Gdzieś na Górnym Śląsku
: 2020-03-30, 17:11
Ranczo z ulicy Chemicznej
Na pograniczu Siemianowic i Katowic jest miejsce zupełnie nie przystające do ludnej i ruchliwej śląskiej aglomeracji. Jest to zaułek Siemianowic, ale wciśnięty pomiędzy dwie katowickie dzielnice. Miejsce robiące wrażenie zapomnianego przez Boga i ludzi. Jeden blok (dawny hotel robotniczy), hałda, jakieś magazyny w oddali, przystanek autobusowy pełen gęsi, poprzemysłowe nieużytki i bezmiar rozwalisk, zarośli i zaułków o niezidentyfikowanym przeznaczeniu.
Zabiera mnie tam Karolina, która trafiła w te tereny jakiś czas temu - szukając hałdy, gdzie ponoć składowano radioaktywne odpady. Hałda powstała w miejscu dawnego wysypiska śmieci. Sztuczne wzgórze ponoć czasami samo się zapala i okadza okolice dosyć aromatycznym dymem. Czy opowieści o promieniowaniu są tylko legendami - nie wiem, bo to nie hałda będzie tematem tej opowieści.
Przy okazji tamtej eksploracji hałd (więc zupełnie przypadkowo) zostało odkryte “Ranczo”. I to ono jest głównym celem naszej dzisiejszej wycieczki!
Twórcą tego obiektu jest pan Jerzy Świder, osoba o bardzo ciekawym, pełnym niespodziewanych zwrotów, życiorysie. Jego historia przypomina mi nieco dawnych, bieszczadzkich zakapiorów, którym przedziwne koleje losów potrafiły napisać najdziwniejsze scenariusze… Pan Jurek mieszka wraz ze swoją dużą rodziną w tym samotnym bloku przy hałdzie. Mamy okazję rozmawiać tylko z jego żoną. Gospodarz akurat tego dnia gdzieś wyjechał. Acz i tak rozmowa z nim byłaby trudna - obecnie, ze względu na swoją chorobę, pan Jurek nie mówi, porozumiewać się można jedynie na migi, lub za pomocą listów na kartce..
Pan Jurek przyjechał na Śląsk w bardzo głębokiej młodości, zostawiając za sobą niezbyt radosny świat - np. dom dziecka.. Śląsk w tamte lata zdawał się być rajem dla wszelakich przybyszów znikąd - praca od ręki, mieszkanie, dobra kasa, towarzystwo, zabawy.. Pan Jurek dobrze zarabiał jako spawacz, był też sportowcem. Acz i tu na Śląsku nie wszystko toczyło się dla niego szczęśliwie. Nie miał rodziny, wpadł w alkoholizm, po drodze zdarzył się jakiś pobyt w więzieniu. A w końcu trafiła się jeszcze straszna choroba - rak krtani. Ale życie potrafi być niesamowicie przewrotne. Bo zdawało się, że to już jest koniec, a on jednak okazał się być początkiem! Początkiem nowego życia.. Życia, które pan Jurek uważa za lepsze niż było to wcześniej - mimo że tamto odbywało się w zdrowiu. To było 20 lat temu. Pan Jurek pokonał swoje choroby (zarówno raka jak i alkoholizm), ożenił się, ma siedmioro dzieci. Stał się bardzo religijny, zbudował “Ranczo” i twierdzi, że dopiero teraz jest szczęśliwy.
Ranczo powstało z materiałów wtórnych, o które jest obecnie bardzo prosto. W naszych czasach pojawił się kult wyrzucania. Pojawił się brak szacunku do przedmiotów - nawet gdy te są wciąż użyteczne, gdy działają i mogłyby służyć jeszcze dziesiątki lat. Ludzie popadli w nałóg kupowania - bo moda, bo trzeba mieć nowe, bo stara rzecz to obciach i co powiedzą sąsiedzi. Pryzmy niepotrzebnych przedmiotów piętrzą się więc pod niebo i toniemy w śmieciach.. Pan Jurek więc nie miał najmniejszego problemu z pozyskiwaniem budulca i ozdób do swojego folwarku. Jeździ z wózeczkiem po okolicy i zbiera jak grzyby po deszczu - meble, dywany, zabawki, samochodowe części...
Na terenie “Rancza” żyje sporo zwierząt. Kury, gęsi, kucyki, psy, kozy... Gąski okazały się najbardziej fotogeniczne
Tutejsze płoty i budy przystrojone są w samochodowe opony, kołpaki, dywany, lalki, misie, konie na biegunach oraz niezliczoną ilość odezw i napisów. Są takowe o charakterze religijnym - typu “Wiara zwycięża”. Niektóre odezwy są dosyć optymistyczne, np. “Życie ma niesamowitą wartość”, “Kto kocha nie liczy lat”, “Uśmiechnij się”, “Można się śmiać”. Acz sporo jest też takich o dość smutnym przesłaniu - związanym z ciągłą walką o utrzymanie i nie zniszczenie tego miejsca: “Żal komuś”, „Gnębią ranczo”, „13 lat źle piszą”, “Powoli rozbieram Ranczo”, “Ranczo to ciężki plecak”, “Życie nie raz zdradziło nas”..
“Ranczo było - jest - będzie”... a laleczka - wisielec puszcza nam oko… Wiatr? To na pewno był wiatr… To musiał być wiatr…
Główna brama. Mieszkańcy kroczą dostojnie, noga za nogą. Ogęgały nas nieco... Gąski są oburzone! No bo co? Przyszły jakieś przybłędy i kręcą się jak g… w przeręblu!
Kapliczka z konikiem na dachu.
Konie na wysokościach. Są tu bardzo lubiane!
Brzoza w czerwone moro.
Groźne gąsiory i złe psy - pod czujnym okiem prezydenta!
Barak telewizyjny?
Uwaga! Dziecko za kierownicą!
Talerz? Tarcza do strzelania? Tablica ogłoszeń?
Wesoły słonik.
Koguty - wampiry z logo Biedronki? Hmmmm.. Różnie można to rozumieć
Przez chwilę miałam wrażenie, że wyjeżdża stąd samochód!
Czy to różowe to kiedyś był kiosk “Ruchu”? To chyba nie na wózeczku gospodarz tu przytargał!
Akuku!
Wszystko utopione jest tu w zieleni.
Miejsce jest pełne pozytywnej energii, radości i twórczego zapału. Pasji, która może jest nieco ekstrawagancka, ale zupełnie nieszkodliwa dla innych. Jak niewiele trzeba, aby nadać komuś sens życia - trochę desek i przedmiotów, które innym były już niepotrzebne...
Wielu ludziom jednak “Ranczo” przeszkadza. Nie przystaje do jedynej, właściwej wizji świata - z trawą z rolki, tujami jak z plastiku i równiusią do bólu kostką bauma. Inność straszliwie niektórych boli i mają wręcz fanatyczną potrzebę walki z każdym jej przejawem. Pan Jurek więc od lat boryka się ze skutkami donosów, z urzędnikami, sądami, policją, strażą miejską, komornikami... Wielu ludzi, nie potrafiących zrobić nic ciekawego swojego, za główną życiową misję wybrało sobie zniszczyć to, co stworzyli inni… Pan Jurek zdaje sobie sprawę, że siemianowickie “Ranczo” nie jest wieczne i ludzka nienawiść do oryginalności w końcu kiedyś je pokona.. Ponoć powstaje już pomału “Ranczo 2”, gdzieś w Polsce, ale daleko stąd. Już na w pełni prywatnej ziemi gospodarza. Tamto ma być “dla dzieci” - acz ciekawe czy dzieci podzielają pasję ojca?
Siemianowickie “Ranczo”, pan Jurek, jego dzieci i zwierzęta pojawiły się też jako tło w teledysku rapera Miuosh “Reprezent”. Jak ktoś ma ochotę - do obejrzenia/posłuchania tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=XIeIje1G24A
Na pograniczu Siemianowic i Katowic jest miejsce zupełnie nie przystające do ludnej i ruchliwej śląskiej aglomeracji. Jest to zaułek Siemianowic, ale wciśnięty pomiędzy dwie katowickie dzielnice. Miejsce robiące wrażenie zapomnianego przez Boga i ludzi. Jeden blok (dawny hotel robotniczy), hałda, jakieś magazyny w oddali, przystanek autobusowy pełen gęsi, poprzemysłowe nieużytki i bezmiar rozwalisk, zarośli i zaułków o niezidentyfikowanym przeznaczeniu.
Zabiera mnie tam Karolina, która trafiła w te tereny jakiś czas temu - szukając hałdy, gdzie ponoć składowano radioaktywne odpady. Hałda powstała w miejscu dawnego wysypiska śmieci. Sztuczne wzgórze ponoć czasami samo się zapala i okadza okolice dosyć aromatycznym dymem. Czy opowieści o promieniowaniu są tylko legendami - nie wiem, bo to nie hałda będzie tematem tej opowieści.
Przy okazji tamtej eksploracji hałd (więc zupełnie przypadkowo) zostało odkryte “Ranczo”. I to ono jest głównym celem naszej dzisiejszej wycieczki!
Twórcą tego obiektu jest pan Jerzy Świder, osoba o bardzo ciekawym, pełnym niespodziewanych zwrotów, życiorysie. Jego historia przypomina mi nieco dawnych, bieszczadzkich zakapiorów, którym przedziwne koleje losów potrafiły napisać najdziwniejsze scenariusze… Pan Jurek mieszka wraz ze swoją dużą rodziną w tym samotnym bloku przy hałdzie. Mamy okazję rozmawiać tylko z jego żoną. Gospodarz akurat tego dnia gdzieś wyjechał. Acz i tak rozmowa z nim byłaby trudna - obecnie, ze względu na swoją chorobę, pan Jurek nie mówi, porozumiewać się można jedynie na migi, lub za pomocą listów na kartce..
Pan Jurek przyjechał na Śląsk w bardzo głębokiej młodości, zostawiając za sobą niezbyt radosny świat - np. dom dziecka.. Śląsk w tamte lata zdawał się być rajem dla wszelakich przybyszów znikąd - praca od ręki, mieszkanie, dobra kasa, towarzystwo, zabawy.. Pan Jurek dobrze zarabiał jako spawacz, był też sportowcem. Acz i tu na Śląsku nie wszystko toczyło się dla niego szczęśliwie. Nie miał rodziny, wpadł w alkoholizm, po drodze zdarzył się jakiś pobyt w więzieniu. A w końcu trafiła się jeszcze straszna choroba - rak krtani. Ale życie potrafi być niesamowicie przewrotne. Bo zdawało się, że to już jest koniec, a on jednak okazał się być początkiem! Początkiem nowego życia.. Życia, które pan Jurek uważa za lepsze niż było to wcześniej - mimo że tamto odbywało się w zdrowiu. To było 20 lat temu. Pan Jurek pokonał swoje choroby (zarówno raka jak i alkoholizm), ożenił się, ma siedmioro dzieci. Stał się bardzo religijny, zbudował “Ranczo” i twierdzi, że dopiero teraz jest szczęśliwy.
Ranczo powstało z materiałów wtórnych, o które jest obecnie bardzo prosto. W naszych czasach pojawił się kult wyrzucania. Pojawił się brak szacunku do przedmiotów - nawet gdy te są wciąż użyteczne, gdy działają i mogłyby służyć jeszcze dziesiątki lat. Ludzie popadli w nałóg kupowania - bo moda, bo trzeba mieć nowe, bo stara rzecz to obciach i co powiedzą sąsiedzi. Pryzmy niepotrzebnych przedmiotów piętrzą się więc pod niebo i toniemy w śmieciach.. Pan Jurek więc nie miał najmniejszego problemu z pozyskiwaniem budulca i ozdób do swojego folwarku. Jeździ z wózeczkiem po okolicy i zbiera jak grzyby po deszczu - meble, dywany, zabawki, samochodowe części...
Na terenie “Rancza” żyje sporo zwierząt. Kury, gęsi, kucyki, psy, kozy... Gąski okazały się najbardziej fotogeniczne
Tutejsze płoty i budy przystrojone są w samochodowe opony, kołpaki, dywany, lalki, misie, konie na biegunach oraz niezliczoną ilość odezw i napisów. Są takowe o charakterze religijnym - typu “Wiara zwycięża”. Niektóre odezwy są dosyć optymistyczne, np. “Życie ma niesamowitą wartość”, “Kto kocha nie liczy lat”, “Uśmiechnij się”, “Można się śmiać”. Acz sporo jest też takich o dość smutnym przesłaniu - związanym z ciągłą walką o utrzymanie i nie zniszczenie tego miejsca: “Żal komuś”, „Gnębią ranczo”, „13 lat źle piszą”, “Powoli rozbieram Ranczo”, “Ranczo to ciężki plecak”, “Życie nie raz zdradziło nas”..
“Ranczo było - jest - będzie”... a laleczka - wisielec puszcza nam oko… Wiatr? To na pewno był wiatr… To musiał być wiatr…
Główna brama. Mieszkańcy kroczą dostojnie, noga za nogą. Ogęgały nas nieco... Gąski są oburzone! No bo co? Przyszły jakieś przybłędy i kręcą się jak g… w przeręblu!
Kapliczka z konikiem na dachu.
Konie na wysokościach. Są tu bardzo lubiane!
Brzoza w czerwone moro.
Groźne gąsiory i złe psy - pod czujnym okiem prezydenta!
Barak telewizyjny?
Uwaga! Dziecko za kierownicą!
Talerz? Tarcza do strzelania? Tablica ogłoszeń?
Wesoły słonik.
Koguty - wampiry z logo Biedronki? Hmmmm.. Różnie można to rozumieć
Przez chwilę miałam wrażenie, że wyjeżdża stąd samochód!
Czy to różowe to kiedyś był kiosk “Ruchu”? To chyba nie na wózeczku gospodarz tu przytargał!
Akuku!
Wszystko utopione jest tu w zieleni.
Miejsce jest pełne pozytywnej energii, radości i twórczego zapału. Pasji, która może jest nieco ekstrawagancka, ale zupełnie nieszkodliwa dla innych. Jak niewiele trzeba, aby nadać komuś sens życia - trochę desek i przedmiotów, które innym były już niepotrzebne...
Wielu ludziom jednak “Ranczo” przeszkadza. Nie przystaje do jedynej, właściwej wizji świata - z trawą z rolki, tujami jak z plastiku i równiusią do bólu kostką bauma. Inność straszliwie niektórych boli i mają wręcz fanatyczną potrzebę walki z każdym jej przejawem. Pan Jurek więc od lat boryka się ze skutkami donosów, z urzędnikami, sądami, policją, strażą miejską, komornikami... Wielu ludzi, nie potrafiących zrobić nic ciekawego swojego, za główną życiową misję wybrało sobie zniszczyć to, co stworzyli inni… Pan Jurek zdaje sobie sprawę, że siemianowickie “Ranczo” nie jest wieczne i ludzka nienawiść do oryginalności w końcu kiedyś je pokona.. Ponoć powstaje już pomału “Ranczo 2”, gdzieś w Polsce, ale daleko stąd. Już na w pełni prywatnej ziemi gospodarza. Tamto ma być “dla dzieci” - acz ciekawe czy dzieci podzielają pasję ojca?
Siemianowickie “Ranczo”, pan Jurek, jego dzieci i zwierzęta pojawiły się też jako tło w teledysku rapera Miuosh “Reprezent”. Jak ktoś ma ochotę - do obejrzenia/posłuchania tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=XIeIje1G24A