Strona 1 z 7

Znów Bałkany

: 2025-08-19, 09:25
autor: _laynn
Kolejne Bałkańskie wakacje - dojazd w sam sobie to przygoda.

Gdy rok temu w dzień wyjazdu musieliśmy zmienić plany z powodu braku ważnego dowodu córki, bardzo żałowałem, że nasz plan nie wypalił. I mimo, że w Chorwacji też było fajnie, postanowiłem sobie, że za rok wrócimy do kraju, w którym wtedy planowaliśmy nasz urlop.
Choć tydzień upałów w Chorwacji nam tak dopiekł, że zaraz po wakacjach to się zarzekaliśmy - nigdy więcej wyjazdu w wakacje nad Adriatyk!
Ale gdy zimą kolega zadał pytanie czy jedziemy razem na letni urlop? to pytanie było tylko gdzie. A on mówi, to może tam, gdzie nie dotarliście??? No to jedziemy!
IMGP3244.jpg
IMGP3244.jpg (220.35 KiB) Przejrzano 2962 razy


Hiszpania w czerwcu pokazała nam, przypomniała nam, że upały chyba już nie dla nas. Więc im bliżej urlopu tym z większym niepokojem myśleliśmy o tym co nas czeka, wszak jedziemy jeszcze dalej na południe za Chorwację. Jednak tydzień przed wyjazdem nabraliśmy nadziei, że ten urlop będzie znośny - prognozy wskazywały temperatury w okolicy 30tki - lipiec był chyba w całej Europie zimniejszy; więc pakujemy się pełni nadziei na wypoczynek.
Trasa rozplanowana, noclegi załatwione, telefon plus net ogarnięty na kraje poza Unią, dokumenty są...no to jazda - wystarczy teraz tylko dojechać.
Lajcik.
Tym bardziej, że tym razem w połowie drogi zaplanowaliśmy nocleg na kwaterze, by tych 1500 km nie robić na raz.
Żadnych przygód. Taaa...dla mnie sama droga to przygoda - więc...zapraszam do moich odczuć z niej.

W sobotę rozpoczynam wojaże ściągając córę z bazy. W niedzielę po szóstej rozpoczynam pakować walizki do auta i podczas tej czynności nieco moknę.
Spakowani...to ruszamy. Z niewielkim poślizgiem spotykamy się na "naszej" stacji z znajomymi i ruszamy na dwa auta. W Węgierskiej Górce tankujemy do pełna, reset licznika i po chwili wjeżdżamy na Słowację.
Niestety całą drogę leje - z widoków nici. Dopiero gdzieś za Żyliną przestaje padać...w sam raz na przerwę.
Węgry witają nas radarem ustawionym za mostem Monoštorskim na Dunaju w starym vw. Ostrzega nas kierowca ciężarówki choć dobrze, że przede mną jedzie Węgier, bo ja nie zarejestrowałem tego radaru w tym aucie.
Autostrada M1 do Budapesztu zapchana, zwężki, wypadki. Obwodnica stolicy Węgier to niczym A2 między Warszawą a Łodzią. Kultura jazdy niczym w Polsce; jazda na zderzaku w sznurze aut, lewymi pasami sporo wolniej od maksymalnie dozwolonej, gwałtowna, niesygnalizowana zmiana pasów. Głównie to auta na węgierskich blachach, choć oczywiście swoje dodają "niemcy" podożający do swoich krajów na wschód od Węgier. Zjeżdżamy na M5 w kierunku południa i tu ruch się zmniejsza, uspokaja. Kolejną przerwę robimy w połowie drogi między Budapesztem a Kecskemetem, głównie by sprawdzić gdzie przekroczyć granicę. Aplikacja z granicami pokazuje niewielką liczbę aut na Roszke, ludzie piszą o oczekiwaniu między 15 a 30 minut - co powoduje, że nawigacja podaje podobny czas przez to przejście, jak i zjazd na jedno z bocznych przejść granicznych. Ruszamy i podejmujemy decyzję na chwilę przed możliwości zjazdu z M5tki, że spróbujemy tym odradzanym przejściem przekroczyć granicę z Serbią. Przed samą granicą korek zaczyna być coraz większy, więc w ostatnim momencie skręcam na stare przejście Roszke (na autostradzie pokazuje 30 min - na starym 10). Niestety wszelkie głosy odradzające to przejście się sprawdzają - kilkadziesiąt aut i w sumie 1,5 godziny stania w kolejce...Węgierscy pogranicznicy dokazują; w końcu jesteśmy na Serbii - to nasza pierwsza wizyta w tym kraju.
Niestety mam problem, aplikacja z esimem mi nie działa. Nie mam neta. Stajemy więc na stacji benzynowej by spróbować to dziadostwo odpalić. Niby później działa, ale tylko pod nawigację, nie mogę wysłać wiadomości przez komunikator do właściciela apartamentów, który się dopytuje o której dotrzemy. Dodatkowe problemy z połączeniem się telefonu z samochodowym systemem zaczynają mnie doprowadzać do szału. Przed Nowym Sadem widzimy pasmo gór a nad nim granatowe chmury. Znów zaczyna lać. Przy zjeździe do miasta tracę nawigację (o ile całą drogę miałem rozpisaną w razie awarii nawigacji, to akurat dojazd do kwatery postawiłem na nawigację). Wściekam się jak...
Pod kwaterą czeka na nas właściciel, wpuszcza nas do garażu podziemnego i przekazuje podstawowe informację. Zmęczeni, ja cały w nerwach plus potężna burza za oknami i plan na wieczorne wyjście w miasto legł w gruzach. Idziemy spać.
Poranek wita nas znów deszczem. Nie ma w pobliżu piekarni, w sklepach chleba brak więc po chwili się pakujemy i ruszamy w dalszą drogę. Padać przestaje dopiero za Dunajem.
Obrazek

Mijamy Belgrad i za nim znów zaczyna padać. Potem lać, na asfalcie wody pełno więc zwalniamy. Mijamy kilka aut rozbitych na poboczu. Dojeżdżamy do gór i tu rozpoczynają się przejazdy przez tunele, przed miastem Požega autostrada się kończy i wjeżdżamy na krajówkę, która wiedzie nas przez wsie i miasteczka. Ruch zwalnia, okolica robi się coraz bardziej...biedna. Mijamy kolejne wsie, miasta, pojawiają się starsze pojazdy z czasów Jugosławi (Yugo, jakieś ciężarówki, Golfy jedynki - coś co u nas już wymarło, a do tego niektóre w stanie nieco gruzowym). Na mnie duże wrażenie robi miasto Užice - domostwa leżące na stromych wzgórzach i skupisko wysokich wieżowców, które oglądamy zza linii kolejowej, na której stoją wagony kolejowe; aż żal, że nie mamy czasu na zwiedzenie go. Nie mamy, bo czas dojazdu do celu zaczyna się zwiększać, mimo, że kilometrów, powoli ale jednak ubywa.
Obrazek
link do panoramy miasta na Wikipedii - https://upload.wikimedia.org/wikipedia/ ... ce_pan.jpg
Obrazek

Za miastem droga wspina się w góry. W sensie w zbocze, w tunel, a za nim jedziemy nad wielkim kamieniołomem. Czas na kolejną przerwę i jedziemy dalej. Mijamy Góry Zlatibor. Piękny rejon, kolejny obraz pozostaje w głowie, obraz który mnie oczarował - mam nadzieję, że kiedyś uda się tam pochodzić! Niestety kręta droga, oraz spory ruch nie pozwala mi zrobić żadnego zdjęcia.
Odcinek ten obfituje w piękne, górskie widoki. Droga się wije, wspina, opada. Zakręt, za zakrętem. Mnie się to z jednej strony podoba, z drugiej boję się o moje dziewczyny i ich chorobę lokomocyjną. Mijamy zbiornik (Zlatarsko jezero) - oczywiście kolor wody i otoczenie powala widokowo i znów wjeżdżamy w kolejną dolinę rozpoczynając kolejne widoki. I zakręty.
W jednej z wiosek mijamy tu policję, która w nieoznakowanej Daci prowadzi kontrolę prędkości. Znów zaczyna padać. W deszczu dojeżdżamy do granicy Serbsko-Czarnogórskiej.
Obrazek

Przez Serbski punkt kontrolny przejeżdżamy pasem dla ciężarówek; źle spojrzałem i pojechałem za Serbem jadącym przede mną :lol . By podać dokumenty muszę wysiąść z auta i podać je do góry pogranicznikowi, bo ten okno ma na wysokości okna ciężarówek. Tu idzie sprawnie, dosłownie z 10 minut. Jedziemy teraz wąwozem wzdłuż rzeki Lim, na przejściu Czarnogórskim mija nam nieco dłużej, może z dwadzieścia kilka minut.
I wjeżdżamy w kolejny nowo odwiedzony kraj na naszej drodze - Czarnogóra! Nasz cel!
Mijamy miejscowość Bijelo Polje w totalnej ulewie a zaraz za nią stajemy w korku. Tu już nie pada. Mija kwadrans - auta z naprzeciwka jadą, a my stoimy w miejscu. Mija pół godziny i nic się nie zmienia, tylko te jadące auta z naprzeciwka wkurzają - my ani metr się nie posunęliśmy. Po prawie godzinie mija nas karetka, a po chwili policja na sygnale. Po chwili ruszamy i my. Odcinek drogi jest w remoncie co powoduje spowolnienie ruchu. To tylko 6km ale jedziemy strasznie powoli. Ba - policja na sygnale jedzie przed nami spory kawałek i nikt jej nie przepuszcza. Po tych 6km ruch przyśpiesza. Zaczynamy podjazd do góry (coś nowego :D ). Szukam miejsca by stanąć, bo prawie każdy z nas potrzebuje się wysikać. Jak na złość, wszystkie zakola są po drugiej stronie drogi. W końcu zatrzymujemy się przy skrzyżowaniu w pierwszym dostępnym miejscu. Ufff...
Takie są z tego miejsca widoki:
Obrazek

Piękne! Choć jak się spojrzy na bliższe otoczenie, to już nieco one bledną...
Obrazek

Jakby Bieszczady...? Wielka Fatra? No pięknie.
Ruszamy dalej, by po dwóch minutach minąć grzbiet (prawie tysiąc metrów wysokości), z którego roztacza się niesamowita panorama na dolinę w dole, w którą rozpoczynamy zjazd (czemu nie mamy czasu na podziwianie??? :-( ), wjeżdżamy do miasta Mojkovac. Tu spotykamy auta wiozące kajaki - wracają z kanionu Tary, wzdłuż której teraz jedziemy.
W końcu po kilkudziesięciu kilometrach dojeżdżamy do wjazdu na autostradę. Pobieramy bilet i rozpoczynamy o wiele szybszą jazdę. Autostrada robi wrażenie - wjeżdżamy z tunelu w tunel. Od połowy drogi praktycznie trzeba hamować, nie dotykając pedału gazu. 50 kilometrów mija jak z bicza. Czeka nas teraz przejazd przez Podgoricę - stolicę Czarnogóry. Już w wolniejszym tempie. Po chwili przejeżdżamy nad jeziorem Szkoderskim i mimo, że innym już widoki zaczynają przeszkadzać, ja je cały czas chłonę. Bo tu jest przepięknie. Dojeżdżamy pod tunel Sozina i...znów się zaczyna - stoimy tu ponad pół godziny. Nie mam znowu internetu, więc moje dziewczyny się cieszą, że pozostało do celu ok 60km i godzina drogi...niestety, Marek nas uświadamia, że minimum godzinę do tego trzeba dołożyć. Za tunelem się znów zaczyna. Korek. Odcinek tunel Sozina - Bar jedziemy prawie godzinę (albo i więcej). Siedzenia, plecy i nogi bolą. Wpychające się z boku auta wkurzają tak samo jak włażący przed nas piesi, a skutery i motory jadą na trzeciego. Widoki już nikogo nie cieszą...
Obrazek

widok na Sutomore - piękny ale nikogo nie cieszący

W końcu po 21 dojeżdżamy do Ulcnij, skąd mamy jeszcze chwilę do naszej kwatery i w końcu jesteśmy. Umordowani, zniechęceni "kulturą" jazdy, korkami.
Czas jednak na powitalne :
Obrazek

i idziemy spać.
Dotarliśmy - rozpoczynamy urlop 2025! :)

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-19, 11:50
autor: buba
Piękne! Choć jak się spojrzy na bliższe otoczenie, to już nieco one bledną...


Przynajmniej w Czarnogorze nie ma problemu, że pół dnia jezdzisz z cuchnącym workiem śmieci w aucie - bo kubły są wszędzie a nie tak jak u nas...

W końcu po 21 dojeżdżamy do Ulcnij


Tez bylismy w tym roku 2 dni w Ulcinj. 2 fajne miejsca nas tam ściągnęły - ciekawe czy też tam zawędrowaliście.

Czekam na ciąg dalszy :D

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-19, 16:11
autor: _laynn
buba pisze:Przynajmniej w Czarnogorze nie ma problemu, że pół dnia jezdzisz z cuchnącym workiem śmieci w aucie - bo kubły są wszędzie a nie tak jak u nas...

Tu się z Tobą nie zgodzę - nie mam jakiegoś wielkiego problemu u nas z wyrzuceniem śmieci, za to w Czarnogórze ilość śmieci...no niestety ale jest spora. Na plaży petów od groma, reklamówek, puszek itd. Ale ilość śmieci w Czarnogórze, to nic z tym co widzieliśmy w Albanii.

buba pisze:Tez bylismy w tym roku 2 dni w Ulcinj. 2 fajne miejsca nas tam ściągnęły - ciekawe czy też tam zawędrowaliście.

Czekam na ciąg dalszy :D

Velika Plaža - to co nas tam zaprowadziło, oraz bliskość min do Albanii :D

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-19, 19:10
autor: Sebastian
Początek tak trochę w stylu Pudelka, czyli relacja z drogi :) choć brakuje trzech wersji językowych nazw przejeżdżanych miejscowości ;) Ciekaw jestem tej Czarnogóry, bo to piękny kraj (akurat na kanale Roberta Makłowicza lecą nowe odcinki właśnie z Czarnogóry, polecam), no i na ile aktywnie zwiedzaliście tamtejsze miejsca.
Szkoda, że Czarnogóra nie leży 3-4 godziny jazdy mniej od nas, bo trochę szkoda urlopu na dwudniowy dojazd.

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-20, 10:00
autor: _laynn
Sebastian pisze:choć brakuje trzech wersji językowych nazw przejeżdżanych miejscowości ;)

:D
Sebastian pisze:Ciekaw jestem tej Czarnogóry, bo to piękny kraj (akurat na kanale Roberta Makłowicza lecą nowe odcinki właśnie z Czarnogóry, polecam), no i na ile aktywnie zwiedzaliście tamtejsze miejsca.
Szkoda, że Czarnogóra nie leży 3-4 godziny jazdy mniej od nas, bo trochę szkoda urlopu na dwudniowy dojazd.

Widziałem filmiki Makłowicza ale jeszcze nie miałem czasu oglądać.
Piękny kraj ale...zaspojleruje, w ogóle nie przygotowany na taką ilość turystów. Drogi, pomijam ich stan, ale korek, korek korek to słowo idealnie oddaje dla mnie Czarnogórę. Znów spojler, przez to nieco mniej zwiedziliśmy niż chcieliśmy - na myśl o staniu w korku, nikomu się nie chciało jechać nigdzie. Nawet na plażę, a raczej z niej trzeba było jechać, tfu - stać w korku (za daleko, szczególnie w upale, bo prognozy się nie sprawdziły). Choć coś tam jednak się ruszyliśmy.

Dla mnie droga na takie wakacje, to również przygoda, można dostać się szybciej - lot do Podgoricy i wypożyczyć auto/autobusem czy pociągiem pojechać dalej, ale wtedy bym nie obejrzał Serbii, której byłem bardzo ciekaw. I którą to niestety tylko tyle, co w tej relacji obejrzeliśmy - ale mam w głowie rejon, gdzie pojechać; bo ciężko mi było coś znaleźć wcześniej dotyczące Serbii, szczególnie pod moje zainteresowania.

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-20, 23:31
autor: Pudelek
bo kubły są wszędzie a nie tak jak u nas...

wszędzie to tam są raczej śmieci, miejscami jest większy syf niż w Albanii...

Pogodowo raczej pech, poniżej Węgier pada naprawdę rzadko... a w żadne aplikacje graniczne nie wierzę, po prostu pewnych przejść się unika o każdej porze dnia ;)

w ogóle nie przygotowany na taką ilość turystów.

trudno się dziwić, bo kraik jest malutki, a linia brzegowa, choć teoretycznie długa, to tak naprawdę większość to skały praktycznie nie do zagospodarowania. Więc prawie wszyscy gnieżdżą się na małym odcinku.

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-21, 07:41
autor: _laynn
Pudelek pisze:wszędzie to tam są raczej śmieci, miejscami jest większy syf niż w Albanii...

W Ulcinj i na Wielkiej Plaży śmieci jest sporo - no ale tam mieszka ok 80% Albańczyków.
Pudelek pisze:Pogodowo raczej pech, poniżej Węgier pada naprawdę rzadko... a w żadne aplikacje graniczne nie wierzę, po prostu pewnych przejść się unika o każdej porze dnia ;)

O Roszkę i aplikacji też już nie wierzę :D
Rok temu w Nowym Sadzie miałem zaplanowane dwa noclegi - no ale jechaliśmy sami i chcieliśmy poznać więcej niż przelotem Serbię. Teraz jechaliśmy ze znajomymi, oni aż takiej chęci nie mieli.

Pudelek pisze:trudno się dziwić, bo kraik jest malutki, a linia brzegowa, choć teoretycznie długa, to tak naprawdę większość to skały praktycznie nie do zagospodarowania. Więc prawie wszyscy gnieżdżą się na małym odcinku.

Tu dochodzi jeszcze kwestia prądu. Jak upały się zaczęły (ok 39-40) to wieczorami i nocami go brakowało. Mieszkaliśmy w nowym apartamencie i my np klimę mieliśmy ale nie było prądu w lodówce, a u znajomych na odwrót. Więc instalacyjnie to jeszcze tak kilka lat wstecz - no i sama awaria prądu, coś co przypomniało nam nasze lata młodzieńcze. Dziś praktycznie w Polsce już nie kojarzę takich awarii.

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-21, 17:27
autor: Pudelek
_laynn pisze: Teraz jechaliśmy ze znajomymi, oni aż takiej chęci nie mieli.



dlatego my zawsze jeździmy sami i nie musimy się przejmować czy komuś się chce, czy nie chce, czy drogo, czy tanio ;)

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-21, 17:31
autor: Sebastian
Pudelek pisze:dlatego my zawsze jeździmy sami i nie musimy się przejmować czy komuś się chce, czy nie chce, czy drogo, czy tanio ;)

Popieram, my też jeździmy sami i nie musimy się dopasowywać do gustów innych.

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-21, 22:27
autor: _laynn
Nie wiedziałem, żeście tacy antyspołeczni ;)

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-21, 23:06
autor: Pudelek
Czułem, że tak napiszesz :P

A tak na poważnie: jak dla mnie jeżdżenie z kimś na dłuższe wyjazdy to nieporozumienie. Każdy ma inne preferencje i zainteresowania, a rezygnowanie z własnych żeby innym zrobić dobrze to ostatnie czego bym chciał na urlopie. Co innego jakiś wyjazd na weekend, ale też potrafi mnie wkurzyć, gdy nagle jeden dorosły zaczyna płakać, że jemu się nie chce, a inny dorosły musi natychmiast coś zjeść, bo jest tak głodny, że zaraz padnie, a trzeci ma już dość knajp ;)

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-21, 23:16
autor: _laynn
Czyli znów wychodzi, że to Ty jesteś najważniejszy ;) i mnie znasz :P

My mamy układ taki, że jedziemy razem, ale na miejscu każda z rodzin może robić, spędzać czas po swojemu. Tak było na Peljesacu, a teraz o dziwo wszędzie jeździliśmy razem i, o dziwo świetnie spędzony czas to był.
No a że oni chcieli dojechać szybciej na urlop? Za to przynajmniej co wieczór dbaliśmy o nawodnienie, czarnogórskim piwem. Samemu by mi się znudziło po drugim wieczorze, o marudzeniu żony nie wspomnę, więc są też duże plusy ;)

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-21, 23:26
autor: Pudelek
Czyli znów wychodzi, że to Ty jesteś najważniejszy

w sumie nie rozumiem tego: kto ma być najważniejszy na naszym urlopie, jeśli nie my? Mój urlop, to chyba ja jestem najważniejszy, a nie inni :)

No cóż, ja nie mam tych problemów, że mi się na urlopie nudzi, jeśli nie jestem z towarzystwem. Dobre dziecko łatwo się zabawi ;)

A już "szybsze dojechanie na urlop" to dla mnie jakiś koszmar... Układ byłby dla mnie w porządku, gdyby każdy tam dojeżdżał osobno, ale skoro jedni wpływają na przyspieszenie jazdy, to już nie jest układ, ale nacisk... Ale co kto lubi ;)

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-21, 23:32
autor: _laynn
Wolę pić z kimś niż do lustra - sam też bym sobie zorganizował zabawę ;)

Z drogą dojazdową to po prostu kwestia dogadania. Tym razem mieliśmy więcej czasu na pobyt w Czarnogórze i to było ważniejsze od dnia na Serbii.
Jednak do Serbii z wielką chęcią wrócę. W przeciwieństwie do moich dziewczyn. I Nowy Sad bym chciał poznać, no i te góry na południu, o Uzice nie zapominając.

Re: Znów Bałkany

: 2025-08-22, 20:11
autor: Wiolcia
Tak długa jazda zdecydowanie by mnie zniechęciła, więc nie zazdroszczę. Mam nadzieję, że urlop zrekompensował trudy podróży do Czarnogóry. Ale jeszcze trzeba było wrócić...
Na długie urlopy nie jeżdżę, ale ostatnio kiedyś tam byliśmy ze znajomymi na parę dni i każdy organizował sobie dzień po swojemu, a spotykaliśmy się wieczorem na jakiejś znalezionej miejscówce (spanie na dziko w aucie). I to się bardzo sprawdziło. Ale dobrze rozumiem też Pudelka, bo często moje zapędy do zwiedzania i zaglądania w każdą dziurę niekoniecznie chcą dzielić inni.