08-13.08.2015 - Na piwo do zachodnich sąsiadów...
: 2015-10-15, 19:51
08-13.08.2015 - Na piwo do zachodnich sąsiadów... - Dzień 1 - 08.08.2015
Po poprzednim wyjeździe pozostał niedosyt i to bardzo duży..., dlatego też gdy nadarzyła się możliwość na kolejny wyjazd to nie myśląc zbyt wiele ruszam w trasę. Co było tym razem moim celem ? O tym będzie gdy opiszę trzeci dzień
Tym razem postanowiłem zrezygnować ze sporej części bagaży. W planach nie ma żadnych wysokich gór, a na następny tydzień zapowiadają wręcz tropikalne upały. Jak się później okazało bagaże nie były wcale takie lekkie. Czasami tachałem spore zapasy wody, która była niezbędna, a i było oczywiście zawsze kilka butelek złocistego napoju w sakwach, dzięki któremu pokonuję tak duże odległości rowerem
Na wycieczkę postanawiam wyruszyć w nocy z piątku na sobotę(07/08.08). Tak się jakoś trafiło, że właśnie tego dnia dostaję info od Kuby, że wybierają się we dwójkę z Grześkiem na wschód słońca na Borówkową..., no i postanowiłem do nich dołączyć
Przesuwam więc o dwie godziny swój wyjazd i spotykam się z chłopakami w Nysie. Konsumpcja piwa na "Pentagramie" i lecimy przez wioski na czeską stronę do Vidnavy i dalej w kierunku Javornika. Grześ narzuca spore tempo jazdy. Szybko meldujemy się w znanej nam knajpce w Javorniku. Wypijamy po kilka piwek, robimy stosowne zapasy i uderzamy na Borówkową. Szczyt zdobywamy chwilę przed trzecią nad ranem, a średnia prędkość wyszła mi ponad 29 km/h !
Noc na Borówkowej
Czasu na sen nie ma już zbyt wiele. Oczy zmrużyłem może na 1,5 godziny gdy odzywa się budzik. Wchodzimy na wieżę obejrzeć nieszczególny wschód słońca.
Spać się już nie kładę tylko szykuję się do dalszej drogi. Żegnam się z chłopakami i ruszam w dół do Lądka Zdrój. Chcę pokonać jak najwięcej kilometrów z rana gdy temperatura powietrza jest jeszcze znośna. Przejazd przez Kłodzko i jadę do Kudowy Zdrój. O 9 temperatura już ponad 30 stopni Celsjusza ! Każdy nawet najmniejszy podjazd daje mi nieźle popalić. Asfalt wręcz się topi i mam wrażenie jakby przyssało mi opony do drogi
W Kudowie zakupy i chwila spokojnego spaceru po części zdrojowej. Następnie jadę trasą rowerową do Czermnej pod tamtejszą kaplicę czaszek.
Część zdrojowa w Kudowej
Czermna
Fajną ścieżką rowerową przekraczam po raz kolejny tego dnia granicę i docieram do pierwszego miasta po czeskiej stronie, którym jest 21 tysięczne miasto Nachod.
Na rynku rozłożone wesołe miasteczko co szpeci mi zdjęcia. Mimo weekendu można policzyć na palcach osoby korzystające z atrakcji. Bardzo wysoka temperatura skutecznie odstrasza mieszkańców, którzy wolą ten czas spędzić w domach ewentualnie gdzieś w cieniu drzew.
Wracając jeszcze do rynku w Nachodzie stoi tu kościół św. Wawrzyńca, który pochodzi z początku 14 stulecia. Nad miastem góruje renesansowy pałac, który powstał z przekształcenia wcześniejszej twierdzy. Obiekt nabierał obecnego kształtu przez 60 lat, a było to w latach 1554–1614.
Rynek w Nachodzie
Nachod - pałac
Z Nachodu mam już mniej męczącą trasę(teoretycznie). Jest prawie płasko, ale mam za to dość silny wiatr wiejący od przodu. Dodatkowo temperatura zabija. Na termometrze jest już przeszło 40 stopni!
O pierwszej docieram do Jaromierza(czes. Jaroměř). Poprzednim razem przez to miasto przejeżdżałem nocą przeszło dwa lata temu. Tym razem zatrzymuję się w centrum. Miasto(jak to miasta w Czechach) całkiem przyjemne dla oka. Rynek o nieregularnym kształcie otoczony kolorowymi kamienicami reprezentującymi różne style.
Rynek w Jaromierzu
Na środku stoi barokowy Słup Mariański z lat 1723-1727 z warsztatu M. B. Brauna. Po wschodniej stronie gotycki kościół św. Mikołaja, a tuż obok dzwonnica bramna nad "polską drogą", przez którą wjechałem na rynek.
Na rynku spotkałem zaledwie dwie osoby. W cieniu parkowych drzew po drugiej stronie Łaby już bardziej tłocznie. Gdzieś tam z jednej z kamienic słychać jak ktoś gra na pianinie...
Dzwonnica bramna
Gotycki kościół św. Mikołaja
Postanawiam podjechać na moment do twierdzy Josefov będącej dzielnicą Jaromierza. Budowę twierdzy rozpoczęto w 1780 na rozkaz cesarza Józefa II, dla ochrony wschodnich Czech od strony Prus. Prace trwały 7 lat. W twierdzy mogło stacjonować 12 tysięcy żołnierzy, a zgodnie z założeniami mogła bronić się przez 5 miesięcy. Jednak obiekt nie miał możliwości sprawdzenia się w boju podczas żadnej z wojen.
Pech chciał, że trafiam na kolejną imprezę. Właśnie odbywa się jedna z największych imprez muzyki metalowej w Europie - festiwal "Brutal Assault". Impreza oblegana przez tysiące żądnych wrażeń fanów. Jednak wszyscy pochowali się w cieniu.
Na obrzeżach dzielnicy jeden wielki śmietnik. W centrum wygląda znośnie. Stoi tu kościół garnizonowy w stylu empire. Postawiony w latach 1805-1810. Niestety objeżdżam tylko rynek dookoła bo ze względu na obecnie trwającą imprezę dostęp do pozostałych części jest bardzo utrudniona.
Kościół garnizonowy w dzielnicy Josefov
Wracam więc do Jaromierza i jadę dalej na północ w kierunku Dvůr Králové nad Labem. Po drodze odwiedzam jeden z piękniejszych kompleksów barokowych w Czechach - Kuks. Założycielem na początku XVIII wieku był hrabia František Antonín Špork, który odkrył tu lecznicze źródła mineralne. Poza klasztorem ze szpitalem powstał tu wówczas dom zdrojowy.
Kuks
Kuks - cześć zdrojowa
Z Kuks jadę wzdłuż Łaby do Dvůr Králové gdzie oczywiście odwiedzam rynek. Plac niewielki, kameralny i standardowo wybrukowany. W północnej części stoi renesansowy ratusz. I jak to w dniu dzisiejszym standardowo zupełne pustki...
Dvůr Králové
Renesansowy ratusz
Wieża Šindelářska
Kolejny dzisiejszy cel to Jiczyn(czes. Jičín). Po drodze przejeżdżam przez Miletin i Lázně Bělohrad.
Pomník K. J. Erbena w Miletinie
Miletin - Kościół Zwiastowania NMP.
Lázně Bělohrad - dom zdrojowy
Barokowy pałac
W Jičínie jestem przed 18tą. Poprzednim razem trafiłem na jakiś festyn i miałem problemy by przecisnąć się przez rynek. Tym razem miałem pustki, choć o tej porze już trochę więcej osób spaceruje po mieście.
Jičín
Na rynek wjeżdżam przez symbol miasta - wieżę miejską "Valdicką bramę" wysoka na 52 metry. Nazywana jest również bramą do Czeskiego Raju.
Valdicką brama
Rynek duży i ładny choć widywałem zdecydowanie ciekawsze.
Gotycki kościół św. Ignacego.
Z Jičína jadę ciągle na zachód bo moim kolejnym celem jest Mlada Boleslav. Chciałem zdążyć przed zachodem słońca, ale kilkanaście kilometrów wcześniej w miejscowości Sobotka moją uwagę zwrócił ładny pałacyk i postanawiam zmodyfikować odrobinę trasę
Sobotka
Pałac myśliwski Humprecht
Pałac myśliwski Humprecht wybudowany został w latach 1666-1668 na niewielkim wzniesieniu ponad wsią. Czytając tablicę informacyjną dowiaduję się o kolejnym obiekcie wartym uwagi. Jadę więc kilka kilometrów na północ by zobaczyć jeden najlepiej zachowanych zamków gotyckich w Czechach - zamek Kost. Został zbudowany w połowie XIV wieku przez Beneša z Vartemberku. Obecnie ładnie odrestaurowany.
Zamek Kost
Do Mladej Boleslav docieram z prawie dwugodzinnym opóźnieniem. Może to nawet i lepiej bo mam okazję wykonać kilka nocnych ujęć.
Mladá Boleslav
Centrum z kilkoma ciekawymi obiektami. Kościół Wniebowzięcia NMP., stary renesansowy ratusz czy zamek miejski.
Kościół Wniebowzięcia NMP.
Renesansowy ratusz
Zamek pierwotnie gotycki. W 1555 przebudowany w duchu czasu na styl renesansowy.
Renesansowy zamek
Będąc jeszcze w mieście nieboskłon od czasu do czasu przecina błyskawica. Jeszcze nie słychać grzmotów, ale pewnym jest że zaraz rozpęta się tu piekło. Szybko opuszczam miasto jadąc w dalszym ciągu na zachód. Goni mnie burza i to nie jedna. Miasto opuściłem w odpowiednim momencie bo teraz odwracając się do tyłu widzę jak mocny pada tam deszcz gdy niebo rozdziera błyskawica za błyskawicą.
Od południa idzie kolejna, a przede mną jest jeszcze jedna... Na szczęście szybko znajduję schronienie w Oborze..., ale nie w takiej gdzie trzyma się bydło tylko w miejscowości o takiej nazwie u podnóży szczytu Bezděz
Planem na dziś było pokonać przeszło 300 km i to mi się udało :
Statystyki dnia pierwszego:
Wypiłem łącznie 15 litrów wody tego dnia oraz aż 8 piw
Cała galeria:
https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6197817302595367345
cdn...
Po poprzednim wyjeździe pozostał niedosyt i to bardzo duży..., dlatego też gdy nadarzyła się możliwość na kolejny wyjazd to nie myśląc zbyt wiele ruszam w trasę. Co było tym razem moim celem ? O tym będzie gdy opiszę trzeci dzień
Tym razem postanowiłem zrezygnować ze sporej części bagaży. W planach nie ma żadnych wysokich gór, a na następny tydzień zapowiadają wręcz tropikalne upały. Jak się później okazało bagaże nie były wcale takie lekkie. Czasami tachałem spore zapasy wody, która była niezbędna, a i było oczywiście zawsze kilka butelek złocistego napoju w sakwach, dzięki któremu pokonuję tak duże odległości rowerem
Na wycieczkę postanawiam wyruszyć w nocy z piątku na sobotę(07/08.08). Tak się jakoś trafiło, że właśnie tego dnia dostaję info od Kuby, że wybierają się we dwójkę z Grześkiem na wschód słońca na Borówkową..., no i postanowiłem do nich dołączyć
Przesuwam więc o dwie godziny swój wyjazd i spotykam się z chłopakami w Nysie. Konsumpcja piwa na "Pentagramie" i lecimy przez wioski na czeską stronę do Vidnavy i dalej w kierunku Javornika. Grześ narzuca spore tempo jazdy. Szybko meldujemy się w znanej nam knajpce w Javorniku. Wypijamy po kilka piwek, robimy stosowne zapasy i uderzamy na Borówkową. Szczyt zdobywamy chwilę przed trzecią nad ranem, a średnia prędkość wyszła mi ponad 29 km/h !
Noc na Borówkowej
Czasu na sen nie ma już zbyt wiele. Oczy zmrużyłem może na 1,5 godziny gdy odzywa się budzik. Wchodzimy na wieżę obejrzeć nieszczególny wschód słońca.
Spać się już nie kładę tylko szykuję się do dalszej drogi. Żegnam się z chłopakami i ruszam w dół do Lądka Zdrój. Chcę pokonać jak najwięcej kilometrów z rana gdy temperatura powietrza jest jeszcze znośna. Przejazd przez Kłodzko i jadę do Kudowy Zdrój. O 9 temperatura już ponad 30 stopni Celsjusza ! Każdy nawet najmniejszy podjazd daje mi nieźle popalić. Asfalt wręcz się topi i mam wrażenie jakby przyssało mi opony do drogi
W Kudowie zakupy i chwila spokojnego spaceru po części zdrojowej. Następnie jadę trasą rowerową do Czermnej pod tamtejszą kaplicę czaszek.
Część zdrojowa w Kudowej
Czermna
Fajną ścieżką rowerową przekraczam po raz kolejny tego dnia granicę i docieram do pierwszego miasta po czeskiej stronie, którym jest 21 tysięczne miasto Nachod.
Na rynku rozłożone wesołe miasteczko co szpeci mi zdjęcia. Mimo weekendu można policzyć na palcach osoby korzystające z atrakcji. Bardzo wysoka temperatura skutecznie odstrasza mieszkańców, którzy wolą ten czas spędzić w domach ewentualnie gdzieś w cieniu drzew.
Wracając jeszcze do rynku w Nachodzie stoi tu kościół św. Wawrzyńca, który pochodzi z początku 14 stulecia. Nad miastem góruje renesansowy pałac, który powstał z przekształcenia wcześniejszej twierdzy. Obiekt nabierał obecnego kształtu przez 60 lat, a było to w latach 1554–1614.
Rynek w Nachodzie
Nachod - pałac
Z Nachodu mam już mniej męczącą trasę(teoretycznie). Jest prawie płasko, ale mam za to dość silny wiatr wiejący od przodu. Dodatkowo temperatura zabija. Na termometrze jest już przeszło 40 stopni!
O pierwszej docieram do Jaromierza(czes. Jaroměř). Poprzednim razem przez to miasto przejeżdżałem nocą przeszło dwa lata temu. Tym razem zatrzymuję się w centrum. Miasto(jak to miasta w Czechach) całkiem przyjemne dla oka. Rynek o nieregularnym kształcie otoczony kolorowymi kamienicami reprezentującymi różne style.
Rynek w Jaromierzu
Na środku stoi barokowy Słup Mariański z lat 1723-1727 z warsztatu M. B. Brauna. Po wschodniej stronie gotycki kościół św. Mikołaja, a tuż obok dzwonnica bramna nad "polską drogą", przez którą wjechałem na rynek.
Na rynku spotkałem zaledwie dwie osoby. W cieniu parkowych drzew po drugiej stronie Łaby już bardziej tłocznie. Gdzieś tam z jednej z kamienic słychać jak ktoś gra na pianinie...
Dzwonnica bramna
Gotycki kościół św. Mikołaja
Postanawiam podjechać na moment do twierdzy Josefov będącej dzielnicą Jaromierza. Budowę twierdzy rozpoczęto w 1780 na rozkaz cesarza Józefa II, dla ochrony wschodnich Czech od strony Prus. Prace trwały 7 lat. W twierdzy mogło stacjonować 12 tysięcy żołnierzy, a zgodnie z założeniami mogła bronić się przez 5 miesięcy. Jednak obiekt nie miał możliwości sprawdzenia się w boju podczas żadnej z wojen.
Pech chciał, że trafiam na kolejną imprezę. Właśnie odbywa się jedna z największych imprez muzyki metalowej w Europie - festiwal "Brutal Assault". Impreza oblegana przez tysiące żądnych wrażeń fanów. Jednak wszyscy pochowali się w cieniu.
Na obrzeżach dzielnicy jeden wielki śmietnik. W centrum wygląda znośnie. Stoi tu kościół garnizonowy w stylu empire. Postawiony w latach 1805-1810. Niestety objeżdżam tylko rynek dookoła bo ze względu na obecnie trwającą imprezę dostęp do pozostałych części jest bardzo utrudniona.
Kościół garnizonowy w dzielnicy Josefov
Wracam więc do Jaromierza i jadę dalej na północ w kierunku Dvůr Králové nad Labem. Po drodze odwiedzam jeden z piękniejszych kompleksów barokowych w Czechach - Kuks. Założycielem na początku XVIII wieku był hrabia František Antonín Špork, który odkrył tu lecznicze źródła mineralne. Poza klasztorem ze szpitalem powstał tu wówczas dom zdrojowy.
Kuks
Kuks - cześć zdrojowa
Z Kuks jadę wzdłuż Łaby do Dvůr Králové gdzie oczywiście odwiedzam rynek. Plac niewielki, kameralny i standardowo wybrukowany. W północnej części stoi renesansowy ratusz. I jak to w dniu dzisiejszym standardowo zupełne pustki...
Dvůr Králové
Renesansowy ratusz
Wieża Šindelářska
Kolejny dzisiejszy cel to Jiczyn(czes. Jičín). Po drodze przejeżdżam przez Miletin i Lázně Bělohrad.
Pomník K. J. Erbena w Miletinie
Miletin - Kościół Zwiastowania NMP.
Lázně Bělohrad - dom zdrojowy
Barokowy pałac
W Jičínie jestem przed 18tą. Poprzednim razem trafiłem na jakiś festyn i miałem problemy by przecisnąć się przez rynek. Tym razem miałem pustki, choć o tej porze już trochę więcej osób spaceruje po mieście.
Jičín
Na rynek wjeżdżam przez symbol miasta - wieżę miejską "Valdicką bramę" wysoka na 52 metry. Nazywana jest również bramą do Czeskiego Raju.
Valdicką brama
Rynek duży i ładny choć widywałem zdecydowanie ciekawsze.
Gotycki kościół św. Ignacego.
Z Jičína jadę ciągle na zachód bo moim kolejnym celem jest Mlada Boleslav. Chciałem zdążyć przed zachodem słońca, ale kilkanaście kilometrów wcześniej w miejscowości Sobotka moją uwagę zwrócił ładny pałacyk i postanawiam zmodyfikować odrobinę trasę
Sobotka
Pałac myśliwski Humprecht
Pałac myśliwski Humprecht wybudowany został w latach 1666-1668 na niewielkim wzniesieniu ponad wsią. Czytając tablicę informacyjną dowiaduję się o kolejnym obiekcie wartym uwagi. Jadę więc kilka kilometrów na północ by zobaczyć jeden najlepiej zachowanych zamków gotyckich w Czechach - zamek Kost. Został zbudowany w połowie XIV wieku przez Beneša z Vartemberku. Obecnie ładnie odrestaurowany.
Zamek Kost
Do Mladej Boleslav docieram z prawie dwugodzinnym opóźnieniem. Może to nawet i lepiej bo mam okazję wykonać kilka nocnych ujęć.
Mladá Boleslav
Centrum z kilkoma ciekawymi obiektami. Kościół Wniebowzięcia NMP., stary renesansowy ratusz czy zamek miejski.
Kościół Wniebowzięcia NMP.
Renesansowy ratusz
Zamek pierwotnie gotycki. W 1555 przebudowany w duchu czasu na styl renesansowy.
Renesansowy zamek
Będąc jeszcze w mieście nieboskłon od czasu do czasu przecina błyskawica. Jeszcze nie słychać grzmotów, ale pewnym jest że zaraz rozpęta się tu piekło. Szybko opuszczam miasto jadąc w dalszym ciągu na zachód. Goni mnie burza i to nie jedna. Miasto opuściłem w odpowiednim momencie bo teraz odwracając się do tyłu widzę jak mocny pada tam deszcz gdy niebo rozdziera błyskawica za błyskawicą.
Od południa idzie kolejna, a przede mną jest jeszcze jedna... Na szczęście szybko znajduję schronienie w Oborze..., ale nie w takiej gdzie trzyma się bydło tylko w miejscowości o takiej nazwie u podnóży szczytu Bezděz
Planem na dziś było pokonać przeszło 300 km i to mi się udało :
Statystyki dnia pierwszego:
Wypiłem łącznie 15 litrów wody tego dnia oraz aż 8 piw
Cała galeria:
https://plus.google.com/photos/117901767401578298989/albums/6197817302595367345
cdn...