Podlaski Przełom Bugu (czyli debiut na GBG)
: 2015-07-17, 00:31
Upalna sobota wygoniła mnie na poszukiwanie wody... a tej w Bugu jak na lekarstwo. Tym razem fotografowałem odcinek, o którym mówią, że tu kończy się Podlaski Przełom Bugu.
Ruszam w okolice wsi Drażniew. Tym razem wypad będzie trochę dalej, bo to ponad 50 km. Szczególnie ciekawie wygląda mocno meandrująca mała rzeczka o swojskiej nazwie Kałuża Dodatkową atrakcją mają być zapowiadane na weekend rekordowe upały…
Mijam wieś Mężenin, jeszcze kilometr i droga asfaltowa zamienia się w leśną szutrówkę. Cisza, pustka, pachnący las – są jeszcze takie miejsca. Na środku drogi stoją dwie małe sarenki. Zatrzymuję się, aż spokojnie sobie przejdą. Gdzieś tu w lesie powinien być zjazd wypatrzony na mapie, który doprowadzi mnie do potężnego jeziora w kształcie rogala – pozostałości po starym korycie Bugu.
Po około dwóch kilometrach pojawia się jezioro i lasek – tu chowam samochód w cieniu. Już po kilkunastu metrach widzę szereg uschniętych drzew, które sugerują, że tam płynie szukana rzeczka Kałuża. Odkrycie jest fantastyczne – szeroka na kilka metrów, piaszczyste dno – wije się zakrętami przez najbliższe kilka kilometrów, wody do pół łydki, czasem po kolana. Opcja jest tylko jedna – trekking rzeczny
Przez najbliższą godzinę będę więc „żeglował” aż do ujścia rzeki do Bugu. Żeby nie było za łatwo, muszę co jakiś czas omijać zwalone pnie, idę zygzakiem, bo wiele drzew wisi nad wodą, zmuszając do ich ciągłego omijania. Kilka razy muszę przejść ponad nimi – leżą w poprzek rzeki, tworząc malownicze tamy. Mijam jakieś resztki mostu, podążam dalej zielonym tunelem, bo koryto rzeki leży około 1-2 metry poniżej otaczającego terenu, a brzegi porośnięte są jakimiś gigantycznymi trawami
Na jednym z mijanych drzew siedzi piękna czapla – mijam ją bardzo blisko, a ta ani drgnie. No dobra, niech myśli że jej nie widzę
Wreszcie widać ujście – piaszczysta łacha wchodzi na kilka metrów w Bug, a potem widać czarną otchłań Wyłaniam się zza traw, zdziwiony wędkarz odpowiada na „dzień dobry”
Skręcam w lewo i ruszam wzdłuż Bugu na widoczną kilkaset metrów dalej łachę piasku. To co wyglądało na niewielką podwodną wysepkę, teraz jest wielkim piaskowym traktem biegnącym środkiem rzeki. Piasek jest tak gorący, że nie da się na nim ustać. Przebiegam po nim podskakując, a i tak przez chwilę jeszcze czuję jakbym przebiegł po ogniu. Teraz mogę sobie zafundować spacer środkiem rzeki sucha stopą
Cały trakt rozdzielony jest na kilka wysp, ale łącząca je woda, to kilka centymetrów i ledwo sięga do kostek. Udaje mi się dotrzeć do ostatniej, wysepki i tu zakładam obóz Obok przepływają kajaki, widać że pozostała część koryta rzeki ma się nieźle. Dalej woda straszy czarną otchłanią Jak to Bug, płynie jak chce. Od brzegu odgradza mnie kanał wypełniony lodowatą wodą. Dziwne zjawisko
Obchodzę go, aby wyjść na brzeg i zrobić ujęcie z wysokiej skarpy. Widać stąd odnogę starego rozlewiska, które przy tym stanie wody bardziej przypomina kupę błota a nie jezioro.
Cała łacha pełna jest śladów crossów, czy też innych quadów – właściciele mają okazję się powyżywać
Idę wzdłuż Bugu w przeciwną stroną. Docieram na wysoką skarpę, skąd z góry obserwuję zmagania kajakarzy, którzy na samym środku rzeki wpadli na piasek i próbują zepchnąć swój sprzęt na wodę
Tu już jest zupełne odludzie, idę przez puste łąki, nad którymi faluje rozgrzane powietrze. Moja ścieżka znowu zbliża się do jeziora, przy którym zaczynałem swój spacer, a za jakiś czas znowu jestem nad Kałużą
Jest trzynasta, żar zaczyna być nieznośny. Wracam szybko do samochodu, łapiąc po drodze czaplę w locie. Teraz tylko przebić się do drogi i znowu jadę leśną szutrówką do Mężenina.
A tu chodziłem po wodzie
Ruszam w okolice wsi Drażniew. Tym razem wypad będzie trochę dalej, bo to ponad 50 km. Szczególnie ciekawie wygląda mocno meandrująca mała rzeczka o swojskiej nazwie Kałuża Dodatkową atrakcją mają być zapowiadane na weekend rekordowe upały…
Mijam wieś Mężenin, jeszcze kilometr i droga asfaltowa zamienia się w leśną szutrówkę. Cisza, pustka, pachnący las – są jeszcze takie miejsca. Na środku drogi stoją dwie małe sarenki. Zatrzymuję się, aż spokojnie sobie przejdą. Gdzieś tu w lesie powinien być zjazd wypatrzony na mapie, który doprowadzi mnie do potężnego jeziora w kształcie rogala – pozostałości po starym korycie Bugu.
Po około dwóch kilometrach pojawia się jezioro i lasek – tu chowam samochód w cieniu. Już po kilkunastu metrach widzę szereg uschniętych drzew, które sugerują, że tam płynie szukana rzeczka Kałuża. Odkrycie jest fantastyczne – szeroka na kilka metrów, piaszczyste dno – wije się zakrętami przez najbliższe kilka kilometrów, wody do pół łydki, czasem po kolana. Opcja jest tylko jedna – trekking rzeczny
Przez najbliższą godzinę będę więc „żeglował” aż do ujścia rzeki do Bugu. Żeby nie było za łatwo, muszę co jakiś czas omijać zwalone pnie, idę zygzakiem, bo wiele drzew wisi nad wodą, zmuszając do ich ciągłego omijania. Kilka razy muszę przejść ponad nimi – leżą w poprzek rzeki, tworząc malownicze tamy. Mijam jakieś resztki mostu, podążam dalej zielonym tunelem, bo koryto rzeki leży około 1-2 metry poniżej otaczającego terenu, a brzegi porośnięte są jakimiś gigantycznymi trawami
Na jednym z mijanych drzew siedzi piękna czapla – mijam ją bardzo blisko, a ta ani drgnie. No dobra, niech myśli że jej nie widzę
Wreszcie widać ujście – piaszczysta łacha wchodzi na kilka metrów w Bug, a potem widać czarną otchłań Wyłaniam się zza traw, zdziwiony wędkarz odpowiada na „dzień dobry”
Skręcam w lewo i ruszam wzdłuż Bugu na widoczną kilkaset metrów dalej łachę piasku. To co wyglądało na niewielką podwodną wysepkę, teraz jest wielkim piaskowym traktem biegnącym środkiem rzeki. Piasek jest tak gorący, że nie da się na nim ustać. Przebiegam po nim podskakując, a i tak przez chwilę jeszcze czuję jakbym przebiegł po ogniu. Teraz mogę sobie zafundować spacer środkiem rzeki sucha stopą
Cały trakt rozdzielony jest na kilka wysp, ale łącząca je woda, to kilka centymetrów i ledwo sięga do kostek. Udaje mi się dotrzeć do ostatniej, wysepki i tu zakładam obóz Obok przepływają kajaki, widać że pozostała część koryta rzeki ma się nieźle. Dalej woda straszy czarną otchłanią Jak to Bug, płynie jak chce. Od brzegu odgradza mnie kanał wypełniony lodowatą wodą. Dziwne zjawisko
Obchodzę go, aby wyjść na brzeg i zrobić ujęcie z wysokiej skarpy. Widać stąd odnogę starego rozlewiska, które przy tym stanie wody bardziej przypomina kupę błota a nie jezioro.
Cała łacha pełna jest śladów crossów, czy też innych quadów – właściciele mają okazję się powyżywać
Idę wzdłuż Bugu w przeciwną stroną. Docieram na wysoką skarpę, skąd z góry obserwuję zmagania kajakarzy, którzy na samym środku rzeki wpadli na piasek i próbują zepchnąć swój sprzęt na wodę
Tu już jest zupełne odludzie, idę przez puste łąki, nad którymi faluje rozgrzane powietrze. Moja ścieżka znowu zbliża się do jeziora, przy którym zaczynałem swój spacer, a za jakiś czas znowu jestem nad Kałużą
Jest trzynasta, żar zaczyna być nieznośny. Wracam szybko do samochodu, łapiąc po drodze czaplę w locie. Teraz tylko przebić się do drogi i znowu jadę leśną szutrówką do Mężenina.
A tu chodziłem po wodzie