Z życia zamków, kościołów, klasztorów i sal muzealnych.
: 2022-11-30, 18:29
Darz Rycerz na Zamku.
Człek raz za czas musi odwiedzić coś pięknego, historycznego, ponurego, masywnego, miłego dla oka i ucha miejsca. Mam to szczęście, że okolice miasta mego obfitują w takie osobniki. Oczywiście w innych częściach Polski też takie typy mieszkają, nie pisząc już o innych krajach ( swoją drogą to prawie każdy kilkudniowy wyjazd alpejski kończymy zwiedzaniem ponurego burgu ), no ale jak już tu mieszkam to korzystam z dobrodziejstwa okolicy.
Gdy z powodów mroku nad Żywcem odwołaliśmy Masowe Wyjście na Grojec to w sobotnie południe zadzwoniłem do kolegi Łukasza z pytaniem czy czuje się zakutym łbem w konserwie czyli rycerzem. Oczywiście. Pisząc krótko - postanowiliśmy zdobyć coś murowanego i historycznego.
Tenczyński Park Krajobrazowy zadrżał. Zamek Tenczyn w Rudnie odmówił przyjmowania gości. Muzeum Agatów podniosło ceny za bilety. Zamek w Rabsztynie wpadł w szał kolejnych "renowacji".
Mimo tych trudności ruszyliśmy w bój - w składzie czteroosobowym.
Z Żywca do Rudna nie jest daleko - to gmina Krzeszowice, około 30 kilometrów na zachód od Krakowa. Gmina ta graniczy z gminą Trzebinią - tam to malutki Dobromił spędzał wakacje w dzieciństwie. W wieku starszym też tam bywał - w końcu stamtąd pochodzi ( i do tej pory tam mieszka ) bardzo duża część mojej rodziny. I tak to wyszło, że kilka dni wcześniej też byłem w tych okolicach ale w temacie o wiele poważniejszym.
Wracajmy do zakutych łbów atakujących wapienne mury z amonitami dla ozdoby.
W rześki niedzielny poranek podjeżdżamy pod Zamek Tęczyn w Rudnie. Dobrze że jest rześko - ten zamek to zachowana ruina, poza przejściem z barbakanu do szyi i wieżą bramną nie ma tam żadnego zadaszonego odcinka
Zamek z parkingu.
Zbliżamy się.
Rondel vel Barbakan. Tego typu obiektów ( od zachowanych w wersji fundamentów do odbudowanych - jak w Warszawie ) mamy w Polsce maksymalnie dziesięć.
Na dzień dobry nabywamy bilety - po 15 zł od osobnika turystycznego. I spotyka nas nagroda - jesteśmy pierwszymi turystami tego dnia i dostajemy Panią Przewodnik do towarzystwa.
Warto dodać, że zamek został zbudowany na stożku wulkanicznym.
Początki jego historii to wiek XIV, czasy panowania na pobliskim Wawelu ( ten też leży na ciekawym wzgórzu ) obywatela Łokietka. Jak łatwo podpowiada nazwa zamku - długo rządzili tutaj Tęczyńscy ( od częstych mgieł nad pobliskimi terenami, deszcz lubił się tutaj udzielać ).
Okolice kasy.
Zatrzymujemy się w szyi łączącej rondel ( barbakan to późniejsze określenie na tego typu ustrojstwo obronne ) z bramą główną.
P P zwraca naszą uwagę na mieszkańców wapiennych murów.
Miło mi, Amonit jestem.
Rzut oka za mur ( oczywiście w przeszłości ten odcinek był zadaszony ) na wieżę Nawojową ( ponoć najstarszy element zamku ). Będziemy pod nią, tam jest brama, i na niej.
Na tej zieleni były kuchnie oddalone od zamku głównego - normalna sytuacja na zamkach. Co by częste pożary kuchni nie zaszkodziły okolicy.
Przed nami budynek bramny.
Jedna z baszt obronnych ( jeżeli w ogóle mogą być baszty nie obronne ).
No to wejdźmy.
Kamienne elementy zachowane z lekko zdemolowanych części zamku.
Jak widać - jest to kaplica. Stworzył ją Jaśko Tęczyński, zmodernizowała Agnieszka Tęczyńska z Firlejów ( miała ona takowe odchyły - ufundowała też klasztor w Czernej ).
Wkraczamy na zamek górny.
Wieża Nawojowa. Zdobędziemy ją .
Te ruiny to dawna część reprezentacyjna zamku.
A tutaj widzimy pozostałości po kolejnej baszcie - tzw Grunwaldzkiej. Nazwa ma sens - Władysław Jagieło "gościł" tam kilku Krzyżaków po 15 lipca.
Baszta Dorotka. Coś mi po łbie kołacze , że tak nazywano wieże więzienne.
P P pokazuje nam z czego budowano mury. Nie tylko z wapienia z Amonitami Ten "gąbczasty" kamień nie za bardzo pomagał - chłonął wodę i łatwo się rozpadał.
Wchodzimy na Nawojową. Rzut oka na kaplicę i basztę Małgorzatę ( ? ).
Wnętrze wieży. Nawet tutaj bydło musiało pomazać ściany.
Kiedyś to okno było podzielone na pół.
"Za nielegalny związek z nią
Następnych parę kratek"
Bardzo ładny układ kamieni.
Widać korytarz i basztę Grunwaldzką.
Na tym dziedzińcu była studnia. Podobno w okolicy tego pomnikowego drzewa.
Latem tutaj można leżaczki rozłożyć.
Rzućcie okiem na okna w murach po prawej stronie korytarza. Z nich witali gości. Ładnie też widać grubość murów obronnych. Na końcu, po prawej, resztki baszty Grunwaldzkiej.
Wchodzę na koronę barbakanu. Jest on zachowany w prawie 80 %. Tylko część górna jest odtworzona.
Co widać na tym zdjęciu. W bramie rycerz Łukasz.
Lubili tutaj grube ściany.
Tam byliśmy.
Barbakan od wnętrza.
I tak to skończyliśmy zwiedzanie zamku. Równa godzina turystyczna.
Pa , Tenczyn.
Obok zamku wystawione jest ciekawe zdjęcie lotnicze.
Historia zamku jest typowa dla wielu takich budowli w Polsce - rozkwit do połowy XVII wieku, potem Szwedzi przybyli z wizytą. Odbudowa, zmiany właścicieli - Tęczyńscy, Lubomirscy, na koniec Potoccy. Po drodze zdarzały się pożary.
Na szczęście zamek jest obecnie udostępniony dla zwiedzających jako trwała ruina. I niech tak cieszy oczy turystów przez wiele lat.
Pierwszy etap niedzieli turystyczny zakończyliśmy bez strat.
Człek raz za czas musi odwiedzić coś pięknego, historycznego, ponurego, masywnego, miłego dla oka i ucha miejsca. Mam to szczęście, że okolice miasta mego obfitują w takie osobniki. Oczywiście w innych częściach Polski też takie typy mieszkają, nie pisząc już o innych krajach ( swoją drogą to prawie każdy kilkudniowy wyjazd alpejski kończymy zwiedzaniem ponurego burgu ), no ale jak już tu mieszkam to korzystam z dobrodziejstwa okolicy.
Gdy z powodów mroku nad Żywcem odwołaliśmy Masowe Wyjście na Grojec to w sobotnie południe zadzwoniłem do kolegi Łukasza z pytaniem czy czuje się zakutym łbem w konserwie czyli rycerzem. Oczywiście. Pisząc krótko - postanowiliśmy zdobyć coś murowanego i historycznego.
Tenczyński Park Krajobrazowy zadrżał. Zamek Tenczyn w Rudnie odmówił przyjmowania gości. Muzeum Agatów podniosło ceny za bilety. Zamek w Rabsztynie wpadł w szał kolejnych "renowacji".
Mimo tych trudności ruszyliśmy w bój - w składzie czteroosobowym.
Z Żywca do Rudna nie jest daleko - to gmina Krzeszowice, około 30 kilometrów na zachód od Krakowa. Gmina ta graniczy z gminą Trzebinią - tam to malutki Dobromił spędzał wakacje w dzieciństwie. W wieku starszym też tam bywał - w końcu stamtąd pochodzi ( i do tej pory tam mieszka ) bardzo duża część mojej rodziny. I tak to wyszło, że kilka dni wcześniej też byłem w tych okolicach ale w temacie o wiele poważniejszym.
Wracajmy do zakutych łbów atakujących wapienne mury z amonitami dla ozdoby.
W rześki niedzielny poranek podjeżdżamy pod Zamek Tęczyn w Rudnie. Dobrze że jest rześko - ten zamek to zachowana ruina, poza przejściem z barbakanu do szyi i wieżą bramną nie ma tam żadnego zadaszonego odcinka
Zamek z parkingu.
Zbliżamy się.
Rondel vel Barbakan. Tego typu obiektów ( od zachowanych w wersji fundamentów do odbudowanych - jak w Warszawie ) mamy w Polsce maksymalnie dziesięć.
Na dzień dobry nabywamy bilety - po 15 zł od osobnika turystycznego. I spotyka nas nagroda - jesteśmy pierwszymi turystami tego dnia i dostajemy Panią Przewodnik do towarzystwa.
Warto dodać, że zamek został zbudowany na stożku wulkanicznym.
Początki jego historii to wiek XIV, czasy panowania na pobliskim Wawelu ( ten też leży na ciekawym wzgórzu ) obywatela Łokietka. Jak łatwo podpowiada nazwa zamku - długo rządzili tutaj Tęczyńscy ( od częstych mgieł nad pobliskimi terenami, deszcz lubił się tutaj udzielać ).
Okolice kasy.
Zatrzymujemy się w szyi łączącej rondel ( barbakan to późniejsze określenie na tego typu ustrojstwo obronne ) z bramą główną.
P P zwraca naszą uwagę na mieszkańców wapiennych murów.
Miło mi, Amonit jestem.
Rzut oka za mur ( oczywiście w przeszłości ten odcinek był zadaszony ) na wieżę Nawojową ( ponoć najstarszy element zamku ). Będziemy pod nią, tam jest brama, i na niej.
Na tej zieleni były kuchnie oddalone od zamku głównego - normalna sytuacja na zamkach. Co by częste pożary kuchni nie zaszkodziły okolicy.
Przed nami budynek bramny.
Jedna z baszt obronnych ( jeżeli w ogóle mogą być baszty nie obronne ).
No to wejdźmy.
Kamienne elementy zachowane z lekko zdemolowanych części zamku.
Jak widać - jest to kaplica. Stworzył ją Jaśko Tęczyński, zmodernizowała Agnieszka Tęczyńska z Firlejów ( miała ona takowe odchyły - ufundowała też klasztor w Czernej ).
Wkraczamy na zamek górny.
Wieża Nawojowa. Zdobędziemy ją .
Te ruiny to dawna część reprezentacyjna zamku.
A tutaj widzimy pozostałości po kolejnej baszcie - tzw Grunwaldzkiej. Nazwa ma sens - Władysław Jagieło "gościł" tam kilku Krzyżaków po 15 lipca.
Baszta Dorotka. Coś mi po łbie kołacze , że tak nazywano wieże więzienne.
P P pokazuje nam z czego budowano mury. Nie tylko z wapienia z Amonitami Ten "gąbczasty" kamień nie za bardzo pomagał - chłonął wodę i łatwo się rozpadał.
Wchodzimy na Nawojową. Rzut oka na kaplicę i basztę Małgorzatę ( ? ).
Wnętrze wieży. Nawet tutaj bydło musiało pomazać ściany.
Kiedyś to okno było podzielone na pół.
"Za nielegalny związek z nią
Następnych parę kratek"
Bardzo ładny układ kamieni.
Widać korytarz i basztę Grunwaldzką.
Na tym dziedzińcu była studnia. Podobno w okolicy tego pomnikowego drzewa.
Latem tutaj można leżaczki rozłożyć.
Rzućcie okiem na okna w murach po prawej stronie korytarza. Z nich witali gości. Ładnie też widać grubość murów obronnych. Na końcu, po prawej, resztki baszty Grunwaldzkiej.
Wchodzę na koronę barbakanu. Jest on zachowany w prawie 80 %. Tylko część górna jest odtworzona.
Co widać na tym zdjęciu. W bramie rycerz Łukasz.
Lubili tutaj grube ściany.
Tam byliśmy.
Barbakan od wnętrza.
I tak to skończyliśmy zwiedzanie zamku. Równa godzina turystyczna.
Pa , Tenczyn.
Obok zamku wystawione jest ciekawe zdjęcie lotnicze.
Historia zamku jest typowa dla wielu takich budowli w Polsce - rozkwit do połowy XVII wieku, potem Szwedzi przybyli z wizytą. Odbudowa, zmiany właścicieli - Tęczyńscy, Lubomirscy, na koniec Potoccy. Po drodze zdarzały się pożary.
Na szczęście zamek jest obecnie udostępniony dla zwiedzających jako trwała ruina. I niech tak cieszy oczy turystów przez wiele lat.
Pierwszy etap niedzieli turystyczny zakończyliśmy bez strat.