Berlin. Haupstadt der DDR. Taką oficjalną nazwę nosiła wschodnia część stolicy Niemiec w latach 1949-1990.
W październiku udało mi się kupić bilety w promocyjnej cenie do miasta w Brandenburgii i tak jakoś wyszło, że niemal cały dzień spędziłem w dawnym radzieckim sektorze. W Berlinie Zachodnim tylko wysiadałem i wsiadałem do autobusu.
Pochmurnym porankiem docieram koleją miejską do Treptower Park. To jeden z większych parków Berlina.
Nieopodal stacji znajduje się przystań statków kursujących po Szprewie. W taką pogodę raczej nie będą mieli tłumów chętnych.
Przechadzam się zielonymi uliczkami mijając powalone drzewa. Kilka dni wcześniej nad Europą po raz kolejny przechodziły niszczycielskie wiatry.
Zapomniałem wydrukować sobie mapę tej części miasta, ale liczę, że swój cel uda mi się odnaleźć. I rzeczywiście: wkrótce staję pod szarym łukiem triumfalnym!
Po bokach daty, gwiazdy z sierpem i młotem oraz napisem Отечественная война - Ojczyźniana wojna.
Po przejściu leśnej alei wchodzę na "dziedziniec", na którym znajduje się rzeźba Matki - Ojczyzny.
Odwracam się na główną oś. Widok robi wrażenie.
Znajdujemy się na cmentarzu żołnierzy radzieckich (określanym również jako pomnik żołnierzy radzieckich) poległych w bitwie o Berlin. Powstał on w latach 1946-1949 na terenie dawnego boiska i terenów sportowych. Zaprojektował go "kolektyw radzieckich twórców", którego pomysł został wybrany z licznych propozycji wysłanych na ogłoszony konkurs.
Szeroka droga otoczona kłaniającymi się brzozami prowadzi do głównego pola kompleksu, które zaczyna się dwiema konstrukcjami stylizowanymi na flagi.
Pod każdą z nich klęczący żołnierz w pełnym umundurowaniu i uzbrojeniu.
Dalej rozciąga się położony niżej teren zbiorowych grobów zakończony gigantyczną rzeźbą.
Metalowy wieniec ozdobiony jest wstęgą w czarno-żółtych barwach. To kolory Orderu Sławy, odznaczenia za zasługi bojowe w czasie II wojny światowej. Wzięto je bezpośrednio z carskiego Orderu Świętego Jerzego. Ponownie stały się szerzej znane kilka lat temu, noszone przez rosyjskich separatystów w Donbasie i na Krymie, w związku z tym są niepożądane w niektórych krajach dawnego ZSRR.
Wzdłuż alejek ustawiono 16 białych sarkofagów z marmuru. Symbolizują 16 republik radzieckich istniejących w momencie budowy cmentarza. Jedna z nich - Karelo-Fińska SRR - została kilka lat później "zdegradowana" do mniej znaczącego tworu republiki autonomicznej, jednak nie miało to wpływu na pomniki w Berlinie.
Na ścianach umieszczono płaskorzeźby z wojenną tematyką. Zaczyna się od zgliszcz po niemieckich zbrodniach...
Potem idzie już jak w zegarku: lud karmi i zbroi żołnierzy (z tego wynika, że państwo nie było w stanie)...
...1) rekruci składają przysięgę, 2) zwarte szeregi ruszają do boju z duchem Lenina w tle (widać nawet jego mauzoleum z Placu Czerwonego), 3) kolejne bitwy rozkładają Wehrmacht na czynniki pierwsze, 4) Armia Czerwona jest radośnie witana przez niemieckich antyfaszystów albo narody ZSRR.
Zabrakło ostatniej sceny, jak żołnierze wracający do Kraju Rad lądują w gułagach, bo widzieli za granicą lepsze życie, niż mieli u siebie. Zamiast tego jest powrót zwłok, niesionych przez chłopa uskarżającego się na ból krzyża.
Na krótszych bokach wykuto myśli Stalina: w jednym rzędzie po rosyjsku, w drugim po niemiecku.
Jak widać niektórzy z odwiedzających niewiele sobie robili z towarzystwa cytatów tak wielkiego wodza .
Imprezy odbywają się pewnie w nocy, dzisiaj przechadzam się między grobami sam, nie licząc kilku samotnych biegaczy. Aura nie rozpieszcza: pełne zachmurzenie, lekko mży, lecz dzięki temu lepiej czuć klimat tego miejsca.
Zamykająca cmentarz rzeźba (o ile przy tych rozmiarach można jeszcze użyć tego słowa) "Wyzwoliciel" ma 12 metrów wysokości i waży 70 ton. Przedstawia sierżanta niosącego na ręku małą dziewczynkę, trzymającego miecz (!) i depczącego swastykę.
Do środka cokołu można zajrzeć przez kratę. Widać natchnioną mozaikę. Sam kopiec z żołnierzem przypomina nieco słowiańskie kurhany.
Do budowy cmentarza użyto m.in. kamieni i granitu ze zniszczonej Nowej Kancelarii Rzeszy. Jest największym pod względem powierzchni w Niemczech, ale dopiero drugi jeśli chodzi o liczbę pochowanych czerwonoarmistów: ma ich tu spoczywać 5-7 tysięcy. Więcej ciał złożono na nekropolii w Pankow.
W okresie Zimnej Wojny corocznie 9 maja odbywały się tutaj uroczyste imprezy z udziałem władz państwowych i partyjnych Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec (SED) oraz wierchuszki sowieckiej. Propagandowe spędy zdarzały się zresztą znacznie częściej, gdyż Treptower Park był najważniejszym tego typu miejscem w NRD.
W styczniu 1990 roku doszło tu do wielosettysięcznej manifestacji antyfaszystowskiej. Powodem była seria wandalizmów po upadku Muru Berlińskiego, o którą oskarżano środowiska skrajnie prawicowe. Wśród 250 tysięcy demonstrantów było wiele osób, które z przerażeniem patrzyły na rozpadające się DDR, są więc podejrzenia, iż wszystko zostało sprowokowane przez agentów Stasi obawiających się o utratę pracy i wpływów. Na próżno - miesiąc później wschodnioniemiecką bezpiekę rozwiązano, a po dziesięciu miesiąc również Niemiecka Republika Demokratyczna przestała istnieć.
Obecnie cały kompleks jest po remoncie i chroniony przez władze niemieckie. Co jakiś czas odbywają się tutaj spotkania różnych środowisk lewicowych i weteranów radzieckich. Oficjele rosyjscy regularnie składają tu kwiaty. Ostatnia parada wojskowa z udziałem kanclerza Kohla i prezydenta Jelcyna miała miejsce w sierpniu 1994 w czasie wyjazdu poradzieckich jednostek wojskowych z RFN.
Jeśli ktoś interesuje się cmentarzami wojskowymi albo socrealizmem to koniecznie powinien tu zajrzeć!
Mokrymi alejkami wracam na S-Bahnę, która dowozi mnie do dzielnicy Friedrichshain. Wysiadam na Landsberger Alee obok hali pływackiej schowanej w niecce.
Zabudowa typowa dla demoludów, a na chodniku można by urządzać zawody.
Obiekt starszej daty w remoncie - to chyba dawny dworzec.
Na wyświetlaczu informacja o korkach - ale to wszystko daleko. Tutaj nie widać pośpiechu obecnego w centrum Berlina.
Odwiedziłem Treptower Park, teraz przyszła kolej na Volkspark Friedrichshain - najstarszą publiczną enklawę zieleni stolicy Niemiec. Założono go w latach 40. XIX wieku. W czasie walk w 1945 został mocno zniszczony, bowiem na jego terenie znajdowało się kilka dużych schronów oraz wieże przeciwlotnicze.
Kompleksowo zrekultywowany ma wiele tajemniczych zakątków, placów, ścieżek. W centralnej części trwają jakieś zawody dzieciaków. Mimo kiepskiej pogody większość uczniów pędzi jak szalona wzdłuż taśm wyznaczających trasę biegu. Z tyłu widać zamgloną wieżę na Alexanderplatz, która wygląda się jak z innej bajki. A to tylko nieco ponad 2 kilometry stąd.
W "parku ludowym" zachowała się inna pamiątka z poprzedniej epoki: Pomnik Żołnierza Polskiego i Niemieckiego Antyfaszysty (Denkmal des polnischen Soldaten und deutschen Antifaschisten). Gdy po raz pierwszy usłyszałem tą nazwę to wydawała się tak dziwaczna, że aż wymyślona... No cóż, jedno jest pewne: niemieccy antyfaszyści (poza tymi związanymi z Moskwą) raczej z polskim żołnierzem nie współpracowali.
Kiedyś gdzieś w okolicy chowano żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego szturmujących Berlin. Długo w niemieckiej ziemi nie poleżeli: zostali ekshumowani i ponownie pogrzebani w Siekierkach na Ziemiach Wyzyskanych. Ponoć część z nich spoczęła w masowych grobach radzieckich i ci mogą znajdować się tutaj do tej pory.
Po zakończeniu wojny stosunki pomiędzy PRL i NRD były na tyle złe (mimo oficjalnej przyjaźni), że nie było mowy o jakimkolwiek upamiętnieniu polskich poległych. Dopiero w 1967 roku, kiedy między Odrą zapanowała odwilż, zaczęto myśleć o wspólnym pomniku. Ostatecznie w 1972 roku stanęło widoczne na zdjęciach dzieło, które trudno nazwać cudem architektury.
Jako materiał użyto śląskiego granitu, autorami było 2 Polaków i 2 Niemców. Między schodami umieszczono trójjęzyczną płytę.
W Polsce ów pomnik podlegałby pod ustawę "dekomunizacyjną" i zostałby zburzony przy zachwytach prawdziwych patriotów - tutaj nadal stoi, niczego nie zmieniono, dodano tylko nowe tablice informacyjne. Godło NRD i herb PRL ciągle są na swoich miejscach.
Częścią pomnika jest długi kamień ze znaną dewizą...
...oraz płaskorzeźba z trzema postaciami: żołnierzem radzieckim, polskim oraz niemieckim antyfaszytą. Polak i Niemiec patrzą gdzieś w bok, człowiek sowiecki łapie Polaka za ramiona i chyba chce, aby także gapił się do przodu .
Obiekt jest na razie w dość dobrym stanie, chyba był remontowany, ale Berlińczykom służy głównie do jazdy na desce i rolkach, więc postępuje powolna dewastacja...
Idę sobie dalej parkowymi uliczkami szukając ciekawszych miejsc. W jednym z zakątków oglądam fontannę z kolumnadą Märchenbrunnen sprzed wieku. Po wojnie była wiele lat rekonstruowana i zamykana w celu naprawy systemu wodnego.
Gdzie indziej mijam pomnik Hiszpańskich Brygad Międzynarodowych wybudowany w 1968.
W głębi parku kolumna z głową Starego Fryca. Kolumna jest oryginalna, popiersie króla zrekonstruowano w 2000 roku na podstawie oryginału, który zaginął po wojnie. W dolnej części widać ślady po kulach.
Na koniec wizyty w parku zaglądam na Cmentarz Ofiar Rewolucji Marcowej (Friedhof der Märzgefallenen). Chodzi o wydarzenia Wiosny Ludów z 1848 roku. Ciała zabitych rewolucjonistów (ponad 200 osób) pochowano właśnie tutaj, głównie w zbiorowych kwaterach.
Niektóre osoby doczekały się jednak osobnych nagrobków.
Powyżej leży Gustav von Lenski (Gustaw Leński), dowódca powstańczej barykady pochodzący z prusko-polskiej rodziny.
Po Wielkiej Wojnie miejsce spoczynku znaleźli tutaj także zabici w czasie rewolucji listopadowej w 1918 roku - głównie żołnierze występujący przeciwko rządowi.
W okresie międzywojennym kwiaty składali tu przede wszystkim członkowie KPD i SPD. Za czasów nazistów nekropolia była zapomniana i raczej nikt na nią nie zaglądał, aby nie robić sobie kłopotów. NRD znów przywróciło ją do łask, cmentarz uporządkowano, pojawiły się nowe kamienie z cytatami... Waltera Ulbrichta, sekretarza SED.
W latach 60. przy płocie stanął Czerwony Marynarz - część pochowanych tu zbuntowanych żołnierzy służyła wcześniej w cesarskiej flocie.
Czasem pojawiali się tutaj nawet ludzie z zachodniego Berlina, czego komunistyczne władze starały się nie zauważać. Kolejne prace konserwatorskie przeprowadzono po zjednoczeniu Niemiec.
Obok cmentarza działa niewielka izba pamięci w dość nietypowym kształcie. Zaglądam na chwilę.
Aby oszczędzić czas tramwajem dojeżdżam na stację, skąd składy kolei miejskiej zawiozą mnie do kolejnej dzielnicy Berlina Wschodniego.
Ost-Berlin
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
Wspaniałe.
I pomyśleć że byli tacy co chcieli zlikwidować ulicę Ilji Erenburga w Rostocku.
http://www.rp.pl/artykul/515523-Piotr-S ... -Nie-.html
I pomyśleć że byli tacy co chcieli zlikwidować ulicę Ilji Erenburga w Rostocku.
http://www.rp.pl/artykul/515523-Piotr-S ... -Nie-.html
- telefon 110
- Posty: 2046
- Rejestracja: 2014-09-20, 22:32
włodarz pisze: Bo czyja była władza w Sojuzie?
a wiesz, że nie skojarzyłem?
Ale patrząc dosłownie, to żołnierze broń i ekwipunek otrzymywali nie z fabryk, ale bezpośrednio od chłopów i robotników (bo inteligent pewno siedział w gułagu)
Ostatnio zmieniony 2018-01-31, 21:45 przez Pudelek, łącznie zmieniany 2 razy.
Karlshorst to niewielka dzielnica we wschodniej części Berlina. Powstała jako miasto-ogród pod koniec XIX wieku, a w 1920 znalazła się w granicach powiększonej stolicy. Zapewne nikt się nie spodziewał, że przez chwilę znajdzie się na kartach wielkiej historii: to właśnie tutaj w maju 1945 roku podpisano "ostateczną" kapitulację III Rzeszy.
Wydarzenie to miało miejsce w dawnym kasynie oficerskim Wehrmachtu (konkretnie szkoły pionierów), które po przejściu frontu nie uległo zniszczeniu i nadawało się na taką uroczystości. Stoi ono do dziś i funkcjonuje jako placówka muzealna - Muzeum Niemiecko-Rosyjskie (Deutsch-Russische Museum Berlin-Karlshorst, Германо-российский музей «Берлин-Карлсхорст»).
Była to druga kapitulacja Niemiec - pod pierwszą złożono podpis 7 maja we francuskim Reims. Na żądanie Stalina powtórzono ją dzień później na przedmieściach Berlina. Zegarek wskazywał, iż jest przed godziną 23-cią, ale według czasu moskiewskiego (którym posługiwano się na froncie wschodnim) już po północy. Stąd przez kolejne dziesięciolecia dwa bloki polityczne świętowały zakończenie wojny w różne dni...
Ostatnio data 9 maja jest opluwana i "dekomunizowana", a przecież większość polski żołnierzy walczących z Wielką Rzeszą Niemiecką fetowała zakończenie wojny właśnie wtedy!
W głównej sali zrekonstruowano stan z 1945 roku.
Nad stołami i karafkami wiszą flagi czterech zwycięskich "mocarstw". Piszę w cudzysłowu, bowiem Francję trudno było za takie uznać. Podczas ceremonii w Reims Francuzi byli tylko świadkami, a nie stroną kapitulacji, nie wywieszono trójkolorowego sztandaru. Dopiero w Berlinie dopuszczono ich jako pełnoprawnego członka koalicji alianckiej - przyczyniła się do tego m.in. groźba samobójstwa, jaką straszył przedstawiciel Paryża. Celny był komentarz Keitla, iż podpis generała de Tassigny'ego powinien znaleźć się także wśród kapitulujących (oficer ów przez ponad dwa lata służył również w armii Państwa Vichy).
Na ścianach wypisane nazwy jednostek radzieckich szturmujących Berlin.
Dokument kapitulacji w języku angielskim - zapewne kopia. W imieniu III Rzeszy podpisał się Keitel (wojska lądowe), von Friedeburg (Kriegsmarine) i Stumpff (Luftwaffe). Przyjmowali Żuków (ZSRR), Tedder (Wielka Brytania), Spaatz (Stany Zjednoczone) i wspomniany de Tassigny. Poza Żukowem aliantów nie reprezentowali więc oficerowie najważniejszego sortu, podobnie jak u Niemców (z wyjątkiem Keitla). Większość dowództwa niemieckiego przebywała w tym czasie w zachodniej i północnej części kraju, byle dalej od Armii Czerwonej.
Po zakończeniu działań wojennych w budynku mieściła się kwatera główna Radzieckiej Administracji Wojskowej w Niemczech (СВАГ/SWAG), a po utworzeniu w 1949 roku NRD Radzieckiej Komisji Kontroli. W tych murach nastąpiło oficjalne przekazanie cywilnej władzy z rąk sowieckich oficerów na barki wschodnioniemieckich aparatczyków.
W sąsiednim pokoju można obejrzeć miejsce pracy komendanta SWAG...
...oraz mundur marszałka Żukowa.
W tamtym okresie sporą część dzielnicy zajmowało sowieckie wojsko - w 1945 roku tysiące mieszkańców musiały opuścić swoje domy w ciągu 24 godzin. Niektóre rejony odgrodzono płotami. W Karlshorst mieściła się też największa placówka KGB poza Związkiem Radzieckim.
W 1967 roku częściowo dopuszczono tu cywilów otwierając "Muzeum bezwarunkowej kapitulacji faszystowskich Niemiec w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej" (Museums der bedingungslosen Kapitulation des faschistischen Deutschland im Großen Vaterländischen Krieg). Administracyjnie podporządkowane było one Centralnemu Muzeum Sił Zbrojnych w... Moskwie. Odpowiednia politycznie wystawa stanowiła obowiązkowy element dla patriotycznie wychowywanych młodych wschodnich Niemców i polityków.
Po zjednoczeniu Niemiec w 1995 roku otwarto muzeum w obecnym kształcie, którym zarządzają wspólnie Niemcy i Rosjanie, a ekspozycja przestała ociekać propagandą.
Na parterze wita nas płaskorzeźba nawiązująca do cmentarza wojskowego w Treptow.
Przy schodach umieszczono dwa witraże z lat 70. Pierwszy pokazuje Moskwę, drugi pomnik "Wojownika" z Treptower-Park otoczonego motywami architektonicznymi ZSRR i NRD, symbolizującymi przyjaźń między tymi państwami.
Po wejściu na piętro można zaznajomić się z wystawą opisującą stosunki niemiecko-rosyjskie od początku XX wieku do końca wojny.
Nie zabrakło antyhitlerowskich plakatów.
Makieta Berlina z czasów bitwy o miasto. Pusty plac to lotnisko Tempelhof, powyżej można zobaczyć np. Tiergarten, Reichstag i Bramę Brandenburską.
Ogólnie to wystawa jest obiektywna ale dość standardowa; trudno się jednak dziwić, ponieważ to muzeum tylko naświetlające ten okres historii, a nie "pełne kompendium" jak typowe wielkie placówki historyczne.
Znalazłem kilka perełek, np. manifest Komitetu Narodowego Wolne Niemcy. Organ ten utworzyli niemieccy komuniści u boku Stalina. Działało w nim wielu wziętych do niewoli oficerów - m.in. marszałek von Paulus. Większość zapewne nie z własnej woli.
A takie tablice ustawiano na berlińskich ulicach po zajęciu miasta.
W piwnicach ślady po kulach.
Jeśli komuś mało, to na zewnątrz znajduje się jeszcze mała wystawa plenerowa. Z obowiązkowym T-34.
Kilka zmokniętych sztuk innego sprzętu: czołg ciężki IS-2, działo pancerne ISU-152, niszczyciel czołgów SU-100, Katiusza i armaty.
Muzeum jest bezpłatne, rzadko tu zaglądają inni turyści, zatem to dobra opcja dla osób nie lubiących tłumów.
Tymczasem ja wracam na ulice dzielnicy.
Po wyjeździe ostatnich czerwonoarmistów w 1994 roku pozostała masa pustych obiektów. Część zagospodarowano, ale na niektóre nie ma zapotrzebowania i niszczeją wśród bujnej roślinności.
Między zabudową z I połowy XX wieku jest sporo zieleni i... mało ludzi.
W okolicach dworca kolejowego działa małe targowisko.
Przechodzę za tory. Po jednej stronie drogi kamienice, po drugiej wejście do ośrodka sportów konnych wybudowanego pod koniec 19. stulecia. W okresie NRD był to jedyny tor wyścigowy w kraju, obecnie został gruntownie zmodernizowany.
Wsiadam w S-Bahnę, która dowozi mnie do samego centrum na stację Friedrichstraße. Gwałtownie rośnie liczba osób przewalających się po okolicy.
Po wybudowaniu Muru Berlińskiego dworzec Friedrichstraße pełnił rolę przejścia granicznego. Zachodnie linie metra i kolei miejskiej łączyły się tutaj z systemem wschodnioberlińskim. Było to jedyne "wewnątrzberlińskie" kolejowe przejście graniczne. Zachodnie składy przejeżdżały przez przez zamknięte stacje-widma, po czym podróżni mieli do wyboru: jechać dalej czy wysiąść w komunistycznym raju.
Dobrze pokazuje to mapka pochodząca z Wikimedia Commons:
Moim celem jest położony w pobliżu Pałac Łez - Tränenpalast. Ponieważ po podzieleniu miasta szybko zaczęło brakować miejsca na odprawę graniczną to już w 1962 roku wybudowano nowoczesny budynek o zgrabnej sylwetce i dużej ilości szkła, w którym zadomowili się enerdowscy funkcjonariusze.
W tym miejscu obywatele DDR żegnali się z krewnymi i znajomymi, którzy mogli wrócić na Zachód, stąd nazwa.
Kiedyś obiekt był połączony z dworcem korytarzem, obecnie już go zlikwidowano.
Współcześnie na dawnym przejściu granicznym działa muzeum. Podobnie jak te w Karlshorst jest ono bezpłatne i można je potraktować jako skromniejszą alternatywę drogiego i zatłoczonego Checkpoint Charlie.
Oprócz przedmiotów związanych z życiem codziennym w Niemieckiej Republice Demokratycznej i przekraczaniem granic zachowało się sporo oryginalnych eksponatów z placówki granicznej.
Podróżnych odprawiano w ciasnych drewnianych boksach. Obywatel musiał się czuć niekomfortowo i o to chodziło!
Pieczątka, niestety, jest przyklejona do parapetu. W różnych miejscach Berlina oferują przybicie pamiątkowego tuszowego znaczka za kasę. Często są to Turcy - jak wiadomo Grenztruppen z NRD powszechnie przyjmowali w swoje szeregi muzułmanów:D.
Makieta przejścia granicznego: niebieskie ludziki udają się do Berlina Zachodniego, czerwone do Wschodniego.
Większość zwiedzających wystawę to wycieczki szkolne ze średnim stopniem zainteresowania.
Na dworze pogoda bez zmian.
Znad Szprewy widać jedyny fragment "wolnego świata" - Reichstag. To oczywiście wersja współczesna; mieszkańcy Berlina Wschodniego nie mogli tak go zobaczyć, chociażby z powodu, że szklana kopuła pojawiła się na parlamencie dopiero w latach 90. XX wieku. Mnie się średnio podoba, wolałem oryginalną, zburzoną po zakończeniu wojny.
Kawałek podjeżdżam metrem. Początkowo chciałem pójść w kierunku Bramy Brandenburskiej, ale ostatecznie ruszyłem Unter den Linden w drugą stronę: na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja! Trochę wcześniej mijam zroszony deszczem pomnik poświęcony akcji Kindertransport - przyjęcia przez rząd brytyjski 10 tysięcy żydowskich dzieci z Rzeszy, Wolnego Miasta Gdańska, Czechosłowacji, Austrii i Polski. Podjęte w 1938 roku działania była właściwie jedyną próbą ratowania żydów przed Holokaustem ze strony państw alianckich .
Przy głównej ulicy Berlina zupełnie inna rzeźba - Fryderyka Wielkiego. Posąg konny króla był wzorem dla wielu tego typu w Europie. Po II wojnie światowej (którą przetrwał bez zniszczeń) "cumował" w różnych miejscach i dopiero w 1980 roku wskutek zmiany polityki historycznej przez Socjalistyczną Partię Jedności Niemiec wrócił prawie w swoją pierwotną lokalizację.
Po prawej Bebelplatz - odbudowany fragment starego miasta. Kiedyś nazywał się Platz am Opernhaus, a przez krótki czas także Kaiser-Franz-Joseph-Platz z okazji 87 urodzin austriackiego cesarza. Dzisiejszym patronem jest August Bebel, założyciel niemieckiej socjaldemokracji.
10 maja 1933 roku na placu pronazistowscy studenci wraz z pomocą SA, SS i HJ spalili 20 tysięcy książek. Wszystkiemu w milczeniu przyglądała się katedra św. Jadwigi śląskiej.
Przekraczam Spreekanal. Po drugiej stronie panoramę zdominowała potężna sylwetka pokryta rusztowaniami.
To trwająca od kilku lat budowa Pałacu Miejskiego (Berliner Stadtschloss). Dawna rezydencja królów Prus i cesarzy niemieckich przeżyła alianckie bombardowania i radziecki szturm w nie gorszym stanie niż okoliczne budynki, lecz komunistom kojarzyła się z "pruskim imperializmem", więc go zburzyli. W jego miejscu stanął słynny Pałac Republiki (określany przez berlińczyków także "Sklepem z lampami Ericha" ;P), który miałem jeszcze okazję zobaczyć jakiś czas temu. Po burzliwych dyskusjach Bundestag postanowił tamten "pałac" także rozebrać, a odtworzyć stary. Będzie to jednak tylko wydmuszka - postanowione według historycznych wzorów fasady mają kryć współczesne wnętrza muzealne i hotelowe.
Ukończenie prac przewidziane jest na rok 2019. Koszt? Co najmniej 590 milionów euro.
Jak na razie ciekawsze jest sąsiedztwo:
1) Baukademie - uczelnia techniczna z XIX wieku. Mocno uszkodzona w 1945 roku została rozebrana w latach 60. Po zjednoczeniu podjęto decyzję o wiernej rekonstrukcji, jednak ta utknęła w martwym punkcie: postawiono... jeden narożnik, a chwasty i zielska otaczają imitacje ścian.
2) siedziba Reichsbanku, jeden z kilku zachowanych monumentalnych gmachów z czasów III Rzeszy. W czasie podziału Niemiec rezydowało tam SED, obecnie ministerstwo spraw zagranicznych.
3) Rada Państwa NRD (Staatsrat der DDR). Nowoczesne (w swoim czasie) pudło w które wkomponowano fragment Pałacu Królewskiego. Dlaczego? Otóż z tego balkonu w 1918 roku Karl Liebknecht proklamował powstanie republiki socjalistycznej. Chodzą jednak plotki, że w rzeczywistości dokonał tego z innego miejsca (takich portali pałac posiadał kilka), natomiast widoczny tutaj posiada jedynie niewielkie fragmenty oryginalnej bryły, zdecydowana większość to kopia.
4) byłe stajnie królewskie. W nowej części umieszczono wielkie płaskorzeźby z historii rewolucji socjalistycznych.
Stare stajnie to typowa ciężka bryła z licznymi śladami po pociskach.
5) ewangelicka katedra (Berliner Dom). Jedna z największych w mieście, jej odbudowa zaczęła się dopiero w 1975 roku, ale dziś imponuje jak kiedyś (zwłaszcza w środku).
Jak wynika z tego zdjęcia tył Pałacu Miejskiego będzie kompletnie nijaki!
Znowu przechodzę mostem przez Szprewę i wkraczam na teren Marx-Engels-Forum. To dość młody park (z lat 80. XX wieku), który pełnił ważną przestrzeń w reprezentacyjnej części Berlina Wschodniego - w końcu tuż pod nosem parlamentu. Przed wojną teren ten był gęsto zabudowany, ale obecnie po dawnych budynkach nie ma już śladu.
Centralny punkt parku stanowiła kompozycja twórców "Manifestu komunistycznego". Pamiętam, że już w dzieciństwie tata opowiadał, iż "Engels zawsze był poszkodowany: musi stać, podczas gdy Marx ciągle siedzi" .
Na szczęście po 1990 roku nikt nie wpadł na pomysł wymazywania historii: park utrzymał swoją nazwę, jedynie rzeźby przesunięto w mniej eksponowaną część. Obok postawiono także inne "dzieła" z historii niemieckiego ruchu socjalistycznego (choć ja się chyba na nich nie poznałem ).
Mój spacer po Berlinie Wschodnim powoli zbliża się ku końcowi. Za parkiem Marksa i Engelsa rozciąga się szeroki plac, w przeszłości środek Starego Berlina. Kończy go wieża telewizja (Berliner Fernsehturm) na Alexanderplatz. Z wysokością 368 metrów jest najwyższym budynkiem w Niemczech i drugim w Unii Europejskiej (o 50 centymetrów przebija ją wieża z Rygi). Aby dopełnić statystyki dodam, że w Europie bliżej nieba także moskiewskiej Ostankino.
Na środku płyt w otoczeniu bloków z wielkiej płyty tryska Fontanna Neptuna (Neptunbrunnen). Powstała pod koniec XIX wieku i symbolizuje cztery rzeki Królestwa Prus: Łabę, Ren, Odrę i Wisłę.
Naga kobieta w centralnej części zdjęcia to Odra - rozpoznać ją można po... skórze oraz kozie. Wiem, że czasem w centrum Opola wypasa się na wałach przeciwpowodziowych owce, ale żeby kozy?
Innym słynnym elementem Alexa jest Zegar czasu światowego Urania (Urania Weltzeit-Uhr). Wybudowany w 1969 roku pokazuje aktualną godzinę we wszystkich strefach czasowych. Nazwy ważnych miast po upadku komunizmu uzupełniono o te wcześniej pominięte z powodów politycznych, a niektóre musiano zmienić (np. Leningrad). Trzeba przyznać, że enerdowscy projektanci mieli wiele ciekawych pomysłów (podobnie jak peerelowscy), dzisiejsze wypełnianie przestrzeni publicznej bywa koszmarne!
Jeszcze szybki rzut oka na dwa budynki z lat 60. i 70:
* Haus des Reisens był siedzibą Interlflugu, państwowych linii lotniczych DDR. Posiada ciekawe malowidła na fasadzie. Jest wpisany na listę zabytków.
* Haus der Statistik mieścił w środku biura statystyczne demokratycznych Niemców. Dzisiaj opuszczony, a jego przyszłość niepewna.
Po wielogodzinnym wałęsaniu nogi zaczynają już mi włazić do rzyci, więc w pobliżu wieży zachodzę do knajpy. To typowy lokal pod turystów z różowym trabantem w środku i "tradycyjnymi przysmakami z NRD". Z powodu pogody kręci się w nim tylko kilku emerytów, więc w spokoju mogę pochłonąć całkiem smaczne piwo .
Pozostało mi wrócić na Zachód, skąd odjeżdża mój autobus. Nie spieszę się i kończy się to w pewnym momencie spanikowanym biegiem w kierunku dworca. Niepotrzebnie - okazało się, iż kurs jest opóźniony prawie o godzinę, o czym oczywiście nikt nie poinformował.
A sam Ost-Berlin? Pod wieloma względami jest ciekawszy od West-Berlin: podział stolicy spowodował, że większość historycznego centrum wraz z zabytkami znalazła się w strefie radzieckiej. Alianci mieli u siebie tylko południowy fragment dawnego Mitte, Tiergarten oraz przedmieścia, włączone do miasta dopiero w 1920 roku.
Wydarzenie to miało miejsce w dawnym kasynie oficerskim Wehrmachtu (konkretnie szkoły pionierów), które po przejściu frontu nie uległo zniszczeniu i nadawało się na taką uroczystości. Stoi ono do dziś i funkcjonuje jako placówka muzealna - Muzeum Niemiecko-Rosyjskie (Deutsch-Russische Museum Berlin-Karlshorst, Германо-российский музей «Берлин-Карлсхорст»).
Była to druga kapitulacja Niemiec - pod pierwszą złożono podpis 7 maja we francuskim Reims. Na żądanie Stalina powtórzono ją dzień później na przedmieściach Berlina. Zegarek wskazywał, iż jest przed godziną 23-cią, ale według czasu moskiewskiego (którym posługiwano się na froncie wschodnim) już po północy. Stąd przez kolejne dziesięciolecia dwa bloki polityczne świętowały zakończenie wojny w różne dni...
Ostatnio data 9 maja jest opluwana i "dekomunizowana", a przecież większość polski żołnierzy walczących z Wielką Rzeszą Niemiecką fetowała zakończenie wojny właśnie wtedy!
W głównej sali zrekonstruowano stan z 1945 roku.
Nad stołami i karafkami wiszą flagi czterech zwycięskich "mocarstw". Piszę w cudzysłowu, bowiem Francję trudno było za takie uznać. Podczas ceremonii w Reims Francuzi byli tylko świadkami, a nie stroną kapitulacji, nie wywieszono trójkolorowego sztandaru. Dopiero w Berlinie dopuszczono ich jako pełnoprawnego członka koalicji alianckiej - przyczyniła się do tego m.in. groźba samobójstwa, jaką straszył przedstawiciel Paryża. Celny był komentarz Keitla, iż podpis generała de Tassigny'ego powinien znaleźć się także wśród kapitulujących (oficer ów przez ponad dwa lata służył również w armii Państwa Vichy).
Na ścianach wypisane nazwy jednostek radzieckich szturmujących Berlin.
Dokument kapitulacji w języku angielskim - zapewne kopia. W imieniu III Rzeszy podpisał się Keitel (wojska lądowe), von Friedeburg (Kriegsmarine) i Stumpff (Luftwaffe). Przyjmowali Żuków (ZSRR), Tedder (Wielka Brytania), Spaatz (Stany Zjednoczone) i wspomniany de Tassigny. Poza Żukowem aliantów nie reprezentowali więc oficerowie najważniejszego sortu, podobnie jak u Niemców (z wyjątkiem Keitla). Większość dowództwa niemieckiego przebywała w tym czasie w zachodniej i północnej części kraju, byle dalej od Armii Czerwonej.
Po zakończeniu działań wojennych w budynku mieściła się kwatera główna Radzieckiej Administracji Wojskowej w Niemczech (СВАГ/SWAG), a po utworzeniu w 1949 roku NRD Radzieckiej Komisji Kontroli. W tych murach nastąpiło oficjalne przekazanie cywilnej władzy z rąk sowieckich oficerów na barki wschodnioniemieckich aparatczyków.
W sąsiednim pokoju można obejrzeć miejsce pracy komendanta SWAG...
...oraz mundur marszałka Żukowa.
W tamtym okresie sporą część dzielnicy zajmowało sowieckie wojsko - w 1945 roku tysiące mieszkańców musiały opuścić swoje domy w ciągu 24 godzin. Niektóre rejony odgrodzono płotami. W Karlshorst mieściła się też największa placówka KGB poza Związkiem Radzieckim.
W 1967 roku częściowo dopuszczono tu cywilów otwierając "Muzeum bezwarunkowej kapitulacji faszystowskich Niemiec w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej" (Museums der bedingungslosen Kapitulation des faschistischen Deutschland im Großen Vaterländischen Krieg). Administracyjnie podporządkowane było one Centralnemu Muzeum Sił Zbrojnych w... Moskwie. Odpowiednia politycznie wystawa stanowiła obowiązkowy element dla patriotycznie wychowywanych młodych wschodnich Niemców i polityków.
Po zjednoczeniu Niemiec w 1995 roku otwarto muzeum w obecnym kształcie, którym zarządzają wspólnie Niemcy i Rosjanie, a ekspozycja przestała ociekać propagandą.
Na parterze wita nas płaskorzeźba nawiązująca do cmentarza wojskowego w Treptow.
Przy schodach umieszczono dwa witraże z lat 70. Pierwszy pokazuje Moskwę, drugi pomnik "Wojownika" z Treptower-Park otoczonego motywami architektonicznymi ZSRR i NRD, symbolizującymi przyjaźń między tymi państwami.
Po wejściu na piętro można zaznajomić się z wystawą opisującą stosunki niemiecko-rosyjskie od początku XX wieku do końca wojny.
Nie zabrakło antyhitlerowskich plakatów.
Makieta Berlina z czasów bitwy o miasto. Pusty plac to lotnisko Tempelhof, powyżej można zobaczyć np. Tiergarten, Reichstag i Bramę Brandenburską.
Ogólnie to wystawa jest obiektywna ale dość standardowa; trudno się jednak dziwić, ponieważ to muzeum tylko naświetlające ten okres historii, a nie "pełne kompendium" jak typowe wielkie placówki historyczne.
Znalazłem kilka perełek, np. manifest Komitetu Narodowego Wolne Niemcy. Organ ten utworzyli niemieccy komuniści u boku Stalina. Działało w nim wielu wziętych do niewoli oficerów - m.in. marszałek von Paulus. Większość zapewne nie z własnej woli.
A takie tablice ustawiano na berlińskich ulicach po zajęciu miasta.
W piwnicach ślady po kulach.
Jeśli komuś mało, to na zewnątrz znajduje się jeszcze mała wystawa plenerowa. Z obowiązkowym T-34.
Kilka zmokniętych sztuk innego sprzętu: czołg ciężki IS-2, działo pancerne ISU-152, niszczyciel czołgów SU-100, Katiusza i armaty.
Muzeum jest bezpłatne, rzadko tu zaglądają inni turyści, zatem to dobra opcja dla osób nie lubiących tłumów.
Tymczasem ja wracam na ulice dzielnicy.
Po wyjeździe ostatnich czerwonoarmistów w 1994 roku pozostała masa pustych obiektów. Część zagospodarowano, ale na niektóre nie ma zapotrzebowania i niszczeją wśród bujnej roślinności.
Między zabudową z I połowy XX wieku jest sporo zieleni i... mało ludzi.
W okolicach dworca kolejowego działa małe targowisko.
Przechodzę za tory. Po jednej stronie drogi kamienice, po drugiej wejście do ośrodka sportów konnych wybudowanego pod koniec 19. stulecia. W okresie NRD był to jedyny tor wyścigowy w kraju, obecnie został gruntownie zmodernizowany.
Wsiadam w S-Bahnę, która dowozi mnie do samego centrum na stację Friedrichstraße. Gwałtownie rośnie liczba osób przewalających się po okolicy.
Po wybudowaniu Muru Berlińskiego dworzec Friedrichstraße pełnił rolę przejścia granicznego. Zachodnie linie metra i kolei miejskiej łączyły się tutaj z systemem wschodnioberlińskim. Było to jedyne "wewnątrzberlińskie" kolejowe przejście graniczne. Zachodnie składy przejeżdżały przez przez zamknięte stacje-widma, po czym podróżni mieli do wyboru: jechać dalej czy wysiąść w komunistycznym raju.
Dobrze pokazuje to mapka pochodząca z Wikimedia Commons:
Moim celem jest położony w pobliżu Pałac Łez - Tränenpalast. Ponieważ po podzieleniu miasta szybko zaczęło brakować miejsca na odprawę graniczną to już w 1962 roku wybudowano nowoczesny budynek o zgrabnej sylwetce i dużej ilości szkła, w którym zadomowili się enerdowscy funkcjonariusze.
W tym miejscu obywatele DDR żegnali się z krewnymi i znajomymi, którzy mogli wrócić na Zachód, stąd nazwa.
Kiedyś obiekt był połączony z dworcem korytarzem, obecnie już go zlikwidowano.
Współcześnie na dawnym przejściu granicznym działa muzeum. Podobnie jak te w Karlshorst jest ono bezpłatne i można je potraktować jako skromniejszą alternatywę drogiego i zatłoczonego Checkpoint Charlie.
Oprócz przedmiotów związanych z życiem codziennym w Niemieckiej Republice Demokratycznej i przekraczaniem granic zachowało się sporo oryginalnych eksponatów z placówki granicznej.
Podróżnych odprawiano w ciasnych drewnianych boksach. Obywatel musiał się czuć niekomfortowo i o to chodziło!
Pieczątka, niestety, jest przyklejona do parapetu. W różnych miejscach Berlina oferują przybicie pamiątkowego tuszowego znaczka za kasę. Często są to Turcy - jak wiadomo Grenztruppen z NRD powszechnie przyjmowali w swoje szeregi muzułmanów:D.
Makieta przejścia granicznego: niebieskie ludziki udają się do Berlina Zachodniego, czerwone do Wschodniego.
Większość zwiedzających wystawę to wycieczki szkolne ze średnim stopniem zainteresowania.
Na dworze pogoda bez zmian.
Znad Szprewy widać jedyny fragment "wolnego świata" - Reichstag. To oczywiście wersja współczesna; mieszkańcy Berlina Wschodniego nie mogli tak go zobaczyć, chociażby z powodu, że szklana kopuła pojawiła się na parlamencie dopiero w latach 90. XX wieku. Mnie się średnio podoba, wolałem oryginalną, zburzoną po zakończeniu wojny.
Kawałek podjeżdżam metrem. Początkowo chciałem pójść w kierunku Bramy Brandenburskiej, ale ostatecznie ruszyłem Unter den Linden w drugą stronę: na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja! Trochę wcześniej mijam zroszony deszczem pomnik poświęcony akcji Kindertransport - przyjęcia przez rząd brytyjski 10 tysięcy żydowskich dzieci z Rzeszy, Wolnego Miasta Gdańska, Czechosłowacji, Austrii i Polski. Podjęte w 1938 roku działania była właściwie jedyną próbą ratowania żydów przed Holokaustem ze strony państw alianckich .
Przy głównej ulicy Berlina zupełnie inna rzeźba - Fryderyka Wielkiego. Posąg konny króla był wzorem dla wielu tego typu w Europie. Po II wojnie światowej (którą przetrwał bez zniszczeń) "cumował" w różnych miejscach i dopiero w 1980 roku wskutek zmiany polityki historycznej przez Socjalistyczną Partię Jedności Niemiec wrócił prawie w swoją pierwotną lokalizację.
Po prawej Bebelplatz - odbudowany fragment starego miasta. Kiedyś nazywał się Platz am Opernhaus, a przez krótki czas także Kaiser-Franz-Joseph-Platz z okazji 87 urodzin austriackiego cesarza. Dzisiejszym patronem jest August Bebel, założyciel niemieckiej socjaldemokracji.
10 maja 1933 roku na placu pronazistowscy studenci wraz z pomocą SA, SS i HJ spalili 20 tysięcy książek. Wszystkiemu w milczeniu przyglądała się katedra św. Jadwigi śląskiej.
Przekraczam Spreekanal. Po drugiej stronie panoramę zdominowała potężna sylwetka pokryta rusztowaniami.
To trwająca od kilku lat budowa Pałacu Miejskiego (Berliner Stadtschloss). Dawna rezydencja królów Prus i cesarzy niemieckich przeżyła alianckie bombardowania i radziecki szturm w nie gorszym stanie niż okoliczne budynki, lecz komunistom kojarzyła się z "pruskim imperializmem", więc go zburzyli. W jego miejscu stanął słynny Pałac Republiki (określany przez berlińczyków także "Sklepem z lampami Ericha" ;P), który miałem jeszcze okazję zobaczyć jakiś czas temu. Po burzliwych dyskusjach Bundestag postanowił tamten "pałac" także rozebrać, a odtworzyć stary. Będzie to jednak tylko wydmuszka - postanowione według historycznych wzorów fasady mają kryć współczesne wnętrza muzealne i hotelowe.
Ukończenie prac przewidziane jest na rok 2019. Koszt? Co najmniej 590 milionów euro.
Jak na razie ciekawsze jest sąsiedztwo:
1) Baukademie - uczelnia techniczna z XIX wieku. Mocno uszkodzona w 1945 roku została rozebrana w latach 60. Po zjednoczeniu podjęto decyzję o wiernej rekonstrukcji, jednak ta utknęła w martwym punkcie: postawiono... jeden narożnik, a chwasty i zielska otaczają imitacje ścian.
2) siedziba Reichsbanku, jeden z kilku zachowanych monumentalnych gmachów z czasów III Rzeszy. W czasie podziału Niemiec rezydowało tam SED, obecnie ministerstwo spraw zagranicznych.
3) Rada Państwa NRD (Staatsrat der DDR). Nowoczesne (w swoim czasie) pudło w które wkomponowano fragment Pałacu Królewskiego. Dlaczego? Otóż z tego balkonu w 1918 roku Karl Liebknecht proklamował powstanie republiki socjalistycznej. Chodzą jednak plotki, że w rzeczywistości dokonał tego z innego miejsca (takich portali pałac posiadał kilka), natomiast widoczny tutaj posiada jedynie niewielkie fragmenty oryginalnej bryły, zdecydowana większość to kopia.
4) byłe stajnie królewskie. W nowej części umieszczono wielkie płaskorzeźby z historii rewolucji socjalistycznych.
Stare stajnie to typowa ciężka bryła z licznymi śladami po pociskach.
5) ewangelicka katedra (Berliner Dom). Jedna z największych w mieście, jej odbudowa zaczęła się dopiero w 1975 roku, ale dziś imponuje jak kiedyś (zwłaszcza w środku).
Jak wynika z tego zdjęcia tył Pałacu Miejskiego będzie kompletnie nijaki!
Znowu przechodzę mostem przez Szprewę i wkraczam na teren Marx-Engels-Forum. To dość młody park (z lat 80. XX wieku), który pełnił ważną przestrzeń w reprezentacyjnej części Berlina Wschodniego - w końcu tuż pod nosem parlamentu. Przed wojną teren ten był gęsto zabudowany, ale obecnie po dawnych budynkach nie ma już śladu.
Centralny punkt parku stanowiła kompozycja twórców "Manifestu komunistycznego". Pamiętam, że już w dzieciństwie tata opowiadał, iż "Engels zawsze był poszkodowany: musi stać, podczas gdy Marx ciągle siedzi" .
Na szczęście po 1990 roku nikt nie wpadł na pomysł wymazywania historii: park utrzymał swoją nazwę, jedynie rzeźby przesunięto w mniej eksponowaną część. Obok postawiono także inne "dzieła" z historii niemieckiego ruchu socjalistycznego (choć ja się chyba na nich nie poznałem ).
Mój spacer po Berlinie Wschodnim powoli zbliża się ku końcowi. Za parkiem Marksa i Engelsa rozciąga się szeroki plac, w przeszłości środek Starego Berlina. Kończy go wieża telewizja (Berliner Fernsehturm) na Alexanderplatz. Z wysokością 368 metrów jest najwyższym budynkiem w Niemczech i drugim w Unii Europejskiej (o 50 centymetrów przebija ją wieża z Rygi). Aby dopełnić statystyki dodam, że w Europie bliżej nieba także moskiewskiej Ostankino.
Na środku płyt w otoczeniu bloków z wielkiej płyty tryska Fontanna Neptuna (Neptunbrunnen). Powstała pod koniec XIX wieku i symbolizuje cztery rzeki Królestwa Prus: Łabę, Ren, Odrę i Wisłę.
Naga kobieta w centralnej części zdjęcia to Odra - rozpoznać ją można po... skórze oraz kozie. Wiem, że czasem w centrum Opola wypasa się na wałach przeciwpowodziowych owce, ale żeby kozy?
Innym słynnym elementem Alexa jest Zegar czasu światowego Urania (Urania Weltzeit-Uhr). Wybudowany w 1969 roku pokazuje aktualną godzinę we wszystkich strefach czasowych. Nazwy ważnych miast po upadku komunizmu uzupełniono o te wcześniej pominięte z powodów politycznych, a niektóre musiano zmienić (np. Leningrad). Trzeba przyznać, że enerdowscy projektanci mieli wiele ciekawych pomysłów (podobnie jak peerelowscy), dzisiejsze wypełnianie przestrzeni publicznej bywa koszmarne!
Jeszcze szybki rzut oka na dwa budynki z lat 60. i 70:
* Haus des Reisens był siedzibą Interlflugu, państwowych linii lotniczych DDR. Posiada ciekawe malowidła na fasadzie. Jest wpisany na listę zabytków.
* Haus der Statistik mieścił w środku biura statystyczne demokratycznych Niemców. Dzisiaj opuszczony, a jego przyszłość niepewna.
Po wielogodzinnym wałęsaniu nogi zaczynają już mi włazić do rzyci, więc w pobliżu wieży zachodzę do knajpy. To typowy lokal pod turystów z różowym trabantem w środku i "tradycyjnymi przysmakami z NRD". Z powodu pogody kręci się w nim tylko kilku emerytów, więc w spokoju mogę pochłonąć całkiem smaczne piwo .
Pozostało mi wrócić na Zachód, skąd odjeżdża mój autobus. Nie spieszę się i kończy się to w pewnym momencie spanikowanym biegiem w kierunku dworca. Niepotrzebnie - okazało się, iż kurs jest opóźniony prawie o godzinę, o czym oczywiście nikt nie poinformował.
A sam Ost-Berlin? Pod wieloma względami jest ciekawszy od West-Berlin: podział stolicy spowodował, że większość historycznego centrum wraz z zabytkami znalazła się w strefie radzieckiej. Alianci mieli u siebie tylko południowy fragment dawnego Mitte, Tiergarten oraz przedmieścia, włączone do miasta dopiero w 1920 roku.
kapitalny blog o końcowych latach NRD - autorem jest ówczesny polski student
http://nrdblog.cmosnet.eu/nrd/zegnaj-nrd/
http://nrdblog.cmosnet.eu/nrd/zegnaj-nrd/
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości