W poszukiwaniu Gór Ponurzyckich
: 2013-10-05, 17:35
W poszukiwaniu Gór Ponurzyckich
Sobota piękna, z wyżową pogodą, nie udało mi się wybrać na południe, ale od dawna istniał temat zastępczy, a mianowicie Góry Ponurzyckie. Znajdują się one na terenie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Wymyśliłam sobie trasę na mniej więcej 23km. Góry Ponurzyckie mieszczą się obok rezerwatu Czarci Dół i wsi Ponurzyca (podobno wcale nie jest ponura, a w nazwie chodzi o nory). O tych miejscach krążą legendy, że zawitał tam sam diabeł, dlatego po drodze jest mnóstwo krzyży i kapliczek, ziemia rodzi mnóstwo kamieni, które ponoć są łzami wylanymi przez diabła, podobno też często coś przeszkadza, żeby tam dotrzeć…
Po dwóch godzinach jazdy pociągiem docieram do miejscowości Zabieżki, gdzie zaczyna się moja wycieczka (zakończyć ją miałam w innej miejscowości).
Od razu zauważam niebieski znak na słupie, także cieszę się, że nie ma problemu ze znalezieniem szlaku. Sam szlak – szału może nie ma, ale w końcu celem jest Ponurzyca, gdzie są drewniane chatki oraz Góry Ponurzyckie
W lesie żywej duszy, tak się zastanawiam czy tędy w ogóle ktoś chodzi i czy przypadkiem nie ma dzików albo bezpańskich psów?
W pewnym momencie znak na drzewie pokazuje, że mam skręcić w prawo, no ale po prawej stronie jest ogrodzenie, więc idę kawałek dalej – może to nie tutaj ten skręt? Idę tak parę minut, żadnych znaków na drzewach, także cofam się do miejsca, gdzie był ten skręt… Przyglądam się temu miejscu no i owszem, kolejny znak jest na drzewie za płotem a wszystko wokół mocno ohaszczowane… Postanawiam jakoś obejść ten płot. Z jednej strony jest niby ścieżka, ale jakby nagle się kończy, więc wracam, żeby obejść to z drugiej strony, udało mi się nawet już obejść połowę (ogrodzenie miało kształt prostokąta). Niestety na przeciwległej stronie nie ma już niebieskiego szlaku – szlag by to! Czas leci a ja ciągle w jednym miejscu. Na mapie widzę, że z Zabieżek jest jeszcze inny szlak, który prowadzi do Ponurzycy (krótszy), dlatego stwierdzam, że bezpieczniej będzie się wycofać do miasta…
W Zabieżkach jestem z powrotem przed 12-stą, czas nie jest najgorszy aczkolwiek lepiej by było już nie błądzić za nadto, bo do przejścia wciąż 17km… Na przystanku autobusowym koło kościoła robię sobie popas…
Zaraz za przystankiem jest dziwnie namalowany zielony znak (bez białego paska). Pytam chłopca, który tamtędy przechodził czy wie jak biegnie szlak – pokazał mi dworzec PKP, z którego startowałam także znał przebieg, ale nie w tę stronę, która mnie interesowała. Zapytałam więc panią, szła z różańcem w ręku, tak mi się rzuciło w oczy, czy wie którędy do Czarciego Dołu, nawet na mnie nie popatrzyła, ona nic nie wie. Hmm… Idę trochę na czuja i widzę w reszcie zielony znak na drzewie:
Zadowolona drepczę sobie w stronę lasu aż tu nagle, zamiast zielonego, pokazuje mi się niebieski znak Hmmm czyżbym gdzieś pominęła skręt? Będąc przekonana, że to inna odnoga niebieskiego, która też zawijasami dotrze do Ponurzycy idę tym niebieskim… W pewnym momencie zwracam uwagę na zostawioną, zgniecioną butelkę po napoju Lemon. Zapamiętałam ją, bo nie kojarzę takiej nazwy ze sklepów u mnie. Taką samą widziałam rano… No ale może dużo osób pije tutaj napój Lemon? Idę jakieś 2 minuty i moim oczom ukazuje się ogrodzenie… To samo, na którym odbiłam się wcześniej W mojej głowie pojawiło się tylko pytanie „Ki czort?”. Na zegarku 12:30, kolejny raz wracam do ostatniego znaku, po drodze sprawdzam też wszystkie skręcające ścieżki, które kończą się na niczym, a raczej na takim oto polu albo innych haszczach:
O 13-tej zrezygnowana wracam do stacji PKP Zabieżki… Kolejny raz widzę tablicę…
Ta tablica opisuje Bagno Całowanie – idealna nazwa, tym sposobem szlak pocałował mnie w pupę.
Następnym razem poszukam Gór Ponurzyckich od innej strony – może w najbliższych dniach? Czytałam w internecie o tym, że wybierającym się tam „coś” przeszkadza w dotarciu do Ponurzycy, gdzie kiedyś panowała epidemia cholery – uważano to za karę boską, z resztą do tej pory mieszkający tam ludzie doszukują się znaków Apokalipsy – takie legendy krążą na różnych stronach internetowych. Ciekawe…
Sobota piękna, z wyżową pogodą, nie udało mi się wybrać na południe, ale od dawna istniał temat zastępczy, a mianowicie Góry Ponurzyckie. Znajdują się one na terenie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego. Wymyśliłam sobie trasę na mniej więcej 23km. Góry Ponurzyckie mieszczą się obok rezerwatu Czarci Dół i wsi Ponurzyca (podobno wcale nie jest ponura, a w nazwie chodzi o nory). O tych miejscach krążą legendy, że zawitał tam sam diabeł, dlatego po drodze jest mnóstwo krzyży i kapliczek, ziemia rodzi mnóstwo kamieni, które ponoć są łzami wylanymi przez diabła, podobno też często coś przeszkadza, żeby tam dotrzeć…
Po dwóch godzinach jazdy pociągiem docieram do miejscowości Zabieżki, gdzie zaczyna się moja wycieczka (zakończyć ją miałam w innej miejscowości).
Od razu zauważam niebieski znak na słupie, także cieszę się, że nie ma problemu ze znalezieniem szlaku. Sam szlak – szału może nie ma, ale w końcu celem jest Ponurzyca, gdzie są drewniane chatki oraz Góry Ponurzyckie
W lesie żywej duszy, tak się zastanawiam czy tędy w ogóle ktoś chodzi i czy przypadkiem nie ma dzików albo bezpańskich psów?
W pewnym momencie znak na drzewie pokazuje, że mam skręcić w prawo, no ale po prawej stronie jest ogrodzenie, więc idę kawałek dalej – może to nie tutaj ten skręt? Idę tak parę minut, żadnych znaków na drzewach, także cofam się do miejsca, gdzie był ten skręt… Przyglądam się temu miejscu no i owszem, kolejny znak jest na drzewie za płotem a wszystko wokół mocno ohaszczowane… Postanawiam jakoś obejść ten płot. Z jednej strony jest niby ścieżka, ale jakby nagle się kończy, więc wracam, żeby obejść to z drugiej strony, udało mi się nawet już obejść połowę (ogrodzenie miało kształt prostokąta). Niestety na przeciwległej stronie nie ma już niebieskiego szlaku – szlag by to! Czas leci a ja ciągle w jednym miejscu. Na mapie widzę, że z Zabieżek jest jeszcze inny szlak, który prowadzi do Ponurzycy (krótszy), dlatego stwierdzam, że bezpieczniej będzie się wycofać do miasta…
W Zabieżkach jestem z powrotem przed 12-stą, czas nie jest najgorszy aczkolwiek lepiej by było już nie błądzić za nadto, bo do przejścia wciąż 17km… Na przystanku autobusowym koło kościoła robię sobie popas…
Zaraz za przystankiem jest dziwnie namalowany zielony znak (bez białego paska). Pytam chłopca, który tamtędy przechodził czy wie jak biegnie szlak – pokazał mi dworzec PKP, z którego startowałam także znał przebieg, ale nie w tę stronę, która mnie interesowała. Zapytałam więc panią, szła z różańcem w ręku, tak mi się rzuciło w oczy, czy wie którędy do Czarciego Dołu, nawet na mnie nie popatrzyła, ona nic nie wie. Hmm… Idę trochę na czuja i widzę w reszcie zielony znak na drzewie:
Zadowolona drepczę sobie w stronę lasu aż tu nagle, zamiast zielonego, pokazuje mi się niebieski znak Hmmm czyżbym gdzieś pominęła skręt? Będąc przekonana, że to inna odnoga niebieskiego, która też zawijasami dotrze do Ponurzycy idę tym niebieskim… W pewnym momencie zwracam uwagę na zostawioną, zgniecioną butelkę po napoju Lemon. Zapamiętałam ją, bo nie kojarzę takiej nazwy ze sklepów u mnie. Taką samą widziałam rano… No ale może dużo osób pije tutaj napój Lemon? Idę jakieś 2 minuty i moim oczom ukazuje się ogrodzenie… To samo, na którym odbiłam się wcześniej W mojej głowie pojawiło się tylko pytanie „Ki czort?”. Na zegarku 12:30, kolejny raz wracam do ostatniego znaku, po drodze sprawdzam też wszystkie skręcające ścieżki, które kończą się na niczym, a raczej na takim oto polu albo innych haszczach:
O 13-tej zrezygnowana wracam do stacji PKP Zabieżki… Kolejny raz widzę tablicę…
Ta tablica opisuje Bagno Całowanie – idealna nazwa, tym sposobem szlak pocałował mnie w pupę.
Następnym razem poszukam Gór Ponurzyckich od innej strony – może w najbliższych dniach? Czytałam w internecie o tym, że wybierającym się tam „coś” przeszkadza w dotarciu do Ponurzycy, gdzie kiedyś panowała epidemia cholery – uważano to za karę boską, z resztą do tej pory mieszkający tam ludzie doszukują się znaków Apokalipsy – takie legendy krążą na różnych stronach internetowych. Ciekawe…