Część 5
Limone sul Garda - Malcesine - Monte Baldo.
To Tego dnia miała być najlepsza, najfajniejsza wycieczka, dwa miasteczka nad jeziorem i góry …
Jak co dzień rano wyruszyliśmy z naszego hotelu, do celu mieliśmy jakieś 70 km, jechaliśmy na zachodni brzeg jeziora do Limone sul Garda.
Po drodze przejeżdżaliśmy przez tunele wyżłobione w skale, ciasne i długie, fajne atrakcja szczególnie dla kierowców, ściany tuneli na wysokości lusterek autobusów i ciężarówek całe zdarte, to tylko świadczy o tym że jest naprawdę ciasno
Miasteczko Limone (
https://pl.wikipedia.org/wiki/Limone_sul_Garda ) wita nas deszczem i bardzo silnym wiatrem ! Na jeziorze mały sztorm, przez chwilę obawa że nie popłyniemy …
Ludzie poubierani raczej na lekko, my trochę lepiej, no ja na pewno, bo zabrałem puchówkę i zestaw przejściowy, czyli :
- Cienka czapka
- Komin
- Cienkie rękawiczki
Było mi cieplutko, rękawiczki oddałem żonie
Deszcz zacinał mocno, woda obijała się o murki nabrzeża chlapiąc ludzi podchodzących bliżej, jest wesoło !
Limone jest pięknym małym miasteczkiem, które słynęło z cytryn i limonek na alkoholowy specjał o nazwie Limocello, podobno fajne ? Iza kupiła chyba dwie flaszki, to pewnie przy okazji jakiegoś zlotu lub spotkania zabierze coś na spróbowanie
Przy dobrej pogodzie musi tam być naprawdę pięknie, nad miasteczkiem górują wysokie skalne ściany (około 1000m) robi to niesamowite wrażenie, wokół jeziora panuje właśnie taki górski klimat, ciągle są w polu widzenia, szkoda tylko że z dołu
Pogoda przewidywała że będzie się przejaśniać i poprawiać w miarę upływu dnia …
Faktycznie, chodziliśmy po miasteczku przez chwilę, jak wsiadaliśmy na prom już prawie przestało padać, jakby nie przestało to trochę lipa, bo byliśmy na górnym pokładzie a on jest otwartym balkonem
kaczka wygląda jak po dobrym melanżu
Żegnamy się z Limone i płyniemy na drugi brzeg do Malcesine (
https://pl.wikipedia.org/wiki/Malcesine )
Wybijającą się atrakcją miasteczka jest zamek Scaligero, który jest już dobrze widoczny podczas rejsu z wody, zamek (z VI w.) na wysokim skalnym cyplu, wielokrotnie niszczony i odbudowywany, ostatni raz w pierwszej połowie XIX w. przez Austriaków … (
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_Sca ... _Malcesine )
Jednak dla nas najfajniejszą atrakcją miał być wyjazd obrotową gondolą na szczyt Monte Baldo, a w zasadzie to przełęcz Spino (1760m) i popatrzeć na to wszystko z naszej ulubionej perspektywy, czyli z góry !
Miasteczko i otaczające go kolosy robiły wrażenie, ośnieżone szczyty to już wysokość powyżej 2000 metrów (najwyższy jest Monte Baldo - 2218m)
Małe domki zbudowane nad urwistymi klifami, w dole tunele wykute w skale, piękne zielone zbocza gór, chciałbym oglądać ten widok codziennie.
Pogoda się poprawiała z każda chwilą, więc byliśmy pełni nadziei przed wyjazdem na górę, chmury kotłowały się i przetaczały przez wysokie szczyty, na sporej części był widoczny śnieg który spadł poprzedniej nocy …
Niepokojące było tylko to, że mgła utrzymywała się dokładnie w miejscu gdzie my za chwilę mieliśmy się znaleźć !
Prosto z promu ruszyliśmy do stacji kolejki, żeby w pierwszej kolejności wyjechać na górę.
Czy to był dobry pomysł, pewnie nie patrząc na pogodę która z reguły zmieniała się na lepszą w godzinach popołudniowych, no i Większe szanse na to ze mgła się rozejdzie, ale kiedy byliśmy na miejscu to myślałem odwrotnie i przystałem od razu na propozycję Pilotki Kasi, żeby wyjeżdżać w pierwszej kolejności.
Kolejka, która tak jak nasza rodzima zakopiańska jest z jedną przesiadką po drodze na szczyt, tyle tylko że ta jest okrągła i się kręci podczas wyjazdu na górę, nie omieszkałem powiedzieć kawału o Bacy, turyście i kolejce na Kasprowy …
Wypadamy jak demony z kolejki, aparaty załadowane i goooootowe do roboty
tylko nie było co focić, wszędzie mgła, stare baby zaraz zaczęły jęczeć, że po co tam wyjeżdżaliśmy w ogóle, że one chcą na dół itd.
Z tego co wiem, to część zjechała zaraz na dół, kolejka kursowała co 15 min.
My widząc warunki uznaliśmy że niecała godzinka nam wystarczy, dzisiaj powiem, że to też był błąd, bo mogliśmy się dogadać z Kasią i zostać sobie dłużej na górze, bo jak mgła się przetaczała to pokazało się schronisko w niedalekiej odległości, ale już nie było czasu żeby się do niego przejść.
Przeszliśmy się po mglistej okolicy, starając się cokolwiek pstryknąć, ale mgła nie bardzo chciała ustąpić, tylko momentami robiło się wyraźniej
Wykorzystaliśmy te kilkadziesiąt minut na tyle, na ile mgła pozwoliła i ruszyliśmy z powrotem w dół.
Byłem i jestem strasznie zawiedziony tym co nas spotkało na Monte Baldo, bo wiem że są stamtąd przepiękne widoki, a my widzieliśmy wielkie nic
Trudno się mówi i żyje się dalej …
Na dole całkiem fajna pogoda, ciepło i nie pada, można spokojnie iść w miasto !
W pierwszej kolejności wpadamy do knajpy w stylu pirackim i zamawiamy jedzonko, Iza i ja bierzemy pizzę, a młoda sałatkę grecką.
Pizza była obłędna, a sałatki była ilość co najmniej dla dwóch, ale Lea rośnie, to zjadła sama
Obsługa to chyba sami hindusi ? Grzeczni i bardzo szybcy, co trochę nam przeszkadzało, bo wręcz czatowali na nasze naczynia
Najedzenie i zadowolenie ruszyliśmy w wąskie labirynty Malcesine.
Sklepiki w których można kupić różne cuda i dobroci, na przykład wyroby rękodzielnictwa pewnej pani, które kosztowały majątek, malutki domek z modeliny czy glinki z kawałkiem drutu kosztował 20 euro, można się cenić, ale bez przesady, cena powinna być adekwatna do roboty jaką się wykona …
Iza jako młoda działkowiczka zajrzała również do sklepiku z nasionkami i kwiatkami żeby przywieźć coś na polską ziemię
Fajnie się chodziło i poznawało nowe zakamarki miasteczka.
Na koniec poszliśmy jeszcze na zakupy do SPARU bo akurat był i obładowanie po raz kolejny zmierzaliśmy do punktu zbiórki przy małym rondzie, które było przy Urzędzie Gminy i Kościele Św. Stefana.
Zasiedliśmy poniżej w mały parku, na ławeczce spędziliśmy ostatnie kilkadziesiąt minut, czekając na nasz autokar.
spoglądam jeszcze na Limone
kościół ś. Stefana
Urząd Gminy
Zdjęć znowu trochę dużo, ale nie mogłem inaczej
C.D.N