A może by tak morze...?
: 2019-07-07, 01:18
Po zeszłorocznych Górach Świętokrzyskich miałam ochotę na coś ambitniejszego. Jeszcze na początku czerwca pomyślałam, że zabiorę syna w Karkonosze. Szukałam nawet kwater. Planowałam trasy i... obserwowałam Wiktora, który co dzień bawił się w piaskownicy. Któregoś pięknego dnia zadzwoniłam do znajomej z Sopotu, i tak zamiast karkonoskich szlaków od 1 lipca przemierzałam sopockie piaseczki.
Pominę milczeniem podróż pociągiem.
W poniedziałek przywitaliśmy się z plażą:
I to był najcieplejszy dzień z całego naszego krótkiego pobytu. Pogoda nas nie rozpieszczała. Było wietrznie, chłodno i słonecznie, ale wbrew prognozom pogody nie padał deszcz.
We wtorek spacerowaliśmy sobie plażą aż do sopockiego molo. Bo wiecie, nawet nad morzem nie byłabym w stanie usiedzieć w miejscu. No może gdyby było ponad 30 stopni... Molo jest rzeczywiście długie.
Zafundowaliśmy sobie rejs katamaranem, a niech dziecko wypłynie na szerokie wody.
Zwiedziliśmy też sopocką latarnię morską. Dla Wiktorka najfajniejsza okazała się plaża. Zabawom w piasku nie było końca. Fantastyczny okazał się również plac zabaw na plaży. Bawiliśmy się rewelacyjnie.
Kolejnego dnia poszliśmy pośpiewać do Opery Leśnej. I tak będąc nad morzem przeprowadziłam syna przez las ze wzniesieniami
A później znów biegiem na plażę, żeby "bawić się, żeby bawić się, żeby bawić się na całego..."
Wiktorkowi morze bardzo się spodobało. Szczególnie plaża i nieograniczone zabawy w piachu. I szczerze przyznam, że tak trochę zakochałam się w morzu Choć nadal kocham Tatry. Ale największą miłością mojego życia jest mój syn, więc może znów będzie morze...
Pominę milczeniem podróż pociągiem.
W poniedziałek przywitaliśmy się z plażą:
I to był najcieplejszy dzień z całego naszego krótkiego pobytu. Pogoda nas nie rozpieszczała. Było wietrznie, chłodno i słonecznie, ale wbrew prognozom pogody nie padał deszcz.
We wtorek spacerowaliśmy sobie plażą aż do sopockiego molo. Bo wiecie, nawet nad morzem nie byłabym w stanie usiedzieć w miejscu. No może gdyby było ponad 30 stopni... Molo jest rzeczywiście długie.
Zafundowaliśmy sobie rejs katamaranem, a niech dziecko wypłynie na szerokie wody.
Zwiedziliśmy też sopocką latarnię morską. Dla Wiktorka najfajniejsza okazała się plaża. Zabawom w piasku nie było końca. Fantastyczny okazał się również plac zabaw na plaży. Bawiliśmy się rewelacyjnie.
Kolejnego dnia poszliśmy pośpiewać do Opery Leśnej. I tak będąc nad morzem przeprowadziłam syna przez las ze wzniesieniami
A później znów biegiem na plażę, żeby "bawić się, żeby bawić się, żeby bawić się na całego..."
Wiktorkowi morze bardzo się spodobało. Szczególnie plaża i nieograniczone zabawy w piachu. I szczerze przyznam, że tak trochę zakochałam się w morzu Choć nadal kocham Tatry. Ale największą miłością mojego życia jest mój syn, więc może znów będzie morze...