Gdańsk 1-2.10.2012 - bo nie samymi górami człowiek żyje
Gdańsk 1-2.10.2012 - bo nie samymi górami człowiek żyje
"Morze. Hmmm.... Może za rok. Zdecydowanie wybieram góry." Co roku tak powtarzam. A w zeszłym roku z początkiem września okazało się, że szkolenie bibliotekarzy powiatu zgierskiego ma być w Gdańsku. "Aaaaa... jadę! Zobaczę morze, w końcu ostatni raz byłam jeszcze w szkole podstawowej" - w moim głosie było mnóstwo entuzjazmu. I szczerze przyznam, że odliczałam dni do wyjazdu.
1 października 2012 roku o godz. 6:00 wyjazd. Prawie zaspałam, co nigdy mi się nie zdarza, gdy gdzieś wyjeżdżam. Zamiast o 4:30 obudziłam się o 5:15, a tu trzeba umyć włosy i je wysuszyć, zrobić makijaż, wypić kawę (dokładnie w tej kolejności) i dojechać na miejsce zbiórki. Na śniadanie zabrakło już czasu. Uffff.... jakoś zdążyłam.
Po dojechaniu do Gdańska pierwszym punktem było oczywiście zwiedzenie Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej. Biblioteka jak biblioteka, ale dyrektor... wrrrrr... Jeszcze dziś na wspomnienie o nim otwiera mi się scyzoryk w kieszeni, którego nie posiadam. Nigdy nie zrozumiem jak człowiekowi, który jest dyrektorem biblioteki może zależeć na zamykaniu swoich filii bibliotecznych i wyrzucaniu książek jeśli mają tylko pozaginane rogi... Poza tym nikomu nie dam swojej oryginalnej koszulki. Na szczęście z wielką przyjemnością, razem z koleżanką, podarłyśmy jego wizytówkę... o nie! Gdańscy bibliotekarze nie będą nosić koszulek z NASZYMI NAPISAMI, które same sobie wymyśliłyśmy. To był jedyny nieprzyjemny punkt wycieczki. Później było już idealnie.
Można było sobie stopy pomoczyć w Bałtyku.
I pozwiedzać Gdańsk. Obowiązkowo trzeba było iść do Neptuna.
Trochę popadało, ale za to jaka była tęcza.
Po zwiedzaniu czas na odpoczynek.
Ratusz nocą:
Następnego dnia również odwiedziliśmy kilka bibliotek i również było trochę czasu wolnego.
Na zdjęciu poniżej po prawej stronie fragment Złotej Bramy.
A w tym budynku na ul. Mariackiej mieści się bardzo miła Biblioteka.
Podczas wędrówek Długim Pobrzeżem napada na mnie pirat...Wyrwałam się jednak z jego uścisku
Filharmonia Bałtycka:
A ja spotkałam Aslana
Wielka Zbrojownia:
Gdańsk zachwycił mnie swoją architekturą i na pewno jeszcze tam wrócę (tzn. tak myślę).
1 października 2012 roku o godz. 6:00 wyjazd. Prawie zaspałam, co nigdy mi się nie zdarza, gdy gdzieś wyjeżdżam. Zamiast o 4:30 obudziłam się o 5:15, a tu trzeba umyć włosy i je wysuszyć, zrobić makijaż, wypić kawę (dokładnie w tej kolejności) i dojechać na miejsce zbiórki. Na śniadanie zabrakło już czasu. Uffff.... jakoś zdążyłam.
Po dojechaniu do Gdańska pierwszym punktem było oczywiście zwiedzenie Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej. Biblioteka jak biblioteka, ale dyrektor... wrrrrr... Jeszcze dziś na wspomnienie o nim otwiera mi się scyzoryk w kieszeni, którego nie posiadam. Nigdy nie zrozumiem jak człowiekowi, który jest dyrektorem biblioteki może zależeć na zamykaniu swoich filii bibliotecznych i wyrzucaniu książek jeśli mają tylko pozaginane rogi... Poza tym nikomu nie dam swojej oryginalnej koszulki. Na szczęście z wielką przyjemnością, razem z koleżanką, podarłyśmy jego wizytówkę... o nie! Gdańscy bibliotekarze nie będą nosić koszulek z NASZYMI NAPISAMI, które same sobie wymyśliłyśmy. To był jedyny nieprzyjemny punkt wycieczki. Później było już idealnie.
Można było sobie stopy pomoczyć w Bałtyku.
I pozwiedzać Gdańsk. Obowiązkowo trzeba było iść do Neptuna.
Trochę popadało, ale za to jaka była tęcza.
Po zwiedzaniu czas na odpoczynek.
Ratusz nocą:
Następnego dnia również odwiedziliśmy kilka bibliotek i również było trochę czasu wolnego.
Na zdjęciu poniżej po prawej stronie fragment Złotej Bramy.
A w tym budynku na ul. Mariackiej mieści się bardzo miła Biblioteka.
Podczas wędrówek Długim Pobrzeżem napada na mnie pirat...Wyrwałam się jednak z jego uścisku
Filharmonia Bałtycka:
A ja spotkałam Aslana
Wielka Zbrojownia:
Gdańsk zachwycił mnie swoją architekturą i na pewno jeszcze tam wrócę (tzn. tak myślę).
Ostatnio zmieniony 1970-01-01, 01:00 przez Iva, łącznie zmieniany 2 razy.
- Malgo Klapković
- Posty: 2482
- Rejestracja: 2013-07-06, 22:45
Malgo Klapković pisze:Z takimi napisami na koszulkach, to nic dziwnego, że zaatakował Cię pirat Fajny pomysł
bton1 pisze:Tiszerty rządzą
Praktycznie wszędzie ze mną jeżdżą Najczęściej w Tatry rzecz jasna
Malgo Klapković pisze:A Gdańsk... kiedyś byłam tam co roku
Nad morzem byłam 2 razy w życiu
bton1 pisze: A co masz w zanadrzu dla matematyków ?
A coś się wymyśli (za jakiś czas)
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
bton1 pisze: A co masz w zanadrzu dla matematyków ?
Jeśli boisz się dzika
za męża weź matematyka.
Piotrek pisze:To ja poprosił bym dobry rym dla hydrologów
Gdy Ci smutno, gdy Ci źle
z hydrologiem spotkaj się.
Vision pisze:Jak to robią i co pokazują bezrobotni?
Tak mi się skojarzyło, że robią "bez zobowiązań".
"Kiedy świat się od ciebie odwraca, ty też musisz się od niego odwrócić."
Mnie się tak górsko skojarzyło:
Chcesz szczytować w każdym roku -
hydrologa miej u boku.
:-P
Aaa wycieczka i koszulki świetne. Muszę się kiedyś wybrać do Gdańska Tylko te podróże mnie przerażają. Ostatnio spędziłam 14,5 godziny w pociągu do Szczecina
Chcesz szczytować w każdym roku -
hydrologa miej u boku.
:-P
Aaa wycieczka i koszulki świetne. Muszę się kiedyś wybrać do Gdańska Tylko te podróże mnie przerażają. Ostatnio spędziłam 14,5 godziny w pociągu do Szczecina
Jestem tu gdzie stoję, ale jeśli się ruszę, to mogę się zgubić.
Moja ostatnia podróż pociągiem to wyglądała, tak, że pojechałem w sobotę do Poznania na koncert, rano po koncercie o 6:30 wsiedliśmy do pociągu, rozkładając się wygodnie zasnęliśmy i pojechaliśmy. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że godzinę przed Szczecinem zorientowaliśmy się, że nie jedziemy do domu, tylko do Szczecina. No to nic, dojechaliśmy już do tego Szczecina, potem pociągi tak nam słabo siadły, że za 5 minut był pociąg do Częstochowy, to pojechaliśmy nim, bez jedzenia, bez picia, bez telefonów, bo wszystkim baterie padły i jeszcze w nim nie było wagonu restauracyjnego. Tak więc do 17:00 o suchym pysku, gniliśmy w tym pociągu. Jeszcze on nie jechał do Częstochowy głównej, tylko na jakieś zadupie, więc spacerek przeszło godzinny po Częstochowie, potem 1,5 godziny albo i więcej pociągiem do Katowic, potem autobusem do Tychów. Miałem być o 14:00 w domu, a byłem po 22:00 przejeżdżając całą Polskę. przez jeden głupi tor który pomyliliśmy, bo te pociągi jechały o tej samej godzinie z tego samego peronu. I na obu w sumie to samo pisało, bo jeden był trasa, Katowice-Szczecin, a drugi jechał ze Szczecina właśnie do Katowic. Ale fajna przygoda w sumie.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości