W lasach na obrzeżach Krotoszyna możemy znaleźć nietypowy pagórek. Siedzą tam ruiny kilku ceglanych budowli oraz dwa podziemne, wijące się tunele. Były to kiedyś miejskie wodociągi i zostały takowe zapomniane resztki dawnych zbiorników.
Wśród drzew pierwszy rzuca się w oczy ceglany budynek wkomponowany w skarpę. Trochę przypomina fort. Jest zamknięty, żelazne okucia wejść wyglądaja na bardzo solidne. Tędy więc raczej nie wejdziemy.
Obok czają się takowe murki.
Najciekawszy okazuje się ten najbardziej niepozorny budynek. Niby takie nic - betonowa półrura. Ale to ona prowadzi wgłąb, do podziemnych czeluści, które są główna atrakcją tego miejsca.
Zagadka - znajdź bubę
Można wślizgnąć się w dwa korytarze. Do jednego prowadzi klamrowa drabinka.
Do drugiego trzeba zleźć po pniu, bo fragment z drabinką jest zatarasowany wielkim kamulcem. Złażę, ale mam potem spore obawy czy to samo w górę również się uda?
Jedno jest pewne - nie jest to miejsce, z którego można wyjść czystym. Podążając falistym, wijącym się korytarzem, powoli stajemy się jego integralną, rudą częścią. Kolor podłóg, ścian i sufitów stopniowo i nieubłagalnie schodzi na nasze włosy, nosy, nie wspominając już o intensywności ubarwienia butów czy spodni. Zawsze marzyłam o gaciach moro, które mają wkomponowane w siebie ciapki pomarańczowe - jak to ludzkie życzenia łatwo się spełniają, choć nie do końca w takiej wersji jak byśmy tego oczekiwali
Nie tylko my odkryliśmy tutejszą glinkę o pięknej barwie. Jak widać od dawna służy ona do ciapkania po ścianach!
Są też miejsca o wystroju nieco bardziej mrocznym i mniej świetlistym, gdzie na ścianach dominują jednak czernie i szarości.
W niektóre zaułki tuneli już nie docieram... Trzeba by się wspinać, a jak powszechnie wiadomo buby nie są w tym za mocne... Tereny za balkonikiem pozostaną więc dla mnie tajemnicą...
Nie wspominałam póki co, że owe tunele zamieszkują przedziwne, uszaste cienie! Charakteryzują się tym, że snują się w kółko, nie wiadomo w jakim celu. Ogólnie zachowują się bardzo podejrzanie!
Suniemy dalej lasami w poszukiwaniu kolejnych atrakcji. Mamy połowę marca i jest to słoneczny, ciepły i bezdeszczowy weekend - pierwszy takowy od niepamiętnych czasów. Radość przebywania w terenie i wciągania w siebie zapachów igliwia i rozmiękłej ziemi - jest przeogromna i ciężka do opisania! Aż się nie chce wierzyć, że są jednak takie chwilę, gdy człowiek nie moknie i nie marznie!
Na jednej z piaszczystych skarp sosny zachowują się tak, jakby się właśnie wybierały na spacer. Trochę je rozumiem - ile mozna siedzieć w tym samym miejscu??
Dąb od lat siedział, siedział - i mu nie posłuzyło!
Kawałek dalej, na obrzeżach niewielkiego pagórka otwiera się nam pod nogami rozpadlina. Z daleka bardzo łatwo ją przeoczyć i znaleźć to miejsce przypadkiem jest chyba zupełnie nierealne. Z drugiej strony przypominają mi się gdzieś zasłyszane gawędy o grzybiarzach, ktorzy zaginęli bez wieści. "Szedł lasem i nagle zniknął jakby zapadł się pod ziemie". Historia, na której osnowie powstawały bajania o zjawach, demonach, kosmitach czy portalach w inny wymiar. A może odpowiedź jest dużo prostsza i mniej magiczna? Może po prostu ten grzybiarz wędrował lasami pod Krotoszynem?
Szczelina jest obetonowana i na mapach opisują ją jako "pruską strzelnicę", jednak swoim wyglądem kompletnie nie przypomina starych strzelnic, które spotykaliśmy np. w rejonie Małujowic ( https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... -2023.html) czy Bystrzycy ( https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... -2023.html)
Przez takowy nibybunkierek wmontowany w wał, możemy zejść na dno szczeliny.
Na dole jest długi, nierozgałęziony tunel, zapodający chłodną atmosferą i skrzypiący pod stopami zmarzłymi pokładami liści. Strop nad głową sprawia wrażenie prawie zamkniętego - a to z racji drutów i poprzewracanych gałęzi. Acz przy niewielkiej dozie chęci i obłoki damy rade podziwiać
Wracamy w stronę miasta. Spotykamy po drodze przewoźny maszt! Wygląda jakby nie dostali pozwolenia na budowe masztu więc postawili go na przyczepie? Może w takiej aranżacji figuruje to jako antena kempingowa?
Mają w okolicy też dziwne sosny - o kudłatych pniach! Pierwszy raz takie napotkaliśmy!
Wiata o ciekawym kształcie. To u góry to komin?? Ciekawe jak wygląda od środka. Sprawdzić jednak nie było jak, jako że budynek stoi na prywatnym terenie.
Nocujemy w PTSMie w Krotoszynie.
Miejsce przefajnie, zarówno pod względem położenia (na skraju parku, blisko dworca), jak i posiadające bardzo miłą obsługę. Dostajemy różne mapy okolicy, można zostawić w pokoju plecaki nawet już w dzień wyjazdu. Z rana śpiewają nam ptaki już zupełnie wiosennie. Najwięcej mają tu chyba synogarlic, które gruchają o każdej porze dnia. Widoki z okien mamy na gniazda - acz nie jesteśmy pewni co to za gatunek. Chyba byśmy stawiali na kawki??
Korytarze schroniska.
Na ścianach zwracaja uwagę kafelki reklamujące ponoć jakąś pobliską firmę ceramiczną.
Jako miłośniczka wszelakich rur nie mogę pominąć ciekawego zaworu "donikąd", który mamy w ścianie w pokoju. Mała rzecz a cieszy!
Bardzo blisko PTSMu, dosłownie za płotem, jest też fajna pizzeria, której nie omieszkamy odwiedzić
Włóczymy się też chwilę po nocnym mieście. Rynek jak rynek.
W jednej z wąskich, bocznych uliczek mają fajne murale.
cdn
Gdzieś w Wielkopolsce
Gdzieś w Wielkopolsce
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Witam w Wielkopolsce w moich rejonach:D
Przyznam, że to jakieś 40km ode mnie, ale nie miałem szczęścia tam być.
Raczej Krotoszyn jest jednym z ostatnich wyborów w tej części wielkopolski xD
Sam eksploruje dawne dworki w okolicy i a to miejsce jeszcze mi nie wpadło w oko. Z pewnością tam pojadę w najbliższym czasie. Dziękuję za inspirację.
Przyznam, że to jakieś 40km ode mnie, ale nie miałem szczęścia tam być.
Raczej Krotoszyn jest jednym z ostatnich wyborów w tej części wielkopolski xD
Sam eksploruje dawne dworki w okolicy i a to miejsce jeszcze mi nie wpadło w oko. Z pewnością tam pojadę w najbliższym czasie. Dziękuję za inspirację.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Inspirując się Bubą pojechałem tam z moją ekipą
I już rozwiązuje tajemnicę balkonika.
Drabinki już nie było wejście było takie średnie, ale to wszystko się łączy po prostu w całość. Na wejściu idąc w lewo i prawo, wszystko się schodzi właśnie tutaj. A tam do góry to jest oficjalne wejście
Cały aparat mi się zapylił od tego
I już rozwiązuje tajemnicę balkonika.
Drabinki już nie było wejście było takie średnie, ale to wszystko się łączy po prostu w całość. Na wejściu idąc w lewo i prawo, wszystko się schodzi właśnie tutaj. A tam do góry to jest oficjalne wejście
Cały aparat mi się zapylił od tego
Ostatnio zmieniony 2023-06-23, 19:14 przez Coldman, łącznie zmieniany 2 razy.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
Cytat:
Nocujemy w PTSMie w Krotoszynie.
jakie ceny?
Za osobe 40 zł.
Lubię legalne ściany do grafitii, bo zjawiają się tam prawdziwi artyście i robią piękne prace ...
No i zazwyczaj malunki staranne, na spokojnie, gdy malujący nie mają obaw, że zaraz ktoś ich przepłoszy.
W Cieszynie mieliśmy dwie ściany, bywało tam pięknie, tylko szkoda było jak piękną pracę jakieś gnoje zabazgrały penisami i swastykami ( duży minus takich miejsc )
To jest wlasnie bardzo wkurzajace i powtarzalne - że taki swojego bohomaza nie namaluje obok tylko własnie tak, zeby zepsuć czyjś malunek. To chyba przez złosliwosc.
Raczej Krotoszyn jest jednym z ostatnich wyborów w tej części wielkopolski xD
No popatrz! A nam wypadł jako pierwszy!
Sam eksploruje dawne dworki w okolicy
Polecisz cos moze odpowiednio opuszczonego?
Przyznam, że to jakieś 40km ode mnie, ale nie miałem szczęścia tam być.
A byleś moze koło Baszkowa w dawnej fabryce żelatyny? Bo mysmy sie nie nią czaili, ale w marcu byly jeszcze na tyle krótkie dni, że bez auta nie udalo sie tego ogarnąć.
Inspirując się Bubą pojechałem tam z moją ekipą
I już rozwiązuje tajemnicę balkonika.
Drabinki już nie było wejście było takie średnie, ale to wszystko się łączy po prostu w całość. Na wejściu idąc w lewo i prawo, wszystko się schodzi właśnie tutaj. A tam do góry to jest oficjalne wejście
Cały aparat mi się zapylił od tego
O! Ale fajnie, że udało sie wam wejsc na balkonik! Umiejetnosci wspinacze to bardzo wazna rzecz przy zwiedzaniu takich miejsc! Ech... ile razy ja odchodze z kwitniem, bo gdzies nie jestem w stanie wlezc... Ciesze sie, ze mogłam zainspirowac do ciekawej wycieczki!
Ostatnio zmieniony 2023-07-04, 16:13 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Sam eksploruje dawne dworki w okolicy
Polecisz cos moze odpowiednio opuszczonego?
Pałac w Glince (niby nawiedzone miejsce)
https://www.google.com/maps/place/Palac ... ?entry=ttu
Po prawej budynki mieszkalne, ale wchodzi się od lewej strony ścieżką i z tyłu jest wejście.
Naprawdę sporo tam chodzenia
buba pisze:Przyznam, że to jakieś 40km ode mnie, ale nie miałem szczęścia tam być.
A byleś moze koło Baszkowa w dawnej fabryce żelatyny? Bo mysmy sie nie nią czaili, ale w marcu byly jeszcze na tyle krótkie dni, że bez auta nie udalo sie tego ogarnąć.Inspirując się Bubą pojechałem tam z moją ekipą
I już rozwiązuje tajemnicę balkonika.
Drabinki już nie było wejście było takie średnie, ale to wszystko się łączy po prostu w całość. Na wejściu idąc w lewo i prawo, wszystko się schodzi właśnie tutaj. A tam do góry to jest oficjalne wejście
Cały aparat mi się zapylił od tego
O! Ale fajnie, że udało sie wam wejsc na balkonik! Umiejetnosci wspinacze to bardzo wazna rzecz przy zwiedzaniu takich miejsc! Ech... ile razy ja odchodze z kwitniem, bo gdzies nie jestem w stanie wlezc... Ciesze sie, ze mogłam zainspirowac do ciekawej wycieczki!
Nie byłem, nie od mojej strony to jest
Wiesz jesteśmy na forum "Góry bez granic", więc sprawność fizyczna powinna być naszym atutem xD
Ostatnio zmieniony 2023-07-04, 18:36 przez Coldman, łącznie zmieniany 2 razy.
Świat gór! Aby go nazwać swoim, trzeba zainwestować znacznie więcej niż krótkotrwałą radość oczu. I może dlatego właśnie człowiek naprawdę kochający góry chce znosić trudy, wyrzeczenia i niebezpieczeństwa na ich skalnych szlakach
To w Glince byłam! Glinka na samym kocu relacji
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... y-cz3.html
Te okolice Góry to akurat troche zjezdzilismy palacykowo
Pewnie ze powinna. No ale jedno powinno a drugie jest
https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... y-cz3.html
Te okolice Góry to akurat troche zjezdzilismy palacykowo
Coldman pisze:Wiesz jesteśmy na forum "Góry bez granic", więc sprawność fizyczna powinna być naszym atutem xD
Pewnie ze powinna. No ale jedno powinno a drugie jest
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Włócząc się po Krotoszynie trafiamy na spory teren zajęty przez poprzemysłowe zabudowania. Była tu kiedyś cegielnia. Początkowo nie mamy pewności czy aby napewno zakład jest już nieczynny. Podchodzimy "od przodu", od strony stróżówki, która prezentuje się całkiem porządnie i tylko patrzeć jak wyleci na nas cieć albo co gorsza jego pies. Bo może część obiektu wciąż działa i pełni jakieś funkcje?
Wokół, w wielu miejscach, leżą ułożone w stosiki dachówki, cegiełki albo inne wytwory tutejszego zakładu - jakby przygotowane do sprzedaży i wyprawienia w dalszą drogę ku swemu przeznaczeniu. Bliższe oględziny dają jednak obraz, że toto musi już tu polegiwać od jakiegoś czasu.
Ostrożnie obchodzimy teren dookoła, powoli utwierdzając się w przekonaniu, że działać to już na bank nie działa i co więcej - jest na etapie czynnej likwidacji. Sporo budynków uległa już wyburzeniu, pozostały tylko zwałowiska gruzu lub roztrajdane błotniste place.
Inne hale walą się same lub ktoś im pomagał, ale przerwał proces w połowie i zniknął, zostawiając przestrzeń w zawieszeniu i niepewnym półtrwaniu.
Najciekawszym i najlepiej zachowanym budynkiem okazuje się być ten:
Wnętrza są chyba typowo cegielniane, a przynajmniej bardzo mi przypominają zwiedzane niegdyś ruiny w Kobylicach: https://photos.google.com/share/AF1QipP ... RMYTJkRG9R
Centralną część zajmują ogromne piece do wypalania cegieł, wokół których można chodzić korytarzykiem.
Wygląda to zupełnie jak wejścia do jakiś fortów!
Nie omieszkamy oczywiście zajrzeć do środka i połazić wewnętrznym labiryntem.
Resztki torowiska rozłażą się na wszystkie korytarze.
Wszędzie wala się sporo różnych maszyn. Nie spodziewałam się, że w tak rozpiżdżonych ruinach mozna jeszcze cokolwiek znaleźć!
Miejsca suszenia cegieł są ciemne i zapylone. Wystarczy postawić krok by podniósł się czarny kurz.
Zaglądam też na strych budynku, gdzie prowadzi drabina. Mają tam takowe, nieco mroczne słupowisko.
A tak się prezentuje częściowo zawalona hala od środka. Z daleka oczywiście, na dużym zoomie - bo strach podejść bliżej.
Wiele ludzi mnie pyta: : "czemu ty ciągle chodzisz w ciężkich butach??" Ano właśnie dlatego.
Hala obok jest wyposażona w miejsce wypoczynkowe. Acz tylko jedno - dla jakiegoś samotnika
I jeszcze jeden sporych rozmiarów hangar.
Dostęp do garaży jest nieco utrudniony...
A wnętrza bagniste i utaplane w olejach.
Zaglądamy też do budynku biurowego.
Można tu trochę pokopać w dokumentach.
W wielu pomieszczeniach się solidnie jarało.
Mapy tu mają raczej poglądowe i mało dokładne.
Idziemy dalej w stronę pól i zagajników. Cegielniana zabudowa zaczyna się przerzedzać, acz wciąż widać, że daleko się ciągnie teren poprzemysłowy i niegdyś wszędzie tu coś działało.
Pocegielniane bajora namierzamy dwa. Jeden jest używany przez koło wędkarskie i tego dnia panują tam klimaty jakby kij wsadził w mrowisko. Na bank wędkarzy jest więcej niż ryb. Nad drugim spokojniej - praktycznie tylko my. Chyba przemknął jeszcze jakiś koleś z psem.
Prawdziwy skarb i największą atrakcję tego miejsca namierzamy na sam koniec zwiedzania. Już, już mamy wychodzić, gdy nagle coś zaczyna przezierać przez krzaki! Wszelki duch! Kolejka! Wąskotorowa lokomotywka i wagoniki! Gdzie to cudo jeździło? Czy tam w środku hali, tam gdzie było torowisko? Albo gdzieś tu na zewnątrz? Może gdzieś były tory tylko je już rozebrano, więc nie znaleźliśmy śladów?
Słodkie maleństwo jest już mocno pordzewiałe i nadgryzione zębem czasu. Ale nadal ubarwia krajobraz i cieszy oko - zwłaszcza, że tak znalezione przypadkiem!
Wagoniki
I ten jeden biedaczek wykolejony.
Jak się można domyślać nie omieszkam wleźć do środka Rozmiarowo to można się poczuć jak w jakiejś dziecinnej zabawce w wesołym miasteczku.
Świat widziany z wewnątrz
Tabliczki znamionowe są czytelne w różnym stopniu.
Tego dnia odwiedzamy jeszcze knajpę nad pobliskim jeziorem.
cdn
Wokół, w wielu miejscach, leżą ułożone w stosiki dachówki, cegiełki albo inne wytwory tutejszego zakładu - jakby przygotowane do sprzedaży i wyprawienia w dalszą drogę ku swemu przeznaczeniu. Bliższe oględziny dają jednak obraz, że toto musi już tu polegiwać od jakiegoś czasu.
Ostrożnie obchodzimy teren dookoła, powoli utwierdzając się w przekonaniu, że działać to już na bank nie działa i co więcej - jest na etapie czynnej likwidacji. Sporo budynków uległa już wyburzeniu, pozostały tylko zwałowiska gruzu lub roztrajdane błotniste place.
Inne hale walą się same lub ktoś im pomagał, ale przerwał proces w połowie i zniknął, zostawiając przestrzeń w zawieszeniu i niepewnym półtrwaniu.
Najciekawszym i najlepiej zachowanym budynkiem okazuje się być ten:
Wnętrza są chyba typowo cegielniane, a przynajmniej bardzo mi przypominają zwiedzane niegdyś ruiny w Kobylicach: https://photos.google.com/share/AF1QipP ... RMYTJkRG9R
Centralną część zajmują ogromne piece do wypalania cegieł, wokół których można chodzić korytarzykiem.
Wygląda to zupełnie jak wejścia do jakiś fortów!
Nie omieszkamy oczywiście zajrzeć do środka i połazić wewnętrznym labiryntem.
Resztki torowiska rozłażą się na wszystkie korytarze.
Wszędzie wala się sporo różnych maszyn. Nie spodziewałam się, że w tak rozpiżdżonych ruinach mozna jeszcze cokolwiek znaleźć!
Miejsca suszenia cegieł są ciemne i zapylone. Wystarczy postawić krok by podniósł się czarny kurz.
Zaglądam też na strych budynku, gdzie prowadzi drabina. Mają tam takowe, nieco mroczne słupowisko.
A tak się prezentuje częściowo zawalona hala od środka. Z daleka oczywiście, na dużym zoomie - bo strach podejść bliżej.
Wiele ludzi mnie pyta: : "czemu ty ciągle chodzisz w ciężkich butach??" Ano właśnie dlatego.
Hala obok jest wyposażona w miejsce wypoczynkowe. Acz tylko jedno - dla jakiegoś samotnika
I jeszcze jeden sporych rozmiarów hangar.
Dostęp do garaży jest nieco utrudniony...
A wnętrza bagniste i utaplane w olejach.
Zaglądamy też do budynku biurowego.
Można tu trochę pokopać w dokumentach.
W wielu pomieszczeniach się solidnie jarało.
Mapy tu mają raczej poglądowe i mało dokładne.
Idziemy dalej w stronę pól i zagajników. Cegielniana zabudowa zaczyna się przerzedzać, acz wciąż widać, że daleko się ciągnie teren poprzemysłowy i niegdyś wszędzie tu coś działało.
Pocegielniane bajora namierzamy dwa. Jeden jest używany przez koło wędkarskie i tego dnia panują tam klimaty jakby kij wsadził w mrowisko. Na bank wędkarzy jest więcej niż ryb. Nad drugim spokojniej - praktycznie tylko my. Chyba przemknął jeszcze jakiś koleś z psem.
Prawdziwy skarb i największą atrakcję tego miejsca namierzamy na sam koniec zwiedzania. Już, już mamy wychodzić, gdy nagle coś zaczyna przezierać przez krzaki! Wszelki duch! Kolejka! Wąskotorowa lokomotywka i wagoniki! Gdzie to cudo jeździło? Czy tam w środku hali, tam gdzie było torowisko? Albo gdzieś tu na zewnątrz? Może gdzieś były tory tylko je już rozebrano, więc nie znaleźliśmy śladów?
Słodkie maleństwo jest już mocno pordzewiałe i nadgryzione zębem czasu. Ale nadal ubarwia krajobraz i cieszy oko - zwłaszcza, że tak znalezione przypadkiem!
Wagoniki
I ten jeden biedaczek wykolejony.
Jak się można domyślać nie omieszkam wleźć do środka Rozmiarowo to można się poczuć jak w jakiejś dziecinnej zabawce w wesołym miasteczku.
Świat widziany z wewnątrz
Tabliczki znamionowe są czytelne w różnym stopniu.
Tego dnia odwiedzamy jeszcze knajpę nad pobliskim jeziorem.
cdn
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Ludzie tak jakoś mają, że lubią obserwować zachody słońca. Zazwyczaj podziwiają takowe w górach czy nad morzem. My dla odmiany tym razem postanawiamy pogapić się na ten spektakl przyrody na przykolejowym słupowisku gdzieś pod Krotoszynem
Potem długo snujemy się polami wzdłuż torów, ale już pociemniało, więc nie ma zdjęć z tego etapu wycieczki.
Przyjechaliśmy do Krotoszyna pociągiem, więc z konieczności zwiedzamy okolice dworcowe. Akurat tutaj to sama przyjemność - przy dworcu pusto, przestrzennie, w powietrzu unosi się klimatyczna, leniwa atmosfera.
Ciekawy detal budynku - niewielka mozaika z asymetrycznie wmontowanym zegarem.
Zaraz obok jest coś jakby minimuzeum kolejowe. Lokomotywka, wagon, koła...
Do wieży nie udaje mi się wejść... Cóż... Nie zawsze może być tak dobrze jak w Żaganiu ( https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ejowe.html )
Dalej zaczynają się tereny bardziej opuszczone. Stary bruk, pordzewiałe dachy i fasady. Samotne latarnie i kominy - ostatnie fragmenty dawnej układanki. Mijamy hangar o ciekawym kształcie, niegdyś wykorzystywany przez jakieś hurtownie.
Za torami wyeksponowano kolekcję kół.
Niektórzy mają na nie widok prosto z balkonu - np. gdy wiewieszają pranie.
Stare napisy i fragmenty jakiś nieznanych nam konstrukcji.
Krajobraz ze słupami.
Dwa wiadukciki.
I trzeci, gdzie lokalne żuliki pokrzykują z zarośli i ostrzegają, że zaraz nas zwiną SOKiści. To ponoć jakieś złe miejsce.
No naprawdę nie wiem co może być złego w chodzeniu po takim torze! (no oprócz tego, ze można wdepnąć w rozbite szkło albo w kupę
My szukamy tu zbiornika - o taki kwadratowy skubaniec!
W jego otoczeniu miało być dużo równoległych torów. Jedyne co widać to ich zakończenia, wszystko inne porosła trawa po pas. Te szyny gdzieś tam pod spodem siedzą. Potykamy się o nie kilka razy. Właśnie tu chcieliśmy sobie posiedzieć - taki był plan. Miejsce jest nasłonecznione, wygrzane, pachnące starym pociągiem. Jednak się ciut obawiamy - co jeśli pijaczki nie kłamały? Kłopotów nam nie trzeba. Poszukamy innej miejscówki na popas.
Znajdujemy takową blisko dworca przy opuszczonej hali. Tylko jak tu popasać jak nie mamy nic do żarcia ani picia? Wpadamy na pomysł - w końcu to miasto! Zamówimy pizze! Przyjeżdża bardzo szybko. Rozsiadamy się więc na stosach betonowych płyt, które tworzą nam krzesła i stolik.
Solidnie głodni rzucamy się na strawę. Jest przepyszna! Zresztą to nic dziwnego - w takich okolicznościach to wszystko smakuje 10 razy bardziej!
Potem długo snujemy się polami wzdłuż torów, ale już pociemniało, więc nie ma zdjęć z tego etapu wycieczki.
Przyjechaliśmy do Krotoszyna pociągiem, więc z konieczności zwiedzamy okolice dworcowe. Akurat tutaj to sama przyjemność - przy dworcu pusto, przestrzennie, w powietrzu unosi się klimatyczna, leniwa atmosfera.
Ciekawy detal budynku - niewielka mozaika z asymetrycznie wmontowanym zegarem.
Zaraz obok jest coś jakby minimuzeum kolejowe. Lokomotywka, wagon, koła...
Do wieży nie udaje mi się wejść... Cóż... Nie zawsze może być tak dobrze jak w Żaganiu ( https://jabolowaballada.blogspot.com/20 ... ejowe.html )
Dalej zaczynają się tereny bardziej opuszczone. Stary bruk, pordzewiałe dachy i fasady. Samotne latarnie i kominy - ostatnie fragmenty dawnej układanki. Mijamy hangar o ciekawym kształcie, niegdyś wykorzystywany przez jakieś hurtownie.
Za torami wyeksponowano kolekcję kół.
Niektórzy mają na nie widok prosto z balkonu - np. gdy wiewieszają pranie.
Stare napisy i fragmenty jakiś nieznanych nam konstrukcji.
Krajobraz ze słupami.
Dwa wiadukciki.
I trzeci, gdzie lokalne żuliki pokrzykują z zarośli i ostrzegają, że zaraz nas zwiną SOKiści. To ponoć jakieś złe miejsce.
No naprawdę nie wiem co może być złego w chodzeniu po takim torze! (no oprócz tego, ze można wdepnąć w rozbite szkło albo w kupę
My szukamy tu zbiornika - o taki kwadratowy skubaniec!
W jego otoczeniu miało być dużo równoległych torów. Jedyne co widać to ich zakończenia, wszystko inne porosła trawa po pas. Te szyny gdzieś tam pod spodem siedzą. Potykamy się o nie kilka razy. Właśnie tu chcieliśmy sobie posiedzieć - taki był plan. Miejsce jest nasłonecznione, wygrzane, pachnące starym pociągiem. Jednak się ciut obawiamy - co jeśli pijaczki nie kłamały? Kłopotów nam nie trzeba. Poszukamy innej miejscówki na popas.
Znajdujemy takową blisko dworca przy opuszczonej hali. Tylko jak tu popasać jak nie mamy nic do żarcia ani picia? Wpadamy na pomysł - w końcu to miasto! Zamówimy pizze! Przyjeżdża bardzo szybko. Rozsiadamy się więc na stosach betonowych płyt, które tworzą nam krzesła i stolik.
Solidnie głodni rzucamy się na strawę. Jest przepyszna! Zresztą to nic dziwnego - w takich okolicznościach to wszystko smakuje 10 razy bardziej!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 29 gości