Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 11/28 - 23.07.2019 - Stambuł !
To była nieprzyjemnie gorąca noc. Ponownie odnoszę wrażenie iż o poranku jestem bardziej zmęczony aniżeli pod koniec minionego dnia. Do drogi zbieram się jeszcze zanim wstanie słońce. A gdy to wynurza się zza horyzontu temperatura drastycznie wzrasta. Od samego początku droga jest pagórkowata, ale o dziwo całkiem sprawnie idzie mi dziś pokonywanie kolejnych wzniesień i kilometrów dość szybko przybywa. Inna sprawa, że staram się ograniczać postoje do minimum bo do Stambułu mam ponad 160 kilometrów, a chciałbym jeszcze tego samego dnia miasto opuścić....
W Vize pierwsze zakupy. Robię kilka fotek i lecę dalej.
Vize
Nawet się nie spostrzegłem jak docieram do Saray. Oczywiście i tu uzupełniam zapasy płynów bo tych to w zastraszającym tempie ubywa. Miasta przez które przejeżdżam nie są dla mnie szczególnie ciekawe. Natomiast wszędzie widzę te sterczące "ołówki" gdzie nie spojrzę tam widoczne są minarety !
Saray
Z Saray jadę ciągle tą samą drogą krajową. Ruch jest znikomy jednak gdy tylko jestem w okolicy większej miejscowości to samochodów znacznie przybywa, ale jeszcze jest znośnie. Natomiast okolica coraz bardziej pagórkowata i zalesiona. Jest to dużym plusem bo nie jestem tak bardzo narażony na oddziaływanie promieni słonecznych, a i natrafiam czasami na obfite w wodę źródełka😀
Czasami jest tak, że muszę zjechać z głównej drogi do jakiejś miejscowości bo ta ją omija. Nie mogę pozwolić by mi zabrakło wody, więc staram się robić zakupy w niemal każdej miejscowości. I tak np. w Aydınlar naprzeciw meczetu odwiedzam sklep.
Aydınlar
A i byłbym zapomniał..., te tureckie psy są zupełnie nieszkodliwe. Nie miałem z nimi żadnych przygód, a jest ich naprawdę bardzo wiele. Zauważyłem, że większość tych bezdomnych jest kolczykowana podobnie jak chociażby u nas zwierzęta hodowlane.
Jeszcze w tej samej miejscowości musiałem odwiedzić kolejny sklep bo w tym pierwszym nie było piwa 😋 Na wylocie przy głównej drodze kupuję trochę świeżych warzyw u handlarza na straganie. Kawałek dalej jem drugie śniadanie.
Śniadanko
W Oklalı postanawiam zjechać już z głównej drogi i wybieram takie, którymi w teorii będzie bliżej, a wiadomo, że nie zawsze ta najkrótsza trasa jest tą najłatwiejszą. Tak też było i tym razem. Ciągle mam na swojej drodze męczące podjazdy. Nie powiem, ale widoki miałem niczego sobie szczególnie, że w dali widoczna największa aglomeracja Turcji.
Oklalı
Nie byłem jednak świadom, że to jeszcze tak daleko do celu. Ciągle jadę, a wydaje mi się iż bardzo powoli przybliżam się do celu wyprawy.
Stambuł już widoczny
No i wiadomo..., dzień w Turcji bez przebitej dętki to dzień stracony 😉
Kolejny kapeć. Tym razem na przedmieściach Stambułu.
Trochę później aniżeli zakładałem docieram na przedmieścia Stambułu. Byłem w małym szoku jak ogromny panuje tu ruch na drogach 3-4 pasmowych. Jeszcze bardziej się zdziwiłem nie widząc żadnych korków, a wszystko odbywało się jakoś tak bardzo płynnie. Prawda, że tam każdy na każdego trąbi, ale nie spotkałem się z jakąś agresją, a trąbienie ma oznajmiać innym uczestnikom ruchu coś w stylu "uwaga jadę". Mam ogromne problemy by się włączyć do ruchu. Stoję na światłach i nie potrafię się wbić na drugi pas. W pewnym momencie zatrzymuje się gościu pikapem, wysiada i podniesioną ręką idzie przez wszystkie pasy w moim kierunku. Oznajmia bym z nim poszedł. Schodzę z nim na pobocze. Pierwsze co to oznajmia mi, że jak chcę żyć to żebym nie poruszał się głównymi arteriami. Ścieżek rowerowych to nie za bardzo tu uświadczę.
Çağrı oferuje się, że mnie podrzuci bliżej centrum bo okazuje się, że to dobre 30 kilometrów przez jedno z najbardziej zaludnionych miast świata. Gościu posiada jakąś dużą firmę i zajmuje się handlem. Często jeździ po Europie w celach biznesowych. Odwiedził swego czasu Łódź. Często na swoje wyjazdy zabiera swój rower górski, którym lubi śmigać szczególnie po Alpach.
Oczywiście zdając sobie sprawę, że mam konkretną obsuwę czasową przystaję na jego propozycję. Zanim podrzucił mnie w "pobliże centrum" to jeszcze zafundował mi wycieczkę na osiedle wieżowców gdzie mieszka, a następnie w okolice gdzie znajduje się jego firma.
Oczywiście i ode mnie wyciąga wiele informacji. Co, gdzie, jak, ile i dlaczego ? To standardowe pytania niemal u każdego kto się wypytuje o moją wyprawę. Bardzo dużo przydatnych i praktycznych informacji otrzymałem od niego. Otworzył mi oczy na kilka ważnych aspektów odnośnie poruszania się rowerem po tak ogromnej aglomeracji. Najlepszym jego stwierdzeniem było "Turcy to niesamowicie przyjaźnie nastawiony naród jednak na drogach to idioci i miej to na uwadze" 😃
Wysadza mnie w miejscu gdzie zaczyna się ścieżka rowerowa przy dworcu kolejowym Halkalı. Wręcza mi swoją wizytówkę jakbym potrzebował jakiejkolwiek pomocy. Ja jednak nie posłuchałem się niektórych jego rad i postanawiam dotrzeć do centrum mimo wszystko bardziej głównymi drogami bo będzie bliżej. Mimo wszystko mam jeszcze do pokonania niemal 20 kilometrów.
Wspólna fota Çağrı.
Stambuł podobnie jak Rzym wybudowano na siedmiu wzgórzach i ja te wzgórza teraz muszę pokonać. Jest ciężko niesamowicie. Trochę stresu na tutejszych drogach jednak się najadłem. Jednak nawigacja sprawnie prowadzi mnie ku centrum. Choć raz mnie zawiodła na takie zadupie, że musiałem wracać. Wyłączam więc selekcję tras dla roweru. Na jednym ze stromych podjazdów pewien chłopaczek na skuterze oferuje się, że mnie pociągnie pod górę. Skorzystałem 😉
W okolicy podwójnej linii murów miejskich wzniesionych przez Teodozjusza Wielkiego natrafiam na ścieżkę rowerową. Są nawet rowery, które można wypożyczyć.
Jedna z bram wjazdowy w murach miejskich.
Teraz przeciskam się odrobinę wąskimi uliczkami tak jak mnie prowadzi nawigacja, ale dwukrotnie natrafiam na bazary i kombinuję z objazdem bo nie jestem się w stanie poruszać w tak tłumnych miejscach naprzód.
Dlatego uznałem, że szybciej będzie głównymi traktami. Im bliżej historycznego Bizancjum tym więcej reprezentacyjnych obiektów mijam. W związku z tym i coraz większy ruch turystów.
Wiele zabytków z czasów Bizancjum
W Stambule znajduje się ponoć 2691 czynnych meczetów, a te najbardziej okazałe to Błękitny meczet będący najwspanialszym przykładem tzw. klasycznego okresu sztuki islamskiej w Turcji.
Błękitny Meczet
Został on wybudowany z zamiarem postawienia czegoś bardziej okazałego od sąsiadującej Hagia Sophia. Pierwotnie świątynia chrześcijańska uważana za najwspanialszy obiekt architektury i budownictwa pierwszego tysiąclecia naszej ery. Wybudowano ją w latach 532-537. Po zdobyciu Konstantynopola przez Turków w 1453 roku dobudowano cztery minarety, a samą świątynię zamieniono w meczet. Obecne jest tutaj muzeum.
Hagia Sophia
Zbliża się zachód słońca. Niewiele mam czasu na objazd okolicy. Tłum turystów z całego świata jest ogromny. Nie to że utrudniają mi poruszanie się tylko ciągle zaczepiają zadając pytania. Najbardziej ciekawska była jedna Amerykanka i dwóch chłopaków z Kazachstanu.
Chłopaki z Kazachstanu.
Ogólnie to nie ma dla mnie większego sensu rozpisywać się na temat historii i wszystkiego co warte uwagi by tu zobaczyć. Od tego są dziesiątki przewodników, które znajdziecie w internecie. Zresztą sam niewiele zobaczyłem. Tutaj trzeba by poświęcić myślę tak z minimum 2-3 dni by zobaczyć tylko to co najciekawsze, a ja byłem zaledwie dwie godziny choć z dojazdem do centrum i próbą wydostania się zajęło mi to dobre kilkanaście godzin 😉
Jako miejsce reprezentacyjne jest też bardzo dobrze strzeżone przez wojsko rozlokowane w kilku miejscach w wozach opancerzonych. Teraz trochę jednak żałuję, że spędziłem tam tak mało czasu. Następnym razem bardziej się postaram. No cóż cel zaliczony, więc mogę z czystym sumieniem wracać. W głowie już powoli układa mi się wizja mojej przyszłej trasy, ale aktualnie skupiam się na tym by opuścić miasto.
Zachowaj odstęp 1 metra od rowerzysty. Nikt tego nie respektuje 😋
Spędzając w tak dużym mieście te kilka godzin w zupełności mi wystarczyło by się przyzwyczaić do warunków panujących na drogach. Chcesz przeżyć ? Jeździj jak inni ! I tak też robiłem.
Ładnie oświetlony niewielki park.
Jeszcze dwukrotnie wpadam do knajpy coś zjeść. Ceny za posiłek wydawały mi się śmiesznie niskie. No i ta serdeczność obsługi. Widząc turystę na rowerze dostawałem za każdym razem coś ekstra od obsługi 😉
Ten zestaw kosztował około 7 złotych 😀
Opuszczenie miasta przyszło mi zdecydowanie łatwiej aniżeli dostanie się do centrum. Tego dnia udaje się pokonać jeszcze dość sporo kilometrów. Samą jazdę kończę w Silivri o pierwszej w nocy. Ponownie nie rozwieszam hamaka bo nie ma za bardzo gdzie. Jestem zmuszony rozwiesić płachtę biwakową na jakimś ogrodzeniu tuż przy drodze bo od północy nadciąga burza....
Pięknie podświetlony most w Dizdariye.
Dystans dnia: 220,37 km
Suma podjazdów: 2464 metry
Galeria dzień 11:
https://photos.app.goo.gl/2nFDFK1PfEwoC3F27
cdn...