cz. I - Sybin
Transylwania, w odróżnieniu od pozostałych części obecnej Rumunii, oparła się tureckiej nawale - była pod panowaniem osmańskim tylko przez ok. 150 lat. W 1699 roku ziemi te dostały się pod panowanie Habsburgów i aż do końca I wojny światowej były częścią cesarstwa austro-węgierskiego. Dlatego też jest to jedyna część tego kraju, która rozwijała się podobnie jak zachodnia Europa: do miast dotarł tu barok i oświecenie, a wpływy Bizancjum, imperium tureckiego i prawosławia nie były tak znaczące jak na Mołdawii i Wołoszczyźnie.
Na początek naszych transylwańskich wakacji zwiedzamy Sybin - miasto, w którym zlały się losy Węgrów, Niemców i Rumunów.
Sybin (rum. Sibiu, węg. Nagyszeben, niem. Hermannstadt), to trzecie pod względem ludności miasto Siedmiogrodu, liczące ok. 150 tys. mieszkańców, jedno z siedmiu miast założonych tu przez niemieckich kolonistów, zwanych tu Sasami Siedmiogrodzkimi.
Osadnicy sascy przybywali na podstawie decyzji węgierskiego króla Gejzy II (1141-1162). Byli cenieni za swą gospodarność (jak to Niemcy), jak również znajomość górniczego fachu, przydatną w znajdujących się tu górskich kopalniach.
W 1241 roku Sybin został zniszczony przez Tatarów, ale szybko dźwignął się z ruin. Pierwsze mury obronne w mieście zostały wzniesione prawdopodobnie jeszcze przed tatarskim najazdem, ale były to mury chroniące jedynie kościół parafialny. W następnych wiekach system murów się sukcesywnie rozszerzał i w XV wieku objął również Dolne Miasto. Mury obronne sprawiły, że Turkom nie udało się zdobyć miasta podczas piętnastowiecznych oblężeń. Fortyfikacje były wzmacniane jeszcze przez następne wieki - na planie miasta z 1699 roku widnieje 39 wież obronnych, dwa barbakany, cztery bastiony oraz system sztucznych fos i jezior.
Miasto było liczącym się ośrodkiem rzemiosła i handlu. Dużą jego część stanowiła wymiana handlowa między zachodnią i wschodnią Europą. Sybin był również ważnym ośrodkiem nauki i kultury: pierwsza szkoła powstała już w 1380, a w roku 1525 został założone Studium Generale Cibinense zamienione w 1692 roku w Kolegium Jezuickie. W 1529 roku w drukarni w Sybinie została wydrukowana pierwsza książka w języku rumuńskim.
W czasach bliższym współczesnym miasto nadal się rozwijało: w dziewiętnastym wieku pojawiły się pierwsze zakłady przemysłowe, a zabudowa miejska wyszła poza mury obronne.
W mieście do II wojny światowej Niemcy stanowili większość mieszkańców. Wielu z nich stało się zwolennikami nazizmu, a Rumunia była podczas wojny sojusznikiem Niemiec. Obok nich mieszkali Węgrzy, Żydzi, Rosjanie i niewielka społeczność turecka. Prawdziwy wielokulturowy tygiel.
Bezpośrednio po zakończeniu wojny, w odróżnieniu np. od Polski, nie doszło tu do masowych przesiedleń ludności niemieckiej, niemniej Sasi byli źle traktowani, wielu z nich skonfiskowano ziemie i domy, a 30 tys. z nich trafiło do ZSRR na roboty przymusowe, po zakończeniu których często byli odsyłani do Niemiec czy Austrii. Pod koniec lat 50 XX wieku sytuacja tutejszych Niemców zaczęła się poprawiać, a po upadku komunizmu wielu Sasów wyjechało na stałe do Niemiec.
W 1989 roku rumuński dyktator Nicoale Ceasescu planował zburzenie sybińskiej starówki jako kojarzącej się z Niemcami, ale na szczęście nie zdążył - w grudniu 1989 roku w wyniku rewolucji został obalony jego reżim, a sam Ceausescu został rozstrzelany po ekspresowym wydaniu wyroku przez sąd wojskowy.
Sybin to miasto niezwykłe - w wielu miejscach przypomina bardziej miasta zachodnioeuropejskie niż bałkańskie, choć można w nim znaleźć sporo środkowoeuropejskiego klimatu.
Miasto jest intensywnie restaurowane, w ostatnich latach wiele budynków przeszło generalne remonty. Rumunia jest na fali wznoszącej, środki z Unii Europejskiej robią swoje, dodatkowym czynnikiem mogło być też przyznanie miastu przez UE w 2007 roku miana Europejskiej Stolicy Kultury. Niemniej można znaleźć tu jeszcze zaniedbane i opuszczone uliczki, a ponadto odnoszę wrażenie, że coś z tymi pracami renowacyjnymi poszło nie tak, bo z wielu kolorowych elewacji odchodzi tynk! Podobne zjawisko zaobserwowałem na jeleniogórskim rynku w 2019 i coś mi tu nie gra.
Niemniej, z turystycznego punktu widzenia, ta mieszanka starego i nowego jest bardzo intrygująca -starówka nie sprawie wrażenia tak wymuskanej, jak to bywa np. w niemieckich czy austriackich miasteczkach, a jednocześnie wraz z kiepskim stanem niektórych budynków (choć raczej w bocznych uliczkach) całość stanowi wg mnie dobrą mieszankę stanowiącą o wyjątkowości i atrakcyjności Sybina.
1. Strada Nicolae Bălcescu
Jak iść na zwiedzanie sybińskiej starówki, to tylko tamtejszym deptakiem. Ulica jest zamknięta dla ruchu samochodowego, można spokojnie zwiedzać ją pieszo. Godne polecenia są tutejsze piekarnie, jak się okazało na następnych wycieczkach - miejsca charakterystyczne dla rumuńskich miast i miasteczek. Piekarnie te mają postać kiosków, sprzedają tylko na wynos, można tam kupić różne ciasteczka i bułeczki, zarówno ze słodkim nadzieniem, jak np. z serem i szynką. Zdarzają się również piekarnie, gdzie można kupić kawałek pizzy - to danie jest bardzo popularne na Rumunii, spotykaliśmy też takie „pierogi" zapiekane z nadzieniem. Ciasto w tych wypiekach jest inne niż w polskich drożdżówkach, przypomina bułkę półsłodką lub chatkę - nie jest tak słodkie. Wypieki są pieczone na miejscu, często można kupić je jeszcze ciepłe. Ciastka w zależności od wielkości kosztują 4-7 lei, czyli stosunkowo niedużo, a są warte tych pieniędzy.
jedna z licznych piekarni
jeden z zaułków
2. Cerkiew Trójcy Świętej (Catedrala Otrodoxă Sfânta Treime)
Cerkiew znajduje się przy Strada Mitropolei i jest wciśnięta pomiędzy okoliczną zabudowę. Cerkiew została zbudowana w latach 1902-1906 na miejscu dawnego kościoła greckokatolickiego. Szczególnie zwraca w niej uwagę bogato zdobiona w liczne freski nawa główna na planie kwadratu. Freski te wykonane przez znanego rumuńskiego malarzem ikon i artysty cerkiewnego - Nicolae Brana.
3. Piata Mare (piata to po rumuńsku plac)
Duży plac (wymiary 142 na 93 metry) będący odpowiednikiem rynku z wieloma okazałymi budynkami i kamienicami. Na parterze wielu z nich znajdują się liczne restauracje i kawiarnie-standard. Warto zwrócić uwagę na położone blisko siebie dwa budynki: siedzibę władz miasta (Primaria Municipiului Sibiu) oraz kościół rzymskokatolicki Świętej Trójcy (Biserica Romano-Catolică Sfânta Treime). Tutaj szczególnie mocno czuć europejskie dotacje.
Po wschodniej stronie placu znajduje się Wieża Ratuszowa (Turnul Sfatului), pozostałość po wielokrotnie przebudowywanej trzynastowiecznej budowli. Na wieżę można wejść, wstęp kosztuje tylko 2 leje, widoki z góry można podziwiać przez szybki. Obok w kościele Panny Marii również znajduje się wieża, na którą również można wejść i która jest dużo wyższa. Warto zwiedzić obie.
Piata Mare
Most Kłamców (Podul Minciunilor) przy Piata Mica
wieża kościoła ewangelickiego św. Trójcy
4. Muzeum Brukenthala przy Piata Mare
Muzeum mieści się w pięknym, barokowym pałacu po zachodniej stronie placu. Pałac został zbudowany pod koniec osiemnastego wieku jako rodzinna rezydencja barona Samuela von Brukenthala, pełniącego w latach 1777-1787 funkcję gubernatora Siedmiogrodu.
pomnik Samuela von Brukenthala
Zbiory pałacowe zostały udostępnione w 1817 roku, co czyni Muzeum Brukenthala jednym z najstarszych muzeów w Europie.
W pałacowych wnętrzach można znaleźć liczne zbiory sztuki, szczególnie dużo jest malarstwa z różnych epok. Można znaleźć tu zarówno średniowieczne sakralne malarstwo, jak i portrety Habsburgów. Przekrój prac według mnie dobrze pokazuje wielokulturowość Siedmiogrodu na przestrzeni wieków. Wśród obrazów można odnaleźć dzieła Jana van Eycka, Petera Breugla, czy Hansa Memlinga - absolutna pierwsza liga. Ciekawy jest również zbiór obrazów z motywami z mitologii greckiej. Znajdująca się również w tym muzeum ekspozycja współczesnego malarstwa rumuńskiego nie budzi już takich emocji. Przy wejściu do muzeum widnieje informacja o zakazie fotografowania, więc musiałem się nieco przyczaić.
Najciekawszym niemalarskim eksponatem w muzeum była dla mnie czaszka mamuta.
obraz Peter Breugla
Po zakończeniu zwiedzania muzealnych sal warto udać się na ładny dziedziniec położony w głębi pałacu.
Normalny bilet wstępu kosztuje 59 lei (dużo), ale wg mnie są to dobrze wydane pieniądze.
5. Piata Mica
Drugi plac o charakterze rynku, na który z Piata Mare można dostać się przechodząc pod Wieżą Ratuszową. O ile Piata Mare ma mocno barokowy i zachodnioeuropejski wygląd, to Piata Mica prezentuje się dużo bardziej swojsko, ale w tym pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Myślę, że to właśnie ten plac jest najbardziej charakterystyczny dla Sybina. Znajdują się na nim dwa „ikoniczne" obiekty, które stanowią prawdziwe symbole tego miasta:
- Most Kłamców (Podul Minciunilor) - jest to pierwszy w Rumunii most zbudowany w całości z żelaza. Dzieło to wzniesiono w 1859 roku. Według legendy most runie, jeśli przejdzie po nim kłamca. Gdy byliśmy w Sybinie, to na moście nie było tłumów, choć most ten znakomicie nadaje się na urokliwe selfiki. Legenda jak to legenda, z mostu przemawiał wiele razy Nicolae Ceausecu, most nie runął, a ów pan naprawdę miał sporo za uszami.
- zielona kamienica opisana na Mapach Google jako „The former inn Zur Ungarische Krone"-piętnastowieczny budynek, w których niegdyś znajdował się zajazd, a od 1840 roku hotel „Pod Koroną Węgierską"
Na tym placu, jak i w innych częściach miasta, można znaleźć charakterystyczne dachowe okna sprawiające wrażenie, że na nas patrzą. Ich geneza wywodzi się z tego, że przez długie wieki Sybin był miastem handlowym i rzemieślniczym, z zapotrzebowaniem na powierzchnię magazynową, o którą było ciężko w otoczonym murami obronnymi mieście. W związku z tym funkcję magazynów pełniły strychy, a okienka dachowe stanowiły wentylację zabezpieczającą żywność przed zepsuciem.
Przy Piata Mica znajdują się jeszcze dwa muzea, których nie odwiedzaliśmy, ale które dla niektórych zwiedzających mogą być ciekawe: Muzeum Historii Farmacji (Muzeul de Istorie a Farmaciei) oraz Muzeum Etnograficzne (Emil Sigerus Muzeul de Etnografie Saseasca).
6. Piata Aurarilor
O placu tym milczą przewodniki oraz blogi turystyczne, nie wiem czemu. Ten mały plac jest bardzo sympatyczny, a prowadzą do niego niezwykle urokliwe schody (Pasajul Piata Aurarilor), którymi schodzi się w dół z Piata Mare. Warto tam pójść, choćby na kawę do sympatycznej kawiarni znajdującej się na placu.
Pasajul Piata Aurarilor
kawiarnia na Piata Aurarilor
7. Kościół ewangelicki Marii Panny (Biserica Evanghelică Sfânta Maria)
Kościół znajdujący się przy Piata Albert Huet jest uważany za najcenniejszy zabytek miasta i jest największą gotycką świątynią w Transylwanii. Kościół był budowany w latach 1320-1520, a sama budowa wyjątkowo wysokiej wieży zajęła 100 lat. Kościół jest udostępniony do zwiedzania, bilet wstępu kosztuje 10 lei, a wraz z wyjściem na wieżę 15 lei. Czy warto wyjść na wieżę? Pytanie retoryczne, hehe. My musimy nieco odczekać, bo właśnie trwa ślub (kto bierze ślub w niedzielę? a co z weselem?) i kościół jest chwilowo zamknięty.
Kościół się prezentuje bardzo okazale po remoncie z 2018 roku, a widoki z kościelnej wieży są zdecydowanie lepsze niż z ratuszowej. Ma ona całkowitą wysokość 73 metrów, a punkty widokowe są tylko pięć metrów niżej. Niestety, zapewne ze względów bezpieczeństwa, w oknach wieży są zamontowane szyby. W pierwszej chwili zauważam, że daleko im do przejrzystości - pojawia się problem z jakością zdjęć, ale po uważnym przyjrzeniu okazuje się, że szyby są brudne od przystawianych do nich nosów i czół, a chusteczka higieniczna rozwiązuje problem. Uffff.
Na wieży:
na horyzoncie piękne rumuńskie góry, a po lewej cerkiew św. Trójcy
kościół rzymskokatolicki Świętej Trójcy
Piata Mica
kościelne dzwony
Wejście na wieżę nie dla osób z lękiem wysokości.
8. Wieża Schodów (Turnul Scărilor) i Pasaż Schodów (Pasajul Scărilor)
Po zachodniej stronie kościoła znajduje się wieża zbudowana w trzynastym wieku. To jedna z najstarszych budowli w Sybinie, będąca pierwotnie bramą w pierwszym pierścieniu murów miejskich. Za wieżą znajduje się ładna ulica Strada Turnului, a kierując się za schodami w lewo wchodzimy na Pasaż Schodów - wąską uliczkę prowadzącą między dwoma liniami murów obronnych miasta. Można tu poczuć się jak w średniowieczu. Schodkami prowadzącymi po lewej stronie wracamy na Piata Albert Huet.
Pasaż Schodów (Pasajul Scărilor) widziany z góry
Wieża Schodów (Turnul Scărilor)
Pasaż Schodów (Pasajul Scărilor)
restauracja przy Strada Turnului
Pasaż Schodów (Pasajul Scărilor)
9. Dolne Miasto
To najstarsza część miasta, położona na północ od głównych atrakcji starówki. Turystów zagląda tu niewielu, warto pokręcić się po tutejszych zaułkach i poczuć klimat tej zabudowy.
10. Mury obronne
Fragmenty dawnych umocnień miejskich zlokalizowane są po południowej części starówki, wzdłuż ulicy Bulevardul Corneliu Coposu, a przy nich znajduje się niewielki park (Parcul Cetătii) mogący dać trochę ochłody w dzisiejszy gorący lipcowy dzień. Fragment murów nie jest zbyt duży, ale wart obejrzenia, tym bardziej że pod koniec zwiedzania Sybina udajemy się na obiad do restauracji Crama lleana znajdującej się nieopodal.
Restauracja ma charakter regionalny, jest położona z dala od głównych atrakcji turystycznych, cieszy się dobrą opinią, więc mimo dobrej jakości ciężko tu o tłumy klientów. Mieści się w całości w piwnicy (jest chłodno!), a wystrój ma lokalno-folklorystyczno-krupówkowy, w sumie całkiem przyjemny.
Jeśli chodzi o kuchnię rumuńską, to trudno powiedzieć by miała jakieś wybitne lokalne specjały, z których słynie na cały świat jak kuchnia włoska z pizzy, a polska z pierogów. Podobno mocno regionalnym daniem jest corba de burta, czyli flaki po rumuńsku. W Polsce też swego czasu można było „delektować się" flaczkami, do czego jednak moje podniebienie otwarte na nowe smaki się nie przekonało, potem potrawa wydaje się, że zaczęła znikać z polskich menu. W Rumunii nadal jest obecna, ale nie odważyliśmy się zamówić.
Drugim daniem często serwowanym jako „regionalne" jest zestaw mięs i kiełbasek z grilla, podawanych z mamałygą i dodatkami. Mamałyga to rumuńska specjalność - a jest to gotowana kaszka kukurydziana o dość zwartej konsystencji, często dodatkowo podpiekana i wykrawana z brytfanny. My dziś dostajemy ją serwowaną w kulkach, podobnie jak puree ziemniaczane. Ja do zestawu mięs i kiełbasek z grilla dostaję dodatkowo sporą porcję gęstej, kwaśnej śmietany, kawałki sera i paprykę marynowaną. Żona zamawia mniej więcej podobny zestaw, za dwa obiady i dwa czeskie piwa Staropramen płacimy 90 lei.
Jedliście kiedyś mięso z grilla ze śmietaną zamiast musztardy lub keczupu? To pewnie bomba kaloryczna, ale o dziwo smakuje bardzo dobrze.
Na talerzu znajdowały się również dwa kawałki sera typu bryndzy, też dobrze pasujące do reszty. Rumunia pasterstwem stoi, na szlakach bardzo często napotykaliśmy pasące się stada krów i owiec, a w sklepach można było kupić całkiem ciekawe sery, m.in. kaszkawał, znany również w kuchni bułgarskiej, a będący miękkim, kremowym serem żółtym, ale również inne wynalazki. Jako kraje serowarskie zwykle wymienia się Francję, Holandię, Włochy, ale myślę że na mapie serowej Europy Rumunia jest niedoceniana i zasługuje na bardziej zdecydowane wyróżnienie.
Na zakończenie relacji dwie panoramy z głównych miejskich placów do obejrzenia na pełnym ekranie po kliknięciu w zdjęcie:
Piata Mare
Piata Mica
następnego dnia pojechaliśmy w Fogarasze
c.d.n.