudem dotarłam na Tarnicę, miotana wiatrem, a chwilami nawet przewracana
Kolejny wyjazd to wspaniała majówka, która zaczęła się oczywiście już w kwietniu. Dni upływające od ogniska do ogniska, a wszystko to w Rudawach Weporskich.
Naszym najciekawszym noclegiem była przyczepa autobusowa, którą odnaleźliśmy w lesie...
...w innych dniach stawialiśmy na szałasy lub namioty. Jak zwykle niezapomniane przygody we wspaniałym gronie!
Pod koniec maja wyruszyłam ponownie w Beskid Niski - tym razem w moją ulubioną część zachodnią. Wprawdzie w pierwszy dzień zgubiłam się w lesie podczas burzy, ale na ukochanej Magurze Małastowskiej doszłam do siebie, by następnego dnia ruszyć dalej...
Przez Krzywą, Jasionkę i Czarne dotarłam do Radocyny, czyli jednego z moich miejsc na Ziemi, by wieczorem wyruszyć na jeszcze jeden spacer w stronę Wyszowatki.
Następnego dnia odwiedziłam Nieznajową, Wołowiec i Bartne. Mogłabym tam wracać bez końca!
Kolejna samotna podróż to szybki początek wakacji w Pieninach Czorsztyńskich. Chyba pierwszy raz byłam w ruinach zamku w Czorsztynie. Stamtąd jednak dotarłam na Przełęcz Snozka...
...by wrócić w Gorce! W końcu udało mi się dotrzeć na "nowy" Lubań, czyli Lubań z wieżą widokową. W dodatku poznałam świetnych harcerzy z Koszalina, z którymi miło spędziłam wieczór. Niestety następny dzień obfitował głównie w deszcz...
Kolejny szalony pomysł to trzyosobowa wycieczka na Wyżynę Śląską. Wszystko po to, by pieszo dotrzeć na Igrzyska Rockowe. W trzyosobowym składzie ruszyliśmy pod namiot. Pierwszy dzień był głównie historyczny. Oglądaliśmy różne zabytki Sławięcic, w tym filię obozu koncentracyjnego, ukrytą w lesie. Dotarliśmy do Ujazdu, gdzie spędziliśmy wieczór przy ognisku, a noc w środku pola..
Następny dzień upłynął pod znakiem pól kukurydzy, żyta i pszenicy. Udało mi się nawet w zbożu zgubić aparat - na szczęście nieskutecznie. W końcu jednak dotarliśmy na koncert, na którym mogliśmy posłuchać klasyków rocka. Po nim ruszyliśmy na nocleg pośrodku niczego, by następnego dnia ruszyć stronę domu...
Wakacyjny Beskid Niski nie chciał rozpieszczać nas od początku. Przez pierwsze trzy dni droczył się ze mną, zsyłając deszcz! Później było już tylko lepiej, a zapoznanie z chatką w Zawadce Rymanowskiej ukoiło duszę i serce Do tego stopnia że w chatce zostaliśmy aż na dwie noce!
Po kilku dniach brzydkiej pogody wreszcie zaświeciło słońce! Spędziliśmy ten dzień na drogach i bezdrożach Beskidu Niskiego, docierając do kolejnej urzekajacej chatki - w Zyndranowej! Wspaniały chatkowy, niesamowite miejsce i kominek w kształcie kufla piwa! Zakochałam się
Następne dwa dni to samotna wędrówka z Zyndranowej szlakiem granicznym do Lipowca, a następnie przez Jaśliska do Polan Surowicznych. Tutaj zaatakowały mnie krowy. W nocy byłam mniej odważna, przez co tuż po kąpieli w strumieniu wpadłam po pas w błoto Następnego dnia dzielnie zmierzyłam się z bydłem, by dotrzeć...stopem do Dukli
Po chwili odpoczynku przemieściłam się z Beskidu Niskiego do Wrocławia, gdzie spędziłam wspaniałe niegórskie 2,5 dnia, a następnie wyruszyliśmy w kierunku Rudaw Janowickich na Wędrowny Przegląd Piosenki "Polana". Nie pominęliśmy jednak Miedzianki, w której oprócz pięknych zabytków, stoi nowy browar rzemieślniczy
Następnego dnia odwiedziliśmy ruiny zamku Bolczów, schronisko Szwajcarka oraz Krzyżną Górę. Wieczorem jednak wróciliśmy w okolice naszego namiotu i rozgościliśmy się na polanie festiwalowej ;D
Kolejny dzień to zwiedzanie okolicznych miejscowości i oglądanie stojących tam pałacyków! Wieczorem, jak każdego dnia, wróciliśmy na Polanę
Z Rudaw Janowickich wróciłam znów na wschód. Wyruszyłam na kilkudniową tułaczkę po bieszczadzkim parterze Odwiedziłam okolice Łopienki, gdzie straszono mnie niedźwiedziami!
Później przeszłam piękną ścieżką z Terki przez Tworylne i Krywe dotarłam do Zatwarnicy. Tutaj padłam. Upały dały mi się we znaki, więc nie bez przygód znalazłam nocleg... )
Następnego dnia dojechałam stopem do Nasicznego, skąd przez Caryńskie i schronisko Koliba zeszłam do Ustrzyk. Tutaj dopadło mnie załamanie pogody, więc następnego dnia ruszyłam do domu...
...a następnie w Karkonosze! Całą noc tułałam się w autobusie do Kowar, skąd dotarłam na Przełęcz Okraj. Jako że pogoda miała nie rozpieszczać, ruszyłam jedynie na spacer po Małej Upie, który okazał się również kilkunastokilometrowy...
Następnego dnia plany były wielkie, ale pogoda psuła się z minuty na minutę. Na Śnieżce widziałam jedynie tłumy i mgłę, dlatego postanowiłam zostać w tym rejonie na dłużej. Zatrzymałam się w Śląskim Domu. Tutaj również wyruszyłam sama, a już drugiego dnia zawarłam znajomość, która umilała mi dalszą część wycieczki
W trzyosobowym składzie damskim ruszyłyśmy na wschód na Śnieżkę. Było pięknie! Nie tylko my skorzystałyśmy z tego pięknego poranka, ale było nas na tyle mało, że nikt nie wchodził sobie w drogę. Później przez Strzechę, Samotnię i Pielgrzymy oraz Słoneczniki dotarłyśmy do Odrodzenia, cały czas w pięknej aurze!
Pogoda wciąż wytrzymywała. Towarzystwo również! Wyruszyłyśmy tym razem w dwuosobowym składzie na stronę czeską w poszukiwaniu...czosnkowej Ten dzień również obfitował w piękne krajobrazy i upłynął w rewelacyjnej atmosferze.
Kolejnego dnia pogoda miała się powoli psuć, a następnego być fatalna, więc ruszyłyśmy powoli na dół, by w pięknych okolicznościach przyrody dotrzec do Szklarskiej Poręby.
Ostatnie tchnienie wakacji to pierwsze odwiedziny na Skrzycznem. Pogoda dopisywała, jednak Beskid Śląski nie jest na szczycie listy moich ulubionych pasm Beskidzkich;)
Po noclegu na Skrzycznem i mocnym zderzeniu aparatu z kamienną rzeczywistością wyruszyłam w kierunku Przysłopu pod Baranią Górą, odwiedzając po drodze Magurkę Radziechowską i oczywiście szczyt Baraniej Na miejscu była oczywiście wyczekiwana Kama! Wspaniałe miejsce i rewelacyjna obsługa, polecam!
Po sugestiach Kamki wybrałam najfajniejszy możliwy szlak, którym będzie mi najłatwiej dostać się do domu... W końcu zbliżał się początek roku szkolnego i trzeba było wrócić do pracy...
Zbliżała się też jesień! W kilkuosobowej grupie postanowiliśmy z tego skorzystać i odwiedziliśmy Małe Pieniny. To jednak nie było jeszcze apogeum jesieni. Na nie trzeba było chwilę poczekać. Było jednak bardzo przyjemnie!
To już trzeci raz w Bieszczadach w tym roku. Tym razem ruszyliśmy z Szymonem na wycieczkę rodzinną, a w zasadzie dwurodzinną, gdyż dołączyli do nas znajomi Odwiedziliśmy jesienno-"zimową' Tarnicę, która przyjęła nas piękną pogodą i rewelacyjnymi widokami.
Następnego dnia również było wyśmienicie, mimo iż było większe zachmurzenie. Odwiedziliśmy Połoninę Wetlińską. Kolejny raz, a za każdym razem inaczej! ;-)
Wreszcie! Widziałam w prognozach, że ma być bosko, więc kolejny raz wyruszyłam do Bacówki nad Wierchomlą! I choć nie zmobilizowałam się, aby samotnie wyruszyć już na noc oraz wschód słońca, to było wspaniale! Jesiennie, widokowo, niesamowicie!
W końcu! Doczekałam się pięknej, złotej jesieni. Wszystko to stało się w Górach Stołowych. Pierwszego dnia nocowaliśmy w Schronisku pod Muflonem. Dotarcie do niego nie obyło się bez problemów. Szliśmy po zmroku, lekko się gubiąc, ale w końcu się udało. Następnego dnia zlecieliśmy szybko do Duszników Zdroju, skąd pięknym, skalnym szlakiem dotarliśmy do Karłowa. Tutaj zjedliśmy obiad i poszliśmy na Szczeliniec.
Na Szczelińcu przywitała nas niezbyt piękna pogoda, ale później było lepiej. Wyruszyliśmy w Błędne Skały, a następnie do Czech, gdzie znaleźliśmy przyjemną restauracyjkę. Po zmroku dotarliśmy do Pasterki...
Następny dzień to dreptanie po stronie czeskiej i huśtawka, która wprowadziła mnie w tak radosny nastrój, że nie mogłam się od niej odczepić. Pomimo, że później pogoda się zepsuła, ja po tym dniu i wyjściu na Korunę, byłam już spełniona!
Jako że polską komunikacją autobusową nie udałoby nam się 1 listopada wrócić do domu, ruszyliśmy przez Czechy - siedem przesiadek, 12 godzin podróży i piękne czeskie miejscowości! Zawsze wracam w nie z niesamowitą chęcią
Udało mi się także być w (na pewno już!) Beskidzie Wyspowym. Zapowiadała się przyzwoita pogoda, jednak Mogielica była w mglistej czapie, więc tylko chwilami odsłaniała swoje walory ... Na Łopieniu było ciut lepiej. Byłam jednak i tak zadowolona ze swojej wycieczki.
Przeniósł się Mariusz, przeniosły się Andrzejki! Do tej pory spędzaliśmy je pod Potrójną w Beskidzie Małym, jednak w tym roku postanowiliśmy jechać do chatki studenckiej SST Lasek, gdzie oczywiście było wspaniale. Nie mogło być inaczej, skoro gospodarzem jest właśnie on! Przy okazji andrzejek zrobiliśmy także ostatnie w tym roku mini-spotkanie forumowe
Ostatnia wycieczka to kolejne odwiedziny u Kamki pod Baranią! Pierwsze dwa dni nas nie rozpieszczały. Było mgliście i ciężko. Później zbieg różnych okoliczności spowodował, iż wszystko stało się łatwiejsze...
Postanowiliśmy zatem skorzystać i wyruszyliśmy na szczyt Baraniej! Mogliśmy obserwować Fatrę, Tatry Niżne, a nawet Sudety! Było pięknie i biało! Tak jak powinno być!
W tym roku czeka mnie jeszcze jedna podróż w góry... Już w czwartek rozpoczynam ostatni wyjazd sylwestrowo-noworoczny, a więc ostatni dzień tego roku i pierwszy nowego spędzę... w górach
Niestety z różnych względów, głównie zdrowotnych i harcerskich, nie byłam w górach tak często, jakbym chciała, ale byłam we wszystkich pasmach beskidzkich, a także w kilku zupełnie nowych dla mnie pasmach sudeckich oraz jednym słowackim. Znów nie udało mi się dotrzeć w Tatry
W górach byłam mniej razy niż w zeszłym roku, bo tylko 26, ale dłużej, czyli łącznie 73 dni
Ostatecznie do woreczka dorzucę jeszcze jeden wyjazd trzydniowy w Beskid Sądecki Miejmy nadzieję, że będzie równie udany, jak te wcześniejsze.
Patrząc na te zdjęcia, stwierdzam, że było cudownie i pogoda znów na ogół dopieszczała )
Oby następny rok był jeszcze lepszy!