Lazurowy zjadacz butów czyli osadnik Gajówka
: 2019-11-20, 20:10
Osadnik Gajówka... “Martwe Jezioro”, “Lazurowe Jezioro”, “Małe Malediwy”, “Polskie Karaiby”, “Turecka laguna” (no bo obok jest miasto Turek ) - różnie ludzie mówią na ten zbiornik i prześcigają się w wymyślaniu fikuśnych nazw... “Jezioro” położone jest w polach między Chlebowem, Laskami a Rogowem. Miejsce jest poprzemysłowe, toksyczne i pozbawione życia biologicznego. Zbiornik ma silnie zasadowy odczyn więc nawet krótka kąpiel jest niepolecana
Woda ma nietypowy kolor, ponoć lazurowy, miejscami bardziej niebieski, gdzie indziej wpadajacy w głęboką zieleń. Zbiornik wodny ów kolor zawdzięcza dużej ilości związków wapnia. Niestety byliśmy tam w mało słoneczny dzień - więc kolory na zdjęciach nie wyszły aż tak fajnie jak powinny.. A może fotki w necie były po prostu podrasowane? Szlag wie...
Jak powstał ów cud natury... tzn. cud przemysłu? To dawne wyrobisko odkrywkowej kopalni węgla brunatnego, wybierane do lat 70 tych, a potem osadnik popiołow, żużli i wody, która brała udział w różnych procesach technologicznych elektrowni Adamów. Elektrownia od pewnego czasu zaprzestała spuszczać tam osady i skutkuje to stopniową zmianą barwy wody. Ponoć jest coraz bardziej zielona. Zieloność (w odróżnieniu od lazurów) mieliśmy okazje zaobserwować. Taki kolor ma jedna z zatoczek.
A tu jest ciekawe miejsce. W dnie jest dziura, jakby studnia - i coś z niej cały czas bulga!
Wejście nad zbiornik raczej nie do końca legalne - mija się tabliczki “zakaz wstepu” albo włazi przez rozwalona siatkę...
Chociaż? Było też przejście przez zboże koło malowniczej pryzmy rur... Tam chyba jakaś wraża tabliczka leżała w krzakach, więc można było jej "nie zauważyć"
A na miejscu? Tłum! Park miejski! Jak na molo w Sopocie! No tego to się nie spodziewałam! Pary ślubne i inne zakochane, jeszcze po cywilnemu... Drony, selfiaczki! Pańcie z pieskami na smyczach i w rękach, dzidziusie kwilą w wózeczkach... I co chwile ktoś cie mija, ubłocony po kolana.. A nieraz i po cyce! Jak wyrwany z innej bajki! Ale to ta sama bajka..
Zbiornik ma bardzo niestabilny i grząski brzeg. Głębokość nagromadzonych tu mułów wynosi ponoć około 40 metrów. Z wapiennego osadu tworzą się nawisy przy brzegu, które na oko wyglądają solidnie, ale przestają takie być, gdy jakiś śmiałek na nich stanie. Owa breja “łapie” za nogi na tyle skutecznie, że jeśli posiadany but nie jest mocno związanym obuwiem za kostke, istnieje duże prawdopodobieństwo, że noge wyciągniemy, ale już bez buta. Maź po jakimś czasie swoje trofea widać “wypluwa”, bo wszędzie zalegają opuszczone, zdekompletowane buty. Ich ilość robi wrażenie. To drugie takie miejsce po albańskiej “Zatoce Obuwniczej”, acz tam przyczyny zalegania pryzm obuwia nie było nam dane odkryć. Tu przynajmniej wiemy co się wydarzyło i w jaki sposób buty pozbyły sie swoich właścicieli.
Zdradliwe jest to, że ten brzeg wygląda całkiem niepozornie, tak normalnie… kamyczki, piaseczek, woda chlupocze, sielanka.. i nagle jeb! nie wiesz kiedy a już stoisz po kolana w “budyniu” i czujesz, że do dna, do twardego gruntu jeszcze bardzo, bardzo daleko. Wokół tylko muł.. Trzyma cię za łydke i jakby twardniał… Tkwisz w zawieszeniu, ale warto by się wydostac! Zaczynasz się miotać.. a piasek pod tobą się rozstępuje i zasysa.. Niefajne uczucie...
Najlepsza była jedna dziunia w szpileczkach. Zapadła się po kolana. Wygramoliła się, wydłubała buciki, ale jak nałożyć takie ubłocone? No jak?? Więć co zrobiła?? Zgadnijcie!!!! Poszła je umyć! A gdzie? Ano w jeziorze.. I wleciała po pas..
Inną babke upolowało bardziej przypadkowo.. Już sie zastanawiamy czy nie trzeba jej rzucić liny… Skąd wziąć line? A mało to wokół psów na smyczach? Ale jakoś daje rade sama..
W okolicach osadnika można się natknąć na ogromniaste maszyny! Dużo tu wszędzie rozsianych różnych wyrobisk.
I są rury plujące cieczami pod wielkim ciśnieniem - tej szum było słychać z daleka!
Drugie, podobnie lazurowe jeziorko jest ponoć koło Konina. Tam wybierzemy sie w przyszłym roku!
Woda ma nietypowy kolor, ponoć lazurowy, miejscami bardziej niebieski, gdzie indziej wpadajacy w głęboką zieleń. Zbiornik wodny ów kolor zawdzięcza dużej ilości związków wapnia. Niestety byliśmy tam w mało słoneczny dzień - więc kolory na zdjęciach nie wyszły aż tak fajnie jak powinny.. A może fotki w necie były po prostu podrasowane? Szlag wie...
Jak powstał ów cud natury... tzn. cud przemysłu? To dawne wyrobisko odkrywkowej kopalni węgla brunatnego, wybierane do lat 70 tych, a potem osadnik popiołow, żużli i wody, która brała udział w różnych procesach technologicznych elektrowni Adamów. Elektrownia od pewnego czasu zaprzestała spuszczać tam osady i skutkuje to stopniową zmianą barwy wody. Ponoć jest coraz bardziej zielona. Zieloność (w odróżnieniu od lazurów) mieliśmy okazje zaobserwować. Taki kolor ma jedna z zatoczek.
A tu jest ciekawe miejsce. W dnie jest dziura, jakby studnia - i coś z niej cały czas bulga!
Wejście nad zbiornik raczej nie do końca legalne - mija się tabliczki “zakaz wstepu” albo włazi przez rozwalona siatkę...
Chociaż? Było też przejście przez zboże koło malowniczej pryzmy rur... Tam chyba jakaś wraża tabliczka leżała w krzakach, więc można było jej "nie zauważyć"
A na miejscu? Tłum! Park miejski! Jak na molo w Sopocie! No tego to się nie spodziewałam! Pary ślubne i inne zakochane, jeszcze po cywilnemu... Drony, selfiaczki! Pańcie z pieskami na smyczach i w rękach, dzidziusie kwilą w wózeczkach... I co chwile ktoś cie mija, ubłocony po kolana.. A nieraz i po cyce! Jak wyrwany z innej bajki! Ale to ta sama bajka..
Zbiornik ma bardzo niestabilny i grząski brzeg. Głębokość nagromadzonych tu mułów wynosi ponoć około 40 metrów. Z wapiennego osadu tworzą się nawisy przy brzegu, które na oko wyglądają solidnie, ale przestają takie być, gdy jakiś śmiałek na nich stanie. Owa breja “łapie” za nogi na tyle skutecznie, że jeśli posiadany but nie jest mocno związanym obuwiem za kostke, istnieje duże prawdopodobieństwo, że noge wyciągniemy, ale już bez buta. Maź po jakimś czasie swoje trofea widać “wypluwa”, bo wszędzie zalegają opuszczone, zdekompletowane buty. Ich ilość robi wrażenie. To drugie takie miejsce po albańskiej “Zatoce Obuwniczej”, acz tam przyczyny zalegania pryzm obuwia nie było nam dane odkryć. Tu przynajmniej wiemy co się wydarzyło i w jaki sposób buty pozbyły sie swoich właścicieli.
Zdradliwe jest to, że ten brzeg wygląda całkiem niepozornie, tak normalnie… kamyczki, piaseczek, woda chlupocze, sielanka.. i nagle jeb! nie wiesz kiedy a już stoisz po kolana w “budyniu” i czujesz, że do dna, do twardego gruntu jeszcze bardzo, bardzo daleko. Wokół tylko muł.. Trzyma cię za łydke i jakby twardniał… Tkwisz w zawieszeniu, ale warto by się wydostac! Zaczynasz się miotać.. a piasek pod tobą się rozstępuje i zasysa.. Niefajne uczucie...
Najlepsza była jedna dziunia w szpileczkach. Zapadła się po kolana. Wygramoliła się, wydłubała buciki, ale jak nałożyć takie ubłocone? No jak?? Więć co zrobiła?? Zgadnijcie!!!! Poszła je umyć! A gdzie? Ano w jeziorze.. I wleciała po pas..
Inną babke upolowało bardziej przypadkowo.. Już sie zastanawiamy czy nie trzeba jej rzucić liny… Skąd wziąć line? A mało to wokół psów na smyczach? Ale jakoś daje rade sama..
W okolicach osadnika można się natknąć na ogromniaste maszyny! Dużo tu wszędzie rozsianych różnych wyrobisk.
I są rury plujące cieczami pod wielkim ciśnieniem - tej szum było słychać z daleka!
Drugie, podobnie lazurowe jeziorko jest ponoć koło Konina. Tam wybierzemy sie w przyszłym roku!