Kiedy pod koniec marca nieoczekiwanie wiosna stała się prawie latem, postanowiłem powłóczyć się po okolicy rowerem, zwłaszcza odwiedzając niektórych znajomych.
Na dobry początek popedałowałem do Prószkowa (Proskau) - nie mylić z mazowieckim Pruszkowem od mafii . To liczące niecałe 3 tysiące mieszkańców miast(eczk)o położone w powiecie opolskim.
Centrum leży na lekkim wzniesieniu, co dobrze widać z oddali.
Przy lokalnej drodze stoi tzw. "krzyż pscelnika". Jest obecny w tym miejscu od dobrych stu lat, a postawić miał go pszczelarz ("pscelnik" w miejscowym śląskim seplenieniu) dostarczający miodu i wosku na farę.
Dwujęzyczną tablicę chyba potrąciło coś dużego...
Najważniejszym zabytkiem jest bez wątpienia prószkowski zamek, wybudowany w XVI wieku przez rodzinę Proskowski. W 19. stuleciu założono w nim Królewską Akademię Rolniczą, a dzisiaj to Dom Pomocy Społecznej, choć nie wiem czy nie bardziej zakład zamknięty, bo podczas robienia zdjęcia w dawnej fosie paradowała trzęsąca się kobieta w piżamie i nie wyglądało to na wieczorny spacer.
Do końca ostatniej wojny w mieście istniała niewielka parafia ewangelicka. W 1866 roku wzniosła ona z kościół oraz plebanię z czerwonej cegły. Obecnie w tym pierwszym odbywają się jakieś koncerty, a w tej drugiej ludzie odczekują swoje w kolejce do lekarza.
Na farze do czasu niedawnego remontu znajdował się stary napis. Najwyraźniej jednak dla miejscowej tzw. Mniejszości Niemieckiej był zbyt niemiecki, bo go usunięto w ramach dobrej zmiany.
Ratuszowi nie sposób odmówić urody. Napisy na tablicy są dwujęzyczne. Szkoda, że nie we wszystkich kwestiach są tak konsekwentni.
Po wieczorze spędzonym u kumpla, gdzie oglądamy kolejne wymęczone zwycięstwo polskiej reprezentacji w piłce nożnej, wracam na ulice Prószkowa. Ta w kierunku Prudnika posiada kilka reprezentacyjnych budynków świadczących o miejskiej przeszłości (prawa miejskie Prószków otrzymał już w XVI wieku, w 1915 stracił, a trzynaście lat temu odzyskał).
Nadleśnictwa nie sposób pomylić z czymś innym.
Miejscowość nie może być kompletnym zadupiem, skoro pojawiła się w niej Biedronka. A obok niej okazały spichlerz, jeszcze do niedawna upiększony reklamą.
Za nim kryje się mała perełka: stary cmentarz ewangelicki założony w 1798 roku. Kiedy ostatni raz po nim chodziłem, to zarastało go trawsko.
Obecnie jest zadbany i aż się serce cieszy! Opiekuje się nim jakieś stowarzyszenie, ale prawdopodobnie nie ma nic wspólnego z prószkowską tzw. Mniejszością Niemiecką. Ta prężnie przypomina o sobie przy kolejnych wyborach albo walce o stołki, kiedy jednak przychodzi zadbać o groby rodaków albo poległych żołnierzy, to można usłyszeć: "u nas sami starcy, nikt nie ma sił i czasu się tym zajmować". Mniej więcej takie słowa padły z ust proskauerskiego działacza, w sile wieku, który jednak ma czas na zabawianie się w sejmiku wojewódzkim i fałszowanie na występach muzycznych. Z mojej strony - zero szacunku, nic tylko napluć w gębę. Pochowanych w Prószkowie niemieckich żołnierzy ekshumowano i wywieziono aż za Wrocław, bo tutaj wszystkim oni zwisali...
A wracając do cmentarza - znalazło tu wieczny spoczynek wielu zasłużonych dla miasta obywateli, m.in. Ernest Heinrich, dyrektor Królewskiej Akademii Rolniczej.
Ciekawy nagrobek pani Hunn i pana Mann. Po prawej czarny obelisk radcy królewskiego Johanna Gottlieba Leopolda - sponsora szkół różnych wyznań i zarządcy fabryki fajansu, bo i taka istniała kiedyś w mieście.
Krzyże oczyszczono, większość ustawiono w odpowiedniej pozycji. Urządzono też małe lapidarium.
Ostatni pochówek odbył się w 1989 roku. Nie wiem czy obecnie są w Prószkowie jacyś luteranie - jeśli tak, to chyba się nie wychylają z tym.
Naprzeciwko bramy cmentarza występuję inna miejscowa atrakcja - hotel i spa. Obowiązkowo architektonicznie zupełnie bezpłciowy, ale ponoć cieszy się dużym zainteresowaniem zwłaszcza wśród tych, co muszą pokazać, iż im się dobrze wiedzie.
Zamek w południowym słońcu.
Na skwerku obok liczącego 200 lat platana "Leopolda" (nazwanego tak na cześć ostatniego hrabiego Proskowskiego, który raczył zginąć w pojedynku mniej więcej w okresie wyklucia drzewa) totalnie nijaki pomnik poległych.
Jak każde szanujące się miasto Prószków miał swój browar (warto by wrócić do tej tradycji)! Chmielowy trunek warzono od XVIII wieku, natomiast w zachowanych do dziś budynek rozpoczęto sto lat później. Eksportowane je i za ocean, ale kres produkcji położył kryzys po Wielkiej Wojnie. Dziś w tym miejscu działa kolejny DOS.
Rynek (jeszcze pod nazwą A. Zawadzkiego) otoczony jest kamieniczkami, w większości mocno przebudowanymi.
Dominantą jest barokowy kościół św. Jerzego. Na ścianach i rzeźbach herby rodziny Proskowski, czyli skaczące jelenie i dwie podkowy. Stanowi herb miejski, spotkać go można także w wielu okolicznych miejscowościach.
Widok na rynek spod krzyża.
W tym budynku goście stołowali się już od bardzo dawna. Na starych pocztówkach widać, że działał tu także hotel.
Robię małą rundkę i wyjeżdżam z drugiej strony zamku, obok sypiących się murów, chyba obronnych.
Na "przedmieściu" sporo starych domów, systematycznie wypieranych przez prostokątne klocki.
Z boku białego krzyża z 1932 roku wyryto nazwisko twórcy: "Odelga". Dość popularne w okolicy, ciekawe czy był to przodek współczesnego sołtysa jednej z wsi, który na plakatach wyborczych kojarzył się nieustannie z grabarzem ?
Wyjeżdżając z Prószkowa odbijam w bok, przejeżdżam nad autobaną, a przed sobą widzę ogromne piramidy.
Przemykam przez Jaśkowice (Jaschkowitz, od 1936 Johannsdorf/Oberschlesien). Za drzewami widać coś, co z daleka przypomina dawny pałac, ale to raczej jednak tylko większe gospodarstwo.
W centrum stoi kapliczko-dzwonnica do której przymocowano tablicę z nazwiskami ofiar wojen.
Jedna z chałup ma wiekowy dach. Daty brak, ale ma pewno ponad setkę; kiedyś w tych rejonach Górnego Śląska były bardzo popularne nakrycia domów z napisami. Gdzieniegdzie przetrwały do dziś.
Za Jaśkowicami zaczynają się Bory Niemodlińskie, ale o tym później...
Rowerowe niedaleko
Rowerowe niedaleko
Ostatnio zmieniony 2017-04-14, 23:04 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Bory Niemodlińskie to pozostałość po dawnej Przesiece Śląskiej. Fajny teren na spacery, bieganie i jazdę na kole.
Poprzecinane są ścieżkami i szerokimi drogami leśnymi. Sporo się tnie, widać młode drzewka jak i tereny zupełnie ogołocone.
Jadąc z Jaśkowic pod Prószkowem trafiam nagle na ławkę i tablicę informacyjną. Nie widziałem jej tu przedtem.
Nadleśnictwo oznaczyło miejsce nazywane przez okoliczną ludność "Bumby". Okazuje się, że w 1944 eksplodowało tutaj sześć półtonowych bomb lotniczych. Pierwotnym celem amerykańskiego lotnictwa miały być zakłady III Rzeszy w Odertal, Blechhammer i Heydebreck; z jakiegoś powodu załoga nie zrzuciła ich tam ani nad obiektami zastępczymi, lecz nad lasami, aby dla własnego bezpieczeństwa nie wracać z nimi w kierunku macierzystego lotniska.
Leje po bombach zostały odchwaszczone i odkrzaczone, więc widać je teraz wyraźnie.
Piętnaście lat temu Bory Niemodlińskie rozcięła autostrada A4. Ślad przyszłej drogi był jednak obecny tutaj od lat 30., kiedy rozpoczęto prace przy Reichsautobahn 29. Powstały nasypy, część wiaduktów. W III RP wymieniono je na nowe, tworząc sztuczną wyrwę w kompleksie leśnym. Drogi kończą się gwałtownie zablokowane siatką, choć po drugiej stronie widać ich kontynuację. Trzeba szukać stojących co jakiś czas mostów i przejść dla zwierząt.
Ten na zdjęciu został obudowany tak, aby nie straszyć kierowców widokiem skradających się górą grzybiarzy.
Kolejnego dnia ciągle trwa piękna pogoda, więc postanawiam znów pokręcić się w okolicach Borów. Zaczynam od Polskiej Nowej Wsi (Neudorf, Polnisch Neudorf), miejscowości tradycyjnej, rodzinnej i z pomysłem.
Wznosi się w niej kościół z przełomu lat 40. i 50. XX wieku, lecz stylowo przypomina świątynię z okresu międzywojennego. Zastąpił drewniany kościółek, który przeniesiono do Szczepanka (Stephanshain).
Na trawniku stoi pomnik poległych, krzyż przypominający starą świątynię i kilka starych nagrobków, zapewne przeniesionych.
Odbijam w bok. W oddali, na polu, majaczy śmigłowiec - to lądowisko Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W 2016 roku województwo opolskie doczekało się w końcu własnego helikoptera.
Miejsce wybrano nieprzypadkowo - zaraz obok lotniska Aeroklubu Opolskiego. Powstało ono w 1936 roku jako sportowe (Fliegerhorst Neudorf O/S.), przesiedlono wówczas mieszkańców w inne części wsi. We wrześniu 1939 startowały stąd samoloty na cele w Polsce, pilotów odwiedzał Adolf i Hermann, a później testowała różne modele słynna oblatywaczka Hanna Reitsch.
Na lotnisku dzisiaj leją... ale nie z powodu upału lecz na torach ćwiczą przyszli kierowcy ciężarówek.
Z czasów Luftwaffe pozostało kilka drewniano-żelaznych hangarów. Jeden służy cywilom z Aeroklubu.
Za bramą na straży stoi Su-7.
Jadę dalej. Drogę przecina bocznica kolejowa do jednostki wojskowej. Kiedyś znajdowała się tutaj rampa albo inny budynek.
Za siatką składnica wojskowa - kiedyś wojsk lotniczych, teraz lądowych. Trzymają tutaj dużo sprzętu, raczej już nieużytkowanego, częściowo zakrytego plandekami. Widać też schrony zabezpieczone nasypami ziemnymi.
Spora część okolicy musi też należeć do Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, bo co kilka krzaków straszy tabliczka "Teren Skarbu Państwa. Wstęp wzbroniony". A za nimi rozsypujące się budynki.
Wejście do podziemi? Schron? Wywietrzniki?
W przeszłości musiała tutaj biec jakaś droga - stoją latarnie, a boki ograniczono oponami samochodowymi.
W lesie znajduje się niewielkie osiedle. Na horyzoncie widzę rychłą zmianę nazwy.
Osiedle składa się z bloków w liczbie... jeden. Za nim kolejny schron z podwójnym wejściem i klopsztanga.
Podejrzewam, że blok zamieszkają rodziny wojskowych, bo inaczej po co budowano by go na tym zadupiu? Oprócz niego znajduje się tam kilka starych domów jednorodzinnych wraz z sypiącymi się zabudowaniami gospodarczymi. Nie wiem kto mógł w nich mieszkać w czasach Rzeszy i PRL-u, skoro zaraz zaczynała się strefa militarna? Zostawiono autochtonów?
Od terenów wojskowych oddzielał ich kiedyś płot, po którym zostały tylko słupy. Stało tutaj sporo budynków, ale drewniane pokonał czas i człowiek, został tylko jeden - duży, piętrowy, częściowo z pruskim murem.
Prawdopodobnie trzymano w nich kiedyś konie. Potem organizowano w nich zabawy w paintballa - nielegalnie, bo to nadal teren wojska, tyle, że trochę oddalony od jednostki użytkowanej do dzisiaj.
Znajomi opowiadali jak wspinali się na piętro, gdzie leżały dachówki z nazwami producenta. Dzisiaj góra jest już w całkowitej rozsypce.
Za krzaków i drzewek wystają kolejne, nowsze obiekty w podobnej ruinie.
Opuszczam to sympatyczne osiedle - kawałek dalej zaczyna się Obszar Chroniony Krajobrazu Borów Niemodlińskich, drugi pod względem wielkości w województwie.
Teren ten kryje sporo tajemniczych miejsc. Słyszałem opowieści (z różnych ust) o poukrywanych schronach, podziemnych tunelach ciągnących się kilometrami i mogących pomieścić ciężarówki. O wieżach różnego przeznaczenia, na których wejście groziło skręceniem karku... Wszystko to rozebrano, zasypano albo schowało się jeszcze bardziej.
Na rozstaju widzę pokrytą mchem podmurówkę. W tym miejscu?
Przekraczam linię kolejową Opole-Nysa. Trwa właśnie wielka wycinka drzew wzdłuż torów. Z powodów bezpieczeństwa - drzewa mają się przewracać i zrywać trakcję. Tyle tylko, że tutaj kursują tylko składy spalinowe. Pod topór poszły też wszystkie drzewa znajdujące się w okolicach dworców kolejowych - stare, młode, chore i zdrowe. Może aby lepiej było widać rozpadające się budynki...
W środku lasu, na skrzyżowaniu dróg, stoi samotny dom z cegły. Po drugiej stronie dwa budynki gospodarcze. Opuszczone od dawna, podobno była to kiedyś leśniczówka. Inna wersja mówiła o gospodarstwie zwykłych ludzi, którzy nie lubili towarzystwa .
Jestem tu już któryś raz, ale pierwszy raz widzę ruch - ktoś podjechał terenówką i krząta się w domu. Czyżby jednak zabudowania miały właściciela?
Na płocie informacja, iż obiekt jest strzeżony. W oknie dostrzegam kamerę. Ciekawym ile czasu zająłby tutaj dojazd jakiejś ochronie? Myślę, że potencjalny intruz spokojnie zdążyłby zrobić swoje
Na skrzyżowaniu stoi głaz. Wygląda, jakby nie znalazł się tu przypadkowo, lecz brak jakiejkolwiek inskrypcji.
Przed siebie...
Teren podmokły.
Wyjeżdżam w Ochodzach (Ochotz, od 1936 Frühauf). Zaglądam pod najważniejszy zabytek, czyli drewniany kościółek przeniesiony w 1941 z Komprachcic.
Za polem dach równie stary jak ten z Jaśkowic, choć bez daty.
Na opłotkach betonowy pomnik poległych. Widać, że i tutaj Mniejszość Niemiecka ma go w dudzie, bo jego stan nie jest najlepszy, a nazwiska (popularnie występujące w okolicy i dziś) ledwo czytelne. Gdzie mu tam do zadbanych pomników czeskich.
Zakończeniem pedałowania jest żółta kapliczka z 1891 roku, pięknie oświetlona słońcem...
-----
https://flic.kr/s/aHskXL3ruj
Poprzecinane są ścieżkami i szerokimi drogami leśnymi. Sporo się tnie, widać młode drzewka jak i tereny zupełnie ogołocone.
Jadąc z Jaśkowic pod Prószkowem trafiam nagle na ławkę i tablicę informacyjną. Nie widziałem jej tu przedtem.
Nadleśnictwo oznaczyło miejsce nazywane przez okoliczną ludność "Bumby". Okazuje się, że w 1944 eksplodowało tutaj sześć półtonowych bomb lotniczych. Pierwotnym celem amerykańskiego lotnictwa miały być zakłady III Rzeszy w Odertal, Blechhammer i Heydebreck; z jakiegoś powodu załoga nie zrzuciła ich tam ani nad obiektami zastępczymi, lecz nad lasami, aby dla własnego bezpieczeństwa nie wracać z nimi w kierunku macierzystego lotniska.
Leje po bombach zostały odchwaszczone i odkrzaczone, więc widać je teraz wyraźnie.
Piętnaście lat temu Bory Niemodlińskie rozcięła autostrada A4. Ślad przyszłej drogi był jednak obecny tutaj od lat 30., kiedy rozpoczęto prace przy Reichsautobahn 29. Powstały nasypy, część wiaduktów. W III RP wymieniono je na nowe, tworząc sztuczną wyrwę w kompleksie leśnym. Drogi kończą się gwałtownie zablokowane siatką, choć po drugiej stronie widać ich kontynuację. Trzeba szukać stojących co jakiś czas mostów i przejść dla zwierząt.
Ten na zdjęciu został obudowany tak, aby nie straszyć kierowców widokiem skradających się górą grzybiarzy.
Kolejnego dnia ciągle trwa piękna pogoda, więc postanawiam znów pokręcić się w okolicach Borów. Zaczynam od Polskiej Nowej Wsi (Neudorf, Polnisch Neudorf), miejscowości tradycyjnej, rodzinnej i z pomysłem.
Wznosi się w niej kościół z przełomu lat 40. i 50. XX wieku, lecz stylowo przypomina świątynię z okresu międzywojennego. Zastąpił drewniany kościółek, który przeniesiono do Szczepanka (Stephanshain).
Na trawniku stoi pomnik poległych, krzyż przypominający starą świątynię i kilka starych nagrobków, zapewne przeniesionych.
Odbijam w bok. W oddali, na polu, majaczy śmigłowiec - to lądowisko Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W 2016 roku województwo opolskie doczekało się w końcu własnego helikoptera.
Miejsce wybrano nieprzypadkowo - zaraz obok lotniska Aeroklubu Opolskiego. Powstało ono w 1936 roku jako sportowe (Fliegerhorst Neudorf O/S.), przesiedlono wówczas mieszkańców w inne części wsi. We wrześniu 1939 startowały stąd samoloty na cele w Polsce, pilotów odwiedzał Adolf i Hermann, a później testowała różne modele słynna oblatywaczka Hanna Reitsch.
Na lotnisku dzisiaj leją... ale nie z powodu upału lecz na torach ćwiczą przyszli kierowcy ciężarówek.
Z czasów Luftwaffe pozostało kilka drewniano-żelaznych hangarów. Jeden służy cywilom z Aeroklubu.
Za bramą na straży stoi Su-7.
Jadę dalej. Drogę przecina bocznica kolejowa do jednostki wojskowej. Kiedyś znajdowała się tutaj rampa albo inny budynek.
Za siatką składnica wojskowa - kiedyś wojsk lotniczych, teraz lądowych. Trzymają tutaj dużo sprzętu, raczej już nieużytkowanego, częściowo zakrytego plandekami. Widać też schrony zabezpieczone nasypami ziemnymi.
Spora część okolicy musi też należeć do Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, bo co kilka krzaków straszy tabliczka "Teren Skarbu Państwa. Wstęp wzbroniony". A za nimi rozsypujące się budynki.
Wejście do podziemi? Schron? Wywietrzniki?
W przeszłości musiała tutaj biec jakaś droga - stoją latarnie, a boki ograniczono oponami samochodowymi.
W lesie znajduje się niewielkie osiedle. Na horyzoncie widzę rychłą zmianę nazwy.
Osiedle składa się z bloków w liczbie... jeden. Za nim kolejny schron z podwójnym wejściem i klopsztanga.
Podejrzewam, że blok zamieszkają rodziny wojskowych, bo inaczej po co budowano by go na tym zadupiu? Oprócz niego znajduje się tam kilka starych domów jednorodzinnych wraz z sypiącymi się zabudowaniami gospodarczymi. Nie wiem kto mógł w nich mieszkać w czasach Rzeszy i PRL-u, skoro zaraz zaczynała się strefa militarna? Zostawiono autochtonów?
Od terenów wojskowych oddzielał ich kiedyś płot, po którym zostały tylko słupy. Stało tutaj sporo budynków, ale drewniane pokonał czas i człowiek, został tylko jeden - duży, piętrowy, częściowo z pruskim murem.
Prawdopodobnie trzymano w nich kiedyś konie. Potem organizowano w nich zabawy w paintballa - nielegalnie, bo to nadal teren wojska, tyle, że trochę oddalony od jednostki użytkowanej do dzisiaj.
Znajomi opowiadali jak wspinali się na piętro, gdzie leżały dachówki z nazwami producenta. Dzisiaj góra jest już w całkowitej rozsypce.
Za krzaków i drzewek wystają kolejne, nowsze obiekty w podobnej ruinie.
Opuszczam to sympatyczne osiedle - kawałek dalej zaczyna się Obszar Chroniony Krajobrazu Borów Niemodlińskich, drugi pod względem wielkości w województwie.
Teren ten kryje sporo tajemniczych miejsc. Słyszałem opowieści (z różnych ust) o poukrywanych schronach, podziemnych tunelach ciągnących się kilometrami i mogących pomieścić ciężarówki. O wieżach różnego przeznaczenia, na których wejście groziło skręceniem karku... Wszystko to rozebrano, zasypano albo schowało się jeszcze bardziej.
Na rozstaju widzę pokrytą mchem podmurówkę. W tym miejscu?
Przekraczam linię kolejową Opole-Nysa. Trwa właśnie wielka wycinka drzew wzdłuż torów. Z powodów bezpieczeństwa - drzewa mają się przewracać i zrywać trakcję. Tyle tylko, że tutaj kursują tylko składy spalinowe. Pod topór poszły też wszystkie drzewa znajdujące się w okolicach dworców kolejowych - stare, młode, chore i zdrowe. Może aby lepiej było widać rozpadające się budynki...
W środku lasu, na skrzyżowaniu dróg, stoi samotny dom z cegły. Po drugiej stronie dwa budynki gospodarcze. Opuszczone od dawna, podobno była to kiedyś leśniczówka. Inna wersja mówiła o gospodarstwie zwykłych ludzi, którzy nie lubili towarzystwa .
Jestem tu już któryś raz, ale pierwszy raz widzę ruch - ktoś podjechał terenówką i krząta się w domu. Czyżby jednak zabudowania miały właściciela?
Na płocie informacja, iż obiekt jest strzeżony. W oknie dostrzegam kamerę. Ciekawym ile czasu zająłby tutaj dojazd jakiejś ochronie? Myślę, że potencjalny intruz spokojnie zdążyłby zrobić swoje
Na skrzyżowaniu stoi głaz. Wygląda, jakby nie znalazł się tu przypadkowo, lecz brak jakiejkolwiek inskrypcji.
Przed siebie...
Teren podmokły.
Wyjeżdżam w Ochodzach (Ochotz, od 1936 Frühauf). Zaglądam pod najważniejszy zabytek, czyli drewniany kościółek przeniesiony w 1941 z Komprachcic.
Za polem dach równie stary jak ten z Jaśkowic, choć bez daty.
Na opłotkach betonowy pomnik poległych. Widać, że i tutaj Mniejszość Niemiecka ma go w dudzie, bo jego stan nie jest najlepszy, a nazwiska (popularnie występujące w okolicy i dziś) ledwo czytelne. Gdzie mu tam do zadbanych pomników czeskich.
Zakończeniem pedałowania jest żółta kapliczka z 1891 roku, pięknie oświetlona słońcem...
-----
https://flic.kr/s/aHskXL3ruj
Ostatnio zmieniony 2017-04-20, 21:35 przez Pudelek, łącznie zmieniany 2 razy.
Warto wspomnieć też o katastrofie, która miała miejsce na lotnisku w PNW:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrof ... _Nowej_Wsi
https://pl.wikipedia.org/wiki/Katastrof ... _Nowej_Wsi
Jest pomniczek za płotem. Nie wrzucałem zdjęć, bo pod słońce, ale to dobry przykład jednej z wielu katastrof z powodu prostych błędów ludzkich...
Ostatnio zmieniony 2017-04-22, 23:31 przez Pudelek, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 29 gości