Wiem, że do końca roku już się nigdzie nie ruszę. Więc mogę już zrobić szybkie podsumowanie, które takie zaś szybkie nie będzie.
Podzielę je na 3 części.
Część 1 - Góry.
Styczeń. Wycieczka na Czyrniec, Police, Okrąglice i hale Krupową, do tego w fajnym towarzystwie z forum Góry bez Granic - czyli zaczynam rok od
Beskidu Żywieckiego:
W
lutym, też na sam koniec, udało pojechać się z moimi dziewczynami odwiedzić Grotę Komonieckiego i wodospad Dusica, czyli
Beskid Mały:
W
marcu, tak jak i w lutym chorowałem, do tego było zimno - jak cała wiosna tego roku, więc nigdzie się nie wybrałem, wolałem się podleczyć.
W
kwietniu, świętowałem okrągłą uroczystość na naszej bazie górskiej - czyli jesteśmy w
Beskidzie Żywieckim, więc i na wycieczkę nie kombinowałem i poszedłem na Suchą Górę:
W
maju, razem ze znajomymi przeszliśmy się na Małą Czantorię, oraz zjedliśmy pieczone kiełbasy pod Tułem, czyli
Beskid Śląski:
Pod koniec miesiąca, z okazji okrągłej daty, jaka mi stuknęła, udało się spełnić pierwsze z kilku moich marzeń. Pojechałem na trzy dni w
Bieszczady! Po 15tu latach, w końcu w nie dotarłem.
Wszedłem na Tarnicę, przez Szeroki Wierch:
na połoninę Caryńską:
na Smerek:
śpiąc w Bacówce pod Małą Rawką.
W
czerwcu znów siedzieliśmy kilka dni na bazie (
Beskid Żywiecki). Skąd udaliśmy się na krótki spacer na Długi Groń:
W połowie miesiąca zrobiliśmy krótki wypad na zachód słońca na Hali Jaworowej, z przełęczy Salmopolskiej. Wracaliśmy o świetle czołówek, co niestety ale okazało się, nie do końca takie fajne, jak się córce wydawało - to oczywiście
Beskid Śląski:
A na sam koniec czerwca, pojechałem na Pilsko, drugi co do wysokości szczyt
Beskidu Żywieckiego, choć zdobyłem tylko polski szczyt, ale też napiłem się piwa na hali Uszczawnej:
Wakacje, a dokładnie urlop w tym roku spędziliśmy w górach, w
Gorcach, w które pojechaliśmy w połowie
lipca. Poza zwiedzaniem muzeum Gorczańskiego PN, wysłuchaniem ciekawych opowieści jednej z pań, pracujących w PN i spacerach po okolicy, odwiedziliśmy również Maciejową:
Skoro byliśmy dość blisko
Tatr, to i w nie pojechaliśmy, by spełnić kolejne marzenie, moje - pokazania ich córce, oraz i córki, której to sporo wcześniej opowiadałem o tych górach, pokazywałem sporo zdjęć. Wjechaliśmy na Kasprowy Wierch kolejką, a potem granią doszliśmy pod Kopę Kondradzką, by przez halę Kondratową zejść do Zakopanego:
A na sam koniec lipca, będąc na bazie (
Beskid Żywiecki) przeszedłem się po okolicy, tym razem prawie całą wycieczkę opierając na pozaszlakowych ścieżkach w okolicy Muńcoła:
Były też rodzinne spacery:
W
sierpniu zabrałem żonę na spacer przez Gibasy, a to
Beskid Mały:
Potem w pracy nastał istny armagedon i tak mnie praca zmieliła, że odpuściłem jeden czy dwa wyjazdy, a na kolejny cel, nie dotarłem, zawracając - wycofując się z lasu nad Matyską, co czyni to jedną z najkrótszych moich wycieczek górskich, w
Beskidzie Śląskim:
We
wrześniu, znów ze znajomymi pojechaliśmy w góry, tym razem korzystając z kolejki na Skrzyczne, przeszliśmy przez Malinowską Skałę, oraz zwiedziliśmy (część ekipy) jaskinię Malinowską - klasyka
Beskidu Śląskiego:
Na
październik, zaplanowałem spełnienie jednego marzenia, ale wpierw, udało się wyciągnąć Sokoła na Tuł - powrót po pięciu miesiącach, choć w
Beskid Śląski po dwóch:
Gdy w maju wracałem, szczęśliwy z
Bieszczad, nie spodziewałem się, nie sądziłem że uda nam się rodzinnie dojechać w nie jesienią. A jednak się udało! Do tego jadąc na początku października, nie spodziewałem się trafić na epicentrum wybuchu bieszczadzkiej jesieni! A trafiliśmy w nią idealnie.
No dobra, żeby nie było tak idealnie, córka się przeziębiła, więc dopiero w niedzielę coś więcej wspólnie zwiedziliśmy, bo bieszczadzki worek, oraz zdobyliśmy wieżę na Jeleniowatym.
Kolejnym miesiącem bez odwiedzin w górach był
listopad. Spędziłem 3 tygodnie w domu chorując. Natomiast w
grudniu, pierwszy raz od ponad dziesięciu lat zajrzałem w góry, szukając wodospadu pod Złotą Górką -
Beskid Mały:
Podsumowując. 17 wycieczek (22 dni w górach, nie licząc naszej bazy), z czego 9 wspólnie z rodziną, dwa razy pobyt z noclegami, w tym jeden pobyt w bacówce.
5x w Beskidzie Żywieckim.
5x w Beskidzie Śląskim.
3x w Beskidzie Małym.
2x - 7 dni w Bieszczadach.
1x - kilka dni w Gorcach.
1x w Tatrach Zachodnich.
Część 2 - Jura i inne wycieczki.
W tym roku często też jeździliśmy po "okolicy". Tak na prawdę, to one, krótkie spacery, rozpoczęły nasz rok.
Styczeń, zaczęliśmy od spaceru po osiedlu, zmrożonym:
kilka dni później pojechaliśmy z córą zabrać babcię na mały spacer po okolicach Białki:
by następnego dnia odwiedzić Pustynię Błędowską:
A mroźną, śnieżną zimę odwiedziliśmy na Maczkach:
W lutym odwiedziliśmy drewniane kościoły w Paczółtowicach, oraz Racławicach, weszliśmy też na skałę Powroźnikową:
Zwiedziliśmy skały Zegarowe obok zamku w Smoleniu:
W kwietniu łaziliśmy po okolicach skał Popielowej i Sulmów - pierwszy grill:
Zwiedzaliśmy Pogoń w Sosnowcu:
Samemu zaś, zamiast przejść w dwa dni po Jurze, przeszedłem się w okolicy Okradzionowa:
W majówkę pojechaliśmy do Pilicy, z której to wygonił nas deszcz:
W połowie miesiąca odwiedziliśmy punkt widokowy na Górze Siewierskiej:
W czerwcu zrobiliśmy sobie wagary, co niektórzy od pracy, inni od nauki i odwiedziliśmy Chorzowskie Zoo (a wieczorem pojechaliśmy na Halę Jaworową):
W lipcu zwiedziliśmy bez córki, Oświęcim:
Rabkę Zdrój:
Skansen w Chabówce, oraz kilka stacji przejechaliśmy zabytkowym pociągiem:
W Sandomierzu zjedliśmy lody:
i pojechaliśmy do Nałęczowa:
skąd do Lublina:
oraz do Magicznych Ogrodów, gdzie ja zgubiłem telefon, a potem z córą zgubiliśmy żonę, a ona myślała, że zgubiliśmy młodą:
się po chwili odnaleźliśmy, telefon odzyskałem następnego dnia, dzięki czemu pierwszy raz się przeprawialiśmy promem:
do Kazimierza Dolnego:
W październiku, po Bieszczadach się wychorowałem, by na sam koniec miesiąca zachwycić się kolorami jesieni w lasach Murckowskich:
Na sam koniec października (znów sam koniec), wybrać się w okolice Zamku Pilcza (w Smoleniu), ze znajomymi:
W listopadzie rozpocząłem od deszczowego spaceru po Murckowskich lasach:
by potem się rozchorować.
Końcówka roku, to znów spacer na Maczkach:
Część trzecia to fotografia, o niej napiszę wieczorem.
Więc kilka słów o minionym roku:
Mimo kilku nie zrealizowanych celów, był to bardzo udany rok. Rekordowa ilość (oczywiście jak na amatora turystę) wyjść w góry (17), powrót w Bieszczady (dwukrotny, w tym z rodziną!), trzy wycieczki ze znajomymi, kilkanaście rodzinnych wycieczek, 5 wycieczek po Jurze... to na prawdę udany rok.
Najbardziej oczywiście cieszą mnie wszelakie wycieczki z żoną i córą, czyli ta na Halę Jaworową, Bieszczady, oraz Tatry.
Tak na prawdę, to tylko szkoda mi, że w tym roku nie udało się pojechać poznać nowego pasma, co w głównej mierze łączy się z odwiedzeniem Sudetów, bo to właśnie w nich mam jeszcze spore białe plamy na mojej górskiej mapie 😉. No i trochę tego braku biwaku w górach, do którego zbieram się jak sójka...
Pozostaje mi tylko liczyć, że przyszły rok, będzie przynajmniej podobny do 2021go. Choć trzeba przyznać, że urlop w górach, zamiast nad morzem, dodał dwie wycieczki górskie. A gdzie na wakacje 2022? Się zobaczy...