Cieszyn i Milówka na koniec urlopu.
: 2022-08-08, 22:26
Jedno ze starszych miast na śląsku, Cieszyn, czyli polska część miasta, to nasz cel, na leniwy popołudniowy spacer.
Panorama na Czeski Cieszyn - w tle Beskid Śląsko-Morawski.
Korzystając z ładnej pogody, wyciągamy babcię na spacer po Cieszynie, choć z początku wszyscy myślą, że będziemy zwiedzać czeskie miasto, przez które tylko dojeżdżamy do upatrzonego parkingu. By ominąć drogę przez Wisłę (bojąc się korków), oraz Bielsko Białą (znów możliwe korki w Węgierskiej Górce), wybieramy opcję przez Istebną - Jablunkov, wracając do kraju przez most, na którym było przejście graniczne. Droga fajna, choć obfita w zakręty, oraz podjazdy i zjazdy w okolicy Istebnej.
Nasz spacer po Cieszynie rozpoczynamy od Wenecji.
Miasto zostało podzielone w 1920 roku, wzdłuż rzeki Olzy, po stronie czeskiej został dworzec kolejowy, centrale wodociągowe, oraz gazowe, natomiast po polskiej stronie pozostała starówka, zamek, szkoły, świątynie i budynki urzędowe, oraz elektrownia.
Cieszyńska Wenecja to ulica nad sztucznym kanałem, nad którym budynki należały do rzemieślników, którzy potrzebowali dostępu do wody, stąd ten kanał.
Dostęp do domostw prowadzi przez mostki. Obecnie są tu galerie, knajpka i...pustostan, a część domów to normalne mieszkania.
Dziś w rejonie Alei Łyska wody w kanale nie ma wcale, ta pojawia się dopiero za Wielkim Młynem, ale w zasadzie to bardziej kałuża niż ciek, ale lipiec to okres upałów i suszy, większość rzek w kraju (i nie tylko) osiąga rekordowo niski poziom. Szkoda, porównując te kałuże ze zdjęciami w internecie żal, że nie ma jej więcej.
mur oporowy pod dawnym Teatrem Elektrycznym
Trzeba będzie tu wrócić!
Gdy wydaje nam się, że najciekawsza część tej uliczki za nami, skręcamy, by ulicą Schodową, po...schodach skierować ku rynkowi. Dopiero pisząc relację, doczytałem, że to też umowna granica "Cieszyńskiej Wenecji", na spacerze szliśmy tam, gdzie nam się podobało.
Skręcamy w ul. Pokoju, z której odbijamy w ulicę Srebrną,
która dochodzi praktycznie do rynku. A tu taki klops:
Trwa remont no trudno. Jakiś przewodnik opowiada coś po angielsku wycieczce, mijamy go i ruszamy pooglądać kamienice wokół rynku.
Zaglądam w kierunku ulicy Głębokiej i gdy ustawiam aparat widzę, że dziewczyny z humorem pozują, więc po zrobieniu zdjęcia się uśmiecham do nich, czym je chyba wystraszam, bo robią szybki odwrót
Ratusz
Hotel pod Brunatnym Jeleniem:
Szukając obiecanych lodów, kierujemy swoje kroki ulicą Menniczną, zostawiając arkady przy rynku:
za sobą, by poprzez Stary Targ wrócić na ulicę Głęboką:
Jeszcze na rynku zakładam dawno nie używany obiektyw, bo potrzebuję szerszych ujęć - będzie teraz trochę krzywizn i pokręconych perspektyw
Szukam jednego miejsca, o którym czytałem, chyba ktoś je polecał na forum, wpierw mijając sklep mięsny, z pięknym frontem, na szyldzie wydawało mi się, że od końca XIX wieku?
W końcu znalazłem. Oto Księgarnia Kornel i Przyjaciele:
wchodzimy, ja mam wielką ochotę na kawę, mimo późnej pory, ale córa jakaś niezadowolona. Pani zza lady, opowiada jej co mają, co mogą słodkiego zaproponować, pytając jej na końcu prezentacji czy coś chcę. Córcia kręci głową, pani mówi z żalem, ale i uśmiechem do nas rodziców, a tak się starałam...opuszczamy to niesamowite miejsce, ja trochę rozczarowany...robię jeszcze zdjęcie najstarszego kościoła w mieście, Kościołowi św. Marii Magdaleny:
po czym ruszamy w dół ulicy, w kierunku wzgórza zamkowego. Mijając po drodze sporo pięknych kamienic:
Są kolejne arkady, a w nich, kawiarnia, zaś w niej upragnione przez najmłodszego uczestnika - lody.
To teraz trzeba wykorzystać fajne ławki na to by w spokoju skonsumować pyszne lody. Ja tymczasem robię zdjęcia, bo bardzo mi się podobają takie kamieniczki:
Kilka szczegółów:
Cieszyn to też miasto, w którym można spotkać sporo pięknych kobiet
W Cieszynie w latach 1911-1921 kursowały tramwaje, które min jeździły od dworca kolejowego (w obecnym Czeskim Cieszynie) przez Rynek, do ulicy Bielskiej. Po podziale miasta, przez rok jeszcze tramwaj kursował, ale kontrole graniczne spowodowały, że w końcu je zlikwidowano. W XXI wieku myślano nawet nad uruchomieniem turystycznego tramwaju, jednak pomysł zarzucono, pozostawiając na ulicy Głębokiej cześć torowiska:
Na sam koniec spaceru, zwiedzamy Wzgórze Zamkowe:
W wyniku zniszczenia osady zwanej "Starym Cieszynem", przez wojska wielkomorawskie, w końcu VIII wieku, zbudowano na Górze grodzisko obronne, wokół którego zaczęło powoli skupiać się życie osadników i na przełomie XI i XII wieku przestała istnieć osada zwana Starym Cieszynem.
Stoi tu romańska Rotunda zbudowana w XI wieku, zwana jednym z najstarszych zabytków architektury polskiej:
Rotunda jest zamknięta, więc podchodzimy na punkt widokowy:
skąd oprócz czeskiego miasta, widać górujący nad nim Beskid Śląsko-Morawski:
Od lewej - Ostrý, Javorový i Ropica.
Ciut dalej stoi baszta, obok której są odkryte fundamenty zamkowej kuchni. W środku baszty przykryta wypukłą kratą zieje zaś studnia, z początku ciężko dostrzec jej dno...toteż dość ostrożnie do niej zaglądamy:
Obok w parku trwają zajęcia z jogi, a my idziemy pod wieżę, którą zamierzaliśmy obejrzeć tylko od dołu. Jednak córka, się upiera, więc...nie pozostaje nic innego jak na nią wejść. Schody dają nieźle popalić, gdy chwilę później zeszliśmy, za nami wychodząca kobieta narzeka na swojego towarzysza, że ją zaciągnął na górę , no faktycznie w połowie kolana robią się miękkie - ale jak już się wejdzie, to widok jest fajny, no może poza widokiem na Olzę, na nią jest fajny z punktu widokowego.
Znów widok na południe, z prawej widać Łysą Górę, za linią pierwszych gór.
Widok na Czantorię, poniżej starówka (min wieża ratusza, kościoła, hotelu Pod Brunatnym Jeleniem.
Na sam koniec, wracając już do auta, mijamy most, którym jak i dawniej wjeżdża się do Czech, którym i my wrócimy.
Parking od godziny 18tej jest bezpłatny, my płaciliśmy za niecałą godzinę, bodajże 3pln.
Wracając kupiliśmy sobie piwo w butli 2l, co by choć trochę poczuć się jeszcze w klimacie wakacji.
Miasto dosłownie liznęliśmy, więc trzeba będzie tu wrócić! Zdecydowanie! Do tego całkiem fajnie się prezentowały uliczki i kamienice po stronie czeskiej. No to do zobaczenia Cieszynie!
Na sam koniec (urlopu), zaglądamy jeszcze do Milówki. Jest chłodno, wiszą nisko ciemne, szare chmury. Idziemy na ciacho, z kawą, po czym gdy na mapie widzę, że jest tu kirkut, postanawiamy do niego podjechać jakby zaczęło lać, lepiej mieć gdzie się schować, więc wracamy na parking koło kościoła po auto i jedziemy.
Kirkut okazuje się ogrodzony murem, zamknięty. Wychodzę sam spojrzeć za furty:
Jest on zarośnięty i stoi tylko jeden pomnik, bo macewa to raczej nie jest (?)
Wracając na naszą bazę, postanawiam przejechać przez Nieledwie, w której stoi zabytkowa dzwonnica loretańska, obok niej zaś pomnik:
Oczywiście robiąc zdjęcie staję się sensacją. Panie idące prawie wchodzą w auto, tak się za mną oglądają, jak i młodzi faceci, ci obserwując nas jak koło nich przejeżdżamy , wjazd na przełęcz Kotelnicę i wracamy do domu...
Gdzieś tam jest Racza...
chmury w końcu dają znać o sobie i do wieczora w niedzielę już leje...
Urlop zaczęliśmy w deszczu i nim go kończymy...
Panorama na Czeski Cieszyn - w tle Beskid Śląsko-Morawski.
Korzystając z ładnej pogody, wyciągamy babcię na spacer po Cieszynie, choć z początku wszyscy myślą, że będziemy zwiedzać czeskie miasto, przez które tylko dojeżdżamy do upatrzonego parkingu. By ominąć drogę przez Wisłę (bojąc się korków), oraz Bielsko Białą (znów możliwe korki w Węgierskiej Górce), wybieramy opcję przez Istebną - Jablunkov, wracając do kraju przez most, na którym było przejście graniczne. Droga fajna, choć obfita w zakręty, oraz podjazdy i zjazdy w okolicy Istebnej.
Nasz spacer po Cieszynie rozpoczynamy od Wenecji.
Miasto zostało podzielone w 1920 roku, wzdłuż rzeki Olzy, po stronie czeskiej został dworzec kolejowy, centrale wodociągowe, oraz gazowe, natomiast po polskiej stronie pozostała starówka, zamek, szkoły, świątynie i budynki urzędowe, oraz elektrownia.
Cieszyńska Wenecja to ulica nad sztucznym kanałem, nad którym budynki należały do rzemieślników, którzy potrzebowali dostępu do wody, stąd ten kanał.
Dostęp do domostw prowadzi przez mostki. Obecnie są tu galerie, knajpka i...pustostan, a część domów to normalne mieszkania.
Dziś w rejonie Alei Łyska wody w kanale nie ma wcale, ta pojawia się dopiero za Wielkim Młynem, ale w zasadzie to bardziej kałuża niż ciek, ale lipiec to okres upałów i suszy, większość rzek w kraju (i nie tylko) osiąga rekordowo niski poziom. Szkoda, porównując te kałuże ze zdjęciami w internecie żal, że nie ma jej więcej.
mur oporowy pod dawnym Teatrem Elektrycznym
Trzeba będzie tu wrócić!
Gdy wydaje nam się, że najciekawsza część tej uliczki za nami, skręcamy, by ulicą Schodową, po...schodach skierować ku rynkowi. Dopiero pisząc relację, doczytałem, że to też umowna granica "Cieszyńskiej Wenecji", na spacerze szliśmy tam, gdzie nam się podobało.
Skręcamy w ul. Pokoju, z której odbijamy w ulicę Srebrną,
która dochodzi praktycznie do rynku. A tu taki klops:
Trwa remont no trudno. Jakiś przewodnik opowiada coś po angielsku wycieczce, mijamy go i ruszamy pooglądać kamienice wokół rynku.
Zaglądam w kierunku ulicy Głębokiej i gdy ustawiam aparat widzę, że dziewczyny z humorem pozują, więc po zrobieniu zdjęcia się uśmiecham do nich, czym je chyba wystraszam, bo robią szybki odwrót
Ratusz
Hotel pod Brunatnym Jeleniem:
Szukając obiecanych lodów, kierujemy swoje kroki ulicą Menniczną, zostawiając arkady przy rynku:
za sobą, by poprzez Stary Targ wrócić na ulicę Głęboką:
Jeszcze na rynku zakładam dawno nie używany obiektyw, bo potrzebuję szerszych ujęć - będzie teraz trochę krzywizn i pokręconych perspektyw
Szukam jednego miejsca, o którym czytałem, chyba ktoś je polecał na forum, wpierw mijając sklep mięsny, z pięknym frontem, na szyldzie wydawało mi się, że od końca XIX wieku?
W końcu znalazłem. Oto Księgarnia Kornel i Przyjaciele:
wchodzimy, ja mam wielką ochotę na kawę, mimo późnej pory, ale córa jakaś niezadowolona. Pani zza lady, opowiada jej co mają, co mogą słodkiego zaproponować, pytając jej na końcu prezentacji czy coś chcę. Córcia kręci głową, pani mówi z żalem, ale i uśmiechem do nas rodziców, a tak się starałam...opuszczamy to niesamowite miejsce, ja trochę rozczarowany...robię jeszcze zdjęcie najstarszego kościoła w mieście, Kościołowi św. Marii Magdaleny:
po czym ruszamy w dół ulicy, w kierunku wzgórza zamkowego. Mijając po drodze sporo pięknych kamienic:
Są kolejne arkady, a w nich, kawiarnia, zaś w niej upragnione przez najmłodszego uczestnika - lody.
To teraz trzeba wykorzystać fajne ławki na to by w spokoju skonsumować pyszne lody. Ja tymczasem robię zdjęcia, bo bardzo mi się podobają takie kamieniczki:
Kilka szczegółów:
Cieszyn to też miasto, w którym można spotkać sporo pięknych kobiet
W Cieszynie w latach 1911-1921 kursowały tramwaje, które min jeździły od dworca kolejowego (w obecnym Czeskim Cieszynie) przez Rynek, do ulicy Bielskiej. Po podziale miasta, przez rok jeszcze tramwaj kursował, ale kontrole graniczne spowodowały, że w końcu je zlikwidowano. W XXI wieku myślano nawet nad uruchomieniem turystycznego tramwaju, jednak pomysł zarzucono, pozostawiając na ulicy Głębokiej cześć torowiska:
Na sam koniec spaceru, zwiedzamy Wzgórze Zamkowe:
W wyniku zniszczenia osady zwanej "Starym Cieszynem", przez wojska wielkomorawskie, w końcu VIII wieku, zbudowano na Górze grodzisko obronne, wokół którego zaczęło powoli skupiać się życie osadników i na przełomie XI i XII wieku przestała istnieć osada zwana Starym Cieszynem.
Stoi tu romańska Rotunda zbudowana w XI wieku, zwana jednym z najstarszych zabytków architektury polskiej:
Rotunda jest zamknięta, więc podchodzimy na punkt widokowy:
skąd oprócz czeskiego miasta, widać górujący nad nim Beskid Śląsko-Morawski:
Od lewej - Ostrý, Javorový i Ropica.
Ciut dalej stoi baszta, obok której są odkryte fundamenty zamkowej kuchni. W środku baszty przykryta wypukłą kratą zieje zaś studnia, z początku ciężko dostrzec jej dno...toteż dość ostrożnie do niej zaglądamy:
Obok w parku trwają zajęcia z jogi, a my idziemy pod wieżę, którą zamierzaliśmy obejrzeć tylko od dołu. Jednak córka, się upiera, więc...nie pozostaje nic innego jak na nią wejść. Schody dają nieźle popalić, gdy chwilę później zeszliśmy, za nami wychodząca kobieta narzeka na swojego towarzysza, że ją zaciągnął na górę , no faktycznie w połowie kolana robią się miękkie - ale jak już się wejdzie, to widok jest fajny, no może poza widokiem na Olzę, na nią jest fajny z punktu widokowego.
Znów widok na południe, z prawej widać Łysą Górę, za linią pierwszych gór.
Widok na Czantorię, poniżej starówka (min wieża ratusza, kościoła, hotelu Pod Brunatnym Jeleniem.
Na sam koniec, wracając już do auta, mijamy most, którym jak i dawniej wjeżdża się do Czech, którym i my wrócimy.
Parking od godziny 18tej jest bezpłatny, my płaciliśmy za niecałą godzinę, bodajże 3pln.
Wracając kupiliśmy sobie piwo w butli 2l, co by choć trochę poczuć się jeszcze w klimacie wakacji.
Miasto dosłownie liznęliśmy, więc trzeba będzie tu wrócić! Zdecydowanie! Do tego całkiem fajnie się prezentowały uliczki i kamienice po stronie czeskiej. No to do zobaczenia Cieszynie!
Na sam koniec (urlopu), zaglądamy jeszcze do Milówki. Jest chłodno, wiszą nisko ciemne, szare chmury. Idziemy na ciacho, z kawą, po czym gdy na mapie widzę, że jest tu kirkut, postanawiamy do niego podjechać jakby zaczęło lać, lepiej mieć gdzie się schować, więc wracamy na parking koło kościoła po auto i jedziemy.
Kirkut okazuje się ogrodzony murem, zamknięty. Wychodzę sam spojrzeć za furty:
Jest on zarośnięty i stoi tylko jeden pomnik, bo macewa to raczej nie jest (?)
Wracając na naszą bazę, postanawiam przejechać przez Nieledwie, w której stoi zabytkowa dzwonnica loretańska, obok niej zaś pomnik:
Oczywiście robiąc zdjęcie staję się sensacją. Panie idące prawie wchodzą w auto, tak się za mną oglądają, jak i młodzi faceci, ci obserwując nas jak koło nich przejeżdżamy , wjazd na przełęcz Kotelnicę i wracamy do domu...
Gdzieś tam jest Racza...
chmury w końcu dają znać o sobie i do wieczora w niedzielę już leje...
Urlop zaczęliśmy w deszczu i nim go kończymy...