Moje urodziny w rytmie walca wiedeńskiego
: 2017-07-31, 11:42
Urodziny zwykle świętowałam w górach. Często były to Pieniny , zdarzały się Tatry, raz był Beskid Sądecki raz Klimczok w Beskidzie Śląskim. W tym roku wypadło inaczej. No więc moje tegoroczne urodziny zasponsorowane przez męża trwały sześć dni. W zasadzie to prezent czyli wycieczkę objazdową wybrałam sobie sama.
Przygoda zaczyna się o piątej rano na dworcu MDA w Krakowie. Prawie 12 godzin jazdy autokarem, przy okazji podziwianie czeskich krajobrazów przez autokarowe okna i około piątej po południu jesteśmy w Českým Krumlovie, niedaleko granicy z Niemcami. Wysiadamy z autokaru. Upał nie odpuszcza. Zaczynamy zwiedzanie.
Český Krumlov to po mojemu taka zminiaturyzowana wersja Pragi. Miasto położone nad Wełtawą,stara, zabytkowa zabudowa, gdzie spojrzysz tam coś ciekawego. Liczne punkty widokowe. Snujemy się powoli za przewodnikiem. Ja oczywiście robię liczne fotki.
Centrum Starego Miasta i rynek
Na piechotę idziemy do położonego nieopodal centrum miasta hoteliku, po drodze zatrzymując się jeszcze w kilku miejscach na fotki.
Zamek-najważniejszy z zabytków będziemy zwiedzać następnego dnia.
Gdy docieramy do hotelu, autokar już tam stoi, zabieramy bagaże i idziemy się zameldować. Resztę wieczoru spędzamy w pokoju zjadając resztki kanapek zabranych z domu i popijając "gorącym kubkiem".
Drugiego dnia naszej wycieczki zaraz po śniadaniu ( śniadania wkalkulowane w cenę) idziemy zwiedzać zamek, którego najstarsza część pochodzi z XIII wieku. Budowla usytuowana jest na skałach nad Wełtawą, jest to drugi pod względem powierzchni zamek w Czechach ( po Hradczanach w Pradze). Z licznych punktów widokowych ładna panorama miasta i widok na Wełtawę.
Docieramy do dziedzińca zamkowego, stajemy pod dachem, bo zaczyna padać deszcz, na szczęście szybko ustaje.
Po chwili przychodzi przewodniczka i od razu informuje, że na terenie zamku jest zakaz fotografowania. Trudno, fotek więc nie będzie.Zwiedzanie trwa niespełna godzinę. Później mamy czas wolny. Schodzimy w stronę parkingu, odwiedzamy kramy z pamiątkami, w sklepiku kupujemy napoje i jakieś batoniki. Ruszamy w dalszą drogę.
Po przekroczeniu granicy docieramy zaraz z południa do Pasawy- bawarskiego miasta położonego między trzema rzekami, z których największą i najpiękniejszą jest oczywiście Dunaj. Miasto nazywane jest Bawarską Wenecją. Urocze knajpki, ciasne uliczki, ładny ryneczek-tak w skrócie można scharakteryzować to miejsce.
Najważniejszym zabytkiem jest Katedra św. Stefana z XVII w. i znajdujące się w niej organy. Są to największe na świecie katedralne organy ( z 17.774 piszczałkami ).
Po zwiedzeniu katedry wracamy nad Dunaj, gdzie znajduje się sporo kawiarenek i małych przytulnych restauracji. Siadamy w jednej z nich, zamawiamy obiad, na który niestety dość długo trzeba czekać. Jedzenie na szczęście bardzo smaczne. Parking jest tuż obok, więc po obiadku wsiadamy w autokar , zbiera się też reszta grupy i można ruszać dalej.
Przygoda zaczyna się o piątej rano na dworcu MDA w Krakowie. Prawie 12 godzin jazdy autokarem, przy okazji podziwianie czeskich krajobrazów przez autokarowe okna i około piątej po południu jesteśmy w Českým Krumlovie, niedaleko granicy z Niemcami. Wysiadamy z autokaru. Upał nie odpuszcza. Zaczynamy zwiedzanie.
Český Krumlov to po mojemu taka zminiaturyzowana wersja Pragi. Miasto położone nad Wełtawą,stara, zabytkowa zabudowa, gdzie spojrzysz tam coś ciekawego. Liczne punkty widokowe. Snujemy się powoli za przewodnikiem. Ja oczywiście robię liczne fotki.
Centrum Starego Miasta i rynek
Na piechotę idziemy do położonego nieopodal centrum miasta hoteliku, po drodze zatrzymując się jeszcze w kilku miejscach na fotki.
Zamek-najważniejszy z zabytków będziemy zwiedzać następnego dnia.
Gdy docieramy do hotelu, autokar już tam stoi, zabieramy bagaże i idziemy się zameldować. Resztę wieczoru spędzamy w pokoju zjadając resztki kanapek zabranych z domu i popijając "gorącym kubkiem".
Drugiego dnia naszej wycieczki zaraz po śniadaniu ( śniadania wkalkulowane w cenę) idziemy zwiedzać zamek, którego najstarsza część pochodzi z XIII wieku. Budowla usytuowana jest na skałach nad Wełtawą, jest to drugi pod względem powierzchni zamek w Czechach ( po Hradczanach w Pradze). Z licznych punktów widokowych ładna panorama miasta i widok na Wełtawę.
Docieramy do dziedzińca zamkowego, stajemy pod dachem, bo zaczyna padać deszcz, na szczęście szybko ustaje.
Po chwili przychodzi przewodniczka i od razu informuje, że na terenie zamku jest zakaz fotografowania. Trudno, fotek więc nie będzie.Zwiedzanie trwa niespełna godzinę. Później mamy czas wolny. Schodzimy w stronę parkingu, odwiedzamy kramy z pamiątkami, w sklepiku kupujemy napoje i jakieś batoniki. Ruszamy w dalszą drogę.
Po przekroczeniu granicy docieramy zaraz z południa do Pasawy- bawarskiego miasta położonego między trzema rzekami, z których największą i najpiękniejszą jest oczywiście Dunaj. Miasto nazywane jest Bawarską Wenecją. Urocze knajpki, ciasne uliczki, ładny ryneczek-tak w skrócie można scharakteryzować to miejsce.
Najważniejszym zabytkiem jest Katedra św. Stefana z XVII w. i znajdujące się w niej organy. Są to największe na świecie katedralne organy ( z 17.774 piszczałkami ).
Po zwiedzeniu katedry wracamy nad Dunaj, gdzie znajduje się sporo kawiarenek i małych przytulnych restauracji. Siadamy w jednej z nich, zamawiamy obiad, na który niestety dość długo trzeba czekać. Jedzenie na szczęście bardzo smaczne. Parking jest tuż obok, więc po obiadku wsiadamy w autokar , zbiera się też reszta grupy i można ruszać dalej.