Dosyc istotne i czesto odwiedzane miejsce na naszych wedrowkach. Tam gdzie mozna (choc czesto nie wolno) napic sie piwa, cos zjesc, nawiazac znajomosc z miejscowymi, wczuc sie w lokalne klimaty.. Przy niektorych sklepikach miejsce jest przez wlasciciela lub obsluge specjalnie urzadzone i przyszykowane dla biesiadujacych, nieraz laweczki czy stoliki to oddolna i nieco konspiracyjna inicjatywa pragnacych zrzeszania sie tubylcow.
Czesci z tych sklepow moze juz nie byc lub wygladaja inaczej.
Podlesie na Roztoczu. Pod pustakowym sklepem czaili sie pogranicznicy a my bez dokumentow (zostawilismy pozyczajac rowery...). Ale chyba na roweracch z koszykami i w sandalach na skarpetki wygladalismy na miejscowych bo nawet nie podeszli
Sklep w Wólce Horynieckiej. Szyldy jakby z innej bajki ale calosc przyjemna, wygodna, pachnaca wygrzanym drewnem altana, laweczki i slawojka
Oseredek
Sloneczna sklepowa przyzba
Gdzies na Roztoczu, sklepik to typowy komunistyczny klocek oferujacy towary spozywczo-przemyslowe + poczta. Obok mily wygrzany, sosnowy lasek. Z oponami na ktorych moze przysiasc strudzony wedrowiec
Miekisz Nowy- sklepik w starej drewnianej chalupie
W Nowym Dzikowie zaoferowano stolik gdzie mozna od razu spozyc zakupione produkty
Malutki acz przytulny sklepik w Krasnem
Dobra- z widokiem na cerkiew.
Komańcza- w lesie malw
Wola Michowa
i solidne kamienno-betonowe cos sluzace za stol
Baligrod- szyld juz nie taki, ale budynek i podsklepie jeszcze trzymaly klimat
gdzies na Pogorzu Przemyskim- sklep z duzym zapleczem biesiadnym
W tym kupilismy chleb i wino. Na drugi dzien to samo. Babka juz nie wytrzymala i skwitowala: "widze ze odzywiacie sie w stylu biblijnym"
Czeremcha. Sklep murowany, bez laweczek czy stolikow. Na scianie wypisane zlote mysli.
Eco gotuje tam upragniona kawę. Jej smak jest specyficzny i niespotykany, taki jakby landrynkowy.. Odkrywamy, ze zakupiona woda mineralna miala aromat cytrynowy!!
Policzna - tam pod sklepem spedzamy kolo 3 godzin, przysłuchujac się jak miejscowi przeplataja w rozmowach białoruska mowę z polska oraz obserwujac lokalna imprezownie pod jabłonka.
Przysiada się do nas miejsowy mysliwy, poczatkowo tłumaczac krotsza droge do Topiła. Opowiada tez o bagnach, żubrach, porożach. Poczatkowo wydaje się, ze ot, zwykly miejscowy facet.
Rozmowa schodzi na tematy dalekich podrozy. Nasz nowy znajomy opowiada o wyprawach nad Bajkał, do Murmańska, Krym Ural, Mongolia... Aby nie być gołosłownym zaprasza nas do domu i pokazuje albumy pełne zdjec.
On w tajdze z ogromna rybą, przy armenskiej knajpie, na Wołdze, w zagubionej zauralskiej wiosce.. Z dalekich wypraw przywozi nie tylko zioła, ale tez całe rosliny, które sadzi w ogrodzie. Jego dumą jest sosna syberyjska , która przyjechala w doniczce kilka tysiecy kilometrow. Grzes mial okazje widziec jego domowa kolekcje poroży, skór, zdjec i setek innych pamiatek z podrozy.Dostajemy od niego pęczek żubrówki i bukwicy- gdyż jest zapalonym zbieraczem ziół.
Topiło .Pod sklepem gawędzimy z dwoma turystkami- jedna jest z Żywca a druga z Podlasia. Jedna jezdzi rowerem a druga autem z bagazami. Rozmowy schodza na tematy gorskich schronisk i splywy kajakowe. Dziewczyny opowiadaja , ze kiedys poznaly starsza wiejska babke, taka od krów, ze skopkiem w rece i chustce na glowie. Okazalo się, ze jezdzi ona co roku z synem na długie pielgrzymki rowerowe, dziennie pokonują ponad 100km- były już w Czestochowe, Wilnie, Licheniu..
Siemianówka- miejscowi opowiadaja nam o załozeniu zbiornika siemianowskiego w latach 80 tych, o zalanych wsiach np. Łuka, gdzie na brzegu został 1 dom, krzyż i ruina sklepu. Inny wspomina, ze buduje dom, a dziś z kumplami robili wodociag. Wszystko się udalo zgodnie z planem, podłączyli, zamocowali- ale wody jak nie było, tak nie ma.. Coz robic w takim momencie? Ano trzeba się isc napic z kumplami ;-) Przy sklepie sa stoliki, parasole i sensowna odezwa
Jałówka- sam sklep taki sobie ale jajecznica wychodzi nam wyborna- z 10 jaj, z cebulka, papryka i kielbasa
Kuźnica- Zatrzymujemy sie pod sympatycznym sklepem tzn sam sklep na pierwszy rzut oka jest taki sobie, ale prowadzi go wyjatkowo miła babka. Robi nam od razu herbate, kawe, czestuje papierosami. Jako ze nie mozna kupic srajtasmy na sztuki eco dostaje w prezencie prywatna rolke. Niby to niewiele, ale kogo dzis stac na taki gest? Przed sklepem sa laweczki, jest tez w srodku pokoik biesiadny z duza kartka "zakaz picia wódki", jest kibelek... Robimy tu spore zakupy oraz spedzamy troche czasu na ich konsumpcji.
Sidra - Pytam w sklepiku czy moge zabrac nasze kapsle od piwa. Opowiadam ze zbieram bo mamy plan wylozenia calej sciany kapslami. Sprzedawca daje mi ich cale pudlo. Chwile pozniej wynosi przed sklep kolejne worki i wory kapsli.
Fajna sprawa.. Ale tym razem nasza niezawodna skodusia nie przybyla tu z nami.. Wszystko trzeba bedzie niesc na plecach.. Ale sie nie poddaje. Wsadzamy male worki do jednego duzego czarnego wora. Na oko gdzies 20 kg.
Małowista- zatrzymujemy sie przy drewnianej chałupce bedacej lokalnym sklepem i barem.
Zwraca uwage ciekawy stojak na rowery.
Na poczatku wioski Nowe Lesne Bohatery znajduje sie sklep z duza drewniana wiata pelniaca funkcje baru.
Przy sklepie sa tez laweczki wsrod krzewow oraz kibelek
Przeczekujemy tu deszcz. Widac ze zbliza sie porzadna burza. Leje i leje a my siedzimy sobie na ganeczku przygladajac sie spadajacym kroplom i gwarzac na rozne tematy...
Ostatecznie po roznych zawirowaniach czasoprzestrzeni udaje sie w tym miejscu zanocowac. Zapalamy swiece , rozpijamy winko i rozmawiamy sciszonymi glosami aby nie rozdraznic groznej tesciowej wlasciciela, ktora mieszka w domu obok i ma zwyczaj wzywac policje jak ktos zrobi tu noca za glosna impreze
Nowy Nurzec. Rozsiadamy sie pod sklepem raczac sie jadlem, napojem i blogim odpoczynkiem. Kazdy spedza czas troche inaczej
Ja
toperz
Grzes
Chwile pozniej przysiada sie do nas pan Andrzej -lokalny sympatyk napojow energetycznych. Opowiada jak to jezdzil cysterna po caluskiej Europie. Plynnosc wyrzucanych z jego ust nazw odleglych miast i krain swiadczy ze albo faktycznie byl tam naprawde albo swego czasu przykladal sie do lekcji geografii. Koles koniecznie chce nas zabrac do jakiegos zrodla wyplywajacego ze skaly gdzie tylko on jeden zna droge. Najpierw twierdzi, ze zawiezie nas tam za piwo, potem ze za flaszke i ogolnie cena rosnie, mimo ze nie wykazujemy zainteresowania jego propozycja. Zreszta on ciagle mowi tylko o pieniadzach, gdzie ile zarobil, na co wydal. Im dalej brnie w rozmowe tym bardziej astronomicznymi sumami rzuca, a zer na koncu liczb przybywa proporcjonalnie do ilosci łykow wypitego piwa.
Siemichocze. Kolejny wiejski sklepik z zapleczem imprezowym.
Okazuje sie niestety ze nie ma jajek. W sasiednim gospodarstwie tez nie. I co teraz? A jajecznica to juz tradycyjna potrawa naszych podlaskich wycieczek. Jeden z miejscowych wyczuwa powage sytuacji i obiecuje pomoc. Pakuje wiec do auta mnie i toperza i wyruszamy na poszukiwanie upragnionych jajec. Zajezdzamy do jego znajomej, ktora nie dosc ze sprzedaje nam upragnione wiktuały to jeszcze sie okazuje ze pochodzi z Radzionkowa! Chwile wiec gawedzimy o roznych okolicach i dzielnicach Bytomia np. o dolomitowej dolinie gdzie dawniej robili ogniska.
Ponownie pakujemy sie do auta i tym razem jedziemy do domku tesciowej naszego nowego znajomego. Facet obdarowuje nas sporym kawalkiem mrozonego boczku, a w szklarni urywa wielka salate, szczypior i rzodkiewke. Obladowani pysznym zarciem wracamy pod sklep.
Tam reszta ekipy nawiazala juz znajomosc z panem Józkiem i Piotrkiem. Rozsiadamy sie, gawedzimy, przyrzadzamy jajecznice oraz zaopatrujemy w plynne wyroby regionalne.
Upragniona potrawa
Klepaczewo. Na jego werandzie Grzes czestuje nas ogromna butelka borowiczki. Wielkosc naczynia powoduje ze puszczona w kolko do biednego Grzesia wraca juz zupelnie pusta.
sklepik w Łozach koło Świętoszowa
Wysoka - klimatyczny sklep i klubokawiarnia "Kalinka"
Głusko- podsklepie polaczone z barem, bar juz od lat nieczynny, ale stolik sluzy bywalcom sklepu
Wapienica- z braku ławki mozna uzyc barierki
A to dosyc smutne zdjecie- sklepik w Kwiatoniu po ktorym juz nie pozostal zaden slad..
Przyborów- zimno jak cholera, sklepik klimatu sredniego a imprezka wyszla przednia
A tu biwak w sklepie- Beskid Maly, niedaleko stamtad do chaty Trzonka, nie pamietam jak sie wies nazywala. Sniezyca sie zrobila to sprzedawczyni pozwolila nam posiedziec w srodku
ten sam sklep kilka lat pozniej
gdzies w lubuskim
Niezwykle klimatyczny sklep w miejscowości Skarbona. Atmosfery dopelnial zaparkowany maluch i reklama piwa ktore juz chyba przeszlo do historii
Żabice- podsklepie konsumpcyjne ukryte przez wscibskimi oczami przechodniow
Kościelna Wieś- miejsce gdzie wdalismy sie chyba w dwugodzinna pogawedke z wlascicielami sklepu dowiadujac sie wiele ciekawostek o otaczajacych terenach. Podsklepowa rozmowa byla inspiracja do chyba 4 kolejnych wyjazdow w ten rejon
Sielskie podsklepie gdzies w wielkopolskim
Radoszyce- cieniste podsklepie z widokiem na palacyk
W wiosce Bożnowice na Wzgórzach Strzelinskich odwiedzamy wspanialy sklep. Mozna sie tu poczuc jak w jakims wolnym kraju. Wychodzisz ze sklepu i mozesz wypic piwo przy stoliku. Nie musisz chowac butelki gdy przejezdza auto albo przechodzi ktos obcy. Sklep wraz z przybudowka jest za plotem na terenie prywatnym i wszyscy egzekutorzy durnego prawa moga wlascielom i klientom... nagwizdac :-D
Calosci klimatu dopelnia proste acz funkcjonalne wyposazenie :-D Chyba jeszcze nie raz tu zawitamy!
Janówka- przy sklepiku, pod drzewem, stolik z laweczkami gdzie mozna spozyc zakupione wiktualy z widokiem na stary palac i staw
Niedamirów
Bardo Przyłęk
Stolec- sklepik sezonowy- czynny tylko latem. Nawet nie sklep a "kiosk" o czym informuje tabliczka
Na trasie Oława Strzelin- zawsze kupujemy tu musztarde Raz ze maja dobra a dwa ze czesto przejezdzamy jadac na wycieczke, ognisko i nie zawsze sie pamieta zeby zabrac. Babka juz dziwnie patrzy jak wchodzimy, niemiejscowi i o nietypowych upodobaniach
Wilków Średzki- sklepik w czesciowo opuszczonym budynku
Wojcieszów
Kopaniec
Sławięcice- zaciszny dziedziniec za sklepem
Zielęcice- sklepik. Tu sobie zjadam loda i wdaje sie w miła pogawędke ze sprzedawczynia na temat powojennych przesiedlen i pierwszych lat zycia na opustoszalych ziemiach odzyskanych. Ponoc wszystko sie tu zmienilo od tamtych lat- oprocz tego malutkiego przysklepowego zakątka...
Ciche zasklepie.. Siadam sobie w cieniu drzew i zagapiam w dal myslac o roznych smiesznych, strasznych oraz zupelnie zwyczajnych historiach opowiedzianych przez pania sklepowa.
Pieszyce- zaraz przy palacu i rzezbach uwiezionych w klatkach.
Kolce. Gdy bardzo spragnieni dowlekamy sie do tego miejsca - okazuje sie ze sklepik jest zamkniety. Mozna tylko zaplakac z rozpaczy. Na szczescie napatocza sie miejscowy pijaczek i szybko biegnie po wlasciciela sklepu.
Dzien jest upalny, duszny, zbiera sie jakby na burze. Wnetrze korytarza prowadzacego m.in. do sklepu, strazy pozarnej i prywatnych mieszkan jest chlodny, lekko piwniczny, wypelniony brzekiem owadow i taka lekko zastygla, spokojna atmosfera jaka potrafi miec tylko cieple letnie popoludnie na zapadlej prowincji..
Raszów
Atmosfery dopelnialo oprawianie swini odbywajace sie zaraz za sklepem
ten sam sklepik w odslonie zimowej- swini brak
Podobny z wygladu i klimatu w Miszkowicach
W lubuskim. Niestety chyba nie mam lepszego zdjecia tylko to takie rozmazane. Bylo juz ciemnawo i lalo. Budynek miesci zarowno sklep jak i bar. Bar wyglada na sporadycznie dzialajacy ale nie udalo nam sie trafic na otwarte drzwi. Na scianie piekna plaskorzezbo-mozaika
Szymiszów- sklepik z zabytkowymi napisami
Pomocne- wygrzane schody i zapach kwiatow
Pobiedna. Nie siadamy pod samym sklepem bo tam jest cien. Fajniej jest po przeciwleglej stronie placu. Chodnik jest goracy , tak jak i mur ktory mamy za plecami. Kwiatki rosna w szczelinie pęknietego betonu, kolo kraweznika. Tu na szczescie jeszcze nie wpadli na to aby takie miejsca polewac chemia zabijajaca wszelkie zycie
Podgórki
Błażejów- drewniany barakosklep
Paprotki- sklepik objazdowy
tez objazdowy sklepik ale dla odmiany odziezowy- Miechowa
Wozławki- do sklepu wchodzi sie z klatki schodowej starej kamienicy. W niepogode schody te sluza za bar
gdzies miedzy Lutrami a Reszlem
Burdajny. Sprzedawczyni widzac nietutejsza gebe pyta czy przypadkiem nie przyjechalam w gosci do jakiegos tajemniczego domu w niedalekim przysiolku. Ponoc zasiedlili go jacys dziwni ludzie, ktorych nikt nie zna. Czesto zajezdzaja do nich stada gosci, ktorzy przemykaja przez wies jak duchy. Miejscowi chyba sie ich troche boja a jednoczesnie zzera ich ciekawosc co za jedni. I czy dom kupiony, wydzierzawiony czy zasiedlony na dziko. Mieszkancy tego domu zwykle chodza grupa i miejscowi nie moga zlapac z nimi kontaktu. Sprzedawczyni jest bardzo zmartwiona gdy mowie ze nie mam nic wspolnego z dziwnym domem. I mam troche wrazenie ze nie do konca uwierzyla.. bo na odchodnym rzuca- “do naszej wsi obcy i turysci nie zagladaja- poza nimi…”
Akurat byla niedziela i wszystkie sklepiki zamkniete- ale jakos sam budynek mi sie wyjatkowo spodobal
Te juz sklepiki niestety nieczynne Nie zdazylismy.... (Jagielno)
Piotrowek- z palacem w tle. Jedno i drugie opuszczone
Stanisławów
Dąbrowa (kolo Namysłowa)
w lubuskim
Domaszków
Mam nadzieje ze ciag dalszy nastapi...
Śladem sklepików i podsklepi (Polska)
Śladem sklepików i podsklepi (Polska)
Ostatnio zmieniony 2016-02-10, 22:12 przez buba, łącznie zmieniany 2 razy.
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam ta mniej uczęszczaną. Cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam"
na wiecznych wagarach od życia..
na wiecznych wagarach od życia..
buba pisze:Podlesie na Roztoczu.
Widać, że toperz ceni klasykę - skarpety w sandałach
EB ponownie jest w sklepach i ponownie to zwykłe siki
A najlepszy z mojego punktu widzenia to oczywiście Leśne Bohatery w Siemichoczach było fajnie, ale zgoniła nas burza i potem spotkaliśmy tą babkę-idiotkę
Staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy wielki krok naprzód!
- Tatrzański urwis
- Posty: 1405
- Rejestracja: 2013-07-07, 12:17
- Lokalizacja: Małopolska
Moi rodzice prowadzili jeszcze kilka lat temu sklep spożywczy który był usytuowany pod domem także miałem cały rok bliski dostęp do piwa i innych smakołyków . W odległości jakichś 10 metrów od sklepu jest drewniana altanka przez bywalców zwana paśnikiem w której można było się posilić i ugasić pragnienie lokalnymi trunkami . Niestety z chwilą otwarcia w pobliżu kilku marketów i większych sklepów samoobsługowych musieliśmy zwinąć interes po kilkunastu latach działalności . Szkoda . To były piękne czasy . Pamiętam jak wieczorami przeciskałem się przez okienko w magazynie po kilka browarów dla kumpli bo mama schowała klucze . Już wtedy byłem urwisem .
Ostatnio zmieniony 2016-02-11, 11:48 przez Tatrzański urwis, łącznie zmieniany 1 raz.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 31 gości