Grudniowe Královéhradecko
Grudniowe Královéhradecko
Grudzień, u mnie czas jarmarków świątecznych.
W tym roku długo nie było pewne czy w ogóle dojdzie do jakiegoś wyjazdu, dopiero tydzień przed terminem okazało się, że można jechać. I zaczęły się problemy... ale o tym później, ostatecznie tym razem jako cel wybraliśmy bliskie Śląskowi okolice bo kraj Královéhradecký (po polsku zapisywany często jako hradecki).
Tereny kraju są dość często przemierzane przez turystów - tędy prowadzi najszybsza z Wrocławia droga do Pragi, tutaj są miasta skalne i część czeskich Sudetów. Nie to nas jednak interesuje...
Po zakupach w Nachodzie zatrzymujemy się na obrzeżach położonego niedaleko miasteczka Česká Skalice (Böhmisch Skalitz). W niewielkim zagajniku znajduje się cmentarz wojskowy z XIX wieku.
Tereny na północny-wschód od stolicy regionu były miejscem bitew i potyczek podczas wojny austriacko-pruskiej w 1866 roku. Pamiątek po nich jest cała masa, w większości dobrze utrzymanych, co stanowi mocny kontrast z pozostałościami tego typu na polskich Ziemiach Wyzyskanych.
W tym miejscu spoczywają austriaccy, pruscy i saksońscy żołnierze, którzy zginęli w bitwie pod Skalicą (Schlacht bei Skalitz) - było to boczne starcie kampanii, podobnie jak inne zakończone porażką i ciężkimi stratami wojsk Habsburgów oraz wspomagających ich Saksończyków.
Specyfiką cmentarza (i innych tego typu miejsc) jest różnorodność pomników i krzyży - niemal każdy jest inny. Niektóre upamiętniają całe pułki, inne pojedyncze osoby, zwłaszcza oficerów (jest też generał). Napisy są głównie po niemiecku, gdzieniegdzie dodano czeską wersję, z rzadka tylko po czesku.
Sama miejscowość ma średnio interesujący rynek, służący jako parking.
Z ciekawszych obiektów - jest tu pałac, wybudowany na ruinach dawnej twierdzy.
Przy pobliskim barokowym kościele kolejna pamiątka po 1866 - grób żołnierzy z obu stron zmarłych w miejscowym lazarecie.
Widać, że zima się zbliża
W Skalicy jest szkoła, do której uczęszczała kiedyś pisarka Božena Němcová. Jest też dawny hostinec, gdzie tańczyła podczas jakiegoś święta
Przy głównej ulicy drogowskazy na Wrócław
Jadąc dalej co jakiś czas z okna widzimy coś interesującego - np. Pomnik poległych w wiosce Velký Třebešov (Groß Trebeschau) - na samym ostrym zakręcie.
Albo dwujęzyczny kamienny drogowskaz; zastanawiam się z jakiego okresu, bo najpierw jest napis po czesku, ale z drugiej strony kieruje do Skalicy, bez przymiotnika "czeski", który, jak sądzę, pojawił się dopiero w XX wieku.
Dłuższy postój robimy w wiosce Kuks (Kukus). To ciekawe miejsce - nad Łabą wznosi się z jednej strony osada, a z drugiej potężny barokowy kompleks - hospital Kuks. Na początku XVIII wieku wybudował go pewien hrabia, jednocześnie zakładając uzdrowisko - liczył, że dzięki znakomitym gościom podniesie swoją rangę, gdyż szlachectwo otrzymał dopiero jego ojciec w wyniku nadania, a nie dziedziczenia.
Na lewym brzegu powstał wspomniany hospital - dziwne, że Czesi używają tutaj nazwy z angielska, a nie jak zawsze - nemocnice. To archaizm językowy, oznaczający w przeszłości i szpitale i przytułki prowadzone przez zakony. Ten szpital działał aż do 1938 roku, a początkowo wypoczywali tutaj weterani wojskowi.
Zdjęcie jest pod światło, ale oddaje jego wielkość.
Skoro barok to muszą być ogromne rzeźby - wiele rzeźb!
Współcześnie w środku działa m. in. muzeum farmacji ze starą apteką. W sezonie zapewne pełno tutaj ludzi, dziś jesteśmy sami
Na tyłach znajduje się niewielki barokowy ogród.
Uzdrowisko, założone przez hrabiego, faktycznie zaczęło przyciągać sławnych, bogatych i dobrze urodzonych - bawił tutaj np. Beethoven. Niestety, osiem lat po otwarciu hrabia zmarł, a dwa lata później lecznice źródła zniszczyła powódź. Prosperita trwała więc dekadę.
Pozostała ładna dla oka wioska, w której sporo drewnianych domów, wybudowanych głównie w 1703 roku dla służby i rzemieślników.
Kiedyś po tej części rzeki stał też pałacyk, ale rozebrano go w 1903 roku. Pamiątką po nim jest murowana skarpa ze śladami po schodach, kryjąca zaniedbane źródło.
Najstarszym zachowanym obiektem jest z kolei dawna gospoda z 1699 roku.
Dobre miejsce z widokiem na hospital.
W Kuksie należy uważać na niebezpieczne koty - ostrzegają przed tym czerwone tabliczki.
I faktycznie, są wszędzie - jak nie w oknach, to na ulicach!
Za Kuksem zjeżdżamy na boczne, dziurawe drogi, pełne ziemi i błota... cały czas niby świeci słońce, ale zakryte jest delikatną mgiełką.
Przed Rozběřicami (Rosberschitz) ponownie pojawiają się ślady krwawych wydarzeń z 1866 roku - to właśnie w tej okolicy rozegrała się największa z bitew - pod Sadową, czasem określaną też na Chlumie, a po niemiecku Schlacht bei Königgrätz.
Przy niemal każdym takim miejscu znajdują się tablice informacyjne opisujące pomniki, historię a także mapa okolicy. Tu pochowano 40 Prusaków i 60 Austriaków.
Z drugiej strony wioski, przy drodze nr 35 i pod płotem stacji benzynowej kolejne skupisko. Trzy monumenty upamiętniają oficerów, jeden żołnierzy z 38 austriackiego pułku pieszego, w którym służyli głównie Węgrzy.
Nad wioską Chlum jest takich miejsc tak dużo, że z braku czasu ograniczamy się jedynie do kilku.
Mauzoleum żołnierzy austriackich i saksońskich. Niegdyś odbywały się tutaj msze polowe w rocznice bitwy.
Muzeum - oczywiście w grudniu zamknięte. Zaraz za nim las poprzecinany okopami.
Największy pomnik - Baterie mrtvých. Spoczywają tutaj artylerzyści austriaccy łącznie z dowódcą - majorem Augustem van der Groebenem i innym oficerem. Łącznie zginęły 54 osoby i 68 koni. Konstrukcję wieńczy posąg Austrii z liściem laurowym (choć przecież Cesarstwo dostał tutaj ciężkie lanie...).
A na koniec samotny obelisk w polu - postawiony ku czci żołnierzy I austriackiego korpusu armijnego, którzy właśnie stąd ruszali w bój przeciwko Prusakom. Ruszali głównie po śmierć...
Tak naprawdę po miejscach związanych z tą mocno już zapomnianą wojną można urządzić sobie osobną wycieczkę - i to jest jeden z planów na przyszłość.
A na razie dzień powoli zacznie ciemnieć, my natomiast musimy jechać na swoje miejsce noclegowe, coby nam recepcji nie zamknęli...
W tym roku długo nie było pewne czy w ogóle dojdzie do jakiegoś wyjazdu, dopiero tydzień przed terminem okazało się, że można jechać. I zaczęły się problemy... ale o tym później, ostatecznie tym razem jako cel wybraliśmy bliskie Śląskowi okolice bo kraj Královéhradecký (po polsku zapisywany często jako hradecki).
Tereny kraju są dość często przemierzane przez turystów - tędy prowadzi najszybsza z Wrocławia droga do Pragi, tutaj są miasta skalne i część czeskich Sudetów. Nie to nas jednak interesuje...
Po zakupach w Nachodzie zatrzymujemy się na obrzeżach położonego niedaleko miasteczka Česká Skalice (Böhmisch Skalitz). W niewielkim zagajniku znajduje się cmentarz wojskowy z XIX wieku.
Tereny na północny-wschód od stolicy regionu były miejscem bitew i potyczek podczas wojny austriacko-pruskiej w 1866 roku. Pamiątek po nich jest cała masa, w większości dobrze utrzymanych, co stanowi mocny kontrast z pozostałościami tego typu na polskich Ziemiach Wyzyskanych.
W tym miejscu spoczywają austriaccy, pruscy i saksońscy żołnierze, którzy zginęli w bitwie pod Skalicą (Schlacht bei Skalitz) - było to boczne starcie kampanii, podobnie jak inne zakończone porażką i ciężkimi stratami wojsk Habsburgów oraz wspomagających ich Saksończyków.
Specyfiką cmentarza (i innych tego typu miejsc) jest różnorodność pomników i krzyży - niemal każdy jest inny. Niektóre upamiętniają całe pułki, inne pojedyncze osoby, zwłaszcza oficerów (jest też generał). Napisy są głównie po niemiecku, gdzieniegdzie dodano czeską wersję, z rzadka tylko po czesku.
Sama miejscowość ma średnio interesujący rynek, służący jako parking.
Z ciekawszych obiektów - jest tu pałac, wybudowany na ruinach dawnej twierdzy.
Przy pobliskim barokowym kościele kolejna pamiątka po 1866 - grób żołnierzy z obu stron zmarłych w miejscowym lazarecie.
Widać, że zima się zbliża
W Skalicy jest szkoła, do której uczęszczała kiedyś pisarka Božena Němcová. Jest też dawny hostinec, gdzie tańczyła podczas jakiegoś święta
Przy głównej ulicy drogowskazy na Wrócław
Jadąc dalej co jakiś czas z okna widzimy coś interesującego - np. Pomnik poległych w wiosce Velký Třebešov (Groß Trebeschau) - na samym ostrym zakręcie.
Albo dwujęzyczny kamienny drogowskaz; zastanawiam się z jakiego okresu, bo najpierw jest napis po czesku, ale z drugiej strony kieruje do Skalicy, bez przymiotnika "czeski", który, jak sądzę, pojawił się dopiero w XX wieku.
Dłuższy postój robimy w wiosce Kuks (Kukus). To ciekawe miejsce - nad Łabą wznosi się z jednej strony osada, a z drugiej potężny barokowy kompleks - hospital Kuks. Na początku XVIII wieku wybudował go pewien hrabia, jednocześnie zakładając uzdrowisko - liczył, że dzięki znakomitym gościom podniesie swoją rangę, gdyż szlachectwo otrzymał dopiero jego ojciec w wyniku nadania, a nie dziedziczenia.
Na lewym brzegu powstał wspomniany hospital - dziwne, że Czesi używają tutaj nazwy z angielska, a nie jak zawsze - nemocnice. To archaizm językowy, oznaczający w przeszłości i szpitale i przytułki prowadzone przez zakony. Ten szpital działał aż do 1938 roku, a początkowo wypoczywali tutaj weterani wojskowi.
Zdjęcie jest pod światło, ale oddaje jego wielkość.
Skoro barok to muszą być ogromne rzeźby - wiele rzeźb!
Współcześnie w środku działa m. in. muzeum farmacji ze starą apteką. W sezonie zapewne pełno tutaj ludzi, dziś jesteśmy sami
Na tyłach znajduje się niewielki barokowy ogród.
Uzdrowisko, założone przez hrabiego, faktycznie zaczęło przyciągać sławnych, bogatych i dobrze urodzonych - bawił tutaj np. Beethoven. Niestety, osiem lat po otwarciu hrabia zmarł, a dwa lata później lecznice źródła zniszczyła powódź. Prosperita trwała więc dekadę.
Pozostała ładna dla oka wioska, w której sporo drewnianych domów, wybudowanych głównie w 1703 roku dla służby i rzemieślników.
Kiedyś po tej części rzeki stał też pałacyk, ale rozebrano go w 1903 roku. Pamiątką po nim jest murowana skarpa ze śladami po schodach, kryjąca zaniedbane źródło.
Najstarszym zachowanym obiektem jest z kolei dawna gospoda z 1699 roku.
Dobre miejsce z widokiem na hospital.
W Kuksie należy uważać na niebezpieczne koty - ostrzegają przed tym czerwone tabliczki.
I faktycznie, są wszędzie - jak nie w oknach, to na ulicach!
Za Kuksem zjeżdżamy na boczne, dziurawe drogi, pełne ziemi i błota... cały czas niby świeci słońce, ale zakryte jest delikatną mgiełką.
Przed Rozběřicami (Rosberschitz) ponownie pojawiają się ślady krwawych wydarzeń z 1866 roku - to właśnie w tej okolicy rozegrała się największa z bitew - pod Sadową, czasem określaną też na Chlumie, a po niemiecku Schlacht bei Königgrätz.
Przy niemal każdym takim miejscu znajdują się tablice informacyjne opisujące pomniki, historię a także mapa okolicy. Tu pochowano 40 Prusaków i 60 Austriaków.
Z drugiej strony wioski, przy drodze nr 35 i pod płotem stacji benzynowej kolejne skupisko. Trzy monumenty upamiętniają oficerów, jeden żołnierzy z 38 austriackiego pułku pieszego, w którym służyli głównie Węgrzy.
Nad wioską Chlum jest takich miejsc tak dużo, że z braku czasu ograniczamy się jedynie do kilku.
Mauzoleum żołnierzy austriackich i saksońskich. Niegdyś odbywały się tutaj msze polowe w rocznice bitwy.
Muzeum - oczywiście w grudniu zamknięte. Zaraz za nim las poprzecinany okopami.
Największy pomnik - Baterie mrtvých. Spoczywają tutaj artylerzyści austriaccy łącznie z dowódcą - majorem Augustem van der Groebenem i innym oficerem. Łącznie zginęły 54 osoby i 68 koni. Konstrukcję wieńczy posąg Austrii z liściem laurowym (choć przecież Cesarstwo dostał tutaj ciężkie lanie...).
A na koniec samotny obelisk w polu - postawiony ku czci żołnierzy I austriackiego korpusu armijnego, którzy właśnie stąd ruszali w bój przeciwko Prusakom. Ruszali głównie po śmierć...
Tak naprawdę po miejscach związanych z tą mocno już zapomnianą wojną można urządzić sobie osobną wycieczkę - i to jest jeden z planów na przyszłość.
A na razie dzień powoli zacznie ciemnieć, my natomiast musimy jechać na swoje miejsce noclegowe, coby nam recepcji nie zamknęli...
Ostatnio zmieniony 2015-12-16, 16:21 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Pudelek zarzucił tylko chustę na głowę, wyciągnął trochę świecidełek i naśladował Genowefę Pigwę - ot i cały jarmark
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
A takie pytanie do Czechofilów, które mi się nasunęło po obejrzeniu pomników z bitwy pod Sadową, ale dotyczące innej bitwy.
Wiele razy jechałam autostrada do Brna, a potem z Brna na południe i przejeżdżałam koło pola bitwy Austerlitz, ale nie miałam ani czasu ani możliwości się tam zatrzymać i widziałam kilka pomników tylko z okna autokaru z autostrady.
Czy ktoś może tam był a jeżeli był to mógłby pokazać kilka zdjęć ?
Wiele razy jechałam autostrada do Brna, a potem z Brna na południe i przejeżdżałam koło pola bitwy Austerlitz, ale nie miałam ani czasu ani możliwości się tam zatrzymać i widziałam kilka pomników tylko z okna autokaru z autostrady.
Czy ktoś może tam był a jeżeli był to mógłby pokazać kilka zdjęć ?
Vlado pisze:No dobrze, ale gdzie ten świąteczny jarmark?;)
będzie Niestety, zaczynał się dopiero w sobotę (chyba najpóźniej z miast krajowych w Republice Czeskiej), ale po winie długo bolała mnie głowa
Basia Z. pisze:Wiele razy jechałam autostrada do Brna, a potem z Brna na południe i przejeżdżałam koło pola bitwy Austerlitz, ale nie miałam ani czasu ani możliwości się tam zatrzymać i widziałam kilka pomników tylko z okna autokaru z autostrady.
Czy ktoś może tam był a jeżeli był to mógłby pokazać kilka zdjęć ?
byłem w Slavkovie, ale żadnych pomników tam nie widziałem (poza tym w Pracach, ale jego raczej nie widać z autostrady). Jakieś zdjęcia więc zawsze mile widziane.
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Pudelek pisze:byłem w Slavkovie, ale żadnych pomników tam nie widziałem (poza tym w Pracach, ale jego raczej nie widać z autostrady). Jakieś zdjęcia więc zawsze mile widziane.
We wrześniu byłam tylko już zupełnie po ćmoku (wracaliśmy z Bratysławy, wyjeżdżając stamtąd około 18) na MOP "Rohlenka", gdzie jednocześnie jest zjazd z drogi 430 na D1. Tam jest stacja benzynowa, duże bezpłatne WC, MC Donald, KFC, Subway i jeszcze jakiś Motorest. A przy tym wszystkim stoi pomnik żołnierza napoleońskiego. Zdjęcia nie mam, bo było ciemno i jakieś TIR-y tam parkowały i nie można się było dobrze ustawić.
Z tego co wiem po drugiej stronie D1 na wzgórzu Santon też jest pomnik.
To ten fragment mapy:
http://mapy.cz/turisticka?x=16.7602151& ... 60032&z=17
Fotka też jest doczepiona do mapy.
edit: Teraz dopiero przeczytałam, że to nie żołnierz napoleoński, ale austriacki. No cóż po ciemku nie było widać, człowiek się całe życie uczy.
Ostatnio zmieniony 2015-12-20, 15:00 przez Basia Z., łącznie zmieniany 1 raz.
W Hradcu Králové byłem wielokrotnie, ale zawsze na... obwodnicy, zazwyczaj jadąc w kierunku Pragi lub Nachodu. Pora była w końcu zobaczyć same miasto, tym bardziej, że w tym roku nie było czasu na planowanie czegoś dalszego...
Jak już wcześniej pisałem - decyzja o tym, że gdzieś pojedziemy zapadła ledwie tydzień wcześniej. Szybko okazało się, że znalezienie noclegu w rozsądnej cenie w tak krótkim terminie nie jest sprawą prostą. Wysyłałem zapytania w różne miejsca (również do Ołomuńca) - reakcją był... brak reakcji Od piątku do niedzieli nie dostałem ani jednej odpowiedzi - najwyraźniej wszystkie recepcje były wówczas odcięte od sieci. Dopiero w poniedziałek kilka osób raczyło się odezwać: przepraszamy, brak miejsc. Wszędzie I to nawet w obiektach posiadających kilkaset łóżek. W końcu odpisała ubytovna należąca do firmy transportowej, położona niedaleko głównego dworca kolejowego. Warunki umiarkowane, ale cena bardzo znośna - jedynie 160 koron.
Za dodatkową opłatą wypożyczyłem sobie telewizor. Plusem było to, iż był kolorowy. Minusem - że działał tylko jeden kolor, niebieski
W noclegowni zameldowaliśmy się wyjątkowo wcześnie, gdyż recepcję zamykano o 15-tej. Wcześniej też niż zwykle wyszliśmy na miasto - początkowo do położonej niedaleko spelunki
Sympatycznie, bardzo czesko, tylko powietrze w środku można by kroić nożem...
Do centrum dojechaliśmy autobusem, uciekając przed padającym deszczem. Ulice wyludnione.
Zakotwiczyliśmy w przybytku niedaleko rynku (o nim później). Łączy w sobie typową czeską knajpę i lokal dla miłośników dobrego piwa - z ośmiu kranów leją produkty z małych i rzemieślniczych browarów, gdy kończy się beczka to dokładają inne. Jest też jedzenie. Rzecz jasna ceny są wyższe niż w normalnej knajpie, bo sięgające 50-60 koron za kufel, ale i tak niższe niż w Polsce tego typu lokalach.
No i nad wszystkim czuwa cesarz Pan
Próbowaliśmy jeszcze odwiedzić inne knajpki, ale NIGDZIE nie znaleźliśmy wolnego stolika lub chociażby jego połowy. Zdecydowanie Czesi nie lubią siedzieć w piątkowe wieczory w domach... ostatecznie wróciliśmy do naszej dzielnicy i jeszcze trochę powalczyłem w pierwszej spelunce
W sobotę pogoda się poprawiła, więc do centralnych dzielnic ruszyliśmy piechotą. W okolicy noclegu same firmy transportowe.
Wieże Starego Miasta widziane z wiaduktu kolejowego.
Hradec Králové ma nowy, futurystyczny dworzec autobusowy. Chętnie pokazałbym go włodarzom np. Katowic, którzy nadal uważają, że w mieście wojewódzkim marznięcie i moknięcie podczas oczekiwania na autobus jest rzeczą normalną.
Do oddalonego o kilka minut z buta dworca kolejowego można podjechać komunikacją publiczną bezpłatnie Dzisiejszy banhof jest trzecią konstrukcją w tym miejscu i powstał w okresie międzywojennym.
I tu należałoby napisać kilka zdań o historii samego miasta: Hradec Králové (Königgrätz) to stare miasto królewskie, w średniowieczu było wdowim posagiem królowych (stąd i nazwa). W XVIII wieku miasto przekształcono w potężną twierdzę, co zahamowało jego rozwój na ponad wiek. W następnym stuleciu okazała się ona przestarzała i pod koniec XIX wieku rozpoczęto jej rozbiórkę - na tyle skutecznie, że do dzisiaj niewiele jest obiektów o niej przypominających. W miejscu dawnych umocnień i fortów powstały parki oraz obiekty użyteczności publicznej. Wszystko to czyniono według specjalnego planu regulacyjnego, obliczonego na kilka dekad, nic nie było dziełem przypadku.
Architekt Jan Kotěra i jego uczeń Josef Gočár stworzyli zupełnie nową część miasta, będącą przeciwwagą dla średniowiecznego jądra. Budynki będące mieszanką modernizmu, kubizmu i funkcjonalizmu często wyprzedzały swoją epokę, a Hradec Králové nazywano Salonem Republiki. Dworzec kolejowy też pochodzi z tego okresu...
Nie jestem jakimś specjalnym miłośnikiem konstrukcji międzywojennych, lecz zwarte i przemyślane budownictwo w tym przypadku było ładne dla oka.
Często sądziłem, że mam do czynienia z obiektami z lat 20. albo 30., a te okazywały się być wybudowane już przed Wielką Wojną.
Tu już kilka zdjęć z niedzieli:
- kościół husycki:
- magistrat miasta:
- kamienice:
- kompleks szkół z tzw. Gymnázium J.K.Tyla, przypominające otwartą księgę.
A wracając do współczesności - przecież grudzień to jarmark W Hradcu Králové jak najbardziej był, lecz nie na rynku, a na mniejszym Masarykovym náměstí. Jak zwykle - były grzańce, puncz i różne smaczne rzeczy
Na Starym Mieście znacznie spokojniej - widać, że główny ruch miasta toczy się w nowszych dzielnicach.
Dawny browar, dziś urząd krajowy.
Dominantą starówki jest gotycka katedra św. Ducha, otoczona kamieniczkami.
Kościół był zamknięty, więc wchodzimy na sąsiednią renesansową Białą Wieżę, z której można podziwiać całe miasto.
Np. rynek - Velké náměstí.
No właśnie, rynek... a raczej jedno wielkie parkowisko. To dlatego nie ma tam jarmarku, a on sam sprawia wrażenie lekko wymarłego. Mimo, że jest to rezerwat zabytkowy to kompletnie nie czuć tam klimatu.
Nowsze dzielnice, widać m.in. Masarykovo náměstí i modernistyczne szkoły.
Spacerujemy następnie trochę po rynku, ale zbytnio nam się nie podoba.
Kolejnym punktem zwiedzania jest Muzeum Wschodnich Czech. Też myślałem, że to międzywojnie, lecz jednak budynek ukończono w 1913 roku.
Wewnątrz dość ciekawa wystawa o historii miasta z trzema makietami:
- średniowiecze,
- ostatnie lata twierdzy,
- i rok 2000.
Towarzyszy nam pani "salowa", która bardzo się cieszy, że może nam poopowiadać i pokazać różne rzeczy. Gdy podchodzimy do samochodu na którym pisze "zakaz dotykania" ściąga tabliczkę, otwiera drzwi i każe mi się fotografować na jego tle
Ze słów kobiety wynika, że samochód produkowano w mieście między wojnami. Powstało około 100 sztuk (więc taka produkcja raczej rzemieślnicza), do dzisiaj przetrwał jeden - właśnie ten. Do niedawna był na chodzie, a do muzeum wnosiło go sześciu mężczyzn. Kierownicę ma po prawej stronie, bo aż do 1939 roku w Czechosłowacji obowiązywał ruch lewostronny.
Po wyjściu z muzeum chodzimy sobie bulwarem nad Łabą. Słońce już za budynkami.
W parku za secesyjną elektrownią wodną Orlica wpływa do Łaby, która płynie dalej w kierunku Niemiec.
Obrazuje to ciekawy pomnik z 1934 roku. Wówczas wzbudzał kontrowersje, dzisiaj zapewne nie dostałby akceptacji polskiego ministra kultury.
Wśród drzew ukryto dwie pozostałości po twierdzy:
- niewielka poterna,
- oraz kazamaty z 1784 roku. Szkoda, że nie zostawili jakiegoś fortu!
Między drzewami stoi też zabytek dla tych regionów niecodzienny - cerkiew łemkowska!
W 1935 roku przeniesiono ją ze słowackiego Beskidu Niskiego i dziś służy prawosławnym. A jak to u nich - zdjęć w środku niet!
Wieczór coraz bliżej...
Spędzamy go na zabawach ducha i ciała - ponownie odwiedzamy jarmark oraz knajpę z rzemieślniczymi piwami
Do ubytovni mieliśmy wracać autobusem, ale pieniądze na bilet... przepiliśmy Więc poszliśmy piechotą
Niedziela nie jest już tak łaskawa pogodowo - pojawiło się sporo chmur. Na szybko kończymy więc zwiedzanie, oglądamy np. budynki dawnych koszar - piechoty i kawalerii.
Zaglądamy do katedry, która dziś jest otwarta - wnętrze typowe, ale szukam grobu Jana Žižki, która został tu pochowany. Dopiero po powrocie doczytałem, że wcale nie jest pewne, czy wodza husytów tam złożono, a nawet jeśli, to później przeniesiono w inne miejsce.
Znajduję w zamian pamiątki po roku 1866.
Podczas powrotu do wozu był i czas na karmienie foczki ...
...i ostatnią wizytę na jarmarku, gdzie skonsumowaliśmy haluszki (z kapustą, a nie bryndzą jak na Słowacji) oraz buřty na pivu, czyli krojoną w poprzek kiełbasę smażoną z warzywami.
Już na sam koniec w lekkiej mżawce zajrzeliśmy na przedmieście, gdzie znajdują się obok siebie trzy zabytkowe cmentarze. Żydowski był zamknięty, cywilny pominęliśmy, za to pochodziliśmy po wojskowym, powstałym w 1810 roku przy twierdzy. Chowano tu żołnierzy w czasach pokoju i wojen aż do 1945 roku.
Pełna galeria z HK:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... skieMiasto
Jak już wcześniej pisałem - decyzja o tym, że gdzieś pojedziemy zapadła ledwie tydzień wcześniej. Szybko okazało się, że znalezienie noclegu w rozsądnej cenie w tak krótkim terminie nie jest sprawą prostą. Wysyłałem zapytania w różne miejsca (również do Ołomuńca) - reakcją był... brak reakcji Od piątku do niedzieli nie dostałem ani jednej odpowiedzi - najwyraźniej wszystkie recepcje były wówczas odcięte od sieci. Dopiero w poniedziałek kilka osób raczyło się odezwać: przepraszamy, brak miejsc. Wszędzie I to nawet w obiektach posiadających kilkaset łóżek. W końcu odpisała ubytovna należąca do firmy transportowej, położona niedaleko głównego dworca kolejowego. Warunki umiarkowane, ale cena bardzo znośna - jedynie 160 koron.
Za dodatkową opłatą wypożyczyłem sobie telewizor. Plusem było to, iż był kolorowy. Minusem - że działał tylko jeden kolor, niebieski
W noclegowni zameldowaliśmy się wyjątkowo wcześnie, gdyż recepcję zamykano o 15-tej. Wcześniej też niż zwykle wyszliśmy na miasto - początkowo do położonej niedaleko spelunki
Sympatycznie, bardzo czesko, tylko powietrze w środku można by kroić nożem...
Do centrum dojechaliśmy autobusem, uciekając przed padającym deszczem. Ulice wyludnione.
Zakotwiczyliśmy w przybytku niedaleko rynku (o nim później). Łączy w sobie typową czeską knajpę i lokal dla miłośników dobrego piwa - z ośmiu kranów leją produkty z małych i rzemieślniczych browarów, gdy kończy się beczka to dokładają inne. Jest też jedzenie. Rzecz jasna ceny są wyższe niż w normalnej knajpie, bo sięgające 50-60 koron za kufel, ale i tak niższe niż w Polsce tego typu lokalach.
No i nad wszystkim czuwa cesarz Pan
Próbowaliśmy jeszcze odwiedzić inne knajpki, ale NIGDZIE nie znaleźliśmy wolnego stolika lub chociażby jego połowy. Zdecydowanie Czesi nie lubią siedzieć w piątkowe wieczory w domach... ostatecznie wróciliśmy do naszej dzielnicy i jeszcze trochę powalczyłem w pierwszej spelunce
W sobotę pogoda się poprawiła, więc do centralnych dzielnic ruszyliśmy piechotą. W okolicy noclegu same firmy transportowe.
Wieże Starego Miasta widziane z wiaduktu kolejowego.
Hradec Králové ma nowy, futurystyczny dworzec autobusowy. Chętnie pokazałbym go włodarzom np. Katowic, którzy nadal uważają, że w mieście wojewódzkim marznięcie i moknięcie podczas oczekiwania na autobus jest rzeczą normalną.
Do oddalonego o kilka minut z buta dworca kolejowego można podjechać komunikacją publiczną bezpłatnie Dzisiejszy banhof jest trzecią konstrukcją w tym miejscu i powstał w okresie międzywojennym.
I tu należałoby napisać kilka zdań o historii samego miasta: Hradec Králové (Königgrätz) to stare miasto królewskie, w średniowieczu było wdowim posagiem królowych (stąd i nazwa). W XVIII wieku miasto przekształcono w potężną twierdzę, co zahamowało jego rozwój na ponad wiek. W następnym stuleciu okazała się ona przestarzała i pod koniec XIX wieku rozpoczęto jej rozbiórkę - na tyle skutecznie, że do dzisiaj niewiele jest obiektów o niej przypominających. W miejscu dawnych umocnień i fortów powstały parki oraz obiekty użyteczności publicznej. Wszystko to czyniono według specjalnego planu regulacyjnego, obliczonego na kilka dekad, nic nie było dziełem przypadku.
Architekt Jan Kotěra i jego uczeń Josef Gočár stworzyli zupełnie nową część miasta, będącą przeciwwagą dla średniowiecznego jądra. Budynki będące mieszanką modernizmu, kubizmu i funkcjonalizmu często wyprzedzały swoją epokę, a Hradec Králové nazywano Salonem Republiki. Dworzec kolejowy też pochodzi z tego okresu...
Nie jestem jakimś specjalnym miłośnikiem konstrukcji międzywojennych, lecz zwarte i przemyślane budownictwo w tym przypadku było ładne dla oka.
Często sądziłem, że mam do czynienia z obiektami z lat 20. albo 30., a te okazywały się być wybudowane już przed Wielką Wojną.
Tu już kilka zdjęć z niedzieli:
- kościół husycki:
- magistrat miasta:
- kamienice:
- kompleks szkół z tzw. Gymnázium J.K.Tyla, przypominające otwartą księgę.
A wracając do współczesności - przecież grudzień to jarmark W Hradcu Králové jak najbardziej był, lecz nie na rynku, a na mniejszym Masarykovym náměstí. Jak zwykle - były grzańce, puncz i różne smaczne rzeczy
Na Starym Mieście znacznie spokojniej - widać, że główny ruch miasta toczy się w nowszych dzielnicach.
Dawny browar, dziś urząd krajowy.
Dominantą starówki jest gotycka katedra św. Ducha, otoczona kamieniczkami.
Kościół był zamknięty, więc wchodzimy na sąsiednią renesansową Białą Wieżę, z której można podziwiać całe miasto.
Np. rynek - Velké náměstí.
No właśnie, rynek... a raczej jedno wielkie parkowisko. To dlatego nie ma tam jarmarku, a on sam sprawia wrażenie lekko wymarłego. Mimo, że jest to rezerwat zabytkowy to kompletnie nie czuć tam klimatu.
Nowsze dzielnice, widać m.in. Masarykovo náměstí i modernistyczne szkoły.
Spacerujemy następnie trochę po rynku, ale zbytnio nam się nie podoba.
Kolejnym punktem zwiedzania jest Muzeum Wschodnich Czech. Też myślałem, że to międzywojnie, lecz jednak budynek ukończono w 1913 roku.
Wewnątrz dość ciekawa wystawa o historii miasta z trzema makietami:
- średniowiecze,
- ostatnie lata twierdzy,
- i rok 2000.
Towarzyszy nam pani "salowa", która bardzo się cieszy, że może nam poopowiadać i pokazać różne rzeczy. Gdy podchodzimy do samochodu na którym pisze "zakaz dotykania" ściąga tabliczkę, otwiera drzwi i każe mi się fotografować na jego tle
Ze słów kobiety wynika, że samochód produkowano w mieście między wojnami. Powstało około 100 sztuk (więc taka produkcja raczej rzemieślnicza), do dzisiaj przetrwał jeden - właśnie ten. Do niedawna był na chodzie, a do muzeum wnosiło go sześciu mężczyzn. Kierownicę ma po prawej stronie, bo aż do 1939 roku w Czechosłowacji obowiązywał ruch lewostronny.
Po wyjściu z muzeum chodzimy sobie bulwarem nad Łabą. Słońce już za budynkami.
W parku za secesyjną elektrownią wodną Orlica wpływa do Łaby, która płynie dalej w kierunku Niemiec.
Obrazuje to ciekawy pomnik z 1934 roku. Wówczas wzbudzał kontrowersje, dzisiaj zapewne nie dostałby akceptacji polskiego ministra kultury.
Wśród drzew ukryto dwie pozostałości po twierdzy:
- niewielka poterna,
- oraz kazamaty z 1784 roku. Szkoda, że nie zostawili jakiegoś fortu!
Między drzewami stoi też zabytek dla tych regionów niecodzienny - cerkiew łemkowska!
W 1935 roku przeniesiono ją ze słowackiego Beskidu Niskiego i dziś służy prawosławnym. A jak to u nich - zdjęć w środku niet!
Wieczór coraz bliżej...
Spędzamy go na zabawach ducha i ciała - ponownie odwiedzamy jarmark oraz knajpę z rzemieślniczymi piwami
Do ubytovni mieliśmy wracać autobusem, ale pieniądze na bilet... przepiliśmy Więc poszliśmy piechotą
Niedziela nie jest już tak łaskawa pogodowo - pojawiło się sporo chmur. Na szybko kończymy więc zwiedzanie, oglądamy np. budynki dawnych koszar - piechoty i kawalerii.
Zaglądamy do katedry, która dziś jest otwarta - wnętrze typowe, ale szukam grobu Jana Žižki, która został tu pochowany. Dopiero po powrocie doczytałem, że wcale nie jest pewne, czy wodza husytów tam złożono, a nawet jeśli, to później przeniesiono w inne miejsce.
Znajduję w zamian pamiątki po roku 1866.
Podczas powrotu do wozu był i czas na karmienie foczki ...
...i ostatnią wizytę na jarmarku, gdzie skonsumowaliśmy haluszki (z kapustą, a nie bryndzą jak na Słowacji) oraz buřty na pivu, czyli krojoną w poprzek kiełbasę smażoną z warzywami.
Już na sam koniec w lekkiej mżawce zajrzeliśmy na przedmieście, gdzie znajdują się obok siebie trzy zabytkowe cmentarze. Żydowski był zamknięty, cywilny pominęliśmy, za to pochodziliśmy po wojskowym, powstałym w 1810 roku przy twierdzy. Chowano tu żołnierzy w czasach pokoju i wojen aż do 1945 roku.
Pełna galeria z HK:
https://picasaweb.google.com/1103445063 ... skieMiasto
Ostatnio zmieniony 2015-12-22, 13:36 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Pudelek pisze:Gdy podchodzimy do samochodu na którym pisze "zakaz dotykania" ściąga tabliczkę, otwiera drzwi i każe mi się fotografować na jego tle
Super.
Tak z ciekawości się spytam, ten brak miejsc to z powodu tego jarmarku?
Zawsze mnie dziwią parkingi na rynku w Czeskich miastach, faktem z tych miast byłem tylko w Czeskim Cieszynie i Ostravie, ale i po Twoich relacjach, i po Roberta to widać. To zdjęcie z wieży na rynek pokazuje, że jest tam ładnie, choć te auta psują ten widok, szczególnie to z blokadą na kole .
Ostatnio zmieniony 2015-12-22, 18:04 przez laynn, łącznie zmieniany 1 raz.
laynn pisze:Tak z ciekawości się spytam, ten brak miejsc to z powodu tego jarmarku?
chyba nie. W Hradcu Kralove jarmark zaczynał się późno, bo dopiero w ową sobotę, nie jest też on specjalnie znany w kraju. Zresztą w takich miejscach jak my śpimy to głównie nocują jacyś robotnicy, kierowcy, a nie turyści. Sądzę, że po prostu rezerwowaliśmy za późno i nas uprzedzono...
laynn pisze:Zawsze mnie dziwią parkingi na rynku w Czeskich miastach
w Polsce też mógłbym wymienić sporo zabytkowych rynków, które służą za parkingi w niektórych jakoś to połączono, w HK ewidentnie psuje klimat okolicy...
Basia Z. pisze:To jest zdjęcie źródła Łaby, pod Łabskim szczytem
wygląda na to, że po drodze zmieniła płeć
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Łatwo zapamiętać: Ústí nad Labem (nie nad Labou) i Divoká Orlice (nie jakiś divoký orlic). I nie dwa piwa, lecz dvě piva
Przejęzyczenie to akurat pestka, gorzej gdyby trafiło się źle na partnera
Przejęzyczenie to akurat pestka, gorzej gdyby trafiło się źle na partnera
Ostatnio zmieniony 2015-12-23, 00:14 przez ceper, łącznie zmieniany 1 raz.
Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. /Mt 13,12/
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Enjoy your life-never look back. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.
Basia Z. pisze:Ja myślałam, że Orlica to ten facet, a Łaba kobieta, jako że Orlica wpada do Łaby to tak mi się skojarzyło
z ułożenia rzeźby pasowałby mi facet jako Łaba
No i faktycznie - Labe to jedyna nazwa rzeki, która nie jest rodzaju żeńskiego. Ciekawe czym sobie biedaczka tak zasłużyła?
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość