Tym razem grzybow nie bylo- jakos jeszcze nie obrodzily
Ale byla kupa innych zbiorow, bardziej typowych dla pory roku. Przede wszystkim uzylismy na jagodach, ktorych mozna pozyskiwac na tony jak sie upatrzy odpowiednie miejsce. Potem jagody znalazly swoje miejsce w nalesnikach. No i oczywiscie wrocilismy z lasu z czarnymi gebami- od nosa po brode!
Wysyp byl takze jasminu! A jasmin jak wiadomo najlepszy jest w nalewce! Trunek ow charakteryzuje sie tajemniczym smakiem wilgotnego zarosnietego ogrodu wsrod ruin. Samo zbieranie jest bardzo czasochlonne bo najpierw trzeba oskubac z krzaczka kwiaty a potem z nich posyskac same płatki. Roboty na caly dzien, ale efekt zwykle jest tego warty
W lesie bylismy po deszczu. Wogole przez ostatni tydzien jakos ciagle polewalo. Raczej nie bylo szans na wylozenie sie na wygrzanym igliwiu wsrod pachnacych szyszek ale za to cala okolica przystroila sie w cudne kropelki, w ktorych odbija sie swiat, przybierajac postac jakas nierzeczywista bo powyginana i jak w krzywym zwierciadle.
Byl tez w lesie wysyp pajakow, ale nie takich typowych co to pajeczyne-siec rozwieszaja wsrod drzew.. Te sa naziemne i snuja geste kokony z dziurka w srodku do ktorej wlażą!
Swiat porostow
I wszedzie moje ukochane sosny!
I dla odmiany stawek!
W ktorys dzien wybralismy sie tez do Kokotka- lasami z Kotów okolo 7 km. Jak bylam mala to bardzo czesto spedzalismy tam czas nad woda. Bylo tam spore jezioro i polozony nad nim typowy osrodek kempingowy, jakich to pelno kiedys bywalo jak Polska dluga i szeroka. Miejsce troche sie zmienilo przez te ostatnich dwadziescia kilka lat... Niby glowny budynek wynajmujacy pokoje i posiadajacy na swym stanie knajpe- wciaz dziala.. jakby troche z rozpedu.. Ale jezioro zarasta, tam gdzie dawniej gwar wypelnial piaszczysta plaze - teraz szumia coraz gestsze trawy.. Wode zarastaja brazowe glony niezachecajace do kapieli... Zreszta jest zakaz plywania a jezioro obecnie pelni funkcje hodowlane...
Niektore pomosty osiadly, czesciowo sie zawalily.. jezioro je zasysa...
W dawnych latarniach osiedla sie nowe zycie
Niemoznosc kapieli w pewnym sensie oznaczala poczatek konca dla osrodka... Dawne sale konferencyjne, biesiadne, stolowki, kregielnie i pomniejsze hoteliki zarasta las... i pachnace krzaki jasminu! Slychac tylko szum wiatru, brzek owadow i chrupanie pod nogami zmurszalych desek i betonowych schodow ktore powoli zmieniaja sie w osypujacy zwir...
Wszedzie dobrze czuja sie pajaki!
Domki kempingowe tez zjada las, ktory nieublagalnie wkracza na teren ktory jeszcze niedawno nalezal do ludzi
Eternit, mech i igliwie- moj ulubiony zestaw!
Pod jednym z zapomnianych domkow robimy obiad...
Jezioro jest ciche, niezmacone zadna lodka czy kajakiem- one rdzewieja na brzegu...
Pelno za to na wodzie i w trzcinach ptactwa- typowego dla takich obszarow
i zupelnie egzotycznego, ktorego obecnosc powoduje ogromne zdumienie!
Chyba komus nawial z hodowli? a moze klimat sie zmienia i sie zadomowil?