I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Relacje pozagórskie ze świata.
Awatar użytkownika
Sebastian
Posty: 6353
Rejestracja: 2017-11-09, 17:18
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: Sebastian » 2024-10-29, 19:44

Może po prostu auto było zbyt nowe?
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8527
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: Pudelek » 2024-10-29, 19:54

buba pisze:
Z opowieści przypominało mi to trochę przygody Pudla z autem rok czy dwa lata temu - wtedy co nad problemem pochylał się nawet macedoński kelner ;) Nie pamietam jak tam się skonczyło - ale chyba też nic nie zdiagnozowali a Pudel odpuścił jakies wysokie przełęcze.


diagnoza jest prosta - auto nie lubi wysokich temperatur ;) Odpuściłem w 2021 Transalpinę, a rok później też drogę przez góry, choć o wiele niższe. Do tej pory mam uraz psychiczny jak muszę jechać wysokim podjazdem...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6340
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: buba » 2024-10-29, 20:08

Ale bym się wku..ił, wszystko zaplanowane, a tu takie jajca !


Tak to bywa.. Plan planem a zycie zyciem. Wiekszosc planów na szczescie udało się zrealizować - tylko czasem wolniej i z przerwami, zeby się szaruś wysapał ;)


diagnoza jest prosta - auto nie lubi wysokich temperatur ;) Odpuściłem w 2021 Transalpinę, a rok później też drogę przez góry, choć o wiele niższe. Do tej pory mam uraz psychiczny jak muszę jechać wysokim podjazdem...


Rozumiem, że ostatecznie nie udało się rozkminić w czym dokładnie tkwił problem?

A w tym roku auto juz nie kaprysiło? czy przezornie okładałeś je lodem na podjazdach? ;)

Może po prostu auto było zbyt nowe?


Teraz taka moda narzekać na ocieplenie klimatu - to może autom też coś montują, żeby źle znosiły upały? :P
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"

na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
_laynn
Posty: 331
Rejestracja: 2024-08-10, 08:10

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: _laynn » 2024-10-29, 20:48

Jak pudel jeździ non stop z checkiem to nic dziwnego, że auto ma focha ;)
Auta na „f” w Polsce są gorsze. Ponoć. Tylko Niemcy i japonczyki. Ot taki fajny mit ;)
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6340
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: buba » 2024-10-29, 22:10

Idziemy plażą w stronę Primoria.

Obrazek

Krajobrazy po drodze są płowe i od czasu do czasu noszące ślady ludzkiej działalności.

Obrazek

Obrazek

Dwa szkielety niedokończonych, nadmorskich budynków.

Obrazek

Plażowy bunkier stoi tak samo jak 8 lat temu. Nic się chyba nie zmienił.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czasem trafi się mini molo z betonowych płyt, acz już tak obrosłe wodorostami, glonami, muszlami i mułem, że gdyby nie równy, prostokątny kształt - można by pomyśleć, że to naturalne kamienie.

Obrazek

Obrazek

Główny cel na dziś to dokładnie obadać różowe, słone jeziorka. No i zażyć w nich kąpieli - rzecz jasna!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Woda w jeziorku jest płytka i ciepła jak zupa. I tak słona, że można się na niej położyć i człowiek się unosi na powierzchni. Tu się raczej nikt nie utopi! Pierwszy raz mam okazję kąpać się w tak słonej wodzie. Niesamowite uczucie wcielić się na chwilę w styropian!

My na tych zdjęciach nie leżymy brzuchem/kuprem na dnie. Unosimy się w toni wodnej, a pod nami jest jeszcze z pół metra cieczy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Granica lądu z wodą.

Obrazek

Obrazek

Występuje tu również lecznicze błotko, którym ludzie się ochoczo nacierają. Pomaga ponoć na choroby skóry i dolegliwości ze strony stawów.

Obrazek

Ciekawie wyszedł bohater drugiego planu - te zwłoki unoszące się w bajorku ;)

Obrazek

Kawałek dalej jest jeszcze jedno mniejsze bajorko, w którym jakieś osoby też się moczą, acz ono już nie jest takie fajnie różowe. Jest więc chyba mniej solne a bardziej błotne.

Obrazek

Kiedyś słonych jeziorek było tu więcej, acz większość wyglądała zbyt równo na coś naturalnego pochodzenia. Może więc raczej były to nie jeziorka a baseniki? Gdy przestały być aktywnie używane do celów przemysłowych - woda zniknęła. Wyschła, odpłynęła gdzie indziej - szlag ją wie... Wyraźnie był tu zakład odsalający wodę morską, ale z nieznanych przyczyn zakończył swoją działalność.

Po niektórych solankach została tylko spękana ziemia i trochę szlamu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Najciekawsze są chyba groble/pomosty, które niegdyś rozdzielały poszczególne solanki. Miały drewniane obudowy i słupki. Nadal dobrze pełnią rolę kładeczek, bo są twarde. Chodzenie po dnach wyschniętych zbiorników nie jest najlepszym pomysłem. Można się zapaść i to czasem fest głęboko. Nam się to nie przytrafiło, ale gdzieniegdzie widać było ślady zasysania i późniejszego gramolenia jakiś nieszczęśników.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Niektóre groble są strzeżone ;)

Obrazek

Znaleźliśmy jedną nieckę wciąż wypełnioną wodą.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ślady soli obrastającej pieńki.

Obrazek

Obrazek

Zbliżamy się do czegoś na kształt wyspy, gdzie widać jakieś ruiny.

Obrazek

Budynków jest kilka, ale nie są jakoś bardzo okazałe. Ich największą zaletą jest położenie - na takiej jakby pustymi, pośrodku niczego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jakieś taśmociągi, pogłębiarki i dużo, dużo rur.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

"Nie pipaj" to po bułgarsku znaczy "nie dotykaj". Nie wiem czemu, ale jakoś wyjatkowo nas to rozbawiło i to sformułowanie towarzyszy nam do końca wyjazdu. Np. jak ktoś wyciąga rękę po kanapkę jeszcze nie polaną keczupem albo ciągnie za klamkę szaraka, który nie jest otwarty - to zaraz ktoś woła "nie pipaj"!! :) A mówią, że tylko czeski jest zabawny!

Obrazek

Wszystkie budynki czy maszyny sprawiają wrażenie opuszczonych, a przynajmniej obecnie nieużywanych. Acz kamery wiszą i jedna nawet robi bzzzzzz. Więc szlag wie - może już jesteśmy gwiazdami bułgarskiego youtuba ;)

Obrazek

Docieramy w końcu do większego, słonego zbiornika, który ciągnie się w kierunku Primoria. Wybierzemy się niebawem też na jego drugi brzeg.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Co mielim pozwiedzać to pozwiedzalim - wracamy na plażę.

Obrazek

Na wydmie też jeszcze spotykamy jakieś dziwne maszynerie.

Obrazek

A walające się tu i ówdzie stare zbiorniki powoli porastają muszelkami.

Obrazek

Acz te białe skubańce dużo chętniej osiedlają się na drewnie.

Obrazek

Fajne jest tu to wybrzeże - zupełnie puste!

Obrazek

Miejscami występują łachy czarnego piasku.

Obrazek

Obrazek

A gdzie indziej pryzmy muszelkownika, ale nieporównywalnie mniejsze niż te w okolicach Szabli.

Obrazek

Na plaży znajdujemy przewiewny szałas obwieszony koralami z muszli. Ktoś się porządnie napracował nawlekając je na sznureczki! Nie wiem kim był ów budowniczy, ale miejsce jest przesiąknięte wyjątkowo pozytywną energią. Ktoś kto tu bywał musiał być szczęśliwy i kawałek tego jego szczęścia tu pozostało. Wtopiło się w drewno, w piasek i muszelki. Korale na wietrze dyndają i stukają o siebie w różnych tonacjach. Muzyka ta w połaczeniu z szumem fal tworzy przefajną atmosferę. To takie miejsce - niby nic, a nie chce się stąd odchodzić.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na tutejszych plażach jest też dużo obtoczonego szkła, które na obecnym etapie wygląda już jak kamienie. Jest obłe, gładkie, matowe i już się nim nie utniesz. Nigdzie wcześniej tego rodzaju podłoża nie spotykaliśmy. Oczywiście trochę bierzemy na pamiątkę. Zbieraliśmy już na plażach muszle jak pięść, łuski po nabojach, stare buty - ale szkło to pierwszy raz! :)

Obrazek

Obrazek

Piasek ponoć jest ważnym składnikiem potrzebnym do produkcji szkła. Tu widzimy proces odwrotny, naturalnego recyklingu - etap przejściowy zamiany szkła w piasek. Już niedługo...


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8527
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: Pudelek » 2024-10-30, 23:39

buba pisze:
Rozumiem, że ostatecznie nie udało się rozkminić w czym dokładnie tkwił problem?

A w tym roku auto juz nie kaprysiło? czy przezornie okładałeś je lodem na podjazdach? ;)


nie udało się. Ale to ciągle coś z systemem chłodzenia. W 2021 po powrocie okazało się, że zbiornik na płyn jest nieszczelny i po prostu płyn uciekł. W 2022 chyba dostał zawału dla samej zasady. W 2023 wróciłem bez problemów i... dzień po przyjeździe strzelił jakiś przewód przy zbiorniczku, auto prawie się zagotowało :lol Potem w grudniu znowu wywaliło tam korek - podczas największych mrozów, więc jechałem z parującym silnikiem ;) - a w marcu tego roku ponownie wyszło, że zbiornik jest nieszczelny...
Ale mam nowego mechanika (zamiast rodzinnego) i przejrzał mi go dokładnie w lipcu, więc tym razem nie było żadnych niespodzianek, choć uważam, że to może być też zasługa nieco niższych temperatur. Jednak 43 a 33 robi różnicę...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6340
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: buba » 2024-10-31, 10:10

Pudelek pisze:
buba pisze:
że to może być też zasługa nieco niższych temperatur. Jednak 43 a 33 robi różnicę...


To w tym roku upały przeniosły się do Bułgarii :)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6340
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: buba » 2024-11-01, 20:14

Burgas odwiedzamy już po raz drugi. Stąd odpływał prom do Gruzji, którym płynęliśmy w lipcu 2016. Acz wtedy niestety nic nie wiedzieliśmy o tym miejscu, które dziś odwiedzimy.

Nie musimy wjeżdżać do centrum. Różowe jeziorka, które nas interesują, są na obrzeżach miasta. Okazują się trochę podobne do tych, gdzie byliśmy wczoraj.

Obrazek

Są tu solankowe baseniki przemysłowe, z tą różnicą, ze nie są opuszczone tak jak te koło Aheloj. Jeżdżą koparki, widać działanie mini taśmociągów i innych maszyn. Acz klimat opuszczenia jest tu w jakims sensie obecny - tu i ówdzie sterczą szkielety zruinowanych budynków. Przeważnie ceglanych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Różne maszyny na zbliżeniu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są też fragmenty falistych torowisk dla kolejek wywożących solny urobek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dwa różowe jeziorka zostały udostępnione dla turystów w celach kąpielowych.

Obrazek

Do morza jest stąd rzut betetem, a szare wieżowce Burgas zamykają horyzont.

Obrazek

Groble międzybasenikowe są tu szersze niż w części przemysłowej i wyłożono je deskami. Do wody porobione są schodki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kąpiemy się! A jakże! :) Tutejsze bajora podobają mi się jeszcze bardziej niż te w Aheloj. Woda jest jakby gęstsza, bardziej mazista i aromatyczna. Prawie usiąść na niej można - nie tylko się położyć! ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A największa atrakcja to umazać się błotem od stóp do głów! Trzeba jednak bardzo ostrożnie dobierać miejsce pozyskiwanie błotka - musi ono być idealnie gładkie, bo jak się weźmie takie z kryształami soli - to można się bardzo paskudnie podrapać. Poza tym to z solą słabo kryje i nie nadaje takiego równomiernie głębokiego koloru.

Obrazek

Obrazek

Z pozostałych zbiorników ponoć goni ochrona jak się wlezie. Napisali, że wyciągają za uszy i nie ma zmiłuj ;) Musiały być jakieś grube akcje!!! :)

Obrazek

A to chatynka, w której bardzo bym chciała zanocować. Ale chyba nie jest to tutaj praktykowane.

Obrazek

Struktura powierzchni cieczy (jeśli przyjrzeć się z bliska) układa się w niesamowite desenie. Oczywiście to na tych jeziorkach niekąpielowych, bo tam gdzie taplają się ludzie to wszystko jest zbełtane.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Krystalizowanie soli widać szczególnie dobrze przy pomostach czy słupkach. Na drewnie tworzy się coś na podobieństwo szadzi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Sąsiadujące bajorka o róznych barwach.

Obrazek

Niedaleko rozlewisk stoi kilka bloków. Tak pośrodku niczego. Może dla pracowników solanek je niegdyś postawili?

Obrazek

Obrazek

Budynki w większości są nadal zamieszkane, acz stan dachu jednego z nich sugerował, że mieszkańcy muszą nie lubić deszczu. Plus taki, że tutaj chyba rzadko pada.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Cała tutejsza okolica nosi znamiona szerszej działalności przemysłowej w dawnych latach. Jest np. most wąskotorówki - pewnie tej solankowej, acz nie jest już raczej używany. Ba! Nawet nie mam pewności czy te tory mają obecnie połączenie z tymi na groblach.

Obrazek

Obrazek

Był też drugi tor, znacznie szerszy.

Obrazek

A przy samym morzu znów jakiś beton. Jakby śluza?

Obrazek

Pomiędzy morzem a solankami jest też trochę budynków wyglądających na opuszczone. Wchodzę na teren przez brak ogrodzenia...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

... ale w pewnym momencie zauważam, że jakiś koleś zaczyna iść w moją stronę i pokrzykiwać. Zaczynam więc iść w stronę przeciwną nieco przyspieszając kroku. W ten sposób opuszczam teren poprzemysłowy inną bramą (lekko uchyloną) i wchodzę na teren knajpy. I jaka to jest knajpa!!! :)

Obrazek

Obrazek

Przefajne tu mają ścienne malowidła. Takie urocze w swojej prostocie :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Idący za mną cieć nie odpuszcza (a myślałam, że se da siana na wysokości bramy). Dochodzi do konfliktu między nim a pracownicą baru: "Nie wlizajeta" - cieć do mnie i coś tam dalej bla bla bla. "Ale do knajpy wolno wchodzić i robić zdjęcia naszych pięknych malunków. Zapraszamy" - zwraca się do mnie barmanka. I tu następuje stek wyzwisk po bułgarsku do ciecia, że koleś jej odstrasza potencjalnych klientów. Cieć podkulił ogon i się zmył. A ja nie miałam wyjścia - musiałam zostać na piwo. Nie wypadało inaczej :)

Toperz i kabak w tym czasie oddawali się urokom plażowania.

Obrazek

Obrazek

A w dali pływają potężne statki. Chyba skubańce w kolejce czekają. Solidny port mają w tym Burgas. Cieszę się, że mogłam go kiedyś zobaczyć od środka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A! Bym zapomniała! Jeszcze mają tu bunkier w rybki (i inne owoce morza)

Obrazek

Obrazek

W środku niestety plażowicze zorganizowali kibel...

Obrazek

Grunt to maskowanie odpowiednio dobrane do sytuacji ;)

Obrazek



cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6340
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: buba » 2024-11-05, 17:53

Dziś trzecie spotkanie z błotnymi jeziorami - wybieramy się nad takowe od strony miejscowości Pomorie. Na początek zaglądamy do czegoś na kształt muzeum "solnictwa". Jest tu wszystko co widzieliśmy wczoraj i przedwczoraj, ale w formie cepelii i makiety.

Obrazek

Plus taki, że wagoniki można pomacać. Tzn. i tak nie wolno, ale się da jakby ktoś chciał ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Można się tu również przyjrzeć maszynie o drewnianych kołach mielących.

Obrazek

A! I ważkę mają. Nie wiem co ma wspólnego z tematem, no ale jest ważka. Taka duża.

Obrazek

Okolica jest lubiana przez ptactwo. Chyba im tu dobrze wygrzewać kupry na tych słupkach.

Obrazek

Obrazek

Potem idziemy obczaić tutejsze przymorskie jeziorko. Przechodzimy koło winiarni.

Obrazek

Mijamy różne pojazdy, w rozmaitych fazach wrośnięcia w grunt i zioła.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Bajoro okazuje się jednak mało podobne do dwóch poprzednich. Nie ma różowej wody. I nie ma miejsc, gdzie człowiek przy zdrowych zmysłach chciałby włożyć do wody choć czubek palca.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tu bardzo płytko. W wielu miejscach ptactwu sięga po kostki.

Obrazek

Oględnie mówiąc woda jest syfiata, porosła grubym kożuchem glona.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I zapach też ma nieszczególny. Nie ma również kładeczek, po których można by chodzić. Nie wiem czy nigdy nie było czy uległy zatopieniu.

Na zbliżeniu wygląda to nawet dosyć ciekawie - jak takie wyspy pocięte kanałami. I to jeszcze wszystko się rusza, bulgocze - jakby oddychało!

Obrazek

Acz to chyba nie jest dobre jak jezioro się na ciebie patrzy?

Obrazek

Pośrodku szerokiej grobli stoi sobie jedna ruinka.

Obrazek

Jakaś stacja pomp czy coś w ten deseń. Umieszczone przed nią wyblakłe i zarośnięte tablice sugerują, że ileś lat temu za unijne pieniądze chciano tu czymś zainteresować turystów.

Obrazek

Obrazek

Dochodzimy do cypelka i zarządzamy odwrót, bo nic nie wskazuje, aby tutaj można było znaleźć coś ciekawego. Zupełnie inne miejsce niż bajora w Burgas czy Aheloj, mimo że na mapach czy opisach wyglądały podobnie.

Obrazek

Idziemy w stronę widocznej zabudowy. Czerwienią sie dachy, więc jakoś tamtędy musi się dać dojść do szosy. Szukamy alternatywnej trasy, coby uniknąć przechodzenia koło takiego jednego baraczka, gdzie ujadała sfora psów (a ogrodzenia to tam nie było)

Obrazek

W miarę jak zbliżamy się do domostw - cuchnąca woń narasta. I chyba właśnie stamtąd ona wypływa z wodospadami śmieci, a w dalszej części bajora po prostu ulega rozcieńczeniu. Zdjęcia robione na dużym zoomie, więc dokładnie obejrzałam je sobie dopiero w domu...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy ścieżce oraz na niej widać ślady wypalania śmieci w dużych ilościach. Ta czarna plama na pierwszym planie to nie cień.

Obrazek

Głównie są to opalane kable, z których w ten sposób wyrywane są metalowe bebechy. Ale to jeszcze można by przeżyć. Najgorsze są zwłoki, z których zostają zwęglone kości. Chyba drób - biorąc pod uwagę obecność piór. Ale jakieś zęby też leżały. Chwila wahania... może już lepiej było iść koło psów?? NIE! Zdecydowanie i kolektywnie stwierdzamy, że lepsze martwe kury z zębami niż żywa wataha wściekłych kundli.

Dalej upiorny smród na szczęście ustaje. Mijamy jakieś zęby smoka albo inne gwiazdobloki. Wchodzimy w rzędy bud, gdzie trzymane są konie, świnie, wozy i wszelakie inksze różności.

Obrazek

Na płotach wiszą koce, dywany i obrzygane materace, a pod nogami zaczynają biegać stada małych dzieci, puszczonych totalnie luzem jak zazwyczaj w Bułgarii nie jest praktykowane. Ja pierdziuuu! Wleźliśmy od tyłu w sam środek jakiegoś cygańskiego taboru! Śmiejemy się, że przynajmniej kabak jest ubrany stosownie do okoliczności ;) Jak nic wtapia się w modę damską "na dzielnicy" :)

Obrazek

Zdjęć nie mam za dużo. Wszędzie było pełno ludzi, a zwłaszcza stojące grupki znudzonych facetów, gapiących się na nas jak przysłowiowy wół na malowane wrota. Zdawali się być zawieszeni jak w jakimś letargu, a nasze pojawienie się powodowało zakręcenie się kuleczek w głowie, ale niewiele więcej. Przemykaliśmy więc szybkim krokiem, nie dając im nadmiernie dużo czasu na myślenie i analizę tej nietypowej sytuacji.

Zatem jest tylko koń, wóz i kareta.

Obrazek

Obrazek

Karet przy dalszych, bardziej wypaśnych domach było więcej. Jedna była nawet z baronem w w środku, który na każdym palcu miał chyba dwa złote pierścienie. Siedzenia pojazdu były obite różową skórą, a na boki zwieszały się frędzle. Ech... mieć aparat w guziku... To by było życie!! To by były relacje!!!

Tętent kóz po asfalcie niesie się po okolicy.

Obrazek

Tutejsze automaty do kawy wyglądają trochę jak bankomat.

Obrazek

A to już całkiem nie wiem co to jest? Albo raczej co to było?

Obrazek


Ale ogólnie nasz zamysł był prawidłowy. Doszliśmy do szosy. O dziwo szaruś stał tam, gdzie go zostawiliśmy dwie godziny temu ;) Widać w tym sezonie są tu w modzie różowe karety, a nie szare limuzyny. Chociaż jakby miał frędzle - to kto wie?? ;)

Potem idziemy kawałek wzdłuż plaż w Pomoriu. W stronę północną, tam gdzie jest mierzeja między jeziorem a morzem, zabudowa się staje się niższa, a nabrzeża mają w sobie sporą rosochatość. Jakby tam iść to w końcu dotrzemy do naszego Aheloj. Tam już łaziliśmy.

Obrazek

Obrazek

Czasem wychodzi w morze jakieś niewielkie betonowe molo.

Obrazek

Obrazek

Na jednym jest nawet budka. Ciekawe jakie było jej niegdysiejsze zastosowanie?

Obrazek

Ruszamy bardziej na południe. Tak sobie pomyśleliśmy, że jak tu jest kurort - to może będą jakieś pamiątki np. koszulki? Albo pocztówki? Ostatnimi czasy wkręciliśmy się ze znajomymi w wysyłanie sobie pocztówek z podróży! Jak za dawnych, dobrych lat! :) Kabak chce też kupić magnesik dla koleżanki z klasy. Za jednym zamachem zaliczymy wszystkie aspekty "kurortowego życia" i potem będzie można się zająć czymś ciekawszym. A może będzie jakaś knajpa, żeby coś zjeść? Np. rybkę? O my naiwni. I nasza widać wypaczona i nierealna wizja kurortu....

Jest tylko zwarta ściana wywalonych pod niebo hoteli.

Obrazek

Sklepy czy knajpy są, a jakże. I na parterach hoteli, i nawet na samej plaży. Ale sprzedają w nich prawie wyłącznie słodycze i alkohol. Nic dziwnego, że potem 3/4 ludzi na plażach wygląda jak wieloryby wyrzucone przez sztorm. W jakimś markeciku udaje się kupić 3 ostatnie jogurty i 2 banany. Wyglądają nieco jakby zostały jeszcze z poprzedniego sezonu. Nie jest to rybka, no ale powiedzmy że jakiś "obiad" mamy. Z artykułów trwałego użytku można nabyć dmuchane materace i kaczuszki, a na coś zbliżonego do pamiątek nie udało się trafić. Tzn. udało, ale niestandardowo i w sposób wcześniej nieprzewidziany - magnesik z napisem "Bułgaria" znaleźliśmy w piasku. Idąc plażą coś zachrzęściło dziwnie o but więc spojrzałam. Pocztówki niestety nie wisiały na drzewach, a ryba nie pojawiła się w czapce ;) Cóż, nie można mieć wszystkiego...

Idziemy sobie obejść cypelek i mamy nieodparte wrażenie taśmy zwijającej się spod nóg. Rzędy parasoli i leżaków. Łupiąca muzyka z jakiejś pustej plażowej knajpy, gdzie nie ma co zjeść. Nikt się nie bawi, nie tańczy, nie siedzi przy stoliku, ale muzyka łupie tak, że głowa boli jeszcze 200 metrów dalej (aż się wejdzie w zakres łupania sąsiedniego przybytku). Hmmm... chyba z dwojga złego wolałam już dzielnicę cygańską z frędzlastym baronem i nadpaloną kurą z zębami... Przynajmniej większa bioróżnorodność. Bo tu tylko nieruchome zombiaki, wylewające się z leżaków.

Stąd też nie mam za wiele zdjęć. Tam się bałam i zatykałam nos. Tu przeważa znużenie i zaduma nad bezsensem istnienia. Idziemy, idziemy i mam wrażenie, że w rytm tego łupania też powoli zmieniamy się w te zombiaki. Że jeszcze kilometr, że jeszcze pół godziny... i też siądziemy na leżaku, zaczniemy żreć paczkami pączki i gofry, a różowa polewa będzie nam spływać po brodzie. Potem popijemy to świetliście niebieską lemoniadą - i zatopimy się w wiecznym letargu.

W końcu docieramy w miejsce, gdzie następuje wreszcie jakaś zmiana w krajobrazie. To chyba coś na kształt miejscowej starówki. Podobne drewniane domy kiedyś oglądaliśmy w Nesebyrze. Widać to miejscowy styl nadmorsko-bułgarski ;) Myślałam, że w wiekszości w Bułgarii budowali z kamienia, a tu wychodzi, że przynajmniej w nadmorskich osadach w modzie było drewno. Śliczne domki i w większości zamieszkane. W niektórych nawet można wynająć pokoje.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wiele domów malowniczo obrastają pnącza. Widać też dbałość o żywopłoty, z ogródków wylewają się kwiaty. Jaka to wspaniała odmiana po tej trasie przez piekło hotelowych molochów.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest też przyjemny, kamienny kościółek, ale niestety zamknięty. Szkoda, bo ponoć w środku jest dużo ładnych, starych ikon.

Obrazek

Obrazek

Spod niego widać łódki i coś na kształt malutkiej latarni morskiej obsiadniętej przez kormorany.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W tym rejonie pojawia się też sporo kotów. Widać, że miejscowi je dokarmiają, bo wszędzie stoją miseczki i poidełka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wracamy szosą wzdłuż hoteli. Będzie równie obrzydliwie, ale może szybciej bo w piasku sie nogi jednak fest zapadają. I może ciszej?? Bo te "beach bary" nie będą tak napierdalać??? Skądinąd ciekawa wizja wakacji: siedzisz sobie w takim molochu, z widokiem na balkon sąsiada, na plaży wąchasz czyjeś stopy, wciągasz jakieś śmieciożarcie - i wracasz po tygodniu czy dwóch o 5 kg tłustszy i lżejszy o zyliony w portfelu. I w pamięć nawet szum fal nie zapadł - bo muzyczka sprawnie wszystko zagłuszyła.

Cóż... Tak 90% Pomoria zdecydowanie nie jest miejscowością, która zapadła by nam w pamięć jakoś przesadnie pozytywnie.

Ale i tak bywa. Chcąc znaleźc piękne miejsca - trzeba czasem wdepnąć w g...


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6340
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: buba » 2024-11-08, 19:09

To był jedyny pochmurny i chłodny dzionek naszego tegorocznego pobytu w Bułgarii. Jedziemy przez obrzeża Burgas. Wokół rozlewiska, ptaki i horyzont najeżony przemysłem. Ponurość chmur idealnie współgrała z tym krajobrazem.

Obrazek

Kierujemy się na południe, w okolice miejscowości Kavaci. Mamy tu namierzony fajny ośrodek domków o intrygującej nazwie "Bunkier". Może na jego terenie stoi jakiś takowy obiekt? Na górce jest położony, więc kto wie? Zjeżdżamy w wąską drogę z połamanego asfaltu, która wije się wśród wysokich chwastów i resztek jakiś bud. Taka droga musi prowadzić w jakieś ciekawe miejsce! Tylko czy to nie wygląda ZA dobrze?? Mamy obawy, że ośrodek będzie opuszczony. Tu też po raz pierwszy zauważamy, że szarak ma ogromne problemy z wjeżdżaniem pod górkę. Jak tylko zaczyna się trochę bardziej stromo - to gaśnie. I nie to jest największy problem, a raczej to, że po zgaśnięciu natychmiast automatycznie próbuje zapalić, znów gaśnie, a po 3-4 razie takich prób już się zaksztusza na amen. Trzeba mu wtedy dać z 10 minut odpocząć by podjął kolejne próby. Nic nam nie wspominali, że jest to model wyłącznie nizinny... W końcu jakoś udaje się zakulać na górkę. Ośrodek o dziwo działa. Położony jest w cudnym, sosnowym lesie, a w nim utopione drewniane domki o ogromnych werandach. Dwa domki są napewno zamieszkałe. Na jednej z werand siedzi rodzina i segreguje muszelki. Przy drugim nikogo nie widać, ale suszy się dużo prania i stoją dwa auta. Reszta domeczków wydaje się pusta tzn. na chodzie, ale póki co nie zasiedlona.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po terenie kręcą się dwie babeczki, noszą wiadra, poduszki - widać że są z obsługi. Są niezmiernie zdziwione naszym najściem. Tak jakby turysta pytający w miejscu noclegowym o nocleg to było jakieś wielkie dziwo. Widać to po ich oczach, jedna patrzy na drugą jakby chciała powiedzieć: "Uszczypnij mnie! Bo to chyba sen!" A druga pierwszej odpowiada takim samym spojrzeniem: "Ki diabeł? A tych co tu przywiało??" Są jednak bardzo miłe i chcą nam pomóc. W języku polsko-bułgarsko-migowym (z naciskiem na ten ostatni) tłumaczą nam, że miejsca są, ale nie dla wszystkich. I że one by nas zaraz zakwaterowały, ale to nie od nich zależy i muszą zadzwonić i pogadać z szefem. Dzwonią. On nie odbiera. Raz, drugi i trzeci. Echo. Mówią, żeby czekać. Czekamy. Pomna na doświadczenia z przeszłości pytam czy coś nie pomóc w sprzątaniu np. próbuje im pomóc nieść wiaderka. Ale nie trzeba pomocy (albo mnie nie zrozumiały właściwie). Czekamy. Spadają szyszki, malwy kołyszą się na wietrze. O tak! Oprócz sosen można tu również użyć na malwach! Dawno nie widziałam ich w takiej ilości. Jaki cudowny tu jest spokój. Dlaczego jak jest gdzieś takie cudne miejsce, to musi zawsze z nim być coś nie tak? Po sosnach biegają stada wiewiórek. Dowiadujemy się, że po bułgarsku "katerica" to wiewiórka. Nie wiem czemu, ale początkowo myśleliśmy, że to imię własne konkretnej, zaprzyjaźnionej wiewióry ;) Szef gdzieś przepadł i dalej nie odbiera. Mija pół godziny, potem godzina. Babki już nas oprowadzają po ośrodku. Pokazują domek, w którym byśmy mogli zamieszkać jak szef się zgodzi. Przefajne żelazne łóżka z grubaśnymi materacami, skrzypiące podłogi, cienista weranda chyba jeszcze większa niż domek. Łazienki wyglądające jak sławojka, ale z gigantycznymi metalowymi baniakami na wodę na dachu, które grzeją się na słońcu. Jak te małe drewniane budyneczki się nie zawalą pod taką cysterną? Babki nam pokazują, że baniaki są osadzone na ogromnej, stalowej kratownicy, jak dźwigu! Tylko z zewnątrz, dla estetyki jest to obite deseczkami. Trochę popaduje, więc siedzimy w wiacie. W końcu udaje się dodzwonić. Szef się niestety nie zgadza... :( Każdy przebywający na terenie musi mieć specjalną, imienną przepustkę. Bo to jest ośrodek dla wojskowych i postronnym tu nie wolno. Babki rozkładają ręce. Jak zostaniemy - to w razie kontroli stracą pracę, a możliwe są też jakieś większe nieprzyjemności. Zwłaszcza, że my obcokrajowcy. Być może jakbysmy byli zwykłymi niewojskowymi Bułgarami - to była by szansa zorganizowania jakiejś lewej przepustki? Ale dla nas - to za duże ryzyko. Cóż... Domki zatem będą stały puste :(

Wychodząc dopiero przyglądamy się dokładniej napisom na bramie. Widać babeczki nie kłamały...

Obrazek

"Uwaga! Włażenie surowo zabronione. Strzela się bez ostrzeżenia". To pewnie taki żołnierski humor ;)

Obrazek

Acz rozważamy, tak teoretycznie, czy ślady po kulach na karoserii szarusia będą powodem, że mogą nam nie oddać kaucji??? ;)

Zjeżdżamy w dół. Szaruś się cieszy, że wreszcie nie pod górę.

Jak skręcaliśmy na górkę to nam migneły inne drewniane domeczki przy morzu. Zaglądamy tam. Są! Każdy z nich jest inaczej pomalowany. Kwiatuszki, stateczki, gąski, wieloryby lub delfiny, a nawet kobziarz czy syrena na rowerze. Jak nie ulec urokowi takich miejsc?

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pytamy. Pokazujemy na domki. Kręcący się w obejściu koleś mówi, że musi zadzwonić do szefa. Szef nie odbiera. Mamy deja vu... Dalej też bez zmian. W tych domeczkach też nie możemy spać. Każdy ma swojego właściciela, a poza tym w większości robią za składziki czy garaże dla rowerów albo łódek.

Na szczęście porzekadło, że do trzech razy sztuka tutaj zatrybiło. Jest jeszcze jeden ośrodek małych, kolorowych domeczków. Utopiony w zieleni, cienisty, opleciony bluszczami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nie ma wprawdzie żywicznego aromatu sosen ani biegających wszędzie "kateric". Są za to akacje, zalewające szaraka jakąś lepką mazio-żywicą. Ciekawe czy nam oddadzą kaucje, jak w czasie oddawania będzie trzeba użyć szpachelki do szyb? Acz z dwojga złego to chyba lepsze niż ślady po kulach? ;)

Nam przypada domek w barwach wściekłego różu, więc 1/3 ekipy jest dodatkowo zachwycona kolorem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wnętrza nie są zbyt przestronne, ale przyjemnie obite drewnem o ciepłych barwach. Kabak się śmieje, że jeszcze trochę zdjęć przykleić na ścianach to będzie zupełnie jak u nas w domu :) Nawet szafkę mamy prawie taką samą!

Obrazek

Gdy przyjeżdżamy to popaduje, więc stół i krzesełka chowamy pod daszek. No i żeby wejść do domku to trzeba przełazić pod stołem. Niektórzy twierdzą, że to najlepsza zabawa i nie chcą oddać stołu, gdy pogoda się poprawia ;) Bo ja to trochę mam problem, żeby się zmieścić...

Obrazek

Nie brakuje tu pięknie kwitnących krzewów. Chyba najpopularniejszy jest ten o czerwonych kwiatach, które opadając tworzą całe dywany! Facet z obsługi mówił nam, że to figi. Tak - jest to jedno z niewielu słów, które rozumiem po bułgarsku już od pierwszego naszego pobytu w tym pięknym kraju w 2005 roku. Rakija "smokinowa" zasmakowała nam wtedy najbardziej, więc się zainteresowalismy z czego robią ten rarytas :) Więc jakby ktoś odwiedził ten ośrodek bardziej jesienną porą - to może sobie podje prosto z drzewa! My w czerwcu musimy się zadowolić kwiatami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Cień liści na elewacji sąsiedniego domku. Codziennie patrzymy jak tańczy na wietrze. Niby nic, a jednak ma w sobie coś magicznego.

Obrazek

Jeden z nieużywanych domków zupełnie zmienił się w krzaczek.

Obrazek

Mamy tu też kota. Codziennie go dokarmiamy rybkami i kocią karmą. Kurde, więcej kupujemy chyba żarcia dla tego kota niż dla nas! Kabak nawet znajduje w swojej książce jaka to rasa.

Obrazek

Obrazek

Mamy do dyspozycji też takowy solidny grill!

Obrazek

Zapoznawszy się z ośrodkiem i pełni pozytywnych doznań idziemy zobaczyć pobliską plażę - i tu kubeł zimnej wody na łeb! To jakiś koszmar! Dyskoteki i rzędy leżaków/parasoli po horyzont. Piasek zaorany albo ugnieciony jak walcem. Jedyne co ratuje sytuację to okoliczności. Po horyzoncie (i nie tylko) przewalają się burze i zrobiło się paskudnie zimno. Upiorne plaże są więc zupełnie puste. Za to można użyć na malowniczych chmurach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Muzyka szczęśliwie nie łupie - pewnie im kable zamokły. Włóczą się tylko znudzeni i z lekka już narąbani ratownicy. W morzu kąpie się tylko rodzina Estończyków.

Desenie chmur zmieniają się w mgnieniu oka. Niesamowicie się to wszystko kotłuje.

Obrazek

Mam śmieszną sytuację w kibelku stojącym na skraju naszego ośrodka. Pada, więc chodzę w pelerynie. Nie chce mi się jej ściągać w kiblu. Ten model kaptura ma jakiś wąski wlot i słabo przechodzi przez głowę. Korzystanie z kibelka w pelerynie okazuje się jednak nieco karkołomne, zwłaszcza jak stan czystości muszli nie zachęca do siadania, tylko jest plan załatwiania swoich potrzeb na wisząco. A jednocześnie nie chce, aby peleryna wpadła do kibla. Przerzucam więc tył peleryny do przodu, tak że zwisa przed głową. Warto jeszcze wspomnieć o dwóch rzeczach - raz, że kibel się nie zamyka, a dwa, że światło jest na fotokomórkę. Wystarczy się nie ruszać 5 sekund - i gaśnie. No więc sobie wiszę nad kibelkiem z peleryną na twarzy, światło zgasło, gdzieś z oddali niesie się dudnienie piorunów. I nagle słyszę iiiiihrrrr... drzwi do kibla się otwierają. Słychać kroki, jakiś urwany fragment rozmowy. Zapala się światło. W tym momencie słyszę paniczny wrzask. Najpierw dziewczyny, a potem chłopaka - chyba mnie zobaczyli. Weszli do ciemnego kibla i nagle w świetle objawiła się Buka albo coś podobnie nieoczekiwanego do zobaczenia w publicznym kiblu. Jakaś taka czarna bezkształtna bryła na krótkich nóżkach. Bez głowy, bez rąk. A może nóg też nie było widać tylko całość lewitowała w powietrzu? Ciężko mi oszacować na ile malowniczo to coś wyglądało w rzucie "od przodu". Potem słyszę jeszcze tętent ucieczki, uderzenie o drewno i kwik dziewczyny - chyba wpadła na ścianę domku, znajdującego się kilka metrów od budynku WC. Potem nastaje cisza. Światło gaśnie. Gdy udaje mi się wymotać z peleryny i wychodzę - nikogo wokół nie ma. Jest tylko ślad poślizgu na błocie, jakby ktoś faktycznie nie wyrobił zakrętu przed domkiem.

Jakbyście kiedyś byli na bułgarskim wybrzeżu i słyszeli opowieści o duchach, demonach i dziwnych stworach, które pojawiają się w burzowe dni w na wpół opuszczonych ośrodkach - to nie jest to całkiem wyssane z palca ;)

Namierzamy dziś tylko mały kawałek normalnej plaży. Dopiero na samym, samiuśkim końcu, pod skałami. I tu na chwilę błyska słońce spod tych granatowych chmur. Jutro trzeba gdzieś wyruszyć za te skały, coby znaleźć jakieś fajne wybrzeże!

Obrazek

Obrazek

Tygrysy już nam coś planują!! :)

Obrazek


A! To nie koniec zwiedzania ośrodków w Kavaci! Miałam też namiary na znajdujący się gdzieś w tej miejscowości opuszczony hotel. Wypadałoby go więc znaleźć i obczaić! Miejsce, gdzie miał się znajdować okazuje się jednak na tyle nieprzebranym chaszczem, że w końcu się poddaje. Może w inną porę roku da się dojść, ale teraz mam chyba za małą motywację. Próbując atakować miejsce z różnych kierunków namierzam za to kilka ośrodków z domkami. Może jednak tu trzeba było się osiedlić? Potem toperz się ze mnie śmieje: "nie buba, nie da się mieszkać w dwóch domkach jednocześnie".

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Inne wyglądają już na nieużywane, acz nie mam do końca pewności.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Są też takie miejsca, gdzie nie ma wątpliwości, że domki są opuszczone i to nie od dziś. Więc jakby ktoś wędrował z plecakiem, przyszedł wieczorem i na dziko chciał kimnąć na jedną noc - to pewnie tu znajdzie coś dla siebie! :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wnętrza jeszcze całkiem całkiem. Czysto, nie ma śmieci, nie nasrane. Nawet szyby są w oknach i jakieś sprzęty się zachowały.

Obrazek

Obrazek

Co gorsza kibelki są zamknięte na kłódkę!

Obrazek

A to już był hit totalny! Tak cudownie zarośnięte miejsce, że aż się nie chciało wierzyć, że przyroda mogła je stworzyć sama, bez profesjonalnej ręki dobrego ogrodnika. Jeden domek wyróżniał się - miał istną czuprynkę! Cały budyneczek przerośnięty pnączem! Ciekawe ile lat musiało upłynąć od pobytu ostatniego oficjalnego wczasowicza?

Obrazek

Obrazek

Ludzie stąd zniknęli, więc natychmiast teren zasiedliły ptaki. W tej plątaninie powstały setki gniazd, a świergot z nich dochodzący nie da się opisać słowami.

Obrazek

Obrazek


cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6340
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: buba » 2024-11-10, 19:56

Wyboiste, płowe ścieżki prowadzą w kierunku morza. Stąd jeszcze nie widać skał, ale coś już jest na rzeczy - jest wrażenie, że ląd jakoś niespodziewanie się kończy i zaczyna bezmiar błękitu.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A ile tu jest kwiatów! :) I takie wygrzane słońcem! Jak to wszystko obłędnie pachnie!

Obrazek

Czasem coś czmychnie spod nóg...

Obrazek

A to zdecydowanie nie jest skała. Widać resztki cegieł. Ruinka. Ciekawe co tu kiedyś stało?

Obrazek

Ale i skały są! Miejsce, przez które idziemy zwie się "nos" Agalina.

Obrazek

Fajny taki dziki półwysep, który opada do morza stromymi skałami.

Obrazek

Najbardziej niesamowity jest wąwóz wcinający się głęboko w ląd. Przy każdej fali wszystko się tu kotłuje, huczy i rozbija o skały.

Obrazek

Kipiele na zbliżeniu. W takie wiry i fontanny to się można gapić długimi godzinami. Jest coś w tym hipnotyzującego.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kormorany czekają na prysznic.

Obrazek

Zwykły, miejski gołąb. Chyba na wczasach? Patrzy na morze, kręci łebkiem i jakiś taki jakby trochę zagubiony. No bo jak to? Nie ma żadnego pomnika, żeby go obsrać? Żadna babcia chleba nie rzuca i resztek z obiadu? Nie można się gonić po wiacie śmietnikowej z kumplami? Dziw nad dziwy!

Obrazek

Potem łazimy po plażach i wydmach między Diune a Arkutino - tam gdzie spaliśmy 8 lat temu z niemowlakiem ( https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... zikie.html )

Obrazek

Obrazek

Tu również panuje właściwe zagęszczenie ludzi i zabudowań. I jaki fajny deseń piasku! Nie wiem co kieruje niektórymi, że ratrakują plaże? Jeszcze pas graniczny - rozumiem. No chyba że na plaży też chcą kontrolować kto gdzie poszedł?

Obrazek

Obrazek

Pobyt na plaży bez fikołków się nie liczy!

Obrazek

Obrazek

Roślinność wszelaka wkracza na piasek.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jęzor pobliskiego jeziorka. Wygląda trochę jak ujście rzeki, której niewiele zabrakło, aby dopłynąć do morza. Już, już prawie zlała się z falami... Ale jednak nie - wsiąkła w piasek i zanikła.

Obrazek

Obrazek

Co niektórzy bardzo się cieszą falami.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dowód na to, że i buby czasem plażują :)

Obrazek

Stateczek z wierszem i bardzo malowniczym nakryciem głowy. Od lat próbuję sobie zrobić właśnie taki kapeluch. Ale zawsze kończy się tak samo - rozpada się... Ileż ja już nacięłam słomianych kapeluszy...

Obrazek

Obrazek

Meteoryt? Bomba? Rozochocone dzieci z łopatką?

Obrazek

Typowa zabawa plażowa - przeciąganie liny. W sumie można się bawić też samemu - bez kompana na drugim końcu. I też się ma potem zakwasy w łapach ;)

Obrazek

Ciekawe znalezisko. Niby zwykły, najzwyklejszy korek. Przypuszczalnie od wina. Na korku napis "chateau abhhaz" i "Abchazja". Takie wina robią napewno w Alakhadzi koło Gagry. Kurde.. szkoda, że nie cała butelka ;) I teraz pytanie - czy ten korek przypłynął morzem z Abchazji? Choć taki dosyć mało zeżarty przez sól jak na długą, morską podróż... Czy może ktoś był w Abchazji, zaopatrzył się tam w wino i postanowił je wypić dopiero tutaj? Albo wywalił korek z promu płynącego do Burgas? A może gdzieś w Bułgarii można kupic takowy trunek i to ja mam bujną wyobraźnię o podróżujących korkach, co to morza przepływają??

Obrazek

Obrazek



cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
Pudelek
Posty: 8527
Rejestracja: 2013-07-08, 15:01
Lokalizacja: Oberschlesien

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: Pudelek » 2024-11-12, 15:03

Jaki koszt noclegu w tym domku?

A jeśli chodzi o pamiątki... już od pewnego czasu kupienie pocztówki stanowi nie lada wyczyn. Pamiętam jak byliśmy w 2021 roku w Rumunii, to udało się je nabyć dopiero ostatniego dnia, nawet w tak turystycznym mieście jak Sybin ich nie było! W kolejnych latach nie lepiej... Kiedyś kupowaliśmy takich kilkadziesiąt dla znajomych, teraz kilka, bo po prostu nie ma jak i mało kto je ceni. A jak są, to jakieś pamięte albo wysuszone słońcem na stoiskach, bo nikt ich nie kupuje. Za to magnesy są wszędzie, tylko lodówki zbyt małe na je wszystkie :P No i zazwyczaj to chińska produkcja, więc tak mało lokalnie...
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6340
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: buba » 2024-11-12, 15:57

Jaki koszt noclegu w tym domku?


A w którym? Bo tak - te malutkie domeczki jakby przystanek PKS koło klasztoru Drjanovo to wyszło nas 30 zł za osobę. Domek ufo w Aheloj - 60 zł za osobę. Różowy domek w Kavaci - 30 zł za osobę. Te na górce były po 25, ale trzeba mieć papier, że przynajmniej jedna osoba służy w bułgarskiej armii - a taki papier pewnie tani nie jest (jak juz w ogole sie rozkmini gdzie go zdobyc ;)

A jeśli chodzi o pamiątki... już od pewnego czasu kupienie pocztówki stanowi nie lada wyczyn. Pamiętam jak byliśmy w 2021 roku w Rumunii, to udało się je nabyć dopiero ostatniego dnia, nawet w tak turystycznym mieście jak Sybin ich nie było! W kolejnych latach nie lepiej... Kiedyś kupowaliśmy takich kilkadziesiąt dla znajomych, teraz kilka, bo po prostu nie ma jak i mało kto je ceni. A jak są, to jakieś pamięte albo wysuszone słońcem na stoiskach, bo nikt ich nie kupuje.


Jakbys potrzebował komuś wysłać - to w Bytomiu bez problemu kupisz na poczcie :) Widać turystyczność miasta niekoniecznie idzie w parze z dostepnoscią pocztówek.

Za to magnesy są wszędzie, tylko lodówki zbyt małe na je wszystkie :P No i zazwyczaj to chińska produkcja, więc tak mało lokalnie...


Ja zbierałam magnesy ale się miejsce na lodówce skonczylo. No wiec teraz to tylko jak trafie jakiś super, bo zeby powiesić magnesik to jakis musze zdjąć. To już musi być Łajka na rakiecie z muzeum w Budapeszcie :)
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6340
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: buba » 2024-11-12, 19:36

Kolejnego dnia idziemy na wycieczkę w drugą stronę - w kierunku Sozopola. Początkowo musimy pokonać kawałek gwarnej i rojnej plaży, gdzie zaciekawiła nas lokalna moda - zapasy w falach. Kilku dobrze zbudowanych kolesi kotłuje się w przybrzeżnej pianie. Ponętne dziewczęta kibicują i piszczą, gdy ich faworyt akurat zostanie mocniej przyduszony lub wpakowany gębą w wodę.

Obrazek

Obrazek

Z daleka widać skały opadające do morza, malutkie zatoczki, drabiny, różne nie pierwszej świeżości zejscią z klifu. Mamy więc przypuszczenia, że spacer będzie przyjemny, a miejsce na piknik czy przekąpkę znajdzie się bez problemu.

Obrazek

Obrazek

Na dużym zoomie ściagam też takie konstrukcje - półwysep, rzeźby, sieci?? Tam też pójdziemy!

Obrazek

W praktyce okazuje się to nie takie proste. Spora część wybrzeża to zwarta zabudowa i wspomniane wcześniej schodki czy drabinki znajdują się przeważnie na ogrodzonym, prywatnym terenie. Kluczymy więc uliczkami i szukamy, szukamy, łazimy jak durni wzdłuż tych wszystkich zasieków.

Obrazek

Kilkakrotnie udaje się przebić do ciekawych fragmentów wybrzeża - przeważnie tam, gdzie są jakieś ruiny czy raczej niedokończone i porzucone budowy. I jak tu nie lubić opuszczonych miejsc?? Gdzie indziej to sobie nawet na morze nie popatrzysz...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Całkiem sporo sieci tu wszędzie stoi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Czasem zabudowa typowo kurortowa też jest ciekawa i przyciąga wzrok! Jak skrzyżowanie cygańskiego pałacu z Rumunii z lekko roztapiającym się lodem! No i jeszcze do tego te rozgwiazdy! :)

Obrazek

Obrazek

Jeden z domów okala też fajny mur - z takimi ceramicznymi zdobieniami:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na nadmorskie skały początkowo schodzimy wygrzanymi łąkami...

Obrazek

... które chwilę potem przeistaczają się w kilkumetrowe trzciny i bagienka, wyłożone fragmentami starych płyt chodnikowych.

Obrazek

Obrazek

Już mamy wątpliwości czy w ogóle gdzieś tędy dojdziemy, ale nagle przed nami otwiera się mała zatoczka pełna glonów i meduz. I łódek rybackich.

Obrazek

Urzekł mnie ten napis :)

Obrazek

W trzcinach ukryty jest składzik. Napisy na nim mają chyba zniechęcać potencjalnych włamywaczy. Jeden napis mówi o monitoringu, drugi, że w środku "nie ma nic ciekawego" i nawet narysowali psa, który "kąsa". Skądinąd bardzo dziwna sprawa jest z tym językiem bułgarskim. Jak są jakieś napisy - to prawie wszystko jest dla mnie zrozumiałe. A jak ludzie mówią - to kompletnie nic...

Obrazek

Wspinamy się na skałki, mijając kolejne pochylnie do wodowania łódek.

Obrazek

Kawałek wędrujemy sobie nabrzeżem. Co chwilę inny, fajny widoczek, pusto, można się powspinać - cóż chcieć więcej :)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dobre miejsce na piknik :)

Obrazek

Dłuższy czas przyglądamy się dziwnym bulgotom w różnych miejscach wody. Ni to wielka ryba? Ni to wiry? A może potwór z morskich głębin?? W końcu obiekt pojawia się bliżej powierzchni:

Obrazek

Wygląda, że ma kuszę i poluje z nią na ryby. Acz konkretnych zdobyczy nie widzieliśmy, mimo że obserwowaliśmy wodne widowisko z pół godziny.

Obrazek

A czy wspominałam, że tu są meduzy? Dużo meduz. Pięknych i dorodnych!

Obrazek

Obrazek

Obrazek



cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..
Awatar użytkownika
buba
Posty: 6340
Rejestracja: 2013-07-09, 07:07
Lokalizacja: Oława
Kontakt:

Re: I znowu wakacje w Bułgarii (2024)

Postautor: buba » 2024-11-13, 22:09

Morza są fajne, ale ciągłe gapienie się na błękit też się w końcu znudzi. Przydałoby się więcej płowości, zieleni i brązu. Ruszamy więc ku górom! :)

Początkowo mamy plan ominąć Burgas przez Tvardicę, Dimczevo i Prisad. Po drodze spotykamy ciekawe kukły np. dziecko z piłką przy przejściu dla pieszych. Z daleka można się naprawdę nabrać.

Obrazek

Obrazek

A kawałek dalej - czarownica zderzona z drzewem! Chyba postanowili w różny sposób motywować kierowców do wolniejszej jazdy ;)

Obrazek

Dalej wjeżdżamy w pola i zagajniki, a drogą oględnie mówiąc, traci na główności. Mapa twierdzi, że jedziemy zgodnie z planem, ale okoliczności zewnętrzne sugerują, że rozpościerający się przed nami trakt (skądinąd wciąż noszący czasem ślady asfaltu) za chwilę zniknie całkowicie pod mchami, trawami i dziwnymi namuleniami. Od jakiegoś czasu, dość sporego, przestały nas mijać inne samochody. Jesteśmy tutaj tylko my i ogromne stada cykad. Tam, gdzie widać jeszcze asfalt, grzeją brzuszki stada węży i jaszczurek. Najgorsze, że nie możemy się dogadać z szarakiem czy chce jechać wolno czy szybko. Przy szybszej jeździe (tzn. powyżej 30 km/h) co chwilę wali jakimiś za nisko umiejscowionymi bebechami o twardsze kawałki podłoża. Zwykle więc w takich okolicznościach jedzie się wolno. Tu jednak szarak zaczyna się buntować jeszcze bardziej - silnik co chwilę gaśnie, a jego temperatura niepokojąco rośnie. Mamy obawy, że za chwilę odmówi jazdy zupełnie, a my zostaniemy tu z tymi jaszczurkami i stadami węży - i będziemy musieli się z nimi dogadać na temat miejsca na nasz namiot. Z bólem serca (bo taka ładna droga), ale decydujemy dać odpocząć szarakowi w cieniu, no a potem zawracamy.

Potem jedziemy przez Sredec, Elhovo, Topolovgrad, Svilengrad. Kawałek dzisiaj mamy. Czasem trafią się na drodze pojazdy z nietypowym ładunkiem.

Obrazek

A poza tym to wioski o czerwonych dachach, słupowiska, płowe pola... Pusto, przyjemnie. Fajnie się jeździ po Bułgarii, nawet na głównych drogach ma się poczucie spokoju i szerokich przestrzeni.

Obrazek

Obrazek

Nie brakuje też ruin wszelakich.

Obrazek

Na niektórych zachowały się napisy z dawnych lat, np. "pokój, praca, socjalizm" :)

Obrazek

Obrazek

Ciekawa struktura nawierzchni. Droga betonowa, a dziury łatane smolistym asfaltem i jakby to wszystko roztarte.

Obrazek

Góry wokół zaczynają rosnąć.

Obrazek

W Malko Gradiste trafiamy na jakąś dziwną sytuację. Wszędzie na ulicach wioski jest pełno kręcących się ludzi (co w zazwyczaj wyludnionych miejscowościach Bułgarii raczej normą nie jest). Wrażenie jest trochę jakbyśmy wjechali w środek cygańskiego taboru. W poruszaniu się ludzi czy pokrzykiwaniach jest jakiś ni to niepokój, ni to agresja. Nie wygląda to na typowy wiejski festyn w sielskiej atmosferze. W jednym miejscu jest zablokowana droga - konarami drzew, pudłami, śmieciami. Za zaporą jacyś kolesie się szarpią i dra japy. Jest duzo gapiów. Inny gość gestami wskazuje nam objazd. Wszędzie biega dużo dzieci. Nie wiem czy był to jakiś strajk, ustawki kibiców czy wesele, gdzie inny zalotnik planuje siłą odbić pannę młodą. Teraz mnie to intryguje, acz wtedy jakoś nie mieliśmy ochoty tego głębiej rozkminiać, wolelismy się oddalić. Co ciekawe - nikt z miejscowych nie zwracał uwagi na szaraka, nie przyglądał się nam, nie odwracał głowy itp. Tak jakby przemykający przez wieś turysci z Sofii byli czymś zupełnie codziennym i nie budzącym żadnych emocji. Widać miejscowe atrakcje były bardziej pasjonujące ;)

Droga za wioską pnie się w górę. Kawałek dalej obczajamy wiaty. Jedna to prawie chatka, z kominkiem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wokół niby ładne polanki, ale bez widoków. Poza tym jest tu zaduch, nieruchome powietrze i jakoś straszliwie robaczywie. Takich stad much to chyba jeszcze nie widzialam. Nie sprawdzamy gdzie leżą jakie zwłoki (bo zapaszek też jest taki hmmm... intrygujący...) i jedziemy dalej.

I znów pusto. Ani domu, ani pół auta. Tylko my, lasy, łąki i siodlaste drogi wijące się wśrod zarośli.

Obrazek

Cudnie tu jest! Jak tu nie lubić Bułgarii? Acz trochę się boimy czy tu nie ma niedźwiedzi... ;) Poprzednimi laty to mieliśmy w głębokim poważaniu takie nieistotne szczegóły lokalnej fauny, bo i tak spaliśmy w blaszanej puszce.

Pierwszy żółw na drodze tego roku.

Obrazek

Gdzieś między wsiami Dabovec a Kamilsky Dol zjeżdżamy w boczne drogi. Widoki coraz lepsze!

Obrazek

Daleko jednak nie jedziemy. Podwozie szaraka charczy tak przeraźliwie, że nam zaraz odpadną uszy, a szarakowi połowa tego, co wisi od spodu. Zaczynamy się też zastanawiać czy nie da rady mu odkręcić tego plastiku, który zamontowali w dolnej części zderzaka. Jest to element zupełnie niepotrzebny. I to cholerstwo wisi tak upiornie nisko, że czochra dosłownie o wszystko. Po kiego diabła mu to powiesili?

Obrazek

No ale w sumie szarak wybrał bardzo dobre miejsce na nocleg. Nic więcej nam nie jest potrzebne - w miarę równa łąka, widoki zacne, wiaterek wieje, przynosząc zapach tymianku.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Miśki na szczęście nas nie odwiedzają, a w nocy bardzo szczekają sarny. Tzn. początkowo to bierzemy za sarny, ale potem mamy wrażenie, że toto jakby trochę wyło? jakby trochę chichotało? Szlag wie - może jakie kojoty??

Rano wstajemy wcześnie. Chyba nawet było przed 7. Co może zachęcić bubę do tak niespotykanej akcji? Ano namiot wylazł z cienia... A bułgarskie słońce solidnie potrafi napierdzielać już od rana.

Obrazek

Musimy to wziąć pod uwagę przy szukaniu kolejnych biwaków. Sam środek pięknej, widokowej łąki nie zawsze jest dobrym wyborem. Nieopodal namierzamy ławeczki, więc mamy szanse się wystudzić w cieniu podczas śniadania. Czwarty raz jesteśmy w tym kraju, ale dotychczas zawsze mieliśmy pecha do pogody - ciągle lało, a temperatura nie przekraczała 30 stopni. A w tym roku 40 to norma :)

Obrazek

A jak już o śniadaniu mowa - to jest nasz ulubiony ser.

Obrazek

To jest coś tak dobrego, że nie chcemy jeść już nic innego! I do pomidora i do wina - rewelacja! Na opakowaniu napisali "sirenie", czyli tak jakby można się domyślać, że "ser" po bułgarsku może się nazywać. Tak również tłumaczą translatory. Zwykle słowo "ser" (czy bardziej "syr") jest wszędzie w słowiańskich językach w pełni zrozumiałe. Natomiast spotykani przez nas na tym wyjeździe miejscowi, czy to w sklepie czy na targu, kompletnie "syra" nie rozumieją i dopiero po jakims czasie do nas dociera, że ser nazywają "kaszkawał"! Ten właśnie ser ze zdjęcia babka w sklepie nam dała dopiero po nazwaniu go "kaszkawałem"! :) (wcześniej zdarzało mi się już pokazywać rogi i meeeczeć ;) )

Odwiedził nas też takowy olbrzym!

Obrazek

Kabak chyba przez pół godziny zajmuje się fotografowaniem mrówek i obserwowaniem ich zwyczajów. Obiecałam, że przynajmniej część zdjęć znajdzie się w relacji:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W oddali widać jakieś wysoko położone wioseczki. Może gdzieś tam właśnie dzisiaj pojedziemy??

Obrazek

Po drodze mijamy małe miasteczko - to chyba byl Iwajłowgrad, ale głowy nie dam.

Obrazek

Przyjemnymi, żółwiowymi drogami docieramy do wioski Dolni Lukowo.

Obrazek

Obrazek

Atmosfera jest tu zdecydowanie melancholijna, a ruiny i pozostałości dawnych czasów dostępne na każdym kroku. Zwraca uwagę stara, kamienna zabudowa. I ciekawe - mała miejscowość, a domy tu mieli piętrowe i solidne jak kamienice!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tu chyba kiedyś był sklep. A może nawet knajpa? Ławeczki aż się proszą o biesiadników!

Obrazek

Obrazek

Jest też polski akcent! :) Napis się nie zachował, ale Star jak byk!

Obrazek

Są też inni przedstawiciele motoryzacji. Czasem mają dziwna rejestracje. Z tego co udało mi się dowiedzieć ta jest grecka, z przełomu lat 70/80 tych, z pobliskiego miasteczka, o tam! za górami.

Obrazek

Ten natomiast osobnik wygrał w zabawie w chowanego... 20 lat temu ;)

Obrazek

Obrazek

Ogrodzenia z suchych liści. Kabak twierdzi, że tak jak są "żywopłoty" to to jest "zdechłopłot" ;)

Obrazek

Dolni Lukovo pozostaje w dole. Jak sama nazwa wskazuje...

Obrazek

Obrazek

Na zbliżeniu można pozaglądać w ogrody i w dachy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tymczasem to nie koniec!! To dopiero początek! Główna atrakcja okolicy wciąż przed nami! Wąska droga pnie się w górę...

Obrazek




cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"



na wiecznych wagarach od życia..

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości