Są miejsca, o ktorych krążą legendy. Legendy, ktore na tyle wrastają w klimat i opowieści, ze i miejscowi, i ludzie spoza zaczynaja je powtarzac, układac rymowanki, i juz nikt naprawde nie wie czy rzeczywiscie jest cos na rzeczy. Mawia sie jednak, ze w kazdej bajce jest troche prawdy. Jedna z lipińskich legend dotyczy lokalnych upodobań kulinarnych "Na Lipinach wystepują najszybsze psy w Polsce", "Miejscowe koty dzielą sie na szybkie i smaczne", "Na Barlickiego myśl zrodziła sie złota - gdy nie masz psa to moze lepiej zrób kiełbase z kota"..
Drugi rodzaj opowieści ma charakter raczej miedzyludzki i juz nie kulinarny (chyba... mam nadzieje... ) Dotyczy opinii na temat niebezpieczeństw czyhających w tym rejonie na beztroskich przybyszów. "Was tam zabiją, okradną, zgwałcą, poćwiartują, schowają do walizki i wrzucą do stawu" (hmmm... do tematu stawu jeszcze wrocimy - bo coś jest na rzeczy ), "Tam wujek Kazika pojechał i wrócił bez skarpetek", "Tam kradną nawet drzwi do mieszkań i węgiel z piwnicy!", "Nie wierzysz poczytaj statystyki policyjne". Wiec zanim pojechałam, probowalam o tym rejonie cos wiecej sie dowiedziec z roznych źródeł. Statystyk nie znalazlam, ale napotkałam inne informacje - że ponoc w ogole Świetochłowice mają zniknąc z mapy Polski, byc zlikwidowane i włączone do Chorzowa, jako ze miasto "utraciło płynność finansową i jest na skraju bankructwa".
Gdzieniegdzie powiadają tez, ze jeszcze całkiem niedawno byla to zupelnie przyzwoita dzielnica, ale pewien zrealizowany plan - przesiedlenia tam lokatorow z całego regionu, ktorzy nie płacą czynszów, wywołało opłakane skutki. Że ponoć nawet miejscowi boją sie teraz chodzic po ulicach w biały dzien, a spacerowanie tam przyjezdnych poczytuje sie prawie za próby samobójcze.
Doszły mnie także słuchy (acz nie wiem na ile sa one prawdziwe, a na ile wpadają w przegródke "teorie spiskowe"), ze to co sie dzieje na Lipinach nie jest dziełem przypadku. Ze jest to skrupulatnie zaplanowana akcja. Że Lipiny w ciągu najbliższych lat mają sie zawalić, stare, śląskie kamieniczki mają zniknąć z powierzchni ziemi, a właściciele gruntów i deweloperzy zacierają rączki. Bo komu potrzebne jakies przedwojenne familoki? A miejsce po nich można zaorać i postawic apartamentowce - a z tego juz, co poniektórzy, znaczne korzyści mogą pozyskać...
Byl tez w historii czas, ze Lipiny miały jeden z najwyższych stopni zanieczyszczenia powietrza w Europie, a winna była temu huta cynku Silesia. Od prawie 20 lat huta jest juz nieczynna i czesciowo ja rozebrali. Obecnie działa ponoc tylko dawna hutnicza walcownia, gdzie gdzie sa przetwarzane odpady cynkowe skupowane w z innych miejsc, wiec w kwestii powietrza zapewne z podium spadli juz z hukiem
Może te wszystkie powyzsze opowiadania są na wyrost i są zbiorem samych niesprawiedliwych stereotypów? Może posiadanie "dzielnic grozy" w kazdym rejonie jest wdziecznym tematem do bajdurzenia - tak jak np. opowiesci o duchach?
Ze względu na moja dosyc ostrożną nature jednak miałam obawy aby wybrac sie tam sama. Niełatwo znaleźć ekipe na takie wycieczki - ale jak juz sie uda - to towarzystwo jest doborowe! Wyruszylismy wiec w trójke - ja, Karolina i Fala. Starzy, dobrzy, dawno juz niewidziani znajomi. "Archimedes" - samochód Karoliny, dobrze dostosowany stylizacją do eksploracji tego typu terenów (po niedawnym spotkaniu z dzikiem osiągnął stopien łaciatości podobny do naszej skodusi) niestety miał wczoraj jakies problemy z płynnością jazdy. Jedziemy wiec wehikułem Fali, którego elegancki wygląd nie umożliwia dogodnego wjeżdzania w wiele z lubianych przez nas miejsc. Zostaje wiec pozostawiony w pewnej odległości od docelowego miejsca naszego szwendania sie, a reszte trasy musimy pokonać z buta.
Z bagażem różnistych informacji, obaw i fascynacji ruszamy wiec w zaułki, podwórka i uliczki wijące sie w cieniu starych kamienic. Staram sie jednak (jak tylko moge) cała swoją "wiedze" odłozyc gdzies na półke, zamknąc w szczelnym kuferku na później. Staram sie bardzo uderzac w teren z "czystą kartą", aby spojrzec na otaczający mnie świat bez uprzedzeń, swoimi oczami i nie oceniać ludzi czy klimatu przez pryzmat cudzych doświadczeń.
Zaczynamy od okolic ul. Barlickiego, jako ze są uznawane za najbardziej klimatyczne. Pierwszą rzeczą jaka rzuca mi sie w oczy jest... brak krawężnika Tak... Chodnik, jezdnia i tramwajowe torowisko stanowi jedną, równą tafle...
Tuptamy sobie wiec owym chodnikiem wzdłuż dość głównej ulicy, mijamy dosyc liczne witryny sklepowe, jak to bywa wzdłuż tego typu promenad. Wróć... Coś jest jednak inaczej? Tak... Te witryny sklepowe. Jakaś przebitka z kowbojskiego filmu z dawnych lat kołacze mi sie po głowie.. Zapomniane miasteczko zasypywane przez piach stepowatych pustyń. Z niewiadomych przyczyn opustoszałe.. Wiatr miecie pył i kule kolczastych roślin... Skrzypią obrotowe drzwiczki otwartego na oścież i pustego saloonu. Wzdłuz ulicy wszystkie lokale zamkniete i zabite na głucho... Takie właśnie jak tu....
Mimo zasłyszanych tu i owdzie legend, w całej dzielnicy rzuca sie w oczy spora ilość półdzikich kotów. Takich, co to żyją jak na kota przystało - nie na poduszce, patrząc w zakratowane okno, ale w piwnicach, na strychach, w komórkach i przybudówkach. Widac powystawiane miseczki z żarełkiem, a czasem mniej kulturalnie kocia pasza jest walnietą na beton, co chyba jednak nie pogarsza im apetytu. Pewnie czesto i myszka, i szczur lub ptaszek wlecą "na ruszt", bo wszystko na to wskazuje, ze i tych przedstawicieli fauny na Lipinach nie brakuje. Włóczące sie tu koty są tłuste, futra mają ładne, na wychudzone i zabiedzone nie wygladają. Nie wiem jak ludziom - ale wyglada na to, ze kotom sie w tej dzielnicy żyje szcześliwie. Mam na myśli oczywiście te "szybkie" egzemplarze
Biegne obejrzeć francuskie napisy na ścianach kamienic. Pozostałości z filmu sprzed lat. Lipiny miały swą filmową historie i zagrały w latach 90 tych jakies przemysłowe, francuskie miasteczko.. Był to film Erica Barbiera "Le brasier". Próbowałam go znaleźć w necie i obejrzec, ale mi sie nie udało.. Po zakonczeniu filmowych zdjec ściany udekorowane francuskimi napisami dokładnie zamalowano. Czemu? Nie wiadomo po co - bo przeciez taka fajna pamiątka. Na szczęście farba nie byla zbyt porządna, a deszcze i wiatry zrobily swoje. Zakrywająca farba spłynela, a znajdujące sie pod nią filmowe napisy ujrzały znowu światło dzienne i cieszą oczy przypadkowych przechodniów - takich np. jak my Tu ścienna reklama gazety "Le Nouveau Combatant".
A tu drugie malowidło w nietutejszym języku.
No i przez te przeklęte napisy umyka mi fajna sprawa. Karoline zagadał jeden z lokalsów. Najpierw pyta po kiego diabła fotografujemy te okolice. Na odpowiedz "stare, ładne, zabytkowe, aby choc zdjęcia przetrwały" od razu zmienia ton. Kiwa głową ze smutkiem, że o walące sie kamienice nikt nie dba, nie wykonuje sie nawet drobnych , prowizorycznych napraw przedłużających im żywot, że wiele ładnych budynków juz bezpowrotnie znikneło. I zachęca, żebyśmy poszli tam! o prosto! Tam na koncu ulicy jest pełno kamienic o ciekawej bryle, dla których nadchodza ostatnie dni.. I zachęca nas, zeby je obfocić. Prosi też, że jeśli możemy, abyśmy gdzieś o tych miejscach napisali. Bo może warto, aby wiecej ludzi dowiedziało sie o takim dziwnym miejscu, dryfującym gdzieś pomiedzy światem żywym a umarłym...
Zgodnie z zachętą tego miłego starszego pana suniemy we wskazanym kierunku. Nagromadzenie opuszczonych walących sie kamienic rzeczywiście robi wrażenie. Nawet na osobie, ktora przez 25 lat swego żywota przywykła do klimatów Bytomia.
Ta kamienica chyba jest najbardziej upiorna. Tu na bank straszy!
Co wyrwało tą wielką dziure na wysokości parteru?
Ale fajny drewniany balkonik sobie tu zwisa!
Wyższe pietra lewej części sa chyba zamieszkane? Czyste okna, firaneczki...
Zaglądam do bramy. Parter chyba jest niezamieszkany. Pcham lekko drzwi do jednego z mieszkań. Wnętrza sugerują lokatorów sezonowych.
Zaglądam do "sąsiadów" z przeciwka. Tu mieszkanko wieksze. Przekraczam próg. Pachnie nieco człowiekiem, ale nikogo nie ma.. chyba..
Nagle drzwi z głośnym skrzypieniem sie za mną zamykają. Co jest? Przeciąg? W tym momencie dostrzegam, ze od środka nie ma klamki! Zatrzasneły się! Drzwi na szczęście bez cienia oporu wylatują z kopa, a ja w ułamku sekundy jestem pod bramą z Karoliną i Falą. Z lekka słabo mi sie zrobiło.. Składam sobie wiec uroczystą obietnice - nie właże tu wiecej w takie miejsca. Oglądam tylko z zewnątrz. Może to bylo jakies ostrzeżenie?
Kolejne puste otwory okien przyglądają sie nam ze wszech stron. Ciekawe z jakich powodów utraciły one swoich mieszkańców? Wymarli? Pouciekali? Wysiedlili ich? Czy budynki rzeczywiscie juz groziły niechybnym zawaleniem i nie było prostego sposobu aby je załatac czy podeprzec?
A to chyba te kamienice, do których kierował nas miejscowy. Są takie ... inne... Wyższe znacznie od klasycznych familokow i takie zlepione ze sobą w nieregularna bryłe.
W ich poblizu wala sie tez najwiecej śmieci. Są to w wiekszosci chyba powypruwane z mieszkan sprzety - meble, fragmenty telewizorów, aluminiowe sztućce, obrazki, a nawet całkiem porządna wanna! Fotele wyglądają na nadal wykorzystywane w celach wypoczynkowych.
Najciekawsze klimaty można zaobserwować w podwórkach. W ich czeluście wiodą "tunele". Każde przejście to osobny świat, osobna historia, pisana na ścianach kolorowym sprejem, markerem czy warstwami nakładanej na przestrzeni lat farby.
Tory? Pociąg tu kiedyś jeździł???
Lokalna riwiera i blask śląskich palm!
Pokryte patyną drzwi prowadzące w czeluście bram.
Klatki schodowe zwykle utopione są w półmroku... Nie sugerować sie zdjęciami - rozświetla je lampa błyskowa!
Schody na wyższe pietra zazwyczaj są drewniane i dziurkowane. Są różne desenie dziurkowań.
Abażur mnie urzekł! Strasznie lubie taką prostotę i uzyteczność rozwiązań!
Różniste, mniej lub bardziej boczne uliczki.
Klimaty podwórkowe. Z dala od jezdnych, przelotowych ulic. Niektore ciasne, pełne szop, budek, chlewików i innych kamerlików o nieznanym przeznaczeniu. Inne przestronne - aż za bardzo... Powstałe przypuszczalnie w wyniku wyburzeń innych kamienic...
Rozmaite nawierzchnie... Kocie łby, kostka brukowa, trylinka, klepisko, płytowe chodniczki, błotniste kałuże o dziwnie zielonym odcieniu...
Schody - zdecydowanie młodsze od kamienicy. Usilnie omijające parter i klatkę schodową.
Cegła i maszty...Różne epoki splatajace sie ze sobą w cienistych zaułkach...
Wąski ogródek za wysokim płotem...
Jedna kamienica jest bardzo bogata w ruro - kominki. Czemu ta jedna i czemu az tak?
W niektórych miejscach tereny są ludne np. pełne rozwrzeszczanej dzieciarni dokazującej dookoła!
Jeśli chodzi o ludzi - czyli ten fragment przestrzenny, którym nas najbardziej straszono. Jak juz wspominałam gadaliśmy z jednym bardzo miłym panem. Jeden żulik toczący sie na kaczych nóżkach na nasz widok wymamrotał "tym to sie chyba k.... nudzi" i skręcił pospiesznie w jakieś bramy formalnie opuszczonej od dawna kamienicy.
Kilkakrotnie słyszeliśmy kłótnie, niektóre o dość burzliwym przebiegu, czy to dochodzące z otwartych okien czy toczące sie na podwórkach. Ale miejscowi rozstrzygali je we własnym towarzystwie, nas do nich nie mieszając. Jednocześnie mamy pełną świadomość, ze ciągle byliśmy pod baczną obserwacją. Mimo usilnych prób ucharakteryzowania sie w postacie nierzucające sie w oczy (mało kolorowe ubrania, związane w supełek włosy, porzucenie plecaka na korzyść reklamówki itp) jednak w owe oczy leźliśmy. Nie wiem wiec, czy każdy miejscowy jest tu dokładnie obejrzany, czy może nasze zachowanie, tzn. kręcenie sie w kółko jak przysłowiowe "g... w przeręblu" nie wpada tutaj w liste zachowań typowych. Być może jednak wpadliśmy w przegródke "wariat", a osoby z psychicznymi zaburzeniami często w takich miejscach sa traktowane ulgowo, są niezaczepiane i obchodzone szerokim łukiem? Żadnych przejawów agresji czy niechęci do nas - nie zanotowano.
A tu miejsce, którego przeznaczenie zaobserwowałam dopiero na zdjęciu. Widziałam otwarte drzwi, widziałam kupiących sie tam ludzi. Ale napis "skup złomu" dostrzegłam dopiero w domu. Duzy zoom przy robieniu zdjęć ma również swoje wady - zwłaszcza jak sie ma rozdupczony aparat z niedziałajacym wyświetlaczem, wiec zdjecia sie wali nieco na ślepo... Gdybym wiedziała - to bym zajrzała na ów złomik, powołujac sie na szukanie bębna starej pralki - co zresztą jest zgodne z prawdą.
Ścienne napisy i porady życiowe dla ich czytelników.
Tabliczki z dawnych lat...
Mniej lub bardziej współczesne ogłoszenia. Białe i czarne. Przyziemne i bardze duchowe...
Pierwszy raz spotkałam sie ze słowem "bierzmowaniec"
Zaglądamy tez w okolice lokalnego kościoła i cmentarza. Rzucają sie w oczy dwa nagrobki - jeden rzeźbiony w drewnie...
A drugi wmurowany w chodnik. Bez napisów, dat.. ale płyta chodnikowa to raczej nie jest...
Klimatu dzielnicy dopełnia staw o intrygującej nazwie "Trupek". Jest to zalane wyrobisko dawnej cegielni. Zbiornik wodny wygląda calkiem sympatycznie, pachnie sitowiem, brzegi obsiedli wędkarze.
Jego nazwa, jak wieść gminna niesie, ma pochodzić od tego, iż od dawien dawna były tam zwyczaje, aby do tego zbiornika wrzucac padłe zwierzeta. Niektóre były ponoc w workach, z kamieniem u szyi czy związanymi łapami, co mogło sugerować, ze w procesie "padnięcia" osoby trzecie im jednak nieco pomagały. Masowość zjawiska ponoc zakonczyla sie kilkanaście lat temu, gdy stawem zaopiekowało sie koło wędkarskie, które wysprzątało dno z zalegajacej grubą warstwą "historii", zarybiło go i trzyma tam teraz pieczę nad terenem.
Ale ponoc jeszcze kilka lat temu znajdowano tam worki z niezbyt przyjemną zawartością. Cóż... tradycje wyplenić cieżko Biorąc pod uwage te opowieści - to tabliczki zawieszone nad stawem brzmią nieco... upiornie, w swoim z lekka satyrycznym wydzwięku. Nie ma nic wspomniane o zakazie kąpieli ludzi, wiec jest to chyba delikatna sugestia - kto ma wiedziec ten zrozumie aluzje
nne podania sugerują, ze owa nietypowa nazwa bajora może sie również wiązać z bliskością dawnego cmentarza cholerycznego, na terenach którego obecnie stoi działajace przedszkole. Przedszkole, nie wiedziec czemu, nie nazywa sie "Trupek", nosi inną nazwę
Pewnie niedługo wyruszymy powłóczyć sie po innych, śląskich dzielnicach o złej sławie. Kilka mamy juz na oku. Acz zdaje sobie sprawe, że Lipiny dosyc wysoko postawiły poprzeczkę i chyba ciężko bedzie przebić tutejszy klimat opuszczenia, chaosu i zawieszenia w niebycie.
A moze ktos z szanownych czytelników poleciłby mi jakieś godne uwagi, tego typu miejsca do odwiedzenia?
Lipiny - na wpół opuszczona dzielnica Świętochłowic
Lipiny - na wpół opuszczona dzielnica Świętochłowic
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
Ciekawe.
Ja kojarzę 2 takie dzielnice w Katowicach od strony Jaworzna, odległe od siebie o zaledwie parę kilometrów: Szopienice i Nikiszowiec. Jeszcze w latach 80-tych wyglądały bardzo podobnie, tzn. były w opłakanym stanie. Potem drogi ich "rozwoju" potoczyły się inaczej. Szopienice poszły w kierunku ruiny, było coraz więcej pustostanów, potem większość familoków zostało wyburzonych. Natomiast Nikiszowiec odremontowano utrzymując stary styl i teraz jest to jakby dzielnica-muzeum. Wciąż mieszkają tam zwykli ludzie, ale przyjeżdżają również turyści.
Ja kojarzę 2 takie dzielnice w Katowicach od strony Jaworzna, odległe od siebie o zaledwie parę kilometrów: Szopienice i Nikiszowiec. Jeszcze w latach 80-tych wyglądały bardzo podobnie, tzn. były w opłakanym stanie. Potem drogi ich "rozwoju" potoczyły się inaczej. Szopienice poszły w kierunku ruiny, było coraz więcej pustostanów, potem większość familoków zostało wyburzonych. Natomiast Nikiszowiec odremontowano utrzymując stary styl i teraz jest to jakby dzielnica-muzeum. Wciąż mieszkają tam zwykli ludzie, ale przyjeżdżają również turyści.
Ostatnio zmieniony 2019-04-10, 21:13 przez sprocket73, łącznie zmieniany 1 raz.
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
sprocket73 pisze:Szopienice i Nikiszowiec
Na Nikiszowcu bylam w grudniu. Na jarmarku. Ciekawa architektura, takie rozne przejscia, bramy, tuneliki... Ale trąci tam troche klimatem muzeum to fakt.
A do tych Szopienic to warto jechac czy tam juz nic nie zostalo bo wszystko wyburzyli??
laynn pisze:Ruda Śląska. Też niektóre dzielnice mi się kojarzyły podobnie do Świętochłowic. Ale to tereny, które odwiedzałem w latach 06-07, więc nie wiem, czy się nie polepszyło.
Mysmy ostatnio byli w dzielnicy Nowy Bytom, osiedle Kaufhaus. Takie dosyc odremontowane ale swoj urok mialo! Zwlaszcza jedyna poki co jaka widzialam - opuszczona galeria handlowa! Tylko lumpeks tam byl i chyba jakis sklep z narzedziami. I fajny wrak tramwaju - pomnik w Rudzie tez widzialam na rondzie
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
- sprocket73
- Posty: 5933
- Rejestracja: 2013-07-14, 08:56
- Kontakt:
buba pisze:A do tych Szopienic to warto jechac czy tam juz nic nie zostalo bo wszystko wyburzyli?
Wg mnie nie warto. Chociaż znając Ciebie, zawsze coś wynajdziesz
SPROCKET
viewtopic.php?f=17&t=1876
viewtopic.php?f=17&t=1876
Nie wiem czy zwróciłaś uwagę jak żyją Lipiny. Najwięcej sklepów całodobowych w okolicy. 5 sztuk jak na niewielką przecież dzielnicę. I lombard czynny do 22.
W latach 80-tych i chyba jeszcze na początku lat 90-tych chodziło się na Lipiny do kina.
Kiedyś to była dość dobra dzielnica z targowiskiem, ładną architekturą (ratusz, szkoła), piękną salą balową itp. A dziś - sama widziałaś.
W latach 80-tych i chyba jeszcze na początku lat 90-tych chodziło się na Lipiny do kina.
Kiedyś to była dość dobra dzielnica z targowiskiem, ładną architekturą (ratusz, szkoła), piękną salą balową itp. A dziś - sama widziałaś.
- kristoff73
- Posty: 606
- Rejestracja: 2019-05-15, 20:47
- Lokalizacja: ST SD KGR TK SB
W ostatnim numerze tyskiego Echa artykuł nr 1 (z okładki) to "W tych miejscach stracić zęby nietrudno - niebezpieczne dzielnice" i zdjęcie osiedla A. W środku obszerny artykuł o różnych górnośląskich miastach (Zagłębie pominięto) - na jednej stronie ponownie osiedle A, a na drugiej - Lipiny! Rozwala mnie ten kontrast do teraz. Pomyślałem wtedy, że po jakimkolwiek tyskim osiedlu szedłbym bez obaw wieczorem i nocą i czułbym się bezpieczniej niż przejeżdżając niektórymi ulicami Lipin w dzień! Buba, Twoja świetna odważna relacja trochę (ale tylko trochę) zmienia moją optykę. Piszą też o rudzkim Kaufhausie - w pobliżu ma stanąć Radius Silesian Business Center - najwyższy budynek w regionie. Inne dzielnice: Piosek (Mysłowice), Załęże, Szopienice, Burowiec (K-ce), Batory (Chorzów), Chebzie (Ruda), Biskupice, Mikulczyce (Zabrze), Manhattan (Jastrzębie-Zdrój).
Ostatnio zmieniony 2019-05-16, 18:30 przez kristoff73, łącznie zmieniany 1 raz.
kristof73 pisze: o rudzkim Kaufhausie
Tego samego dnia gdy bylismy w Lipinach powloczylismy sie tez wlasnie po Kaufhausie. tez slyszalam rozne opinie o tym miejscu , ale tam to juz totalnie nie mialam poczucia , ze mozna zebrac w zeby, moze dlatego ze tam wszystko takie swiezo po remoncie, wyczyszczone, wymalowane i menelskim klimatem w ogole nie zawiewalo.
W pozostalych co wymieniasz to chyba nie bylam, jedynie przez Mikulczyce czesto przejezdzam autobusem. Czyli mam juz plan gdzie trzeba zajrzec! Dzieki za sugestie!
Ostatnio zmieniony 2019-05-19, 20:39 przez buba, łącznie zmieniany 1 raz.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 23 gości